8. Moonage Daydream

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Gdy Louis obudził się rano, nie czuł już na sobie ciała chłopaka. Przekręcił się na bok w nadziei, że przytuli się do niego od boku, ale Harry'ego nie było w łóżku. Otworzył gwałtownie oczy i przekonał się, że rzeczywiście leży sam, czując to nieprzyjemne zimno, które tak właściwie jest jedynie brakiem ciepła tej drugiej osoby.

Wyszedł z pokoju i kierując się na dół słyszał czyjeś głosy. Już po chwili zobaczył, że przy stole w kuchni siedzieli Harry i Kate, wyglądając na dość zadowolonych podczas picia kawy. Nie miał pojęcia, co kobieta robi tak wcześnie w ich domu, ale najwyraźniej nie było to nic poważnego skoro go nie obudzili.

– Hej – przywitał się, całując Harry'ego w policzek, a potem podchodząc do Kate. Ta jednak wstała z uśmiechem, więc był gotowy na przytulenie jej, jednak zamiast tego poczuł średnio mocne uderzenie z płaskiej dłoni w policzek. Złapał się za niego, patrząc ze zdziwieniem na przyjaciółkę. Od razu pomyślał, że ma to jakiś związek z nią i Harrym, ale na razie wolał udawać, że nic nie wie. – Ała! Cudowne powitanie, Kate. Ciebie też dobrze widzieć.

– Zapierdolę cię, Tomlinson – wycedziła przez zęby, siadając. – Autentycznie mam ochotę cię w tym momencie zabić.

– Co ja takiego zrobiłem? – spytał, z udawanym zdziwieniem. Zajął miejsce przy stole, a Harry w tym samym momencie wstał, żeby nalać mu kawy.

– Nagadałeś Niallowi jakichś głupot wczoraj w barze i zgadnij kto wczoraj nad ranem postanowił śpiewać mi miłosne serenady pod oknem? – powiedziała, unosząc lekko głos.

– Żartujesz – zaśmiał się Louis. Uśmiechnął się do chłopaka, który właśnie postawił przy nim kubek. – Dziękuję skarbie.

– Harry, przestań być dla niego miły, próbuję go tutaj opierdolić – upomniała go Kate.

– Przepraszam – odparł, po czym ściszył nieco głos w stronę Louisa. – Zrobiłem chleb bananowy, jeśli masz ochotę.

– Później – powiedział Louis, a Kate przewróciła oczami. – Wracając, dlaczego to moja wina? Przecież wiesz, że jest w tobie zakochany, ja nie jestem zdzwiony, że w końcu postanowił...

– Podobno ty mu dałeś ten pomysł, bo twój pijany mózg podpowiedział ci, że to genialne – przerwała mu, mocno gestykulując. – Moi sąsiedzi również tak myślą, bo w końcu kto nie chciałby zostać obudzony o czwartej nad ranem.

Szatyn zdecydowanie nie pamiętał, żeby coś takiego mu doradził, ale nie byłby zdziwiony, gdyby rzeczywiście to zrobił. Wypili wczoraj dość dużo i ma parę luk w pamięci, bo wydawało mu się, że po prostu namówił go na rozmowę z Kate. Znał jednak siebie na tyle, że zdawał sobie sprawę, że mógł doradzić mu śpiewanie pod oknem dziewczyny.

– Hej, gdybyś miała za sąsiadki jakieś fanki One Direction to myślę, że by się ucieszyły – uznał Tomlinson, ale kobieta spojrzała na niego morderczym wzrokiem. – Czyli nie masz?

– Nie, idioto, przy mnie raczej mieszkają bogaci starsi ludzie, którzy chcieli mieć spokój, a nie idola nastolatek śpiewającego pod oknem, parafrazując, moja ukochana pieprzy się z miłością mojego przyjaciela, proszę Kate, kochaj mnie – powiedziała z przekąsem. – Nialla udało mi się przekonać, że to nie jest prawda, jednak nie wiem, czy moi sąsiedzi tak łatwo uwierzą. Więc Tomlinson, gratuluję, masz najgorsze żarty na świecie. Nie wierzę, że mogłeś nawymyślać takie głupoty o mnie i Harrym, a do tego jeszcze je powiedzieć Niallowi. Myślałam, że masz choć trochę rozumu.

– Czekaj, czyli między wami nic nie ma? – upewnił się Louis, a oni zmarszczyli brwi, nie dowierzając. – Naprawdę?

– Czy ty serio myślałeś, że... – zaczęła Kate, ale nie skończyła, bo zaczęła się śmiać. Szybko dołączył do niej Harry, podczas gdy Tomlinson patrzył na nich zdezorientowany. – Skąd ci to przyszło do głowy?

– Po prostu wydawało mi się, że pasujecie do siebie i tak szybko złapaliście wspólny język – wyjaśnił, zmieszany. – Już pierwszego dnia Kate nawet nie mrugnęła okiem, jak Harry wyszedł nago, a do tego jeszcze ostatnio na tej kolacji tak się przytuliliście i...

– Louis, naprawdę myślisz, że mógłbym wejść w związek Nialla i Kate? – powątpiewał Harry, a Louis wzruszył ramionami.

– Nie ma żadnego związku – wtrąciła się Kate, ale ją zignorowali.

– No i bym ci powiedział, gdyby spodobał mi się któryś z twoich przyjaciół, żeby wiedzieć, czy nie masz nic przeciwko. Ale uwierz, nikt z nich mi się nie podoba – spojrzał na kobietę. – Bez obrazy, oczywiście.

– Nie wiem, ale wy naprawdę tak do siebie pasujecie – oznajmił Tomlinson. – No spójrzcie na siebie; młodzi i piękni, wyglądalibyście razem jak jakaś typowa hollywoodzka para, wasze dzieci byłyby dziełem sztuki.

– Naprawdę nie wierzę, że to powiedziałeś – prychnęła Kate, uśmiechając się lekko. – Znasz mnie tyle lat i po pierwsze, powinieneś wiedzieć, jaki mam stosunek do dzieci i po drugie, wypadałoby zauważyć, że gdy ktoś mi się podoba to go ignoruje i wmawiam sobie, że tak nie jest. Na pewno nie byłabym tak miła dla tej osoby. Harry jest dla mnie jak młodszy brat. Dosłownie.

– Ale... – podjął wątek Tomlinson z westchnięciem. – Wciąż mi coś tutaj nie pasuje. Nie wiem, o czym rozmawialiście wtedy w kuchni, ma wrażenie, że coś ukrywaliście, bo zachowywaliście się tak podejrzanie i po prostu założyłem, że ukrywacie związek, bo to wydawało się logiczne.

– Powiedzmy mu – oznajmił nagle z powagą Harry, zwracając się do Kate, która spojrzała na niego niepewnie. – Jesteśmy partnerami w tym i myślę, że powinien wiedzieć.

– Niech ci będzie, w końcu i tak coś podejrzewał – odparła z żalem.

– Wciąż tutaj jestem – przypomniał im Louis, czując się dziwnie gdy tak rozmawiali w jego obecności.

– Lou, to czego teraz się dowiesz musi zostać w tajemnicy, najlepiej do końca twojego życia – powiedział z powagą Harry, patrząc na niego uważnie. Tomlinson również utkwił w nim wzrok, kiwając głową. – Naprawdę będziesz aktualnie jedną z nielicznych osób na świecie, która o tym wie, Kate nie mówiła nawet Niallowi.

– To dlaczego ty o tym wiesz? – zdziwił się szatyn.

– Mówiłam, że jest dla mnie jak brat – odpowiedziała kobieta, posyłając sobie uśmiechy z Harry, co sprawiło, że Louis poczuł małe ukłucie zazdrości. Skupił się jednak na Kate, która zbliżyła na niego swoje krzesło i odwróciła się w jego stronę. Wzięła jego dłonie i próbowała położyć sobie na piersiach.

– Wow – zatrzymał ją Louis, uwalniając się. – Czy ty masz sztuczne piersi? O to chodzi? Kate, gwarantuję ci, że Niallowi to nie będziesz przeszkadzać...

– Harry, trzymaj mnie, bo zaraz mu przypierdolę – wycedziła przez zęby. – Nie wierzę, że to jemu zdradzam największą tajemnicę mojego życia.

– Lou, po prostu przyłóż dłonie na klatkę piersiową – powiedział łagodnie Harry. – Tak jak wtedy ze mną.

Louis jeszcze raz kiwnął głową i delikatnie wykonał to polecenie. Przez chwilę nie wiedział, o co chodzi, bo skupił się na tym, że czuł się niekomfortowo, bo właściwie nigdy jeszcze nie był w takiej sytuacji z Kate. Szybko jednak zorientował się, o co im chodziło i praktycznie podskoczył. Trzymał jednak dłonie w tym samym miejscu, żeby się upewnić, ale nie miał wątpliwości; czuł bicie serce po obu stronach. Nie wiedział, co o tym myśleć, więc spoglądał z szokiem raz na Harry'ego, raz na Kate, jednocześnie zabierając dłonie.

– Czyli ty też jesteś... – zaczął Louis, a kobieta kiwnęła głową. – Och, okej.

– Właśnie dowiedziałeś się, że twoja wieloletnie przyjaciółka nie jest z Ziemi i to twoja reakcja? – prychnęła z niedowierzeniem.

– Cat, w tym roku zostałem odwiedzony przez kosmitę, dowiedziałem się, że Ziemi zostało pięć lat istnienia, poznałem prawdę o świecie w jakim żyję i zamieszkałem ze Spocarianinem – wymienił Tomlinson, cudem powstrzymując się od powiedzenia o swoim zauroczeniu Harry, bo idealnie pasowała do tego wszystkiego. – A jest dopiero marzec.

– Co nie zmienia faktu, że to chyba dziwne – podsumowała Kate, a on wzruszył ramionami.

– Jedyne, co jest dziwne to fakt, że nikomu o tym nie powiedziałaś – uznał Louis. – Jak właściwie udało ci się to ukrywać? To chyba nie jest tak, że można od tak mieszkać na Ziemi, nie pochodząc z niej.

– Mój tata jest człowiekiem, więc przez powiązania rodzinne jestem prawnie Ziemianką – wyjaśniła. – Ale najwyraźniej moje ciało przejęło cechy Spocarian. Do tego dochodzi fakt, że urodziłam się tam, ale po rozstaniu rodziców zamieszkałam z ojcem na Ziemi. Dlatego nie musiałam nikomu o tym mówić, bo jedyna rzecz, jaka mnie zdradza to moje dwa serca.

– Kłóciłbym się – wtrącił się Harry, a Kate spojrzała na niego zaciekawiona. – Proszę cię, od razu poznałem, że musisz mieć jakieś korzenie na Spocarii. Są pewne rzeczy, które od razu to zdradzają.

– Mówiłam ci już, to niemożliwie, Harry, mieszkam tutaj praktycznie całe swoje życie – przewróciła oczami.

– Po czym to poznałeś? – zainteresował się Louis.

– Gdybyś przeżył trochę czasu na Spocarii zrozumiałbyś o co mi chodzi – podjął wątek. – Ale z takich zauważalnych dla wszystkich rzeczy to chociażby to, że nie jest pruderyjna. Ziemianie mają tendencje do takiego zachowania, a Kate już na początku ani nie zareagowała na to, że byłem nagi, a później bez problemy rozmawialiśmy o sprawach związanych z seksem, mimo że praktycznie się nie znaliśmy. Do tego dochodzi jeszcze to, że zachowała się bardzo nienaturalnie, gdy mnie poznała.

– Naprawdę? – zdziwił się Tomlinson, dla którego zachowanie kobiety było zwyczajne.

– Na początku za bardzo nie dowierzała, jak na to, że później od razu zgodziła się pomóc – powiedział Harry, oblizując usta. – Znaczy, chodzi mi o to, że każdy inaczej reaguje, niektórzy są w większym szoku, inni w mniejszym, gdy chociażby widzą statek. Kate, jako jedyna z was, gdy wchodziła do środka kompletnie się nie zdziwiła tym wszystkim i od razu mi zaufała, wymyślając plan. To było dziwne, bo w obecnych czasach ludzie są bardziej powściągliwi.

– Ale kiedy właściwie dowiedziałeś się o tym tak od niej? – spytał Louis.

– Czaił się przez parę tygodni, więc sama się domyśliłam, że wie – powiadomiła go Kate. – Później na imprezie rzeczywiście chciałam mu to powiedzieć tak oficjalnie, ale nie jestem dobra w wyznaniach, więc przytuliłam go od tyłu, żeby poczuł moje serca i wtedy powiedział coś w rodzaju „wiedziałem". Ale właściwie dopiero wczoraj wyjaśniłam mu wszystko i trochę porozmawialiśmy o Spocarii. No i namówił mnie, żebyśmy powiedzieli tobie, więc gratulację Tomlinson, jesteś jednym z nielicznych ludzi, którzy poznali mój sekret.

– Czekaj, czyli Niall o niczym nie wie, tak? – upewnił się szatyn, a kobieta kiwnęła głową. – Czemu mu nie powiedziałaś?

– Nie mogę.

– On cię kocha, Kate – zapewnił ją Louis. – I nieważne czy chodzi o sztuczne piersi czy nie bycie w pełni Ziemianinem, to się nie zmieni.

– Ja też go kocham i właśnie dlatego nie mogę mu powiedzieć – odparła z żalem.

– To nie ma sensu – prychnął Tomlinson. – Wcześniej myślałem, że nic do niego nie czujesz, więc dlatego go zbywasz, ale teraz naprawdę nie wiem, dlaczego nie możecie być razem.

– Związki Ziemian i Spocarian prawie zawsze się rozpadają – oznajmiła Kate, a Louis i Harry spojrzeli się na siebie przez sekundę, zaraz odwracając wzrok. – To tak po prostu działa, nie dość, że między rasami są różnice, to jeszcze większe problemy dochodzą jak ma się dzieci.

– Ale ty nie chcesz dzieci – przypomniał.

– Nie chcę, ponieważ bałabym się je wychować na Ziemi, a jednocześnie nie wiem, czy chciałabym to zrobić na Spocarii – wyjaśniła. – Taki wybór to zbyt duża odpowiedzialność, bo jadąc tam dziecko naprawdę wiele się nauczy i zdobędzie dobre wykształcenie, ale jednocześnie Ziemia jest po prostu piękna. Ja sama nie mogłabym podjąć takiego wyboru, bo ja sama mam żal do rodziców, że byłam tyle czasu na Spocarii, ale może moje dziecko myślałoby na odwrót. Dlatego wolę nie wybierać wcale, a dobrze wiesz, że Niall chce drużynę piłkarską.

– Mimo to i tak powinnaś mu o tym powiedzieć – utrzymywał przy swoim Louis. – Albo przynajmniej nie łam mu serca, bo on cierpi.

– Skoro mowa o łamaniu serc – zaczęła Kate z uśmiechem. – Gratuluję pięknej przemowy. Nie wiem, co jej nagadałeś, ale rozmawiałam rano z Eleanor, żeby się z nią umówić i nawet nie jest na ciebie zła.

– Powiedziałem prawdę – odparł ze wzruszeniem ramion. – Ona jest naprawdę cudowną osobą, po prostu my nigdy nie dogadywaliśmy się w odpowiedni sposób. Teraz nareszcie będzie prawdziwie szczęśliwa.

– Trzymałeś ją na haku przez ostatnie dwa lata – powiedziała kobieta, patrząc na niego uważnie. – Dobrze, że w końcu oboje się uwolniliście, bo to zaczynało robić się toksyczne.

– Tak, to na pewno – zgodził się, siląc się na uśmiech, bo zrobiło mu się dziwnie przykro, że Harry ani razu nie wtrącił się do rozmowy o Eleanor. To nie tak, że Louis liczył, że chłopak rzuci się na niego, mówiąc mu, że czekał tylko na to, żeby wyznać mu miłość, ale liczył na chociaż jedno zdanie, bo wczoraj w końcu też nie podał swojej opinii na ten temat, a Tomlinson zdecydowanie chciał usłyszeć, co Harry o tym myśli.

Kate jeszcze chwilę z nimi posiedziała, mówiąc praktycznie cały czas o serenadzie Nialla i o tym, że ma nadzieję, że ten nie będzie tego wszystkie dokładnie pamiętał.

– Właśnie, muszę już wracać, bo pewnie się obudził – powiadomiła ich Kate.

– Czekaj, jeszcze chleb bananowy – Praktycznie od razu wstał, żeby go zapakować i podał przyjaciółce.

– Dziękuję – powiedziała. – Niefajnie by było, gdybym nie wzięła rzeczy, po którą tutaj przyszłam.

– Czekaj, czyli cała ta drama, którą zrobiłaś to dodatek do chleba bananowego? – zdziwił się Louis.

– Poranna drama pasuje do chleba bananowego niczym masło orzechowe – odparła zadowolona, całując ich obu w policzki. – Miłego dnia.

– Wiesz co, zaczynam dziwić się sam sobie, że nie poznałem wcześniej, że Kate jest nie z tego świata – stwierdził Louis, a Harry zachichotał cicho.

– Jak woda? – zagadał Louis Harry'ego, gdy chłopak siedział w jacuzzi.

– Idealna – powiedział z odprężeniem, a Tomlinson odłożył na bok butelki wina i załączając muzykę na głośniku, zanim sam nie wszedł do środka.

Woda była gorąca, co idealnie kontrastowała z chłodniejszym powietrzem na zewnątrz. Dzisiejsza noc i tak była nieco cieplejsza niż zazwyczaj, dlatego po raz pierwszy odkąd Harry się wprowadził zdecydowali się na kąpiel w jacuzzi o takiej porze. Cały dzień właściwie spędzili odpoczywając i nie robiąc nic produktywnego, bo chłopak uznał, że nie ma ochoty na naukę nowych piosenek czy cokolwiek innego, co wymagało jakiegokolwiek wysiłku. Zamiast tego wolał gotować, robiąc Louisowi pizzę, a potem piekąc mu ciasteczka. Tomlinson nie miał pojęcia, czemu Harry tak bardzo chce mu umilić dzień, tym bardziej, jak zdecydował się nawet na oglądanie z nim powtórki meczu. Szatyn wiedział, że ten nie przepada za sportem, ale właśnie wtedy, gdy siedzieli razem na kanapie przed telewizorem, pijąc piwo i jedząc te ciasteczka, zrozumiał, że to sposób Stylesa na pocieszenie go po rozstaniu. Nie musiał a może nawet i nie chciał nic mówić, wystarczyło, że był przy nim, sprawiając że ten czuł się lepiej. Dlatego Louis nie zdziwił się, gdy wieczorem zaproponował wspólną kąpiel w jacuzzi. Wręcz przeciwnie, idealnie pasowała mu do planu Harry'ego z pocieszeniem go, bo co może być lepszego od odprężającego hydromasażu. Tym bardziej, że dodatkowo to zapewniało mu widok na prawie nagiego bruneta, który zdążył już wejść do jacuzzi, kiedy on wrócił się po wina i lampki, do których nalał im trunku.

To właściwie przez Harry'ego pili coraz więcej wina, bo to on sięgał po nie, wlewając im do lampek. Tomlinson widział, że chłopak robi się coraz bardziej pijany, bo najwyraźniej nie przywykł do picia alkoholu, tak jak on. Wstawiony Styles to jednak coś niesamowicie pięknego, myślał szatyn, obserwując wszelkie jego poczynania. Nie mógł się napatrzeć na to, jak wciąż chichotał albo zgarniał wodę, żeby trochę się pochlapać, zawsze unoszą wino do góry. Louis był wtedy zdolny tylko do lekkiego uśmiechu, napawając się urokliwością tego wszystkiego.

– Właściwie, nie spytałem się – odezwał się nagle Harry. – Jak się czujesz?

– Wspaniale – odparł bez zawahania.

– Chodziło mi o to, że zerwałeś ze swoją dziewczyną – uściślił. – To chyba musi jakoś wpływać na twoje samopoczucie.

– Eleanor przyjęła to bardzo dobrze – powiedział mu Louis. – Wiesz, myślałem, że będzie więcej płaczu, próśb czy namawiania mnie do tego, żebym został, ale ona chyba się tego spodziewała. Nigdy nie dawałem jej całego siebie, a to najgorsze co można robić, będąc z kimś, bo wtedy ta druga osoba nie będzie w pełni szczęśliwa. Dlatego myślę, że nam obu dobrze zrobiło to rozstanie; ona teraz może być z kimś, komu naprawdę zależy na związki z nią. Ma nawet takiego przyjaciela...

– Lou – przerwał mu Harry. – Cieszę się, że Eleanor wyjdzie na tym dobrze, ale pytałem, co z tobą. Mówiłeś mi zaraz na początku naszej znajomości, że boisz się z nią zerwać. Co zmieniło twoje zdanie?

– Odwiedził mnie pewien kosmita i metaforycznie uderzył w twarz, mówiąc mi, że będąc z nią krzywdzę zarówno ją, jak i samego siebie – odparł, mówiąc jedynie połowiczną prawdę. Bo to dzięki niemu to zakończył, ale jednocześnie nie chodziło o tamtą rozmowę. Ona była dodatkiem, może początkiem, ale to dalsze poznawanie Harry'ego uświadomiło mu, że marnował swoje życie, nie żyjąc nim, a robiąc rzeczy pod publiczkę, żeby inni byli zadowoleni. Pomyślał o sobie, chociaż właściwie przez cały ten czas myślał o nim.

– Uroczy ten kosmita – stwierdził żartobliwie brunet.

– Można powiedzieć, że spadł mi z nieba – powiedział, uśmiechając się serdecznie. – Ale wracając do twojego pytania czuję się dobrze. Po raz pierwszy od paru lat mogę szczerze powiedzieć, że jestem szczęśliwy.

– Nawet nie wiesz, jak mnie to cieszy – dodał Harry, również unosząc kąciki swoich ust.

Wciąż pili, będąc naprzeciwko siebie, co jakiś czas jedynie stykając się stopami, co zawsze wywoływało chichot u Harry'ego. Louis lubił się z nim droczyć, więc od czasu do czasu przejeżdżał po całej jego łydce, sprawiając, że ten robił to samo. Za każdym razem, gdy chłopak pozwolił sobie na nieco więcej, ten kręcił żartobliwie głową, jednak sam nie chciał mu odpłacać tym samym, wiedząc, że w ten sposób byłby bardziej złośliwy dla siebie. Sam nie wiedział nawet, jakim cudem był w stanie być tak blisko Harry'ego, który był praktycznie nagi.

W tle leciała składanka Coldplay, dzięki której siedzenie razem i picie wina było jeszcze przyjemniejsze. Nie musieli nawet rozmawiać, wręcz przeciwnie, wszelkie słowa wydawały się zepsuć ten klimat, który stworzyli. Louisowi było po prostu dobrze, mogąc tak nic nie robić. Naprawdę czuł się szczęśliwy, kiedy mógł tak bez żądnego skrępowania siedzieć i droczyć się z Harrym, wprawiając go w coraz większy śmiech, któremu towarzyszył rumieniec.

Chłopak wyglądał przepięknie, w tym lekkim świetle, jakie dawały lampy ogrodowe, światełka jacuzzi i księżyc. Jego oczy świeciły pięknym blaskiem, chociaż były trochę zamroczone pitym alkoholem. Usta nabrały bardziej intensywnego koloru przez wino i ciągłe oblizywanie ich, co jedynie sprawiało, że Louis dostawał do głowy. Jedyne myśli, na jakich mógł się wtedy skupić to te związane z Harrym, tym jak jego skóra była cudownie blada i gładka, jak kropelki wody, osadzające się na ramionach, skapywały czy łączyły się ze sobą. Był całkowicie zauroczony tym, że włosy chłopaka przez wilgoć był mocniej kręcone i naprawdę miał ochotę się do niego zbliżyć i zrobić cokolwiek, żeby poczuć jego ciało. Nie mógł jednak pozwolić sobie na jakikolwiek ruch, bo za bardzo szanował Harry'ego. Bał się, że ten mógłby pomyśleć, że chce go wykorzystać po rozstaniu, żeby poczuć się lepiej i mimo że on sam wiedział, że to całkowita nieprawda, to nie chciał w żaden sposób uprzedmiotowić go. Był zdziwiony, że rzeczywiście się tak tym przejmuje, bo w końcu wcześniej nie należał do osób aż tak przejmujących się uczuciami innych. Nagle zrobiło mu się żal, bo wykorzystał w swoim życiu wiele osób, zależało mu tylko na ich ciele, nie martwiąc się, jak oni się z tym poczują, ale Harry nie mógł dołączyć do grona tych ludzi, dlatego Louis nie posunął się o krok dalej.

– Gwiazdy wyglądają dzisiaj pięknie, nie sądzisz? – usłyszał głos Harry'ego, który trochę wybudził go z tych wszystkich przemyśleń.

Spojrzał w górę i musiał przyznać mu rację; na niebie było ich mnóstwo i świeciły jaśniej niż kiedykolwiek wcześniej. Nie zdążył jednak nawet powiedzieć coś na ten temat, bo chłopak dopłynął kawałek, żeby znaleźć się tuż przy Louisie. Mężczyzna spojrzał na niego, jednak ten miał wzrok utkwiony w niebie, a podniesienie w ten sposób głowy świetnie uwydatniło jego żuchwę, sprawiając, że wydawała się jeszcze ostrzejsza. Tomlinson jeszcze chwilę przyglądał się jego twarzy z profilu, podziwiając ładne kości policzkowe, śliczny nos i długie, lekko zakręcone rzęsy. Zwrócił też szczególną uwagę na jego ucho, za które włożył niesforny kosmyk włosów. Harry miał niemożliwie piękne uszy, dość małe, ale idealnie wyrzeźbione. Louis ocenił, że musi być naprawdę niespełna rozumu, skoro zachwyca się akurat tą częścią ciała, ale nie mógł nic na to poradzić; on cały był piękny, więc i jego uszy nie stanowiły wyjątku.

Harry był naprawdę blisko niego, więc żeby obaj czuli się komfortowo, Tomlinson nieco przesunął rękę, żeby chłopak mógł się oprzeć o jego biceps. Ten bez zawahania to zrobił i wrócili do oglądania nocnego nieba.

– Musisz tęsknić za domem – stwierdził Louis, tym samym zyskując uwagę chłopaka, który spojrzał na niego ze zmarszczonymi brwiami.

– Dlaczego? – zdziwił się.

– Wiesz, patrzenie na niebo i te wszystkie gwiazdy musi ci jakoś przypominać, że tam gdzieś jest twoja planeta – wyjaśnił swój tok myślenia. – Twój dom, rodzina, przyjaciele, wszystko co znasz i po prostu... ja nie wyobrażam sobie od tak życia na innej planecie, przecież to wszystko jest tak różne.

– Nie aż tak – stwierdził Harry, a jego nos zmarszczył się lekko. – Poza tym, nie tęsknie jakoś szczególnie. A przynajmniej nie jest to taki rodzaj tęsknoty nie do zniesienia, sprawiający, że chcę jak najszybciej wracać, bo pomimo tego całego stresu związanego z misją czuję się lepiej na Ziemi niż u siebie. Wasza planeta jest tak piękna i taka... pełna życia. Nie wiem nawet, jak to określić, bo słowa nie są w stanie wyrazić tego wszystkiego. Wy ludzie nie doceniacie, jak cudownie jest tutaj i marzycie o podboju kosmosu, nie zdając sobie sprawy, że wszystko czego potrzebuje każda istota żywa we wszechświecie macie pod nosem. Dlatego nie tęsknie za domem, bo lata świetlne od swojej matczynej planety czuję się bardziej jak w domu.

– Nie myślałeś, żeby tutaj zostać? – zagadał Louis. – Wiesz, tak na stałe. Nie wracać już nigdy i po prostu do końca życia żyć tutaj jako Harry Styles, gwiazda rocka i idol nastolatek.

– Nie jestem ani gwiazdą rocka, ani idolem nastolatek – pokręcił głową chłopak.

– Jeszcze – wtrącił pewnie.

– Może, ale nie wiem czy jest sens zostawać na Ziemi, bo nie chcę być tutaj sam przez całe życie – wzruszył ramionami Harry.

– Nie jesteś sam, masz mnie – powiedział Tomlinson, po czym szybko dodał: – I Kate, która przecież nie pochodzi stąd, a żyje i ma się dobrze. Chłopcy też cię polubili i...

– Kate się tutaj wychowała i ma tutaj choć część rodziny – przerwał mu. – To wygląda całkiem inaczej, bo ona, w przeciwieństwie do mnie, rzeczywiście jest Ziemianką, nawet jeśli w połowie. I ma własne życie i gwarantuje ci, że nie będzie cały czas ze mną

– Wciąż zostaje ci ja.

– Znudzę ci się, Lou – stwierdził Harry.

– Dlaczego tak myślisz? – spytał Louis, nieco oburzony takim oskarżeniem.

– Bo tak już jest – odparł ze wzruszeniem ramion. – Jesteś mną zafascynowany, bo przyleciałem z innej planety i wciąż jestem w pewnych kwestiach dla ciebie zagadką. Ale jak już mnie poznasz na wylot to dojdziesz do wniosku, że nie jestem tak ciekawy, jak na początku.

– Oszalałeś – uznał Louis z prychnięciem. – Gwarantuję ci, że byłbym tak samo zafascynowany tobą gdybyś pochodził z Ziemi czy nawet z mojego miasta. Pochodzenie nie definicje ciebie z w żaden sposób, H. Jest dodatkiem do całości, czymś co sprawia, że nieco różnimy się od siebie, ale uwierz, twoja osobowość i sposób bycia jest cholernie bardziej interesujący niż dwa serca i nawyki z twojej planety.

– Jesteś miły, ale wiemy, że to nie jest prawda – upierał się. – Gdybyś zobaczył mnie na ulicy, nawet byś się za mną nie obejrzał.

– Nie chciałem wchodzić na ten temat, ale czy ty naprawdę nie zdajesz sobie sprawy, że jesteś jednym z najbardziej atrakcyjnych mężczyzn, jakich w życiu widziałem?

– Nie próbuj być miły – przewrócił oczami Harry. – Nie jestem atrakcyjny.

– Nie wiem, jakie standardy panują na Spocarii, ale według Ziemskich jesteś mocną dziesiątką – powiedział Louis. – W skali na dziesięć, oczywiście. Masz idealne ciało i tak prześliczną twarz i cholera Harry, ty nie tylko jesteś atrakcyjny, ty jesteś piękny. Jesteś jedyną osobą, której usposobienie tak pasuję do wyglądy, bo jesteś słodki zarówno w środku jak i na zewnątrz.

– I kto to mówi – prychnął Harry. – Mężczyzna o wyglądzie anioła, o którego niebieskich oczach i czerwonych ustach można pisać piosenki. I te kości policzkowe – wyszeptał, przykładając mokrą dłoń do jego policzka, żeby przejechać palcem po wystające kości. – Nie byłem przygotowany na spotkanie ciebie. Na uniwersytecie nigdy nie uczyli mnie, że ludzie mogą być aż tak piękni. Jak wrócę przyniosę mojemu wykładowcy twoje zdjęcie, żeby przygotować przyszłych astronautów na to, że na Ziemi istnieją też niemożliwie onieśmielający ludzie i że nie należy się ich bać, bo to wcale nie idealnie stworzone androidy.

To był komplement, może i dziwnie sformułowany, ale najlepszy, jaki usłyszał w życiu. I nie chodziło tutaj o użyte słowa, tylko fakt, że Harry naprawdę tak sądzi. Harry uważa go za przystojnego czy może pięknego i to było niesamowicie przyjemne, ale też obezwładniające.

– Jesteś hipnotyzujący, Harold. Do tego dotykają mnie te twoje pieprzone łydki. Harry Stylesie, twoje łydki powinny być nielegalne, bo sieją zgorszenie wśród porządnych ludzi – powiedział żartem, sprawiając, że Harry zaśmiał się cicho, odchylając swoją głowę do tyłu. – Nawet nie wiesz, jak bardzo onieśmielony się teraz czuję, kiedy jesteś koło mnie prawie nagi.

– Nie jestem prawie nagi – zaprzeczył brunet, uśmiechając się kokieteryjnie. – Jestem nagi.

– Żartujesz – wydusił z siebie Louis.

– Wchodzenie w jakimkolwiek nakryciu do wody jest sprzeczne z prawami natury – stwierdził, mówiąc całkowicie poważnie. – Już i tak je łamałem, jak pływaliśmy w basenie czy śpiąc w czymś, ale przepraszam, teraz mieliśmy się zrelaksować i zrobimy to porządnie.

– A ubrania w tym przeszkadzają? – powątpiewał Louis, a Harry pokiwał energicznie głową. Nie wierzył, że zauroczył się właśnie w nim, ale nic nie poradził na to, że jego serce należało do kogoś, kto najchętniej chodziłby nago, żeby nie być ograniczonym.

– Dalej, Lou, zobaczysz, że poczujesz się od razu lepiej – namawiał go. – I wiem, że wy wstydzicie się nagości, ale przez bąbelki i tak nic nie widać. A ja mogę zamknąć oczy, gdy się będziesz przebierał.

Tomlinson westchnął, ale wstał, żeby wyjść z jacuzzi, ponieważ kim on był, żeby odmówić rozebrania się przed Harrym, który go o to prosi.

Od razu poczuł lekki chłód wiatru. Zerknął na chłopaka, żeby zobaczyć, czy rzeczywiście nie podgląda, ale ten był wpatrzony w gwiazdy. Wydawały się one świecić tylko dla niego, co sprawiło, że Louis miał ochotę włączyć piosenkę, która idealnie do tego pasowała. Podszedł do telefonu, z którego załączał muzykę i wśród innych piosenek Coldplay znalazł Yellow, zapętlając ją. Już pierwsze sekundy, w czasie których usłyszał głos Chrisa Martina, śpiewającego Look at the star, look how the shine for you i uśmiech Harry'ego utwierdziły go w przekonaniu, że to był dobry wybór.

– Coldplay? – upewnił się Styles, który poznał już trochę dyskografię tego zespołu, bo należał do jednego z jego ulubionych. Louis wydał z siebie jedynie w odpowiedzi aprobujący pomruk.

Zdjął szybko kąpielówki i wszedł z powrotem do wody, na tyle dynamicznie, że trochę pochlapał Harry'ego. Dopiero wtedy ten spojrzał na niego, uśmiechając się. Nie powiedział jednak nic, jedynie położył głowę na bicepsie szatyna, żeby wrócić do poprzedniej pozycji. Louis westchnął głęboko, patrząc w niebo i wsłuchując się w muzykę oraz dźwięk bąbelków. Rzeczywiście czuł się bardziej swobodnie i był zrelaksowany jak nigdy dotąd. Nie był skrępowany obecnością Harry'ego i tym, że on też był nagi, bo to jedynie nic nie znaczący dodatek. Przynajmniej tym wydawało się to dla chłopaka, więc Louis nie chciał na siłę seksualizować platonicznej rzeczy.

– Rzeczywiście lepiej – wymamrotał jedynie, a Harry się zaśmiał.

– Mówiłem – powiedział z pewnym siebie uśmieszkiem. – Nagość jest piękna i wyzwalająca. Poza tym, łączy ludzi.

– W jaki sposób łączy ludzi? – zdziwił się, biorąc swoją wcześniej pozostawioną lampkę wina i dolał sobie trunku, przy okazji nalewając też Harry'emu.

– Spójrz na to tak, dlaczego prawie zawsze ludzie rozbierają się całkowicie do seksu? – zadał pytanie, ale nawet nie czekał na odpowiedź. – Żeby poczuć bliskość. Równie dobrze mogliby po prostu zsunąć spodnie. Ale w seksie nie chodzi o sam akt i sprawienie sobie przyjemności czy o prokreację. Jasne, może być tylko tym, na Spocarii to wręcz bardzo popularne. Ale ten najlepszy rodzaj seksu to właśnie ten, w którym najważniejsza jest bliskość, poczucie bezpieczeństwa i zaufanie wobec drugiej osoby, a nie samo przespanie się z kimś. Wtedy nagość jest podstawą, czymś od czego się zaczyna, bo gdy się rozbierasz przed osobą, która jest dla ciebie ważna to nie chodzi o samo zdjęcie ubrań; rozbierasz się wtedy z bezbronności, pokazujesz siebie bez ukrywania niczego, tak jak przyszedłeś na świat.

– Dlatego tak lubisz się rozbierać? – zastanowił się Louis, kładąc niedopite wino na bok, bo nie miał już ochoty na więcej alkoholu.

– Nie rozbieram się przy każdym – zaprzeczył Harry. – Kiedy się rozbieram to znaczy, że chcę w pewien sposób pokazać siebie tej drugiej osobie. U mnie nagości nie traktuje się w ten sposób, Spocarianie specjalnie jej nie seksualizują i dla nas załóżmy chodzenie nago po swoim domu przy przyjaciołach nie jest źle odebrane, tylko jako pokazanie, że czujesz się swobodnie przy tych osobach.

– I ty tak czułeś się przy mnie? – upewnił się, a w odpowiedzi otrzymał kiwnięcie głową.

– Od początku – wyznał, dopijając do końca to co miał w lampce, żeby odłożyć ją na bok.

Louis nie mógł wydusić z siebie słowa, czując się onieśmielony tym wszystkim. Był szczęśliwy, że Harry traktuje go tak poważnie i na tę chwilę to było wszystko, czego potrzebował. Nie musiał nazywać w żaden sposób swojej relacji z chłopakiem, czy tego co do niego czuł, wystarczyło, że obaj wiedzieli, że są dla siebie ważni, nie trzeba było nic dodawać. Po prostu cmoknął chłopaka w skroń, dziękując mu za te słowa i on to zrozumiał, mocno wtulając się w jego ciało. Przybliżył się na tyle mocno, że teraz siedział mu na udzie, ale to wciąż było zwyczajne i platoniczne. Louis może i czuł lekkie podniecenie, ale to nie jego wina, że ciało czasami się sprzeciwia się jego umysłowi. Tak już było pierwszej nocy, kiedy dostał erekcji zaledwie leżąc z Harrym w łóżku, jak gdyby ciało wcześniej niż dusza i umysł wiedziało, kim będzie dla niego chłopak. Miał jedynie nadzieję, że Harry nie poczuje jego problemu.

Chłopak odwrócił głowę tak, żeby patrzeć na Louisa, jednocześnie leżąc na jego bicepsie. Spoglądali sobie głęboko w oczy, nie myśląc właściwie o niczym. Tomlinson nie mógł się powstrzymać i położył swobodnie dłoń na talii chłopaka, nie przyciągając ani nie odpychając go od siebie. Po prostu trzymał ją tam, czując przyjemną gładkość jego ciała. Harry uśmiechnął się wtedy lekko, a on odpowiedział tym samym.

Louis zbliżył minimalnie do niego twarz. Przysunął się jakiś milimetr, ale miał wrażenie, że Styles zrobił to samo. Nie był jednak pewien, w końcu wypił dość dużo i mogło mu się mieszać w głowie. Nie miał powodu, dla którego mógł sądzić, że chłopak próbuje dążyć do pocałunku i przez to czuł się trochę, jakby miał go wykorzystać. Mimo to nie mógł się oprzeć i przesuwał się coraz bliżej. Wciąż wydawało mu się, że nie był w tym sam. Jego serce zaczęło bić mocniej i był ciekawy, czy Harry czuje to samo.

W końcu jednak, gdy dzieliło ich naprawdę niewiele od siebie, Styles zamknął oczy. Wtedy Louis był już pewien i zrobił to samo, po prostu łącząc ich usta razem. Nie był to jednak pocałunek, przez pierwsze parę sekund jedynie stykali się wargami. Dopiero chwilę później Louis przybliżył ciało Harry'ego do siebie, sprawiając, że ich klatki piersiowe były przy sobie. Czuł na swojej, jak mocno biją serca chłopaka, było to wręcz przerażające, ale jednocześnie niesamowicie podniecające. Miał wrażenie, że cały czas coś go uderza w piersi, a dodatkowy dotyk stojących sutków Harry'ego dodawał temu wszystkiemu pikanterii.

To Louis jako pierwszy poruszył ustami. Harry już wcześniej dał mu pewien znak, że może to zrobić, ocierając się o jego nogę, ale równocześnie brunet nie miał odwagi na ten ruch. Tomlisnon jednak nie miał nic przeciwko poprowadzeniu tego pocałunku, wręcz przeciwnie, cieszył się, że Styles bywa nieco nieśmiały. Czuł zadowolenie, gdy ich wargi pracowały naprzeciwko siebie, ale to on nadawał tempa, dość szybko przechodząc ze spokojnego muskania się to czegoś bardziej intensywnego. Polizał dolną wargę chłopaka, sprawiając, że ten jęknął cicho, co było praktycznie zagłuszone przez dźwięki jacuzzi, ale to jeszcze bardziej zachęciło go do czegoś więcej. Szybko więc włożył mu język do ust, od razu napotykając ten jego i tym razem to prawie on wydał z siebie dźwięk przyjemności, bo to po prostu było lepsze niż w wyobrażeniach.

Gdy Harry przestał już leżeć na jego ręce, unosząc trochę głowę, wziął ją, żeby obiema dłońmi chwycić biodra chłopaka, żeby przenieść go na siebie. Pomimo tego, że w tle wciąż leciała ta sama romantyczna piosenka, a oni całowali się pod rozgwieżdżonym niebie, całość było sprośna, bo ich członki nieco się dotknęły, gdy Styles lądował na jego kolanach.

– Cholerne wino – wymamrotał Louis, odsuwając swoje usta na chwilę od niego, nie dając mu nawet czasu na odpowiedź. Poczuł ją jednak na sobie, ten mały uśmieszek, który wkradł się na twarz Harry'ego został szybko zniszczony przez wargi Tomlinsona, które szybko pogłębiały pocałunek.

Trwali w takiej pozycji przez dłuższy czas, po prostu się całując i dotykając swoje ciała. Podczas gdy Louis skupiał się raczej na plecach chłopaka, ten jedną z dłoni trzymał na jego policzku, a drugą na klatce piersiowej. Nie wiedział, czy Harry robił to specjalnie, ale wydawało mu się, że ten poruszał się na jego kolanach w rytm muzyki. Był niedorzeczny, ale szatyn to uwielbiał.

Nie wiedział, ile trwał ten pocałunek, ale żaden z nich nie posunął się dalej. Nie chodziło o to, że nie czuli podniecenia; wręcz przeciwnie ich erekcje były dość oczywiste. Tomlinson jednak chciał, żeby jego pierwszy pocałunek z Harrym był tylko pocałunkiem. Domyślał się, że gdyby spróbował czegoś więcej, ten przystałby na to, jednak nie potrzebował tego. Wolał, żeby jego relacja z chłopakiem była tak niewinna i ludzka. Nie licząc buziaków, przez całe swoje dorosłe życie nigdy czegoś takiego nie przeżył. Nie miał okazji tylko się z kimś całować i to tak namiętnie, z myślą, że posunięcie się dalej to przesada. W końcu większość osób najpierw odbywa pocałunki, a potem po kolejnych spotkaniach decydują się na współżycie. Dla niego takie pieszczoty były początkiem, bo spotykał się z ludźmi jednorazowo. Tym razem jednak chciał pokazać Harry'emu jak bardzo go szanuje i że nie chce, żeby ich relacja zamieniła się w coś w rodzaju przyjaciół z korzyściami. Podejrzewał zaś, że Styles nie ma potrzeby zaczynania czegoś samemu albo podobnie, jak on chce pokazać szacunek, jednocześnie wiedząc, że zaledwie wczoraj zerwał z dziewczyną.

Odsunęli się od siebie z sapnięciem, przez chwilę patrząc się na siebie z pożądaniem. Louis nie mógł się oprzeć przed jeszcze jednym całusem, wpijając się mocno w jego usta na kilka sekund, chwytając mocniej jedną dłonią włosy. Po tym wszystkim jeszcze raz utkwił w Harrym swój wzrok, podziwiając jak pięknie wygląda, gdy jego usta są zaczerwienione, a policzki zarumienione.

– To było... wow – wysapał tylko Harry.

Louis przejechał palcem po ustach chłopaka, uśmiechając się.

– Mój kosmiczny chłopiec.

*****
O rany, to już nareszcie ten moment! Osobiście lubię ten rozdział i mam nadzieję, że wam też!!!

Kochani, z przykrością was powiadamiam o tym, że przez pewien czas rozdziału będą się pojawiały tylko w piątki. Naprawdę czuje ze się nie wyrabiam a nie chce pisac w stresie bo mam termin i po prostu wole czerpać z tego przyjemność. Oczywiście postaram się nadgonić troche rozdziałów i pózniej zbowu wrocimy do dwoch w tygodniu. Kocham was i mam nadzieje ze mi wybaczycie! Przepraszam was.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro