Rozdział XXXIV

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Gdy Michał się obudził nie było przy nim Hani. Martwił się o swoją ukochaną, widział jak bardzo cierpiała. Starał się jej pomóc i ją wspierać jak tylko mógł. Domyślał się, że teraz pewnie znów zaszyła się gdzieś w domu i płacze, tak jak wczoraj wieczorem, gdy wrócili ze szpitala. Wilczewski postanowił, więc wstać. Gdy zszedł na dół zobaczył Hanię na kanapie, w ręce trzymała jakiś album. Przeglądała zdjęcia, łzy leciały po jej policzkach. Michał nie mógł patrzeć na jej cierpienie, podszedł do kanapy i usiadł obok niej.

- Gdy byłam mała zawsze mówiłam tacie, że chce być lekarzem - szlochała, Wilczewski przytulił ją do siebie. - On powtarzał mi, że cokolwiek bym nie robiła on i tak będzie ze mnie dumny. Zawsze mnie wspierał, pomagał... - mówiła cicho. - Teraz czuję taką pustkę... - wyszeptała i zaczęła jeszcze głośniej płakać. Zdjęcia wypadły jej z ręki. Michał mocno przyciągnął ją do siebie i przytulił.

- Ci... - próbował ją uspokoić, wiedział jednak, że żadne słów nie przyniosą jej ulgi.

- Pojedżmy do domku ojca - powiedziała nagle, Wilczewski zdziwił się tymi słowami.

- Jesteś pewna? - spytał i wziął twarz Hani w dłonie, kobieta przytaknęła. Michał nie był zadowolony z tego pomysłu, ale nie miał wyjścia, musiał spełnić prośbę Sikorki.

~~~

Gdy lekarze stanęli przed domkiem, nic nie mówili. Hania w końcu otworzyła drzwi i weszli do środka. Stanęła w przedpokoju i znów dopadła ją fala płaczu. Jeszcez jakiś miesiąc temu byli tu z Michałem. Podeszła do stołu i usiadła na jednym z krzeseł. Przypomniała sobie swoją rozmowę z ojcem:

- Cieszę się, że jesteś szczęśliwa - mówił Zbyszek. - Zasługujesz na szczęście, zwłaszcza po tym wszystkim co ci się przydarzyło.

- Ty też tryskasz radością - przyznała Hania.

- Odkąd wziąłem rozwód z twoją mamą poczułem się znów wolny - powiedział i się uśmiechnął.

- Nie powinieneś tu być sam - stwierdziła z troską

- Mi trochę samotności się przyda... Dobrze mi to zrobi, nie martw się - poinformował. - Z resztą mam nadzieję, że jeszcze kiedyś mnie odwiedzicie.

- Oczywiście, że tak - odpowiedziała kobieta i się uśmiechnęła.

Hania znów zaczęła głośno płakać jeszcze tyle chwil chciała przeżyć ze swoim ojcem. Teraz już nie będzie mogła. Nawet nie zdążyła się z nim pożegnać, to wszystko stało się tak nagle. Mieli tu z Michałem spędzać wesoło czas, odpoczywać, a teraz... Wilczewski podszedł do niej i ją przytulił.

- Wystawmy ten dom na sprzedaż, nie będę w stanie tu przyjeżdżać - powiedziała po kilku minutach.

- Dobrze, będzie jak tylko chcesz - oznajmił i usiadł obok niej.

- Idę zrobić herbatę - poinformowała. Gdy weszła do kuchni, jedyna herbata jaką znalazła była ta z imbirem. Przypomniała sobie dzieciństwo:

- Tatusiu czy ja muszę to pić? - pytała mała Hania.

- Jesteś przeziębiona kochanie, wyjdzie ci to na dobre - tłumaczył spokojnie jej ojciec.

- Ale to jest niedobre... - burzyła się.

- Im szybciej wypijesz tym szybciej zadziała i będziesz zdrowa... - próbował ją przekonać.

- Ale jak wyzdrowieję to będę musiała iść do szkoły, a ty pójdziesz do pracy i nie będziemy mogli być całe dnie razem... - tłumaczyła smutna.

- Kochanie każdy ma obowiązki, ale mam urlop do końca tygodnia, więc jak wyzdrowiejesz to pojedziemy na wycieczkę, dobrze? - próbował ją podejść podstępem.

- Obiecujesz?

- Obiecuję - powiedział i pocałował córkę w czoło.

- Hania wszystko dobrze? - zawołał Michał, ale gdy nie usłyszał odpowiedzi poszedł do kuchni i zobaczył Sikorkę opartą o blat, patrzyła pustym wzrokiem w okno, z jej oczu płynęły łzy.

- Hej... - powiedział i przytulił ją od tyłu. Tak bardzo się o nią bał, że sobie nie poradzi, że się nie pozbiera.

- Tak bardzo bym chciała by tu był, czuję pustkę, samotność - płakała coraz mocniej.

- Haniu - szepnął Wilczewski i odwrócił kobietę twarzą do siebie. - Jestem przy tobie i będę zawsze, nie jesteś sama. Przejdziemy przez to razem - oznajmił mężczyzna i pocałował ukochaną.

Hania z Michałem właśnie pakowali do pudeł rzeczy Zbyszka. Sikorka od kilku minut wyciągała ubrania z szafy. Nagle w ręce wpadł jej pewien sweter. Przypomniałam sobie święta spędzone razem z rodzicami:

- A teraz prezent dla ciebie - mówiła mama Sikorki, podając torebkę świąteczną mężowi - Razem z Hania wybierałyśmy - dodała i pocałowała córkę w czoło.

- Jaki piękny sweter, dziękuję wam kochane - powiedział, gdy otworzył prezent.

- A teraz zobacz! - krzyknęła podekscytowana Hania i wybiegła z pokoju, by po chwili wrócić w takim samym swetrze jak dostał jej ojciec. - Znalazłyśmy taki sam dla mnie - poinformowała szczęśliwa i rzuciła się mężczyźnie na szyję.

Hania usiadła na łóżku i zaczęła płakać. W rękach cały czas trzymała sweter swojego ojca. Michał od razu do niej podszedł i mocno przytulił.

- Nie powinnaś tego robić, za dużo cię to kosztuje - stwierdził i pocałował ją w czoło. Wiedział, że jeśli Sikorka spędzi tu jeszcze więcej czasu zupełnie się załamie. - Wróćmy do domu już jest późno - dodał, kobieta nic nie powiedziała wtulila się w ukochanego i ocierała swoje łzy rękawem swetra.

~~~

Michał wraz z Hanią leżeli już w łóżku. Sikorka miała głowę położona na klatce Michała, który gładzil ją po włosach.

- Michał? - spytała kobieta. - Pojedziesz jeszcze raz do domu mojego ojca po jego rzeczy? Ja nie będę w stanie tego zrobić - wyszeptała.

- Dobrze - odpowiedział i pocałował ją w czoło.

- Dziękuję... Za wszystko... - powiedziała i spojrzała na Wilczewskiego swoimi upuchniętymi i czerwonymi od płaczu oczami.

- Kocham cię i będę ci pomagać, cokolwiek by się nie działo, rozumiesz? - spytał cicho, oczy kobiety zaszkliły się. Nic już nie powiedziała, wtulila się w Michała i starała się zasnąć.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Cześć kochani, mam nadzieję, że ten smutny i dość sentymentalny rozdział wam się spodobał. Mam nadzieję, że przybliżyłam wam moją wersję relacji Hani z ojcem. Zachęcam was do komentowania i dzielenia się swoimi wrażeniami. Następny rozdział pojawi się w niedzielę. Trzymajcie się cieplutko 😘❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro