Rozdział XXXVIII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Była 10 rano, Hania od dłuższego czasu nie spała, ale było jej tak dobrze w objęciach Michała, że nawet nie brała pod uwagi tego by się ruszyć. Podniosła swoją rękę i zaczęła obrać w palcach pierścionek zaręczynowy. Niby taki zwykły przedmiot, a jak wiele może zmienić w życiu, jak wiele wywołać emocji. Nie mogła uwierzyć, że to wszystko stało się na prawdę. Nigdy nie sądziła, że tak piękna chwila nastąpi w jej życiu.

- Dzień dobry kochanie - usłyszała nagle głos Michała tuż przy swoim uchu. - Podoba ci się? - spytał i postukał palcem o pierścionek.

- Michał, do mnie to wszystko jeszcze nie dochodzi, ten pierścionek te święta, ty... - lekarz zaśmiał się na jej ostatnie słowa.

- Moja narzeczona, jak pięknie to brzmi - powiedział i pocałował lekarkę w czoło.

- Nawet nie wiesz jaka jestem szczęśliwa - przyznała cicho.

- A mi się wydaje, że jest coś co burzy tą radość i nawet wiem co - stwierdził i mocniej objął kobietę.

- Tak bardzo bym chciała by tu był, by to wszystko widział, by cieszył się z nami - wytłumaczyła cicho.

- On przy tobie będzie, już zawsze... Tak jak ja... - po tych słowach Hania spojrzała na Michała.

- Pojedziesz ze mną na cmentarz? - spytała.
- Oczywiście że tak - powiedział i pocałował Sikorkę.

~~~

Hania z Michałem właśnie podchodzili pod grób Zbyszka. Sikorka położyła na nim małą choineczkę, którą kupili i zapaliła czerwony znicz. Wtedy podniosła wzrok na Wilczewskiego, który zrozumiał o co jej chodzi, cofnął się o kilka kroków i usiadł na ławeczce.

- Bardzo mi ciebie brakuje - mówiła cicho. - Nie potrafię się cieszyć tym co się dzieje. Kocham Michała i jestem taka szczęśliwa, że mi się oświadczył, że nareszcie otaczają mnie osoby, na których mogę polegać. Ale nie ma ciebie, a ty byłeś dla mnie najważniejszy, od zawsze. Chciałam byś tu był do końca... Obiecywałeś... - i w tym momencie zaczęła płakać, przypomniała sobie sytuację z dzieciństwa.

~~~

- Tato, tato! - wołała Hania, która wbiegła do sali szpitalnej i rzuciła się Zbyszkowi na szyję. Jej ojciec miał wypadek. Nic poważnego mu się nie stało, ale strach jaki towarzyszy dziesięcioletniemu dziecku, gdy się dowiaduje, że z bliską osobą dzieje się coś złego zawsze jest wyolbrzymiony. - Tak bardzo się bałam...

- Nic mi nie jest kochanie - próbował uspokoić płaczącą córkę.

- Nie wiem co bym zrobiła gdybym cię straciła- wyszlochała.

- Nie zostawię cię... Nigdy - wiedział, że to nieprawda, ale co miał jej powiedzieć...

- Obiecujesz?

- Obiecuję...

~~~

Hania kucnęła przy grobie ojca i nie mogła opanować płaczu. Wiedziała, że jej ojciec kiedyś ją opuści, nie była już małą dziewczynką i zdawała sobie z tego sprawę, ale dlaczego teraz? Dlaczego tak wcześnie? Dlaczego gdy wszystko zaczynało się tak pięknie układać? Nie wiedziała, nie rozumiała... Wtedy poczuła czyjeś ręce na swoich ramionach.

- Zimno jest... - mówił cicho Wilczewski, Sikorka popatrzyła w jego oczy i w jednym momencie wstała i wtuliła się w niego. Teraz jej łzy pochłaniała jego kurtka.

- Ci... - próbował ją uspokoić.

- Jedżmy do domu - wyszeptała. - Proszę - dodała zachrypniętym głosem.

~~~

Odkąd wsiedli do auta nie wyppwiedzieli ani jednego słowa. Hania siedziała z głową oparta o szybę i patrzyła pustym wzrokiem na budynki, które mijali. Zaczęła znów myśleć o tym, co się wydarzyło. Śmierć ojca i te zaręczyny, które powinny być jednym z najszczęśliwszych dni w jej życiu... Ale takie nie były. Jak mogła się cieszyć, gdy kogoś tak bardzo jej brakuje. Ale wtedy przypomniała sobie słowa, które kiedyś powiedział jej ojciec:

,, Najbardziej na świecie pragnę twojego szczęścia... Pamiętaj "

Teraz do Hani to na prawdę doszło. Jej tata nie chciałby żeby odkładała swoje szczęście ze względu na niego. Do jej oczu napłynęły łzy. Popatrzyła na Michała, który całą swoją uwagę poświęcał drodze, która była pełna śniegu i bardzo śliska. Kocha go, tak bardzo go kocha... I chce z nim być, gdy przy nim jest, czuje coś tak pięknego jak nigdy wcześniej. Jej ojciec pragnąłby żeby z nim była, żeby miała rodzinę, żeby nie była sama...

~~~

Gdy lekarze dojechali do domu Hania poszła na górę się przespać. Chciała przez chwilę wszystko przemyśleć. Nie wiedziała czy da radę tak po prostu odłożyć żałobę na bok i w całości oddać się Michałowi, ale pragnęła szczęścia, takiego jak od zawsze chciał dla niej jej ojciec. Gdy się obudziła chciała porozmawiać z Wilczewskim, tak szczerze, o wszystkim co nie daje jej spokoju. Kiedy zaczęła schodzić po schodach usłyszała jego rozmowę:

- Mamo, a może to nie był dobry moment? Może to wszystko dzieje się za szybko? Przecież ona dalej jest w żałobie, nie cieszy się tym, bo myśli o ojcu... I ja ją rozumiem, nie mam do niej pretensji i żalu... - mówił, później nastała chwila ciszy.

- Jestem przy niej i zawsze będę, cokolwiek by się działo, kocham ją, nigdy czegoś takiego nie czułem do innej kobiety i będę czekał tak długo jak będzie potrzebować - usłyszała po chwili. - Wiem, wiem muszę z nią porozmawiać... Dobra mamuś kończę. No pa - Sikorka nie wiedziała co ma teraz zrobić, wróciła się do sypialni i usiadła na łóżku. Wprawdzie wiedział od bardzo długiego czasu, że Michał ją kocha, że przy niej będzie, mówił jej to. Ale nie chciała by miał wątpliwości, by się zastanawiał czy dobrze postąpił oświadzczając się jej. Uszczęśliwił ją tym i to bardzo, musiała go zapewnić, że tak jest i że jest gotowa, gotowa na wszystko jeśli tylko on przy niej będzie. Mężczyzna miał rację, muszą koniecznie porozmawiać...

~~~

Był wieczór Hania z Michałem leżeli już w łóżku. Kobieta miała głowę położoną na jego klatce piersiowej i cały czas wpatrywała się w sufit.

- Michał... - odezwała się cicho i podniosła na niego wzrok. - Dziękuję - Wilczewski popatrzył się na nią zdziwiony.

- Za co?

- Za każdy dzień jaki ze mną spędzasz, za każde słowo, które do mnie wypowiadasz... Za wszytko, po prostu za wszystko - lekarz uśmiechnął się na jej słowa. - I chcę żebyś wiedział jak bardzo cię kocham, jak bardzo jestem szczęśliwa na myśl, że będę twoją żoną...

- A ja twoim mężem... - przerwał jej.

- Tylko dzięki tobie zaczynam sobie radzić ze śmiercią ojca i wiesz, dzisiaj zrozumiałam, że on nigdy nie odszedł, że on na prawdę zawsze przy mnie... przy nas będzie - tłumaczyła i położyła się na Michale, dzięki czemu mogła patrzeć się cały czas w jego oczy. W oczy, które tak bardzo kocha, w oczy, które przynoszą jej tak wiele radości, w oczy, które ją uspokajają. - Zrozumiałam, że mój tata chciałby byśmy byli szczęśliwi, bym nie była w ciągłej rozpaczy, gdy odejdzie - mówiła, Wilczewski milczał, zaczął gładzić kobietę po policzku. - Nawet nie wiesz jak bardzo pragnę tego ślubu, jak bardzo się cieszę, że będę miała rodzinę... Kocham cię, kocham cię i jeśli tylko przy mnie będziesz ze wszystkim sobie poradzę - skończyła.

- Będę, na zawsze... Obiecuję - oznajmił i chciał pocałować kobietę, ale ona odrobinę się odsunęła.

- Nie obiecuj, po prostu bądź - powiedziała, nie chciała już obietnic chciała po prostu być szczęśliwa, czując, wiedząc i widząc, że po prostu jest. Przybliżyła się do narzeczonego i zaczęła go całować.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Cześć kochani, mam nadzieję, że ten rozdział wam się spodobał. Jak tam minął wam wczorajszy dzień? Posypały się prezenty? Ja dostałam głównie książki i ubrania... A wy? Pochwalcie się swoimi zdobyczami (🤣) w komentarzach. Dzisiaj kolejny dzień odpoczynku, więc też spędźcie go miło. Kolejny rozdział pojawi się jutro i będzie o wiele dłuższy od tego. Trzymajcie się cieplutko 😘❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro