Epilog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dochodziła dwudziesta wieczorem, gdy Hania siedziała na jednym z krzeseł w jadalni. Wprawdzie już dawno wróciła ze szpitala i w dodatku był piątek, ale i tak myślami znajdowała się jeszcze w pracy. Na komputerze wyświetlała stare badanie jednej ze swoich pacjentek, a w teczce, która leżała obok, miała jej nowe wyniki. Musiała podjąć decyzję czy decydować się na operację czy też dopuścić. Od zawsze było to dla niej jedna z najtrudniejszych części zawodu. Nienawidziła się poddawać, nie chciała odbierać innym szans, ale czasami nie było wyjścia, a ten fakt po prostu ją dobijał.

- Położyłem Marcelka i Kubusia spać - nawet nie zorientowała się kiedy Michał zszedł po schodach i znalazł się przy niej. W pełni skupiła się na tym co robiła i nie rejestrowała tego, co działo się wokół.

- Nie za późno? - spytała, przenosząc wzrok na mężczyznę, który opierał się o framugę w przejściu do jadalni. Jego ręce były skrzyżowane na klatce piersiowej, a oczy miał wbite prosto w nią. Kobieta poczuła chwilowe rozluźnienie. Jego wzrok od zawsze tak na nią działał. Zapominała o wszystkim co ją otaczało, liczył się wtedy tylko on i te jego oczy, w których zakochała się po uszy.

- Co ja mogę poradzić na to, że ilość energii odziedziczyli po mnie i dopiero po przeczytaniu piątej bajki usnęli? - zaśmiał się, podnosząc ręce w obronnym geście.

Była to najszczersza prawda, odkąd tylko bliźniacy sześć lat temu pojawili się na świecie byli nadzwyczaj nadpobudliwi. Każdy kto tylko ich widział od razu o tym mówił. Hania z Michałem na początku naprawdę mieli ciężko. Musieli mieć oczy dookoła głowy. Z czasem jednak przyzwyczaili się do tego, że na pewnych półkach w domu nie miało prawa nic stać. Dlatego na ich meblach wszystko było ustawione na takiej wysokości, że oni sami czasami mieli problem z dosięgnięciem jakiejś rzeczy. Po kilku latach jednak się do tego przyzwyczaili. Pokochali ten swój zwariowany dom jeszcze bardziej niż przedtem, bo było w nim coś niezwykłego, był po prostu ich.

Kobieta lekko się uśmiechnęła, skupiając uwagę z powrotem na swoich dokumentach. Michał po chwili podszedł do niej od tyłu i położył dłonie na jej barkach.

- A ty dalej nad tym siedzisz...? - westchnął. Wiedział, że jego żona miała ostatnio urwanie głowy w szpitalu, ale uważał, że dom był miejscem odpoczynku, a nie pracy. Ona jednak nie do końca podzielała jego zdanie. Z biegiem lat stała się jeszcze bardziej ambitna, pomimo tego, że wydawało się to już nierealne.

Wilczewski zaczął masować jej szyję, więc jego ukochana jedynie zamknęła oczy, powoli się odprężając.

- Skończ już na dzisiaj, resztę zrobisz jutro… - chciał brzmieć najbardziej przekonująco jak tylko mógł, ale i tak wiedział jaką uzyska odpowiedź. Do końca starał się jednak ją złamać. W końcu spróbować zawsze mógł.

- Zostało mi już niewiele - powiedziała, znowu sięgając po jedną z teczek. Mężczyzna jedynie westchnął. Mógłby dalej próbować ją przekonywać ale po co? I tak wiedział, że nie wygra. Nigdy nie wygrywał i może nie świadczyło to o nim najlepiej, ale on już się do tego przyzwyczaił. Stał się pantoflarzem, ale nie przeszkadzało mu to. Dla swojej żony był w stanie zrobić wszystko. Mógłby nawet ośmieszyć się przed całym światem jeśli tylko miałoby to wywołać uśmiech na jej twarzy.

- Dobrze, to w takim razie idę robić kolację - gdy tylko zabrał swoje dłonie, Hania poczuła chłód w miejscu, w którym jeszcze przed chwilą ją dotykał. Tak bardzo kochała jego bliskość, to jak jej ciało na niego reagowało, to jak jej serce biło szybciej. Minęło tyle lat, a to dalej się nie zmieniło, w końcu niektóre rzeczy na zawsze pozostają takie same.

Kobieta przechyliła kilka razy głowę, strzelając karkiem. Musiała się skupić na tym co miała zrobić i odgonić myśli, które by jej w tym przeszkadzały.

- Mamo?! - usłyszała głos Lilki, która zbiegała po schodach i już w ciągu sekundy znalazła się przy niej.

Zawsze zaskakiwało ją jakim sposobem jej córka w tak szybkim tempie potrafiła znaleźć się na dole. Gdyby ona chciała zrobić to z taką prędkością znalazłaby się w szpitalu z połamanymi wszystkimi kończynami. Nie miała pojęcia po kim mała odziedziczyła taką płynność ruchów. Po niej na pewno nie. Może po Michale…? Chociaż nie. On też zdecydowanie był łamagą.

- Opowiedz mi jak poznaliście się z tatą - kobieta od razu popatrzyła w jej oczy, które tak bardzo przypominały oczy jej męża. Jej włosy, będące takiego samego koloru jak Hani, były w zupełnym nieładzie, a rumieńce na policzkach tylko dowodziły tego, jak bardzo była podekscytowana.

Kobieta natychmiast odłożyła wszystkie papiery. Gdy tylko urodziła swoją córkę obiecała sobie, że nigdy nie będzie przedkładać pracy ponad swoje dzieci i nie miała zamiaru łamać tej zasady. Doszła do wniosku, że Michał miał rację. Mogła już dać sobie spokój z siedzeniem nad dokumentami w tamten dzień. Przyszedł czas na rodzinę, którego w tamtym szalonym tygodniu nie miała niestety za wiele.

- Przecież już ci kiedyś mówiłam. Zaczęliśmy razem pracować… - kobieta opowiadała jej o tym wiele razy, z resztą była pewna, że nie tylko ona. Był kiedyś czas, że jej córka wypytywała o to wszystkich członków rodziny.

- No tak - westchnęła leniwie, zajmując miejsce naprzeciwko niej. - Ale ja chcę żebyś mi opowiedziała wszystko szczegółowo... - kobieta zrobiła wielkie oczy.

- Szczegółowo?! - usłyszała śmiech Michała dobiegający z kuchni, na co jedynie przewróciła oczami. Dobrze wiedziała co chodziło mu po głowie i o tych momentach na pewno nie miała zamiaru rozmawiać ze swoją dziesięcioletnią córką.

- A czemu tak nagle chcesz to wiedzieć? - zapytała, ignorując jego słowa. To był jej sprawdzony sposób na dwuznaczne teksty swojego męża. Przy dzieciach zawsze puszczała je mimo uszy, a swój komentarz zostawiała na później, gdy zostawała z nim sam na sam.

- Muszę napisać pracę - powiedziała takim tonem jakby była to najbardziej oczywista rzecz, ale widząc, że jej matka dalej nic nie rozumiała, kontynuowała: - Nasza pani od polskiego powiedziała, że mamy napisać opowiadanie o tym jak poznali się nasi rodzice - Hania uniosła zaciekawiona brwi. Takiej odpowiedzi się nie spodziewała, w sumie nie wiedział czego oczekiwała.

- Nie wiem czy nasza historia nadaje się do opowiedzenia - stwierdził ze śmiechem mężczyzna, wchodząc do jadalni i kładąc na stół miskę z sałatką. Uśmiechnął się lekko do swojej żony, po czym puścił oczko do swojej córki. One były dla niego dwiema księżniczkami. W zasadzie jedna z nich, bo druga była już w tamtym domu królową.

- To co chcesz wiedzieć? - spytała, kolejny raz nie zwracając uwagę na to, co powiedział.

- Kiedy pierwszy raz się zobaczyliście? - spytała, zajmując wygodniejszą pozycję. Położyła łokcie na stole i oparła brodę na swoich dłoniach. Hani uśmiech od razu pojawił się na twarzy. Dziewczynka wyglądała wtedy tak uroczo, że od razu miała ochotę ją przytulić. Wiele osób miękło pod wpływem jej uroku osobistego i ona zdecydowanie zaliczała się do tego grona.

- Ja byłam pacjentką w szpitalu, a twój tata już tam pracował. Pewnego dnia przyszedł po prostu do sali, w której ja leżałam - fala wspomnień od razu ją uderzyła. Moment, w którym się poznali na zawsze wrył się w jej pamięć. Była w stanie odtworzyć każdy szczegół, każde słowo, które padło wtedy z ich ust.

- I tak od razu się w sobie zakochaliście? - spytała podekscytowana, lekko podskakując na krześle na co kobieta wybuchnęła śmiechem. Jeśli mieliby zliczyć ilość energii swoich dzieci ich córka zdecydowanie dorównywałaby swoim młodszym braciom.

- Nie... Gdy zaczęliśmy razem pracować nie mieliśmy o sobie najlepszego zdania - było to bardzo ogólne stwierdzenie, ale nie chciała wchodzić w szczegóły.

- Ale w jakim sensie? - drążyła. Ciekawość była jej wielkim atutem, ale czasami stawała się także udręką. Rozmowa zawsze dochodziła do tego momentu, którego to ona chciała. Gdy pragnęła wiedzieć na jakiś temat więcej nie dawała się zbyć. Drążyła tak długo, aż ktoś powiedział jej wszystko co tylko wiedział. Przed nią nie było tajemnic ani sekretów. Była przez to chyba najbardziej zorjentowaną osoba w problemach jakie mieli członkowie ich rodziny.

Kolejnym jej atutem był też dar przekonywania. Była w stanie wmówić komuś, że czarny jest białym, a ta osoba i tak jej w to wierzyła i to z pełnym zadowoleniem.

- Twoja matka na przykład uznała mnie za dupka - Wilczewska błyskawicznie odwróciła się na krześle w jego stronę i posłała mężczyźnie zabójcze spojrzenie. Wydawał się zbyt zajęły przyrządzaniem kolacji, by to zauważyć, ale ona i tak wiedziała, że doskonale czuł na sobie jej wzrok wypalający dziurę w jego ciele. Była święcie przekonana, że stał akurat przy blacie najbliżej nich żeby wszystko dokładnie słyszeć i wtrącać się w najmniej odpowiedniej momentach.  

- A co to znaczy? - Hania westchnęła zrezygnowana. No to wiedziała, że miała problem. Starała się uśmiechnąć do Lilki najbardziej naturalnie jak tylko mogła, by dziewczynka nie wyczuła jej chwilowego zdenerwowania, czy tego jak dużą miała ochotę na zabicie jej ojca.

- To znaczy, że uznałam twojego tatę za nie najlepszego mężczyznę - naprawdę wolała nie tłumaczyć znaczenia takich słów swojej córce. Oczywiście, że zdawała sobie sprawę, że już nie była małym dzieckiem, ale mimo to w pewnych kwestiach wolała ją tak traktować. -  Ale tego określenia nie używaj w swojej pracy - dodała szybko. Już i tak kilka razy była wzywana do dyrektora na rozmowę na temat tego, jak jej córka wypowiedziała się na lekcji. Oczywiście za każdym razem świeciła oczami, zapewniając go, że nikt się tak w domu nie odzywał. Zawsze to jakoś przechodziło, ale prawdziwe piekło rozgrywało się w domu, gdy truła swojego męża nawet przez kilka godzin. No cóż, mieli inne metody wychowawcze.

- A dlaczego nie? Myślę, że pani polonistka byłaby dumna z jej zasobu słów - mężczyzna tym razem spojrzał w oczy swojej żony, z których były wręcz widoczne iskry wściekłości i dezaprobaty, jednak nic sobie nie robił z jej wzroku. Wyglądał jakby świetnie się bawił, podnosząc jej ciśnienie co jeszcze bardziej doprowadziło ją do szału.

- To kiedy zmieniłaś zdanie? - spytała dziewczynka, przerywając ich niemą kłótnię, z której nawet nie zdała sobie sprawy. Prawdopodobnie gdyby jej tam nie było latałyby już talerze. Chociaż nie, może Hania tym razem sięgnęłaby po miski… Wzięła sobie mocno do serca słowa, które usłyszała od Michała wiele lat temu, że jeśli chciała mogła nawet w niego rzucać przedmiotami. Nic nie mogła poradzić na to, że upodobała sobie do tego naczynia. Dlatego ostatnio mieli takie braki w zastawie. Gdy na ślub dostali mnóstwo kompletów porcelany, Hania myślała, że nigdy ich nie wykorzysta. Życie jednak potrafi zaskakiwać, nie?

- Kiedy udowodniłem, że jestem najlepszym facetem na świecie - mężczyzna wyprostował się, by stanąć dumnie jak paw. Hania cicho prychnęła, kręcąc głową.

- Poznaliśmy się lepiej i wtedy zaczęłam się do niego przekonywać - nie podobało jej się, że Michał cały czas odpowiadał jej żartem. Niestety dziewczynka nie potrafiła wyczuć jeszcze kiedy mówił prawdę, a kiedy nie. Doskonale pamiętała, gdy pewnego dnia jej córka podbiegła do niej, mówiąc, że tata kupi psa. Hania prawie spadła wtedy z krzesła. Lilka płakała później przez cały dzień, gdy dowiedziała się, że tata ją oszukał, więc Michał nie miał wyboru i musiał się jakoś zrehabilitować. No cóż, skończyło się na tym, że labrador Saba był z nimi już od dwóch lat i stał się ulubieńcem rodziny.

- I wreszcie się zakochaliście? - spytała podekscytowana. Dziewczynka uwielbiała miłosne historie. Zawsze gdy szła do Barbary potrafiła przez pół dnia oglądać z nią jej tureckie seriale i ekscytować się bardziej od niej. Hania i Michał zastanawiali się czy na pewno nie było to jakimś złym znakiem, ale gdy Barbara przyszła kiedyś do ich domu i bez przywitania pobiegła w stronę telewizora, wołając, że spóźni się na swój serial, a ich córka tylko ją popędzała, już na nią czekając, stwierdzili, że ich rodzina po prostu była dziwna i nic nie mogli na to poradzić.

- Nie… - zaśmiała się Wilczewska. - Przyjaźniliśmy się, ale oboje nie myśleliśmy o związku.

- Dlaczego? - to było najczęstsze pytanie jakie padało z jej ust. Czasami doprowadzała rozmowę do takiego momentu, że jej bliscy już sami nie wiedzieli dlaczego coś się działo i musieli się sporo nagimnastykować żeby jej odpowiedzieć, bo ona oczywiście nie odpuszczała.

- Byliśmy zupełnie inni. Nie pasowaliśmy do siebie - na samo wspomnienie kobieta szeroko się uśmiechnęła. Oni zdecydowanie od zawsze byli najlepszym przykładem na to, że przeciwieństwa jednak lubią się przyciągać. Ona zamknięta w sobie, pragnąca mężczyzny który zapewni jej spokój, a on niezdecydowany, raniący i bawiący się uczuciami kobiet. Gdyby ktoś wtedy powiedział im, że to właśnie oni staną się osobami, które zmienia się nawzajem nigdy by nie uwierzyli.

- A pamiętam jak pradziadek Cezary opowiadał mi, że jak zobaczył was obok siebie od razu wiedział, że będziecie razem szczęśliwi - Hania cicho się zaśmiała, usłyszawszy słowa córki. To przez dziadka Michała Lilka kiedyś tak bardzo zainteresowała się tym, jak poznali się jej rodzice. Senior uwielbiał jej o tym opowiadać i przy tym trochę koloryzować. Wilczewscy usłyszeli wtedy trzy różne historie na temat tego jak się w sobie zakochali, z których żadna nie była prawdziwa i wszystkie wyszły właśnie od niego, a ich córka rozpowiadała je na prawo i na lewo, nie zastanawiając się nad tym, że jedna wersja mogła wykluczać pozostałe.

- Tak, twój świętej pamięci pradziadek jako pierwszy zauważył, że coś mogło z tego wszystkiego wyjść. Od zawsze czuł, że jesteśmy sobie przeznaczeni i był naszym aniołem stróżem. Z resztą teraz na pewno też nam sami czuwa… - jej głos w ciągu jednej sekundy został przepełniony smutkiem, a jej oczy przygasły.

Niecały rok temu u Cezarego wykryto tętniaka mózgu i mimo wszelkich starań nie udało się go uratować. Jego nagła śmierć była dla nich prawdziwym wstrząsem. On od zawsze był dobrym duchem tej rodziny, jej fundamentem. Mieli wrażenie, że gdy zmarł, zgasła pewna iskierka, która przynosiła radość, iskierka która wiedzieli, że już nigdy więcej nie zaświeci. Miesiące po tym jak odszedł były dla wszystkich bardzo ciężkie. Dalej nie mogli się pogodzić z jego śmiercią, ale w końcu czegoś takiego nigdy w pełni nie można zaakceptować. Nie mieli pojęcia dlaczego kolejna tragedia spotkała właśnie ich, ale w końcu życie jest zbyt zagmatwane i brutalne, by ktokolwiek mógł je zrozumieć. Trzeba po prostu przyzwyczaić się do tego, że nigdy nie jest w pełni kolorowo, a oni byli tego najlepszym przykładem.

- To co się wydarzyło, że nagle się w sobie zakochaliście? - spytała skołowana. Była pewna, że jej rodzice od pierwszego wejrzenia poczuli coś do siebie, nie spodziewała się tak skomplikowanej historii.

- Zmieniliśmy się... Ja kiedyś bardzo nie ufałam ludziom. Musiałam się otworzyć - doskonale pamiętała tamten czas, gdy jej wiara w to, że komuś mogło na niej zależeć wręcz nie istniała. Zawsze szukała jakiegoś haczyka, za każdym razem gdy ktoś się do niej zbliżał, obawiała się, że się nią zabawi, a później zostawi, w końcu przed poznaniem Wilczewskiego doświadczyła w życiu wystarczająco dużo zawodów i wystarczająco dużo osób ją zraniło. Nie chciała powtórki z rozrywki, bo w końcu nikt nie jest niezniszczalny i czasami docieramy do takiego momentu, w którym możemy zostać za bardzo zniszczeni, by się podnieść, ona była wtedy właśnie na skraju takiej przepaści, która mogła ją bezpowrotnie pochłonąć. Dlatego by mu zaufać potrzebowała czasu, czuła, że wystarczył jeden błąd, a jej życie w pełni mogło się posypać.

- A ja przestałem być dupkiem - powiedział dumnie, idąc w ich stronę z kilkoma talerzami. Gdy nachylił się nad swoją żoną, kobieta uderzyła go w bark, kręcąc z politowaniem głową. Znała swoją córkę i nie zdziwiłaby się gdyby to słowo dupek było tym, które najbardziej utkwiłoby w jej pamięci z całej ich rozmowy. Ona zawsze zapamiętywała to, czego nie powinna.

Hania do tej pory pamiętała gdy kilka lat temu miała przyjechać do nich siostra Barbary. Kobieta przed jej przyjazdem rozmawiała o niej z Michałem w obecności swojej córki i w ciągu całej rozmowy powiedziała na jej temat tylko jedno złe słowa wśród wielu innych w których wychwalała jaką cudowną kobietą była ciotka Wilczewskiego. Nie sądziła, że akurat to jedno określenie pozostanie w głowie Lilki, więc gdy siostra Barbary wreszcie zjawiła się w ich domu, a ich córka od razu gdy ją zobaczyła, zapytała się na głos swojej mamy czy to jest ta kobieta, o której rozmawiała z tatą i mówiła, że jest najbardziej zarozumiałą osobą jaką zna, Hania myślała, że zapadnie się pod ziemię. No cóż, od tamtego wydarzenia naprawdę zaczęła uważać na to, co mówiła przy swoich dzieciach a w szczególnie przy niej.

- I wtedy w końcu zostaliście parą? - zapytała z nadzieją.

- Nie do końca - Hania nie wiedziała w jaki sposób powinna była opisać to jak ich relacja wyglądała później. Był moment, że oni sami nie wiedzieli czy byli razem. Tak naprawdę trudno było jednoznacznie określić kiedy to się stało. To wyszło samo z siebie, bez żadnych pytań o związek, po prostu zaczęli znaczyć dla siebie zbyt wiele by potrafić żyć osobno.

- Boże Hanka, mówże dziecku po ludzku - zaśmiał się Michał. - Kochanie, twoja mama po prostu przede mną uciekała - powiedział, tym razem zwracając się do swojej córki. On zdecydowanie nie zamartwiał się tym jak ubrać to w słowa.

- Uciekałaś? - spytała zdziwiona. W jej głowie od razu powstały miliony scen, gdy jej mama biegła przez korytarz jak najdalej od jej taty. Gdy tylko dopuściła do swojej wyobraźni taki widok parsknęła śmiechem.

- Nie dosłownie - oburzyła się kobieta.

- Dosłownie - głos jej męża był stanowczy i pozbawiony emocji, ale uśmiech na jego twarzy i tak zdradzał to, że w pewien sposób po prostu się z nią droczył. Ale pomimo wszystko miał rację. Nie zapomniał o tym czasie gdy wyjeżdżała do Zgierza, o tym jak próbował się do niej bezskutecznie dodzwonić. Był to moment kiedy po prostu go unikała.

- Bałam się, że jeśli między nami by do czegoś doszło za chwilę by się to zepsuło - doskonale pamiętała tamten strach. Michał zaczął być dla niej ważny i właśnie to najbardziej ją przeraziło. Myślała, że jeśli dopuści go do siebie za chwilę odejdzie i zostawi ją samą wraz z kolejnym zawodem.  - Ale twój tata był uparty - zaśmiała się. Wtedy sądziła, że odcinając się od niego i nie pozwalając się do niej zbliżyć, on odpuści. Stało się jednak zupełnie odwrotnie, on zaczął się starać jeszcze bardziej i chyba właśnie to przesądziło o tym, że mu zaufała. Zrozumiała, że mu zależało, on udowodnił jej, że nie była kolejną kobietą, z która chciała przeżyć jedynie krótką i nic nieznaczącą przygodę.

- Raczej cierpliwy. Uparta to ty byłaś - od razu ją poprawił. Pamiętał ile czasu musiał ją przekonywać, pokazywać, że jej nie zrani, jak bardzo musiał uważać by nie popełnić żadnego błędu.

- To kiedy przestałaś się bać? - spytała ją córka, zwracając uwagę z powrotem na siebie.

- Twój tata zaczął pokazywać mi, że uczucia wcale nie muszą być czymś czego trzeba unikać - na jej usta wkradł się mimowolny uśmiech. Kiedyś była przekonana, że gdy pokaże się komuś co tak naprawdę się czuje i powie się o tym na głos ta osoba wykorzysta to przeciwko niej i ją zrani. On udowodnił jej, że było wręcz przeciwnie. Emocji nie można w sobie tłumić ani ich ignorować, trzeba pozwolić im ujrzeć światło dzienne i nie bać się ich okazywać. - Był ze mną w tych gorszych momentach i wtedy zobaczyłam, że mogę mu zaufać - jej bliscy często zostawiali ją właśnie wtedy gdy działo się coś złego i była przekonana, że z Michałem będzie tak samo. Myślała, że gdy on pozna jej wszystkie słabości, problemy i wady po prostu odejdzie. A on został, został i obiecał jej wsparcie niezależnie od tego co by się działo. I może się to wydawać czymś tak błahym, jednak dla niej znaczyło to tak wiele.

- I zaufałaś?

- Tak, po prawie pół roku mojego biegania zaufała - zaśmiał się. Nigdy nie zapomni jak wielką poczuł ulgę, gdy zobaczył, że kobieta, na której tak bardzo mu zależało postanowiła mu zaufać. Wiedział, że to była jego szansa od losu, że nie mógł jej zmarnować i starał się robić wszystko, by pokazać Hani, że podjęła dobrą decyzję, starał się robić wszystko, by pokazać jej, że ją kochał i nigdy nie przestanie.

- I wzięliście ślub?

- Oj nie, do tego była długa droga. Jeszcze sporo problemów stanęło na naszej drodze - Hania widziała, że dziewczynka czekała na dalsze wyjaśnienia, ale wiedziała, że dalsza część tej historii była mniej przyjemna.

- Co na przykład?

- Na przykład twoja mama była zazdrosna o ciotkę Patrycję - roześmiał się Michał, a Hania parsknęła śmiechem na samo wspomnienie tamtej sytuacji. Do tej pory czasami sobie z tego żartowali, ale nigdy jakoś nie było okazji, by powiedzieć o tym swoim dzieciom.

- Ale przecież ciocia jest twoją siostrą… - zwróciła się do swojego taty na co ten tylko wzruszył rozbawiony ramionami. Dziewczynka zmarszczyła brwi i popatrzyła się na swoją rodzicielkę ze zdziwieniem. Nie potrafiła sobie wyobrazić co takiego musiało się stać, że jej matka mogłaby czuć zazdrość o jej ciocię.

- Tylko ja wtedy o tym nie miałam pojęcia - kobieta zaczęła od razu się bronić. Wiedziała jak dziwnie można wyobrazić sobie tę sytuację, zanim nie dowie się jak wszystko wyglądało. - Zobaczyłam ich w kilku dwuznacznych sytuacjach i resztę historii dopisałam sobie sama. Swoją drogą moja wyobraźnia w tamtych czasach naprawdę była bardzo bujna, w szczególności w tworzeniu czarnych scenariuszy - cicho parsknęła, pamiętała te czasy kiedy potrafiła zrobić z igły widły. Z biegiem lat naprawdę zrozumiała, że powinna współczuć Michałowi, bo zdała sobie sprawę jak ciężko musiało mu być skoro nawet z jego siostry była w stanie zrobić jego kochankę. Jednak nic nie mogła poradzić na to, że to jej przeszłość tak na nią wpłynęła i na zawsze zostawiła jakiś ślad w jej psychice, a złe doświadczenia i wspomnienia dały jej powód, by w sytuacjach, gdy działo się coś niejasnego, zawsze myśleć o najgorszym. Po tylu latach jednak to przestało być jej udręką. Coraz rzadziej miała pesymistycznie myśli, a ich miejsce zastąpiły te optymistyczne.

- Ale tata ci wszystko wytłumaczył?

- Nie on tylko Pati. Twojego ojca nie chciałam wtedy słuchać, unikałam go jak ognia, będąc pewną, że i tak tylko by mnie okłamał - po całym tamtym zajściu miała wyrzuty sumienia, że pomimo tego, że była już z Michałem nie potrafiła mu zaufać i wolała sama sobie wszystko domówić niż po prostu go wysłuchać. Wiedziała, że gdyby wtedy na spokojnie z nim porozmawiała tamta sytuacja nie byłaby tak zagmatwana, ale ona oczywiście wolała wierzyć w swoje głupie myśli mówiące o tym, że okazał się kolejnym dupkiem i kłamcą. - Ale w końcu zapomnieliśmy o tym nieporozumieniu i niedługo później zamieszkaliśmy razem.

- I co było dalej? - była coraz bardziej podekscytowana słuchaniem historii swoich rodziców. Gdy dowiedziała się, że będzie musiała napisać o tym jak się poznali myślała, że będzie to po prostu szybka i prosta praca bez żadnych ciekawych momentów, bo była przekonana, że już wszystko na ten temat słyszała od swojej rodziny, a okazało się, że tak naprawdę jej bliscy pomijali wiele ważnych elementów.

- Wiesz, to był czas kiedy ja przeżyłam bardzo ciężki moment w moim życiu - jej głos od razu posmutniał. Mogła o tym nie mówić i kolejny raz przemilczeć ten etap swojego życia, ale doszła do wniosku, że przecież była to zbyt ważna część ich historii, by o niej chociaż w małym stopniu nie wspomnieć. - Zmarł wtedy mój ojciec, twój dziadek, którego niestety nie było ci dane poznać - starała się lekko uśmiechnąć i nie pokazać po sobie jak te słowa ją bolały, ale niezbyt jej się to udało. W dodatku czuła na sobie spojrzenie swojego męża, które zdecydowanie jej nie pomagało. Domyślała się, że był zdziwiony, w końcu gdy ich dzieci pytały ją o jej rodziców zawsze jakoś wykręcała się by o nich nie opowiadać, a w tamtej chwili sama postanowiła poruszyć ten temat.

- Dziadek Zbyszek? - spytała, na co jej matka nieznacznie przytaknęła. - Tata opowiadał mi kiedyś o nim... - Hania jedynie lekko się uśmiechnęła. Wiele razy słyszała rozmowy swojego męża z ich dziećmi, w których opowiadał o jej ojcu. Ona sama nie potrafiła tego robić dlatego tak bardzo cieszył ją fakt, że on właśnie ją w tym wyręczał. W końcu każdy powinien znać swoich przodków i wiedziała, że ona też powinna była się zdobyć na to by powiedzieć im całą prawdę, ale nie była na to gotowa, z czasem straciła pewność czy w ogóle nastanie czas kiedy będzie na to gotowa.

- A później oświadczyłem się twojej mamie - kobieta posłała mu pełne wdzięczności spojrzenie, że zmienił tok rozmowy.  

- I powiedziałas tak... - było to bardziej stwierdzenie niż pytanie, ale Wilczewska i tak przytaknęła. - I wzięliście ślub? - spytała pełna nadziei, jej oczy wręcz rozbłysnęły, a sama poprawiła się na krześle jakby za chwilę miała zacząć podskakiwać.

- Zanim do tego doszło poznałam jeszcze moją przyrodnią siostrę co też wywołało niezłą rewolucję w moim życiu - Hania doskonale wiedziała, że przed tym wydarzyło się coś jeszcze, coś co było jednym z ich największych nieszczęść. Wprawdzie po tylu latach pogodzili się ze stratą pierwszego dziecka, ale wspomnienia tego okropnego czasu już na zawsze pozostały w ich głowie. Bo w końcu nie da się wymazać z pamięci przebytych tragedii, trzeba nauczyć się z nimi żyć.

Kobieta nigdy nie poruszała tamtego tematu z Lilką i na razie wolała by tak pozostało, wiedziała, że w przyszłości na pewno wspólnie opowiedzą jej, jak i jej braciom o tym, że niestety stracili swoje pierwsze dziecko, ale teraz czuła, że nie był jeszcze na to czas.

- Ciocię Karolinę? - dziewczynka od razu się rozpromieniła na samo wspomnienie o przyrodniej siostrze swojej mamy, z którą uwielbiała spędzać czas.

- Tak - Hania znowu posmutniała, jednak starała się nie dać tego po sobie poznać.

Pamiętała co czuła, gdy wtedy odkryła tamtą tajemnicę z przeszłości. Był to dla niej prawdziwy wstrząs. Nawet po tylu latach dalej nie mogła w pełni wybaczyć swojemu ojcu tego co zrobił. To był główny powód, dla którego nie chciała poruszać jego tematu przy innych i chociaż jej bliscy łącznie z ich dziećmi wiedzieli, że Karolina nie była w pełni jej siostrą wolała przemilczeć pozostałe szczegóły.

Jej kontakt z przyrodnią siostrą był za to naprawdę dobry. Stały się dla siebie bardzo bliskie i od pewnego czasu miały wrażenie jakby naprawdę wychowywały się razem od dzieciństwa. Bardzo często się spotykały, a w dodatku ich córki była w podobnym wieku i od kilku lat zaczęły się ze sobą przyjaźnić.

- Ale w końcu przyszedł ten dzień - mężczyzna przerwał długą chwilę ciszy, widząc, że jego żona odpłynęła w swój własny świat myśli. W dalszym ciągu jej się to zdarzało. Potrafiła zupełnie się wyłączyć podczas rozmowy i zacząć rozmyślać o czymś zupełnie innym.  - Dwudziestego czwartego maja dwa tysiące dwudziestego roku wzięliśmy ślub - mężczyzna spojrzał na swoją żonę, która w tym samym momencie odwróciła się w jego stronę. Ich spojrzenia się skrzyżowały, a na ustach pojawiły się szerokie uśmiechy. Tamten dzień był jednym z najpiękniejszych jakie wspólnie przeżyli. Do tej pory pamiętali wszystkie swoje emocje, które czuli, które były tak nieprawdopodobne i niepowtarzalne.

Kobieta spojrzała na swoją córkę, która w ciągu jednej sekundy jeszcze bardziej się rozpromieniła. Całym swoim sercem kochała słuchać opowieści swoich rodziców o ich wielkim dniu i znała już każdy jego najmniejszy szczegół na pamięć. Często sama wyciągała album i potrafiła przez kilka godzin siedzieć i jedynie oglądać ich zdjęcia z sesji ślubnej. Hania z Michałem naprawdę nie wiedzieli skąd wzięła się jej ta fascynacja, ale nie mieli nic przeciwko temu. Sami uwielbiali wracać myślami do tych wspomnień i robili to bardzo często.

- I co było później? - spytała po chwili ciszy.

- A później pojawiłaś się ty i wywróciłaś nasze życie do góry nogami - kobieta znowu spojrzała na ukochanego, który dalej nie oderwał od niej wzroku. Przypomniał jej się ten dzień, gdy dowiedziała się o tym, że była w ciąży i ich radość, która na zawsze pozostała w ich pamięci. Wiedziała, że nigdy nie zapomni tego cudownego czasu, gdy nosiła pod sercem dziecko, tego jak wszyscy o nią dbali i troszczyli, a w szczególności Cezary, który wręcz pojawiał się u nich codziennie, a gdy Hania przestała pracować były dni, że w ogóle nie opuszczał ich domu. Miała momentami wrażenie, że ona sam cieszył się bardziej od nich. W końcu od zawsze jego największym marzeniem były właśnie wnuki, więc gdy nareszcie się ono spełniło był tak szczęśliwy jak nigdy wcześniej.

- To co było inne zanim się urodziłam? - spytała zaciekawiona, pamiętała jak ich życie uległo zmianie, gdy na świecie pojawili się jej młodsi bracia, więc domyślała się, że przed jej narodzinami też wszystko wyglądało inaczej, ale nigdy wcześniej nie miała okazji, by porozmawiać o tym ze swoimi rodzicami.

- Twój ojciec na przykład nie potrafił gotować - może nie była to najbardziej drastyczna różnica jaka zaszła w ich życiu, ale była to pierwsza rzecz, która przyszła jej do głowy.

- Naprawdę? - zrobiła wielkie oczy i popatrzyła na swoją mamę z wielkim szokiem wymalowanym na twarzy. Nie wyobrażała sobie tego, że jej tata mógł wcześniej tego nie robić, odkąd tylko pamiętała uwielbiała wszystkie dania, które on przyrządzał i uważała go za naprawdę świetnego kucharza, z resztą to on zawsze przygotowywał wszystkie posiłki w ich domu, nie potrafiła przypomnieć sobie momentu kiedy ostatni raz zjadła coś, co zrobiła jej mama.

- Tak… - zaśmiała się, na samo wspomnienie tamtych czasów, wtedy naprawdę nie pozwalała, by spędził chociaż chwilę przy kuchence z obawą przed tym, że mógł coś spalić, w dalszym ciągu pamiętała jak był w stanie nawet rozgotować uszka, przy których po prostu miał stać i chwilę ich przypilnować pod jej nieobecność. - Nauczył się dopiero wtedy, gdy zaszłam w ciąże, bo poszedł na lekcje do babci Basi. Traktował mnie jakbym była zrobiona ze szkła i nawet nie pozwolił mi spędzić chwili w kuchni żebym przypadkiem się nie przemęczyła - w całym pomieszczeniu rozbrzmiał ich głośny śmiech. Był to dźwięk, który tak często wypełniał ściany ich domu. Odkąd w ich życiu pojawiły się dzieci wszystko uległo zmianie. Doświadczyli prawdziwego i bezgranicznego szczęścia. Nadszedł piękny czas, pełen radości i miłości.

- A skoro mowa o jedzeniu to za chwilę będzie gotowa kolacja. Leć na górę umyć ręce - zwrócił się z uśmiechem do Lilki. Dziewczynka od razu zerwała się na równe nogi i pobiegła w stronę schodów. Do czego jak do czego, ale do jedzenia ona zawsze była pierwsza. Dlatego między innymi tak bardzo kochała spędzać czas ze swoją babcią. Barbara potrafiła przygotować dla niej kilka dań i do tego mnóstwo słodkości, a ona wszystko pochłaniała w ciągu kilku godzin. Jej rodzice zawsze zastanawiali się jakim sposobem cały czas była taka szczupła, jedząc więcej od nich samych.

Hania przez chwilę wpatrywała się w krzesło, na którym jeszcze kilka sekund temu znajdowała się jej córka. Nie sądziła, że tamtego dnia przeprowadzą taką rozmowę. Jednak czuła radość, że właśnie tego wieczoru Lilka chciała z nią o czymś takim porozmawiać. W końcu od zawsze uwielbiała wspominać początki swojego związku z Michałem. Czuła wtedy takie niezwykłe szczęście, a po tak ciężkim tygodniu w pracy nie potrzebowała niczego więcej oprócz chwili radości.

Hania spojrzała z uśmiechem na swojego męża, który w ciszy zajmował się czymś w kuchni. Wstała ze swojego miejsca i powoli poszła w jego kierunku.

- Niesamowite ile lat minęło i ile razem przeszliśmy - szepnęła, opierając się o blat, przy którym Michał kroił warzywa. Może jeszcze w ciągu ich rozmowy z córką obiecała sobie, że gdy tylko zostaną sami, wygarnie mu co myślała o jego niestosownych tekstach, ale wtedy jej całą złość jakby uleciała. I fakt, jeszcze kilkanaście minuty temu miała ochotę go zabić, ale wtedy, patrząc się na niego, czuła tylko ukojenie i ogarniający ją spokój.

Mężczyzna po chwili ciszy odłożył na deskę nóż, który trzymał w dłoni i spojrzał w jej stronę z uśmiechem.

- Mnie bardziej zadziwia to jakim sposobem tyle z tobą wytrzymałem - kobieta przewróciła oczami. Była już przyzwyczajona do tego, że jej mąż musiał się z nią droczyć nawet wtedy gdy chciała na poważnie z nim porozmawiać.

- Oj uwierz ja też nie miałam łatwo - prychnęła.

- Ale wiesz co? - spytał, stając naprzeciwko niej i patrząc prosto w oczy. - Nie zamieniłabym tego na nic w świecie - Hania poczuła, że jej serce przyspieszyło. Nawet po tylu latach gdy jej mąż patrzył na nią z tym błyskiem w oku i mówił jej miłe słowa po prostu się rozpływała.

- Nawet tych wszystkich złych chwil i przeszkód, które nas spotkały?

- Nawet tego - powiedział pewnie, kładąc jedną dłoń na jej policzku. Przez jego ciepły dotyk po całym jej ciele od razu przebiegły ciarki. - Uświadomiłem sobie, że może gdyby nie to wszystko, nie bylibyśmy tu teraz - Michał już wielokrotnie zastanawiał się co by było gdyby. Zawsze jednak dochodził do jednego wniosku. Każde z przykrych wydarzeń z przeszłości przynosiły jednak coś dobrego. Po każdej burzy wychodziło słońce, które za każdym razem świeciło coraz jaśniej, z każdej opresji wychodzili silniejsi, z każdą kolejną wspólnie przebytą tragedią utwierdzali się w tym jak mocne były ich uczucia.

- Kocham cię Matołku, wiesz? - nie była w stanie powiedzieć nic więcej, nie przyszły jej do głowy żadne inne słowa. Patrząc się na swojego męża, myślała tylko o jednym. O tym jak wielką i bezgraniczną darzyła go miłością.

- Ja ciebie też, Sikora - nawet po tylu latach dalej używali przezwisk, które kiedyś sobie wymyślili. Mieli do nich sentyment, przypominały im o początku ich znajomości, o tych czasach kiedy jeszcze nie byli świadomi, że ich historia potoczy się w tym kierunku. - Kocham cię najbardziej na świecie - wyszeptał i zanim jego żona zdążyła cokolwiek powiedzieć, przyciągnął ją do siebie i złączył ich wargi w pocałunku. I pomimo tych wszystkich lat dalej czuli to przyspieszone tętno w takich momentach, to ciepło na sercu i radość, która potrafiła w ciągu sekundy wypełnić całe ich ciało.

- Mamo, a jaki mam dać tytuł mojej pracy? - to były momentu, w których zapominali o całym bożym świecie, więc nawet nie zorientowali się kiedy ich córka zbiegła po schodach i w kilku podskokach znalazła się przy stole, zajmując swoje stałe miejsce.

Hania słysząc jej głos, od razu odsunęła się od męża i spojrzała na nią z uśmiechem. Nigdy nie peszył ją fakt, że widziała jak jej rodzice się całowali. Robili to tak często, że taki widok w ich domu był po prostu normalny.

Gdy kobieta po chwili ciszy przeniosła wzrok na stojącego przed nią mężczyznę, którego tak bardzo kochała, z którym tak wiele przeszła, z którym pokonała tyle przeszkód, bez namysłu powiedziała:

- Pomimo przeciwności losu.

                            KONIEC

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Cześć kochani. Nawet nie wiem od czego mam zacząć. Przede wszystkim dalej nie jestem w stanie uwierzyć w to, co się dzieje.
7 miesięcy, ponad siedem miesięcy temu opublikowałam mój pierwszy rozdział, a dzisiaj... A dzisiaj przyszedł czas na epilog. Nie mam pojęcia kiedy ten czas tak zleciał. Pamiętam jak te siedem miesięcy temu się bałam, jak bardzo się stresowałam, jak długo zastanawiałam się czy decyzja o pokazaniu światu tego, co pisałam była słuszna. Teraz wiem, że była to najlepsza decyzja jaką mogłam podjąć. Wczoraj przeczytałam mój pierwszy rozdział i był to dla mnie szok. Zrobiłam niesamowity progres i sama nie mogę w to uwierzyć, że z rozdziałów, które nie miały nawet tysiąca słów na koniec przenieśliśmy się do takich, które miały ich po 4 tysiące, a ostatni nawet ponad 10 tysięcy. Szczerze mam ochotę napisać ten początek jeszcze raz albo zupełnie go usunąć, ale wiem, że tego nie zrobię. Bo to jest idealnym odniesieniem do tego jaką przeżyłam tutaj przygodę. Oprócz tego, że rozwinęłam swoje umiejętności, sama bardzo się zmieniłam. Przede wszystkim niesamowicie wzrosła moja pewność siebie. Zaczęłam wierzyć, że może jest coś, co całkiem mi wychodzi. Pewnie nie zdajecie sobie z tego sprawy, ale były rozdziały, które pomogły mi gdy miałam ciężki dzień, a czasami przelewałam tutaj również swoje smutki, układając je w słowa czy myśli bohaterów. Była to moja odskocznia od tego, co mnie otaczało. Siadałam, zaczynałam pisać i przenosiłam się do innego świata.

Oczywiście, że są tutaj części, z których jestem mniej lub bardziej zadowolona, są takie które po prostu uważam za totalną klapę, ale mam też moje ulubione, z których jestem po prostu dumna. Czasami poprawiając błędy, czytałam jakieś zdanie, które naprawdę mi się spodobało i zastanawiałam się czy to na pewno ja napisałam? 😂 Dajcie znać, które rozdziały wam najbardziej przypadły do gustu, u mnie zdecydowanie na podium jest ślub Hani i Michała, ale też właśnie ten epilog.

Teraz przyszła najważniejsza część tych podziękowań. Bo to wy jesteście w tym wszystkim najważniejsi, bo to nie jest moje opowiadanie a nasze. To wy jesteście moimi pierwszymi czytelnikami, to dla was pisałam dalej, to dzięki wam miałam do tego chęci. Nawet nie wiecie ile razy były momenty, kiedy stwierdzałam, że to wszystko było bez sensu. Publikowałam wam rozdział, który wydawał mi się po prostu do dupy, a nagle pojawiały się wasze komentarze. Wasze ciepłe słowa, które dodawały mi siły, które uświadamiały mi, że może to wszystko miało jakiś sens. Chciałabym wam podziękować wszystkim razem jak i każdemu z osobna. Dziękuję za każde słowo, za każdy głos oddany na moje odpowiadanie, za każdą poświęconą minutę na czytanie go. Osiągnęliśmy ponad i 1,7 tysiąca oddanych głosów i ponad 36 tysięcy odczytów. Nie sądziłam, że może być was aż tyle, szczerze nie sądziłam, że ktokolwiek będzie chciał to czytać. Ale wy zaskakiwaliście mnie na każdym kroku. Głównie tym jak dostawałam od was wiadomości, że podoba wam się to, co piszę, jak emocjonowaliście się tą historią. Dziękuję wam za to, że daliście mi szansę, że wytrwaliście do końca.

Chociaż tak naprawdę to nie jest koniec. Wierzę, że to dopiero początek. Bo ja jestem pewna, że Wattpad stał się częścią mojej codzienności i nie jest to ostatnia książka, którą tutaj opublikuję! Od razu mogę was zapewnić, że nie jest to też ostatnia książka o Hani i Michale jaką opublikuję. Na razie robię sobie krótką przerwę, ale bądźcie pewni, że długo bez was nie wytrzymam i szybko wrócę. Mam nadzieję, że na mnie poczekacie i że zostaniecie ze mną na dłużej. Pomysł na następne opowiadanie już od dawna siedzi w mojej głowie i od pewnego czasu zaczęłam już pisać. Na razie nic nie zdradzam, jedyne co powiem to, że będzie to coś nietypowego, coś na co sama się jeszcze nie natknęłam.

Tutaj też pojawia się prośba do was. Jak może pamiętacie wspominałam wam, że ja i tworzenie okładek zdecydowanie nie idzie w parze. Może znalazłaby się osoba, która chciałaby zaprojektować okładkę mojego kolejnego opowiadania? Jeśli ktoś by się zdecydował proszę śmiało pisać w komentarzu, wiadomości prywatnej, czy na mojego instagrama. Wtedy podam wszystkie szczegóły.

Chyba przyszedł czas na najtrudniejsze. Nie dociera do mnie, że są to ostatnie słowa jakie będziecie mogli przeczytać w tej książce. Nie wierzę, że ta przygoda po prostu się kończy. Mam łzy w oczach... Nie wiem co więcej mam napisać. I może chcę ten moment odciągnąć, ale wtedy jakoś jest mi lepiej. Dobrze... A więc nie mówię wam żegnajcie, a jedynie do zobaczenia. Jeszcze raz dziękuję za wspaniałe 7 miesięcy mojego życia, które razem spędziliśmy. Trzymajcie się cieplutko i mam nadzieję, że ta historia, którą razem stworzyliśmy zostanie w waszych sercach, bo w moim pozostanie na zawsze❤

Dziękuję wam,

marcyjanka

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro