Rozdział LXXIX

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Odkąd tylko Hania znalazła sie w łóżku, ani na chwilę nie zasnęła. Bez przerwy przypominała sobie wieczorną rozmowę z Michałem. Czy naprawdę powinna była spotkać się ze swoją przyrodnią siostrą? Czy to mogłoby jej w jakiś sposób pomoc? Czy poznanie odpowiedzi na niektóre jej pytania, przyniosłoby ukojenie? Towarzyszyło jej mnóstwo wątpliwości i w głowie przeanalizowała wszystkie za i przeciw. Nie miała jednak pojęcia, czy nawet gdyby była pewna, że powinna się spotkać z siostrą, mogłaby to osiągnąć. Nie znała żadnych jej danych. Adres, telefon, nawet nie miała pojęcia jakie było jej imię. Nie posiadała żadnego punktu zaczepienia, jedyną jej nadzieją były jakieś dane, które mogły na nią czekać w recepcji. Gdy zaczęła się już przekonywać, że rozmowa z nią była dobrym pomysłem i w zasadzie prawie w to uwierzyła, znów powróciła niepewność. W sumie o co chciała ją zapytać? Czy mogła wypytać o wszystko co krążyło jej po głowie? W końcu jakby nie patrzeć była dla niej kompletnie obcą osobą. Cały czas zastanawiała się też czego chciała jej przyrodnia siostra. W końcu nie pojawiłaby się bez powodu. Ciągłe myślenie na ten temat zmęczyło ją do tego stopnia, że zapadła w sen. Nie wiedziała, co miał przynieść jej dzień, który ją czekał, ale czuła, że nie będzie prosty.

~~~

Michał budząc się rano, z uśmiechem spojrzał na Hanię. Nareszcie zobaczył ją pogrążoną w śnie. W nocy, gdy sam się budził, kilka razy ją obserwował i mimo, że kobieta próbowała udawać, że spała, on doskonale widział, że tak nie było. Nie zadawał jej jednak zbędnych pytań, w zasadzie nic nie mówił, nie zdradzał, że odkrył prawdę, że był świadomy, że jedynie leżała z zamkniętymi powiekami. Doszedł do wniosku, że gdyby chciała porozmawiać po prostu by to zrobiła. Najważniejsze było jednak dla niego to, iż nie płakała. Nie zniósłby patrzenia kolejny raz na jej cierpienie. Zdawał sobie sprawę, że tamta sytuacja na pewno miała przynieść jeszcze wiele smutku, ale wierzył, że będzie lepiej. Z całej siły pragnął być przy jej rozmowie z siostrą. Zdawał sobie sprawę, że mogła się różnie potoczyć, że Hania mogła dowiedzieć się wielu przykrych rzeczy. Musiał jednak zaakceptować jej decyzję, jeśli chciała przeżywać to sama, nie mógł wchodzić jej w drogę.

~~~

Hania siedząc przy biurku w pokoju lekarskim, jedynie bezmyślnie przywracała papiery.

Rano zdobyła się na odwagę i poszła do recepcji zapytać kim była kobieta, która dwa dni temu jej szukała, jednak żadna z pielęgniarek nie miała pojęcia, a w spisie danych nie było informacji. Sikorka poczuła mieszaninę ulgi i zawodu. Nawet nie była świadoma, że te dwie emocje mogły się ze sobą łączyć. Z jednej strony naprawdę miała wrażenie jakby kamień spadł jej z serca, ulżyło jej, gdy w zasadzie los zdecydował za nią i postanowił, że już nigdy nie zobaczy się ze swoją przyrodnią siostrą, ale z drugiej strony poczuła żal. Przez cały poranek i pół nieprzespanej nocy sama przekonała się, że rozmowa z nią mogła wyjść jej na dobre. W tamtym momencie jednak wszystkie jej chęci poszły w łeb.

Patrząc się przed siebie pustym wzrokiem, łzy napłynęły jej do oczu. Miała wrażenie jakby cały jej świat stanął na głowie, a potem kompletnie się zawalił. Zawsze dzieląc swoje życie na etapy, dzieciństwo wkładała do szufladki z napisem szczęśliwe. Dotarło jednak do niej jak dalekie było to od jakiejkolwiek prawdy. Jej życie było zbudowane od samego początku na kłamstwach, kłamstwach wszystkich osób, które się w nim kiedyś znalazły. Hania nie czuła już bólu, była przede wszystkim wściekła, na siebie, na ojca, na cały świat. Miała za złe tamtej kobiecie, że do niej przyszła, że jej o tym powiedziała. Życie w niewiedzy jest czasem o wiele lepsze od prawdy, tak cholernie bolesnej prawdy. Łzy spływały po jej policzkach i kapały na leżące przed nią dokumenty. Praca nie przynosiła ukojenia, nie była jej deską ratunku, nie odpędzała myśli, krążących po jej głowie. Kobieta zrozumiała, że tamta sytuacja na zawsze coś w niej zmieniła, że już nic, nigdy nie będzie takie samo, że jakaś część jej, umarła razem z tym czego się dowiedziała.

~~~

Odkąd tylko Hania wsiadła do samochodu Michała, nie odezwała się ani jednym słowem. Mężczyzna od razu widział, że coś było nie w porządku. Na jej twarzy malował się jeszcze większy smutek niż kilka godzin wcześniej, zanim pojechali do szpitala. Podejrzewał jednak co mogło być tego powodem.

- Udało się się znaleźć o niej jakieś informacje? - wahał się czy powinien był zadawać to pytanie, ale jego ciekawość jednak zwyciężyła nam niepewnością.

- Nie... - westchnęła cicho, dalej nie odkrywając wzroku od szyby. - Szansa na poznienie prawdy przepadła... - dodała jeszcze ciszej. Nie wiedziała nawet o jakiej prawdzie myślała, czego się spodziewała.

- Ale skoro ona wie gdzie cię szukać to może wróci, by jeszcze raz z tobą porozmawiać - na to Hania już nic nie powiedziała. Wiedziała, że prawdopodobieństwo tego równało się wręcz z cudem. Michał nie miał pojęcia co ona wtedy do niej powiedziała. Jasno dała jej do zrozumienia, że więcej ma się do niej nie zbliżać, a kobieta wyglądała na przestraszoną i raczej nie na osobę, która za wszelką cenę chce coś osiągnąć. Sikorka głośno westchnęła. Dalej nie była pewna czy cieszyła się z takiego obrotu sytuacji czy też nie. Nie miała przecież pewności, że spotkanie z przyrodnią siostrą przyniosłoby jej coś dobrego, ale nie mogła też tego wykluczyć. Wtedy jednak czuła, że jakaś jej szansa przepadła. Może szansa by odkryć, że jej ojciec wcale nie był najgorszą osobą w tym wsystkim, a może szansa, by dowiedzieć się o nim czegoś na tyle bolesnego, by bez żalu móc wymazać go ze swojego życia, tak jak zrobiła to z Lucyną i innymi fałszywymi osobami, które stanęły jej na drodze. Byla jednak świadoma, że to i tak nie byłoby możliwe, on przez tyle lat znaczył dla niej za dużo.

~~~

Hania razem z Michałem krzątali się po kuchni, przygotowując posiłek. Normalnie kobieta dawno wygoniłaby stamtąd swojego ukochanego i zrobiłaby wszystko sama, jednak w tamtym momencie nie miała na to po prostu siły. Stała przy blacie i kroiła warzywa, lecz jej myśli były zupełnie w innym miejscu. Przez chwilę zastanawiała się co by było, gdyby mogła cofnąć czas albo jeszcze lepiej, gdyby mogła zamknąć oczy i obudzić się w zupełnie innym miejscu. Tak, to tego zdecydownie najbardziej potrzebowała. Przeniesienie się do innego świata, zdala od tego co ją otaczało, brzmiało jak spełnienie marzeń, kompletnie nierealnych marzeń. Kiedyś myślała, że stała się silniejsza, że była w stanie poradzić sobie z wieloma rzeczami, które stanęłyby na jej drodze, zrozumiała jednak, że dalej była słaba, że dalej była tą samą osobą.

- Hanka! - usłyszała nagle głos swojego ukochanego, ale miała wrażenie jakby dobiegał z oddali, poczuła jego dłonie na swoich nadgarstkach i wiedziała, że gdzieś się przesunęła, lecz dalej nie wróciła w pełni z jakiegoś otępienia, w którym się znalazła. Dopiero gdy zimna woda zetknęła się z jej skórą, a jej palec zaczął pulsować wróciła do rzeczywistości. Michał trzymał jej rękę pod strumieniem wody, a krew płynęła z jej opuszka. - Wszystko dobrze? - popatrzył na nią z wielką troską w oczach. Kobieta nie miała pojęcia czy pytał w odniesieniu do tego, co stało się w tamtym momencie, czy o wszystko co wydarzyło się ostatnio. Odpowiedź jednak była taka sama. Nie, nic nie było dobrze i doksonale o tym oboje wiedzieli. Pomimo to jednak przytaknęła delikatnie i przeniosła wzrok z jego oczu na swoją dłoń.

- To tylko drobne skaleczenie - uspokajała jego, ale również siebie, jej oddech dalej był nierównomierny i za wszelką chciała go wyregulować.

- Przecież nic się nie stało, nic się nie stało - powtarzala sobie w myślach, jej serce jednak biło jak szalone, a ona dalej nie miała pojęcia dlaczego. Była jednak pewna, że powodem tego zdecydowanie nie było tylko to, co stało się przed chwilą.

Stali tak jeszcze przez kilka sekund, a może minut, Hania nie miała pojęcia ile minęło czasu, ale poczuła, że jej ręka zaczęła być zimna, a z palca przestała lecieć krew. Michał też zdał sobie z tego sprawę, bo zakręcił wodę, po czym bez słowa sięgnął do jednej z szafek, wyciągając z niej plaster. Patrząc cały czas w jej oczy, założył go na skaleczone miejsce, po czym uniósł powoli jej dłoń i delikatnie ją pocałował. Nic nie mówił, nie pytał o nic więcej, doskonale wiedział co przed chwilą miało miejsce. Między innymi właśnie za to tak bardzo go kochała, za zrozumienie, za wsparcie bez żadnych słów. Kobieta zrobiła krok w jego stronę, po czym oparła czoło o jego klatkę piersiową, łzy zaczęły płynąć po jej policzkach. Michał objął ją mocno ramionami, gładząc po plecach i co chwilę całując w czubek głowy. Wiedział, że po prostu musiała się wypłakać, że miała za sobą ciężki dzień, z resztą wszystko co się wokół niej wtedy działo było ciężkie.

~~~

Po zjedzonym posiłku, który już w całości przygotował Michał, Hania poszła położyć się na kanapę. Była wykończona, jej mózg nie pracował tak jak powinien, jeśli w ogóle można było powiedzieć, że jakkolwiek pracował. Potrzebowała chwili na zebranie myśli i pomimo, że wydawało jej się, że było ich tak wiele, gdy przyszło co do czego, tak naprawdę miała w głowie pustkę. Z resztą tak samo jak w sercu.

Wilczewski niespokojnie jej się przyglądał, udając, że scierał stół. Martwił się o nią, potwornie się martwił. Widział, że była w bardzo kiepskim stanie, w jej oczach była widoczna pustka, pustka której tak bardzo nie znosił.

Nagle usłyszał dźwięk dzwonka do drzwi. Ponownie spojrzał w kierunku kanapy, by sprawdzić czy jego ukochana się obudziła, ale szybko zrozumiał, że było to pozbawione jakiegokolwiek sensu, bo nie miał nawet pewności, że w ogóle usnęła. Zastanawiał się czy znowu odpłynęła gdzieś myślami i on też na chwilę to zrobił, przypominając sobie co stało się zaledwie dwie godziny wcześniej, ale po kolejnym dźwięku dzwonka szybko wrócił do rzeczywistości i zaczął iść w stronę przedpokoju. Nie zastanawiał się nawet kogo mógł zobaczyć, w końcu nikogo nie oczekiwali, ale osoba, która stała na progu była zdecydownie ostatnią, której się spodziewał.

- Dzień dobry - jej głos był tak samo niepewny jak wtedy, gdy stała w pokoju lekarskim. - Dowiedziałam się, że tutaj mieszka Hanna Sikorka... - Michał nie miał pojęcia co powiedzieć, na pewno stojąc bez słowa, sprawiał, że tamta sytuacja była jeszcze bardziej niezręczna. Może powinien był zapytać skąd dowiedziała sie o miejscu zamieszkania Hani, ale był zbyt zdziwiony całym zajściem. - Zastałam ją? - przez chwilę zastanawiał się co powinien był powiedzieć. Uważał, że rozmowa jego narzeczonej z jej przyrodnią siostrą była dobrym pomysłem, lecz wiedział w jakim wtedy była stanie i uważał, że tamten moment zdecydowanie nie był na nią najlepszy. Już otwierał usta, gdy nagle usłyszał cichy głos zza swoich pleców:

- Dzień dobry - powiedziała Sikorkk bez żadnych emocji.

- Dzień dobry - przywitała się jeszcze raz, przez pewien czas kobiety jedynie bez słowa nawzajem się w siebie wpatrywały. Michał przebiegał wzrokiem od jednej do drugiej. - Mogę wejść? Naprawdę bardzo zależy mi na rozmowie.

- Nie sądzę, by... - zaczął niepewnie Wilczewski.

- Tak - przerwała mu natychmiast Hania, mężczyzna przeniósł na nia wzrok i uniósł brwi, wydawała mu się zupełnie inną osobą niż przed chwilą. Jej rozpacz jakby wyparowała i pomimo, że widział, że były to jedynie pozory i prawdopodobnie nie była gotowa na to spotkanie, przesunął się w bok, wpuszczając kobietę do środka. - Zostawisz nas? - te słowa jeszcze bardziej go zdziwiły, ale szybko przypomniał sobie, co powiedziała mu dzień wcześniej. Niechętnie przytaknął, po czym pocałował Hanię w czoło i powoli poszedł w stronę schodów.

- Napije się pani czegoś?

- Karolina - wyciągnęła do niej rękę, nie zwracając uwagi na jej pytanie, Sikorka przez chwilę stała jak osłupiała. W głowie miała gonitwe myśli, ale obiecała sobie, że nie da po sobie niczego poznać. - Myślę, że będzie lepiej jak przejdziemy na ty - dodała, widząc jej niepewność

- Hania - powiedziała, chociaż szybko zdała sobie sprawę, że było to zbędne, bo przecież kobieta znała jej imię. Uścisnęła jednak jej dłoń i starała lekko się uśmiechnąć, ale była pewna, że bardziej przypomniało to grymas.

- A więc... Napijesz się czegoś? - spytała ponownie

- Chętnie.

~~~

Sięgając po kubki, Hania zauważyła jak trzęsły się jej dłonie. Stresowała się, a wręcz strach kompletnie ją paraliżował. Bała się rozmowy, która ją czekała, nie wiedziała co mogło się wydarzyć, czego mogła się dowiedzieć. Postanowiła być jednak silna, nie dać po sobie niczego poznać.

- Proszę - powiedziała, wręczając gorącą herbatę Karolinie, która siedziała z podwiniętymi nogami na forelu. Kobieta lekko się do niej uśmiechnęła, przez co Sikorka od razu poczuła ukłucie w sercu.

- Ma jego uśmiech - pomyślała i szybko zamrugała, by zahamować łzy, które napływały do jej oczu.

- Jak mnie pani znalazła? - to był jedynie wierzchołek z góry lodowej, które tworzyły pytanie, jakie chciała jej zadać.

- Szukałam wiadomości o moim ojcu... Znaczy naszym ojcu - zaczęła niepewnie, ona też nie była swobodna, dla niej też ta sytuacja była trudna, dopiero wtedy Hania tak naprawę zdała sobie z tego sprawę. - Jedyne co znalazłam to jego zdjęcie z tobą i o tobie udało mi się znaleźć w internacie sporo informacji - na chwilę zapanowała cisza, Sikorka zastanawiała się jakie powinno być jej kolejne pytanie.

- Dlaczego się tu zjawiasz po tylu latach? - tej odpowiedzi bała się najbardziej. Czego mogła chcieć? Nie chciała jednak pytać o to tak wprost.

- Moja mama zawsze mnie od tego odciągała, nie chciała żebym miała z nim jakiś kontakt, ale ja czułam, wiedziałam, że muszę się z nim zobaczyć, a gdy ona... - przerwała na moment do jej oczu na chwilę napłynęły łzy, ale szybko je powstrzymała i wzięła głęboki oddech. Było widać, że ten temat był dla niej jeszcze świeży i do końca nie pogodziła się z tym, co się stało - Gdy ona zmarła zrozumiałam, że teraz już mnie nie powstrzyma.

- A więc czego chcesz? - głos Hani był trochę za ostry, sama zdała sobie z tego sprawę, a gdy popatrzyła na zdziwienie malujące się na twarzy kobiety, zrozumiała, że powinna być łagodniejsza.

- Chcę go poznać, porozmawiać z nim... - Sikorka wzięła głośno nabrała powietrze i wiedziała, że nie była już w stanie zatrzymać łez.

- Czyli... - nie wiedziała jak o to zapytać. - Czyli ty nie wiesz? - jej głos stał się słaby i ochrypły, a łzy powoli zamazywały jej obraz Karoliny.

- Czego nie wiem? - na jej twarzy malowało się zdziwienie, Hania przełknęła gulę, która tkwiła w jej gardle.

- On zmarł ponad pół roku temu - po tych słowach nie była w stanie już patrzeć w jej oczy, odwróciła wzrok i starła szybko mokre policzki, nie widziała jej reakcji, ale nie była pewna czy w ogóle chciała ją widzieć.

- Ja... Ja nie wiedziałam - wydusiła w końcu, powietrze w pokoju stało się jeszcze gęstsze. Milczenie przeciągało się coraz dłużej, ale wydawało się najlepszym rozwiązaniem, obie nią miały pojęcia co dalej powiedzieć. - To... - zaczęła niepewnie. - To ja może już pójdę - wstała powoli z fotela. - Przepraszam za to najście - Hania jedynie przytaknęła i po chwili wahania również wstała i poszła za nią w stronę wejścia.

Karolina zaczęła ubierać buty i już sięgała po klamkę od drzwi, lecz w ostatnim momencie odwróciła się twarzą do Sikorki i zaczęła grzebać w torebce.

- Gdybyś chciała kiedyś o czymś porozmawiać - powiedziała, wręczając jej swoją wizytówkę.

- Dziękuję... - jej głos był tak cichy, że nawet nie miała pewności czy kobieta ją usłyszała.

Gdy Hania została sama wzięła głęboki wdech, a potem wydech. Musiała się uspokoić. Weszła do salonu, opadła na kanapę i zaczęła wpatrywać się w karteczkę, którą miała w dłoni. Jeszcze nie wiedziała co z nią zrobić, nie była pewna czy w ogóle nie powinna była wyrzucić jej do kosza i o tym zapomnieć. W końcu Karolina chciała rozmowy z ojcem, a skoro to było niemożliwe, mogła zniknąć z jej życia tak szybko jak się w nim pojawiła. Wiedziała jednak, że to nic by nie dało, bo to czego się dowiedziała zostanie w jej głowie na zawsze, razem ze świadomością, że miała przyrodnią siostrę.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Cześć kochani, mam nadzieję że ten rozdział wam się spodobał. Na wstępie od razu bardzo was przepraszam, że wczoraj się on nie pojawił. Chcę jednak wam to jakoś wynagrodzić, a w dodatku podziękować za 30 TYSIĘCY ODCZYTÓW. Nigdy nie sądziłam, że uda osiągnąć mi się taką liczbę, a już na pewno nie tak szybko. To wydaje się tak abstrakcyjne, że dalej nie mogę uwierzyć. Dziękuję każdemu, kto czyta moje opowiadanie, kto oddaje na nie głosy, czy pisze komentarze. Dostaje od was mnóstwo ciepłych słów, które sprawiają, że mam więcej chęci do pracy. Zwykłe słowa wydają się niewystarczjace, więc postanowiłam, że zrobimy mały maraton. Zarówno jutro, jak i w środę pojawią się nowe rozdziały. Napiszcie co o tym myślicie i oczywiście jakie wrażenia po przeczytaniu tej części. Jeszcze raz z całego serca wam dziękuję. Trzymajcie się cieplutko 😘❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro