Rozdział LXIV

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Michał niechętnie zostawiał rano Hanię w łóżku. Wiedział jednak, że musiał wstać, by iść do pracy. Pocałował ją w czoło i po cicho zaczął iść w stronę drzwi. Lecz zanim je zamknął, spojrzał jeszcze raz na swoją ukochaną i lekko się uśmiechnął. Wyglądała zawsze tak słodko podczas snu, tak beztrosko. Chciał nacieszyć się tym widokiem, bo przez ostatni czas głownie widniało na jej twarzy przygnębienie. On też uśmiechał się rzadziej, robił to głównie w jej obecności, by dodawać jej otuchy. Ale widział, że zaczynało być zdecydownaie lepiej... Jednak wszystko jakby runęło w momencie, w którym Hania uparła się, by wrócić do pracy. Wilczewski nie spał przez całą noc, bo zatruwał sobie głowę tym, że nie powstrzymał jej przed powrotem do pracy. Naprawdę mial dosyć wiecznego obwiniania się, bo wiedział, że to do niczego nie prowadziło, lecz to było silniejsze od niego. Martwił się, że to co udało jej się odbudować z jego pomocą, po tamtym dniu runie jak domek z kart, że przez tę ciężarną kobietę, która jego narzeczona zobaczyła na sorze, znów wróci do punktu wyjścia, znów będą łzy i ciągły smutek... Nie chciał by była sama, rozważał opcje, by wziąć urlop, lecz nie było to możliwe. Miał w planie operację której nie mógł przełożyć. Wpadł mu jednak do głowy inny pomysł. Zamknął po cichu drzwi w i zbiegł po schodach na dół. Gdy znalazł swoją komórkę, wybrał numer do Julki. Miał nadzieję, że kobieta będzie mogła przyjść do Hani chociaż na kilka godzin. Burska jednak również zaczynała poranny dyżur. Późnej chciał zadzwonić do Pati i spytać jej czy mogłaby do nich przyjść, ale szybko przypomniał sobie, że kobieta miała mu asystować podczas operacji. Została tylko jedna osoba. Po drugim sygnale usłyszał w słuchawce głos:

- Cześć synku - Barbra jak zwykle przywitała go radośnie - Stało się coś, że dzwonisz tak wcześnie?

- Nie, znaczy w sumie to tak. Mam prośbę czy mogłabyś przyjść do Hani i trochę z nią posiedzieć - w napięciu oczekiwał na odpowiedź. Naprawdę bardzo zależało mu, by jego ukochana nie była sama.

- Wiesz co, zaczynam za dwie godzinki dyżur... - Wilczewski wypuścił głośno powietrze.

- Dlaczego wszyscy akurat muszą iść do szpitala? - pomyślał.

- Ale, coś wymyślę. W każdym razie obiecuję, że Hania nie będzie sama - dodała po chwili namysłu Barbara. Po głosie syna słyszała, że było coś na rzeczy. Czuła, że naprawdę potrzebowali jej pomocy, nie mogła przecież ich zostawić. Zawsze powtarzała, że mogli na nią liczyć.

- Dziękuję jesteś cudowna. Kocham cię - mężczyzna nie do końca zrozumiał, co planowała jego mama, ale to nie było najważniejsze. W końcu chodziło o to, by Hania nie była sama, a jeśli Wilczewska zapewniła go, że coś wymyśli, to na pewno tak zrobi. Uśmiech pojawił się na jego twarzy, gdy zakończył połączenie. Był tak bardzo wdzięczny swoim bliskim, że mógł na nich polegać, nie miał pojęcia jakby sobie poradził gdyby ich nie było. To był też kolejny powód, przez który jego obawa o ukochaną rosła. Ona nie mogła zadzwonić do swoich rodziców, poprosić o pomoc. Tak naprawdę jedynymi osobami, na które mogła liczyć stała się rodzina Michała.

~~~

Hanię obudził dźwięk dzwonka. Ktoś od dłuższego czasu dobijał się do drzwi. Zerwała się na równe nogi i wybiegła z sypialni. Nie miała pojęcia kogo mogła się spodziewać, w końcu nikogo nie zapraszała.

- Już idę! - zawołała, będąc na schodach, gdy rozległo się kolejne pukanie. Kiedy w końcu znalazła się w przedpokoj, przekręciła zamek i nacisnęła na klamkę.

- Dziadek? - to była ostatnia osoba, którą spodziewała się zobaczyć.

- Cześć Haniu, już myślałem, że gdzieś wyszłaś. Masz twardszy sen od Michała - zaśmiał się Cezary. Nie zważając na jej zdziwienie, wszedł do domu i mocno ją objął. Kobieta stała jak osłupiała.

- Co ty tu robisz? - wydusiła w końcu.

- Słyszałem, że pewna dama potrzebuje towarzystwa - wyjaśnił z uśmiechem. - I przy okazji pomyślałem, że może ocalę trochę honor mojej rodziny, biorąc pod uwagę umiejętności kulinarskie i przygotuję śniadanie - dodał i schylił się po torby z zakupami, przeszedł obok Hani i wyruszył w kierunku kuchni. Kobieta przez chwilę stała nieruchomo. Oczywiście, że wiedziała dlaczego i z czyjej prośby pojawił się u niej Cezary. Domyślała się że, Michał nie chciał zostawić jej samej i zorganizuje jej towarzystwo, ale nie spodziewała się, że mógł poprosić o to swojego dziadka. Była to jednak miłe zaskoczenie, bo mężczyzna zawsze wywoływał uśmiech na jej twarzy, a tego właśnie najbardziej jej brakowało.

~~~

Pomimo protestów Hani, Cezary zabrał się za przyrządzanie śniadanie. Kobieta próbowała go przekonać, że sama przygotuje sobie coś do jedzenia, lecz mężczyzna był nieugięty. W końcu zaproponowała mu, że chociaż będzie mu pomagać, ale zdecydowanie zaprotestował. Powiedział, że przygotuje dla niej coś specjalnego. Hania ostatecznie odpuściła i poszła na górę się przebrać. Na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Od Cezarego biło ciepło, ktorego Sikorka nie doświadczyła w życiu. Traktował ją jak wnuczkę. Kobieta w dzieciństwie nie spędzała czasu ze swoimi dziadkami, więc było to dla niej coś nowego. Rodzice Zbyszka zmarli wcześnie, a matki ani ojca Lucyny nigdy nie poznała. Pomimo tego, że nie czuła się nieswojo przed Cezarym w piżamie, postanowiła się przebrać. Wzięła też szybki prysznic i związała włosy w lóźny kucyk. Schodząc po schodach, słyszała jak mężczyzna krzątał się w kuchni. Będąc już na dole, poczuła piękny zapach jedzenia.

- Ale masz wyczucie czasu - Wilczewski uśmiechnął się do niej i poszedł z dwoma talerzami do jadalni.

- Proszę bardzo, podano do stołu - Hania od razu przypomniała sobie o swoim ukochanym, on zawsze tak mówił. Już wiedziała, kto nauczył go tego tekstu. Sikorka zajęła miejsce na przeciwko Cezarego. Śniadanie składało się z jajek na tostach, parówek i pieczonych warzyw.

- Dziadku, nie musiałeś się tak starać, jestem tak głodna, że zjadłabym wszystko - powiedziała z lekkim uśmiechem i spojrzała na mężczyznę. Po jego oczach domyśliła się, że za chwilę usłyszy jakąś historię i tak się właśnie stało:

- Zawsze przygotowywałem takie śniadanie dla Michała jak był mały. Tylko wtedy oczywiście wszystko smakowało i wyglądało jeszcze lepiej... - widząc jej spojrzenie, z którego wyczytał, że nie rozumiała o co mu chodziło, zaśmiał się i kontynuował: - Przyjeżdżał do nas na wieś zawsze w weekendy. Amelia - moja żona, chodziła z nim po świeże warzywa i jajka prosto od kur, a ja przygotowywałem śniadanie. Smak nie jest już taki sam, jak wtedy gdy wszystko było prosto z naszego gospodarstwa... - na samo wspomnienie uśmiech pojawił się na jego twarzy. Hania też się uśmiechnęła. Zawsze chciała mieć dziadków, do których mogłaby pojechać. Niestety nigdy nie było jej to dane. Tego zazdrościła ukochanemu. Od dziecka miał przy sobie wielką, kochającą rodzinę.

- Michał nigdy mi nie opowiadał o swojej babci - przyznała, chciała posłuchać więcej opowieści, chciała poczuć się jakby była ich częścią. W wyczekiwaniu na jego odpowiedź sięgnęła po sztućce i zabrała się za swoją porcję.

- Zmarła wcześnie, Michał był mały, więc pamięta ją głównie z opowieści - powiedział w końcu, zobaczyła w jego oczach ból, od razu pożałowała, że poruszyła tamten temat.

- Przykro mi - nigdy nie wiedziała, co powiedzieć w takich sytuacjach. Zwykłe słowa wydawały się po prostu puste.

- Była wspaniałą kobietą - westchnął. - Wiesz, była podobna do ciebie. Miała tak samo złote serce i była równie piękna - Hania poczuła, że na jej policzkach pojawiły się rumieńce, gdy słyszała komplementy tym bardziej, nie wiedziała jak się zachować. Na jej twarzy znów zagościł uśmiech. - Dlatego jak tylko cię zobaczyłem wiedziałem, że jesteś kobietą idealną dla Michała, czułem, że wy też będziecie szczęśliwi, tak jak ja z Amelią... - Hanię zawsze ciekawiło dlaczego Cezary jako pierwszy zobaczył, że pomiędzy nią, a Wilczewskim mogło zaiskrzyć. Nie spodziewała się jednak tak głebokiego i osobistego powodu. Poczuła, że do jej oczu napłynęły łzy. Wzruszyła się... - No koniec tych sentymentów, powiedz, jak ci smakuje? - spytał mężczyzna, zmieniając temat.

- Zdecydowanie dziadku uratowałeś honor rodziny - zaśmiała się, to był jej pierwszy prawdziwy śmiech od bardzo długiego czasu. Przy Cezarym zapomniała o tym co się stało, poczuła ciepło i spokój, jakie od niego płynęło.

~~~

Michał za chwilę zaczynał operację. Myjąc ręce, patrzył się w lustro. Myślał o Hani, zastanawiał się czy na pewno wszystko było dobrze, czy na pewno któś z nią był. Nie mógł do niej zadzwonić wcześniej, więc postanowił, że zrobi to od razu jak wyjdzie z bloku. Na razie jednak, czekało go jeszcze kilka godzin na sali operacyjnej. Usłyszał otwierające się drzwi i od razu przeniósł wzrok w tamtym kierunku.

- Cześć - przywitała go Pati z uśmiechem.

- Hej... - w jego głosie było zdecydowanie mniej entuzjazmu, kobieta od razu domyśliła się co było tego powodem.

- Jak się czuje Hania? - spytała

- Wczoraj nie było dobrze - westchnął. - Dzisiaj nie mam pojęcia, nie rozmawiałem z nią, ale poprosiłem mamę żeby do niej przyszła - wyjasnił i lekko się uśmiechnął.

- Wiesz, że ona jeszcze długo będzie to przeżywać... Minie trochę czasu zanim się z tym pogodzi - Michał doskonale zdawał sobie z tego sprawę. - Musisz ją wspierać

- Wiem...

- Dobra, a teraz chodź... Im szybciej zaczniemy, tym szybciej do niej wrócisz - stwierdziła. Mężczyzna patrzył jak szła w stronę drzwi, po chwili zrobił to samo. Miał nadzieję, że podczas operacji nie będzie żadnych komplikacji i wszystko uda im się zrobić szybko.

~~~

Po skończonej operacji Michał nareszcie wyszedł ze szpitala. Niestety wszystko zajęło im zdecydowanie dłużej niż przypuszczali. Nie mógł zupełnie się skupić. Jego myśli cały czas krążyły w okół Hani. Poczuł radość i ulgę, gdy w końcu wsiadł do auta i mógł do niej pojechać. Miał nadzieję, że wszystko było dobrze. Kiedy dotarł pod dom od razu wyskoczył z samochodu i poszedł w kierunku drzwi wejściowych. Nacisnąwszy na klamkę, usłyszał coś czego zdecydowanie się nie spodziewał. Śmiech jego ukochanej, głośny i szczery. Już dawno zapomniał jak on brzmiał. Zrzucił kurtkę i wszedł do salonu. Tam czekało go kolejne zaskoczenie. Na kanapie razem z Hanią siedział Cezary. Oboje przenieśli na niego wzrok, przerywając rozmowę.

- Co masz taką minę jakbyś ducha zobaczył? - zaśmiała się Sikorka.

- Cześć wnuku - przywitał się z nim jego dziadek.

- Cześć - to było jedyne co udało mu się wykrztusić, był zdziwiony całą sytuacją. Jego ukochana wyglądała jak zupełnie inna osoba, odmieniona o sto osiemdziesiąt stopni. Na jej twarzy znów gościła radość, która od pewnego czasu jakby zniknęła.

- W takim razie skoro już jesteś to będę się zbierać - oznajmił z uśmiechem Cezary.

- Nie zostaniesz nie kolacji, tym razem ja coś przygotuję - zaproponowała kobieta, chciała odwdzięczyć mu się za cały spedzony z nią dzień.

- Nie dziecaki, nie będę wam przeszkadzał - powiedział, wstał z kanapy i zaczął iść w stronę drzwi.

- Odprowadze cię - Michał od razu ruszył za nim.

- Jak ty to zrobiłeś? - zapytał, gdy tylko znaleźli się w przedpokoju, mężczyzna zmarszczył czoło i popatrzył na niego zdziowny. Nie miał pojęcia co jego wnuk miał na myśli. - Jakim sposobem w ciągu kilku godzin, znów stała się taka radosna? - Cezary głośno się zaśmiał, po czym spojrzał na Michała i powiedział:

- Musisz się jeszcze wiele nauczyć o kobiecej naturze - jak zwykle nie odpowiedział na jego pytanie. - Jakbyście czegoś potrzebowali to dzwoń - dodał i zaczął ubierać kurtkę. Lekarz już o nic nie pytał, wiedział, że i tak niczego konkretnego by się nie dowiedział - Do widzenia Haniu! - zawołał, mrugnął do Michała i wyszedł z domu. Wilczewski stał jak osłupiały. Nie miał pojęcia, że jego dziadek przyszedł do ich domu, a tym bardziej nie spodziewał się, że Sikorka dzięki niemu, w takim krótkim czasie, mogła stać się jakby inną kobietą. Gdy wrócił do salonu jego ukochana szła do kuchni. Szybko do niej podszedł i stanął tuż przed nią.

- Coś jest nie tak? - spytała, nie była wstanie nic wyczytać z jego spojrzenia. Mężczyzna jednak nic nie powiedział, przybliżył się do niej i złożył pocałunek na jej ustach. To było coś o czym marzył, coś za czym tak bardzo tęsknił...

Hania razem z Michałem byli już w łóżku. Kobieta pomimo późnej pory nie mogła zasnąć, leżała z głową opartą o klatkę piersiową ukochanego i patrzyła się w sufit. Zdała sobie sprawę, że pierwszy raz od wypadku poczuła się szczęśliwa. Zapomniała na chwilę o wszystkim co się wydarzyło. Cezary przywołał na jej twarz zapomniany uśmiech. Chciała by tak już zostało, by nareszcie odeszły od niej wszystkie złe wspomnienia, pragnęła w końcu zrobić krok do przodu, stanąć w pełni na nogi.

- Michał? - wyszeptała, czuła, że on też nie zapadł w sen, że tak samo jak ona rozmyślał nad tym co się wydarzyło.

- Tak?

- Wróćmy do organizacji ślubu... - mężczyzna zdecydowanie nie spodziewał się, że mógł coś takiego usłyszeć. Od wypadku zaprzestali cokolwiek planować. Część spraw udało się załatwić Patrycji, lecz oni sami niczym się nie zajmowali. Po prostu nie sprawiało im to takiej radości, nie potrafili się tym cieszyć. - W końcu zostały nam niecałe dwa miesiące... - dodała, wtedy zrozumiał, że mówiła na poważnie, nie żartowała. Uśmiech pojawił się na jego twarzy.

- Dziadek z tobą o tym rozmawiał? - to była jedyne logiczne wytłumaczenie jakie przychodziło mu do głowy. Nie wiedział dlaczego jego narzeczona tak nagle poruszyła tamten temat.

- Nie... Po prostu nie chcę, by cokolwiek już stanęło nam na drodze, nie chcę, by to co się stało, wpłynęło na naszą przyszłość - Hania podniosła lekko głowę i spojrzała prosto w jego oczy. Jej wzrok był inny, w jej oczach znów pojawił się błysk - Nie chcę żebyśmy stali w miejscu, musimy w końcu ruszyć do przodu - dodała, Michał zaczął gładzić ją po policzku.

- Wiesz, jesteś najdzielniejszą kobieta jaką znam - powiedział i szeroko się uśmiechnął. Wiedział już o tym od dawna, lecz nigdy jej tego nie powiedział. Pomimo tego, że czasami miewała kryzysy, gorsze dni to zawsze ze wszystkim sobie radziła. Wiele osób na jej miejscu już dawno by się poddało, zamknęło w sobie i zalamało.

- Gdyby nie ty z niczym nie dałabym sobie rady, dzięki tobie... - mężczyzna złożył pocałunek na jej ustach, nie dając jej dokończyć, gdy na chwilę się od niej odsunął, spojrzał w jej oczy i wyszeptał:

- Kocham cię - szeroki uśmiech zagościł na jej twarzy, Michał poczuł, że zrobiło mu się ciepło na sercu. Widział, że w ciągu tamtego dnia zaszła w niej pewna zmiana, pierwszy raz uwierzył, że naprawdę to wszystko mogło się udać, że mogli dojść do szczęśliwego zakończenia...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Cześć kochani, mam nadzieję że ten rozdział wam się spodobał. Jak widzicie dzisiaj już bez łez i smutku. Czasami jedna osoba może sprawić, że wszystkie problemy znikają... Jak myślicie czy teraz w życiu Hani i Michała nastanie wreszcie szczęście, czy w końcu nie będą pojawiały się żadne problemy. To na razie wie tylko moja wyobraźnia 😅 Następny rozdział pojawi się w niedzielę. Trzymajcie się cieplutko 😘❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro