Rozdział XLIX

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Był sobotni poranek. Hania z Michałem postanowili, że dzisiaj razem z Patrycją zaczną przygotowania do ślubu. Wspólnie stwierdzili, że na początek poszukują sali weselnej. Już wczoraj Pati znalazła w internecie kilka odpowiadających im ofert, a dzisiaj mieli zamiar obejrzeć te miejsca. Chcą by ich ślub był raczej kameralny, zapraszą tylko najbliższych. Co do szczegółów nie mają jeszcze pewności. Jedno wiedzą na pewno. To ma być niezapomniany dzień...

~~~

Była około druga popołudniu. Lekarze obejrzeli już kilka sal, ale żadna nie spełniała ich oczekiwań, więc nawet nie rozmawiali dokładnie z właścicielami. Byli już wykończeni i najchętniej zrobiliby sobie przerwę, ale wiedzieli, że dzisiaj muszą spróbować już coś ustalić. Michał siedział za kierownicą i w duchu przeklinal, że zgodził się jeździć po całej Warszawie. Pragnął tego ślubu, naprawdę, ale perspektywa wszystkiego co muszą zrobić przerażała go. Zostało im ostatnie miejsce do obejrzenia. Gdy byli już pół godziny drogi od miasta spodziewali się, że za chwilę zobaczą jakąś ruderę, a nie idealne miejsce na wesele. Po kolejnych 10 minutach w końcu dojechali. Tak przynajmniej wskazywała nawigacja.

- Czemu się zatrzymujesz? - spytała Hania, przebudzona z drzemki na siedzeniu pasażera.

- Bo jesteśmy na miejscu... - westchnął zrezygnowany.

- Żartujesz?! - krzyknęła z tyłu Pati i włożyła głowę pomiędzy przednie siedzenia żeby wziąć od brata telefon - Faktycznie... No to co wysiadamy. Tam widać jakiś budynek- wskazała na obiekt, który ledwie można było dostrzec pomiędzy drzewami. Hania z Michałem popatrzyli na siebie. Sami nie wiedzieli co o tym wszystkim myśleć.

- Jak coś to zrobimy wesele u mamy na działce - zażartował Wilczewski by rozładować napięcie. Sikorka prychnęła i wyszła z auta trzaskając drzwiami. Wszystko szło nie po jej myśli. To miało być takie proste i przyjemne... A tymczasem latają już czwarta godzinę i żadnego miejsca nawet na chwilę nie wzięli pod uwagę. W końcu usłyszała, że jej narzeczony również postanowił się ruszyć. Podbiegł do niej i położył rękę na jej plecach.

- Dla mnie naprawdę nie ma znaczenie miejsce, tylko fakt, że ty tam będziesz- wyszeptał do jej ucha. Mówił prawdę zależało mu żeby wszystko było pięknie, ale to nie było najważniejsze. To kobieta, która szła obok niego miała sprawić żeby ten dzień był niezapomniany i był pewien, że tak będzie.

Z każdym krokiem mieli wrażenie, że miejsce, do którego idą coraz bardziej się oddala. Patrycja szła z przodu. Wyglądała na wściekłą. Miała do siebie pretensje, że nie sprawdziła wszystkiego dokładniej. Nie plątaliby się teraz po lesie jak zwierzęta, które za wszelką cenę chcą dojść do jakiegoś wodopoju. Sama zaśmiała się z porównań jakie przyszły jej do głowy. Michał z Hania trzymali się z tylu. Byli o wiele spokojniejsi, trzaskające gałązki pod ich stopami były jedynym dowodem, dzięki któremu byli w stanie uwierzyć, że to wszystko się działo. W końcu Sikorka nie wytrzymała i wybuchła głośnym śmiechem. Ta sytuacja była absurdalna. Łazili w poszukiwaniu sali weselnej. Tutaj! Gdy Michał ją usłyszał przyciągnął ją mocniej do siebie.

- I właśnie za to poczucie humoru cię kocham - szepnął.

- Myślę, że nie tylko za to... - powiedziała gdy złapała oddech.

- To prawda nie tylko za to - przyznał i pocałował ją w skroń.

Po kilkunastu minutach w końcu wyszli na skraj lasu. Im oczom ukazał się wielki, biały budynek, otaczały go kląby, które nie miały na razie żadnych roślin, ale w końcu była zima. Hania zupełnie nie spodziewała się takiego widoku. Tu było... Pięknie, po prostu pięknie. Już wyobrażała sobie jak cudownie to miejsce będzie wyglądało latem. Dookoła będzie zielono i pewnie wszędzie będą posadzone kwiaty. Później jej wzrok przeniósł się na coś jeszcze. Z boku budynku było jeziorko z pięknym, długim pomostem.

- Boże tu jest cudownie... - westchnęła zachwycona Sikorka.

- Opłacało się przeciskać przez ten cholerny las - stwierdził Michał, przytulając do siebie kobietę.

- No to na co czekamy? - klasnęła w ręce Pati i poszła w stronę budynku. - Chyba pora w końcu z kimś pogadać - lekarze zgodnie kiwnęli głowami i podąrzyli za nią.

Gdy weszli do środka im oczom ukazał się wielki parkiet ze sceną dla zespołu. Idealne miejsce, może trochę za duże, ale gdy postawi się stoliki wszystko od razu wyda się przytulniejsze.

- Dzień dobry - usłyszeli nagle za plecami kobiecy głos i szybko sie odwrócili. - Przepraszam nie chciałam państwa przestraszyć - dodała i podeszła do lekarzy. - Kamila Kurek- przedstawiła się i podała każdemu dłoń. - Jestem właścicielką tego miejsca.

- To świetnie sie składa, bo
znalazłam informacje, że w tym miejscu są zorganizowane wesela - wyjaśniła od razu Patrycja, kobieta przytaknęła. - Więc jesteśmy zainteresownai, właściwie oni są - dodała i wskazała dłonią na Hanię i Michała, którzy podeszli w stronę sceny.

- Rozumiem, zapraszam do mojego gabinetu, omówimy tam szczegóły - powiedziała i ręką wskazała kierunek, w którym mają się udać.

- Michał, tu jest przepiękne - wyszeptała Sikorka

- Tak... - westchnął Wilczewski i złapał ukochaną za rękę.

Właścicielka usiadła za biurkiem w małym pomieszczeniu i gestem ręki wskazała ręką krzesła naprzeciwko niej.

- No to w takim razie powinniśmy zacząć od terminu - powiedziała z uśmiechem i wyciągnęła z szafki wielki organizator. - Jaki miesiąc najbardziej by państwa interesował?- Hania z Michałem popatrzyli na siebie. Już dzisiaj rano to uzgodnili.

- Najlepiej odpowiadałby nam maj - przyznała Sikorka. Pani Kamila przytaknęła i zaczęła kartkowac swój kalendarz.

- Pięknie się składa mamy wolny termin - oświadczyła, na twarzach lekarzy od razu zagościł szeroki uśmiech, a Hania mocniej ścisnęła rękę narzeczonego. Nie wierzyła, że tak po prostu to się uda. - 24 maja 2021 roku - dokończyła kobieta.

- Kiedy? - zapytali lekarze jednocześnie i wybałuszyli z zaskoczenia oczy.

- 24 maja 2021 roku - powtórzyła spokojnie.

- A w tym roku? - spytała Patrycja.

- Państwo myśleli o tym roku?- spytała z niedowierzeniem właścicielka. - Bardzo nam przykro, ale teraz nie mamy żadnych terminów... - Hania jeknęła i opadła głębiej na krzesło.

- To brzmiało zbyt pięknie żeby mogło być prawdziwe - pomyślała.

W pomieszczeniu zapadła cisza, którą w końcu przerwało szuranie krzesła Patrcyji.

- Bardzo nam przykro w takim razie, ale będziemy się zbierać - powiedziała Wilczewska jakby nigdy nic i uścisnęła dłoń pani Kamili. Michał i Hania patrzyli na nią w osłupieniu. Nie mogli uwierzyć, że tak po prostu odpuściła, ale gdy wyszła z gabinetu zrozumieli, że nie mają wyjścia i muszą zrobić to samo. Popatrzyli na siebie z zakłopotaniem i w końcu również wstali. W drodze powrotnej nie zamienili ze sobą ani jednego słowa. Teraz przedostanie się przez las było jeszcze trudniejsze. To miejsce było idealne... Ale niestety im niepisane.

- Jedziemy do domu - zakomunikowała Hania, gdy dotarli do auta. Michał zgodnie przytaknął głową.

- Hej... Jutro jeszcze pojedziemy zobaczyć kilka miejsc, jeszcze czegoś poszukam, znajdziemy coś idealnego - oznajmiła Pati. Wilczewski spojrzał na nią w lusterku.

- To było idealne miejsce - pomyślał i uścisnął rękę Hani. Kobieta podniosła na niego wzrok i spróbowała lekko się uśmiechnąć. Resztę drogi do domu pokonali w ciszy.

~~~

Bylo późne popołudnie Hania poszła na krótką drzemkę do sypialni, a Michał chodził niespokojnie po salonie. Był wykończony dzisiejszym dniem i jednocześnie bardzo zawiedziony. Naprawdę miał nadzieję, że dzisiaj wróci do domu z pewnością, że wie, gdzie odbędzie się jego wesele. W dłoniach cały czas trzymał wizytówkę pani Kamili Kurek, którą zgarnął z jej biurka gdy wychodzili. Sam nie wiedział dlaczego. Może po prostu tak bardzo chciał tam spędzić swój najpiękniejszy dzień w życiu, a może pragnął szczęścia Hani, która też zakochała się w tamtym miejscu. Już miał potargać karteczkę, ale w ostatnim momecie się powstrzymał i sięgnął po telefon. Wybrał numer.

- Halo, dzień dobry, z tej strony Michał Wilczewski, byłem dzisiaj u pani z moją narzeczoną i siostrą, pewnie pani... - zaczął tłumaczyć.

- Jak wspaniale, że pan dzwoni! - przerwała mu kobieta z pełnym entuzjazmem w głosie. - Jedna para przyszła do mnie i odwołała wesele, które miało się odbyć w tym roku... W dodatku w maju - Michał zamarł, jego bicie serca przyspieszyło, przez chwilę myślał, że się przeslyszał, ale kobieta kontynuowała: - Chciałam się z państwem skontaktować, ale nie miałam numeru. Jak się cieszę, że pan do mnie zadzwonił. Właściwie to dlaczego pan to zrobił? - przerwała na chwilę potok słów. W sumie dobre pytanie, ale Michał nie znał na nie odpowiedzi. - Dobrze mniejsza o to, kiedy państwo będą mogli do mnie przyjechać i omówić szczegóły - kontynuowała, zanim Wilczewski cokolwiek powiedział. Nie pytała czy są chętni, było oczywiste, że tak.

- Jutro o 12 - zaproponował, jego głos był niepewny, ale właściwie dlaczego. Właśnie uśmiechnęło się do nich szczęście.

- Wspaniale, do zobaczenia - stwierdziła z radością i natychmiast się rozłączyła. Mężczyzna osłupiały usiadł. Zaczął drapać się po głowie i próbował jeszcze raz przeanalizować swoją rozmowę. Nie mógł uwierzyć w to co się stało. Po chwili zerwał się na równe nogi i pobiegł na górę.

- Hania, Hanka! - wołał, gdy znalazł się na schodach. Wbiegł z impetem na górę. Sikorka, która obudziła się przez jego krzyki, patrzyła na niego zakłopotanym wzrokiem.

- Pali się czy co? - zaśmiała się, gdy zobaczyła, że na jego twarzy gości uśmiech, a nie strach.

- Będziemy mieć tam wesele. Mamy termim! - zawołał i skoczył na łóżko obok ukochanej. Kobieta dawno nie wiedziała go tak rozemocjowanego, o ile w ogóle kiedykolwiek widziała go w takim stanie. Dalej nie do końca rozumiała o czym mówił. - W tej sali zwolnił się termin na maj tego roku! - wyjaśnił z uśmiechem, podkreślając dwa ostatnie słowa. Sikorce zaświeciły się oczy i błyskawicznie położyła się na Michale.

- Co ty powiedziałeś? - dopytała, nie docierały do niej słowa, które padły z jego ust.

- To co słyszałaś - stwierdził, Hania jeszcze przez chwilę wpatrywała się w niego, gdy nagle głośno pisnęła i złożyła pocałunek na ustach ukochanego.

- Naprawdę zorganizujemy tam wesele?! - radość tryskała z każdej części jej ciała, mężczyzna jęknął, gdy jego narzeczona nagle przerwała pocałunek, ale w końcu przytaknął.

- Tak, kochanie...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Cześć kochani, mam nadzieję, że ten rozdział wam się spodobał. Jak widzicie przygotowania do ślubu Hani i Michała zaczynają iść pełną parą. Jak myślicie, czy uda im się zorganizować go tak jak sobie wymarzą, czy jednak coś pójdzie nie tak? Na razie wygląda na to, że szczęście im sprzyja, ale co będzie dalej... Dowiecie się w kolejnych rozdziałach mojej książki. Następna część pojawi się prawdopodobnie w czwartek, ale jeśli mi się uda może opublikuję ją wcześniej. Trzymajcie się cieplutko 😘❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro