Rozdział LXII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Od ostatnich wydarzeń minęły ponad dwa tygodnie. Był to bardzo trudny czas dla Hani i Michała, chyba najtrudniejszy w ich życiu. Ich związek został wystawiony na poważną próbę. Starali nie rozlecieć się na małe kawałeczki, lecz z każdym dniem wydawało się to coraz trudniejsze. Prawie w ogóle ze sobą nie rozmawiali, nie spędzali razem czasu, nie wspierali się nawzajem. Hania nieustannie płakała, starała się jednak robić to w odosobnieniu. Nie było to zbyt trudne, bo miała urlop i w większości przebywała w domu sama. Wilczewski chodził do pracy, wtedy było mu łatwiej, przyjemniej tak mu się wydawało. Wieczorami zapijał swoje smutki w alkoholu. Zdarzało się, że nie wracał na noc. Cały czas się obwiniał. Miał pretensje do siebie o wszystko co się stało. Powtarzał sobie, że mógł zrobić tak dużo, by do niczego nie doszło, a tymczasem nie zrobił nic. Nie tylko on się winił, robiła to też Barbara i Patrycja. Kobiety starały się jednak przede wszystkim ich wspierać. Widziały, że oboje byli w zupełnej rozsypce. Ich próby pocieszenia nie przynosiły jednak oczekiwanych skutków. Pati przychodziła do Hani prawie codziennie. Zazwyczaj nie rozmawiały o tym co się stało, Wilczewska omijała ten temat szerokim łukiem, miała nadzieję, że wszystko jakoś się ułoży. Niestety sytuacja pomiędzy Michałem, a Hanią się nie polepszała, a wręcz z każdym dniem było coraz gorzej. Oddalili się od siebie, stali się jakby innymi ludźmi. Patrycja wiedziała, że nie mogła zwlekać ani siedzieć z założonymi rękami. Musiała poruszyć ten temat, nawet jeśli było to tak trudne, jeśli nie potrafiła rozmawiać o emocjach, nie miała wyjścia...

~~~

Tamtego wieczora Michała nie było w domu. Kobiety siedziały na kanapie, oglądając film. Patrycja co chwilę zerkała na Hanię. Wiedziała, że musiała zacząć rozmowę, nie było to jednak tak proste, jak mogło się wydawać. Wzięła gleboki oddech i w końcu wydusiła:

- Haniu, ja wiem, że jest ci ciężko... - kobieta nawet nie spojrzała w jej kierunku, ale Wilczewska była pewna, że jej słuchała, widziała jak cała się napięła. - Obojgu wam jest ciężko - kontynuowała, chciała powiedzieć wszystko co uważała, że Sikorka powinna usłyszeć. - Zdaję sobie sprawę co czujesz, jak nikt inny - dopiero po tych słowach lekarka przeniosła na nią wzrok, do jej oczu napłynęły łzy. Właśnie dlatego Patrycja chciała uniknąć tej rozmowy, nie mogła patrzeć na jeszcze większe cierpienie kobiety. Był jeszcze jeden powód. Wracała myślami do najgorszych momentów w swoim życiu, o których tak bardzo pragnęła zapomnieć. - Możesz w to nie uwierzyć, ale będzie lepiej... Potrzebujecie jedynie trochę czasu... - zawiesiła na chwilę głos, słowa przychodziły z trudem i pomimo tego, że nie chciała ich mówić wiedziała, że musiała to zrobić, tylko one mogły pomóc - Nam też z Konradem nie było łatwo, ale przeszliśmy przez to...

- Ale widzisz pewna różnicę...? - spytała cicho Hania, Pati pokręciła głową. - Wy byliście razem. Przechodziliście przez to razem - ostatnie słowa zdecydowanie podkreśliła, Wilczewska nie wiedział co miała jej powiedzieć. - Może i też wolę momentami być sama, ale mi go po prostu brakuje - po jej policzkach spłynęły łzy. Cierpiała z powodu straty dziecka, ale miała wrażenie, jakby odszedł również jej ukochany.

- Oboje cierpicie...

- Ale osobno jeszcze bardziej... - Pati wiedziała, że Hania miała rację, powinni przez to przechodzić razem, wspierać się... Było jednak inaczej. Patrycja wstała z fotela, na którym siedział i zajęła miejsce obok niej.

- Będzie dobrze... - wyszeptała i przytuliła ją do siebie. To było to, czego Hania najbardziej potrzebowała, nawet jeśli nie chciała tego pokazywać. Tęskniła za bliskością drugiej osoby, tęskniła za Michałem. Wiedziała, że on też cierpiał, widziała to po nim. Miała jednak nadzieję, że nastanie taki czas, kiedy znów będą blisko...

~~~

Patrycja bardzo długo zastanawiała się jak mogła pomóc Michałowi i Hani. Chciała porozmawiać ze swoim bratem, ale próbowała zrobić to już wiele razy i nic to nie dawało. Przyszło jej do głowy nowe rozwiązania. Była osoba, która mogła nim wstrząsność. Przynajmniej miała taką nadzieję. Był to Konrad, w końcu on też stracił dziecko, w końcu on też doświadczył tej tragedii. Pati mogła rozumieć jak czuła się Sikorka, ale nie miała pojęcia jak taką sytuację przeżywa mężczyzna. Tamtego dnia, gdy zobaczyła swojego ukochanego na szpitalnym korytarzy od razu wiedziała, że musiała z nim porozmawiać. Gdy poszła z nim do pokoju lekarskiego od razu wszystko mu wyjaśniła:

- Martwię się o Hankę i Michała... Naprawdę jest źle, są w totalnej rozsypce - uśmiech, który pojawił się na twarzy Dobronia, od razu zniknął. - Musimy im pomóc. Ja próbowałam przemówić Michałowi do rozsądku, ale to nic nie dawało. Ty musisz to zrobić - starała się, by jej głos brzmiał przekonująco, miała nadzieję, że Konrad się zgodzi. Mężczyzna lekko się do niej uśmiechnął. Sam myślał o tym już od bardzo długiego czasu, ale nie chciał się wtrącać. Pati miała jednak rację. Musieli coś zrobić, on musiał coś zrobić.

- Porozmawiam z nim - zapewnił, Pati ulżyło. Znów wróciła do niej nadzieja, czuła, że jemu mogło się udać, że miał szansę przemówić jej bratu do rozsądku...

~~~

Dobroń doskonale wiedział gdzie powinien szukać Michała. Po pracy mężczyzna zawsze szedł do Kroplówki i zatracał się w alkoholu. Tak było i tamtym razem. Konrad przez chwilę obserwował go przez szybę. Na jego stoliku leżało już kilka pustych kieliszków, a obok czekały inne, jeszcze napełnione. Wilczewski siągnął po kolejny z nich. Dobroń wiedział, że była przed nim trudna rozmowa, że nie będzie prosto przemówić mu do rozsądku. Miał jednak nadzieję, że uda mu się to zrobić. Na studiach wielokrotnie razem się upijali, ale nigdy nie widział swojego przyjaciela w takim stanie. Zastanawiał się jak on w ogóle mógł funkcjonować.

- Stary co ty robisz? - spytał Konrad, gdy tylko wyszedł do środka i stanął przy Michale. Wilczewski podniósł na niego wzrok. Jego spojrzenie było puste, alkohol już dawał pierwsze oznaki. Dobroń z westchnieniem usiadł na przeciwko niego. Przez chwilę nic nie mówił, nie wiedział jak zacząć. Na szczęście Michał go w tym wyręczył:

- To wszystko przez mnie... Ona chciała wrócić do domu, by mi o tym powiedzieć, gdybym...

- To nie jest twoja wina - przerwał mu stanowczo. - Jedynym który może mieć wyrzuty sumienia jest mężczyzna, który ją potrącił - wyjaśnił, nie mógł słuchać głupot, które cały czas wmawiał sobie mężczyzna. - A ty weź się lepiej w garść...

- Nie wiesz co czuję - w jego głosie było słychać złość, był pewien, że nikt go nie rozumie.

- Wiem... Myślisz ,że jak Patrycka poroniła to było mi łatwo? Nie, ale starałem się być silny, dla niej. Byłem przy niej, wspierałem ją. A ty? Siedzisz tutaj i co? Myślisz, że alkohol pomoże? Hanka na pewno jest w rozsypce i w dodatku jest sama. Więc rusz natychmaist dupę, wsiadaj do mojego auta i odwiozę cię do domu - Wilczewski milczał. Dobroń od razu zrozumiał, że przesadził, poniosło go. Wiedział, że nie powinien jeszcze bardziej wytykać mu błędów. Już pogodził się z tym, że kolejna próba przemówienia Michałowi do rozsądku zakończy się niepowodzeniem, gdy nagle mężczyzna wstał i zaczął iść w kierunku wyjścia. Kiedy stanął przy drzwiach, odwrócił się do Konrada, który patrzył się na niego osłupiały. Nie spodziewał się, że tak mogło wszystko się potoczyć. W końcu również się ruszył...

~~~

Przez całą drogę mężczyźni nie zamienili ani słowa. Michał ciągle powtarzał w głowie to, co powiedział mu Konrad. Wiedział, że miał rację. Wtedy pierwszy raz do niego to dotarło. Zadręczał się wyrzutami sumienia zamiast być przy Hani. Czuł się winny i wmówił sobie, że kobieta ciągle milczała, bo również miała do niego żal. Prawda była jednak zupełnie inna. Przecież ją znał. Wiedział, że jak działo się coś złego nie chciała pokazywać, że potrzebowała pocieszenie. Ale tak naprawdę zawsze tego pragnęła. Odkrył to już tak dawno temu, a w tamtej sytuacji jakby o tym zapomniał. Skupił się na sobie zamiast na niej.

- Boże jaki ja byłem głupi - skarcił się w myślach. Gdy podjechali pod dom, Wilczewski przez chwilę nie wychodził. Nie wiedział co miał jej powiedzieć, czekała ich trudna rozmowa.

- Po prostu przy niej bądź, nie musicie rozmawiać... - Konrad od razu poznał jego myśli, postarał się dodać mu otuchy. Michał przytaknął i nacisnął na klamkę. Szedł powoli w kierunku domu. W głowie układał wszystko, co chciał przekazać ukochanej. Otwierając drzwi, zdał sobie sprawę, że jego ukochana przecież mogła już spać. W głębi duszy poczuł ulgę. Odczuwał skutki wypitego alkoholu i wolał przeprowadzić tamtą rozmowę, będąc trzeźwym. Wszedł pewniej do salonu, ale wtedy zobaczył ją na kanapie. Siedziała, wpatrując się w telewizor, widział, że jej wzrok był pusty. Była myślami gdzie indziej. Nawet nie odwróciła wzroku w jego kierunku. Jego serce zaczęło się rozrywać. Ona cierpiała, naprawdę cierpiała, a on tego nie widział. Słowa, które chciał jej powiedzieć uciekły mu z głowy. W ciągu jedynego uderzenia serca, podszedł do niej, zajął miejsce obok i mocno ją przytulił.

- Przepraszam, tak bardzo cię przepraszam - wyszeptał w jej włosy, Hania nie miała pojęcia o co chodziło jej ukochanemu, ale nie miało to najmniejszego znaczenia. Zatopiła się w jego objęciach. Dopiero wtedy zdała sobie sprawę jak bardzo jej ich brakowało. Z jej oczu zaczęły płynąć łzy. Czuła jednocześnie ból i ukojenie. Siedzieli tak przez długi czas, jakby chcąc nadrobić te dwa tygodnie, gdy się od siebie oddalili. Oboje wiedzieli, że nie było to tak proste, musiało minąć o wiele więcej czasu, by odbudować coś, co zburzyli. Lecz byli pewni już jednego. Jeśli znów byli razem mieli szansę przetrwać, pozbierać się...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Cześć kochani, mam nadzieję, że ten rozdział wam się spodobał. Nie należał on do zbyt radosnych, ale u naszych bohaterów jak widzicie raczej panuje smutek. Myślicie, że Hania z Michałem pozbierają się i znów będą szczęśliwi? Dowiecie się już w następnym rozdziale, który pojawi się w poniedziałek. Bardzo dziękuję Autentyczne_Zelazko za stworzenie nowej okładki!❤ Trzymajcie się cieplutko 😘❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro