Rozdział XV

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Następnego dnia

Hania właśnie skończyła operację i poszła poszukać Michała. Znalazła go w pokoju lekarskim.
- Wiesz co udało mi się załatwić? - spytała, lekarz popatrzył na nią pytającym wzrokiem. - Dzisiaj po pracy mam dwa bilety do teatru, na ten spektakl, na który chcieliśmy tak bardzo iść - powiedziała zadowolona.
- Dzisiaj? - zapytał.
- No tak oboje kończymy o 15 - mówiła dalej uśmiechnięta.
- Umówiłem się, że Kasia przywiezie mi na wieczór Matyldę - oznajmił Wilczewski.
- I kiedy miałeś mi o tym zamiar powiedzieć? - spytała zawiedziona.
- Hania przecież nie... - zaczął, jednak kobiety nie było już wtedy w pomieszczeniu.

Patrycja właśnie szła korytarzem na sor, gdy zobaczyła pacjenta, który opiera się o ścianę i trzyma za klatkę piersiową.
- Coś się dzieje? - spytała gdy podeszła do mężczyzny. Jednak ten zsunął się po ścianie i stracił przytomność.
- Halo, proszę pana... - kucnęła obok niego i próbowała go obudzić. - Wózek, natychmiast! - krzyknęła, wtedy z gabinetu wyszedł Falkowicz.
- Od razu łóżko - poinformował szybko. Partycja popatrzyła na niego pytająco. - Na TK - dodał.
- To pana pacjent? - spytała lekarka.
- Niedoszły, ma tętniaka, chciał, bym go operował - wytłumaczył.

W sali TK

- Tętniak tętnicy płucnej - oznajmił zdziwiony Paweł. - Cholera w bardzo niedostępnym miejscu... - podsumował.
- Chciał żebym go zoperował - powiedział Falkowicz. - Leczenie nie działa został mu miesiąc życia ...
- I pan mu odmówił? - zapytała zirytowana Pati.
- Przecież ta operacja byłaby równa z jego śmiercią - powiedział ostro.
- Ale jest szansa na wycięcie tętniaka, jeśli doszłoby się od tej strony... - zaczęła pokazywać na monitorze.
- Pani już raz doprowadziła do operacji, która nie powinna się odbyć! - krzyknął.
- I przypominam panu, że skończyła się sukcesem! - lekarka również podniosła ton głosu.
- Czy pani jest ślepa?! Te tętnice przy najmniejszym uszkodzeniu pękną, on się wykrwawi na stole!
- Przygotowywałam się już kiedyś do takiej operacji, wiem jak ją przeprowadzić... - nie dawała za wygraną. - Jeśli pacjent do pana przyszedł to na pewno liczy się z ryzykiem.
- Ja go nie spiszę na pewną śmierć... - oznajmił ostro.
- Nie musi pan pomagać... - powiedziała i zacisnęła usta. - Wysuwaj go, przyjmuję go jako mojego pacjenta - rzekła, mężczyźni milczeli.
- Proszę bardzo niech go pani operuje, jeśli tylko znajdzie się szaleniec, który pani w tym będzie asystować... - powiedział spokojnym głosem. Liczył, że w ten sposób wyprowadzi kobietę z równowagi, jednak tak się nie stało.
- Przekonamy się...- powiedziała pewna siebie. - Daj mi zdjęcie - oddała.
- Jeśli pani to zrobi zwolnię panią - oznajmił profesor.
- To może już pan szukać kogoś nowego - podsumowała i wyszła.
- Ona to zrobi - powiedział po chwili Paweł.
- Na pewno nie w moim szpitalu! - krzyknął Falkowicz i również wyszedł.

Pati weszła wściekła do pokoju lekarskiego.
- Kto ci zaszedł za skórę? - spytał Michał, który robił sobie kawę.
- Spójrz na to - powiedziała i podała mu zdjęcie TK. Wilczewski nic nie mówił, jedynie patrzył raz na Pati, a raz na to co mu dała. - Pacjent przyszedł do Falkowicza by go zoperował, ale ten mu odmówił, ale ten tętniak jest do wycięcia, przecież... - zaczęła tłumaczyć Patrycja.
- On ci się wykrwawi na bloku... - przerwał jej brat, momentalnie cała energia Pati zgasła.
- Czemu wy się tak łatwo poddajcie? - zapytała i zacisnęła wargi.
- Nie zawsze da się wszystkim pomóc - powiedział, kobieta milczała.
- Panie doktorze, jest pan proszony na blok - weszła do pomieszczenia pielęgniarka.
- Pati... - powiedział i popatrzył na nią błagalnym wzrokiem, jednak ona wyrwała mu jedynie zdjęcie TK i dalej się w nie wpartywała.
- Na co tak patrzysz? - usłyszała po kilku minutach głos Konrada, tuż przy swoim uchu, zaskoczona podskoczyła, na co lekarz zareagował śmiechem. Pati nic nie mówiła usiadła jedynie na kanpie.
- Pokaż to... - powiedział mężczyzna, gdy do niej podszedł i wziął od niej zdjęcie.
- Zrobisz ze mną coś za co możemy stąd wylecieć? - zapytała, Konrad odwrócił się do niej i spojrzał pytająco. Patrycja po chwili wstała i podeszła do niego
- Zoperujesz ze mną tego tętniaka... - gdy to usłyszał, lekarz patrzył się na nią zdziwiony. - Wiem w jakim jest miejscu, wiem jakie to ryzykowne, ale asystowałam przy podobnej operacji w Ameryce... - zaczęła szybko mówić.
- Okej - powiedział cicho lekarz.
- Nie, posłuchaj mnie jeśli...- przerwała i popatrzyła się na smiejącego Konrada. - Czekaj, co ty powiedziałeś?
- Wchodzę w to - oznajmił.
- Mówisz serio? - niedowierzała kobieta.
- Tak...
- To chodź - powiedziała, zabrała papiery i kierowała się do drzwi, jednak gdy zorientowała się, że lekarz nie idzie za nią odwróciła się i dodała: - Do pacjenta.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Cześć kochani, dzisiaj pojawił się rozdział, którym chcę wam podziękować za 3 tysiące odczytów. Nie wiem kiedy wy to wbijacie, ale jesteście niesamowici. Zdaję sobie sprawę, że się powtarzam, ale po prostu jestem wam niesamowicie wdzięczna. Gdyby mi ktoś powiedział, jak opublikowałam pierwszy rozdział, że tak dużo osób będzie czytać moja książkę, to w życiu bym nie uwierzyła. Dzisiaj rozdział praktycznie w całości poświęcony Patrycji, ale za to kolejny, który tak jak zapowiadałam pojawi się jutro będzie w 100% o Hani i Michale. Mam nadzieję, że nie jesteście na mnie źli, czy też zawiedzeni, że skupiam się teraz nie tylko na Wilczewskim i Sikorce jednak chciałabym, by cała historia była bardziej rozbudowana i w przyszłości dzięki temu barwna. Napiszcie mi koniecznie co myślicie o tym rozdziale. Trzymajcie się cieplutko ❤😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro