Rozdział XXIX

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Antyterroryści weszli. Wilczewski zerwał się za nimi, na początku policjanci go zatrzymali, jednak po chwili i on wbiegł na salę. Stanął przez chwilę jak osłupiały, bo zobaczył coś, czego nigdy nie zapomni - dwóch napastników, których unieruchomili antyterroryści i jednego, który leżał na ziemi z plamą krwi wokół głowy, był martwy. W końcu zauważył pod ścianą Hanię, Partycję, Julkę i pielęgniarki, które były na sali. Od razu do nich podbiegł, a za nim Bart, który również przedarł się na blok. Wilczewski najpierw kucnął przy Patrycji, która o dziwo wyglądała najlepiej. Gdy ją odwiązał kobieta szybko wstała. Później podszedł do Hani, gdy zaczął zdejmować sznur z jej nadgarstków i kostek z jej oczu zaczęły lecieć łzy, mocniej i mocniej. Nikt nic nie mówił na sali panowała całkowita cisza.
- Jezu jak ja się bałem... - szepnął Michał do Sikorki i oparł swoje czoło o jej. Objął jej twarz dłońmi pocałował i zaczął wycierać jej łzy.
- Myślałam, że cię już nigdy... - mówiła i cały czas się trzęsła, położyła dłonie na jego włosach potem twarzy, koszulce.
- Cii... - przerwał jej, położył palec na jej ustach, po czym mocno przytulił.
- Zdejmijcie mu kominarkę - usłyszeli głos Pati.
- Nie możemy, zdajemy sobie sprawę, że... - tłumaczył policjant, który trzymał napastnika.
- Z niczego nie zdajecje sobie sprawy! Powiedziałam chcę zobaczyć jego twarz - powtórzyła, wtedy antyterrorysta wykonał polecenie. Pati podeszła do mężczyzny spojrzała w jego oczy i powiedziała:
- Dziękuję - wszyscy patrzyli się zaskoczeni. - Zastrzelił tego mężczyznę, by mnie uratować. Gdyby nie on, to ja bym tu leżała - wyjaśniła. - Dlaczego to zrobiłeś? - spytała cicho. Wszyscy jednak doskonale to słyszeli. Mężczyzna nie odpowiedział został wprowadzony przez policjantów z sali. Michał wstał i chciał podejść do Patrycji, by ją przytulić, ona jednak odsunęła się.
- Zajmij się Hanią, dam sobie radę - powiedziała i wyszła z sali. Wilczewski wiedział, że jego opór nic by nie dał. Podszedł więc do Sikorki, która cały czas była roztrzęsiona . Popatrzył jej głęboko w oczy i teraz poczuł, jak wiele mógł dzisiaj stracić. Szybko odgonił od siebie te myśli i pomógł Hani wstać.
- Jest dobrze o ile w ogóle może tak być po tym wszystkim? - zapytał, jego głos był cichy i zaczerpnięty. Chciał wspierać lekarkę, jednak sam nie był w najlepszym stanie. Kobieta zamknęła oczy i pokręciła głową. Wtedy Michał poczuł, że Hania za chwilę zemdleje. Złapał ją w ostatniej chwili, wziął na ręce i wyniósł z bloku.

Konrad biegł w stronę sali operacyjnej. Nie myślał o niczym innym jedynie o tym, by zobaczyć Partycję całą i zdrowa. Z każdym krokiem bał się jednak coraz bardziej. Nie wiedział, w kogo miał być oddany strzał, ale jeśli... jeśli... nie był sobie nawet w stanie wyobrazić, co by się wtedy stało. Nagle gdy znalazł się kilka metrów od bloku zobaczył Pati, idącą korytarzem. Jeszcze nigdy nie poczuł tak wielkiej ulgi. Od razu widział po niej, że była wykończona fizycznie i domyślal się, że z jej psychiką jest pewnie jeszcze gorzej. Podszedł do niej bliżej i mocno ją przytulił. Kobieta przez chwilę stała bezwładnie, w końcu jednak wtuliła się w niego. Gdy Konrad się od niej odsunął, objął jej twarz dłońmi i wtedy zobaczył w jej oczach łzy. Widział, że cała się trzęsła.
- Chodź musisz wziąć coś na uspokojenie - szepnął, objął ją ramieniem i zaczął prowadzić w kierunku soru. Szpital był pusty, więc tylko oni przemierzali korytarzami.

Michał zaniósł Hanię do pokoju lekarskiego i położył na kanapie. Poprosił pielęgniarkę, by przyniosła mu kroplówkę i leki uspokajające, które po chwili podał Sikorce. Siedział obok niej i gładził ją po włosach.
- Haniu... - próbował ja ocucić, lekarka w końcu otworzyła oczy. Chciała wstać jednak Wilczewski złapał ją za ramię.
- Leż, spokojnie musisz chwilę odpocząć - powiedział cicho. Kobieta zacisnęła wargi i pokiwała głową. Z jej oczu zaczęły płynąć łzy.
- Już wszystko dobrze, jestem tu. Nigdy już nie pozwolę by coś mogło ci się stać. Rozumiesz? - mówił Wilczewski i ocierał jej łzy.
- Kocham cie, tak bardzo cię kocham... - powiedziała słabym głosem, przyciągnęła do siebie Michała i namiętnie pocałowała.
- Co z Patrycją? - spytała po chwili.
- Nie wiem... - odpowiedział. - Ale chyba była w lepszym stanie.
- Michał, ona udawała, próbowała zgrywać silną. Gdy grozili nam bronią miała odwagę, by im się jeszcze postawić i kontynuować operację. Była w stanie z wami porozmawiać. Gdy miała zginąć do końca nie pokazywała strachu. Ale w takiej sytuacji nie ma opcji się nie bać... Ja nie potrafiłam nic zrobić, tylko... - nie dokończyła, bo dopadła ją fala płaczu.
- Ciii... - Michał przybliżył się do niej i mocno ją przytulił, widział jak wiele ta sytuacja kosztowała Hanię.

Konrad zaprowadził Partycję na sor, posadził na kozetce i podał jej leki uspokajające. Usiadł na przeciwko niej na krześle i objął jej twarz dłońmi.
- Lepiej? - spytał cicho, kobieta pokręciła głową, miała łzy w oczach.
- Konrad ja miałam zginąć, byłam pewna, że stamtąd nie wyjdę, to ja miałam być pierwszą osobą którą chcieli zastrzelić... - tłumaczyła cicho. Lekarz nie potrafił sobie wyobrazić co mogła czuć. Widział po niej, że mimo, że chciała udawać silną, wcale taka nie była, on również był wstrząśnięty po tych słowach.
- Wszystko jest już dobrze... - Dobroń wstał na chwilę usiadł obok lekarki i mocno ja przytulił.
- Nie musisz tego robić... - wyszeptała.
- Czego? - spytał zdziwiony
- Nie musisz tu ze mną być...
- Nie ma opcji żebym cię zostawił... - zaprotestował szybko.
- Pojadę do domu odpocznę, dam sobię radę - zapewniała, nie brzmiała jednak przekonująco.
- Dobrze, ale cię zawiozę i nawet nie próbuj protestować, idę po twoje rzeczy za chwilę wracam - powiedział lekarz i wyszedł. Pati została sama. Wtedy łzy, które chciała powstrzymać podczas ich rozmowy zaczęły lecieć po jej policzkach. Z jednej strony bardzo chciała, by Konrad przy niej był, a z drugiej bała się go do siebie dopuścić...

Hania zasnęła na kanapie głowę miała położoną na kolanach Michała. Mężczyzna cały czas się na nią patrzył. Cieszył się, że nic jej się nie stało, ale jednocześnie bał się, że lekarka po tym wszystkim się nie pozbiera. Wiedział, że będzie musiał ją wspierać, być przy niej, był gotowy na wszystko, by tylko jego ukochana pozbyła się wspomnień z dzisiejszego dnia. Martwił się też o Partycję. Obawiał się, że sama może sobie z tym wszystkim nie poradzić. Próbował do niej dzwonić, ale telefon zostawiła w pokoju lekarskim. Nie chciał też zostawiać Hani samej, by poszukać siostry, bo nie miał nawet pewności czy jest jeszcze w szpitalu. Z zamyślenia wyrwał go głos Konrada.
- Jak z Hanią? - spytał mężczyzna.
- Trudno powiedzieć jest w szoku - wyszeptał Michał, bo nie chciał obudzić lekarki. - A masz jakiś kontakt z Patrycją? - zapytał z nadzieją w głosie Wilczewski.
- Jest na sorze, podałem jej uspokajające i właśnie przyszedłem po jej rzeczy, zawiozę ja do domu - wyjaśnił. - Ale też nie jest w najlepszym stanie - dodał i poszedł na tyły pokoju lekarskiego. - Wiesz która jest jej szafka? - zapytał po chwili.
- Piąta od lewej - wytłumaczył Michał, który poczuł ulgę, że jego siostra nie jest sama. Po chwili Dobroń wziął ubrania i torebkę Patrycji i zmierzał do wyjścia z pokoju lekarskiego.
- Do zobaczenia. Napiszę ci jak ją zawiozę do domu - oznajmił i już chciał wyjść, gdy usłyszał Michała:
- Konrad, dziękuję... - powiedział lekarz i się uśmiechnął.
- Nie ma za co, robię to dla niej - wyjaśnił i wyszedł. Wilczewski był teraz spokojniejszy. Znów patrzył na ukochaną.
- Miałaś rację, że się dla niej zmieni- szepnął najciszej jak umiał do ucha Hani i odsunął pasemko włosów, które opadło jej na twarz.

Patrycja cały czas siedziała na kozetce i płakała. Nagle usłyszała otwieranie drzwi, w których zobaczyła Konrada. Szybko otarła łzy z policzków. Nie dało to jednak za wiele, bo jej oczy były całe czerwone. Lekarz podszedł do niej i położył jej rzeczy. Kobieta unikała jego wzroku. Mimo to mężczyzna widział w jej oczach ból.
- Popatrz na mnie - powiedział w końcu, ale gdy Patrycja nie zareagowała złapał ją delikatnie za brodę i odwrócił jej głowę tak, że patrzyła prosto w jego oczy. - Nie musisz udawać przede mną, że jest dobrze. Nie musisz być twarda. Będę przy tobie, by cię wspierać, ale musisz mi zaufać - powiedział, Pati przytaknęła i starała się lekko uśmiechnąć.

Gdy Hania się obudziła zobaczyła Michała, który bawił się jej włosami, patrzył się na nią i uśmiechał.
- Jak się czujesz? - spytał i pocałował ją w czoło.
- Nie wiem - odpowiedziała mu Sikorka. Była o wiele spokojniejsza, ale jednocześnie dalej nie mogła od siebie odgonić emocji, które jej dzisiaj towarzyszyły. Widziała w oczach Michała troskę i wtedy również doszło do niej co on musiał dzisiaj przeżywać. Nie wiedział co się z nimi działo, oprócz tych kilku rozmów z tymi mężczyznami. Na pewno się bał tak jak ona, a może i bardziej...
- Nad czym rozmyślasz? - zapytał po chwili ciszy Wilczewski.
- Ani razu cię nie zapytałam, jak ty się czujesz... - wytłumaczyła cicho. - Ty też przecież to wszystko przeżywałeś...
- Bałem się, strasznie się bałem, że już nigdy nie bedę mógł ci powiedzieć, jak bardzo cię kocham, ani porozmawiać z Pati. Ale teraz gdy wiem, że jesteście bezpieczne czuję tak wielką ulgę, jak nigdy w życiu. Nie wiem co bym zrobił, gdyby którejkolwiek z was się coś stało... - wyjaśnił, w oczach Hani znów pojawiły się łzy, Michał od razu to zobaczył, objął jej twarz dłońmi i pocałował.
- Jedźmy do domu, proszę - dodała po chwili Sikorka.

Patrycja wraz z Konradem właśnie szli do wyjścia ze szpitala. Zobaczyli, że na parkingu nie ma już żadnej policji, ani innych pracowników Leśnej Góry. Była w końcu dwunasta w nocy. Po chwili jednak zauważyli pełno dziennikarzy, którzy czekali na jakieś wiadomości.
- Nie ma opcji żebyśmy tam spokojnie przeszli, a ja nie bedę z nikim o tym rozmawiać... - powiedziała cicho lekarka i złapała Dobronia za ramię, by się zatrzymał.
- Dobrze, więc zrobimy to inaczej - oznajmił lekarz, lekko się uśmiechnął i wziął kobietę na ręce.
- Co ty robisz? - spytała zaskoczona.
- Zamknij oczy i udawaj, że śpisz budzić cię nie będą - wyjaśnił zadowolony z siebie Konrad.
- Żartujesz sobie ze mnie - prychnęła Pati.
- Chociaż dzisiaj pozwól mi zrobić coś nie po twojej myśli - powiedział zaczepnie. Lekarka przygryzła warge, pokiwała głową, ale w końcu zamknęła oczy i oparła głowę o ramię lekarza. Gdy mężczyzna tylko otworzył drzwi szpitala od razu wszyscy dziennikarze rzucili się na niego.
- Czy byli państwo w tej sali gdzie byli napastnicy? Czy ktoś zginął? Czy szpital będzie od tej pory lepiej zabezpieczany? - przekrzykiwali się i podsuwali mu mikrofony.
- Proszę mi zrobić przejście, nie widzą państwo, że dziewczyna śpi? - spytał ostro. Kilka osób jeszcze za nimi szło, jednak po chwili wszyscy wrócili pod drzwi szpitala i czekali na innych lekarzy.
- Mogę otworzyć oczy? - spytała cicho Pati.
- Jeszcze nie, poczekaj chwilę - odpowiedział Konrad i wtedy postanowił zrobić coś dosyć ryzykownego. Przybliżył się do Patrycji i pocałował ją. Gdy się od niej odsunął powiedział:
- Teraz możesz otworzyć oczy - kobieta po chwili to zrobiła, zacisnęła wargi i popatrzyła się prosto w jego oczy. Dobroń postawił ją na ziemi i otworzył jej drzwi od auta. Nic nie mówili. Odejchali w ciszy spod szpitala.

Hania i Michał dojechali do domu. Oboje byli wykończeni. Wilczewski był w kuchni i robił gorącą herbatę. Natomiast Sikorka poszła do łazienki wziąć prysznic i przebrać się w piżamę. Gdy stanęła przed lustrem i popatrzyła w swoje odbicie, nagle wszystkie dzisiejsze emocje uderzyły ją dwa razy mocniej. Oparła się rękami o zlew i zaczęła płakać.

Cała droga spod szpitala przebiegła im w ciszy. Patrycja siedziała z głową opartą o szybę. Nie wiedziała co ma o tym wszystkim myśleć. Pragnęła, by to uczucie, które jej towarzyszyło, gdy Konrad trzymał ją na rękach, a potem pocałował trwało już przez całe życie, a z drugiej strony bała się, że znów wszystko skończy się złamanym sercem. Z zamyślenia wyrwał ją głos lekarza:
- Jesteśmy - zaśmiał się. Kobieta już chciała otworzyć drzwi i wyjść jednka w ostatnim momencie wzięła rękę z klamki i odwróciła się twarzą do Konrada.
- Dziękuję - powiedziała i się uśmiechnęła.
- Za co? - zapytał i wzruszył ramionami.
- Za wszystko - wyjaśniła, już miała obrócić głowę, ale w przypływie emocji, których nie była w stanie określić przybliżyła się do mężczyzny i pocałowała go. Gdy się od niego odsunęła nic już nie powiedziała i szybko wyszła z auta. Dobroń jeszcze przez chwilę siedział jak osłupiały. Oparł głowę o zagłówek i głośno wypuścił powietrze. Nie spodziewał się takiego zakończenia tej sytuacji. Myślał, że wszystko zepsuł, pogorszył tym pocalunkniem, a teraz lekarka odpowiedziała mu tym samym... Pati idąc po schodach cały czas się zastanwiała, czy nie popełniła błędu, czy nie poniosły ją emocje, których będzie żałować. Gdy weszła do domu usiadła na kanapie, wtedy wszystkie wydarzenia z dzisiejszego dnia na prawdę do niej dotarły. Zaczęła płakać... Mogła zginąć, a nawet już się z tym pogodziła. Nagle usłyszała dźwięk esemesa.
,, Jeśli będziesz czegoś potrzebować to dzwoń " - odczytała wiadomość od Konrada. Potrzebowała więcej niż myślał, ale wiedziała, że z niektórymi rzeczami musi sobie poradzić sama.

Minęło dziesięć minut odkąd Hania weszła do łazienki. Wilczewski zaczął się martwić o ukochaną, bo nie słyszał lejącej się wody, więc wiedział, że na pewno się nie myje. Podszedł do drzwi łazienki i zaczął pukać.
- Wszystko w porządku? - zawołał, nie usłyszał jednka odpowiedzi przez chwilę się wahał, ale w końcu nacisnął klamkę i otworzył drzwi. Zobaczył swoją dziewczynę skuloną pod ścianą. Płakała. Szybko do niej podszedł i kucnął obok.
- Haniu, nie płacz, już wszystko jest dobrze.... Słyszysz? - zapytał cicho i przytulił do siebie lekarkę, która zatopiła się w jego ramionach. Siedzieli tak, aż do momentu, w którym Sikorka zaczęła się uspokajać, a trwało to długo... bardzo długo. W końcu oboje wzięli prysznic i poszli się położyć.
- Wezmę jutro wolne, by z tobą zostać - poinformował lekarz, gdy leżeli w łóżku.
- Dziękuję - szepnęła Hania i wtulila się w ukochanego, który pocałował ją na dobranoc.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Cześć kochani, mam nadzieję, że ten rozdział wam się spodobał. Napiszcie mi o swoich wrażeniach, bo starałam się, jak mogłam żeby opisać sytuacje pełne uczyć i wsparcia i mam nadzieję, że chociaż w najmniejszym stopniu mi to wyszło. Pozdrawiam też Serialoveff, brawo kochana, bo twoja teoria o tym, jak zakończy się napad była trafna 😘 No i jak zwykle do was pytanka 😉 Czy myślicie, że po tych wydarzeniach Patrycja otworzy się przed Konradem? I co sądzicie o Hani... Pozbiera się po tym wszystkim...? Odpowiedzi dostaniecie w następnych rozdziałach, a kolejny pojawi się, jak zwykle za dwa dni, czyli w czwartek. Życzę wam też miłego oglądania odcinka ,,Na dobre i na złe". Trzymajcie się cieplutko 😘❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro