Rozdział IX

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Następnego dnia

Gdy rodzeństwo dotarło do szpitala Patrycja poszła do dyrektora.
- Dzień dobry, chciałam prosić o wyrobienie nowej plakietki.
- A coś jest nie tak? - zapytał zdziwiony Konica.
- Wróciłam do starego nazwiska - odpowiedziała krótko.
- Dobrze proszę przyjść do mnie jutro.
- Dziekuję, do widzenia.

Hania zaczynała dyżur na sorze, po chwili dołączyła do niej Patrycja.
- Cześć wszystkim - przywitała się lekarka.
- Hej - odpowiedziała jej Sikorka. - Słuchaj nie zrobiłyśmy tego oficjalnie. Hania - powiedziała Sikorka i wyciągnęła do niej rękę.
- Patrycja - uśmiechnęła się i uścisnęła jej dłoń. Po chwili na sor wjechali ratownicy z pacjentem.
- Co mamy? - zapytały jednocześnie i wybuchnęły śmiechem.
- Dziewczynka 5 lat, wybuch gazu w domu, noga prawdopodobnie zmiażdżony, jest stabilna - wyjaśnił lekarz pogotowia.
- Dobra, od razu na RTG - powiedziała Hania.
- Są rodzice? Będziemy potrzebować ich zgody na badania - spytała Pati.
- Matka nie żyje, a ojciec został zabrany do innego szpitala, bo był w budynku podczas wybuchu - lekarki wymieniły się spojrzeniami.
- Dobra, w takim razie musimy działać bez podpisów - oznajmiła Sikorka.

W pracowni RTG

- Na moje oko noga do amputacji - stwierdził Paweł.
- Ona ma 5 lat... - odpowiedziała szybko Sikorka. - Musimy jakoś uratować tę nogę!
- Nerwy są zupełnie pozrywane, a kość zmiażdżona - komentował mężczyzna.
- Ale naczynia nie są w najgorszym stanie... - nie dawała za wygraną Hania. - Patrycja co myślisz? - zwróciła się do kobiety. Wilczewska dalej była cicho, cały czas wpatrywała się w monitor.
- Jest szansa - powiedziała po chwili. - Te nerwy da sie uratować, a ta kość nie jest w najgorszym stanie - mówiła pokazując placem na ekran. - Nie mamy na co czekać jedziemy na blok - dodała i popatrzyła się na Hanie.
- To się nie uda- Paweł chciał sprowadzić kobiety na ziemię. - Blisko kości są tętnice jeśli pękną wykrwawi sie wam.
- Nie mam zamiaru odbierać jej tej szansy. Wysuń ją - powiedziała Pati. Po chwili lekarki jechały z dziewczynką na salę operacyjną.

Gdy Michał wszedł do pokoju lekarskiego zobaczył w nim Falkowicza.
- Przecież to czyste szaleństwo... - powtarzał profesor nerwowo pod nosem.
- Co takiego? - spytał Wilczewski.
- Proszę podejść niech pan zobaczy - wskazał Michałowi zdjęcie RTG.
- No, noga do amputacji, zmiażdżona - powiedział lekarz.
- Właśnie, a teraz pani Sikorka próbuje ją uratować - powiedział oburzony Falkowicz. - W dodatku nie było zgody rodziców. Przecież jak to dziecko umrze, to rodzina może nas podać do sądu, do tej operacji nie powinno dojść! - profesor rzucił zdjęcie na stół.
- A kto jej asystuje? - spytał spokojnie Wilczewski.
- Pana siostra... Operują już drugą godzinę....
- Idę zobaczyć jak im idzie - stwierdził Michał i wyszedł.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Cześć kochani, ten rozdział jest o wiele krótszy od poprzedniego i można go nazwać takim przejściem do tego, co będzie się działo w następnym, który pojawi się w czwartek lub w piątek. Mam jednak nadzieję, że wam się spodobał. Powtórzę się, lecz jeśli pojawiły się jakieś błędy w "medycznym" (😂) słownictwie jakiego użyłam to przepraszam. Miłego dnia, a w zasadzie wieczoru. Trzymajcie się cieplutko. 😘❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro