Rozdział XXI

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Hania długo szukała Michała. Przeszła już cały szpital, ale nie mogła go nigdzie znaleźć. W końcu wyszła na dwór i zobaczyła go na ławce, wyglądał na załamanego. Postanowiła usiąść obok niego.
- Co się stało? Szukam cię chyba od godziny, nie odbierasz telefonu, nikt nie wiedział gdzie jesteś. Martwiłam się - powiedziała. Wilczewski nie odezwał się, patrzył cały czas przed siebie.
- Hej... - Hania wstała i kucnęła przed ukochanym. - Michał co jest? - zapytała z jeszcze większą troską w głosie, dopiero wtedy lekarz na nią popatrzył. W jego oczach widziała ból.
- Podczas operacji - zaczął zachrypniętym głosem - prysnęła mi krew do oka - powiedział i zacisnął zęby. Sikorka wzięła jego twarz w ręce.
- I... - zapytała spokojnym głosem.
- Pacjent ma HIV - po tym zdaniu wstał i szybko odszedł od lekarki. Hania nie była w stanie się ruszyć. Po chwili jednak pobiegła za lekarzem.
- Nie masz pewności, że się zaraziłeś - powiedziała gdy stanęła przed nim. Michał zatrzymał się i patrzył w oczy lekarki.
- Ale jeśli tak się stało, to wszystko się skończy moja praca, my...
- Nigdy cię nie zostawię - przerwała mu stanowczo Sikorka. - Będę z tobą na zawsze, w zdrowiu czy w chorobie - oznajmiła. Wilczewski nic nie mówił. Kobieta stanęła na palcach i chciała go pocałować jednak ten odwrócił głowę.
- Hania nie, nie możemy ryzykować - powiedział i spojrzał na nią smutnym wyrokiem.
- To musisz iść szybko zrobić badania, bo nie wytrzymam długo bez twojego pocałunku - powiedziała i lekko się uśmiechnęła. Michał pokiwał głową i mocno przytulił Hanię.

Partycja wraz z Konradem byli na sorze.
- Rozmawiałaś już z Falkowiczem? - spytał się jej lekarz.
- Tak, powiedział mi, że cieszy się, że wszystko się udało ale stwierdził, że nie będzie znosić więcej takiej samowolki i, że przy kolejnej takiej operacji wylecę bez względu na to czy się uda, czy nie - powiedziała i lekko się uśmiechnela. Wtedy na salę wjechali rotownicy z pacjentem.
- Chłopak 16 lat, bójka w szkole, złamana ręka i możliwy wstrząs mózgu - informował lekarz pogotowia.
- Dobra dzięki, a są rodzice? - zapytała Pati. Ratownik otworzył usta by coś powiedzieć, ale wtedy na sor wbiegł pewien mężczyzna.
- Synku co się stało?! - krzyczał i podbiegł do chłopaka. - Kto go pobił zabiję gnoja... - po chwili został wprowadzony inny pacjent.
- Drugi uczestnika tej bójki - poinformowała pielęgniarka, która z nim szła. Gdy ojciec chłopaka, któremu Pati przeprowadzał badanie to usłyszał od razu do niego podszedł i złapał go za bluzkę.
- Proszę go puścić - powiedziała szybko pielęgniarka, jednak to nic nie dało.
- Niech pan stąd natychmiast wyjdzie! - krzyknęła Pati.
- Nigdzie się nie wybieram - oznajmił wściekły. - Pożałujesz tego ty... - mówił ostrym głosem, szarpiąc chłopaka. Wtedy podszedł do niego Konrad i odciągnął go od niego.
- Niech się pan uspokoi i opuści sor - mówił spokojnie.
- Nikt mi nie będzie mówić co mam robić! - krzyknął i uderzył Konrada pięścią w twarz.
- Ochrona! - zawołała od razu Patrycja, gdy to zobaczyła. - Zabierzcie chłopaka na RTG i zawiadomcie moją mamę, będzie potrzebny ortopeda - gdy pielęgniarki wyjechały z pacjentem, a ochrona wyprowadziła jego ojca, Patrycja podeszła do Konrada.
- Wszystko dobrze? - spytała, ale gdy zobaczyła, że leci mu krew z nosa od razu sięgnęła po opatrunki i powiedziała:
- Siadaj, trzeba to opatrzeć.
- Wszystko jest dobrze - opierał się mężczyzna i lekko się uśmiechnął widząc stanowczą minę Pati. W końcu wykonał jej polecenie.
- Boli cię? - zapytała, gdy stanęła nam nim i zaczęła sprawdzać czy nos nie jest złamany. Konrad pokiwał głową. Partycja założyła opatrunki i dała lekarzowi przeciwbólowe.
- Lepiej? - spytala, gdy skończyła.
- Nie... - odpowiedział krótko Dobroń i przyciągnął Wilczewską do siebie przez co znalazła mu się na kolanach. - Teraz lepiej - wytłumaczył i się uśmiechnął. Lekarka nic nie powiedziała jedynie przygryzła wargę i zaczęła kręcić głową.

Michał właśnie oddał krew do badań. Nie wiedział co ma ze sobą zrobić. Cały czas myślał o tym, co się stanie jeśli się okaże, że będzie miał HIV. Przypominał sobie też słowa Hani zapewniające go, że nigdy go nie zostawi. Ale on wiedział, że jeśli jest chory nie będzie mógł z nią żyć tak, jak chciał. Nic już nie będzie takie samo. Z zamyślenia wyrwał go głos jego mamy.
- Michał wszystko dobrze? - zapytała. Wilczewski nic jej nie odpowiedział, popatrzył się na nią tylko przez chwilę i szedł dalej korytarzem. Kobieta widziała, że coś jest nie tak.
- Michał?! - krzyknęła, gdy ten zniknął jej za rogiem. Postanowiła pójść porozmawiać z Hanią.

Hania siedziała w pokoju lekarskim, bała się, bardzo się bała. Nie chciała dopuszczać do siebie myśli, że jej ukochany może być chory, ale doskonale wiedziała, że prawdopodobieństwo tego jest duże.
- Haniu! - usłyszałam nagle głos doktor Wilczewskiej. - Co się z wami dzieję, oboje z Michałem jesteście w innym świecie. Pokłóciliście się? - zapytała i usiadła obok Sikorki na kanpie.
- Nie... - odpowiedziała cicho lekarka. Cały czas patrzyła w ziemię. Nie wiedziała czy ma martwić tym wszystkim jego mamę.
- To o co chodzi? - spytała. W oczach Hani pojawiły się łzy.
- Michał może mieć... - na chwilę przerwała i popatrzyła się na Wilczewską. - Może mieć HIV - dokończyła, matka Michała zbladła.
- Zrobił badania? - spytała. Sikorka pokiwała jedynie głową. Nie była w stanie nic powiedzieć. Gdy wypowiedziała te słowa prawda jeszcze mocniej ją uderzyła.
- Wszystko będzie dobrze, musimy być dobrej myśli - stwierdziła kobieta i przytuliła do siebie Hanię. Chciała jej pomóc, ale nie wiedziała czy brzmi wiarygodnie gdyż sama była wstrząśnięta tą wiadomością.

Minęły 3 godziny odkąd Michał oddał krew do badań. Właśnie czekał w pokoju lekarskim na wyniki, które za chwilę powinna mu przynieść pielęgniarka. Od ostatniej rozmowy z Hanią nie widział jej, nie zamienił z nią nawet słowa. Chciał to wszystko przemyśleć sam i doszedł do wniosku, że Sikorka pewnie chciała zrobić to samo.
- Doktorze są pana wyniki - powiedziała pielęgniarka. Wilczewski od razu zerwał się na równe nogi i zabrał je od kobiety.
- Dziękuję - powiedział i lekko się uśmiechnął. Usiadł na kanapie i jeszcze chwilę obracał kopertę w dłoniach. Wiedział, że to ten moment, że za chwilę albo jego obawy mogą zniknąć albo... Nie chciał kończyć swoich myśli. Otworzył kopertę i spojrzał na jej zawartość. W jednej chwili czuł, że jego cały świat rozpada się na kawałeczki. Zaczął cały się trzaść, kiwał z niedowierzaniem głową, rzucił wyniki na biurko i schował twarz w dłoniach. Wiedział, że już nic, nigdy nie będzie takie samo....

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Cześć kochani, rozdział pojawił się dzisiaj, jako taka niespodzianka z okazji miesiąca książki. Mam nadzieję, że wam się spodobał. Napiszcie mi koniecznie swoje wrażenia i jak myślicie, jak będzie wyglądało teraz życie Hani i Michała? Następny rozdział pojawi się we wtorek. Trzymajcie się cieplutko 😘❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro