Rozdział LXXX

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Hania po rozmowie z siostrą była wykończona. Postanowiła wziąć długi prysznic z nadzieję, że razem ze spływającą po niej wodą, odpłyną również jej problemy. Jednak nie pierwszy raz podczas tamtych kilku dni przekonała się, że jej dawne, sprawdzone sposoby na rozluźnienie i oczyszczenie umysłu, nie działały. Raz po raz odtwarzała swoją rozmowę z przyrodnią siostrą. W zasadzie nie dowiedziała się niczego nowego, nie poznała odpowiedzi na wiele dręczących ją pytań. Widziała jednak, że informacja o śmierci Zbyszka uderzyła kobietę, ale nie dziwiła jej się. W końcu nareszcie postanowiła poznać swojego ojca i okazuje się, że się spóźniła. Cały gniew na swojego tatę jeszcze bardziej wzrósł. Czemu nie miał kontaktu ze swoim dzieckiem? Co takiego zrobił, że matka Karoliny mu tego zabroniła? Tak bardzo chciałaby sama z nim porozmawiać, sama na niego nawrzeszczeć, wykrzyczeć mu prosto w twarz jak bardzo zranił ją i innych.

- Haniu, wszystko w porządku? - z zamyślenia wyrwał ją zmartwiony głos ukochanego dochodzący zza dzrwi. Nie miała pojęcia jak długo stała w kabinie prysznicowej, bo kompletnie straciła poczucie czasu.

- Tak! - odkrzyknęła, starając się, by jej głos był pewny.

Wiedziała, że musiała porozmawiać z Michałem, a wręcz potrzebowała tamtej rozmowy. Nie miała jednak pewności, czy była na nią gotowa.

~~~

Poprzedniego wieczoru Hania nie powiedziała Wilczewskiemu ani słowa o rozmowie ze swoją przyrodnią siostrą. Postanowiła przespać się ze wszystkimi swoimi myślami, tłumacząc sobie, że musiała wszystko poukładać w głowie, ale tak naprawdę jedynie chciała odciągnąć ten moment.

Dochodziła szósta rano, ale oboje już nie spali. Kobieta leżała na ramieniu mężczyzny i wpatrywała się w sufit. On oparł brodę o czubek jej głowy i bawił się kosmykami jej włosów. W pokoju panowała cisza, nie była ona jednak tak przyjemna jak zawsze. Michał starał się cierpliwie czekać, aż jego ukochana sama zacznie o wszystkim mówić, lecz z każdą minutą było to coraz trudniejsze. Bał się o nią, nie miał pojęcia czego się dowiedziała, ale wiedział też, że kobiety z jakiegoś powodu nie rozmawiały zbyt długo. Jedyną rzeczą jaka dodawała mu otuchy był fakt, że Sikorka nie płakała, nie była w złym stanie, przynajmniej nie dawała po sobie nic poznać.

- Ona przyszła, bo chciała spotkać się z ojcem - zaczęła nagle, Michał milczał, układając sobie jej słowa, co zajęło mu dłużej niż powinno, bo jego ukochana wyrwała go z zamyślenia i chwilę potrwało zanim w pełni wrócił do rzeczywistości. - Mówiła, że zawsze chciała to zrobić, ale matka jej tego zabraniała - kontynuowała, jej głos był pozbawionym jakichkolwiek emocji. - Jak bardzo musiał być złym człowiekiem, by przez tyle lat nie zobaczyć swojego dziecka? - w tym pytaniu było już słychać jej złość i niedowierzenie. - Nie miała pojęcia, że on nie żyje... Znalazła o mnie informacje w internecie i postanowiła się ze mną zobaczyć, by móc spotkać się z nim... Spóźniła się - jej głos zaczął się trząść, więc Michał jeszcze mocniej ją do siebie przytulił.

- O niczym więcej nie rozmawiałyście - było to bardziej stwierdzenie niż pytanie, ale Hania i tak przytaknęła.

- Ona ma jego uśmiech - wyszeptała po chwili i w tym momencie poczuła, że pierwsze łzy popłynęły po jej policzkach. Wilczewski nie wiedział co powiedzieć. W końcu czy są jakieś odpowiednie słowa przygotowane na takie sytuacje? Musiał po prostu czekać, aż jego ukochana uspokoi się w jego objęciach. Właśnie, czekać... A ciągłe czekanie męczyło i dobijało go jeszcze bardziej.

~~~

Hania zaczynała pracę dopiero po południu, więc gdy Michał pojechał do szpitala, została w domu sama. Nie wiedziała co ze sobą zrobić. Od poprzedniego wieczora zastanawiała się nam pewnym miejscem, w które chciała się wybrać, ale nie miała pewności czy była gotowa. Czuła, że musiała to zrobić, że to by jej pomogło. Zdawała sobie też sprawę jak trudny to był krok, ale chciała się go podjąć. Pragnęła zamknąć przeszłość, zacząć nowy rozdział w życiu, ruszyć do przodu.

~~~

Idąc ścieżką cmentarną, Hania cały czas zastanawiała się czy dobrze robiła. Jeszcze nigdy nie była w tamtym miejscu sama, zawsze u jej boku stał Michał. W tamtym momencie czuła jednak, że musiała zrobić to bez niego. Nie trzymała też w dłoni kwiatów, ani znicza, nie zamierzała nic zostawić na grobie.

Gdy stanęła przed miejscem, w którym było złożone ciało Zbyszka, wzięła głęboki oddech. Nie wiedziała od czego zacząć, nie zastanawiała się wcześniej nad tym, co chciała powiedzieć.

- Okłamałeś mnie - pierwsze słowa, które wyszeptała, a łzy już napłynęły do jej oczu. - Tyle lat nie powiedziałeś mi, że masz córkę... Dlaczego to zrobiłeś? Myślałeś, że nigdy się nie dowiem? Że na zawsze pozostanie to tajemnicą? - nie mogła krzyczeć, chociaż najchętniej właśnie to by zrobiła. Zamiast tego szeptała, bała się, że gdyby podniosła głos nie opanowałaby się. - Byłeś dla mnie bohaterem... - to te słowa były najtrudniejsze. - Szanowałam cię jak nikogo innego... Pragnęłam być tak dobrym człowiekiem jak ty... A ty po prostu byłeś kłamcą - jej policzki były już mokre, ale nie wycierała ich, nie hamowała łez, pozwalała im płynąć. - Wszystkie moje wspomnienia, całe moje dzieciństwo było kłamstwem... - powiedzenie tych słów na głos bolało jeszcze bardziej. - Nawet nie wiesz jak bardzo chciałabym, by to okazało się nieprawdą... Nawet nie wiesz ile razy próbowałam sobie to wmawiać... Ale... Ale jak zobaczyłam Karolinę naprawdę dotarło do mnie, że to wszystko jest rzeczywistością... Wiesz jak to boli? Wiesz jaka jestem wściekła? Jedyną rzeczą jaką pragnę zrobić to wymazać cię z mojego życia, zapomnieć o tobie, ale to niemożliwe, zbyt dużo dla mnie znaczyłeś. Nigdy nie będę w stanie tego zrobić. Gdy odszedłeś, myślałam, że zostaniesz w mojej głowie jako niesamowita osoba, ktoś, kogo tak bardzo kochałam. Teraz wiem, że będę myśleć o tobie tylko jako o kłamcy... Może kiedyś ci wybaczę, ale na razie nie potrafię, nie wiem czy kiedykolwiek będę potrafiła. Nie mam pojęcia kiedy tu wrócę, czy w ogóle nastanie taki dzień. Stojąc tu wcześniej, czułam tylko ból, teraz czuję wściekłość i żal, a z tym trudniej jest żyć... - Hania popatrzyła jeszcze raz na grób ojca, po czym wzięła głęboki wdech. Miała świadomość, że całe jej ciało się trzęsło. Wyrzuciła z siebie wszystko o czym myślała przez te kilka dni. Nie mogła tam dłużej stać, nie była w stanie dalej patrzeć na wyryte nazwisko swojego ojca.

Idąc ścieżką, próbowała się uspokoić. Czuła jednak coś dziwnego, pewną ulgę, wydawało jej się, że znwou mogła oddychać, że opuścił ją jakiś ciężar. Powiedziała nareszcie na głos to, co w sobie dusiła i w pewien sposób miała wrażenie, że było to pożegnanie, pożegnanie, które otwierało w jej życiu nowy rozdział. Wiedziała jednak, że musiała zrobić coś jeszcze. Chciała pozbyć się przeszłości i była pewna rzecz, dzięki której mogłaby zrobić to najskuteczniej.

~~~

Hania wkładała do pudełka jedno z ostatnich zdjęć swojego ojca. Na dnie leżały też inne jego rzeczy, których postanowiła się pozbyć. Wiedziała, że może to nie było najrozsądniejsze, może gdy kiedyś przejdzie jej złość będzie chciała mieć to wszystko z powrotem. Nagle usłyszała jednak dźwięk dzwonka do drzwi. Nie miała już czasu na zastanawianie i przemyślenie swojej decyzji.

- Już idę! - krzyknęła, po czym jeszcze raz pogładziła jedną z fotogarfii i włożyła ją do środka. Idąc do przedpokoju, czuła lekki niepokój, lecz gdy tylko otworzyła drzwi i jej oczom ukazała się Karolina, na jej twarzy zagościł lekki uśmiech.

- Cześć - przywitała się.

- Cześć - powiedziała, wypuszczając ją do środka. - Dzięki, że zgodziłaś się tak nagle przyjść.

- Nie ma sprawy - kobieta wyglądała na trochę zdenerowowaną, w końcu Hania dzwoniąc do niej, nie powiedziała dlaczego tak bardzo zależało jej by przyszła.

- Kawy, herabty?

- Może wody... - powoli zaczęła zdejmować buty i przeszła za Sikorką w stronę salonu. Zajęła to samo miejsce co poprzedniego wieczoru i z niecierpliwością oczekiwała aż Hania wróci z kuchni.

Gdy zobaczyła jednak w jej dłoniach oprócz szklanki, również spore pudełko, popatrzyła na nią ze zmarszczonymi brwiami.

- Chciałam ci coś dać - wyjaśniła, widząc jej zdziwinie, wręczyła jej wodę i położyła karton tuż u jej stóp.

- Co to jest?

- Każdy powinien znać swoich rodziców, więc skoro nie mogłaś porozmawiać z moim... z naszym ojcem - poprawiła się szybko - chciałabym żebyś miała chociaż jakąś pamiątkę - Karolina zajrzała do środka kartonu i wyjęła pierwszą rzecz jaka wpadła jej w dłonie.

- Ale... - zaczęła niepewnie. - Przecież tu jest mnóstwo drobiazgów... Mam nadzieję, że coś sobie zostawiłaś... - Hania pokręciła przecząco głową.

- Nie martw się... Ja i tak nie potrafię na nie patrzeć - kobieta otworzyła szeroko usta i przeskakiwała wzrokiem z Sikorki na trzymaną fotografię. - Każde z tych zdjęć mi coś przypomina i... Nie wiem czy chcę pamiętać - jej wytłumaczenie było chaotyczne, ale miała nadzieję, że kobieta zrozumiała o co jej chodziło.

Przez chwilę zapanowała cisza. Karolina wyciągała kolejne rzeczy i powoli je oglądała, a Hania wpatrywała się w jedną z szafek w salonie. Pamiętała, że znajdowała się w niej książka, do której włożyła jedną fotografię. Wahała się czy jej też nie powinna była się pozbyć, ale jednak odrzuciła ten pomysł.

- Dlaczego twoja mama nie chciała żebyś go widziała? - spytała nagle Sikorka, kobieta wzięła głęboki wdech, odłożyła wszystko co trzymała w dłoniach i popatrzyła jej w oczy.

- Poznali się w klubie - postanowiła opowiedzieć wszystko od samego początku. - Oboje sporo wypili i skończyło się na tym, że poszli do łóżka, a moja mama zaszła w ciążę - Hania poczuła, że łzy napływały jej do oczu. Miała wrażenie jakby słuchała opowieści nie z jej ojcem w roli głównej tylko jakimś innym facetem. On zawsze był rozważny, ostrożny. - Gdy się dowiedziała o dziecku, udało jej się z nim skontaktować. Kiedy go o tym poinformowała wyrzekł się wszystkiego. Powiedział, że ma nigdy więcej do niego nie dzwonić, że nie chce mieć z nią nic wspólnego. Więc moja matka została sama, jeszcze nigdy nikt jej tak nie zranił i wiedziała, że nie miała zamiaru kiedykolwiek więcej go widzieć. Przez tyle lat chciałam się z nim spotkać, by go poznać. W końcu czasami ludzie podejmują pochopne decyzje, może on wcale nie był złym człowiekim... Pragnęłam sama się o tym przekonać. - Hania czuła, że jej oddech przyspieszył. Prawda, której się dowiedziała była jeszcze gorsza od jej wszelkich domysłów. - Jaki on był naprawę? - po tych słowach Sikorka cicho sie zaśmiała.

- Chyba wychodzi na to, że to ja go nie znałam. - szybko starła pojedynczą łzę z policzka. - Postrzegałam go jako wzór do naśladowania, idealnego rodzica, mężczyznę... Ale chyba to twoja mama miała rację... Wygląda na to, że to ona poznała go od tej skrywanej strony - Karolina nie wiedziała co powiedzieć, patrzyła się na Hanię i czuła, że jej oczy również się zaszkliły. Widziała jej cierpienie, które ją bolało.

- Jesteś pewna, że nie chcesz tego zatrzymać na pamiątkę? - spytała cicho.

- Nie chcę - odpowiedź padła od razu. - Ja nie chcę pamiętać... Ty sama zdecydujesz co z tym zrobisz, ja chcę wyrzucić to z mojego życia - nie miała pojęcia dlaczego tak dużo jej mówiła. Nawet przed Michałem się nie otworzyła. Czuła jednak, że jej była coś winna. Za swojego ojca.

- Dziękuję - powiedziała, powoli wstając i unosząc karton. - Jakbyś chciała jeszcze kiedyś porozmawiać...

- Dobrze - przerwała jej i również podniosła się z kanapy.

Stojąc w przedpokoju, oparła się o framugę i obserwowała jak Karolina zbierała się do wyjścia. Przez chwilę zapanowała niezręczna cisza, kobiety wpatrywały się w siebie nawzajem, nie wiedząc co powiedzieć. W końcu Hania zrobiła krok do przodu i mocno uścisnęła swoją przyrodnią siostrę. Nie miała pojęcia dlaczego się na to zdecydowała, ale po prostu tego potrzebowała. Kiedyś w życiu by czegoś takiego nie zrobiła, w pewnym sensie dalej były dla siebie kompletnie obce, jednak po tym co się wydarzyło w jej życiu zrozumiała, że ona już nie była tą samą osobą.

~~~

Michał siedząc na kanapie, obserwował swoją ukochaną, która krzątała się w kuchni, przygotowując kolację. W szpitalu widzieli się jedynie przez chwilę i nie mieli czasu by porozmawiać, więc dopiero gdy oboje wrócili do domu, Hania odpowiedziała mu o wizycie Karoliny. Wilczewski sądził, że po tym czego się dowiedziała, będzie znowu w złym stanie, a ona była wręcz w lepszym humorze . Czuł, że wydarzyło się coś jeszcze co na to wpłynęło, że nie znał całej prawdy. Jednak najważniejsze było dla niego to, że jego ukochana była chodź trochę radosna.

Gdy usiedli przy stole i zaczęli jeść posiłek nic nie mówili. Michał widział, że jego narzeczona cały czas wahała się czy mu o czymś powiedzieć dlatego postanowił cierpliwie czekać.

- Jutro po południu mamy lekcje tańca - nie takich słów się spodziewał.

- Tak, wiem, zadzwonię tam i powiem, że nie przyjedziemy.

- Czemu? - mężczyzna uniósł brwi, myślał, że Hania nie będzie chciała się na nie wybrać.

- Nie musisz udawać, że wszystko jest dobrze, przecież możemy po prostu... - zaczął niepewnie.

- Nie Michał... - przerwała mu natychmiast i położyła dłoń na jego ręce, którą trzymał na stole. - Nie pozwolę, by to czego się dowiedziałam wpłynęło na nasz ślub. Chce zamknąć przeszłość. Za dwa tygodnie rozpocznę nowy rozdział, z tobą i jedyną rzeczą, o której pragnę myśleć to wspólna przyszłość, która nas czeka.

- Jesteś pewna? - widział w jej oczach pewne iskierki, iskierki które przez ostatnie dni zniknęły.

- Nigdy nie byłam niczego bardziej pewna. Ja wiem, że to nie będzie łatwe, a wręcz może okazać się cholernie trudne, ale chcę spróbować. Chcę przestać myśleć o tym co się wydarzyło - na ustach Michała zagościł szeroki uśmiech. Przez chwilę jedynie się w nią wpatrywał, nie wiedząc co powiedzieć.

- Kocham cię - to były jedyne słowa, które przyszły mu do głowy.

- A ja ciebie - pierwszy raz od kilku dni nareszcie poczuła ciepło w sercu, naprawdę uwierzyła, że mogło się udać, że mogła żyć dalej, nie myśląc o wszystkich złych rzeczach, ktore ją spotkały. Czuła się silniejsza, zdawała sobie sprawę, że nie była sama. Miała przy sobie Michała, a z nim mogła pokonać każdą przeciwność losu.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Cześć kochani, mam nadzieję, że ten rozdział wam się spodobał. Trudno mi w to uwierzyć, ale jest to już 80 opublikowana przeze mnie część. Nie sądziłam, że to opowiadanie zaprowadzi mnie aż tak daleko i pragnę z całego serca wam podziękować, że cały czas ze mną jesteście i to czytacie ❤ A teraz standardowo kilka pytanek. Myślicie, że teraz naprawdę wszystko się uda? Wierzycie, że na ich drodze nie stanie już żadna przeszkoda do szczęścia? I przede wszytkim co sądzicie o sytuacji Hani? Bedzie w stanie zamknąć swoją przeszłość? No cóż, tego dowiecie się w sumie już jutro. Zachęcam wam do dzielenia się swoimi opiniami w komentarzach i oddawania głosu na ten rozdział. Trzymajcie się cieplutko 😘❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro