Rozdział LXXXVII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ostatnie dni minęły im niesamowicie szybko. Ciągłe wylegiwalnie się na plaży, wieczorne kolacje i wspólne noce powodowały, że czas leciał im jak przez palce. Nawet nie zorientowali się, kiedy przyszedł ten moment. Moment, w którym musieli wracać. Kochali tamto miejsce całym swoim sercem i naprawdę żal było im go opuszczać. Wypoczęli, odprężyli się, zapomnieli o stresie, który im towarzyszył, a przede wszystkim poukładali swoje chaotyczne myśli. Potrzebowali takiego wyciszenia, odcięcia się od codzienności. Wszystko jednak kiedyś dobiegało końca. Ale przecież nowe początki też mogą być piękne. Mieli świadomość, że wracali do swojego normalnego życia, ale czuli, że i tak nie będzie ono takie samo. W końcu wzięli ślub. I może ten fakt nie powinien robić dla nich zbyt wielkiej różnicy, lecz po co mieli się oszukiwać? Oczywiście, że robił różnicę. Wiedzieli, że ich relacja wkroczyła na dobrą drogę, ale przede wszystkim na tę poważniejszą. W końcu małżeństwo to nie przelewki. I może powinni obawiać się zmian, których podświadomie się spodziewali, ale zamiast obaw ogarnął ich spokój. Ich czarne myśli pouciekały, poszły w zapomnienie. Bo oni nie chcieli się martwić. Już nie. W końcu za wiele zła ich spotkało. Wtedy musiało być tylko dobrze, musiał przyjść czas na dobre zakończenie. I nawet jeśli miałoby być inaczej, oni pragnęli w to w wierzyć całym swoim sercem.

~~~

Gdy tylko Hania otworzyła oczy, na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech. Miała za sobą kolejną noc, po której czuła się w pełni wypoczęta. Wiedziała, że musiała się wyspać, bo czekał ją trudny dzień. Nie lubiła podróży. Chciałaby zamknąć w tamtym momencie oczy i w magiczny sposób znaleźć się już w domu. Bez stresu, bez przesiedzenia długich godzin na tyłku. No cóż, nie bylo to jednak możliwe, więc jedyne co mogła zrobić było psychiczne i fizyczne nastawienie się na to co ją czekało.

Już poprzedniego wieczora spakowali część rzeczy, by nie musieć robić tego na szybko po przebudzeniu. O szesnastej mieli wylot, więc już o czternastej musieli opuścić hotel. Kobieta nie chciała tracić ostatnich godzin wakacji na leżeniu w łóżku, więc pomimo tego, że była dopiero ósma rano, wysunęła się spod kołdry i poszła w stronę łazienki.

Wzięła szybki, zimny prysznic, by się rozbudzić i nabrać więcej energii. Ta metoda zawsze jej pomagała i miała nadzieję, że tak będzie i tamtym razem. Po kąpieli owinęła się milutkim ręcznikiem i stanęła przed lustrem. Wzięła kilka głębokich wdechów i dopiero wtedy spojrzała w swoje odbicie. Związała włosy w kucyka na czubku głowy, a następnie wyszczotkowała zęby i umyła twarz wodą. Jej myśli cały czas krążyły wokół wizji lotu samolotem, przez co z każdym momentem czuła większy stres.

- Uspokój się - wyszeptała sama do siebie. Niestety łatwiej powiedzieć, a trudniej zrobić.

Wzięła kolejną serię głębokich wdechów, po czym siegnęła na leżące na półce ubranie. Założyła cienką, białą bluzkę z krótkim rękawem i do tego jeansowe spodenki. Poprawila swoje włosy, po czym opuściła łazienkę. Spojrzała na stojące w kącie walizki i głośno westchnęła. Wiedziała, że tamten dzień zdecydownie przyniesie jej sporo nerwów.

~~~

Wilczewscy prosto z restauracji, w której zjedli swoje ostatnie śniadanie, przeszli na plażę. Hania bardzo nalegała na krótki spacer. Miała nadzieję, że to trochę rozluźni ją przed wyjazdem, który był już bardzo blisko. Zdjęli swoje sandały po czym już na bosaka przeszli w stronę morze. Przyjemna woda od razu oblała ich stopy. Kobieta cicho westchnęła, przytulając się bliżej ukochanego, który objął ją ramieniem. Zamknęła na chwilę oczy i poczuła, że dźwięk obijających się od brzegu fal i bliskość Michała przynosiły jej ukojenie. Uchyliła powoli powieki, po czym spojrzała na błękit morza.

- Będę za tym tęsknić - wyszeptała, mężczyzna spojrzał na nią z uśmiechem. Wiedział, że jemu też będzie brakowało tamtego widoku. Przez tydzień przyzwyczaili się, że już po przebudzeniu, spoglądali przez okno, bądź wychodzili na mały taras i widzieli własnie to cudo.

- Przyjedziemy tu jeszcze kiedyś - powiedział pewnie. Zdawał sobie sprawę, że było jeszcze wiele zakątków świata, które mogliby zwiedzić i byłyby równie piękne, a może nawet i jeszcze bardziej niesmowite, ale do tamtego miejsca mieli po prostu sentyment. - Obiecuję - dodał cicho, całując ją w skroń. Czuł, że ramiona kobiety, które do tej pory były mocno spięte, zaczęły się rozluźniać. Wiedział, że jego żona denerwowała się lotem i miał nadzieję, że właśnie ten spacer choć na chwilę pozwoli jej zapomnieć o stresie.
- Trzymam cię za słowo - zaśmiała się cicho, podnosząc głowę i spoglądając na jego twarz. Mężczyzna przez chwilę patrzył przed siebie, ale w końcu przeniósł na nią wzrok. Hania poczuła jak jej serce przyspieszyło, ale tym razem nie z nerwów. To jego spojrzenie zawsze tak na nią działało. Może i miała za sobą piękny widok, ale to jego oczy najbardziej przykuwały jej uwagę i to w nie mogłaby wpatrywać się godzinami. Wtedy wszystko przestawało mieć znaczenie, liczyli się tylko oni i te piękne momenty.

~~~

Gdy dochodziła czternasta Hania z Michałem siedzieli już przed hotelem na jednej z ławek. Razem z innymi Polakami, którzy też wracali do domu, czekali na transport na lotnisko.

Kobieta siedziała jak na szpilkach i była cała spięta. Jej ukochany starał się jej pomóc i ją uspokoić jednak jego starania i tak szły na marnę. Rozluźnienia nie przynosiły także serie głębokich wdechów i wydechów. Hania chciała mieć to już po prostu za sobą, to było jedyne o czym marzyła. Wiedziała, że stres zniknie dopiero w momencie, gdy z powrotem znajdzie się w domu.

Po chwili pod bramę podjechał mały busik. Wszyscy od razu ruszyli się z miejsc i zaczęli kierować się w stronę pojazdu. Wszyscy z wyjątkiem Hani, która po wstaniu z ławki, odwróciła się twarzą w stronę hotelu, do którego siedziała plecami i lekko się uśmiechnęła. Naprawdę pokochała tamto miejsce i żal było go jej odpuszczać. Niestety wszystko ma kiedyś swój koniec.

- Chodź - nawet nie zorientowała się, kiedy obok niej znalazł się jej ukochany. Mężczyzna objął ją ramieniem i poprowadził do małego busika. Może po zajęciu jednego z miejsc, jej stres powinien wzrosnąć, bo w końcu ich lot był coraz bliżej, ale o dziwo kobieta poczuła spokój. Jeszcze raz wyjrzała przez okno, patrząc na budynek, gdy kierowca odpalił już silnik. Zdecydownie wiedziała, że czas, który tam spędzili, na zawsze pozostanie w jej pamięci.

~~~

Nadszedł ten moment. Moment, którego Hania tak bardzo chciała uniknąć. Gdy weszła na pokład samolotu, jej serce zaczęło bić w szalonym tempie. Odprawa na lotnisku obyła się bez problemów, więc dopiero wtedy jej stres uderzył w nią pełną siłą. Czuła na swoim ramieniu dłoń Michała, który szedł za nią, ale jego obecność niezbyt jej pomagała. Miała wrażenie jakby była tylko ona i jej strach. Kiedy w końcu zajęli swoje miejsca, kobieta na chwilę się uspokoiła, ale niestety tylko na chwilę. Patrząc na stewardesy, które cały czas kręciły się w przejściu, znów zaczęła się stresować. Czas niesamowicie jej się dłużył, miała wrażenie, że widziała wszystko jakby w zwolnionym tempie. I znowu przychodził czas na najgorszy moment. Przedstawianie reguł postepowania w razie jakiś wypadków. Hania wiedziała, że to miało na celu uspokoić pasażerów, ale w jej przypadku przynosiło to odwrotny efekt.

Samolot ruszył z miejsca, przez co jej ręce zaczęły jeszcze bardziej się trząść. Michał złapał jej dłoń i lekko zaczął ją gładzić. Chciał pomóc jej się rozluźnić.

Hania przeniosła swój wzrok na okno i w myślach odliczała od dziesięciu do zera. Nie miała pojęcia ile razy to zrobiła, ale z każdą sekundą zamiast ukojenia przychodził jeszcze większy stres. Miała wrażenie, że powietrze zaczęło robić się gęste. Zamknęła oczy, starając się uregulować szalejący oddech. Zaczęła myśleć o czymś przyjemnym. Skupiła się na tym, że za kilka godzin nareszcie miała znaleźć się w domu, we własnym łóżku, że następnego dnia miała wrócić do pracy, zobaczyć się z wszystkimi osobami, za którymi tak bardzo się stęskniła. Tamta metoda okazała się skuteczna, zapomniała na chwilę o stresie. Gdy nagle poczuła, że samolot zaczął się rozpędzać, uchylila powieki i nawet lekko się uśmiechnęła. Już po chwili oderwali się od ziemi. Kobieta patrzyła na ląd, który zostawiali za sobą. Czekał ich dość długi lot, ale najważniejszy i tak był dla niej fakt, że już za niedługo miała znaleźć się miejscu, które od pewnego czasu stało się jej ostoją i własnym schronieniem, w którym czuła się bezpiecznie.

~~~

Gdy dochodziła dwudziesta Hania z Michałem nareszcie znaleźli się pod domem. Byli wykończeni lotem, podczas którego oboje nawet na chwilę nie zmrużyli oka, a w dodatku spędzili dużo czasu na lotnisku zanim udało im się odebrać ich bagaże. Wychodząc z taksówki, poczuli jak owiało ich chłodne powietrze. Pogoda w ciągu dnia była naprawdę piękna, jednak gdy zachodziło już słońce temaperatura znacznie spadała.

- Będzie mi brakować przesiadywania wieczorami na dworze - westchnęła cicho Hania. Uwielbiała stroić się w zwiewne sukienki na wykwinte kolację a później spędzać godziny na balkonie, tańcząc, bądź słuchając muzyki - Musimy się przyzwyczaić do chłodnych wieczorów - zaśmiała się, idąc w stronę drzwi, gdzie czekał Michał, który wyjął już obie walizki z bagażnika.

Kobieta po długich poszukiwaniach i kilku uwagach mężczyzny na temat tego dlaczego trzymała tak wiele rzeczy w torebce, w końcu wyjęła klucze, po czym przekręciła zamek. Od razu zapaliła światło, by nie otaczał ich taki mrok.

- Nie wiem jak ty, ale ja od razu idę się położyć - powiedział Wilczewski, ziewając. Następnego dnia zaczynał dyżur z samego rana więc musiał porządnie się wyspać.

- Ja też jestem padnięta. Walizki wypakujemy jutro - wiedziała, że może nie było to najlepszym posunięciem i bez sensu było odciągać ten moment, ale naprawdę nie miała siły, by wtedy się za to zabrać.

Zrzuciła ze sowich stóp buty i lekko się uśmiechnęła, obserwując jak jej ukochany zaczął wspinać się po schodach. Sama przeszła w stronę salonu i oparła się o futrynę.

- Nie ma to jak w domu - westchnęła cicho, po czym również zaczęła iść na górę. Wiedziała, że następny dzień będzie dla nich męczący, w końcu powroty bywają ciężkie i zdawała sobie sprawę, że zanim znowu przyzwyczają się do przesiadywania długich godzin w szpitalu trochę czasu minie, ale mimo to była zadowolona, że wracali do codzienności. Codzienności, za którą tak bardzo się stęskniła.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Cześć kochani, mam nadzieję, że ten rozdział wam się spodobał. Sama nie jestem z niego w pełni zadowolona, głównie dlatego, że jest krótszy niż planowałam, ale powiedzmy, że jest to pewna cisza przed burzą. Zostały nam trzy ostatnie rozdziały tego opowiadania i mogę was zapewnić, że będzie się działo. Następna część pojawi się dopiero w sobotę, bo muszę ją w pełni dopracować. Życzę wam miłego dnia, trzymajcie się cieplutko 😘❤

PS. Na następny rozdział możecie przygotować sobie chusteczki 😉

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro