Rozdział XVII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Następnego dnia

Patrycja weszła do pacjneta, który wczoraj zgłosił się do szpitala z tętniakiem. Gdy mężczyzna ją zobaczył od razu usiadł.
- Dzień dobry, jak się pan czuje? - spytała.
- Gdy widzę panią doktor od razu lepiej... - przyznał, lekarka zaśmiała się.
- Przemyślał pan na spokojnie swoją decyzję...? - zapytała i usiadła na krześle przy łóżku.
- Pani doktor, ja chcę tej opercaji, liczę się z tym, że mogę jej nie przeżyć, ale jest też szansa, że uda się wyciąć tętniaka i będę żył...
- Ma pan 50% szans, zdaje sobie pan z tego sprawę? - zapytał Konrad, który wszedł do sali. - Hej - przywitał się z Pati, która lekko się uśmiechnęła. Lekarz po chwili podszedł do niej i położył ręce na jej ramionach, Partycja jednak westchnęła i szybko wstała.
- Dobrze, to wszystko z mojej strony, jeśli ma pan jeszcze jakieś pytania to proszę zapytać pana doktora - powiedziała i wyszła.
- Trudna kobieta... - skomentował pacjent, na co Konrad zaśmiał się. - Będzie musiał pan się mocno postarać.
- Jest tego warta... - odpowiedział tym razem poważnie Dobroń.

Gdy Hania się obudziła od razu spojrzała na zegarek.
- Cholera - powiedziała. - Budzik nie zadzwonił. Michał wstawaj, bo spóźnimy się do pracy - powiedziała i usiadła by założyć szlafrok. - Michał! - krzyknęła, jednak gdy i to nie podziałało przybliżyła się do niego i zaczęła go szturchać. Nagle mężczyzna złapał ją, przyciągnął do siebie i pocałował.
- Jakbyś tak mnie obudziła to wstałbym od razu - stwierdził, na co lekarka zaśmiała się.
- Rusz się Matołku, bo się spóźnimy - powiedziała i gdy chciała odsunąć się od ukochanego, ten znów ją do siebie przyciągnął, tak że teraz leżała na nim.
- A może byśmy tak sobie zrobili dzisiaj wolne...? - zapytał zaczepnie, na co kobieta uśmiechnęła się i pokręciła głową.
- Idę zrobić śniadanie - poinformowała i po jeszcze krótkich sprzeciwach Michała wstała.

Gdy Konrad wszedł do pokoju lekarskiego Pati pisała coś na komputerz. Wyglądała na wściekłą.
- Co się stało? - zapytał.
- Nic! - krzyknęła i zamknęła głośno komputer.
- Chcesz to wmówić sobie czy mi? - zaśmiał się i usiadł na kanapie.
- Słuchaj, daj mi spokój... - powiedziała i odwróciła się do niego twarzą. Przez chwilę panowała cisza, Patrycja w końcu odezwała się:
- Gadałam z Falkowiczem, powiedział że zrobi wszystko, żeby nie doprowadzić do tej operacji...
- A ty nie odpuscisz... - przyznał pewnie.
- Mam nadzieję, że ty też - powiedziała cały czas patrząc się w jego oczy.
- Czy wy oszaleliście - usłyszeli nagle głos Michała i oboje przenieśli szybko na niego wzrok. - Czy wy na prawdę zrobicie tę operację?!
- Chyba się już przyzwyczaiłeś, że nie słucham się innych - powiedziała ostro. Konrad zauważył, że znów przybrała postać twardej i zamkniętej w sobie.
- Przed chwilą jak rozmawialiśmy nie była taka - pomyślał.
- Pati czy tý oszalałaś?! A Ty jej jeszcze chcesz w tym pomóc?!
- Zdaję sobie sprawę z ryzyka i pacjent też, więc ja uważam rozmowę za skończoną - oznajmiła i wyszła. Wilczewski jeszcze przez chwilę patrzył się wściekle na Konrada, który jednak jedynie wzruszył ramionami i również opuścił pomieszczenie.

Gdy Hania weszła do pokoju lekarskiego zobaczyła Michała. Widziała, że coś musiało się wydarzyć.
- Co się stało? - spytała i usiadła obok niego na kanapie. Mężczyzna przez chwilę milczał jednak w końcu opowiedział Sikorce o jego rozmowie, a w zasadzie kłótni z siostrą.
- Jak operowałyśmy tę dziewczynkę to też wszyscy mówili, że się nie uda... - oznajmiła i oparła się o Wilczewskiego.
- Hania, ale tym razem chodzi o coś więcej... - powiedział i objął lekarkę ramieniem. Czuł, że odkąd tu przyszła zaczął się uspokajać.
- To o co chodzi? - spytała i spojrzała mu w oczy.
- O Konrada... - wytłumaczył. Hania westchnęła i pokręciła głową.
- Mówiłam ci, nie mieszaj się w to...
- Tylko, że on chce wykorzystać tę sytuację by się do niej zbliżyć.
- Ale czy to źle? - spytała i zmarszczyła brwi. - To znaczy, że mu na prawdę na niej zależy, jak jest gotowy wejść w coś takiego.
- Czemu ty go tak bronisz? - zapytał.
- A czemu ty mu tak nie ufasz? - odpowiedziała pytaniem Sikorka. Wilczewski nic nie powiedział.
- Porozmawiaj z nim - dodała po chwili.
- O czym?
- O duchu świętym - zaśmiała się Hania. - No o Patrycji, Matołku. Powiedz mu wprost, że martwisz się, że się nią zabawi, tak jak innymi dziewczynami.
- No i myślisz, że mi powie prawdę - zapytał zdenerwowany.
- Nie, ale może przemyśli sobie czy na prawdę chce się o nią starć i z nią być, czy po prostu ja zdobyć - podaumowła i złożyła pocałunek na ustach ukochanego.

Konrad chciał znaleźć Pati. W końcu zobaczył ją na krześle przy sali mężczyzny, którego mają operować. Podszedł do niej i zajął miejsce obok. Przez chwilę siedzieli w ciszy.
- Może oni mają rację - powiedziała nagle. Lekarz na te słowa od razu podniósł na nią wzrok.
- Chyba żartujesz... Przecież wiedzieliśmy, że wszyscy będą chcieli wybić nam ten pomysł z głowy, przecież sama mi mówiłaś, że nie odpuścisz... - kobieta spojrzała na niego.
- A jak się nie uda? - spytała.
- Cały plan operacji mamy zrobiony. Wszystko pójdzie dobrze. Ale musimy w to wierzyć... - ostatnie zdanie powiedział niemal szeptem. Pati nic nie odpowiedziała, jedynie przytaknęła i lekko się uśmiechnęła.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Cześć kochani, mam nadzieję, że ten rozdział wam się spodobał. Następny pojawi się w środę. Trzymajcie się cieplutko 😘❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro