Rozdział LXVII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wszystko nie trwało dłużej niż kilka sekund, ale to wystarczyło. Wystarczyło by w drzwich ktoś stanął, ktoś kto zdecydowanie nie powinien był tego zobaczyć, nikt nie powinien był tego zobaczyć... Konrad natychmiast oderwał się od Agnieszki, lecz za późno, za późno by uniknąć tego co się stało. Gdy odwrócił twarz w stronę drzwi zobaczył jej łzy, pomimo że stała daleko, on zawsze je widział z każdej odległości. Nawet nie patrzył na kobietę, która go pocałowała, nawet nic nie powiedział. Po prostu wybiegł, wybiegł za nią, za jedyną kobietą na której mu zależało.

- Patrycja, błagam cię zaczekaj! - jego krzyk był głośno, cały personel skupił na nich wzrok, ale Wilczewska ani drgnęła, dalej biegła przed siebie, ocierając łzy, płynące jej po policzkach. - Daj mi to wytłumaczyć!

- Co tu chcesz tłumaczyć?! - gdy odwróciła się do niego twarzą, jej ból był jeszcze bardziej widoczny. Zaniemówił, nie miał pojęcia od czego zacząć. - Słucham?! - jej głos był wypełniony gniewem, ale przede wszystkim bólem, ogromnym bólem. Na korytarzu panowała cisza, wszyscy im się przypatrywali, nikt o nic nie pytał, nikt nic nie mówił.

- To nie tak jak myślisz - próbował podejść do niej bliżej, ale kobieta pokręciła głową i wycofała się na jeszcze większą odległość.

- Chcesz mi powiedzieć, że się przewidziałam?! - szybko wytarła kolejne łzy i popatrzyła się prosto w jego oczy.

- Uspokój się i spokojnie ze mną porozmawiaj - nigdy na niczym mu tak na nie zależało. Pragnął jej wszystko wyjaśnić, ale nie tak, nie w tamtym miejscu, nie w takiej atmosferze.

- A ty byłbyś spokojny, gdybyś zobaczył, że ktoś na kim ci tak cholernie zależy, całuje się z kimś innym?! - wściekłość zastąpiła miejsce bólu na jej twarzy, mężczyzna nic nie powiedział, miała rację, oczywiście że miała.

- Wszystko wyszło nie tak jak powinno - próbował być spokojny, lecz z każdym momentem czuł starch, strach przed tym że za chwilę wszystko mogło runąć.

- Oczywiście że wyszło nie tak jak powinno, bo myślałeś, że tam nie przyjdę, że niczego nie zobaczę!

- Proszę cię wysłuchaj mnie, to wszystko jest jednym wielkim nieporozumieniem

- Największym nieporozumieniem jest fakt, że ci zaufałam, że ci uwierzyłam - po tych słowach nie była w stanie dłużej patrzeć mu w oczy, musiała stamtąd wyjść. Mężczyzna szybko do niej podbiegł, złapał ją za nadgarstek i odwrócił znowu twarzą do siebie. Stali zaledwie kilka centymetrów od siebie.

- Pati... - wyszeptał.

- Zostaw mnie - wycedziła przez zaciśnięte zęby. - Wracaj do niej. Jeśli była tego warta, to musi ci na niej zależeć - strząsnęła jego rękę i odeszła, po prostu odeszła. Konrad stał jak osłupiały, wtedy wszystkie oczy były wlepione tylko w niego, a on nie był w stanie się ruszyć. Nie miał zamiaru się poddać, nie miał zamiaru odpuścić, wiedział, że będzie robić wszystko by doprowadzić do rozmowy, ale wiedział też jedną rzecz. Nawet jeśli by mu uwierzyła, nawet jeśli by go wysłuchała, nawet jeśli dalej by z nim była, jednej rzeczy nigdy nie będzie w stanie odbudować. Jej zaufania, ono już nigdy nie będzie takie jak wcześniej.

~~~

Gdy tylko wybiegła przed szpital poczuła chłód powietrza, nie miała kurtki, torebki, jedynie telefon, który trzymała w kieszeni kitla. Wiedziała, że musiała stamtąd jak najszybciej odejść. Nie była w stanie patrzeć na tamto miejsce, na miejsce, w którym się zakochała, ale przede wszystkim na miejsce, w którym została zraniona, tak bardzo zraniona. Podbiegła do taksówki, która akurat stała na parkingu i poprosiła o transport. Nie miała zamiaru wracać do swojego mieszkania, pragnęła z kimś porozmawiać, pragnęła by ktoś ją przytulił, powiedział, że wszystko będzie dobrze. Pati wiedziała, że była taka osoba. W drodze do domu Michała i Hani, cały czas płakała, nie mogła w to uwierzyć, miała wrażenie jakby to wszystko było koszmarnym snem, z którego za chwilę się obudzi. Przed oczami cały czas miała widok Dobronia z tamtą kobietą. Przypomniała sobie moment jak była w Ameryce i przyłapała swojego ukochanego na zdradzie, wtedy też bolało, ale nie tak bardzo. Konradowi naprawdę zaufała, uwierzyła, że jest inny, że nigdy by jej nie skrzywdził. Złamał obietnicę, ale przede wszystkim złamał jej serce. I to wlaśnie bolało najbardziej.

- Jesteśmy - powiedział nagle taksówkarz, kobieta nawet nie zorientowała się kiedy stanęli, przeniosła na niego swój wzrok i przytaknęła.

- Ile płacę? - wyciągnęła swój telefon, za obudową tak jak zawsze trzymała pieniądze.

- Niech pani się po prostu uśmiechnie, wszystko się ułoży - po tych słowach do jej oczu znów napłynęły łzy. Nie miała pojecia co powiedzieć. Da jej ustach pojawił się lekki uśmiech, lecz był oznakiem wdzięczności, a nie prawdziwego szczęścia.

- Dziękuję - wyszeptała i wyszła z samochodu.

~~~

Gdy Hania poszła do kuchni by przygotować obiad usłyszała pukanie. Uśmiech pojawił się na jej twarzy, miała nadzieję, że to Michał wrócił wcześniej, nikt inny nie przychodził jej do głowy, w końcu nikogo się nie spodziewała. Wytarłszy ręce, poszła do przedpokoju.

- Oj Matolku, wiem że... - nie dokończyła, gdy po odtworzeniu drzwi zobaczyła Patrycję. Kobeita cała się trzęsła, oczy miała czerwone od płaczu, a cały makijaż rozmazany. - Jezu co się stało? - Pati nie powiedziała ani słowa podeszła do Hani i mocno się do niej przytuliła. Zaczęła płakać, jeszcze mocniej i jeszcze głośniej niż wcześniej. - Już, ci... - Sikorka na początku stała jak osłupiała lecz już po chwili odwzajemniła jej uscisk. Jeszcze nigdy nie widziała jej w takim stanie, nawet po stracie dziecka wyglądała na mniej załamaną. - Hej co się stało? - spytała, gdy tylko Wilczewska się od niej odsunęła.

- On... - szloch który wstrząsał jej ciałem, uniemożliwiał jej wypowiedzenie jakiegokolwiek zdania - On mnie zdradził... - dokończyła w końcu. Gdy wypowiedziała te słowa na głos, poczuła jeszcze mocniejsze ukłucie w sercu. Hania zamarła, nie wiedziała co powiedzieć, popatrzyła w jej oczy i znów ją do siebie przytuliła. Nie pytała o nic więcej, nie była nawet pewna czy chciał usłyszeć coś więcej.

~~~

Konrad cały czas chodził po pokoju lekarskim. Zadzwonił już do niej dziesięć razy i napisał mnóstwo wiadomości. Nie oczekiwał że odbierze, ale nie mógł tak po prostu czekać. Nie miał pojęcie gdzie poszła. Przeszukał cały szpital i nigdzie jej nie było, poszedł nawet do Konicy, by dowiedzieć się czy zwolniła się z dyżuru. Gdy dyrektor powiedział mu, że się z nim nie kontaktowała zaczął jeszcze bardziej się martwić. Wiedział, że była rozstrzęsiona, bał się o nią.

- Stało się coś? - z zamyślenia wyrwał go głos Michała, który wszedł do pokoju. Konrad przeniosł na niego wzrok, ale nic nie powiedział. Z jednej strony zdawał sobię sprawę, że powinien mu wszystko wyjaśnić, w końcu lepiej by dowiedział się prawdy od niego tak, ale z drugiej nie był pewny czy chciał przekazać mu co się wydarzyło.

- Widziałeś Patrycję? Nie mogę się do niej dodzwonić - Wilczewski zmarszczył brwi i popatrzył na niego podejrzliwie.

- Pokłóciliście się? - Konrad jedynie przytaknął, nie chciał mówić nic więcej.

- Słuchaj, znam moją siostrę i szybko jej przejdzie - Dobroń wiedział jak bardzo mężczyzn się mylił, lecz nie miał zamiaru wyprowadzać go z błędu. - Na pewno nic jej nie jest - dodał z uśmiechem - tego też Konrad nie był taki pewny.

- Doktorze, jest pan proszony do sali 16 - zwróciła się do niego pielęgniarka, która wbiegła do pokoju. Wiedział co to za sala i była zdecydowanie ostatnim miejscem, gdzie miał zamiar iść.

- Nie może pójść ktoś inny?

- Pacjentka prosi właśnie pana- wypuścił głośno powietrze i poszedł w kierunku drzwi. W ostatniej chwili się zatrzymał i zawołał do Michała:

- Jakby się z tobą skontaktowała to daj mi znać - mężczyzna przytaknął z uśmiechem i wrócił do robienia kawy. Konrad nie miał pojęcia dlaczego nie był pewny czy powinien mu o wszystkim powiedzieć. W końcu on wiedział najlepiej co się stało i może gdyby Michał też znał prawdziwą wersję wydarzeń mógłby pomóc mu w przekazaniu jej Pati. Ale czuł jednak, że to była sprawa pomiędzy nimi i inni tylko mogli by ją pogorszyć.

~~~

Minęła godzina zanim Patrycja była w stanie się uspokoić i cokolwiek powiedzieć. Hania zrobiła jej gorącą kawę i usiadła razem z nią na kanapie. Jej oczy dalej były czerwone, ale wyglądała już lepiej, przebrała się w ciuchy Sikorki i zmyła makijaż.

- Powiesz mi co się stało? - kobieta nie chciała zbytnio na nią naciskać, ale nie mogła patrzeć na jej cierpienie i chciała jej jakoś pomóc, wesprzeć, udzielić rady.

- Trafiła do nas dzisiaj pacjentka - zaczęła słabym głosem. - Zrobiłam jej mnóstwo badań, ale nie mogłam znaleźć diagnozy, poprosiłam o konsultację Konrada. Gdy do niej poszliśmy okazało się, że się znają. W liceum byli parą... - Hania nic nie mówiła, w ciszy sluchała całej historii. - Zrobiłam mu scenę zazdrości, ale później zrozumiałam, że przecież nic takiego się nie stało, wtedy jeszcze nic się nie stało... - wzięła głęboki oddech i wytarła łzy, które popłynęły jej po policzkach, Hania położyła dłoń na jej ramieniu, chciała dodać jej otuchy, czuła, że kolejne słowa będą najtrudniejsze. - Chciałam go przeprosić, okazało się, że jest właśnie u tej pacjentki, gdy stanęłam w drzwiach... Gdy stanęłam w drzwich, on był pochylony nad jej łóżkiem, całowali się... - Sikorka popatrzyła prosto w jej oczy, widziała w nich tak dużo bólu.

- Rozmawiałaś z nim?

- Gdy mnie zobaczył pobiegł za mną. Chciał mi to wytłumaczyć, ale co tu tłumaczyć? Mówił, że to wszystko jest jednym wielkim nieporozumieniem - znów zaczął wstrząsać nią szloch. - Przecież wszystko widziałam na własne oczy.

- A może faktycznie tak jest. Może wyszło z tego jakieś nieporozumienie... - po wypowiedzeniu tych słów zrozumiała, że w ten sposób w cale nie pomagała.

- Bronisz go? - spytał z wyrzutem w głosie.

- Nie... Ale wiem jak cię kocha, jak mu na tobie zależy, wiem, że chciał być tylko z tobą.

- Widocznie się rozmyślił - chciała pokazać, że te słowa są dla niej proste, ale nie były.

- Musisz z nim porozmawiać...

- Hania, ja naprawdę też bym chciała wierzyć, że do niczego nie doszło, ale ja to widziałam, ja też na początku nie uwierzyłam, miałam nadzieję, że po prostu to jakiś żart, ale prawda jest inna - szybko otarła łzy spływające jej po policzkach i popatrzyła jej w oczy. - Ale wiesz co boli mnie najbardziej? - Sikroka pokręciła głową. - Gdy go poznałam zapewnił mnie właśnie, że niggy mnie nie zrani, że pokaże mi, że nie jest dupkiem, że... - głos jej się załamał, nie była w stanie dokończyć, Sikorka znów mocno ją do siebie przytuliła. Nie potrafiła znaleźć żadnych słów, które by ją pocieszyły, ale przede wszystkim nie potrafiła uwierzyć, że do czegoś takiego naprawdę doszło, że Konrad ją zdradził.

~~~

Z każdym krokiem w stronę sali, w której leżała Agnieszka, Konrad czuł coraz większą złość. Ostatnią rzeczą o jakiej myślał była rozmowa z nią. Przez nią całe jego życie mogło się zawalić, kochał Patrycję całym swoim sercem i wiedział, że bez niej po prostu wszystko straciłoby sens. Gdy wszedł do sali, kobieta patrzyła na niego z uśmiechem, wtedy gniew jeszcze bardziej przepełniła jego ciało.

- O co ci chodzi? - starał się panować nad głosem, lecz nie należało to do najprostszych zadań, odwrócił się do niej plecami i wpatrywał się w okno.

- Przerwałeś tak nagle nasz pocałunek, pobiegles za nią. Wiesz jak ja się czułam?

- A wiesz jak ja się czuję?! - w tamtym momencie już nie wytrzymał. - Normalnie ze mną rozmawiasz jakby nigdy nic, a potem mnie całujesz. Zrobiłaś to specjalnie, widziałaś, że ona szła w naszym kierunku!

- Myślałam, że ty tego chcesz - jej niewinna mina jeszcze bardziej doprowadziła go do szału.

- Czego chcę?! Pocałunku z tobą?! Mam dziewczynę, a może właściwie miałem. Nie chciała nawet ze mną rozmawiać, nie odbiera ode mnie telefonów, nie odpisuje na wiadomości, ona myśli że ją zdradziłem! - gdy wypowiedział te słowa na głos, prawda jeszcze mocniej go uderzyła. - Jest kobietą którą kocham, chcę z nią spędzić resztę życia, ale teraz może to być już nierealne, teraz może już nigdy nie dać mi szansy, teraz mogę ją stracić! I wiesz przez kogo?! Nie mam pojęcia co sobie myślałaś, nie mam pojęcia dlaczego to zrobiłaś, nie mam pojęcia jaki miałaś cel, ale wiesz co, nawet nie chcę słuchać żadnych twoich wyjaśnień!

- Konrad, poczekaj! - zawołała, gdy zaczął iść w stronę drzwi, ale lekarz nawet nie drgnął. Wyszedł na korytarz, usiadł na krześle i schował twarz w dłoniach. Nie miał pojęcia co mógł zrobić, by porozmawiać z Pati, by wszystko jej wytłumaczyć, a przede wszystkim by mu uwierzyła. Bał się, bał się, że przez tamtą sytuację mógł ją stracić na zawsze, bezpowrotnie.

~~~

Hania od godziny siedziała sama w domu. Patrcyja pojechała do siebie, a Michał nie wrócił jeszcze z pracy. Układała sobie w głowie wszystko, co usłyszała od Pati. Nie mogła uwierzyć, że Konrad naprawdę mógł to zrobić. Czuła, że w tym wszystkim coś nie pasowało, że było jakieś logiczne wytłumaczenie całej tej sytuacji. Zdawała sobie sprawę, że Wilczewska nie miała ochoty rozmawiać z Dobroniem, ale według niej to byłoby najlepsze wyjście. Przypomniało jej się, gdy sama myślała, że Michał ją zdradzał, gdy właśnie pojawiła się Pati. Też nie chciała słuchać jego tłumaczeń, uważała, że wszystko przecież było jasne, a nie było.

- Cześć Haniu! - usłyszała właśnie głos swojego ukochanego. Mężczyzna podszedł do niej i pocałował ją w czoło. - Wszystko w porządku? - uśmiech pojawił się na jej twarzy, zastanowiła się czy tak bardzo widać po niej, że czymś się martwiła, czy on po prostu tak dobrze ją znał. Wilczewski usiadł obok niej na kanpie, był pewien, że coś się stało. Kobieta w ciszy patrzyła się w jego oczy. Obiecała Pati, że nikomu nic nie powie, a zwłaszcza jemu, ale czuła, że powinien znać prawdę. Od początku opowiedziała mu wszystko czego dowiedziała się od Pati.

- Zabiję go! - Michał natychmiast wstał, wściekłość wypełniala całe jego ciało.

- Spokojnie - położyła dłoń na jego ręce i pociągnęła go w dół, by spowrotem usiadł na kanapę, wiedziała co zamierzal zrobić. Nie mogła jednak pozwolić, by ruszył się z domu, a już na pewno by jechał do Konrada.

- Spokojnie?! - oburzył się, jednak w końcu usiadł obok niej.

- A co jeśli to wszystko nie wyglądało tak jak myślimy? Co jeśli jest jakieś logiczne wytłumaczenie? - dalej z jakiegoś powodu nie była w stanie dopuścić do siebie tej myśli, że Dobroń mógł zdradzić Patrycję.

- A umiesz znaleźć jakieś wytłumaczeniem? - kobieta pokręciła głową. - On dzisiaj ze mną rozmawiał - dodał nagle. - Pytał się o nią, ale nie powiedział mi prawdy, gdy się spytałem co się stało. Jakby był niewinny to chyba by przede mną tego nie ukrywał...

- Porozmwiaj z nim jutro.

- Oj na pewno to zrobię, muszę mu pokazać...

- Proszę cię, nie rób nic głupiego - przerwała mu, mężczyzna jedynie przytaknął. Wiedział, że nie mógł jej o tym zapewnić, często nie potrafił nad sobą zapanować. Ona też zdawała sobie z tego sprawę. Miała jednak nadzieję, że tym razem jej ukochany posłucha zdrowego rozsądku, bo ostatnią rzeczą, która pomogłaby w tamtej sytuacji, byłaby ich bójka.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Cześć kochani, mam nadzieję, że ten rozdział wam się spodobał. Jakie wrażenia? Myślicie, że Konrad porozmawia z Patrycją i wszystko jej wyjaśni, a może już nigdy nie będą razem? Michałowi uda się normalnie z nim porozmawiać, a może jednak do czegoś dojdzie? Odpowiedzi na te pytania będą już w następnym rozdziale. Postaram się napisać go jak najszybciej, więc prawdopodobnie pojawi się jutro albo we wtorek. W końcu przez to siedzenie w domu mam dużo czasu. Powiem wam szczerze, że jestem bardzo towarzyską osobą i trudno mi wysiedzieć samej, ale cóż, jeśli ma to pomóc i ograniczyć rozprzestrzenianie się wirusa to myślę że warto. Więc apeluję też do was #zostańwdomu, chodzi nie tylko o nasze życie, ale też naszych bliskich. Zróbmy w tym czasie coś, na co nie mamy czasu normalnie. Czytajmy książki, oglądajmy filmy, poćwiczmy, w końcu zawsze możemy znaleźć jakieś zajęcie. I pamiętajcie myjcie rączki! Życzę wam zdrowia, trzymajcie się cieplutko 😘❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro