~ Eins ~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

handbremse ~ gregor schlierenzauer autorstwa Nachrise

~ Eins ~

- Isaa, błagam cię, pójdź tam za mnie. Przecież nie karzę ci taszczyć jakiś nart czy czego tam innego, to są jakieś papiery. Stefan może ci je dać, możesz sama iść do trenera. Co tylko chcesz, musze je mieć oki? - usłyszała po drugiej stronie słuchawki zdesperowany głos przyjaciela.

- Stefan powiadasz..? - zaśmiała się. - Dobra, pojadę, ale jak już będziesz żywy zabierasz mnie na lody! - Niesamowicie kochała lody. No... bo to lody, da się ich nie kochać?

- Zwariwałaś. W środku zimy? - stwierdził blondyn. - Nie wnikam, ale brak sprzeciwu uznaję za zgodę. Dzięki, postaraj się nie zabić będzie miło.

Po czym się rozłączył. Szatynka zaczęła spacerować po niedużym mieszkaniu w celu odnalezienia drugiej rękawiczki pasującej do tej pierwszej którą znalazła. Sroga zimna za oknem nie odpuszcza. Mimo, że zima była jej ulubioną porą roku wolała nie zamarznąć. Buty również musiała założyć najcieplejsze jakie miała, nie uśmiecha jej się brodzić w białym gównie do połowy uda w trampkach. Jak na złość nie mogła znaleźć kluczyków do swojego cudu francuskiej technologi, zwanym też Peugeotem 206. Wspaniały samochód swoją drogą.. Owa droga z dwudziestu minut, wydłużyła do ponad godziny. Wspaniała maszyna ale w śniegu to sobie średnio radzi. Przez tę ślizgawice straszne korki na drogach. Dziewczyna sama dwa razy o mało co nie wpadła w poślizg a tym cudeńkiem to się dużej prędkości raczej nie osiąga. Bezpiecznie zaparkowała na ulicy niedaleko skoczni, gdzie Michael zawsze parkował - lekko pod górkę ale zawsze wolne.



Wysiadła z samochodu, po czym skierowała się na skocznie znaleźć rzekomego Krafta, o którym tyle słyszała. Przyjaciel zobowiązał się zawiadomić kolegę, tylko kolegę lecz miała wrażenie że statut ich relacji powolutku się zmienia.

Spacerując po kompleksie czuła na sobie zaciekawione spojrzenia. Nie mogąc zlokalizować mężczyzny zmuszona była zapytać kogoś o niego lub iść do trenera osobiście. Rozglądała się za kimś kto jej nie zje za zabieranie czasu i wygląda przyjaźnie. Padło na wysokiego bruneta z przydługimi włosami, który właśnie prawie zabił ją nartami. (Nie wyglądał przyjaźnie ani też nie miała pewości czy by jej nie zjadł).

- Yy.. Cześć..? - zawachała się, chcąc zwrócić jego uwagę.- Ne widziałeś może Stefana Krafta?

- Kto cię wpuścił na skocznie? Fanki...- odpowiedział z obrzydzeniem nie poświęcając jej czasu.

- Przepraszam, ale nie jestem... Miałam po dokumenty.. - przerwała gdy skoczek był za daleko by ją usłyszeć. Olał ją.

"A więc czas na plan B" pomyślała. Czas odnaleźć trenera tych przygłupów. Miała już serdecznie dość tej wyprawy, ale czego się nie robi dla przyjaciela (i lodów).

Nigdy się nie orientowała co Michi widzi w tych próbach samobójczych. Kiedyś rozwali sobie ten głupi ryj na zeskoku i tyle mu z tego będzie. Zawsze opowiadał, że najlepsza z tego jest faza lotu i uczucie wolności. Stojąc pod skocznią zastanawiała się jak to na prawdę jest skoczyć i latać. Kiedyś obiecał jej, że ją zabierze i skoczy na jakiejś małej skoczni.

Nagle wpadła na pomysł zajrzenia do gniazda trenerskiego, skoro tamten facet szedł z nartami na ramieniu. Wchodząc po schodkach obok skoczni minął ją wbiegający, ewidentnie rozzłoszczony skoczek. Drugi raz tego dnia musiała unikać spotkania na lini narty-czoło. Prawdopodnie tak samo jak piwnooka zmierzał do trenera, by skonsultować swój zapewne (sądząc po zachowaniu) nienajwyższej klasy skok.

꧁꧂



Żółta teczka upadła w śnieg. Już po chwili dokumenty przyjaciela dziewczyny byłyby całkowice zamoczone gdyby nie jej szybka reakcja. Strząsnęła ścieżno-biały śnieg z przedmiotu i spojrzała ponownie na zastaną scenę z niedowierzaniem. Praktycznie na jej ukochanym cudzie francuskiej technologii spoczywało czarne Audii.

Jej małe autko miało rozbity reflektor, potężne wgniecenie, parę rys i możliwie uszkodzone lusterko. Stała więc dobrą minutę zszokowana, a w myślach już szacowała koszty naprawy. Nie za bardzo wiedząc co robić postanowiła zaczekać na właściciela drugiego pojazdu. Nawet jakby chciała, nie miała jak wrócić do domu czy też w zasadzie zrobić cokolwiek. Zakładała, że najpewniej jakiś idiota nie zaciągnął ręcznego hamulca a oblodzone wzgórze i grawitacja zajęło się resztą.

Szatynka zastanawiała się czy Michaelowi już zdążyła się taka sytuacja, ponieważ blondyn jest istnym królem drogowej rozpierduchy. Wydawało jej się że powinna zadzwonić na policję z miejsca lub dogadać się z drugim kierowcą i spisać protokół. Przynajmniej tak mówili na kursie. Za to nie przerabiali tematu "auto stoczyło się na moje auto a właściciela ni widać, ni słychać". Nagle zza jej pleców usłyszała wściekły jęk.

– Japierdole... – słysząc to natychmiast odwróciła się do przybyłego jegomościa.

– Ee... To pan jest właściciel... – początkowo zawahała się aczkolwiek nie zdążyła zadać pełnego pytania gdy natrafiła na czekoladowe tęczówki mężczyznyny, gdy jej przerwano.

– To twoja sprawka? Jak zwykle, nic nie może być dobrze. No kurwa nic! Zawsze pod górkę! Nie umiesz ty jeździć czy co?! Jebnięta jakaś jesteś? Po co ci w ogóle samochód jak nie umiesz jeździć bezpiecznie– mężczyzna stojąc nad dziewczyną, żywo gestykulował. Krzycząc praktycznie ją opluł. Powolnie wzbierała się w niej złość gdy musiała ścierać z twarzy ślinę. Przyjemnie nie było to uczucie, aczkolwiek piwnooka stała niewzruszona czekając przestanie słyszeć różnorodne obelgi i wrzaski. Nogi jej marzły w ciemnych ocieplanych legginsach sportowych. Kiepski wybór na taką pogodę lecz nie miała czasu przebrać się spiesząc na trening skoczków by odebrać tajemniczą teczkę.

– Skończyłeś? – zapytała zdenerwowana. – Jak można zauważyć, co zapewne może się wydać bardzo trudne zważywszy na pana zachowanie - to pański samochód stoczył się na moje auto. A więc nie ma pan prawa w taki sposób odnosić się do mnie, ponieważ nie jestem temu winna wbrew pańskiemu założeniu. Radziłabym sprawdzić czy ręczny hamulec jest zaciągnięty.

Wypowiedziała na jednym wydechu a szatyna ewidentnie zatkało. Przeszedł za jej wozem w stronę swojego samochodu, gdy szarpnął za klamkę włączył się donośny alarm. Cicho zaklnął i natychmiast wyjął kluczyk od samochodu i go odblokował. Krótkowłosa miała rację, co oznaczałby że musiałby ją przeprosić. Duma zdecydowanie mu na to nie pozwalała, więc wyszedł i zamiast słów skruchy zapytał.

– Wzywamy policję czy mogę ci dać na naprawę i obejdzie się bez krzyku...? – spoglądnął na dziewczynę podejrzliwym wzrokiem, dopiero teraz zauważył że była śliczna w nietypowy sposób. Nie miała kilo tapety na twarzy, sztucznych rzęs sięgających połowy czoła ani pomarańczowo-brązowego podkładu (czy co to to tam było) jak niektóre fanki. Bo w zasadzie większość kobiet w swoim życiu znał właśnie ze skoczni, sztabu, innych powiązanych ogranizacji jak na przykład sponsoring albo hotele w których sypiali skoczkowie podczas sezonu. Albo były to właśnie fanki które bardziej leciały na jego wygląd i osiągnięcia niż na jego osobowość i tak zwany "środek". Szatyn ocknął się z przemysłeń gdy zdał sobie sprawę, że niekulturalnie się gapi na dziewczynę jak w obrazek.

– Wiesz.. Chciałbym uniknąć rozgłosu, raczej wolę zatrzymać kadrowe auto..– zaczął niechętnie się tłumaczyć. Dziewczyna prychnęła na te słowa, jeszcze chwilę temu nie był taki nieśmiały. Zbity nieco z tropu mężczyzna wrócił do tematu. Wyciągając portfel z kieszeni płaszcza kontynuował. – Na tę chwilę mogę ci dać 15 euro, 20 centów i kupon na hot doga w bp. Aczkolwiek to chyba na naprawę samochodu nie starczy. Mogę ci przelać tyle ile będzie potrzeba, mogę przejechać się z tobą któregoś dnia do mechanika nawet.

– Isaa Engerberg, daj telefon to wpisze ci numer. Niestety tę wyprawę musimy przełożyć na inny dzień, dzisiaj muszę dostarczyć te dokumenty do odbiorcy jak najszybciej.– powiedziała spoglądając znacząco na teczkę, po czym uśmiechnęła się delikatnie wyciągając bladą dłoń. Zdawało się krótkowłosej że chyba polubiła tego faceta. – A więc? Jesteś skoczkiem?

– Gregor Schlierenzauer się kłania. – stary zaczepny uśmiech zawitał znowu na swoje miejsce. Bez wściekłego grymasu musiała przyznać, że wyglądał całkiem nieźle. – Nie zimno ci? Trzęsiesz się?

Piwnooka stała jak sparaliżowana, jakby człowieka podmienił! Tak to się będzie drzeć a tutaj jaki miły, nieśmiały. I jeszcze się o nią martwi. Zbyła go machnięciem ręki i kontynuowała rozmowę. Zgodziła się na jego propozycję, wymienili się numerem telefonu (tylko i wyłącznie by dogadać kwestie 'tajnego' przelewu oczywiście). I w takiej konfiguracji rozstali się, na szczęście nikt nie musiał wzywać lawety i odcholowywać samochodów a jedynie, bezpiecznie tym razem, odjechać uszkodzonymi autami.

Kobieta zdecydowała się podjechać do mieszkania by odstawić uszkodzone auto (nie chciała na dodatek dostać mandatu za stwarzanie niebezpieczeństwa na drogach i jeszcze bardziej się pogrążyć), przebrać się w nieco cieplejsze ubrania i dostarczyć dokumenty do rąk Michaela spacerem.

...

Obecny tydzień minął zaskakująco spokojnie, nie dostała żadnej wiadomości od Schlirenzauera w kwestii jej samochodu (ani w żadnej innej też). Zaczynała już myśleć, że mężczyzna zapomniał o całej tej sytuacji. Jednak szatynce nie dawało to spokoju, rozmyślała podczas swojej czwartkowej zmiany w pracy o tym jak zacząć rozmowę. A przede wszystkim musiała przeszukać torebkę i znaleźć małą karteczkę wyrwaną z jakiegoś notesu, na której to czekoladowooki zapisał swój numer. Sama zapisała na wydartej z rogu kartki pliku dokumentów przyjaciela, co było nieco niezgodne z jej sumieniem. Wszakże nie czytała przecież treści tajemniczej żółtej teczki, tylko ją minimalnie uszkodziła. Lecz nikt prócz skoczka i paru przechodniów nie był świadkiem tego pamiętnego wydarzenia a sam mężczyzna zobowiązał się do utrzymania tego w tajemnicy.

Wtem gdy Engerberg stała w deszczowe popołudnie na kasie w sieciówce (co nazywała swoją pracą) dostała powiadomienie. Mało dyskretnie rozejrzała się po sklepie, stwierdziła że skoro kolejka jest pusta nikt się nie obrazi za sprawdzenie telefonu. Widząc kto napisał mimowolnie uśmiechnęła się do telefonu.

Od: Facet od hamulca

Cześć Isaa, tu Gregor (ten od samochodu).Jeszcze raz przepraszam, że cię tak zaatakowałem. Chciałem zaproponować byśmy się gdzieś spotkali i dogadali się, co ty na to?

Piwnooka zapatrzona w urządzenie nie zwróciła uwagi na młodą (prawdopodobnie młodszą od niej samej) matkę z dzieckiem. Isaa nie zauważyła ich obecności aż do momentu gdy dziewczyna odchrząknęła znacząco. Już przez myśl przeszła jej kolejna upierdliwa madka z facebooka i awantura, lecz miło się zdziwiła. Jak tylko złapały kontakt wzrokowy na jej usta wpełzł uśmiech, kobieta uśmiechała się tak szeroko jak tylko mogła a jej oczy były cały czas roześmiane. Lekko zdziwiona szybko obsłużyła klientkę i powróciła do komórki. Długo zastanawiała się co odpisać, czy postawić na bardziej oficjalny ton czy może zupełnie odwrotnie? Dwa razy w ostatniej chwili kasowała gotową do wysłania wiadomość.

Do: Facet od hamulca

Cześć. Jeśli ci odpowiada to możemy spotkać się jutro około piętnastej w kawiarni Namsa?

Już po chwili dostała odpowiedź, która jednak musiała poczekać gdy została wezwana na sklep. Przez to całkowicie zapomniała o wiadomości, skupiając się na pracy. Dopiero gdy późnym wieczorem wróciła do domu odebrała wiadomość.

Od: Facet od hamulca

Jasne :)

Od razu podeszła do lodówki w otwartej kuchni z małą wysepką służącą również jako stół, wisiał tam mały kalendarz do którego wpisała wydarzenie by o nim nie zapomnieć. Nie patrząc na resztę dni wróciła do wcześniejszych czynności. Zasnęła oglądając serial jednym okiem popularny serial.

Następnego dnia obudził ją blask słońca w zenicie, przebijający się przez nie całkiem zasłonięte rolety. Obróciła się plecami do okna, by uniknąć światła. Jednak po chwili, gdy uświadomiła sobie o czym świadczą promienie porwała się zaspana do siadu. Przetarła oczy oraz od niechcenia zaczęła wyplątywać ciało z koca. Automatycznie sięgnęła po telefon sprawdzić godzinę. Wyświetlacz wskazywał na chwilę trzynastą, co by oznaczało że kończyła zmianę za około godzinę. Powiedzieć że przeżyła wewnętrzny zawał byłoby wielkim niedopowiedzeniem. W jej głowie zaczęły przewijać się obrazy odprawienia z miejsca pracy słowami 'już nigdy nie wracaj'. Czuła to całą sobą - wypłaty w tym miesiącu nie będzie.

Zwinęła się zrezygnowana z twardej kanapy i aż podskoczyła z zaskoczenia gdy na całe mieszkanie rozległ się dźwięk budzika. Gdy rozbrzmiał głos Króla Rock and Rollu, szatynka zaczęła bujać się w rytm kultowej piosenki.

Wise man say, only fools rush in. But I can't help falling in love with you. Shall I stay? Would it a sin. If I can't hep falling in love with you? Like a river flows. Shurly to the sea. Darling, so it goes. Some thing are meant to be. Take my hand. Take my whole life too. For I can't help falling in love with you.

Nuciła te słowa myjąc z zęby, gdy nagle zreflektowała się. „Can't help falling in love" ustawiła na budziku tylko w dni gdy ma popołudniową zmianę bądź wolne. Wciąż ze szczoteczką w ustach pognała do telefonu sprawdzić datę, z nim w ręce następnie podbiegła do kalendarza. Od razu rzuciła jej się w oczy obecna data namazana cała na czerwono oraz również w tym samym krwawym kolorze skromna dopiska informująca o zmianie w godzinach pracy. Wyjaśniało to także tajemniczo późny budzik. W zasadzie stwierdziła, że wyjaśniło to cały dzisiejszy poranek (o ile porankiem można nazwać godzinę trzynastą). W sklepie miała pojawić się dopiero około siedemnastej, więc miała masę czasu. Co innego ze spotkaniem z Gregorem, dobrą chwilę zastanawiała się czy go nie odwołać lub nie przełożyć na inny dzień lecz ostatecznie zostawiła wszystko tak jak jest. Przecież dwie godziny spokojnie wystarczą im na uzgodnienie co potrzeba.

Już spokojna, w oplutej pastą do zębów piżamie zrobiła porządek w salonie. Dochodziła czternasta gdy już wykąpana i przebrana pochłaniała uprzednio przygotowane śniadanie. Następnie jednak powróciła do wieczornego zajęcia i odpaliła Netflixa, pierwsze co rzuciło jej się w oczy to jakiś serial o samochodach w polecanych ,,dla ciebie''. Nie miała pojęcia jaki algorytm portalu to wyliczył, pominęła go nie przywiązując za dużej uwagi, szukając czegoś co faktycznie by ją zainteresowało. Była wręcz pewna, że przejrzała wszystkie seriale i filmy. I praktycznie każdy już widziała bądź żaden pod żadnym względem nie zainteresował piwnookiej. Wróciła więc do ,,serialu o samochodach'' bo przecież ten algorytm na jakiejś podstawie musiał to wywnioskować? Prawda?

W połowie pierwszego odcinka zauważyła, że mimowolnie przysunęła się bliżej ekranu i kompletnie straciła poczucie czasu przenosząc się w krainę bolidami, kierowcami i kasą płynącą. Zaśmiała się w duchu, Netflixowy algorytm się nie mylił! Naprawdę spodobał jej się serial i jego geneza, zapewne będzie ten utwór na jej liście ,,do dokończenia''. Niesamowicie ogląda się ludzi, którzy spełniają swoje dziecięce marzenia i wciąż robią co kochają a jeszcze płacą im za to. 

Chwilę później jednak zauważyła, że spędziła nieco przy dużo czasu na oglądaniu i powinna już wychodzić praktycznie z mieszkania. Natychmiastowo wyłączyła telewizor oraz poganała do sypialni gdzie znajduje się jej szafa z ubraniami. Wyciągnęła pierwsze lepsze dresy i bluzę. Zazwyczaj nie przywiązywała za dużej uwagi do ubioru choć całkiem lubiła wyglądać dobrze. Tym razem nie miała na to czasu. Wybiegając o mało co nie potknęła się o metalowy kant dużego łóżka. Nigdy by nie pomyślała o tym, że pewnego dnia wielkie łóżko na prawie cały pokój będzie jej przeszkadzać razem z metalowo-drewnianą ramą. A jednak.

Zgarnęła z blatu portfel, telefon oraz klucze do mieszkania. Płaszcz zarzuciła na  ramiona. Nie myślała niestety o jedynym. A zdążyła się już przekonać o czym takim. Mianowicie laczki. Klapki. znak zwał tak zwał. Dla szatynki nie miało to żadnego znaczenia poza tym, że nie poleca zbiegać w nich po kafelkach na klatce. Jest to niebezpieczne oraz nie przyjemne uczucie, gdy co chwila czujesz że zaraz się potkniesz i rozbijesz nos. Zmuszona była się jednak wrócić się. Nie będzie przecież brodzić w śniegu w laczkach. Choć wiadomo ,,sky is the limit" ale szatynka chyba wolała nie ryzykować.

W autobusie na szczęście nie było tłumów, spokojnie znalazła automat i za pomocą aplikacji bankowej w telefonie kupiła bilet. Jest odzwyczajona od korzystania z komunikacji miejskiej - od kiedy ma samochód zdecydowanie rzadziej używa tych środków transportu. Dodatkowo na plus nie działają koszty, jako młoda osoba z pracą i marzeniem o studiach nie ma się za dużo funduszy i we wcześniejszych latach bilety pozostawały ubytek w jej dobytku.

W międzyczasie spojrzała na zegarek w telefonie. Wskazywał na kwadrans do piętnastej. Isaa zaczęła się martwić, że nie uda jej się dojechać na miejsce spotkania na czas. Od umówionej kawiarni dzieliło ją kilka kilometrów a korki zdecydowanie stały po przeciwnej stronie ringu i nie miały zamiaru ułatwić jej spotkania.

Po chwili rozważania, szatynka zauważyła, że przez cały dzisiejszy dzień wszechświat nagle zmówił się przeciwko niej byle nie dopuścić do spotkania z wybuchowym mężczyzną...







Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro