Rozdział XC

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kochani, na początku chciałam was poinformować, że rozdział jest długi, bo ma ponad dziesięć tysięcy słów, więc lepiej rozsiądźcie się wygodnie. Mam nadzieję, że dotrwacie do końca, a teraz zapraszam do czytania.

Świat wokół wirował, serce biło jak szalone, łzy napływały do oczu, ręce zaczynały się trząść.

Patrycja jeszcze nigdy wcześniej nie pokonywała drogi na sor w takim tempie. Miała wrażenie jakby wszystko zniknęło, jakby została tylko ona i jej emocje, strach i niepewność, które wypełniały całe jej ciało.

- Może to nic poważnego - powtarzała w myślach, starała się uspokoić, ale czarnych scenariuszy w jej głowie było zbyt wiele, by móc uwierzyć, że to skończy się dobrze. Jej złe przeczucia w zupełności ją ogarnęły, miała wrażenie, że zaczęły ją pochłaniać i nie pozwalały myśleć pozytywnie. Tak naprawdę nie miała zielonego pojęcia co mogło się stać, ale czuła że, było to coś złego, coś co mogłoby rozszarpać jej serce na kawałki.

- Przecież Konrad powinien być w szpitalu, więc co takiego mogłoby mu się stać? - chaos w jej głowie z każdym krokiem rósł coraz bardziej. - Ale ostatnio mnie okłamuje, coś przede mną ukrywa - na chwilę pojawił się również gniew. Gniew, że mógł wpakować się w kłopoty i nic jej nie powiedział.

Znalazła się kilka metrów od soru. Jej obawy wzrosły jeszcze bardziej, a serce zaczęło walić tak mocno, że myślała, że wyskoczy z jej klatki piersiowej. Nie wiedziała co mogła zastać w środku, ani co takiego się stało. Nie wiedziała nic, bo była zbyt sparaliżowana, by móc zapytać o cokolwiek Hanię. Zdolność jej myślenia gdzieś uciekła, razem z nadzieją, że będzie dobrze.

I naprawdę nie miała pojęcia kiedy otworzyła drzwi soru i weszła do środka, ale gdy tylko to zrobiła po prostu oniemiała. Stała z szeroko otwartymi ustami, z których wydobywał się jedynie nierównomierny oddech.

Bo on tam stał.

Stała przed nią. Stał przed nią cały i zdrowy. I był tylko on, nie było nic ani nikogo więcej. Odwrócił się do niej twarzą i wtedy mogła spojrzeć w jego oczy, oczy w których widziała iskierki radości. Niezrozumienie wzrosło w jej głowie jeszcze bardziej.

- Dobrze, to czas aby się obudzić - powtarzała w myślach, ale nic takiego się nie stało. Dalej była w tym samym miejscu, nie otworzyła nagle oczy i nie znalazła sie we własnym łóżku.

Przez długi czas panowała cisza albo po prostu dla niej sekundy tak wolno płynęły.

- C... Co ty...J... Jak? - nawet nie wiedziała o co chciała zapytać. Przecież Hania powiedziała jej, że coś mu się stało. Albo sama to sobie dopowiedziała? W tamtym momencie nie była już niczego pewna.

- Miałaś rację, gdy mówiłaś, że coś przed tobą ukrywałem - mężczyzna zignorował jej chaotyczne słowa i zrobił kilka kroków w jej kierunku, a moment zanim znalazł się przy niej wydawał się dla niej nieskończonością. Położył jedną dłoń na jej policzku, wycierając kciukiem łzy, które nawet nie miała pojęcia kiedy tam się znalazły. Jej tętno przyspieszyło, a jego dotyk parzył ją w skórę. - Ale musiałem wszystko przygotować - powiedział trochę ciszej.

Pati miała wrażenie, że z każdą sekundą rozumiała jeszcze mniej. Przeniosła wzrok z jego twarzy na ciało i dopiero wtedy zorientowała się, że nie miał na sobie kitlu lekarskiego, a czarne spodnie i białą koszulę.

- I nie mogłem powiedzieć ci prawdy - jej serce biło jak szalone, co chwilę otwierała i zamykała swoje usta, nie wiedząc czy mu przerwać czy pozwolić mówić dalej. Nie wiedziała nawet czy byłaby w ogóle w stanie cokolwiek z siebie wydusić. - Ale to co chcę zrobić jest bardzo ważne i wiem, że to miejsce jest do tego najlepsze - Pati czuła, że kolejne łzy napływały do jej oczu. Nie miała jednak pojęcia dlaczego. Nie miała pojęcia co właśnie się tam działo, nie miała pojęcia czy to aby na pewno była rzeczywistość. - To właśnie tutaj pierwszy raz cię ujrzałem i to właśnie tutaj wiedziałam, że nie przejdę obok ciebie obojętnie. To właśnie tu zrozumiałem, że znalazłem kogoś dla kogo byłbym w stanie zabić - pierwsza łza spłynęła po jej policzku, a w tym samym czasie uderzyła ją fala wspomnień. Ona również pamiętała ten moment, ten jeden z najpiękniejszych momentów swojego życia. Pamiętała każdy najdrobniejszy szczegół z ich pierwszego spotkania, każde wypowiedziane słowo i każdą myśl, która przyszła jej do głowy, gdy tylko go ujrzała. - I to jest też miejsce, w którym chcę zadać ci to pytanie - i w momencie, w którym mężczyzna złapał ją za dłoń, a następnie uklęknął przed nią na jedno kolano jej serce stanęło, wszystkie myśli ją opuściły, miała wrażenie, że czuła tak wiele, a jednocześnie wydawało jej się, że nie wypełniały ją żadne emocje. Patrzyła się w jego oczy, oczy które w tamtym momencie wpatrywały się wprost w nią. Mężczyzna sięgnął do kieszeni po małe, czerwone pudełeczko, a następnie powoli je otworzył. - Wyjdziesz za mnie? - trzy słowa, tylko trzy słowa, a mogą wywołać coś nieprawdopodobnego. Pati zamarła i chociaż od razu doskonale znała odpowiedź, na początku nie była w stanie nic powiedzieć. Wzruszenie wzięło nad nią górę. Przyłożyła swoją trzęsącą się dłoń do ust i pokiwała głową.

- Tak... - wyszeptała zachrypniętym głosem.

I później wszystko pamiętała jedynie przez mgłę. Konrad wstał na równe nogi, zakładając jej na palec pierścionek, pierścionek, który był dla niej najpiękniejszym pierścionkiem jaki mogła sobie wymarzyć. Później spojrzał w jej oczy. I nie wiedziała czy ich spojrzenia skrzyżowały się na zaledwie sekundy czy na godziny, ale była pewna jednego, ta chwila mogła trwać wiecznie. W końcu Dobroń położył dłonie na jej policzkach i złączył ich usta w pocałunku. Dopiero wtedy kobieta zdała sobie sprawę, że nie byli sami. Gdzieś zza jej pleców dochodziły ją oklaski, ale wtedy to kompletnie się nie liczyło. Wtedy znaczenie miał tylko on. Jego dotyk, który czuła na swojej skórze, jego wargi, które namiętnie ją całowały. Odpłynęła do innego świata, świata, w którym przepełniało ją szczęście, w którym czuła się lekka, w którym miała wrażenie, że mogła wszystko. Chciała pozbierać swoje myśli, ale nie była w stanie. Nie była w stanie skupić się na niczym innym oprócz mężczyzny, który znajdował się tak blisko niej.

Nagle nie czuła już jego ust, ogarnął ją chłód, ale zniknął w momencie, w którym otworzyła swoje oczy i ich spojrzenia się skrzyżowały. Wtedy fala ciepła oblała całe jej ciało.

- Wiesz jak ja się przestraszyłam…? - wyszeptała i oparła swoje czoło o jego klatkę piersiową. - Nie wiem co bym zrobiła gdyby naprawdę coś ci się stało.

- Hej… - Konrad złapał ją za policzki, odciągając delikatnie od siebie, by móc na nią spojrzeć. - Nic mi się nie stało i nigdy nie stanie - nie mógł być tego pewien, w końcu na nasze życie często nie mamy wpływu, ale nie wiedział co innego mógł powiedzieć. Zdawał sobie też sprawę, że sposób w jaki zaciągnął ją na sor może nie był najlepszy i mógł to zrobić inaczej, ale na swoją obronę mógł powiedzieć jedynie to, że to Barbara, która mu ze wszystkim pomagała, właśnie wymyśliła taki plan. A on po prostu się zgodził. W sumie nie miał pewności dlaczego. Może chciał wzbudzić w niej więcej emocji, sprawdzić jej reakcję, a może po prostu sprawić by ten moment był zupełnie inny i niepowtarzalny?

- Dlaczego nie mogłeś tego zrobić normalnie? - spytała po chwili ciszy, w której jedynie wpatrywali się w swoje oczy. - W restauracji, w parku, w domu - zaśmiała się cicho.

- Bo ty jesteś niezwykła i zasługujesz na coś innego niż każda kobieta - rumieńce wpłynęły na jej policzki. Słyszała komplementy z jego ust już od bardzo dawna, ale za każdym razem się czerwieniła. Było to miłe uczucie, ale nigdy nie wiedziała co odpowiedzieć, jak zareagować.

Pati odwróciła się przodem do wejścia na sor. Ujrzała wielu pracowników szpitala, ale też swoją rodzinę. Wszyscy patrzyli się na nich z szerokimi uśmiechami na ustach.

-Nie wiedziałam, że z ciebie jest taka dobra aktorka - zwróciła się do Hani, która stała na samym przodzie wtulona w Michała. Patrycja wiedziała, że nigdy nie zapomni jej wzorku, który był wtedy tak przerażony i tak bardzo wiarygodny. Wiedziała, że nigdy też nie zapomni swojego strachu i tego w jak dziwnym stanie się znalazła. Może powinna być na niego zła, że postanowił sobie w pewien sposób z niej zażartować, ale nie potrafiła. Nie potrafiła tego zrobić, widząc jego oczy, które patrzyły się na niego z taką miłością jak nigdy wcześniej.

- Kocham cię - wyszeptał, przerywając ciszę. Przysunął się do niej, by znów połączyć ich usta w namiętnym pocałunku. Miał gdzieś, że obserwowała ich połowa szpitala. To się nie liczyło. Najważniejsza była ta kobieta. Ta kobieta, którą trzymał w swoich ramionach, ta która powiedziała magiczne tak, ta która zgodziła się za niego wyjść, ta z którą chciał spędzić resztą swojego życia, a od tamtego momentu ta wizja wydawała się możliwa.

~~~

Przyszedł wreszcie ten upragniony moment dla Hani. Moment, w którym po tak ciężkim dniu i męczącej nocy wracała razem z Michałem do domu. Była wykończona fizycznie i miała ochotę rzucić się na łóżko i przespać całą dobę, ale czuła przede wszystkim zmęczenie psychiczne. Wspomnienia jej snu bezustannie jej towarzyszyły. Cały czas łapała się na tym, że spoglądała na swojego ukochanego. Nawet nie wiedziała dlaczego to robiła. Może chciała się upewnić, że było wszystko dobrze, a może sprawdzić czy na pewno nie zniknął, nigdzie nie odszedł, dalej był przy niej. I chociaż gdy kilka razy Wilczewski ją na tym przyłapał i próbował uspokoić ona dalej była zestresowana. W jej podświadomości dalej krążyły czarne scenariusze i myśli, że coś mogło się stać.

Jednak wszystko uległo zmianie, gdy Konrad przyszedł do nich w połowie ich dyżuru i opowiedział o całym swoim planie. To jej zlecił zadanie, by nakręcić Pati na to, że był na sorze i coś było nie tak. Na początku kategorycznie odmówiła. Od razu uderzyły ją wszystkie emocje, które odczuwała w swoim koszmarze, wiedziała, że nie istnieje gorszy strach od strachu o życie ukochanej osoby i nikomu nie życzyła, by musiał go doświadczyć.

Dobroń jednak namawiał ją wystarczająco długo, że w końcu uległa. Nie była jednak w stanie nakłamać jej wprost i powiedzieć, że jej chłopak miał wypadek. Czuła, że nie przeszłoby jej to przez gardło. Dlatego wpadła na inny pomysł. I w gruncie rzeczy nie powiedziała jej niczego, co byłoby nieprawdą. Wystarczyła odpowiednia mina, która przyszła jej akurat z łatwością, bo uśmiech, który rano miała na ustach, był zupełnie sztuczny i do tego kilka niejednoznacznych słów, by Pati sama domówiła sobie resztę.

I chociaż z początku naprawdę nie chciała jej straszyć i miała do siebie pretensje, że się na to zgodziła, ale gdy zobaczyła ten piękny widok, widok Konrada, który jej się oświadczał, a później jej radość w oczach, która nigdy nie była tak intensywna, jej wyrzuty sumienia poszły w zapomnienie.

Później nawet jej głowa nie była przepełniona smutkiem i strachem, a szczęściem, które jej się udzieliło.

Patrząc na ich piękny moment, sama przypominała sobie jak Michał jej się oświadczył. Przypomniała sobie te wszystkie emocje, które jej wtedy towarzyszyły, te niepowtarzalne i niesamowite emocje.

Hania przeniosła wzrok na swojego męża, który w skupieniu prowadził samochód. Odkąd wyjechali spod szpitala nie uraczył ją nawet jednym spojrzeniem. Zaczęła się niepokoić. Widziała jego napięte barki i palce, które mocno zaciskał na kierownicy. Coś było nie tak i doskonale zdawała sobie z tego sprawę.

- Co się dzieje? - Hania przez długi czas biła się z myślami czy powinna była zadać to pytanie. Wiedziała, że on też nie lubił rozmawiać o swoich uczuciach. Ale przecież oboje obiecali przed sobą niczego nie ukrywać, nie bać się mówić o emocjach.

Mężczyzna od razu zmarszczył brwi i przeniósł na nią swój wzrok, otrząsając się z dziwnego transu. Lekko się uśmiechnął, ale nie był to szczery uśmiech i kobieta od razu to wyłapała

- Nic - chciał ją zbyć, chciał ją zbyć, ale ona nie miała też zamiaru odpuścić.

- Uważaj, bo ci uwierzę - prychnęła, dalej intensywnie się w niego wpatrując. On unikał jednak jej spojrzenia, wiedział, że pod jego wpływem od razu by uległ.

- Martwię się o nią - westchnął zrezygnowany, wypuszczając głośno powietrze. Mógł dalej brnąć w zaparte, ale po co? Prędzej czy później i tak wszystko by powiedział.

- O kogo? - uniosła jedną brew i przekręciła się na siedzeniu, by móc wygodniej obserwować jego twarz. Chciała złapać kontakt wzrokowy. Chociaż na chwilę. Wiedziała, że z jego oczu dowiedziałaby się więcej niż z jego chaotycznych odpowiedzi.

- O Patrycję - powiedział takim tonem jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie i wzruszył ramionami, dalej skupiając całą swoją uwagę na drodze. Hania otworzyła usta, ale nawet nie wiedziała co powiedzieć. Nie rozumiała go, kompletnie go nie rozumiała, a zdarzało się to przecież tak rzadko.

Cisza panująca w aucie była przerywana jedynie przez Michała, który co chwilę zmieniał biegi, dalej na nią nie patrząc. A kobieta po prostu czekała, czekała dalej wbijając w niego swój przenikliwy wzrok. Była pewna, że mężczyzna zdawał sobie sprawę, że oczekiwała na dalsze wyjaśnienia.

- Co jeśli on ją zrani? - jego głos był cichszy, jakby nie chciał, by ktoś inny usłyszał jego słowa, ale przecież i tak byli tylko oni, oni i ich rozmowa, która w tamtym momencie prowadziła donikąd.

- O czym ty mówisz?

- Co jeśli Konrad jej coś zrobi...? - spojrzał prosto w jej oczy i dopiero wtedy Hania mogła zobaczyć w nich strach pomieszany jakby ze smutkiem? Nie była pewna. - Oświadczył jej się. To poważny krok. Ona mu zaufała. Co jeśli coś złego się stanie? Ona się nie pozbiera. Może wydaje się być twarda, ale wiem, że w głębi jest bardzo wrażliwa.

- On ją kocha - wyszeptała. Wiedziała, że Michał zawsze był uprzedzony do Dobronia, bo znał jego przeszłość. Bał się o swoją siostrę, w końcu był jej bratem i niczym dziwnym nie był fakt, że chciał dla niej jak najlepiej.

- Nie wiesz czy za kilka lat, a może nawet miesięcy to się nie zmieni - westchnął, przerywając ich kontakt wzrokowy.

- Czy ty myślisz, że gdyby mu nie zależało świadczyłby się jej? Widzisz jak on na nią patrzy, jak o nią dba? - Hania odkąd tylko pamiętała z całego serca kibicowała Pati i Konradowi. Sama nie była pewna dlaczego. Czuła, że byli dla siebie stworzeni, ale w pewnym sensie przypominali jej kogoś. Przypominali jej ją samą i Michała. Jej początkową niepewność, strach przed uczuciem, złe doświadczenia z przeszłości niepozwalające zaufać i jego zachowania wskazujące na to, że był dupkiem, ale jednocześnie jego zmianę, zmianę dla niej albo dzięki niej.

- Ja po prostu jedyne czego chcę to jej szczęścia.

- I właśnie z nim to szczęście będzie miała - w jej głosie było słychać pewność. Musiała go przekonać, musiała sprawić, by zaczął cieszyć się tym, co działo się w życiu jego siostry, a nie obawiać się, że coś mogło pójść nie tak. W końcu od pisania czarnych scenariuszy to ona była ekspertem, a skoro wtedy miała dobre przeczucia to nie pozostało jej nic innego jak podzielić się nimi z Michałem. - Daj mu szansę - powiedziała ciszej. Sama nie rozumiała jakim sposobem jej ukochany tak bardzo oddalił się od Konrada odkąd Pati zaczęła z nim chodzić. Opowiadał jej, że kiedyś byli najlepszymi kumplami, a w tamtym momencie cała ich przyjaźń jakby poszła w zapomnienie.

- Hania, ale ja nie mówię jej, że źle robi, będąc z nim i nie chcę jej do niego odciągnąć, tylko po prostu się martwię - tamta rozmowa zaczęła go już męczyć. Wiedział, że z kobietą mieli dwa odmienne zdania na temat związku Dobronia i Pati i byli zbyt uparci, aby dać się łatwo przekonać na czyjąś wersję.

- Martwić się będziesz jakby coś poszło nie tak... Teraz ciesz się jej szczęściem. Widziałeś tę radość w jej oczach? - mężczyzna lekko przytaknął, ale dalej na nią nie spojrzał.

- Tak - wydusił w końcu.

- Więc się nie przejmuj na zapas - na jej usta wpełzł delikatny uśmiech. Czuła, że była na wygranej pozycji, że Michał nie miał już argumentów. Odwróciła twarz w stronę okna i zaczęła wpatrywać się w budynki, które mijali, uważając rozmowę za zakończoną.

Mężczyzna co chwilę ukradkiem na nią spoglądał. Ona zawsze była dla niego jedną wielką tajemnicą. Rano była w kompletnej rozsypce, a w tamtym momencie z radością w oczach potrafiła go uspokoić. To tylko utwierdziło go w jednym. Była najsilniejszą kobietą jaką znał. Nawet jeśli nie było tego widać na pierwszy rzut oka, on znał ją od tej strony. Nie poddawała się, nie odpuszczała nawet gdy przychodziły gorsze momenty czy nawet dni. I między innymi właśnie za tą jej upartość tak bardzo ją kochał.

~~~

Gdy Wilczewscy tylko przyjechali do domu Hania od razu wzięła kilka ciuchów na zmianę i poszła się umyć. Tamten dzień kosztował ją tak wiele emocji, że potrzebowała chwili kompletnego wyciszenia, chwili tylko dla siebie.

Michał natomiast miał zamówić coś na kolację z pobliskiej restauracji. Chciał jednak bardziej się postarać. Wiedział, że jego żona na pewno spędzi dużo czasu w łazience, by móc się odprężyć, więc postanowił sam coś przygotować. I chociaż Hania wielokrotnie zastrzegała go, że od czego jak od czego, ale od kuchni miał się trzymać z daleka, chciał coś dla niej zrobić. Wiedział, że tamten dzień był szalony, on też czuł ogarniające go zmęczenie, więc miał nadzieję, że przynajmniej wieczór mogli spędzić miło.

Nie robili ostatnio zakupów także nawet zapas lodówki mocno go ograniczał. Znalazł jednak dość szybki i prosty przepis na makaron z kurczakiem, który jak zwykle po krótkiej konsultacji ze swoją mamą i wysłuchaniu jej wszystkich uwag, zaczął przygotowywać.

I to nie tak, że on nie lubił gotować. Po prostu jakoś nigdy nie było mu po drodze z tym, żeby się tego nauczyć. Z resztą uwielbiał dania, które przyrządzała Hania, ale w końcu on też mógł od czasu do czasu zrobić jej miłą niespodziankę.

I chociaż zdawał sobie sprawę, że jej humor był już zdecydowanie lepszy niż rano i tak widział w jej oczach pewien niepokój. Ale przynajmniej już nie płakała, a to było dla niego najważniejsze. Jej łzy tak bardzo go bolały, gdy widział ją pogrążoną w smutku jego serce rozrywało się na małe kawałki. To radość na jej twarzy uwielbiał oglądać najbardziej i zdawał sobie sprawę, że tamtego dnia do poprawy jej samopoczucia przyczynił się głównie Konrad, który oświadczył się Pati. Wiedział, że kobieta od zawsze chciała, by byli razem, bo uważała, że będą ze sobą szczęśliwi i powoli sam zaczął się przekonywać, że może i miała rację. Może osobą, która mogła zapewnić szczęście jego siostrze był właśnie jego przyjaciel, który jeszcze kilka lat temu był największym łamaczem kobiecych serc. Na samo wspomnienie tamtych czasów uśmiech zagościł na jego twarzy. W końcu on był taki sam. Szukał jedynie dziewczyn na jedną noc i często nawet nie pamiętał ich imion. Ale w końcu się zmienił, właśnie stał przy kuchence przyrządzając kolację dla kobiety, w której naprawdę się zakochał, a na jego palcu w dodatku widniała obrączka. Zawsze myślał, że związki nie były czymś dla niego. Krótkie przygody, jedne spotkania i na tym się kończyło. Nic na stałe. A tymczasem…

Wszystko potrafi się zmienić za sprawą jednej osoby. I Michał naprawdę chciał wierzyć, że Konrad też nie był już tym samym chłopakiem, którego on znał. Że jego siostra naprawdę go zmieniła tak jak jego Hania. I może te myśli były głupie, w końcu nigdy nie wierzył w takie rzeczy, ale w końcu w miłość też nie wierzył. Jednak to jego życie z czasem udowodniło mu jak bardzo się mylił, stawiając na jego drodze Sikoreczkę.

Wilczewski co chwilę spoglądał nerwowo na zegarek. Potrzebował jeszcze dziesięciu minut żeby wszystko przygotować, ale czuł, że jego ukochana za chwilę powinna kończyć prysznic. Na szczęście wybrała mniejszą łazienkę na górze, za co był jej wdzięczny, bo nie musiał się martwić, że jeśli narobiłby hałasu, Hania zaczęłaby coś podejrzewać.

Na stole leżało już czerwone wino wraz z wielkim bukietem róż. W końcu wykorzystał do czegoś fakt jak Cezary uwielbiał Hanię i gdy tylko do niego zadzwonił z prośbą, by pojechał do kwiaciarni, zrobił to bez większego zająknięcia. Oczywiście kiedy senior zjawił się u nich w domu, chciał zobaczyć się ze swoją ukochaną panią doktor, ale na szczęście Michałowi udało mu się go przekonać, że chciał dla niej przygotować niespodziankę i spotkają się z nim za niedługo.

Mężczyzna właśnie zaczął wykładać przygotowaną kolację, gdy usłyszał otwieranie się drzwi na piętrze. Chyba pierwszy raz w życiu poczuł tak wielką ulgę z tego, że kobieta przesiedziała w łazience ponad pół godziny. Przeszedł z przyrządzonym makaronem w stronę jadalni i ostatni raz przebiegł wzrokiem po całym pomieszczeniu. Na stole była rozłożona zastawa i dodatkowo kilka świeczek rozświetlających tonące w mroku pomieszczenie. Wziął kilka głębokich wdechów, gdy usłyszał kroki na schodach. Czym się stresował? Nie miała pojęcia. Po prostu chciał by była zadowolona.

- Michał za...?! - urwała w pół słowa, gdy stanęła jak oniemiała w przejściu pomiędzy korytarzem a jadalnią. Otworzyła szeroko usta i zmarszczyła brwi. - Co ty...? Jak...? Kiedy...? - mężczyzna cicho się zaśmiał i popatrzył prosto w jej zdziwione oczy, a ona pod wpływem jego wzroku po prostu się rozpłynęła, tracąc już jakiekolwiek umiejętności logicznego myślenia.

Mężczyzna przeszedł obok niej, dalej nie odrywając od niej ani na sekundę hipnotyzującego spojrzenia, po czym podchodząc do komody, włączył mały głośnik, który się tam znajdował. W całym pomieszczeniu rozbrzmiały pierwsze dźwięki piosenki. Pierwsze dźwięki piosenki "All of me", która miała dla nich tak wielkie znaczenie.

- Czy mogę panią prosić do tańca? - zapytał nonszalancko, wystawiając w jej stronę swoją dłoń, którą kobieta bez namysłu złapała. Już po chwili mężczyzna przyciągnął ją do siebie, a ich klatki piersiowe się zderzyły, powodując falę ciepła, która obalała ich ciała. Nie tańczyli układu, którego uczyli się na swój pierwszy taniec, a jedynie kołysali się do rytmu muzyki, patrząc w swoje oczy. Jego lewa ręka znajdowała się na jej plecach, a prawa była złączona z jej dłonią. Jego dotyk ją parzył, ale kochała to uczucie, kochała to uczucie całym swoim sercem. Kochała te motylki w brzuchu, które wtedy jej towarzyszyły, to przyspieszone tętno.

- Dziękuję - wyszeptała, gładząc go delikatnie po policzku i szeroko się uśmiechając.

- Za? - droczył się z nią. Wiedział doskonale o co jej chodziło, ale pragnął usłyszeć to z jej ust.

- Za to wszystko - kiwnęła głową w stronę jadalni, lecz szybko z powrotem spojrzała w jego oczy. - Nie musiałeś...

- Ale chciałem - jej serce przyspieszyło jeszcze bardziej. Nikt nigdy tak bardzo się dla niej nie starał, nikt nigdy tak o nią nie dbał, dla nikogo nigdy nie była tak bardzo ważna. - Miałaś ciężki dzień, więc chociaż w ten sposób chciałam ci go umilić - wyszeptał tuż do jej ucha. Jego ciepły oddech spowodował ciarki na całym jej ciele. Przez chwilę nic nie mówili wsłuchiwali się jedynie w muzykę, wpatrując się w swoje oczy.

- Cause all of me. Loves all of you. Love your curves and all your edges. All your perfect imperfections - Michał nie śpiewał, a jedynie szeptał do jej ucha słowa piosenki, nie zagłuszając oryginału, ale ona i tak słyszała jedynie jego głos, jego piękny, kojący głos, który tak bardzo uwielbiała.

Przymknęła powieki i oparła swoje czoło o jego klatkę piersiową. Czuła się tak dobrze, tak bezpiecznie, złe myśli, które jeszcze rano w zupełności ją pochłaniały błyskawicznie zniknęły, bo wtedy nie potrafiła skupić się na niczym innym poza dotykiem Michała. W głowie miałam totalną pustkę, bo to jej emocje wzięły nad nią górę.

- How many times do I have to tell you. Even when you’re crying you’re beautiful too. The world is beating you down, I’m around through every mood - kolejne wyszeptane przez niego słowa wywołały uśmiech na jej twarzy. Uniosła na niego swój wzrok, zatapiając się w jego spojrzeniu. Stanęła na palcach i złączyła ich usta w pocałunku. Przestali tańczyć, wszystko stanęło w miejscu albo jej się tak wydawało. To był moment, którego nie spodziewała się dożyć, który była pewna, że na zawsze pozostanie w jej pamięci. Znajdowała się w ramionach mężczyzny, którego tak bardzo kochała, który tak bardzo kochał ją. Wszystko straciło znaczenie. Liczyła się tylko tamta chwila, chwila którą pragnęła na zawsze wryć w swoją pamięć. Chciała zapomnieć o tym koszmarze, o tym okropnym poranku, a pamiętać jedynie ten wieczór, wieczór który był jak z bajki, jak z filmu romantycznego, czy książki. I chociaż nie mogła w to uwierzyć był jej rzeczywistością.

Ich pocałunki stawały się coraz bardziej namiętnie. Oboje odpłynęli do odległego świata, tracąc kontakt z rzeczywistością. I jedynym co słyszeli były kolejne słowa piosenki, ich piosenki.

Give your all to me. I’ll give my all to you. You’re my end and my beginning. Even when I lose I’m winning. Cause I give you all of me. And you give me all of you.

~~~

Po skończonej kolacji Hania poszła od razu się położyć. Pomimo tego, że jej złe myśli już jej nie męczyły czuła ogarniającą ją chęć zaśnięcia. W końcu miała za sobą chyba najcięższą noc w swoim życiu.

Michał natomiast został jeszcze na dole, by wszystko posprzątać. Uśmiech ani na sekundę nie schodził z jego twarzy. Wszystko wyszło jeszcze lepiej niż przypuszczał, ale i tak dla niego najważniejszy był fakt, że wywołał jej uśmiech, że mógł patrzeć w jej oczy, w których widział tylko jedno. Szczerą radość. Mógł dostrzegać te iskierki, które tak bardzo kochał, w które mógł wpatrywać się godzinami.

Jego serce dalej biło jak szalone. To obecność Hani, jej dotyk, jej spojrzenie zawsze tak na niego działały. Przy niej zapominał o całym bożym świecie. Przy niej tracił poczucie czasu, a wszystkie niepotrzebne myśli ulatniały się z jego głowy i pozostawały tylko te dotyczące jej osoby. Tego jak bardzo była piękna, jak bardzo ją podziwiał, jak bardzo ją kochał. Nigdy nie czuł czegoś takiego przy jakiejś kobiecie. Bo to dopiero przy niej zrozumiał czym była miłość i to przy niej doświadczył tego uczucia.

Po posprzątaniu całego stołu mężczyzna przeszedł w stronę komody, aby wyłączyć głośnik, który na niej stał. Już miał iść do swojej ukochanej na górę, ale coś go powstrzymało. Spojrzał na leżący album. Doskonale wiedział co znajdowało się w środku. Na jego usta od razu wpłynął szeroki uśmiech. Sięgnął po niego i przeszedł w stronę kanapy. Gdy ułożył się w wygodnej pozycji otworzył pierwszą stronę.

Widniały na niej jedne z ich pierwszych zdjęć robione telefonem w szpitalu. Było to niedługo po tym, gdy zaczęli razem pracować. Fala wspomnień od razu go uderzyła.

- A skąd ty to możesz wiedzieć, Matołku? - spytała zaczepnie, opierając się o biurko i patrząc prosto w jego oczy.

- Może dlatego, że nie chcesz być chirurgiem naczyniowym, Matołku - specjalnie podkreślił ostatnie słowo, przechylając głowę i intensywnie się w nią wpatrując. Nie miał pojęcia skąd wzięło jej się to przezwisko, ale jedno musiał stwierdzić. Spodobało mu się. Nie zmieniło to jednak faktu, że zaczynał czuć zdenerwowanie, w końcu sama obecność Hani momentami podnosiła mu ciśnienie.

Doskonale pamiętał początek ich znajomości. Początek ich znajomości, który może nie należał do udanych. Gdyby ktoś wtedy powiedział mu, że wszystko potoczy się w tym kierunku nigdy w życiu by nie uwierzył. Po prostu byli zupełnie inni, nie pasowali do siebie, a przynajmniej tak właśnie myśleli.

Odwrócił kolejną kartkę i ujrzał kilka z ich zdjęć robionych w hotelu rezydentów, gdy razem tam mieszkali. Od razu przypomniały mu się ich wszystkie rozmowy. Przesiadywali długie godziny, opowiadając sobie nawzajem o wszystkim i o niczym, ale to właśnie jedna z nich najbardziej zapadła mu w pamięć.

- Dziadek nie może się ciebie nachwalić - powiedział, pochylając się nad nią i nalewając jej wino. Na jego usta od razu wkradł się delikatny uśmiech na samo wspomnienie ich rozmowy, w której przez godzinę senior wymieniał mu wszystkie atuty Hani. - Chce żebyś mu prawnuki rodziła - kobieta od razu zareagowała głośnym śmiechem.

Polubiła Cezarego, musiała to przyznać bez bicia, czuła, że wpadła mu w oko jako kandydatka na kobietę dla wnuka, ale wiedziała, że prędzej poleciałaby na księżyc niż była z Michałem.

- Też mnie to rozbawiło - roześmiał się, opierając głowę o oparcie kanapy i spoglądając na nią kątem oka. Zdawał sobie sprawę, że jego dziadek nigdy się nie mylił. Jeśli powiedział mu, że Hania jest stworzona dla niego tak zapewne było. On jednak nie dopuszczał do siebie tej myśli. W końcu zawsze musi nastąpić ten pierwszy raz kiedy ktoś nie będzie miał racji.

Michał pamiętał, że gdy wprowadził się do hotelu rezydentów zaczęli spędzać bardzo dużo czasu razem i lepiej się poznawać. Wtedy też zaczął postrzegać Hanię jako kogoś więcej niż irytującą koleżankę z pracy, dostrzegł, że naprawdę miała coś w sobie. Czy już w tamtym czasie coś do niej czuł? Sam nie miał pewności. Tak naprawdę nie pamiętał kiedy zorientował się, że stała się dla niego kimś ważniejszym na kim zaczęło mu zależeć. To stało się tak nagle, niespodziewanie.

Na następnej stronie ujrzał ich zdjęcia ze ślubu Julki. Doskonale pamiętał jak Hania wtedy pięknie wyglądała. Nie mógł oderwać od niej wzroku i przez całe wesele bił się z myślami czy nie zaprosić jej do tańca, ale zrezygnował. Wtedy kompletnie tego nie potrafił, a ostatnią rzeczą o jakiej myślał było ośmieszanie się przed nią.

Dochodziła już dwunasta w nocy, a wesele Bartów trwało w najlepsze. Zespół grał właśnie jakąś skoczną piosenkę, której tytuł nie był znany Michałowi albo po prostu był zbyt skupiony na czymś innym, by w dodatku przypominać sobie tamtą melodię. Całą jego uwagę przyciągała Hania. Tańczyła na środku razem z dyrektorem Konicą i nawet z odległości kilku metrów doskonale widział uśmiech na jej twarzy. Uśmiech, który niechętnie musiał przyznać podobał mu się. Obserwował jej ruchy, ktore wydawaly sie tak perfekcyjne, jej sukienkę, w której wyglądała według niego tak pięknie. Kobieta prawie w ogóle nie schodziła z parkietu. Co chwilę podchodzili do niej lekarze z ich szpitala czy też inni nieznani mu mężczyźni. Sam wielokrotnie już prawie zebrał się w sobie, by do niej podejść, ale za każdym razem ktoś go uprzedzał i gdy patrzył na jej partnerów do tańca i ich płynne ruchy po prostu rezygnował. No cóż, skończyło się na tym, że całe wesele przesiedział przy stole, nie odrywając od niej swojego spojrzenia.

Zobaczył też ich kolejne zdjęcia ze szpitala. Siedzieli razem na kanapie w pokoju lekarskim i oboje szeroko się uśmiechali. Już wtedy uwielbiali spędzać razem czas. Nie miał pojęcia kiedy nastąpił moment, że trudno było mu wytrzymać dłuższego czasu bez rozmowy z nią, ale w tamtym czasie już na pewno czuł do niej coś więcej.

Na kolejnych kartkach widniały już zdjęcia, gdy byli razem. Niektóre były ze szpitala, inne robione na mieście, gdy szli razem na kolację, czy w hotelu rezydentów gdzie mieszkała jeszcze Hania. Później ujrzał fotografie z czasu kiedy razem zamieszkali. Część z nich przedstawiała samą Hanię, a na niektórych byli razem.

Obracając kolejna kartkę, poczuł ogarniający go smutek. Zobaczył zdjęcia robione przez Zbyszka, gdy spędzili razem z nim czas w jego domku za miastem. Pamiętał tamte dni doskonale. Były tak radosne, tak cudowne.

Dochodził wieczór, gdy Hania z Michałem przesiadywali na dużej huśtawce na ganku przed domem Zbyszka. Pomimo tego, że tamten dzień należał do jednych z cieplejszych, po zachodzie słońca chłód zaczął być mocno odczuwalny.

Kobieta była wtulona w swojego ukochanego. Oboje byli okryci kocami, ale mimo to, to ich bliskość najbardziej ich ogrzewała, a nie ciepły materiał na ich ramionach. Mężczyzna kreślił jakieś bliżej nieokreślone znaki na jej dłoni leżącej płasko na jego kolanie. Widział jak spinała się pod wpływem jego najdrobniejszego dotyku, ale uwielbiał tą świadomość jak na nią działał. Z szerokim uśmiechem przechylił głowę w bok, by na nią spojrzeć. Jej powieki była zamknięte, więc mógł w ciszy jej się poprzyglądać. Była tak piękna, tak idealna. Dalej nie mógł uwierzyć, że ktoś postawił ją na jego drodze, że w tamtym momencie mógł mieć przy sobie kogoś tak wspaniałego.

Tamte wydarzenia niestety okazały się ciszą przed burzą, bo był to ostatni raz kiedy spotkali się z ojcem Hani. Wiedział, że pomimo tego, że minęło już dużo czasu jego ukochana dalej w pełni nie pogodziła się z jego śmiercią. Jego temat nie był przy niej poruszany, na cmentarzu też nie była już od jakiegoś czasu i chociaż Michał wiedział, że udawanie, że nic się nie stało i próba życia dalej jakby nigdy nic nie była najlepszym pomysłem, nie chciał jej do niczego nakłaniać. Czasami by pogodzić się z niektórymi rzeczami potrzeba czasu i on właśnie chciał jej go dać, nie zamierzał naciskać. Wierzył, że jego ukochana pewnego dnia poukłada sobie w głowie wszystko czego się dowiedziała i będzie w pełni gotowa zmierzyć się z prawdą, a on był gotowy towarzyszyć jej na każdym kroku.

Później znajdowały się zdjęcia z wigilii. Na jednym z nich była Hania, która krzątała się w kuchni. Tamtego dnia wyglądała tak komicznie, że mężczyzna nie mógł się powstrzymać, by nie uwiecznić tego na fotografii.

Od dłuższego czasu Michał stał oparty o ścianę pomiędzy jadalnią i kuchnią, przyglądając się swojej ukochanej. Nie miał pojęcia jakim sposobem była w stanie kontrolować tyle rzeczy jednocześnie, ale musiał stwierdzić, że jeszcze nigdy nie widział jej tak zabieganej. Wiedział, że chciała się postarać, może popisać przed jego matką, ale i tak było to zbędne. Wilczewska już od dawna ją kochała i jego ukochana nie musiała się starać, by zaimponować jej bardziej.

Mężczyzna wyciągnął z kieszeni telefon i włączył aparat, by zrobić jej zdjęcie. Niestety w tamtym momencie Hania się odwróciła, a jej wzrok wyrażał jedynie chęć mordu.

- Żartujesz sobie?! - z nożem w jednej dłoni, a ścierką w drugiej wyglądała jeszcze groźniej i mężczyzna wiedział, że tamtego dnia naprawdę była zdolna do wszystkiego, więc z niewinny uśmiechem odłożył smartfona na szafkę i spojrzał w jej oczy. - Ja od rana nie wiem w co ręce wsadzić, a ty się bawisz w fotografa?! - z całej siły starał się nie zaśmiać, bo zdawał sobie sprawę, że to tylko pogorszyłoby jego sytuację, ale nie mógł nic poradzić na to, że w takim wydaniu jego ukochana niezwykle go bawiła.

- Przecież chciałem ci pomóc, ale wygoniłaś mnie z kuchni - nie mógł powstrzymać cichego parsknięcia na co kobieta jeszcze bardziej zmarszczyła brwi.

- A kto ci powiedział, że masz mi pomóc tu? Jedź na zakupy, kup ziemniaki, buraki, grzyby,...

- Kupiłem - przerwał jej.

- To idź posprzątać w salonie.

- Posprzątałem.

- To idź spakować prezenty.

- Spakowałem.

- To zejdź mi po prostu z oczu i nie przeszkadzaj - westchnęła zrezygnowana i odwróciła się przodem do kuchenki. Nienawidziła, gdy ktoś przerywał jej prace, zawsze wytrącała się wtedy z rytmu i miała wrażenie jakby zaczynała od początku. Wzięła kilka głębokich wdechów i gdy usłyszała coraz cichsze kroki Michała wróciła do obierania warzyw.

Na kolejnej fotografii wszyscy znajdowali się już przy stole, wspólnie rozmawiając. Doskonale pamiętał ten wieczór atmosfera była tak niesamowita, tak bardzo rodzinna.

Michał siedział naprzeciwko Hani, w którą bezustannie się wpatrywał. Ani na sekundę nie potrafił oderwać od niej wzroku. Wyglądała jak anioł, prawdziwy anioł, jego anioł. Nawet nie kontrolował tego co jadł, jego myśli i wszystkie zmysły były skupione tylko i wyłącznie na niej.

- Z każdym dniem zaskakujesz mnie coraz bardziej - głos Cezarego, który mówił coś do jego ukochanej docierał do niego jakby z oddali, jakby on sam znajdował się gdzieś indziej. - Nie wiedziałem, że masz takie zdolności kulinarskie - widział jak na policzki Hani wpłynęły rumieńce. Odkąd tylko jego dziadek wszedł do ich domu zaczął co chwilę prawić jej komplementy. Zawstydzała się i wiedział, że nie było to dla niej zbyt komfortowe, bo wielokrotnie mu mówiła, że nie miała pojęcia jak zachowywać się w takich sytuacjach, ale był to tak uroczy widok, że sam miał ochotę zasypać ją miłymi słowami. Oczywiście zrobiłby to gdyby był w stanie cokolwiek z siebie wtedy wydusić.

Na ostatnim świątecznym zdjęciu stał razem z nią przy choince. Patrzyli w swoje oczy i oboje szeroko się uśmiechali. Było to zaraz po tym jak Michał jej się oświadczył. Doskonale pamiętał ten moment. Swój stres, który czuł zanim nie usłyszał odpowiedzi, a później niesamowitą radość, gdy się zgodziła.

- Dzieciaki! - usłyszeli nagle głos Barbary i dopiero wtedy spojrzeli w ich kierunku, przerywając swój pocałunek. - Ustawcie się. No już. Muszę wam zrobić zdjęcie - w jej głosie było słychać tak wielką radość i podekscytowanie jak nigdy wcześniej. Kobieta trzymała za ramię Cezarego, który już miał ochotę do nich podejść i mocno uściskać. Nie spodziewał się, że jego wnuk podejmie się tego kroku akurat w tamtym momencie, szczerze nie spodziewał się, że kiedykolwiek dożyje momentu, kiedy Michał oświadczy się Hani.

Wilczewski odsunął się o krok od swojej narzeczonej, ale nie zdjął ręki z jej pleców, którą cały czas tam trzymał. Odwrócił się twarzą w stronę swojej matki, nie odrywając ani na sekundę wzroku od ukochanej. Wpatrywali się w swoje oczy, nie zważając na to, że Barbara robiła im zdjęcia. Bo to był ich moment i liczyli się tylko oni.

Obracając kolejną kartkę, jego uśmiech jeszcze bardziej się poszerzył.  Zobaczył Hanię, która uśmiechała się do aparatu, siedząc na plaży w kostiumie kąpielowym. Pierwszy raz pojechali wtedy do Emiratów Arabskich.

Już od dwóch godzin wylegiwali się na słońcu, które miło ogrzewało ich ciała. Szum fal dochodził do ich uszu, a przyjemny wiaterek delikatnie ich chłodził. Michał chciał uciąć sobie krótką drzemkę, ale co chwilę otwierał oczy, przenosząc wzrok na swoją ukochaną, która czytała książkę na leżaku obok. W końcu kompletnie się poddał i położył się na boku, opierając swoją głowę na ręce i bacznie przeleciał wzrokiem po całym jej ciele.

- Matołku, czego chcesz? - zaśmiała się, patrząc na niego kątem oka, ale dalej nie przerywając czytania.

- A czy nie mogę w spokoju przyjrzeć się mojej narzeczonej? - uniósł jedną brew i spojrzał na nią z szerokim uśmiechem.

Doskonale pamiętał sylwestra, którego wspólnie spędzili i mógł stwierdzić jedno. Było to najlepsze zakończenie i rozpoczęcie roku jakie mógł sobie wymarzyć. Choć tak naprawdę to nie miejsce miało takie znaczenie, a fakt że byli razem, tylko we dwójkę.

Kolejne zdjęcia wywołały szybsze bicia jego serca. Patrzył właśnie na część fotografii zrobionych podczas ich sesji ślubnej.

Było późne popołudnie, gdy Wilczewscy razem z fotografem wyszli z sali weselnej. Na szczęście nie musieli jechać nigdzie daleko, bo teren wokół miejsca, w którym się znajdowali był tak piękny, że idealnie nadawał się do zdjęć. Słońce chyliło się już powoli ku zachodowi, gdy trzymając się za ręce, szli w stronę małego pomostu. To od tamtego miejsca chcieli rozpocząć.

Tak naprawdę nie mieli pojęcia jak się ustawić, nie docierały też do nich za bardzo słowa mężczyzny, który proponował im jakieś pozy. Po prostu stanęli naprzeciwko siebie, wpatrując się w swoje oczy.

Hania poczuła, że jej serce biło jak szalone. Intensywne spojrzenie Michała, w którym widziała tak wiele uczuć powodowało, że miękły jej nogi. Iskierki w jego oczach były jeszcze bardziej podkreślone przez promienie słońca, które padały prosto na ich twarze. Tamte chwila była niczym z bajki. Ona w pięknej białej sukni, on w idealnie skrojonym czarnym garniturze, drewniany pomost i do tego zachód słońca. Czego trzeba było im więcej do szczęścia? Odpowiedź była prosta. Niczego. Wtedy dostali wszystkiego co chcieli.

Dzień ich ślubu był jednym z tych najbardziej niesamowitych. Wiedział, że żadne fotografie, żadne historie, w których będą go w przyszłości opisywać nie mogły oddać emocji, które ich wtedy wypełniały. To było coś niepowtarzalnego. Coś co przeżywa się raz w życiu. Czego nie da się powtórzyć.

Z uśmiechem na ustach i przyspieszonym tętnem Michał zamknął album. Te wszystkie piękne chwile i niezapomniane momenty dla innych mogły być jedynie kolejnymi wydarzeniami i etapami ich relacji jednak dla nich każdy z nich miał jakieś znaczenie, każdy miał związana ze sobą jakąś głębszą historię. Przeżyli razem wiele, ale wiedział, że przed nimi było jeszcze więcej. Czekało ich dalsze życie, ale był pewnego jednego. Czekało ich lepsze życie, bo czekało ich wspólne życie, życie w którym mogli na siebie liczyć w każdej sekundzie, życie w którym już nic ani nikt nie mogło ich rozdzielić, ani żadna przeciwność losu nie była już straszna. Czuł, że przyszła już pora na szczęśliwe zakończenie, że znaleźli się już na odpowiedniej ścieżce, że wycierpieli się wystarczająco dużo, że los od tej pory będzie już dla nich łaskawy.

~~~

Dochodziła dwudziesta druga, gdy Pati i Konrad leżeli już w łóżku. Mieli za sobą dzień pełen emocji dlatego zmęczenie dało się we znaki zdecydowanie wcześniej niż zazwyczaj. Gdy jednak oboje w końcu się położyli nie mogli zmrużyć oka.

Kobieta leżała na ramieniu mężczyzny i mocno przytulała się do jego boku, jednocześnie jedną dłonią rysując kółka na jego klatce piersiowej. Czuła jego oddech na swoich włosach i dłoń która gładziła jej plecy. Leżeli w zupełnej ciszy. Tak naprawdę od wydarzeń na sorze niewiele rozmawiali. Jakby oboje chcieli przeanalizować to co się wydarzyło, jakby chcieli to spokojnie przyswoić.

Pati wiedziała, że w jej głowie panował totalny chaos. Miała wyrzuty sumienia. Przez tydzień robiła cały czas sceny Konradowi, w jej wyobraźni powstały miliony czarnych scenariuszy dotyczących tego, co mógł przed nią ukrywać, w jaki sposób mógł ją okłamywać. Ona momentami była na niego zła jak osa, a on tymczasem przygotowywał zaręczyny. Czuła się z tym źle, od razu posądziła go o najgorsze, nie mając nawet do tego w pełni powodów. Tak naprawdę nie wiedziała nic o tym, co robił i gdzie spędzał czas, ale to właśnie ta niewiedza była najgorsza. Nic nie mogła poradzić na to, że właśnie w takich momentach odzywała się jej przeszłość.

Niezaprzeczalnym faktem było to, że Konrad otworzył ją na emocje, pokazał, że można ufać bez obaw, że stanie się coś złego, że się zawiedzie. Jednak z tyłu jej głowy już na zawsze pozostanie to, co wydarzyło się w przeszłości.

Na początku ich związku bała się w pełni pozwolić go kochać, wtedy myślała, że powodował to strach przed tym, że Dobroń mógł się okazać kolejnym dupkiem. Z czasem zrozumiała jednak, że nie była to prawda. Obawiała się uczucia do niego, bo naprawdę zapragnęła by tym razem się udało, naprawdę chciała, by w jej życiu nareszcie nastał szczęśliwy czas, naprawdę chciała mieć u swego boku takiego mężczyznę.

Już od dawna wiedziała, że była dla niego ważna, że mu na niej zależało i że chciał z nią być na dobre i na złe. Wiele razy utwierdzał ją w tym swoimi słowami, jednak to czyny najbardziej potrafią przekonywać ludzi. I to właśnie te zaręczyny pokazały jej, że nie była dla niego kolejną dziewczyną, która szła w odstawkę, gdy się znudziła.

Pati uniosła swoją dłoń do góry, by przyjrzeć się pierścionkowi. Zaczęła obracać go palcami drugiej ręki. Nigdy nie sądziła, że będzie się w stanie z kimś tak związać, nigdy nie sądziła, że tą osobą będzie Konrad. Myślała, że została wystarczająco zraniona, by już nigdy nie potrafić się zakochać, myślała, że miłość po prostu nie była czymś dla niej.

Uniosła się na swoim łokciu i spojrzała na mężczyznę obok. Jego wzrok był utkwiony w jej osobie i był tak bardzo intensywny, że ciarki od razu przeszły po całym jej ciele. Przybliżyła się do niego, na chwilę wstając, by położyć się na jego klatce piersiowej. Ich twarze dzieliły zaledwie centymetry, czuli swoje oddechy i serca, które w tamtym momencie gwałtownie przyspieszyły.

Patrycja patrząc się w jego oczy, poczuła przypływ radości. Nie sądziła, że kiedykolwiek ktoś na nią tak popatrzy, że kiedykolwiek spotka mężczyznę, który będzie ją chciał. Razem ze wszystkimi wadami i jej niepewnością, która czasami odbierała możliwość do tworzenia związku.

- Jeszcze nigdy w życiu nie byłam tak bardzo szczęśliwa - wyszeptała nagle, opierając swoją brodę o jego tors. Dopiero po wypowiedzeniu tych słów naprawdę to do niej dotarło. To był pierwszy raz, kiedy czuła taką radość, taki spokój, nie myślała o tym co ją czekało, co miało wydarzyć się następnego dnia, za tydzień, miesiąc, rok, żyła tym co działo się w tamtym momencie. Wiedziała, że z czymkolwiek przyszłoby jej się zmierzyć nie była sama, miała jego.

- Zrobię wszystko żebyś już zawsze się tak czuła - na jego ustach błąkał się delikatny uśmiech. Tak bardzo cieszył się, widząc jej radosne oczy, tyle razy widział już w nich smutek, łzy i za każdym razem tak bardzo ten widok go bolał. Wiedział, że ta kobieta nie zasługiwała na to całe zło, z którym przyszło jej się zmierzyć, była tak dobra, czasami miał wrażenia, że była zbyt dobra, by żyć w tym okrutnym świecie.

- To poważna obietnica - wiedziała, że na niektóre rzeczy nie miało się wpływu, że to nie on rozdawał karty. Robił to los, który nigdy nie był dla niej łaskawy. Nie mógł jej niczego takiego zapewnić i chociaż doskonale o tym wiedziała wtedy nie chciała o tym myśleć. Wtedy pragnęła mu po prostu uwierzyć, odrzucając swój zdrowy rozsądek.

- Wiem...  - nie mógł być pewien co przyniesie im przyszłość i doskonale o tym wiedział, ale wtedy naprawdę to go nie obchodziło. Marzył o jej szczęściu, chciał jej go dać, chciał na jej ustach widzieć uśmiech, a w oczach ten dobrze znany mu błysk. Był w stanie zrobić wszystko, by mogła zaznać spokoju, by nie musiała się zamartwiać. - Ale kocham cię i niczego bardziej nie pragnę niż tego byś była szczęśliwa - w jej oczach pojawiły się łzy.

- Będę szczęśliwa jeśli ty przy mnie będziesz - nigdy nie sądziła, że będzie w stanie powiedzieć takie słowa, nigdy nie sądziła, że znajdzie się osoba, do której będzie mogła je powiedzieć. On był jej wszystkim. Kołem ratunkowym, gdy działo się coś złego, melisą na uspokojenie po ciężkim dniu, kojącym miejscem, do którego mogła przyjść się wypłakać. Jeśli można uzależnić się od drugiej osoby to ona właśnie to zrobiła. Każdy dzień bez niego był udręką, a każda noc kiedy nie zasypiała w jego ramionach koszmarem.

- W takim razie nigdy nie odejdę - wyszeptał i zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć przyciągnął ją do siebie, gwałtownie łącząc ich usta w pocałunku. I wszystko trwało zaledwie kilkanaście sekund, ale dla nich czas się zatrzymał.

Na początku Pati cały czas odtwarzała sobie w głowie jego ostatnie słowa, ale później się poddała, jej myśli pouciekały i pozostały tylko emocje, które z każdą sekundą się kumulowały.

Może jeszcze kilka miesięcy temu by mu nie uwierzyła, może pomyślałaby, że to było tylko jedno zdanie, które tak naprawdę nie powinno utkwić w jej pamięci, które nie miało większego znaczenia. Ale mając na palcu pierścionek zaręczynowy, wierzyła w to, co powiedział cały sercem. Bo to był jej mały dowód, dowód na to, że ich uczucie było głębsze, że ich relacja wkraczała na poważniejsze tory, tory które nigdy nie sądziła, że będzie chciała przybrać z tym mężczyzną, z mężczyzną, który miał okazać się kolejnym dupkiem niewartym uwagi, a stał się mężczyzną, który nauczył ją kochać.

~~~

Wieczorem Hania miała duże problemy z zaśnięciem. Bolała ją głową i nawet po wzięciu kilku tabletek ból nie przechodził, przez co nie mogła zmrużyć chociażby na chwilę oka. Czuła niesamowite zmęczenie, ale gdy tylko przykładała się do poduszki, od razu jej serce przyspieszało, a ciało zaczynało się trząść. Bała się, że jeśli by zasnęła znowu nawiedziłyby ją koszmary, że znowu obudziłaby się z płaczem i strachem. Ale przede wszystkim bała się, że rano mogło się coś stać, że podczas jej snu Michał mógłby zniknąć, że mógłby odejść. Sama wiedziała, że jej myśli były głupie i bezpodstawne, ale nic nie mogła na nie poradzić. Chciała się ich pozbyć, wmawiając sobie, że przecież wszystko było dobrze, ale łatwiej powiedzieć, a trudniej zrobić.

Starała się myśleć o czymś przyjemnym. Co chwilę odtwarzała każdy moment ich wspólnego tańca, a później przygotowanej przez Michała kolacji. To był pierwszy moment w ciągu tamtego dnia, kiedy naprawdę zapomniała o tym, co jej się śniło. Wtedy nie myślała o złych rzeczach, a tylko o tych dobrych. Ale niestety wszystko co dobre kiedyś się kończy, a ona odkąd znalazła się z dala od Michała znowu poczuła niepokój.

Przewracała się z boku na bok przez ponad godzinę. Wielokrotnie zastanawiała się nad zejściem na dół. Ale co miała mu powiedzieć? Czy w ogóle było coś, o czym chciała z nim porozmawiać? Przecież wiedział o jej koszmarze, wiedział w jakim stanie była. Jednak w tamtej chwili potrzebowała jego bliskości jak nigdy wcześniej.

Mijały kolejne minuty, w których usilnie starała się zasnąć, gdy nagle usłyszała ciche otwieranie się drzwi. Od razu uderzyła ją fala ulgi. Jej serce przestało na chwilę bić jak szalone. Zamknęła oczy, udając, że była pogrążona we śnie, ale szybko zrozumiała, że to i tak nie miało najmniejszego sensu. Przecież on znał ją jak nikt inny, czytał z niej jak z otwartej księgi. Uchyliła powoli swoje powieki i od razu natknęła się na jego spojrzenie. Pełnia księżyca oświetlała jego twarz przez co mogła dokładnie mu się przyjrzeć. Przez długi czas stał przy drzwiach, nie wykonując żadnego ruchu. Dopiero po kilku sekundach, które trwały dla niej wieczność poszedł w stronę łóżka. Położył swój telefon na szafce nocnej i zajął miejsce przy Hani. Wsunął się pod ciepłą kołdrę, obejmując ją ramieniem i przyciągając do siebie. Jego zapach od razu ogarnął wszystkie jej zmysły, a dotyk który czuła prawie w każdej części ciała, powodował miłe mrowienie. Oboje nic nie mówili. Czasami słowa były po prostu zbędne i to była właśnie ta chwila, gdy to cisza była najlepszą możliwa opcją.

Hania czuła, że sama jego obecność działała na nią kojąco, jej umysł oczyścił się ze złych myśli, ale jej serce znowu zaczęło bić jak szalone. Nie było to jednak objawem strachu, to była jej reakcja na jego bliskość.

Powoli zamknęła oczy, jeszcze bardziej wtulając się w jego rozgrzane ciało. Było niewiele miejsc, w których ona czuła się bezpieczna, których zapominała o wszystkim co złe, ale to właśnie było jedno z nich. Jego ramiona zawsze zapewniały jej spokój, uwalniały od strachu, a w tamtym momencie właśnie tego najbardziej potrzebowała. Nie potrzebowała słów, czy zapewnień, że wszystko będzie dobrze. Wystarczyła sama świadomość, że on przy niej był, że nie odszedł.

~~~

Chociaż początek nocy nie zapowiadał się dla Hani najgorzej późniejsze godziny okazały się katorgą. Co chwilę budziła się z coraz mocniejszym bólem brzucha i chociaż za wszelką cenę starała się zasnąć nie była w stanie. Czuła, że stres zjadał ją od środka, znowu pojawił się strach, ale najgorszy był fakt, że już sama wiedziała, że nie miała się czego obawiać. W końcu jej ukochany leżał obok, wszystko było dobrze. Jednak jej podświadomość mówiła jej jasno. Następny dzień miał coś przynieść. Nie miała pojęcia czy miały to być problemy czy radość, ale wiedziała, że będzie to coś nieoczekiwanego, nagłego. Podpowiadała jej to kobieca intuicja, a ona w końcu nigdy nie zawodziła.

Długie godziny przeleżała na plecach, gapiąc się w sufit. Myślała o wszystkim i o niczym. Nie miała pojęcia, która była godzina, znalazła się w dziwnym otępieniu, z którego otrząsnęła się dopiero, gdy pierwsze promienie słońca wpadły do ich sypialni.

Z cichym jęknieciem, przechyliła głowę w bok, w końcu znajdowała się dość długo w jednej pozycji, więc była cała zdrętwiała.

Za zegarku widniała szósta. Mieli jeszcze sporo czasu do dyżuru, który wspólnie zaczynali o ósmej, ale kobieta postanowiła wstać. Miała nadzieję, że zimny prysznic trochę ją otrzeźwi i przyniesie energii, której nie zregenerowała podczas nieprzespanej nocy.

~~~

Cały poranek minął im w ciszy. Michał od razu zobaczył, że Hania nie była w humorze do rozmów, więc nie próbował nic z niej wyciągać za co naprawdę była mu wdzięczna. Czuła się po prostu fatalnie, udało jej się przełknąć zaledwie odrobinę śniadania, które z resztą sama przygotowała i nie była nawet w stanie wypić porannej kawy. Przez chwilę w jej głowie zaczęły się tworzyć wątpliwości czy aby na pewno powinna była iść do pracy, ale z kilku powodów szybko je od siebie odgoniła. Po pierwsze nie chciała martwić Michała, bo gdyby tylko powiedziała, że nie czuła się najlepiej od razu zacząłby panikować, a naprawdę tego nie chciała. W końcu wiedziała, że jej organizm w którymś momencie musiał się zbuntować po tak ciężkich dniach i nieprzespanych nocach, a po drugie i tak cały dzień miała spędzić na wypełnianiu papierów, więc nie musiała ryzykować tym, że nie byłaby w stanie zająć się pacjentami tak jak powinna.

Wzięła też kilka tabletek na ból głowy i brzucha, jednak nowością nie był już fakt, że nie zadziałały. Leki od zawsze nie przynosiły jej żadnego ukojenia. Nawet gdy chorowała, co i tak zdarzało się rzadko, jedyną rzeczą, która jej pomagała, były całe dnie przeleżane w łóżku z gorącą herbatą z cytryną i miodem.

~~~

Hania przez cały dzień nie zrobiła zbyt wiele. Odkąd usiadła za biurkiem w pokoju lekarskim zaczęła czuć się jeszcze gorzej. Do jej dotychczasowych bóli doszły jeszcze zawroty głowy, więc każdy najmniejszy ruch niósł za sobą ryzyko zasłabnięcia. Zaczęła mieć już poważne wątpliwości czy powodem jej złego stanu był tylko stres, który czuła przez ostatnie dni i zmęczenie wywołane brakiem spokojnego snu. Nie wydawało jej się jednak, że była to choroba, w końcu znała swój organizm i wiedziała, że raczej w ten sposób nie zareagowałby na jakiegoś wirusa.

Nie miała zamiaru mówić niczego Michałowi ani robić badań. Może nie było to najmądrzejsze posunięcie, ale chciała po prostu poczekać, w końcu czas jest najlepszym lekarstwem na wszystko.

Ze szpitala wyszła wcześniej niż powinna, tłumacząc dyrektorowi, że zrobiła już całą dokumentację pacjentów, co nie było prawdą. W rzeczywistości prawie przez cały dzień jedynie przesiedziała, starając się nie skupiać na swoim bólu głowy, co z resztą jej się nie udawało, bo był coraz silniejszy. Wiedziała, że Michał miał wracać do domu później, więc zamówiła taksówkę. Na początku wpadła na pomysł, by przejść się na nogach z nadzieją, że świeże powietrze przyniesie jej choć trochę ukojenia, ale gdy z każdym krokiem miała wrażenie, że świat wirował coraz bardziej odrzuciła od siebie ten pomysł.

Po drodze poprosiła jeszcze taksówkarza, by zatrzymał się przy aptece. Wiedziała, że brakowało im kilku leków, a jeśli naprawdę zbierało jej się na chorobę zawsze lepiej było je mieć.

Gdy tylko weszła do budynku od razu zobaczyła gigantyczną kolejkę do kas. Stojąc w niej miała chwilę, by wszystko przeanalizować, by nad wszystkim się zastanowić. I nagle niektóre elementy układanki trafiły na swoje miejsce i nie miała pojęcia czy sobie to wmówiła czy tak mogło być naprawdę. Uświadomiła sobie, że już kiedyś była w takim stanie, jednak był to czas, o którym za wszelką cenę chciała zapomnieć i go nie wspominać.

Jej serce od razu przyspieszyło. W wielkich nerwach oparła się o ladę i wymieniała wszystko, co chciała kupić jednej z farmaceutek. Mijały kolejne sekundy, sekundy w których biła się z myślami.

Nie miała pojęcia kiedy to zdanie opuściło jej usta, ale był to po prostu impuls, nagły niekontrolowany ruch:

- Poproszę test ciążowy.

~~~

Cały drogę do domu przesiedziała z małym pudełkiem w ręce. Resztę leków schowała do torebki, ale tej jednej rzeczy nie była w stanie. Wpatrywała się w nią, sama nie mając pojęcia co chciała w ten sposób osiągnąć. Jeszcze raz analizowała wszystkie swoje ostatnie objawy. Bóle brzucha i głowy, momenty w których robiło jej się słabo. Doskonale zdawała sobie sprawę, że mogły one świadczyć o każdej chorobie czy nawet przemęczeniu i wręcz cały czas była o tym święcie przekonana. Nie dopuszczała do siebie myśli, że to mogło być coś innego. W takim razie dlaczego kupiła test ciążowy? Nie miała pojęcia, nie wiedziała co nią wtedy kierowało, nie pamiętała jakie myśli przyszły jej wtedy do głowy.

- Proszę pani - usłyszała nagle głos taksówkarza, który otrząsnął ją z zamysłu. Spojrzała na mężczyznę, który odwrócił się na przednim siedzeniu twarzą do niej. - Już jesteśmy - zmarszczyła brwi, patrząc za okno ze zdziwieniem, gdy naprawdę ujrzała swój i Michała dom. Miała wrażenie, że odkąd odjechali spod apteki minęła minuta, a oni tymczasem znaleźli się już pod bramą. Nie miała pojęcia kiedy to nastąpiło. Z całej drogi nie pamiętała nic oprócz swoich chaotycznych myśli, których z każdą chwilą było coraz więcej.

Bez zbędnych słów Hania wyszła z taksówki, płacąc odpowiednią kwotę i przeszła w stronę drzwi. Wiedziała, że nikogo nie było w środku, co dodatkowo ją przerażało. Potrzebowała rozmowy z Wilczewskim. Potrzebowała mu o wszystkim powiedzieć, potrzebowała jego uspokojenia, bo w tamtym momencie czuła jak stres w zupełności ją obezwładnił. Była przerażona, ale czym? Bała się co by się stało gdyby jej przypuszczenia były prawdą, czy może gdyby okazały się tylko jej wymysłem?

Rzuciła torebkę na szafkę w korytarzu, jednym ruchem zdjęła swoje buty, po czym przeszła w stronę jadalni. Opadła na jedno z krzeseł, a na stole przed sobą położyła test ciążowy.

Wiedziała, że powinna była go zrobić, przecież nic ją to nie kosztowało, ale jednak nie potrafiła, czuła, że nie była gotowa, nie była gotowa poznać wyniku.

~~~

Był już późny wieczór, gdy Wilczewscy zjedli wspólną kolację. Przy posiłku rozmawiali tak naprawdę o wszystkim i o niczym i chociaż kobieta chciała powiedzieć mu o swoich przypuszczeniach z jakiegoś powodu nie potrafiła. Bała się jego reakcji? Może. Nie chciała dawać mu nadziei? Może. Nie zamierzała go straszyć? Może. Nie miała pojęcia co ja przed tym blokowało, ale ta sama siła uniemożliwiała jej zrobienie testu.

Widziała jak Michał krzątał się w kuchni zmywając po kolacji. Ona dalej siedziała na krześle, nie ruszając się z miejsca. Jej serce biło jak szalone. Wiedziała, że to był ten moment. Teraz albo nigdy. Wzięła kilka głębokich wdechów i poszła w stronę łazienki, po drodze zabierając ze swojej torebki małe pudełeczko, które włożyła tam przed przyjazdem swojego męża. Jej nogi były miękkie jak z waty, więc idąc do toalety, miała wrażenie, że za chwilę się przewróci.

Gdy wreszcie do niej dotarła zamknęła za sobą drzwi i przez moment jedynie stała. Stała na środku niewielkiego pomieszczenia, patrząc to na swoje odbicie w lustrze to na to, co trzymała w dłoniach. Powoli otworzyła opakowanie. Nieświadomie zaczęła wstrzymywać oddech. Wyciągnęła test ciążowy razem z instrukcją, którą wyrzuciła. Wiedziała jak go się robiło, w końcu wiedziała to chyba każda kobieta.

~~~

Nie pamiętała momentu, w którym zrobiła test i wyszła z łazienki. Działa odruchowo. Z małym przedmiotem schowanym szczelnie w dłoniach, przeszła do salonu i usiadła na oparciu kanapy. Obok niej wisiał zegar. Tik-tak tik-tak. Czas leciał, a ona miała wrażenie, że stał w miejscu. Minuta, została jeszcze minuta. Nie patrzyła na wynik. Nie miała nawet pojęcia dlaczego. Bała się zawieźć, że wyjdzie negatywny, a może paraliżował ją strach przed tym, że mógł być pozytywny? Nie wiedziała nawet, która z tych opcji była lepsza, ani której oczekiwała. Zamknęła swoje oczy, pochylając się delikatnie do tyłu. Nerwowo ruszała jedną nogą i zagryzała swoją wargę. Robiła to zawsze, gdy się stresowała, a wtedy nerwy wręcz zżerały ją od środka. Wiele razy jej serce biło szybko, wiele razy miała wrażenie, że szybciej już się nie dało, ale w tamtym momencie naprawdę myślała, że wyskoczy jej z klatki piersiowej i że jego dźwięk był słyszalny w całym domu.

Powoli uchyliła swoje powieki, patrząc na zegarek obok. Nadszedł ten czas. Spojrzała w dół na swoje dłonie, które trzęsły się jak galareta. Odliczyła w myślach do dziesięciu zanim wykonała jakikolwiek ruch. Miała wrażenie, że przeniosła się gdzieś do odległego świata, straciła kontakt z rzeczywistością. Ale w końcu musiała to zrobić. Odsunęła od siebie swoje kciuki i ujrzała wynik. I w tamtym momencie naprawdę poczuła, że zrobiło jej się słabo.

- Chcesz wina?! - usłyszała krzyk Michała z kuchni. Nie odpowiedziała mu, nawet jeśli bardzo by chciała, nie była w stanie. Miała wrażenie, że dostała niekontrolowanych drgawek. Łzy napłynęły do jej oczu, a z ust wydobywał się płytki, nierównomierny oddech. Czuła się jakby na chwilę ktoś odebrał jej zdolność do życia. - Haniu?! - słyszała jego zbliżające się kroki, ale ich odgłos był niczym przy jej głośnym sercu, które w tamtym momencie po prostu dudniło.

Nie miała pojęcia w jaki sposób zmusiła się do wykonywania ruchu i podniesienia głowy. Od razu zetknęła się z jego oczami, które intensywnie się w nią wpatrywały.

- Hej, co jest? - widział jej zamglone spojrzenie, więc jego tętno od razu przyspieszyło, a obawy wzrosły do granic możliwości. W ciągu kilku sekund znalazł się przy niej, cały czas nie urywając kontaktu wzrokowego.

I to nie tak, że ona nie chciała mu powiedzieć, miała ochotę to wykrzyczeć, ale nie była w stanie. Patrzyła się w jego pełne przejęcia oczy, z szeroko otwartymi ustami, z których nie wydobywał się żaden dźwięk.

Mężczyzna już miał o coś zapytać, ale Hania wyciągnęła w jego stronę mały, podłużny przedmiot, który do tej pory kryła w dłoniach. Wilczewski od razu na niego spojrzał, niepewnie od niej zabierając.

Mijały sekundy, w których stał jedynie się w niego wpatrując, a dla kobiety wydawały się one wiecznością. Nic nie mówił, jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, a ona umierała ze strachu. W tamtym momencie naprawdę bała się jego reakcji. Wprawdzie od dawna wiedziała, że Michał chciał dzieci, oboje tego chcieli, ale ona była po prostu przerażona. Zawsze łatwiej jest o czymś myśleć, ale gdy przychodzi co do czego ludzie robią różne rzeczy. Ona sama nie miała jeszcze pojęcia co czuła. Wydawało jej się, że to nie działo się naprawdę, że to wszystko było jakimś kolejnym wytworem jej wyobraźni.

I nagle nastał ten moment. Michał przeniósł na nią swój wzrok. Hania czuła, że jej serce przestało bić, nie potrafiła wyczytać nic, kompletnie nic z jego wzroku.

- Czy...? - zaczął zachrypniętym głosem, którego jego ukochana jeszcze nigdy u niego nie słyszała. - Czy...?

- Tak - nie miała pojęcia jakim sposobem zmusiła się do wypowiedzenia chociaż jednego słowa, ale to wszystko działo się jakby poza jej kontrolą. - Jestem w ciąży - i w tamtym momencie pierwszy raz zdała sobie z tego sprawę. To działa się naprawdę, była w ciąży, będą mieli dziecko. Jej emocje i myśli wręcz szalały w jej ciele, ale na zewnątrz była jak kamień, nie potrafiła myśleć ani okazywać uczuć i nie miała pojęcia co było tego powodem.

- Będę ojcem? - zapytał jakby dalej w to nie wierząc, kobieta jedynie przytaknęła, nie będąc w stanie nic więcej wydusić. I znowu trwali w tym momencie, w którym jedynie się w siebie wpatrywali.

Hania starała się wyczytać cokolwiek z jego oczu, ale widziała w nich tylko jakąś otchłań, otchłań, która jednocześnie była pusta, a z drugiej strony tak pełna.

I nagle jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wszystko się zmieniło. Na jego ustach zjawił się szeroki uśmiech, a w jego tęczówkach rozbłysły iskierki.

- Będę ojcem! - zawołał, jakby chcąc, by dowiedział się o tym całym świat. Kobieta patrzyła na niego w kompletnym otępieniu, ale gdy mężczyzna gwałtownie do niej podszedł, wziął w swoje ramiona, podnosząc i jednocześnie obracając wokół własnej osi, jej wszystkie emocje trafiły na swoje miejsca, powodując wybuch radości. Zaczęła się śmiać, ze szczęścia, pierwszy raz w swoim życiu wybuchła tak głośnym śmiechem, będąc po prostu radosna.

Gdy w końcu mężczyzna postawił ją na ziemi spojrzał w jej oczy i położył dłonie na jej policzkach, z których kciukami otarł łzy, łzy wzruszenia.

- Będziemy mieli dziecko - wyszeptał i zanim usłyszał jakąkolwiek odpowiedź, przyciągnął ją do siebie gwałtownie całując. I wtedy już cały świat stracił dla niej znaczenia.

- Będziemy mieli dziecko, będziemy mieli dziecko - powtarzała w myślach. Jeśli kiedykolwiek myślała, że istnieją trzy słowa które są w stanie spowodować coś tak niesamowitego, to właśnie tak brzmią. Czuła jak radość po prostu ją rozpierała. Gdyby było to fizycznie możliwe unosiłaby się już gdzieś nad ziemią, bo wtedy czuła, że była w stanie zrobić wszystko. Przy sobie miała mężczyznę, którego tak bardzo kochała, który był jej mężem, z którym była w ciąży. Jeśli ktoś dwa lata temu powiedziałby jej, że jej życie potoczy się w tym kierunku po prostu by go wyśmiała. Przecież ona nie potrafiła ufać, nie wiedziała czym była miłość, a tymczasem stała na środku salonu z świadomością, że zostanie matką.

I myślała, że przeżyła już wiele, że ich zaręczyny, ślub, podróż poślubna były najpiękniejszymi momentami, jednak miały się nijak przy tym, co działo się wtedy w jej umyśle i sercu. Nie ma piękniejszej wiadomości dla kobeity niż ta, że spodziewa się dziecka, że spodziewa się dziecka z miłością swojego życia.

Nie miała pojęcia ile trwał ich pocałunek, ale gdy się od siebie odsunęli ich oddechy były jeszcze bardziej nierównomierne. Michał dalej nie ściągnął dłoni z jej policzków, a ona z jego szyi. Stali, wpatrując się w siebie z tak wielką radością, ale też z równie ogromnym niedowierzaniem. Bo w końcu tyle razem przeszli, tyle przeszkód stanęło na ich drodze, tyle przeciwności losu razem pokonali, tyle razy zwątpili w to, że mogło się udać, tyle razy stracili nadzieję na to, że wszystko się ułoży. A tymczasem przyszło szczęśliwe zakończenie, szczęśliwie zakończenie, które tak naprawdę było ich początkiem, było ich furtką do nowego życia, innego życia, życia którego oboje nie znali, które było tak samo nieobliczalne, ale nie bali się go, bo czuli, że to życie miało być lepsze.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Cześć kochani, na początku chciałabym was bardzo przeprosić za tak długą nieobecność. Niestety ostatnio tak jak pisałam miałam nawał nauki w szkole i do tego jeszcze sama nie czułam się najlepiej, więc nie miałam ani czasu ani siły żeby napisać ten rozdział wcześniej. Z tygodniowym opóźnieniem, ale jak widzicie w końcu się pojawił. Jest to zdecydowanie najdłuższa część jaką kiedykolwiek napisałam i mam nadzieję, że chociaż w ten sposób wynagrodziłam wam to długie czekanie. Mam też nadzieję, że was nie zanudziłam na śmierć i udało wam się dotrwać do końca. Jeśli tak to koniecznie zostawcie po sobie jakiś ślad i napiszcie co sądzicie o tym rozdziale. Powiem szczerze, że chce mi się płakać na samą myśl, że był to ostatni rozdział, ale nie mam zamiaru się z wami żegnać, bo przecież przed nami jeszcze epilog, który pojawi się w poniedziałek. Mam nadzieję, że będziecie czekać. Życzę wam miłego dnia, trzymajcie się cieplutko 😘❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro