Rozdział LXXVII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Hania spojrzała na nią pytającym wzrokiem, z każdym jej kolejnym słowem jeszcze bardziej się nieciepliwiła.

- O czym musi mi pani powiedzieć?

- Ja... - zaczęła trzęsącym się głosem. - Ja jestem pani siostrą - wykrztusiła w końcu, na moment zapanowała grobowa cisza, ale przerwało ją prychnięcie Sikorki.

- To jest jakiś żart - zaczęła kręcić głową, jednocześnie się śmiejąc. Kobieta była jeszcze bardziej zmieszana niż na początku.

- Pani Hanna Sikorka, tak? - zapytała jeszcze raz spokojnie, lekarka spojrzała w jej kierunku i przytaknęła. - A pani ojcem jest Zbigniew Sikorka - po tych słowach nastąpiła kolejna chwila ciszy. Obie regulowały przyspieszone oddechy.

- Tak... - Hania starała się uspokoić trzęsący się głos, jej początkowy uśmiech zszedł z twarzy.

- Który jest również moim ojcem - powiedziała ciszej, tym razem Sikorka popatrzyła na nią z powagą.

- Nie, nie, nie - zaczęła kręcić głową. - To jest jakaś pomyłka, kompletny błąd. Mój... Mój ojciec nie miał oprócz mnie żadnych dzieci.

- Ja wiem że trudno się pani oswoić z tą wiadomością, ale... - przerwało jej kolejne ciche prychnięcie Hani.

- Nie muszę się z niczym oswajać, to jest jakaś paranoja... - zaczęła się śmiać. Nawet jeśli było to zupełnie nie na miejscu, nawet jeśli kobieta, która stała w drzwiach, była blada jak ściana. - Skąd mam niby mieć pewność, że mówi pani prawdę? - spytała nagle poważniej, kobieta spóściła głowę i zaczęła grzebać w torebce, już po chwili wyjęła małą teczkę i wyciągnęła ją w stronę Sikorki. Widząc jednak, że ta nawet nie podniosła się z krzesła, zrobiła krok do przodu i podeszła do jej biurka. Hania wyjęła z niej kilka zszytych razem kartek papieru, cały czas patrząc jej prosto w oczy, gdy szybko oderwała od niej wzrok i przeniosła go na papiery, które trzymała w dłoni, jej żołądek zrobił salto, serce zaczęła bić jak szalone, a ręce niepsokojnie się trząść. Była wpatrzona w wielkie litery na górze kartki - test na ojcostwo. Bała się spojrzeć niżej, bała się popatrzeć na resztę, gdy jednak szybko przeleciała po nich wzrokiem była pewna, patrzyła na dane swojego ojca.

- Nie, nie to jest jakiś koszmarny błąd - jej głos się trząsł, podobnie jak reszta jej ciała.

- Wiem, że jest pani trudno...

- Nie... - przerwala jej natychmiast i gwałtownie wstała, nie miała ochoty dłużej z nią rozmawiać, nie chciała słuchać dłużej tamtych bzdur, czuła się jak w jakimś koszmarnym śnie, z którego tak bardzo chciała się obudzić. - To jest jakaś pomyłka - powtórzyła i szybko zaczęła iść w stronę drzwi.

- Proszę zaczekać... - kobieta chciała zastąpić jej drogą, ale spojrzenie Hani szybko dało jej do zrozumienia, że dla niej rozmowa była już skończona.

- Proszę nigdy więcej do mnie nie przychodzić - wycedziła przez zaciśnięte zęby, sama zdziwiła się jak ostry był jej głos. W tamtym momecie jednak to ją nie obchodziło, musiała jak najszybciej stamtąd wyjść.

~~~

Powietrza. Powietrza. Tego Hania potrzebowała najbardziej, w pokoju lekarskim nie mogła złapać oddechu, dopiero gdy wreszcie znalazła się na zewnątrz, wzięła głęboki wdech, a później wydech i kolejny... Próbowała się uspokoić, a przede wszystkim zebrać myśli, których w tamtym momencie miała zdecydowanie za dużo.

Powoli przeszła na ławkę, musiała usiąść, czuła, że za chwilę mogła stracić grunt pod nogami. Jeszcze raz analizowała każde słowa kobiety, wszystko co jej powiedziała.

- Nie, nie, nie mój tata by tego nie zrobił - nie chciał nawet dopuszczać do siebie takiej myśli. Wiedziała, że jej rodzice, gdy była mała, nie byli w najlepszych stosunkach, ale przecież nie posunąłby się do czegoś takiego, nie zdradziłby żony i nie ukrywał faktu, że miał dziecko przez tyle lat. Nie on, nie człowiek którego tak dobrze znała, kochała, szanowała.

Znowu starała się głęboko oddychać, nie pomogło, nie uspoiła się, wręcz odwrotnie, zaczęła się jeszcze bardziej trząść.

- A co jeśli to prawda? Jeśli ta kobieta naprawdę jest córką mojego taty? - zadwała sobie w myślach tysiące pytań, na żadne jednak nie odpowiadała, nie chciała odpowiadać. Czuła się jakby ktoś pozbawił ją zdolności myślenia, miała w głowie pustkę, ale przede wszystkim poczuła ją w sercu. Zaczęła kręcić głową.

- Nie, nie, nie - powtórzyła znowu cicho, chciała, by to wszystko okazało się snem, by za chwilę się z niego obudziła, a obok niej leżał Michał. Właśnie, Michał. To jego pragnęła wtedy mieć przy sobie, przytulić, usłyszeć jego kojący głos, a z drugiej strony nie chciała, by w tamtym momencie z nią był. Musiała sama przetrawić to czego się dowiedziała, zdawała sobie sprawę, że nawet nie byłaby w stanie powiedzieć wszystkiego na głos. Nagle poczuła, że jej policzki zrobiły się mokre, płynęły po nich łzy, czuła jak jej serce się rozrywało.

- Mój ojciec miał dziecko z inna kobietą - te słowa były tak odległe, zupełnie jakby nie ona sama je wypowiadała - Przez tyle lat to ukrywał... - kolejny szloch wstrząsnął jej ciałem.

~~~

Michał od godziny szukał Hani, nie było jej w pokoju lekarskim, gdzie w dodatku zostawiła swoją komórkę, więc nie mógł się z nią skontaktować. Przeszedł prawie cały szpital, ale wszyscy mówili to samo. Nie widzieli jej, nie mieli pojęcia gdzie mogła pójść. Po jego głowie krążyło mnóstwo czarnych myśli. Nie umiał jednak w żaden logiczny sposób wytłumaczyć jej zniknięcia. Czuł, że miało ono związek z tamtą kobietą, że ich rozmowa nie przyniosła niczego dobrego.

- Nie powinienem jej zostawiać, mogłem zostać - jak zwykle obwiniał siebie, za to że przy niej go nie było, a czuł, że go potrzebowała, za to że wtedy wyszedł. Jego serce biło jak szalone. Gdy wybiegł przed szpital, początkowo jej nie zobaczył już miał wracać do środka, gdy ujrzał jak siedziała na ławce. Miała podkulone nogi i głowę opartą na kolanach. Zaczął iść powoli w jej kierunku. Im bliżej był tym bardziej dostrzegał jak cała się trzęsła.

- Haniu... - powiedział spokojnym głosem, kobieta jednak nawet na niego nie spojrzała, cały czas miała odwróconą głowę w przeciwnym kierunku. Michał usiadł obok niej. - Co się stało? - wyszeptał, jednocześnie obejmując ją ramieniem, przeniosła na niego wzrok, jej oczy była całe czerwone, a na policzkach widniały smugi tuszu do rzęs. Nie była w stanie nic z siebie wydusić. Oparła głowę o jego klatkę piersiową i znowu zaczęła płakać, Michał po prostu ją przytulał bez słowa, bez żadnych kolejnych pytań. Wiedział, że w tamtym momencie i tak nic by z siebie nie wydusiła, że musiała się uspokoić. Czuł, że mogło się coś stać, ale nie przypuszczał, że mógł ją zastać aż w tak złym stanie. Jego serce rozrywało się na malutkie kawałeczki. Nie mógł patrzeć na jej cierpienie, tyle razy sobie obiecywał, że już więcej nie pozwoli, by płakała, by czymś się zamartwiała, czasem życie pisze jednak dla nas inne scenariusze.

~~~

Michał nie miał pojęcia jak długo siedział z Hanią przed szpitalem. Chciał jednak, by w pełni się uspokoiła i wszystko mu wyjaśniła, lecz widząc, że dalej nie była w dobrym stanie postanowił jeszcze poczekać na rozmowę. Sam skończył już dyżur i wiedział, że jego ukochana też mogła już wracać do domu, z resztą w tamtym momencie i tak nie nadawała się do pracy.

W samochodzie panowała głucha cisza, Hania siedziała ze wzrokiem wbitym w szybę, a Michał starał się skupić na drodze. Nie wychodziło mu to jednak zbyt dobrze. Co chwilę zerkał na swoją ukochaną. Widział w jej wzroku pustkę, zupełnie taką, jak wtedy gdy dowiedziała się o śmierci ojca. Wtedy był już pewny, że sprawa była poważniejsza niż na początku mogło mu się wydawać. Nie chciał jej jednak ciągnąć za język, czuł, że musiał cierpliwie czekać, dać jej czas.

~~~

Hania nawet nie zorientowała się, kiedy Michał zaparkował przed ich domem. Całą drogę była myślami gdzieś daleko, ale tak naprawdę nawet nie wiedziała gdzie. Bez przerwy przypominała sobie słowa, które dzisiaj usłyszała, test który widziała, a jednocześnie wracała myślami do przeszłości. Jej ojciec zawsze z uśmiechem wracał z pracy, witał się z nią, a potem jedli wspólnie obiad. Nie mogła pojąć jakim sposobem mógłby na boku sypiać z inną kobietą, a w dodatku mieć jeszcze z nią dziecko. Nie potrafiła zrozumieć jakim sposobem mógł to robić. Wiedziała, że jej matka nie była lepsza. Chociaż ten przymiotnik zdecydowanie nie był wystarczający. Sama sypiała na boku z innymi facetami i Hania przez całe swoje życie miała jej to za złe, ale z tego powodu zawsze tak bardzo współczuła ojcu. W jej oczach wyglądał jak idealny mężczyzna, który związał się z tak okropną kobietą i z nią żył... W tamtym momencie Sikorka zrozumiała jak bardzo się myliła, on wcale nie był lepszy, oboje byli siebie warci. Te myśli bolały, ale były prawdą. Dźwięk wyjmowanego kluczyka ze stacyjki wyrwał ją z zamysłu. Wzięła głęboki wdech i przeniosła wzrok na narzeczonego.

- Ona jest moją siostrą - czuła, że musiała to w końcu wydusić, że nie mógła tego dłużej tłumić. Jednak gdy powiedziała te słowa na głos prawda jeszcze mocniej ją uderzyła. Widziała, że Michał zamarł, tak jak ona wstrzymał oddech. - Mój ojciec miał dziecko z inna kobietą - łzy znowu napłynęły do jej oczu, musiała wyjść z samochodu, zaczerpnąć świeżego powietrza. Oparła się o bok auta i głośno oddychała. Nie miała pojęcia jak długo tak stała, a tym bardziej nie wiedziała w którym momencie Wilczewski do niej podszedł i ją przytulił. Oparła głowę o jego klatkę piersiową i wylewała łzy, ciążące jej na sercu. Czuła ból, a jednocześnie ulgę, że udało jej się powiedzieć o tym na głos. Próbowała czerpać siłę z jego objęć, jednak w tamtym momencie i to przychodziło jej z trudem.

~~~

Dochodziła dwudziesta. Hania przepłakała prawie cały wieczór. Nie była w stanie za dużo powiedzieć Michałowi, a jej słowa były tak chaotyczne, że i tak niewiele z nich rozumiał. Od płaczu rozbolała ją głową, więc poszła się położyć. Wilczewski leżał na kanapie i wpatrywał się w sufit. Zdecydownie nie spodziewał się czegoś takiego, tak jak ona nie mógł w to uwierzyć. Widział, że bardzo cierpiała, ale nie miał pojęcia jak jej mógł pomóc. Nie przychodziły mu do głowy żadne słowa otuchy czy wsparcia. Mógł po prostu ją do siebie tulić i próbować ją uspokoić. Tego właśnie bał się najbardziej, że jego ukochana będzie cierpieć, a on nie będzie umiał temu zaradzić. To dlatego tak się bał jej powrotu do szpitala, chociaż był świadomy, że ponowne zaczęcie pracy nie miało żadnego wpływu na to co się stało. Prędzej czy później ta kobieta i tak w jakiś sposób by się z nią skontaktowała. Michał wiedział, że Hania musiała z nią na spokojnie porozmawiać. Nie chciał jednak jej o tym na razie mówić, wiedział, że to będzie dla niej trudne, ale miał nadzieję, że w jakiś sposób by jej pomogło. W jej głowie kotłowało się tysiące pytań, które zadawała również i jemu, a jedyną osobą która mogła udzielić na nie odpowiedzi była jej przyrodnia siostra. Przyrodnia siostra - nawet dla niego brzmiało to kosmicznie, a co dopiero dla Hani. Sam nie miał pojęcia jakby się z czymś takim pogodził, widział jak bardzo ta informacja ją uderzyła. W końcu przez tyle lat Zbyszek był dla niej wzorem, idealnym rodzicem, mężczyzną, a w tamtym momencie dowiedziała się czegoś takiego. Czuł, że ta sytuacja znowu doprowadzi ją na skraj przepaści, nad którą stała już tyle razy. Zawsze jednak udawało mu się jej pomóc. Wtedy jednak nie miał już takiej pewności. Nie wiedział czy była w stanie podnieść się po takim ciosie, po takiej informacji o swoim ojcu. Był przekonany, że będzie trudno, ale też jednej rzeczy był w zupełności pewien, będzie przy niej, zrobi wszystko by jej pomóc.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Cześć kochani, mam nadzieję, że ten rozdział wam się spodobał. Na początku bardzo was chciałam przeprosić za to, że wczoraj się on nie pojawił, ale niestety się z nim nie wyrobiłam. Co o nim myślicie? Hania pozbiera się? Michałowi uda się jej pomóc? No cóż tego dowiecie się już w następnej części, a pojawi się on w czwartek. Trzymajcie się cieplutko 😘❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro