👻(Nie)straszne historie👻

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zamówienie od __zuzek__ :D

Jeśli chodzi o Team, to występuje tu także ZlodziejDzemu

————————


Pov. Bill

Za oknem robi się powoli ciemno. Część osób już chodzi po domach, zbierając cukierki. Tak, dziś jest Halloween. Nie przepadam za bardzo za tym świętem, bo trochę boję się tych wszystkich potworów, duchów itd., ale cóż. I tak cały dzisiejszy wieczór miałem spędzić w Gift Shopie, bo przyjechała halloweenowa dostawa. Oczywiście miała być już przedwczoraj, jednak coś się stało i przyjechała dopiero dzisiaj i to jeszcze popołudniu w Halloween! Za późno trochę, ale może ktoś jeszcze coś kupi.

Tak, więc wraz z Colette, Edgarem i Griffem wyciągaliśmy towar, gdy nagle usłyszeliśmy kroki.

- Kto to? - spytał Griff.

- O NIE, TO DUCH!!!! - wykrzyczałem.

- Spokojnie Bill, to tylko Ivy w prześcieradle. - odparła Colette i wskazała na nią.

- Hejka! - powiedziała Ivy.

- Wesołego Halloween, siostrzyczko! - wykrzyczała radośnie Colette. - Chciałabyś coś kupić z naszej halloweenowej dostawy? Dziś właśnie przyjechała.

- Nie, dziękuję. Może pomogę wam rozładować towar? I tak nie mam nic innego do roboty. - mówiła Ivy.

- Oczywiście!  Przyda mi się tu jakaś druga pracowita dziewczyna, bo tamci to prawie nic nie ogarniają. - powiedziała Colette i wskazała na mnie, Edgara i Griffa.

ALE CO MY ROBIMY NIE TAK?! PRZECIEŻ CIĄGLE WYPAKOWUJEMY TE TOWARY!

Eh, Colette jest mega zwariowana i czasami przesadza, jednak mimo tego kocham ją ♡︎


Pov. Ivy

Rozkładamy towar przez dłuższy czas. Trochę zaczyna mi się nudzić.

Nagle wpadłam na pomysł.

- Ej, a może w tym czasie poopowiadamy sobie jakieś straszne historie? - zaproponowałam.

- Uuuu dobry pomysł, ja zacznę. - powiedział Edgar i ciągnął dalej. - A więc, dawno, dawno temu, żyła sobie mała dziewczynka.

- Dlaczego wszystkie straszne historie zawsze zaczynają się od „dawno, dawno temu" i zawsze główną bohaterką jest mała dziewczynka? - wtrącił się Bill.

- Nie przerywaj! - odparł Edgar.

-  No ok, ok...

- Wyraziłem się chyba jasno, tak?!

Bill tym razem się już nie odezwał.

- Dobra. No i pewnego dnia tata tej dziewczynki kupił jej lalkę. Była bardzo ładna, jednakże taka...nietypowa. Jakby przez kogoś...opętana. Któregoś razu rodzice dziewczynki zauważyli, że owa lalka przemieszcza się sama. Raz np. siedziała na stole w kuchni, a potem pojawiła się w łazience. Pewnej nocy wzięła nóż i zabiła całą rodzinę...Podobno kilka lat temu po morderstwie rodziny dziewczynki ktoś przyniósł tą lalkę do Gift Shopu, żeby ją sprzedać. Prawdopodobnie ona nadal tu jest, w zakamarkach tego sklepu i pewnego dnia, wyjdzie ze swojego ukrycia i wszystkich zabije!!! - rzekł Edgar. - I co?

- G0wno, nikogo nie przestraszyłeś. - odparłam.

- Nie umiesz opowiadać strasznych historii. - dodał Griff.

Nikt nie był przerażony, no może trochę oprócz Billa, który jakby trząsł się ze strachu.

- Teraz moja kolej. - powiedziała Colette i mówiła. - Dawno, dawno temu...

- Znowu to „dawno, dawno temu"? - odparł Bill, a Colette poraziła go swoim wzrokiem. - No ok, już nic nie mówię.

- Więc dawno, dawno temu, może ze 100 lat temu, może z 600, może z 1000, a może nawet w erze mezozoicznej-

- No zaczynaj! - wkurzył się Edgar.

- Sorki. Więc żyła sobie pewna kobieta o imieniu Amanda. Miała trzy koty: Lotka, Bonifacego i Filemona. Nie, czekaj, to był Filemon czy Filomen?

- Walić to, mów dalej. - powiedziałam.

- No i, którejś nocy, kotki obudziły Amandę, ponieważ były głodne. I ona wlała mleczko Lotkowi i Filomonowi, jednak dla Horacego zabrakło. To znaczy dla Bonifacego. Amanda była bardzo śpiąca, więc zamiast wlać do miski nowy karton mleka, wlała cały pojemnik Domestosu, dała go Bonifacemu, aż w końcu po wypiciu go umarł...

- Biedny kotek. - powiedział Bill.

- JAKI BIEDNY KOTEK?! TA HISTORIA JEST STRASZNA NIE DLATEGO, ŻE UMARŁ KOT, ALE DLATEGO, ŻE SKOŃCZYŁ SIĘ DOMESTOS ŁEEEEEEEEE, TO TAKIE SMUTNEEEEEEEEEEEE. - Colette zaczęła ryczeć.

- A mówiliście, że to ja nie umiem opowiadać strasznych historii...- odparł Edgar.

Nagle ktoś zadzwonił do drzwi.

- To pewnie jakieś dzieciaki przyszły po cukierki. Pójdę otworzyć. - powiedziałam.

- To ja poszukam jakiś cukierków, żeby dać coś tym bachorom. - odparł Edgar.

- A ja pójdę na zaplecze i wyładuję inne towary. - Griff także poszedł.


Pov. Bill

Zostaliśmy tylko ja i Colette.

Tak pięknie wpatruje się w moje oczy... Dobra, nie jestem pewien, ale chyba to jest ten dzień, w którym wyznam jej swoje uczucia! Zrobię to właśnie teraz!

- Słuchaj Colette...- zacząłem. - Znamy się już długo no i ten...

Przez ten cały czas moja ukochana wpatrywała się we swoimi pięknymi, dużymi oczami.

- Ja... - mówiłem, ale nagle wrócił Griff z jakąś maską potwora na łbie.

- Zobaczcie jakie fajne maski przyszły. - powiedział.

- AAAAAAAAAAAAAA!!! - krzyczałem i wybiegłem ze sklepu.

TA MASKA BYŁA MEGA PRZERAŻAJĄCA!!!


Pov. Colette

- Nie mam pojęcia co w niego wstąpiło. - powiedziałam do Griffa.

- Cóż, widocznie maski są straszniejsze niż jakieś tam historie. - odparł do mnie Griff i razem zaczęliśmy się śmiać.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro