Rozdział LXXIV

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Hania z Michałem wstali wyjątkowo wcześnie. Już o 8 musieli wyjechać z domu, by dotrzeć na lekcje tańca. Pomimo wczesnej pory jak na sobotni poranek, mieli dużo energii. Nie mogli się doczekać, kiedy wreszcie przyjdzie im uczyć się układu, a później zatańczyć go na weselu. Tak, to zdecydowanie tego drugiego bardziej wyczekiwali. Każda załatwiana sprawa związana ze ślubem coraz bardziej uświadamiała im, że ten dzień zbliżał się wielkimi krokami. Wizje o tym jak wszystko będzie wyglądać były coraz częstsze i przede wszystkim coraz piękniejsze. Ciągłe odbieganie w świat myśli przede wszystkim spotykało Hanię. Potrafiła nawet przez godzinę siedzieć bez ruchu i wyobrażać sobie ten cudowny dzień, który ich czekał.

- Wiesz, że nie możesz ode mnie wymagać zbyt dużo, bo kompletnie nie umiem tańczyć - znowu wyrwał ją z zamysłu głos jej ukochanego. Sikorka nawet nie zorientowała się, kiedy Michał zaparkował przed miejscem, do którego jechali.

- A ty myślisz, że ja potrafię? - spytała jeszcze trochę nieobecnym głosem, ale gdy wreszcie przeniosła wzrok na narzeczonego, na jej ustach pojawił się uśmiech. Jej rzeczywistość też była piękna. Nawet w snach nie przypuszczała, że pozna tak wspaniałego mężczyznę, a w dodatku będzie brała z nim ślub.

- Idziemy...? - Hania lekko skinęła głową i po chwili nacisnęła na klamkę. Budynek przed którym się znaleźli był ogromy i wysoki. Prawie we wszystkich miejscach był przeszklony, co sprawiało wrażenie bardzo nowoczesnego. Sala taneczna znajdowała się na jednym z górnych pięter, więc Sikorka już sobie wyobrażała jak piękny widok będzie stamtąd panować. Znów poczuła nagły przypływ radości, a gdy jej ukochany przytulił ją do siebie, jeszcze szerzej się uśmiechnęła. Miała nadzieję, że przez te kilka godzin które ich czekało świetnie będą się bawić.

~~~

Po trzech godzinach nauki Hania z Michałem byli już wykończeni. Nie przypuszczali, że taniec może być tak wyczerpujący. Układ który wymyśliła im ich nauczycielka, nie był zbyt trudny, ale i tak nie opanowali go jeszcze w całości. Sikorka okazała się lepszą tancerką niż przypuszczała, prawie wszystkie ruchy udawało jej się zrobić do rytmu, natomiast Michał zdecydowanie potwierdził swoją teorię na temat tego, że kompletnie nie potrafił tańczyć. Starał się jak mógł, ale wielokrotnie zapominał układu lub ruszał się nie w tę stron co powinien, co za każdym razem wywoływało wybuch śmiechu Hani.
Ich nauczycielka stwierdziła, że będą musieli pojawić się jeszcze na kilku lekcjach i powiedziała, żeby starali się poćwiczyć również w domu.

- No i co chyba nie było tak źle - zaśmiała się Sikorka, gdy wyszli przed budynek i zaczęli iść do samochodu

- Dla ciebie może nie, ale dla mnie...

- Oj no nie przesadzaj, przynajmniej dobrze się bawiliśmy - Michał popatrzył na nią z lekkim uśmiechem i pokręcił głową. Jemu w cale nie było tak do śmiechu jak Hani, ale wiedział, że dla niej i tak zrobiłby wszystko. Była jednak jedna rzecz, która wynagradzała mu cały podjęty tród. Widok jego rozbawionej i cudownie ruszającej się do muzyki ukochanej, powodował, że robiło mu się ciepło na sercu.

Gdy podeszli do auta Wilczewsli otworzył narzeczonej drzwi, po czym sam przebiegł na stronę kierowcy.

- Jestem ciekawa co powie mama i dziadek jak im powiemy gdzie byliśmy - zaśmiała się Hani i spojrzała na Michała, który również szeroko sie uśmiechał. Poprzedniego dnia Barbara zaprosiła ich do siebie na obiad, gdzie miał się również pojawić Cezary i właśnie mieli do nich jechać.

- Ja im się do tego nie przyznam...

- Dobrze, z miłą chęcią ja to zrobię - Wiczewski głośno westchnął i w końcu wyjechał z parkingu. Wiedział, że jak jego rodzina dowie się gdzie zaciągnęła go Hania nie dadzą mu spokoju, no ale cóż.

~~~

Gdy tylko Michał podjechał pod dom Barbary na ustach Hani zagościł szeroki uśmiech. Uwielbiała przyjeżdżać w to miejsce, zawsze czuła wtedy spokój, rodzinną atmosferę, miała wrażenie, że wtedy była w domu, otoczona ludźmi którzy tak wiele dla niej znaczyli. Nie sądziła, że tak szybko można się do kogoś tak zbliżyć, sprawić, by ta osoba stała się tak ważną częścią życia. A jednak...

- Oj no nie martw się tak, trochę się tylko pośmiejemy - roześmiała się, gdy zobaczyła minę swojego ukochanego, mężczyzna spojrzał jej w oczy i lekko się uśmiechnął.

Już po pierwszym dzwonku do drzwi, usłyszeli przekręcanie zamka.

- No już miałam do was dzwonić - przywitała ich radośnie Wilczewska, zawsze tryskało z niej szczęście, które wręcz przekazywała wszystkim dookoła. Kobieta cmoknęła Sikorkę w policzek, po czym przytuliła syna. - A co wy tacy zmęczeni? - lekarze nie przypuszczali, że tak bardzo było to po nich widać. Byli wykończeni tańcem, ale wydawało im się, że w drodze wystarczająco odetchnęli. Hania z uśmiechem spojrzała na Michała.

- Byliśmy na lekcjach tańca - Barbara stanęła jak wryta z szeroko otwartymi oczami.

- Gdzie byliście?! - usłyszeli głos Cezarego, który jak na zawołanie pojawił się w przedpokoju.

- Na lekcjach tańca - powtórzyła rozbawiona.

- A... Ale jak to? Wy? Teraz? Po co? - nie rozumiała Wilczewska.

- Chyba nie zapomnieliście, że bierzemy za miesiąc ślub, a później mamy wesele, na którym będziemy tańczyć - wyjaśnił Michał z uśmiechem.

- I ty się zgodziłeś na lekcje tańca? - Barbara doskonale znała swojego syna i w życiu by nie przypuszczała, że z własnej woli uczyłby się czegoś, czego tak bardzo nie lubił. Wilczewski skinął głową.

- Baśka nam chyba go ktoś podmienił - wyszeptał do córki Cezary. - Albo ta piękna dama tak na niego działa - tym razem z wielkim uśmiechem zwrócił się do Hani, po czym do niej podszedł i mocno uściskał. - Nie przestaniesz mnie zaskakiwać, Haniu - powiedział do jej ucha. Gdy tylko się od niej odsunął spojrzała na niego z wielką radością namalowaną na twarzy.

- Ty też nie przestaniesz mnie zaskakiwać - roześmiał się, przytulając wnuka.

- No już, powiecie o wszystkim ze szczegółami, ale chodźmy do stołu, bo wszystko za chwilę wystygnie, z resztą co to za zwyczaj prowadzić takie rozmowy w drzwiach - zaśmiała się kobieta i machnęła ręką na znak, by wszyscy poszli za nią.

~~~

Podczas obiadu Hania z Michałem wyjaśnili skąd się wziął pomysł lekcji tańca, jakim sposobem Wilczewski się na nie zgodził i oczywiście opowiedzieli jak im poszło. Barbara nawet naciskała, by pokazali część układu, ale Michał sprytnie się z tego wywinął, tłumacząc, że zobaczą go dopiero na weselu.

- Haniu, chodź na chwilę coś ci pokażę - powiedziała nagle Wilczewska, wstając od stołu po zjedzeniu kawałka pysznego ciasta, Sikorka przez chwilę siedziała ze zmarszczonymi brwiami, ale w końcu poszła w jej ślady.

Gdy kobiety weszły do sypialni, Barbara wskazała ręką na łóżko, na znak by Sikorka usiadła, a sama przeszła do małej garderoby. Hania zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu. Wszystko było w jasnych kolorach, białe ściany, pastelowe dodatki, a pokój ożywialy piękne kwiaty. Jej wzrok przykuła fotografia leżąca na szafce nocnej. Był na niej mały Michał z mamą.

- Bardzo lubię to zdjęcie - usłyszała nagle głos Barbary, odstawiła ramkę na miejsce, a gdy spojrzała w jej kierunku zobaczyła, że kobieta trzyma wielkie pudło. Podeszła do Sikorki i jej je wręczyła.

- A... C... Co to jest? - spytała zdezorientowana.

- Mały prezent dla ciebie - Hania szeroko sie uśmiechnęła, słowo mały zdecydowanie nie było adekwatne do rozmiaru. - Otwórz - zachęciła ją, po czym usiadła na łóżku, kobieta położyła pudło obok niej i powoli uchyliła wieko. Jej oczom ukazało z się mnóstwo białego materialu. Dopiero po chwili zrozumiała co się przed nią znajdowało, suknia ślubna Barbary. Delikatnie ją wyciągnęła i rozłożyła bez słów na łóżko. - Chciałam ci ją dać dawno, ale byłam pewna, że ty już swoją kupiłaś. Dopiero się dowiedziałam, że ciągle szukasz, gdy Michał mi się wczoraj wygadał - wyjaśniła z uśmiechem, Hania otworzyła szeroko usta, ale nie mogła nic z siebie wydusić. Zaparło jej dech w piersiach. Przed nią leżała najcudowniejsza suknia na świecie, nawet piękniejsza od tej, którą sobie wyobrażała. Góra sukienki wyglądała na opięta, ozdobioną delikatną koronką, a dół był rozkloszowany, prawdopodobnie na tyle długi, że ciągnął się po ziemi. Była taka tradycyjna, ale jednocześnie niezwykła.

- Mamo... Ale ja nie mogę - wydusiła w końcu, Barbara złapała ją za ręce, ustawiła przed lustrem, po czym podnosząc suknie, przyłożyła ją do niej.

- Całe życie marzyłam żeby ją komuś dać, żeby nie popadła w zapomnienie. Rozmawiałam kiedyś o tym z Pati, ale ona stwierdziła, że to zdecydowanie by do niej nie pasowało - obie kobiety miały w oczach łzy. - Oczywiście jeśli tobie też się nie podoba to mi powiedz, w końcu to ma być twój dzień, twoja...

- Mamo - przerwała jej Hania i odwróciła się do niej twarzą. - Nigdy nie widziałam bardziej niesamowitej sukni - Wilczewska szeroko sie uśmiechnęła.

- To się nie zastanawiaj tylko przymierzaj - powiedziała od razu, Sikorka przez chwilę stała bez ruchu, w końcu to nie był zwykly prezent. Miała wątpliwości czy powinna go przyjąć. Głowa mówiła jej coś zdecydowanie innego niż serce ale, gdy jeszcze raz spojrzała na Barbarę, wzięła od niej suknię i przeszła w kierunku pokazanej przez nią łazienki.

~~~

Gdy kobiety wyszły z jadalni i Cezary został sam z Michałem postanowił, że nie ma czasu do stracenia i od razu podaruje mu coś, z czym czekał od początku spotkania. Razem z Barbarą ustalili, że gdy ona zabierze Hanię, on będzie miał chwilę sam na sam z wnukiem. Bez słowa wyciągnął z kieszeni podłużne pudełeczko i postawił je przed Michałem. Mężczyzna zmarszczył brwi i popatrzył się na dziadka ze zdziwieniem.

- Najpierw otwórz później ci wszystko wytłumaczę - zaśmiał się, lekarz powoli wziął je w dłonie i uchylił. Jego oczom ukazały się dwie złote obrączki. Z szeroko otwartymi oczami spojrzał na Cezarego, wiedział, że jego mama chciała dać coś Hani, ale nie sądził, że jego dziadek też coś przygotował. - Były moje i twojej babci... - zawiesił na chwilę głos, a Michał znów spojrzał na to, co trzymał w dłoniach. - Poszedłem do złotnika, żeby je wyczyścił i jak widzisz są jak nowe - cicho się zaśmiał. - Basia mi powiedziała, że macie problem żeby jakieś znaleźć, więc pomyślałem, że... - Wilczewski otworzył usta by coś powiedzieć, ale Cezary natychmiast mu przerwał. - Nie daję wam ich tylko żeby wam pomóc, ale dlatego iż fakt, że wy je będziecie nosić ma bardzo duże znaczenie zarówno dla mnie jak i też dla was - Michał dalej nie rozumiał do czego dążył jego dziadek. - Hania zrozumie o co mi chodzi - mężczyzna przypomniał sobie swoją rozmowę z Sikorką, gdy przyjechał do nich do domu i opowiedział jej o swojej żonie. - Jeśli będą za małe albo za duże to macie wystarczająco czasu żeby zrobić ich odpowiedni rozmiar - dodał z uśmiechem. - I nawet mi nie mów, że nie możecie tego przyjąć, nie pytaj się czy jestem pewny - Cezary nawet nie dał dojść mu do słowa. - Po prostu przyjmij ten prezent i przekaż moje słowa Hani, żeby ci je wyjaśniła - Michał spojrzał na niego z szerokim uśmiechem, nie miał pojęcia co powinien powiedzieć, odebrało mu mowę.

- Dziękuję - to słowo wydawało się niewystarczające, ale gdy tylko je wypowiedział na twarzy jego dziadka wymalowała się ulga i wielka radość.

~~~

Kiedy Hania znowu weszła do sypialni miała już na sobie ślubną suknię. Wilczewska głośno wypuściła powietrze i zaczęła się w nią wpatrywać jak w najpiękniejszy obrazek. Sikorka znowu stanęła przed lustrem. Wszystko leżało idealnie, talia było dopasowana, a dół sukienki tak jak przypuszczała ciągnął się za nią po ziemi, nie była ani za długa, ani zbyt krótka, ani za duża, ani za mała. Była po prostu idealna. Odpłynęła w świat myśli, zaczęła sobie wyobrażać dzień, który ich czekał, ich przysięgę, ich taniec... Wróciła do rzeczywistości dopiero gdy Barbara stanęła za nią i przyłożyła do jej włosów welon.

- Teraz jest już wszystko - wyszeptała, Hania obróciła się do niej twarzą i mocno ją przytuliła.

- Dziękuję - powiedziała trzęsącym się ze wzruszenia głosem.

- To ja ci dziękuję, że dajesz tej sukni drugie życie - łzy które starała się powstrzymać, popłynęły po jej policzkach. - Będziesz najpiękniejszą panną młodą - dodała z uśmiechem, po tych słowach Hania też nie mogła się powstrzymać i również uroniła łzy. W życiu nie dostała tak cudownego prezentu. Świadomość, że pójdzie przed ołtarz w sukni Wilczewskiej była czymś niesamowitym.

I tak kobiety spędziły czas przez godzinę, stojąc przed lustrem, wzruszając się. Hania nie sądziła, że tamten dzień mógł przynieść tak dużo radości, a przecież się dopiero zaczynał. Jedna rzecz sprawiła, że opuścił ją smutek, który od tak dawna jej towarzyszył. Poczuła spokój i uwierzyła, że wszystko może im się udać.

~~~

Hania przez całą drogę wpatrywała się w szybę, przeniosła się do świata wyobraźni i na dobre w nim utknęła. Trzymając na kolanach pudło z suknią naprawdę sobie uświadomiła, że bierze ślub. Bierze ślub z mężczyzną, którego kocha, z którym tak wiele przeszła, którego tak dobrze zna. Zdała sobie sprawę, że już nie była sama. Były przy niej osoby, na których mogła liczyć i polegać. Barbara w tak krótkim czasie stała się dla niej jak prawdziwa matka, matka której Hania tak naprawdę nigdy nie miała, a tak bardzo potrzebowała. Wiedziała, że mogłaby jej wszystko powiedzieć, a ona by jej wysłuchała, pocieszyła, udzieliła rady. Czuła spokój, nie martwiła się o to, co mógł przynieść kolejny dzień, bo była świadoma, że cokolwiek by to nie było z ich pomocą dałaby sobię radę.

Nawet nie zorientowała się, kiedy Michał stanął pod ich domem. Przeniosła na niego wzrok otrząsając się z zamysłu i spojrzała na niego pytająco.

- Przecież mieliśmy jeszcze jechać szukać obrączek - Wilczewski nic nie powiedział, co jeszcze bardziej wzbudziło jej ciekawość. Wyskoczył z uśmiechem z samochodu i przeszedł na drugą stronę, by otworzyć jej drzwi.

- Nie musimy.

- Jak to nie musimy...? - spytała, wysiadając.

- Chodź do domu to wszystko ci powiem - szybko odwrócił wzrok, bo wiedział, że gdyby dłużej patrzył w jej oczy, nie wytrzymałby i powiedziałby o wszystkim już w tamtym momencie. Nic nie mógł poradzić na to, że nie był w stanie oprzeć się jej pięknym oczom. Kobieta zrzuciła z siebie kurtkę i buty w ekspresowym tempie.

Kiedy w końcu usiedli na kanapie patrzyła na ukochanego z wielkim wyczekiwaniem. Cierpliwość zdecydowanie nie była jej mocną stroną. Gdy Michał podał jej małe pudełeczko, które dostał od dziadka, na jej ustach wymalowało się zdziwienie. Powoli je otworzyła, a gdy zobaczyła dwie obrączki, otworzyła szeroko oczy i głośno wypuściła powietrze.

- Należały do dziadka i mojej babci... - po tych słowach jej oczy się zaszkliły - Powiedział, że chce nam je dać, bo fakt, że my je będziemy nosić ma zarówno wielkie znaczenie dla niego jak i będzie miało dla nas - powtórzył słowo w słowo to co usłyszał kilka godzin temu, po policzkach Hani popłynęły łzy, kolejne łzy szczęścia tamtego dnia, gdy kobieta przeniosła na niego wzrok zrozumiała, że on nie zdawał sobie sprawy ze znaczenia tych słów, a znacznie było ogromne...

- Kiedyś gdy dziadek do mnie przyszedł, rozmawialiśmy o twojej babci... - zaczęła cicho, patrząc na dwie złote obrączki, które dotykała opuszkami palców. - Wiesz dlaczego on jako pierwszy czuł, że pomiędzy nami może zrodzić się uczucie? - Michał, pokręcił głową. Zawsze go to zastanawiało, ale nigdy o to nie zapytał. - Powiedział mi wtedy, że ja przypominam mu jego żonę, a twoją babcię, że ich relacja też była na początku taka jak nasza, że widział pomiędy nami to coś, czego my nie widzieliśmy, że wiedział, że my będziemy szczęśliwi, tak jak byli oni, że my też tak jak oni przeżyjemy wielką miłość - popatrzyła się na narzeczonego z uśmiechem, a po jej policzkach popłynęły kolejne łzy. - Później opowiedział mi więcej o tym co razem przeszli, że też nie mieli łatwo... - zawiesiła na chwilę głos. - Że też stracili pierwsze dziecko, ale byli razem, przechodzili przez wszystko wspólnie - widziała na twarzy Michała wzruszenie, nie miał w oczach łez, ale znała go na tyle dobrze, by wiedzieć, że poruszyły go te słowa. - Widzi w nas siebie i swoją żonę - mężczyzna pogładził ją po policzku i spojrzał głęboko w oczy. Nie spodziewał się tak pięknej historii. Jego dziadek nigdy nie opowiadał mu dużo o swojej relacji z jego babcią. Michał nie miał nawet pojęcia, że to co on przeszedł z Hanią było tak podobne do tego co spotkało jego dziadków.

- Przymierz - wyszeptał. - Na mnie jest dobra - lekki uśmiech na jego ustach spowodował, że kobieta jeszcze bardziej się wzruszyła. Trzęsącym się dłońmi wyjęła mniejszą obrączkę i wsunęła ją na palec.

- Pasuje... - patrząc na swojego ukochanego, cicho się zaśmiała. Takie samo uczucie, tak podobna historia która po latach spotyka inne osoby. Czuła coś niesamowitego, czuła, że to nie był przypadek, że dostali od losu niesamowity znak. Gdy pierwszy raz usłyszała słowa Cezarego wzruszyła się, ale tak naprawdę dopiero w tamtym momencie zrozumiała w pełni ich sens. Wiedziała, że te obrączki nie będą tylko dowodem ich miłości, ale też miłości którą przeżyli inni ludzie, tak podobnej miłości, tak samo trudnej, ale i równie niesamowitej.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Cześć kochani, mam nadzieję, że ten rozdział wam się spodobał. Na początku bardzo chciałam was przeprosić, że nie pojawił się wczoraj , ale niestety się nie wyrobiłam, a zależało mi, żeby ta część była dopracowana. Muszę wam się przyznać, że sama jak to pisałam to się wzruszyłam... Chyba jestem już tak bardzo związana z tą historią. Koniecznie podzielcie się swoimi wrażeniami. Co myślicie o prezencie Barbary, a przede wszystkim o prezencie Cezarego? Spodobał wam się taki pomysł? I mam do was jeszcze jedno pytanie. Jak myślicie czy teraz już wszystko będzie szło w dobrym kierunku? Czy jednak coś stanie na drodze do szczęścia Hani i Michała? Następny rozdział pojawi się we wtorek, żeby wynagrodzić wam to dłuższe czekanie. Życzę wam miłej niedzieli, trzymajcie się cieplutko 😘❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro