Rozdział VI

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Patrycja weszła na sor. Tak jak przypuszczała wszyscy patrzyli na nią zdziwieni i mieli nadzieję na jakieś wyjaśnienia, jednak nikt o nic się nie pytał.
- Dzień dobry - powiedziała. Wtedy podszedł do niej mężczyzna, który do tej pory nawet nie widział, że ktoś wszedł.
- Szczepan jestem - wyciągnął do niej rękę.
- Patrycja - uścisnęła mu dłoń, już otwierała usta żeby coś powiedzieć, ale wtedy na salę wjechali ratownicy z pacjentem.
- Chłopak 12 lat, użądlenie osy, silna reakcja alergiczna, opuchlizna - wymieniał szybko lekarz pogotowia - zaintubowaliśmy go w karetce, bo nam się dusił - dodał.
- Dobra, dzięki - powiedział Patrycja i wzięła od niego kartkę ze spisem podanych leków.
- Pani doktor, zatrzymał się! - krzyknęła pielęgniarka.
- Cholera, dawać defibrylator - udzielała poleceń Pati, a sama przystąpiła do masażu serca.
- Ładuję, odsunąć się, defibrylacja - informował Szczepan.
Lekarka spojrzała na monitor.
- Bez zmain - dalej masowała chłopca - ładuj 200 dżuli.

Po prawie pół godzinnej reanimacji.

- Patrycja on... - zaczął niepewnie Szczepan, ale widząc ciągłe zaangażowanie lekarki nie skończył.
- Ładuj! - krzyknęła Pati.
- Minęło pół godziny on... - znów przerwał na chwilę. - On nie żyje...
- Strzelaj powiedziałam - upierała się dalej lekarka. - Ostatni raz - dodała z mniejszą pewnością siebie.
Pielegniarz po chwili zastanowienia wykonał polecenie.
- Ruszył! - poinformowała zszokowana pielęgniarka.
- Zabierajcie go od razu na oiom - powiedziała Pati.
Gdy chłopaka wywożono z sali Patrycja podeszła do Szczepana.
- Gdyby nie ty... - zaczął.
- Tu już lepiej nic nie mów - powiedziała ostro. - Walczy się zawsze do końca... - spojrzała na niego z dezaprobatą i wyszła z soru.

Michał zaczynał za 30 min operację. Postanowił, że do asysty dopisze Hanie.
- Z sali operacyjnej mi już nie ucieknie, a nawet jak się nie będzie odzywać to i tak jej wszystko powiem - pomyślał i zadowolony udał się do swojego pacjenta.

Gdy Sikorka weszła do pokoju lekarskiego zobaczyła, że została dopisana do asysty z Wilczewskim.
- Nie ma mowy żebym z nim operowała - pomyślała.
Wtedy do pokoju weszła mama Michała.
- Czy mogłaby mnie pani zastąpić na operacji? - zapytala Sikorka.
- A coś się stało? - zapytała zmartwiona lekarka.
- Od rana słabo się czuję, a teraz doszedł jeszcze ból głowy - zmyśliła Hania.
- Oczywiście, połóż się i odpocznij.
- Dziękuję - odpowiedziala, po czym wskazała na tablicy operację, przy której miała asystować i żeby nie wzbudzić podejrzeń położyła się na kanapie.

Michał zaczął się przygotowywać do operacji.
Jego mama po chwili dołączyła do niego.
- Co ty tu robisz? - spytal zaskoczony.
- Szykuję się by Ci pomóc? - zapytała ironicznie kobieta.
- Ale przecież Hania miała mi asystować.
- Gorzej się poczuła i poprosiła mnie bym ją zastąpiła, a masz z tym jakiś problem...? - zapytała i zaśmiała się pod nosem.
- Nie... - odpowiedział lekarz i wszedł na salę. Michał domyślał się, że powodem nie pojawienia się Sikorki na operacji wcale nie było jej złe samopoczucie.

Patrycja od dłuższego czasu stała przed oiomem, wpatrując się przez szybę w chłopaka którego reanimowała.
- Muszę pani pogratulować - usłyszała nagle czyjś głos za plecami. Odwróciła się i ujrzała Falkowicza.
- Czego? - zapytała i znów patrzyła się na chłopa.
- Cały szpital mówi o tym, co pani zrobiła. Gdyby nie pani on by już nie żył... - przyznał mężczyzna.
- Zrobiłam to co do mnie należało - odpowiedziała bez emocji Pati.
- Wielu lekarzy by się poddało - ciągnął dalej profesor.
- Ja po prostu nigdy nie odbieram komuś szansy - powiedziała stanowczo i odeszła.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Cześć kochani, dzisiaj tak jak obiecałam rozdział trochę dłuższy. Skupiłam się w nim bardziej na Partycji, bo chciałabym również w tej książce rozwinąć jej historię. Napiszcie mi co myślicie o tej postaci. Co do kolejnego rozdziału to prawdopodobnie pojawi się weekend.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro