Rozdział LXXXII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Hanię obudziło głośne dobijanie się do drzwi. Otworzyła oczy dopiero po chwili hałasu, przewróciła się na drugi bok i spojrzała na zegarek. Przez moment cyfry były jeszcze lekko zamazane, ale w końcu odczytała godzinę, 7.00. Przeniosła wzrok na swojego ukochanego, który zaczął się wiercić i cicho coś mamrotać. Pukanie dalej nie ustawało, a wręcz było coraz głośniejsze. Kobieta powoli wysunęła się spod kołdry i pół przytomna zeszła po schodach. Po drodze nawet nie zastanawiała się kogo mogła zastać na dole, ale gdy tylko otworzyła drzwi i zobaczyła Patrycję, Konrada, Julkę, Barta, Barbarę i Cezarego, stanęła jak wryta. Wszyscy byli już elegancko ubrani i ciepło się uśmiechali. Hania otworzyła szeroko usta i wpatrywała się w nich w osłupieniu. Przetarła oczy, by sprawdzić czy to na pewno nie było snem i działo się naprawdę, lecz kiedy nic nie zniknęło i dalej wyglądało tak samo wydusiła:

- Co... Co wy tu robicie? - jej głos był jeszcze mocno zaspany.

- Hania za cztery godziny bierzecie ślub! - wykrzyknęła Julka, jej entuzjazm był wręcz uderzający, ale kobieta jedynie niepewnie przytaknęła, dalej nie rozumiejąc, dlaczego wszyscy zgromadzili się przed ich domem.

- Mówili, że blondynki są mniej rozumne, było się nie farbować - pomyślała w duchu i zrezygnowana głośno westchnęła.

- No, tak... Wiem...I? - miała jednak sporą nadzieję, że jej zaćmienie umysłowe pomimo wszystko było spowodowane wczesną porą, szczególnie że w nocy nie bardzo się wyspała. Przekręcała się z boku na bok i nie mogła zapaść w spokojny sen, bo doskwierał jej ciągły stres.

Hania w końcu przesunęła się odrobinę, wpuszczając wszystkich do środka.

- My zabieramy cię do naszego mieszkania, a faceci zostają tu z Michałem - wyjaśniła w końcu Pati z szerokim uśmiechem. - On jeszcze śpi prawda? - kiwnęła głową w stronę schodów, Hania powoli przytaknęła.

- Dobrze, w takim razie idę księcia obudzić - Cezary wyszedł z przedpokoju, po drodze posyłając Sikorce szeroki uśmiech.

- Gdzie masz suknię, szpilki, biżuterię? - spytała od razu Barbara, kobieta jeszcze przez chwilę milczała, próbując zebrać myśli.

- W garderobie, leżą na wierzchu...? - zabrzmiało to trochę jak pytanie, a przecież była pewna gdzie wszystko położyła. Wilczewska cmoknęła ją w policzek, po czym również poszła na górę. Hania jeszcze raz na wszystkich spojrzała i głośno westchnęła.

- Chcecie się czegoś napić... ?- zaproponowała niepewnie, zmieszana tym, że wszyscy się w nią wpatrywali - Jedliscie coś...? - Julka podeszła do niej, położyła dłonie na jej ramionach i powiedziała:

- To jest wasz dzień, my się zajmujemy wami a nie wy nami... - Sikorka jedynie skinęła, po czym usłyszał skrzypienie schodów, więc przeniosła wzrok w tamtą stronę. Jej ukochany prezentował się jeszcze gorzej niż ona, miała wrażenie jakby się jeszcze nie obudził. Wiedziała, że on też miał za sobą nieprzespaną noc, ale jego wygląd po prostu ją rozbawił. Cała ta sytuacja była dla niej komiczna. Mieli brać ślub, a tymczasem przypominali trupy. Gdy ich spojrzenia się napotkały, Hania nie mogła się powstrzymać i wybuchnęła śmiechem.

- Co? - zmarszczył brwi, patrząc na nią spod przymrużonych powiek.

- Nic... - odpowiedziała, kręcąc jedynie głową.

- Dobra, możemy jechać - oznajmiła nagle Barbara, niosła ze sobą wielką siatę, w której znajdowały się wszystkie pudła.

- Ale jak to jechać?! - zawołał Sikorka. - Przecież ja jestem w piżamie! - popatrzyła na Pati i Julkę, które złapały ją pod ręce i prowadziły w kierunku drzwi. Nie miała jednak siły, by się z nimi kłócić czy szarpać.

- Spokojnie, wzięłam ci jedną sukienkę z szafy, przebierzesz się później - uspokoiła ją Wilczewska, a przynajmniej próbowała to zrobić, ale Hania dalej była zbyt oszołomiona. Zdecydowanie nie tak wyobrażała sobie swój ślubny poranek.

Gdy zaczęła ubierać buty, doszedł do niej absurd tamtej sytuacji i na jej twarzy zagościł uśmiech.

- To się naprawdę dzieje? - wyszeptała do Julki.

- Co? - zaśmiała się cicho.

- Czy ja naprawdę biorę dzisiaj ślub? - Burska nie mogła się powstrzymać i wybuchnęła głośnym śmiechem. W takim radosnym nastroju kobiety opuściły z Hanią dom.

~~~

Gdy tylko kobiety znalazły się w mieszkaniu Pati, od razu wzięły Sikorkę w obroty. Przygotowały dla niej małe spa. Kąpiel z musującą kulą, maskę na włosy i na twarz. Hania czuła się conajmniej jak angielska królowa, a nie jak osoba, która w tamten dzień miała wyjść za mąż.

- Dzisiaj biorę ślub - powtarzała sobie cały czas, siedząc w wannie. Dalej to do niej nie docierało, wszystko wyglądało jak piękny sen, z którego zawsze człowiek budzi się z wielkim smutkiem, że musiał się już skończyć. Była to jednak rzeczywistość, piękna, niesamowita rzeczywistość. Do jej oczu napłynęły łzy. Nigdy nie sądziła, że spotka ją takie szczęście, że ktoś ją pokocha, że będzie chciał spędzić z nią resztę swojego życia. Ona też nie przypuszczała, że znajdzie mężczyznę, któremu odda całe swoje serce i całą siebie, razem ze wszystkimi wadami, a on je zaakceptuje, a już na pewno nie spodziewała się, że mógłby zostać nim Michał. Dupek, który bawił się uczuciami kobiet, który nie wiedział wiele o miłości. Tak wyglądała jej pierwsza opinia na jego temat. Oczywiście zaraz po tym jak stwierdziła, że był cholernie przystojny, ale to już inna bajka. Na samo wspomnienie początku ich znajomości na jej ustach pojawił się uśmiech. Los potrafi być przewrotny. ,, Przesyłka dla kobiety mojego życia " - do tej pory pamiętała jego pierwsze słowa, które z czasem zaczęły znaczyć więcej niż kiedykolwiek oboje mogliby przypuszczać. ,, Dziadek nie może się ciebie nachwalić, chce żebyś mu prawnuki rodziła " - tej rozmowy również nigdy nie zapomniała, coś co mogło się wydawać nierealnym marzeniem Cezarego, stało się również ich pragnieniem. Chcieli wspólnego domu, dzieci po nim biegających, psa, kota. Nigdy nie sądziła, że do tego dojrzeje, że będzie chciała dzielić z kimś tak wiele. Życie jednak potrafi zaskakiwać, a jej było pełne niespodzianek odkąd wkroczył w nie Michał. Wypełnił pustkę, którą przez wiele lat czuła w sercu, pokochał tę część jej, której nikt wcześniej nie zauważał.

~~~

Michał od pół godziny stał pod przysznicem, pod który zagonił go jego dziadek z nadzieją, że to pomogłaby mu się rozbudzić. Nic do niego nie docierało, dla niego wszystko działo się zbyt wcześnie. Dopiero pod wpływem zimnej wody oprzytomniał.

- Biorę ślub - te słowa nieustannie dzwięczały w jego głowie. - Biorę ślub z Hanią - powtarzał bez końca, miał nadzieję, że w ten sposób to do niego dotrze. Było to jednak kolejne zdanie, w którego znaczenie nie mógł uwierzyć. Wszystko wydawało się tak odległe, tak nierealne. Biorąc głębokie wdechy, starał się uspokoić szalone bicie serca. Co czuł? Podekscytowanie? Stres? Radość? Strach? A może wszystkie te emocje towarzyszyły mu jednocześnie.

- Michał, cholera jasna, ile ty będziesz tam siedzieć?! - usłyszał nagle krzyk dziadka, który wyrwał go z zamyślenia. Nie miał pojęcia ile minęło czasu. Minuty? Godziny? Kompletnie stracił orienatacje i dopiero po chwili zorientował się, że cały drżał. Woda, która oblewała jego ciało, była lodowata. Szybko wyskoczył spod prysznica i odkrył się ręcznikiem. Spojrzał na w swoje odbicie w lustrze i lekko się uśmiechnął. Przynajmniej wtedy pomimo tego, że był zupełnie wymarznięty w pełni się rozbudził. Jego serce jednak dalej biło jak szalone, miał ochotę zadzwonić do Hani i z nią porozmawiać, ale gdy tylko wstał, Cezary zabrał mu telefon, by właśnie przed tym go powstrzymać. Stwierdził, że przecież wiele razy wytrzymywał dłużej bez kontaktu z nią, ale wtedy było inaczej i oboje to wiedzieli. Cały tamten dzień był wyjątkowy, nic nie było takie jak wcześniej, a miało się zmienić jeszcze więcej.

~~~

Około ósmej rano Hania jechała już razem z Julką do fryzjera i kosmetyczki. Patrycja wraz z Barbarą musiały odebrać kwiaty, tort i jeszcze kilka innych dekoracji, więc postanowiły, że dojadą do nich później. Większość drogi minęła im w milczeniu. Sikorka wpatrywała się w okno, krążąc gdzieś myślami. Nagle cały jej entuzjazm zgasł i jego miejsce zajął stres. A co jeśli coś się wydarzy? Co jeśli wszystko się zepsuje? Nic nie mogła poradzić na to, że dopadły ją czarne myśli. W końcu już tyle przeszkód stanęło na ich drodze do szczęścia. Bała się, że tak mogło zdarzyć się i tamtym razem.

- Hanka, nie martw się - powiedziała nagle Julka, która najwidoczniej wyczytała jej myśli.

- Wcale się nie martwię - nie była dobra w sprzedawaniu kłamstw, a gdy sama już w nie nie wierzyła brzmiały jeszcze gorzej

- Stres przed ślubem jest normalny - ciągnęła dalej, Sikorka przeniosła na nią wzrok i zmrużyła oczy. Zastanawiała się czy aż tak bardzo było to po niej widać, czy po prostu jej przyjaciółka tak dobrze ją znała. Tak czy siak wychodziło na to samo.

- A co jeśli coś pójdzie nie po naszej myśli? - to było zaledwie jedno z wielu dręczacych ją pytań.

- Planowaliśmy to tak długo, Pati cały czas nad wszystkim czuwa. Przestań o tym myśleć. Nerwy nie przyniosą ci nic dobrego - zaśmiała się. Na twarzy Hani zagościł mimowolny uśmiech. Za to właśnie tak bardzo ją kochała. Zawsze umiała ją wesprzeć, powiedzieć coś, co jej pomagało. Wiedziała, że Julka miała rację.

- Nic się nie wydarzy. Będzie dobrze - zaczęła powtarzać w myślach, wzięła kilka głębokich wdechów i nareszcie trochę się rozluźniła, rozsiadając się na siedzeniu pasażera. Musiała myśleć pozytywnie, w końcu to był ich dzień. Nikt i nic nie mogło go zniszczyć. Przynajmniej taką chciała mieć nadzieję.

~~~

Hania już od godziny siedziała w salonie. Fryzjerka zaczynała modelować jej włosy, jednocześnie zadając jej mnóstwo pytań odnośnie ślubu. Na początku Sikorka była trochę spięta i odpowiadała raczej zdawkowo, ale dosyć szybko jej to minęło i już po chwili mówiła jak nakręcona. Opowiedział o wszystkim, począwszy od momentu, gdy szukali sali, przechodząc do poszukiwań sukni, obrączek, lekcji tańca. Czuła się jakby spędzała czas ze starą znajomą, z którą długo by się nie widziała i chciała nadrobić stracone dni. Kompletnie straciła rachubę czasu i nawet nie zorientowała się, kiedy kobieta spinała ostatnie kosmyki jej włosów. Hania przez cały czas siedziała tyłem do lustra, chcąc na koniec mieć niespodziankę.

- I jak? - spytała Julki, dalej nie mając pojęcia jak wyglądała.

- Sama zobacz - Busrka zrobiła krok w jej kierunku i przekręciła obrotowe krzesło, na którym siedziała, by zobaczyła swoje odbicie. Sikorka głośno wypuściła powietrze.

- Podoba się? - spytała fryzjerka. Hania mogła jedynie przytaknąć, pomimo że miała szeroko otwarte usta, nie była w stanie wydusić z siebie ani jednego słowa. Efekt końcowy przeszedł jej najśmielsze oczekiwania. - No to co? Wołam koleżankę, by zabrała się za makijaż...

Gdy kobeita wyszła, a Sikorka została sama z Julką, przyjaciółka podeszła do niej i położyła jej dłonie na barkach.

- Wyglądasz nieziemsko... - westchnęła. - A to dopiero początek - zaśmiała się, wywołując również wybuch jej śmiechu. Była to jednak prawda, miała za sobą jedynie małą krople w morzu jej przygotowań czekających na nią tamtego dnia.

~~~

Gdy minęła dziesiąta rano Michał stał już przebrany w garnitur i w zasadzie w stu procentach przygotowany do ślubu. Te kilka godzin minęły mu jak z bicza strzelił i nawet nie zorientował się, że już za niecałą godzinę miał znaleźć się w kościele. Wilczewski stał w sypialni, wpatrując się w swoje odbicie w lustrze. Rzadko kiedy to robił, zazwyczaj nie dbał aż tak bardzo o wygląd, ale tamten dzień był niezwykły w każdym aspekcie. Pozostali znajdowali się na dole, więc miał chwilę dla siebie, by wziąć głęboki oddech i jeszcze raz spróbować się uspokoić. Podejmował już tyle prób, ale wszystkie kończyły się niepowodzeniem. Stres zżerał go od środka i zdał sobie sprawę, że jeszcze nigdy nie był aż tak bardzo zdenerwowany. Tak naprawę nawet nie wiedział czego się obawiał. Przecież czekał na ten dzień tak długo, wszystko było idealnie zaplanowane, a jednak gdzieś z tyłu głowy dalej towarzyszył mu strach.

Nagle usłyszał ciche pukanie do drzwi i zanim zdążył odpowiedzieć, zaczęły już się otwierać.

- Mogę? - spytał cicho Cezary, mężczyzna jedynie przytaknął. Gdzieś w głębi duszy potrzebował szczerej rozmowy właśnie z nim.

- Nie wierzę, że to się dzieje - westchnął.

- Ja też nie - zaśmiał się, by rozładować napięcie. - Szczególnie biorąc pod uwagę, jak na początku zabierałeś się do tego jak pies do jeża... W pewnym momencie straciłem nadzieję...

- Dzięki za wiarę - ta krótka wymiana zdań już na samym początku spowodowała, że na jego ustach zagościł mimowolny uśmiech. Staruszek usiadł na brzegu łóżka i zaczął się w niego wpatrywać.

- Ja przed ślubem z twoją babcią prawie zemdlałem z nerwów - Michał odwrócił się do niego twarzą i spojrzał mu prosto w oczy.

- Aż tak widać po mnie stres? - od rana próbował nie dać po sobie niczego poznać, ale najwyraźniej niezbyt skutecznie.

- Przede mną niczego nie ukryjesz - roześmiał się i kiwnął głową na łóżko na znak, że miał zająć miejsce obok niego. - Nawet nie wiesz jak się cieszę - położył dłoń na jego kolanie i spojrzał się na niego z uśmiechem. - Nie mogłeś wybrać sobie lepszej kobiety. Nie sądziłam, że kiedykolwiek to powiem, ale jestem o ciebie spokojny - Cezary doskonale pamiętał wszystkie jego młodzieńcze wybryki i zawsze uważał, że był kompletnie niedojrzały i wymagał ciągłej kontroli. - Ale wiem, że ta kobieta cię zmieniła albo raczej odkryła tę część ciebie, która skrywała się tu - powiedział, wskazując na swoje serce. - Nie zrań jej - te słowa wypowiedział zdecydowanie twardszym głosem.

- Kocham ją...

- Wiem, ale to nic nie zmienia. Czasami możemy to zrobić nieumyślnie i nawet miłość może nie pomóc. - Michał chłonął każde jego słowo. - Hania jest wszystkim czego potrzebujesz i możecie razem mieć piękną przyszłość, tylko tego nie zepsuj! - ostrzegł go, grożąc mu palcem przed nosem.

- Zrobię wszystko by była szczęśliwa - tę obietnicę złożył sobie już dawno temu i za wszelką cenę nie miał zamiaru jej złamać. Po tych słowach widział, że w oczach dziadka rozbłysnęły iskierki radości, która od niego tryskała. Dopiero wtedy ją poczuł. Nigdy nie sądził, że Cezary może się tak cieszyć na myśl o jego ślubie. Życie jednak często lubi nas zaskakiwać, a jego zdecydowanie wywróciło się do góry nogami, gdy stanęła w nim Hania.

~~~

Julka razem z Pati od dłuższego czasu ubierały Hanię w suknię ślubną. Starały się to zrobić jak najdeliktaniej, by nie naruszać jej fryzury ani makijażu.

- Już? - nieciepliwila się, gdy kobiety cały czas wokół niej latały, co chwilę coś poprawiając. Zabroniły jej patrzeć w, lustro by zobaczyła dopiero efekt końcowy.

- Jeszcze welon! - zawołała nagle Patrycja i wybiegła z pokoju, by już po sekundzie wrócić i założyć jej go na głowę. Przez moment obie stały przed nią, podziwiając niczym swoje arcydzieło.

- Mogę w końcu zobaczyć?! - widząc twarze przyjaciółek, nie mogła już wytrzymać. Julka złapała ją za ręce po czym powoli odwróciła w stronę lustra. Hania stanęła jak wryta. Wyglądała jak... jak... Zabrakło jej słów, po prostu zabrakło jej słów. W najpiękniejszych snach i wyobrażeniach nie przypuszczała, że będzie prezentować się tak pięknie. Biel sukni idealnie pasowała do jej delikatnego złotego makijażu, welon pięknie układał się na upiętych włosach, a delikatna koronka zdobiąca jej dekolt, dodawała wszystkiemu subtelności.

- Michał padnie jak cię zobaczy - zaśmiała się Pati. Sikorka jednak nawet nie zakodowała tamtych słów, miała wrażenie jakby znalazła się w innym, odległym, magicznym wymiarze. Łzy napłynęły jej do oczu.

- Płakać będziesz przed ołtarzem - usłyszała nagle głos Barbary i od razu odwróciła się w stronę wejścia, a przynajmniej starała się to zrobić najszybciej jak potrafiła, bo tiul sięgający do podłogi utrudniał jej ruchy.

- I jak? - spytała, bardzo chciała usłyszeć jej opinie, w końcu to jej suknię miała na sobie.

- Jesteś najpiękniejszą panną młodą świata - szeroki uśmiech gościł na twarzy Wilczewskiej, a radość wręcz tryskała z jej oczu. - Zostawicie nas na chwilę same? - spytała, patrząc na swoją córkę i Julkę.

- Jasne - odpowiedziały jednocześnie i wyszły z pokoju.

Barbara przeniosła wzrok z Hani na swoją torebkę i powoli zaczęła w niej grzebać. Już po chwili wyciągnęła płaskie pudełko i podeszła z nim do kobiety.

- Chciałabym ci coś jeszcze dać.

- Mamo, ale naprawdę...

- Nawet nie przyjmuję odmowy - przerwała jej i złapała ją za ramię, odwracając z powrotem w stronę lustra, po czym zawiesiła na jej szyi złoty naszyjnik. - Teraz jest idealnie - wyszeptała, opierając brodę na jej ramieniu i patrząc w jej oczy w odbiciu.

- Nie wiem co powiedzieć - wyszeptała Hania, która jeszcze bardziej się wzruszyła.

- To pozwól, że ja coś powiem - złapała ją za dłonie i stanęła na przeciwko. - Jesteś najlepszym co spotkało mojego syna w życiu. Odkąd się pojawiłaś niesamowicie się zmienił, w pewnym momencie nawet ja sama nie mogłam go poznać - cicho się zaśmiała. - Nie sądziłam, że potrafi być tak pięknym człowiekim, a stał się nim dzięki tobie - Hani coraz trudniej było powstrzymać napływający do oczu łzy. - Obie wiemy, że potrafi być niezłym dupkiem i czasami jest nie do zniesienia, ale wiem jak bardzo cię kocha i wiem jak ty kochasz jego. Pierwszy raz w życiu widzę go tak szczęśliwego. - po tych słowach obie kobiety się popłakały, Barbara mocno objęła Sikorkę po czym jeszcze raz odciągnęła ją od siebie, spojrzała jej w oczy i powiedziała: - Nie mogłam sobie wymarzyć lepszej synowej - na ustach Hani zagościł szeroki uśmiech. Chciała dodać, że ona nigdy nie sądziła, że mogłaby mieć tak wspaniałą teściową, ale słowa uwięzły jej w gardle i nie mogła nic powiedzieć. Była tak bardzo wdzięczna Barabrze, za tamtą rozmowę, ale też za każdą poprzednią, która często bardzo jej pomagała. Była dla niej jak matka, matka której tak naprawdę nigdy nie miała.

~~~

Hania całą drogę do kościoła nie mogła się uspokoić. Tak bardzo się stresowała, nie mogła uwierzyć, że nastał ten moment, ten moment który wydawał się tak odległy, ten moment który był tak nierzeczywisty, ten moment który do tej pory miał miejsce tylko w jej wyobrażeniach i snach. Julka bez przerwy ściskała jej dłoń, chcąc dodać jej otuchy, jednak w tamtym momencie niewiele to dawało. Sikorka myślała już tylko o Michale, który miał na nią czekać przed ołtarzem, tylko o chwili w której powiedzą słowa przysięgi, tylko o tym jak wymienią się obrączkami. Znowu łzy napłynęły jej do oczu, lecz tym razem udało jej się je powstrzymać.

- Jesteśmy - powiedziała cicho Pati, odwracając się na fotelu twarzą do Hani. Kobieta nawet nie zorientowała się, kiedy dojechały. Nie sądziła, że jej serce mogło jeszcze bardziej przyspieszyć, a jednak tak się stało, wydawało jej się, że wyskoczy z jej klatki piersiowej. Wzięła kilka głębokich wdechów i na chwilę zamknęła oczy.

- Gotowa? - spytała Barbara.

- Nie... - kobiety jednocześnie wybuchnęły śmiechem, ale widząc jej strach w oczach, szybko się opanowały.

- Kochasz go? - spytała stanowczo Julka.

- Oczywiście, że tak...

- To na chcesz czekać?! - wiedziała, że musiała pokazać jak najwięcej entuzjazmu, by zarazić nim Hanię, kobieta w końcu lekko się uśmiechnęła i sięgnęła po klamkę.

- Teraz albo nigdy - pomyślała.

Gdy tylko wyszła z samochodu, ujrzała przed wejściem Cezarego. Już wcześniej ustalili, że będzie na nią czekać i to on poprowadzi ją pod ołtarz do Michał. Wcześniej nie zwróciła uwagi na jego garnitur, który świetnie się na nim prezentował.

- Matko Przenajświętsza! - zawołał, klaszcząc w dłonie - Haniu, wyglądasz... - kobieta zareagowała cichym śmiechem. Mężczyzna podszedł do niej i mocno ją uściskał. - Wyglądasz jak Basia, gdy brała ślub - wyszeptał, w jego głosie było słychać wzruszenie, gdy Sikorka spojrzała na jego twarz, jej oczy kolejny raz się zaszkliły. - Nie płacz, dziecko - powiedział, łapiąc ją za ręce, tak jak zrobiła to niedawno Wilczewska. - Nie płacz dziecko, już wystarczy, że one będą wylewać łzy - kiwnął głową na kobiety które stały za nimi i faktycznie ocierały oczy. - Nie przypuszczałem, że tego dożyję - powiedział, by znowu zwrócić na nią swoją uwagę. - Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę - doskonale zdawała sobie z tego sprawę, było to widać po jego spojrzeniu i szerokim uśmiechu. - Mój wnuk jest największym szczęściarzem, że spotkał na swojej drodze tak cudowną kobietę i zostanie jej mężem, a ja że oficjalnie będę mógł się nazwać jej dziadkiem - Hania znowu nie wiedziała co powiedzieć, od początku dnia usłyszała tyle ciepłych słów jak nigdy dotąd. - Idziemy? - spytał, patrząc jej w oczy. A więc tak, nastał ten moment, moment który wydawał się jedynie wytworem wyobraźni. Ale jej strach zniknął, gdy złapała Cezrargo pod ramię, czuła już tylko radość, która przepełniała każdą część jej ciała.

~~~

Sekundy ciągnęły się w nieskończoność, minuty wydawały się wiecznością. Michał nie miał pojęcia jak długo stał przed ołtarzem, ale jednego był pewny. Jeszcze nigdy w życiu nie czuł takiego stresu, a to, co doskwierało mu od początku tamtego dnia, było niczym w porównaniu do emocji w tamtej chwili. Czekanie nigdy nie było jego mocną stroną, ale w tamtym momencie nie potrafił się opanować. Słyszał jedynie swoje serce, które biło jak szalone. Jego ręce się trzęsły i zaczęły robić się mokre.

Nagle usłyszał otwierające się drzwi. Spojrzał w tamtym kierunku z prędkością światła, ale gdy tylko ją ujrzała, czas jakby stanął w miejscu. Wszyscy wstali i zaczęła grać muzyka, ale dla niego to nie miało znaczenia. Liczyła się tylko ona. Od zawsze uważał ją za najpiękniejszą kobietę na całym świecie, ale w tamtym momencie zaparło mu dech w piersiach. Krawat pod szyją stał się niesamowicie ciasny i prawdopodobnie gdyby nie fakt, że nie mógł ruszyć nawet małym placem już dawno by go poluzował. Miał wrażenie, że droga do ołtarza ciągnęła się w nieskończoność. Patrzył w jej oczy, w których widział tak wielką radość, jak jeszcze nigdy wcześniej. Zastanawiał się czy w jego wzroku było widać to samo. Gdy znajdowała się już zaledwie kilka kroków od niego, poczuł nagły spokój, jakby razem z jej obecnością zniknęły wszystkie emocje i została tylko jedna. Miłość. Cezary doprowadził ją tuż pod ołtarz, cmoknął w policzek po czym poszedł do ławki, posyłając mu jedynie dumne spojrzenie.

Przez chwilę patrzyli sobie jedynie w oczy. Michał miał ochotę tyle jej powiedzieć, prawdopodobnie zasypałby ją milionem komplementów, ale nie był w stanie wydobyć z siebie ani jednego dźwięku.

- Dzięki, ty też pięknie wyglądasz - zaśmiała się cicho. Wtedy na jego twarzy zagościł najszerszy uśmiech w całym jego życiu. Pragnął jedynie wziąć ją w swoje objęcia, zacząć całować i nie wypuścić do końca świata, ale głos księdza, który poprosił wszystkich o zajęcie miejsc, przywołał go z powrotem do rzeczywistości.

~~~

Nadszedł ten moment, moment w którym stanęli na przeciwko siebie, moment którego oboje nie spodziewali się dożyć. Michał trzymał dłoń Hani, delikatnie ją gładząc, gdy ksiądz nałożył na nie stułę. Przyszedł czas przysięgi, czas w którym mieli wypowiedzieć najważniejsze słowa w swoim życiu. Hania starała się głęboko oddychać, nigdy nie czuła takiego podekscytowanie i stresu jednocześnie. Jedyną rzeczą, która powodowała, że udało jej się utrzymać jakikolwiek kontakt z rzeczywistością był dotyk Wilczewskiego, mężczyzny, który już za chwilę miał zostać jej mężem.

Słowa księdza dobiegały do Michała jakby z oddali, ale doskonale wiedział co miał powiedzieć. Każdej nocy powtarzał sobie najdrobniejszy szczegół całej ceremonii.

- Ja Michał... - jego głos drżał. - Biorę ciebie Hanno za żonę... - kobieta patrzyła na niego z najpiękniejszym uśmiechem, z którego wylewała się miłość i wiele niewypowiedzianych słów, które zawisnęły nad nimi. - I ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy jedyny i wszyscy święci - był dumny, dumny, że udało mu się cokolwiek wydusić, że jeszcze się nie rozpłakał chociaż był już ku temu niesamowicie bliski.

- Ja Hanna... - mówiła zdecydowanie ciszej, wiedziała, że gdyby zrobiła to głośniej głos uwiązłby jej w gardle. Ale to w końcu on miał usłyszeć to co powinna była powiedzieć, to do niego kierowała te słowa, inni nie mieli znaczenia - Biorę ciebie Michale za męża i ślubuję ci... - łzy zamazywały jej obraz - miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy jedyny i wszyscy święci - miejsce, które w jej sercu zajmował stres, zastąpiła już tylko radość.

- Co Bóg złączył człowiek... - dalszej wypowiedzi księdza Hania nie przyswoiła. Spoglądała głęboko w oczy swojego ukochanego i zatopiła się w jego spojrzeniu, patrzył na nią z taką czułością, że całe jej ciało okryła gęsia skórka, a w brzuchu miała motylki. - Na znak zawartego małżeństwa przekażcie sobie obrączki - wtedy Sikorka oderwała na chwilę od niego wzork i przeniosła go w stronę kościelnych ławek. Od początku z całej siły starała się nie rozpłakać, ale gdy ujrzała zaszklone oczy Cezarego i mokre policzki Barbary coś w niej pękło i uroniła pierwsze łzy. Poczuła dotyk Michała na swojej twarzy, który ocierał je kciukiem. Jego dłoń była ciepła, co wywoływało, że po całym jej ciele kolejny raz przebiegły ciarki. Zawsze tak nią działał, nawet przy najmniejszym zetknięciu skóry.

Ksiądz wygłosił kolejne słowa lecz one znowu do nich nie dotarły, żyli jakby w innym świecie, tak pięknym i jednocześnie tak nierealnym.

- Na znak zawartego małżeństwa nałóżcie sobie obrączki.

Michał sięgnął po mniejszą z nich, mówiąc:

- Żono - przy tym słowie na chwilę się zatrzymał, kolejne łzy popłynęły po jej policzkach, a on poczuł, że euforia ogarnęła całe jego ciało. - Żono, przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności. W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. - delikatnie uniósł jej dłoń i pocałował. Hania jedynie wpatrywała się w jego oczy, dopiero po chwili była w stanie wykonać jakikolwiek ruch. Sięgnęła po złoty krążek trzęsącymi się rękami i zaczęła powoli nakładać go na jego palec.

- Mężu - również zatrzymała się na pierwszym wyrazie, pozwalając mu rozbrzmieć i nabrać jeszcze większego znaczenia. Sposób w jaki je wypowiedziała spowodował, że Michał zdał sobie sprawę, że od tamtego momentu będzie chciał słyszeć je jak najcześciej z jej ust. - Przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności. W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego - nagle poczuła radość, która rozpierała całe jej ciało, ciepło na sercu i jeszcze mocniejsze wzruszenie. Znała już wcześniej historię związaną z obrączkami, ale wtedy nabrała ona jeszcze większej mocy. Wiedziała, że właśnie tak miało być, była pewna, że znalazła się w odpowiednim miejscu i czasie, a obok stał ten jedyny mężczyzna, mężczyzna, który właśnie został jej mężem.

Dopiero po chwili, która wydawała się wiecznością, Michał przybliżył się do niej i biorąc jej twarz w dłonie złączył ich usta w pocałunku. Usłyszeli oklaski i pełne zadowolenia głosy, ale to wszystko nie miało znaczenia. Liczył się tylko ten moment, tylko oni, cały świat jakby przestał mieć znaczenia, zniknął w momencie wypowiedzenia przysięgi, a z każdą ciągnącą się dłużej sekundą, gdy ich wargi były złączone, przenosili się coraz głębiej do innego świata, ich nowego świata. To była ta chwila, której nadejścia nie spodziewali się doczekać, w którą tak wiele razy zwątpili. Wtedy poczuli jednak, że wszystkie złe rzeczy, które spotkały ich w drodze do szczęścia, przestały mieć znaczenie, a wszelkie czarne myśli rozprysły. Zupełnie jakby w chwili wypowiedzenia tych kilku słów, zaczęli liczyć się już tylko oni i ich przyszłość, a każda przeciwność losu poszła w zapomnienie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Cześć kochani, nie wiem od czego zacząć, bo mam wam tak wiele do przekazania. Przede wszystkim chciałam wam powiedzieć, że dzień, na który przypadł rozdział ślubny, nie jest przypadkowy. Dokładnie dzisiaj mija pół roku odkąd wrzuciłam pierwszą część mojego opowiadania. Brakuje mi słów żeby wyrazić to, jak bardzo jestem wam wdzięczna, że ze mną jesteście i to w tak licznym gronie. Dobiliście ponad 31 tysięcy odczytów i tysiąc sześćset głosów oddanych na moją książkę. Te liczby są tak abstrakcyjne, że dalej nie potrafię w nie uwierzyć. Pamiętam jak dziś, jak pół roku temu siedziałam na łóżku i zastanawiałam się po co ja w zasadzie to opublikowałam, przecież nikt tego nie przeczyta... Kogo to będzie obchodzić...? Ale wtedy pojawiły, się pierwsze osoby, a potem kolejne, a z każdym następnym czytelnikiem moje serce rosło. Jedyne co mogę zrobić to powiedzieć to jedno słowo, w którym znajduje sie o wiele więcej wdzięczności niż sobie wyobrażacie. Dziękuję ❤ Dziękuję za każde przeczytane słowo, za każdą spędzoną minutę nad tą historią, za wspólne przeżywanie tego co się działo, za każdym głos, każdy komentarz, który daje niesamowicie dużo radości i motywacji. Nie sądziłam, że to odpowiadanie zaprowadzi nas aż tak daleko. Przyznam się szczerze, że były momenty, w których sama zaczęłam wątpić czy ten rozdział ujrzy światło dzienne, ale jak widzicie udało się. Napiszcie mi koniecznie czy wam się podobał i jakie towarzyszyły wam emocje. Dla naszych bohaterów jest to jakiś nowy początek. Myślicie, że będzie łatwiej? Że teraz będzie już tylko z górki aż do happy endu? Tego dowiecie się, zostając ze mną na dłużej i czytając dalszy ciąg. I na koniec was uspokoję, rozdział w którym odbędzie się wesele oczywiście też zostanie opublikowany, chciałam jednak oddzielić te dwa rozdziały, bo i tak uważam, że wyjdą mi o wiele dłuższe niż zazwyczaj. Więc już w poniedziałek razem z Matołkami przeżyjemy ich pierwszy taniec 😁 Jeszcze raz z całego serca wam dziękuję ❤ Życzę wam miłego dnia, trzymajcie się cieplutko 😘❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro