Rozdział LII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Hania obudziła się przed ósmą. Dyżur zaczynała za niecałą godzinę, więc powninna już wstawać. Nie miała jednak na to siły, bo nie spała prawie całą noc. Michał nie przyszedł do łóżka. Podejrzewała, że spał na kanpie. Wieczorem naprawę chciała ochłonąć i z nim nie rozmawiać, ale zrozumiała, że przesadziła. Sama nie wiedziała dlaczego była na niego obrażona i wściekła. W końcu nie zrobił nic tak bardzo strasznego. Musiała z nim koniecznie porozmawiać. Zerwała się na równe nogi i szybko pokierowała w stronę schodów. Cicho zeszła do salonu i zobaczyła, że Wilczewski robi śniadanie w kuchni. Stał do niej plecami i nie zdawał sobie sprawy z jej obecności. Hania oparła się o framugę i patrzyła na ukochanego.

- Przepraszam - powiedziała nagle, Michał natychmiast odwrócił się w jej kierunku. - Przepraszam za cały wczorajszy dzień, a w szczególności za wieczór - wyjaśniła i spojrzała w jego oczy. Też miał za sobą nieprzespaną noc, widziała to po jego podkrążonych oczach. Mężczyzna stał w miejscu, po chwili ruszył w kierunku Sikorki i mocno ją do siebie przytulił. Kobieta zatopiła się w jego ramionach.

- Ja też przepraszam - wyszeptał tuż przy jej uchu. - Ale obiacaj, że już nigdy nie wyjdziesz z domu bez słowa... Nawet nie wiesz jak się o ciebie martwiłem - oznajmił i odsunął od siebie Hanię, by spojrzeć jej w oczy, kobieta zacisnęła wargi i krótko przytaknęła.

- Miałam wczoraj naprawdę okropny dzień - przyznała.

- Wiem, ale nie musisz się już przejmować Sebastianem. Więcej już cię nie dotknie, ani nie powie nic, co byłoby nie na miejscu - oznajmił z uśmiechem Wilczewski, Sikorka spojrzała na niego pytająco, ale gdy mężczyzna nic nie odpowiedział, postanowiła, że nie będzie ciągnąć go za język. Coś musiał mu wczoraj powiedzieć, ale miała gdzieś co to było. Najważniejsze by stało się tak, jak zapewniał, bo Sikorka, nie miała ochoty już więcej użerać się z Sebastianem. Nagle lekarze usłyszeli skwierczenie patelni i szybko odwrócili głowy w stronę kuchni.

- Cholera! - zawołał Michał i natychmiast podbiegł do kuchenki. Zaskoczona kobieta stanęła obok niego.

- Chciałeś zrobić naleśniki? - spytała zdziwiona, patrząc jak jej ukochany wyrzuca jednego spalonego do kosza. Mężczyzna krzywo się uśmiechnął i przytaknął. - Skąd ty wiesz jak je robić? - zaśmiała się.

- Jak widzisz nie wiem - wzruszył ramionami i zaczął wylewać trochę ciasta na patelnię. Hania patrząc na jego nieporadność, wybuchnęła śmiechem.

- Daj to - powiedziała, gdy złapała oddech, Michał w końcu ustąpił jej miejsce i stanął obok. - Ja ci już kiedyś powiedziałam żebyś do kuchni nie wchodzil - stwierdziła z uśmiechem.

- Wiem, ale w końcu muszę się nauczyć gotować - stwierdził i skrzyżował ręce na piersi.

- To rób to chociaż pod moją obecność, żebym w porę mogła zareagować - zażartowała.

- Ależ oczywiście - powiedział dostojnym tonem i też zaczął się śmiać. I tak właśnie chciał by było już zawsze. Radość, żarty, śmiech, brak kłótni. Trudne do realzacji...? Miał nadzieję, że nie...

~~~

Hania za kilka minut zaczynała dyżur. Była w pokoju lekarskim i przebierała się w swłj kitel. Gdy zdjęła bluzkę, doszedł ją dźwięk otwieranych drzwi.

- Piękny stanik - usłyszała męski głos zanim zdążyła się ubrać. Była tyłem do wejścia, więc dopiero, gdy się odwróciła poznała kto wszedł. Był to Sebastian. Spojrzala na niego surowym wzrokiem i zacisnęła usta. Nie widziała jego twarzy, bo siedział plecami do niej na kanapie - Spokojnie tylko żartuję - dodał, gdy nie usłyszał żadnej odpowiedzi od lekarki. Kobieta stanęła przed nim opierając się o biurko i spojrzała na niego surowo. Zobaczyła, że pod jego okiem widniał sinik. - Twój facet dał mi do zrozumienia bym dał ci spokój - wyjaśnił Sebastian, gdy zrozumiał dlaczego lekarka mu się przygląda.

- Żartujesz? - spytała, miała nadzieję, że to nie była prawda tylko wymysł lekarza. Nie mogła uwierzyć, że Michał mógłby kogoś uderzyć z jej powodu. Mężczyzna szeroko sie uśmiechnął i pokręcił głową.

- No cóż, trochę wypiliśmy, powiedziałem kilka rzeczy, których nie powinienem był mówić i tak wyszło - wytłumaczył i wzruszył ramionami. - Ale już daję ci spokój. Żyjcie sobie długo i szczęśliwie, ja schodzę wam z drogi - oznajmił i wyszedł z pokoju. Sikorka stała z otwartą buzią. Wilczewski nie wspomniał nic o tym, że zrobił coś Sebastianowi. Sama nie wiedziała czy to dobrze czy źle. Z jednej strony była pewna, że teraz nowy lekarz będzie się od niej trzymać z daleka, ale z drugiej była zdenerwowana, że Michał posunął sie do czegoś takiego. Musiała z nim porozmawiać. Natychmiast.

~~~

Michał zaczynał dyżur na sorze. Rano zazwyczj nie było tam dużo pacjentów, więc usiadł za biurkiem i zaczął przeglądać papiery swoich pacjentów. Nagle drzwi głośno się otworzyły i do pomieszczenia weszła Hania. Stanęła przed mężczyzną i skrzyżowała ręce na piersi. Wilczewski uniósł brew i czekał na jakieś wyjaśnienia.

- Mówiłeś mi, że z nim rozmawiałeś - stwierdziła, podkreślając ostatnie słowo.

- Nie, nie mówiłem nic takiego - powiedział spokojnie, szybko zrozumiał, że Hania widziała się z Sebastianem i ten powiedział jej o wczorajszym incydencie. - Mówiłem, że więcej się do ciebie nie zbliży. Nie mówiłem dlaczego tak uważam ani skąd to wiem - wyjaśnił i lekko się do niej uśmiechnął. Sikorka głośno wypuścił powietrze i wpatrywała się bez emocji w ukochanego.

- Dlaczego to zrobiłeś? - spytała.

- Mówił coś czego nie powinien był mówić. Nie pozwolę by ktoś cię obrażał. A już w dodatku jak zobaczyłem, że się do ciebie zbliżył - zaczął tłumaczyć, po chwili wstał i stanął przed lekarką. Wziął ją za rękę i kontynuował: - Oboje trochę wypiliśmy i fakt, może trochę przesadziłem - Sikroka przechyliła głowę i lekko się uśmiechnęła. - Dobra, zdecydowanie przesadziłem, mogłem załatwić to bez użycia siły, ale po prostu mnie poniosło...

- Nie sądziłam, że kiedykolwiek jakiś mężczyzna się o mnie pobije - zaśmiała się, nie umiała się na niego złości, w gruncie rzeczy ta sytuacja nawet ją bawiła.

- Ej, to nie była do końca bójka. Jakbym musiał to...

- Nawet nie kończ - przerwała mu. Wiedziała, że byłby w stanie zrobić dla niej wszystko i momentami bała się, że może przez to wpakować się w jakieś klopoty.

- Następnym razem obiecuję, że najpierw pomyślę - powiedział ze skruchą.

- Mam nadzieję, że nie będzie następnego razu - zażartowała, Wilczewski przytaknął i szeroko sie uśmiechnął. Ale i tak wiedział, że jeśli miałby stanąć w jej obronie jeszcze raz zrobiłby to bez wahania.

~~~

Minęły prawie dwa tygodnie odkąd Patrycja poroniła. Dalej nie była w stanie się z tym pogodzić, ale dzięki pomocy w organizacji ślubu Michała i Hani chociaż momentami mogła się od tego odciągnąć i skupić uwagę na czymś innym. Była im niesamowicie wdzięczna za tę propozycję, bo gdyby się czymś nie zajmowała zupełnie by zwariowała. Nawet bardzo polubiła swoje nowe zajęcie i sprawiało jej satysfakcję. Cieszyła się na samą myśl, że będzie miała swój wkład w ślub brata. Od zawsze była ekspertką w organizacji, więc nie było to dla niej trudne do ogarnięcia. Najważniejsze decyzje i tak mieli podejmować Hania i Michał, bo Pati dawała im tylko propozycje jak coś może wyglądać. Ostatnio zajmowała się głównie przeszukiwaniem internetu, by znaleźć idealne dekoracje do kościoła. Gdy siedziała na kanpie i sprawdzała już setną stronę, usłyszała pukanie do drzwi. Odłożyła komputer, który trzymała na kolanach i wstała. Jej nogi strasznie ją bolały. Jednak kilka godzin w tej samej pozycji nie było najlepszym pomysłem. W końcu ruszyła przed siebie i dotarła do przedpokoju. W drzwiach czekał Konrad, więc Pati wpuściła go do środka.

- Cześć kochanie - przywitał się mężczyzna i pocałował ją w czoło. - Idę dzisiaj na wieczorny dyżur, więc mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko bym spędził z tobą trochę czasu. - wyjaśnił, kobieta roześmiała się. Oczywiście, że nie miała nic przeciwko. Uwielbiała każdy moment, gdy był blisko. Lekarze weszli do salonu i usiedli na kanpie. Pati wzięła na chwilę znów laptopa i pokazała Konradowi jedną ze stron internetowych.

- Te, czy te? - spytała, wskazując na dwa rodzaje kwiatów.

- A jaka jest różnica? - zażartował mężczyzna. Chociaż może to nie był do końca żart. Według niego te kwiaty były prawie takie same. Patrycja wybuchnęła śmiechem, widząc jego zakłopotaną minę. - Wiesz, że jestem facetem i się nie znam - wytłumaczył, udając urażonego jej reakcją.

- Wiem - powiedziała i szeroko się do niego uśmiechnęła.

- Cieszę się, że masz się czym zająć - stwierdził po chwili i objął ukochaną. - Sprawia ci to radość, prawda?

- Nie taką jak medycyna, ale tak... - przyznała.

- To bardzo się cieszę, w szczególności, że jak będziemy organizować nasz ślub to będziesz miała doświadczenia - oznajmił, Pati zamarła gdy usłyszała te słowa. Czy on jej powiedział, że chce z nią wziąć ślub? Myślała, że się przesłyszała. Odłożyła laptopa i usiadła na kolanach mężczyzny.

- Nasz ślub? - spytała podkreślając pierwsze słowo, Konrad wybuchnął śmiechem i przytaknął.

- Oczywiście, że nie teraz, ale za kilka lat tak - wyjaśnił, widząc jej lekko przestraszoną minę. Oboje jeszcze nie byli na to gotowi. - Kocham cię i chcę z tobą spędzić resztę życia - dodał, do oczu Pati napłynęły łzy. Dobroń krótko się zaśmiał i po chwili złożył pocałunek na jej ustach. Wiedział, że pewnego dnia na pewno zostanie jego żoną. Nie wyobrażał sobie innej opcji. Nigdy wcześniej nie myślał o czymś tak poważnym, ale teraz był pewien, że ta kobieta jest tą jedyną.

~~~

Było późne popołudnie. Hania i Michał już wrócili do domu. Po zjedzeniu obiadu usiedli na kanapie. Sikorka wzięła notatnik, który kupiła z myślą o zapisywaniu planów na ślub, a Wikczewski wziął na kolana laptopa. Postanowili, że na początek zajmą się wyborem wzorów na zaproszenia i zrobieniem listy gości. Hania zaczęła wypisywać osoby, które pragnie zaprosić. Zaczęła od większości lekarzy z ich szpitala. Oczywiście Julka z Bartem, Szczepan, Borys, Paweł, Konrad, Patrycja, Konica, Falkowicz z Kasią i Matyldą.

- Jeśli będziesz czuła się niekomfortowo z powodu Kaśki to nie musimy jej zapraszać, przecież... - zaczął Michał, gdy zerknął na jej listę.

- Jakbym nie chciała jej na naszym ślubie to był jej tu nie zapisała - przerwała mu i wzięła od niego kartkę. - Jest matką twojej córki... Czy tego chcę czy nie, jest ci bliska, a mamy zostać rodziną, więc i mnie nie będzie obojętna - wytłumaczyła i lekko się uśmiechnęła.

- Ten dzień przede wszystkim ma być nasz, jeśli jej obecność będzie ci przeszkadzać to naprawdę...

- Powiedziałam, że ją zapraszamy to ją zapraszamy - znów weszła mu w słowo tym razem jednak bardziej stanowczo - Chyba, że ty z jakiegoś powodu nie chcesz jej na naszym ślubie... - odbiła nagle pałeczkę i spojrzała na niego podejrzliwie.

- Haniu, kocham ciebie i tylko ciebie, dobrze o tym wiesz - wyjaśnił, wiedział, że nawet jeśli tego nie chciała okazywać już zawsze zostanie w niej iskierka zazdrości o Kaśkę. - A w ten dzień tylko ty będziesz dla mnie ważna inni nie będą mieli znaczenia - dodał i objął ją ramieniem, Sikorka lekko się uśmiechnęła i znowu wzięła do ręki długopis. Potrzebowała tego zapewnienia. Nawet jeśli była świadoma uczyć jakimi darzył ją Michał chciała usłyszeć te słowa z jego ust. Oparła głowę o ukochanego i znów zaczęła pisać w swoim notatniku. Dopisała dwie swoje kuzynki od strony ojca i jego siostrę z mężem. Dawno z nią nie rozmawiała, bo na pogrzebie była tak załamana, że nie zamieniła z żadną osobą z rodziny słowa, ale jeszcze przed śmiercią Zbyszka była z nią blisko, więc postanowiła, że też wręczy jej zaproszenie. Nie umieściła na liście nikogo z bliskich matki, a już w szczególności jej samej. Pragnęła by ten dzień był nowym początkiem, lepszym początkiem i nie chciała widzieć wtedy Lucyny. Hania z uśmiechem podała notatki i długopis Michałowi.

- Teraz ty, z mojej strony to wszystko - powiedziała i przygryzła wargę. Nie miała dużej rodziny, w końcu nawet na ich ślubie nie będzie jej rodziców. To był główny powód, dla którego zależało jej na kameralnym ślubie. Nie chciała czuć się dziwnie gdyby Wilczewski zaprosił mnóstwo swoich bliskich, a ona zaledwie kilka osób. Mężczyzna wziął od niej notatnik i zaczął pisać imiona. Oczywiście na pierwszym miejscu Cezary i Barbara. Wiedział, że Sikorka sama mogła ich napisać, ale jednak tego nie zrobiła. Co prawda to była jego rodzina, ale ona tak naprawdę już dawno do niej dołączyła. Po krótkiej przerwie wypisał jeszcze swoją kuzynkę, dwóch kuzynów, siostrę Barbary i chrzestnego. Mógł zaprosić zdecydowanie więcej osób, ale tak jak postanowili mają zorganizować ślub kameralny. Michał wiedział dlaczego Hani tak bardzo na tym zależało, ale sam też się cieszył z tego rozwiązania. Nie będzie musiał słuchać wszystkich ciotek, których nie widział od wieków, ani pić ze swoimi wujkami, których nawet nie pamiętał.

- To chyba rozdawanie zaproszeń pójdzie nam szybciej niż przypuszczaliśmy - zaśmiał się.

- Jeśli chcesz zaprosić więcej bliskich to to zrób, nie będę... - zaczęła gdy spojrzała na zaledwie kilka osób, które dopisał.

- Już ci powiedziałem, że to ty w tym dniu będziesz dla mnie najważniejsza - przerwał jej i przechylił głowę, by spojrzeć jej w oczy. Kobieta podniosła na niego wzrok, przygryzła wargę i lekko przytaknęła. Michał nagle odłożył na ławę notatnik, po czym podniósł Hanię z kanapy i zaczął iść w stronę schodów. Przez całą drogę do sypialni nie powiedział ani słowa. Przycisnął swoje czoło do jej i lekko się uśmiechnął. Ich usta znajdowały się zaledwie milimetr od siebie przez co Sikorka czuła każdy jego oddech. Pocałowali się dopiero, gdy Wilczewski położył kobietę na łóżko w sypialni, a sam zawisnął nad nią. Z każdym dniem nie mógł się doczekać ich ślubu jeszcze bardziej. Nie czuł stresu, ani obawy, że coś może pójść nie tak. Kochał ją i był pewien, że z nią wszystko musi się udać. Była jego sercem, jego całym ciałem, jego brakującym elementem. Uzupełniała go i sprawiała, że każda chwila w jego życiu była piękna. Chciał by było już zawsze tak, jak w tamtym momencie. Ich ciała porządające się nawzajem i rozgrzane, a serca bijące w szalonym tępie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Cześć kochani, mam nadzieję, że ten rozdział wam się spodobał. Napiszcie mi koniecznie czy cieszycie się z takiego rozwoju sytuacji. Co sądzicie o zachowaniu Michała? Spodziewaliście się po nim tego? Następny rozdział pojawi się w sobotę. Trzymajcie się cieplutko 😘❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro