Rozdział XXXVI

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Minęły dwa miesiące od ostatnich wydarzeń. Hania dzięki pomocy Michała zaczęła sobie radzić ze śmiercią ojca. Dalej za nim tęskniła i gdy tylko w jej głowie odzywały się jakieś związane z nim wspomnienia z jej oczu zaczynały płynąć łzy. Wilczewski starał się jednak, by działo to się jak najrzadziej. Sam też nauczył się wspierać lekarkę, wiedział jak jej pomóc, jak spowodować by przestawała płakać. Przechodzili przez to razem. Był to bardzo ciężki i smutny dla nich czas. Teraz jednak, gdy wszystko zmierza już w dobrą stronę upewnili się tylko w swoim uczuciu. Zdali sobie sprawę, że ich miłość jest prawdziwa i będzie w stanie przezwyciężyć wszystko, jeśli tylko będą razem. Hania dwa tygodnie temu wróciła do pracy, jednak od wczoraj razem z Michałem mieli urlop.
Był 23 grudnia, więc od kilku dni lekarze przygotowywali się do świąt. Wszystkie prezenty były kupione, dom posprzątany, zakupy zrobione, nie mieli jednak jednej, najważniejszej rzeczy... choinki, z którą Michał właśnie próbował się przedrzeć przez drzwi.

- Haniu, zjechałem pół miasta, ale wreszcie mam! - zawołał.

- Mówiłam ci żebyś się zabrał za to wcześniej! - odkrzyknęła mu z kuchni i poszła do drzwi by mu pomóc. - Jezu czy ty zwariowałeś? - zapytała gdy zobaczyła choinkę, którą kupił.

- Co nie podoba ci się? - spytał zdziwiony.

- Mówiłam ci żebyś kupił mała i sztuczną, a ty wybrałeś zupełnie inną - zaśmiała się. - Gdzie my ją postawimy? - zaczęła się zastanawiać. - I jeszcze nie mamy wystarczająco bombek żeby ją ubrać...

- O tym akurat pomyślałem - przyznał dumny z siebie i gdy wreszcie przeciągnął choinkę przez drzwi pobiegł do samochodu i przyniósł wielką torbę. - Proszę bardzo - powiedział i wszedł do domu, w drzwiach dał jeszcze Hani buziaka w policzek.

- No chodź, powiesz mi gdzie ją ustawimy- zawołał, więc Sikorka, która cały czas stała w przedpokoju w końcu poszła do salonu.

~~~

Pati właśnie siedziała w pokoju lekarskim, za godzinę powinna kończyć swój ostatni dyżur przed trzydniowym urlopem. W jej życiu zaszły spore zmiany. Przede wszystkim zaufała Konradowi i doszła do wniosku, że jeśli będzie go od siebie odsuwać to zrani nie tylko jego, ale i siebie, bo bardzo pragnęła, by przy niej był. Mogła z nim rozmawiać godzinami, słuchać jego żartów i patrzeć się na jego cudowny uśmiech.

- Hej - wyrwał ją z zamyślenia właśnie jego głos. Lekarz podszedł do niej i cmoknął ją w policzek. - Ty jeszcze nie w domu, ja właśnie skończyłem...

- W zasadzie to ja też mogę się powoli zbierać, ale jak myślę ile mam zrobić rzeczy w domu to chyba wolę posiedzieć jeszcze chwilę tutaj - zaśmiała się.

- No to sprawimy, że nawet te obowiązki będą milsze - stwierdził, podszedł do niej i pociągnął ją tak, że wstała z kanapy.

- Czyli? - spytała, gdy znalazła się w jego objęciach.

- Czyli pomoże ci w tym najlepsza osoba... - wytłumaczył i się uśmiechnął.

- No chyba nie masz na myśli siebie... - prychnęła rozbawiona.

- Mam jeszcze wiele zalet, o których nie wiesz i chyba pora je poznać - stwierdził, na co lekarka wybuchnęła śmiechem, lekarz szeroko się uśmiechnął i powoli przybliżał się do Pati.

- Możesz się jeszcze wycofać, bo ja za to mam wiele wad, których nie poznałeś - stwierdziła i położyła palec na jego ustach.

- Nie interesuje mnie to - oznajmił i pocałował Partycję.

~~~

Hania z Michałem po długich sporach w końcu postanowili, że ich choinka stanie pomiędzy salonem a jadalnią.

- Zanim ją ubierzemy będzie wieczór - zaśmiała się Sikorka.

- Oj nie przesadzaj... Dobra zobacz co kupiłem i wybierz ozdoby, które powiesimy - powiedział, kobieta wzięła torbę od Wilczewskiego i zaczęła z niej wyciągać bombki, lampki, łańcuchy i na końcu została gwiazda, gdy wzięła ją do ręki przez chwilę zastygła w bezruchu przypomniała sobie ubieranie choinki razem z jej rodzicami gdy była mała:

~~~

Tatusiu, tatusiu jesce (jeszcze) gwiazdecka (gwiazdeczka) - wołała podekscytowana Hania, gdy jej rodzice skończyli zakładać inne ozdoby.

- No to ona należy do ciebie...- uśmiechnął się jej tata. - Chodź włożysz ją na czubek - powiedział Zbyszek i wziął córkę na ręce. Po chwili Hani udało się ją umocować na górze choinki.

- Ale piętnie (pięknie)! - zawołała podekscytowana i zaczęła podskakiwać.

- No to teraz musimy zapalić lampki - powiedział jej matka i podłączył je do prądu, w momencie cała choinka rozbłysnęła na wiele kolorów.

- Jus (już) zawse (zawsze) będziemy ubierac (ubierać) tak choinkę? - spytała zachwycona.

- Jeśli tylko ci się podoba to oczywiście, że tak kochanie... - powiedział jej ojciec, podniósł ją i mocno przytulił.

~~~

Hania opadła na kanapę, w dłoniach trzymała gwiazdę, niby tak podobną, a jednak zupełnie inną. Nie tą magiczną, jedyną, którą zawsze zakładała z pomocą ojca. Do jej oczu napłynęły łzy.

- Hej... - podszedł do niej Michał, który zobaczył, że coś jest nie tak. Po tych dwóch miesiącach doskonale umiał zobaczyć kiedy Sikorka potrzebuje wspracia. - Co jest? - spytał, kucnął na przeciwko i uniósł jej brodę.

- Te wszystkie lata gdy spędzaliśmy święta razem, gdy z rodzicami ubierałam choinkę, zawsze... Zawsze mój tata brał mnie na ręce i zakładałam gwiazdę na czubek. To była nasza tradycja. Nasza... - i wtedy zaczęła płakać, Michał od razu ją do siebie przytulił.

- Haniu ja wiem, że jest ci ciężko, że ci go brakuje, że za nim tęsknisz, ale twój tata zawsze z tobą będzie - kobieta podniosła na niego wzrok. - Wiem, że ci go nie zastapię i nawet nie bedę próbować, ale zrobię wszystko byś czuła się szczęśliwa, by ten ból był mniejszy... - powiedział i wziął jej twarz w dłonie. - Obiecuję - dodał i pocałował kobietę.

~~~

Patrycja z pomocą Konrada posprzątała już prawie całe mieszkanie. Postanowili sobie zrobić chwilę przerwy i zmęczeni usiedli na kanapę.

- Jakie plany na święta? - spytał nagle lekarz.

- W wigilię idę do Hani i Michała, a później będę siedzieć w domu... A twoje?

- Słuchaj, mam dla ciebie propozycję - powiedział, nie zwracając uwagi na jej pytanie. - Może w drugi dzień świąt pójdziesz ze mną do mojej rodziny. Jeszcze jej nie poznałaś, a moi rodzice też od dawna mnie trują kiedy im cię przedstawię - oznajmił, kobieta była zupełnie zaskoczona jego propozycją, gdy lekarz zobaczył jej minę zaczął się śmiać.

- No co? - spytała. - Nie spodziewałam się... - próbowała się tłumaczyć.

- Ale zgadzasz się pójdziesz ze mną na obiad do nich? - zapytał z nadzieją.

- Tak... tylko musisz mi powiedzieć o której, gdzie, czy mam... - zaczęła szybko mówić.

- Spokojnie - przerwał jej i znów się zaśmiał. - Napiszę ci dokładnie i przyjadę po ciebie - oznajmił i położył rękę na jej ramieniu - Jakbym wiedział, że będziesz się tak stresować to bym ci powiedział godzinę wcześniej, wtedy miałabyś na to mniej czasu - stwierdził.

- Ej... Nie stresuję się tylko... - próbowała coś wymyśleć, ale nie miała żadnego pomysłu.

- Dobra, niech ci będzie- zaśmiał się i przytulił ją do siebie.

~~~

Hania z Michałem leżeli na kanapie i oglądali film. Na jutrzejszą kolację wigilijną, mieli już prawie wszystko przygotowane. Sikorka stresowała się jednak jutrzejszym dniem, bo chciała jak najlepiej wypaść w oczach rodziny Wilczewskiego.

- O czym myślisz? - wyszeptał do jej ucha.

- O tym czy wszystko jest kupione, czy zdążę wszystko zrobić, czy... - wymieniała, Michał zaczął się śmiać. - Ej, co cię tak bawi - spytała i podniosła na niego wzrok.

- Perfekcyjna pani domu - zaśmiał się.

- Bardzo śmieszne... Chcę by jutrzejszy dzień był udany, z resztą powinnam się postarać, skoro szykuję tę wigilię to chcę by było pięknie i...

- Moja mama powiedziała, że przyjedzie wcześniej, by ci pomóc - przerwał jej.

- Ale na prawdę nie potrzeba, co to będzie o mnie świadczyć, że nawet nie potrafię sama wigili przygotować...

- Nie sama, bo ja i tak ci pomogę - stwierdził i się uśmiechnął.

- Oj jak ty miałbyś się zabrać za gotowanie to już w ogóle nic z tego by nie wyszło - zaśmiała się.

- Nie wierzysz we mnie? - spytał zaczepnie.

- Michał ja po prostu cie znam i twoje umiejętności kulinarskie też...

- Ponoć w święta często się zdarzają cuda - zaśmiał się.

- Cudem to będzie jak wszystko się uda... Nigdy jeszcze nie organizowałam wigili i obawiam się, że może wyjść klapa - westchnęła.

- Na pewno tak nie będzie z resztą i tak najważniejsze byśmy spędzili ją razem... - powiedział, lekarka uśmiechnęła się.

- Masz rację... - stwierdziła i pocałowała Wilczewskiego.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Cześć kochani, mam nadzieję, że ten rozdział wam się spodobał. Postanowiłam zrobić dosyć spory przeskok czasowy, bo po pierwsze chciałam zrobić rozdziały świąteczne, a po drugie nie chciałam żeby każdy rozdział był tak strasznie smutny jak te ostatnie. Bardzo wam też dziękuję za 500 głosów na moją książkę. Jestem niesamowicie wdzięczna, za każde polubienie i komentarz, bo wtedy wiem, że podoba wam się moja historia i motywuje mnie to do dalszej pracy 😘❤ Napiszcie mi koniecznie co myślicie o relacjach Patrycji i Konrada oraz Hani i Michała, bo sporo się u nich pozmieniało. A tak swoją drogą to jak idą wasze przygotowania do świąt? Ja mam całe lodówki zawalone jedzeniem, no i choinka oczywiście stoi już od kilku dni. Z okazji wigilii następny rozdział pojawi się już jutro. Trzymajcie się cieplutko 😘❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro