Rozdział XVIII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Następnego dnia

Patrycja nie mogła spać od 5 rano. Wiedziała, że dzisiaj nadszedł dzień od którego wszystko zależy.
- Albo uratujemy tego mężczyznę, albo... - nie chciała dopuszczać do siebie innych opcji.

Gdy Hania się obudziła leżała wtulona w Michała, który bawił się jej włosami.
- Dzień dobry kochanie - powiedział i pocałował Sikorkę.
- Która jest godzina? - zapytała zaspanym głosem.
- 8.15 - odpowiedział jej mężczyzna, lekarka od razu zerwała się na równe nogi.
- Dlaczego mnie nie obudziłeś? Przecież się spóźnimy... - mówiła zdenerwowana. Wilczewski po chwili zaczął się śmiać.
- To jest takie zabawne? - spytała i zmarszczyła brwi. Wtedy spojrzała na zegarek i zrozumiała o co chodzi lekarzowi.
- O ty! - krzyknęła i rzuciła w niego poduszką, po czym oboje wybuchnęli śmiechem.
- Mówiłem ci, że wyglądasz uroczo jak się złościsz? - zapytał, Sikorka uśmiechnęła się i pokręciła głową. - No chodź mamy jeszcze godzinę - dodał Wilczewski.

Gdy Konrad dotarł do szpitala i przebrał się od razu poszedł do pacjneta, którego mają operować.
- Dzień dobry - przywił się. - Czy jest pan gotowy na dzisiejszą operację? Za dwie godziny zaczynamy. Pielęgniarki pana przygotują - powiedział i usiadł na krześle przy łóżku.
- Panie doktorze, czy do tej operacji na pewno dojdzie? - spytał.
- A czemu miałoby być inaczej? - odpowiedział mu pytaniem.
- Wczoraj był u mnie profesor Falkowicz i powiedział, że nie wytniecie tego tętniaka.
- Proszę mnie posłuchać - zaczął Konrad. - Wszystko jest już zaplanowane i nikt nam już nie przeszkodzi w wykonaniu panu tej operacji. Więc widzimy się na sali. Do widzenia - powiedział uśmiechnął się i wyszedł.

Gdy Patrycja zabierała pacjenta na operację podszedł do niej Falkowicz.
- Nie jedzie z nim pani dalej! - krzyczał, Pati nie zwracała jednak na niego uwagi. - Nie dojdzie do żadnej operacji! Jeśli pani to zrobi zwolnię panią!
- Już mi pan to mówił, profesorze - powiedziała ostro, a jednocześnie spokojnie.
- Nie będę się z panią szarpał! Proszę zostawić pacjenta! - tym razem skierował się do pielęgniarek, które były tak skołowane, że nie wiedziały co mają zrobić.
- Innych proszę w to nie mieszać! - lekarka również podniosła głos. - Wszystko jest na moją odpowiedzialność - oznajmiła i wjechała z mężczyzną na blok. Falkowicz stał jeszcze długo przed salą. Był wściekły na młodą lekarkę, ale i na siebie, że nie był w stanie jej powstrzymać.

Hania i Michał mieli dzisiaj razem dyżur na sorze. Sikorka widziała, że lekarz od rana się czymś martwi.
- Co się dzieje? - spytała się go, gdy nie mieli żadnego pacjenta.
- Martwię się o Pati - przyznał, na co kobieta nic nie powiedziała, jedynie westchnęła. - Oni dzisiaj operują, jeśli coś pójdzie nie tak boję się, że ona sobie nie poradzi... - wytłumaczył.
- Jest silna i wie co robi... - powiedziała.

Gdy Partycja weszła na blok czekał już na nią Konrad.
- Gotowa? - spytał gdy podeszła do niego, kobieta nic nie powiedziała jedynie pokiwała głową.
- No to co... Zaczynamy - oznajmił.
- Skalpel - powiedziała Patrycja i przystąpiła do operacji...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Cześć kochani, mam nadzieję, że ten krótszy rozdział wam się spodobał. Jest on przejściem do kolejnego, który pojawi się jutro. Napiszcie mi koniecznie co o nim myślicie, bo bardzo lubię czytać wasze komentarze. Trzymajcie się cieplutko 😘❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro