Fred Weasley (4) ❝bal❞
Fred Weasley (4) ❝bal❞
Uśmiechałaś się niewinnie, starając się nie ogłuchnąć od pisku swoich współlokatorek. Przez chwilę zaczynałaś żałować, że powiedziałaś im o tobie i Fredzie. Tak, po waszym pocałunku oficjalnie zostaliście parą ku ogromnej uciesze Georga, który prześmiewczo nazywał siebie waszym największym shiperem.
Dość dużą część wakacji spędziłaś u Weasley'ów ku sporemu niezadowoleniu twojego ojca, ale... było warto. Czułaś się tam chciana i po prostu kochana. Powrót do szkoły również bardzo cię ekscytował. Nie chodziło tylko o pochwalenie się dziewczynom swoim nowym romansem (co nie poszło najlepiej), ale o fakt zbliżającego się Turnieju Trójmagicznego, a co za tym idzie - balu.
W mugolskiej szkole również były bale, więc wiedziałaś czego się spodziewać. Przynajmniej w większym stopniu.
— A ja tam od razu wiedziałam, że będziecie razem — piszczała Sybil, poprawiając swoje jasne włosy. — przewidziałam to.
Starałaś się nie przewrócić oczami. Poczułaś na sobie drobne dłonie, które objęły cię od tyłu.
— Gratuluję, życzę wam wszystkiego co najlepsze — uśmiechnęła się Aila.
Tylko Octavia nie pałała ogromnym entuzjazmem, lecz postanowiłaś porozmawiać z nią o tym później. Teraz liczył się Fred i to, że zaprosił cię na spacer. Zabrałaś ze sobą trochę mugolskich słodyczy od mamy byście mieli co przekąsić po drodze, pożegnałaś dziewczyny i poszłaś na spotkanie.
Fred już na ciebie czekał przed zamkiem. Na twój widok uśmiechnął się szeroko, szybko przerzucił jednak uwagę na słodkości, które trzymałaś w ręce.
— Czy to dla mnie? — zapytał z nadzieją. Dużo mu naopowiadałaś o mugolskich słodyczach, wydawał się podekscytowany.
— Dla NAS — poprawiłaś chłopaka, dając mu buziaka w policzek przez co się zaczerwienił. — Idziemy?
Spacerowaliście przez ponad godzinę, żartując i opowiadając sobie co się u was działo, gdy się nie widzieliście. Nagle Fred zatrzymał się w pół kroku i wyciągnął różdżkę.
— Chciałbym ci pokazać pewne zaklęcie, którego się nauczyłem — mruknął z przebiegłym uśmiechem.
Zdziwiona tylko skinęłaś głową. Fred i nauka brzmiało dość abstrakcyjnie. Chłopak mruknął jakieś słowo pod nosem, którego nie mogłaś zrozumieć i z jego różdżki poleciały różnokolorowe iskry, które ułożyły się w kolorowy napis: "Czy pójdziesz ze mną na bal?".
— Oczywiście, że tak, myślałam że to jasne — zaśmiałaś się i zarzuciłaś mu ręce na szyję.
— Niby i oczywista oczywistość, ale wolałem się upewnić zanim jakiś napakowany byczek z Durmstragu cię oczaruje.
Byczek? Zaczęłaś się głośno śmiać, zwracając na siebie uwagę innych uczniów dookoła.
— Nikt inny nigdy nie sprawi bym czuła się tak jak teraz — stykaliście się nosami.
Fred zainicjował pocałunek. Krótki i słodki, który zawierał wszystkie wasze tłumione przez kilkunastodniową rozłąkę emocje.
Do balu nie zostało wiele czasu, więc twoje myśli mimowolnie wędrowały do wyobrażeń o wymarzonej sukience. Kolejnego dnia idąc do sali na transmutację spostrzegłaś Octavię stojącą niepewnie przy ścianie. Aila i Sybil już miały swoje sukienki i partnerów, więc postanowiłaś zaprosić czarnowłosą na wspólne zakupy.
— Hej Octavio, poszłabyś ze mną jutro poszukać sukienki?...Octavio? — zaczęłaś niecierpliwie wymachiwać rękoma przed jej oczami.
Dziewczyna potrząsnęła głową jakby budząc się ze snu.
— Wybacz, <twoje Imię>, ale chyba nie pójdę na ten bal.
— Jak to? — zapytałaś zdziwiona.
— Nie mam z kim...
— Na pewno znajdziemy ci kogoś, w Hogwarcie jest masa super chło- — zaczęłaś.
— Nie! Ja nie chcę byle kogo! Chcę iść z Woodem! — krzyknęła zirytowana.
Oh. To odrobinę komplikuje sprawę. Jako że dziewczyna była twoją przyjaciółką, westchnęłaś głośno i powiedziałaś:
— Spróbuję ci pomóc.
Po transmutacji pewnie ruszyłaś do wieży Gryfonów. Fred, George i George też właśnie skończyli lekcje więc powinni niedługo się zjawić. Rzeczywiście po kilku chwilach zobaczyłaś jak ich chichrająca się trójka zmierza w twoją stronę.
— <Twoje Imię>! — twójj chłopak podbiegł do ciebie i mocno cię przytulił. — Co tu robisz? Nie miałaś iść na zakupy?
Zakłopotana odwróciłaś wzrok.
— Szczerze to przyszłam porozmawiać z Oliverem.
— Początek związku a ona już cię zdradza braciszku — mruknął George, kładąc bratu dłoń na ramieniu. — Nieładnie — starał się ukryć śmiech.
— To nie tak głupku — przewróciłaś oczami i skupiłaś uwagę na Oliverze. — Czy idziesz z kimś na bal?
Fred zaczął udawać, że ma zawał.
— Nie, nie idę — odpowiedział Wood po chwili. — Dlaczego pytasz?
— Może poszedłbyś z Octavią?
Woodowi zrzedła mina a George zaczął się histerycznie śmiać.
— Wolałbym iść sam...
— To po Woodowemu znaczy wolałbym spłonąć żywcem — nie mógł się powstrzymać George.
— Przepraszam <twoje Imię>, ale ona wygląda jakby w każdej chwili mogła mnie pobić — mruknął Wood.
— Hej, ona jest naprawdę miłą osobą, daj jej szanse proszę! — pisnęłaś.
Fred rzucił mu groźne spojrzenie. Pokonany Oliver westchnął.
— Dobra...
Krzyknęłaś z radości i przytuliłaś go.
— HEJ ŁAPY PRECZ! — bulwersował się Fred. — Bo zaraz naprawdę zrobię się zazdrosny!
Octavia ucieszyła się na tyle, że zapłaciła za twoją sukienkę. Mimo odmowy dziewczyna nie poddawała się i w końcu uległaś. Pochodziła z bogatej rodziny, więc zgodziłaś się. <Opis wymarzonej sukienki> była idealna. Przestraszyła cię trochę jej cena, ale Octavia tylko wzruszyła ramionami. Szczęściara.
Dzień balu nadszedł szybciej niż się spodziewałaś. Razem z resztą dziewczyn szykowałyście się prawie cały dzień. W pewnym momencie przyleciała nawet sowa od Freda, który chciał się jeszcze z tobą zobaczyć przed balem, ale tym razem odmówiłaś, tłumacząc się że będzie warto na ciebie poczekać i że nie może zobaczyć twojej sukienki przed wieczorem.Dość szybko otrzymałaś wiadomość z odpowiedzią: "Jeszcze się nie żenimy, ale w porządku poczekam by zobaczyć cię w sukni". Zarumieniłaś się, patrząc na słowo "jeszcze".
Gdy nadszedł odpowiedni czas, zaczęłaś schodzić ze schodów, starając się wyglądać jak księżniczka. Fred czekał na dole z miną, którą chciałaś zobaczyć od rana. Był zachwycony. Wszystko wyglądałoby jak scena z filmu, gdyby nie fakt że gapiłaś się na niego za bardzo i przez nieuwagę potknęłaś się rąbek sukni. Usta Freda ułożyły się w małe "o" ze zdziwienia, jednak na szczęście złapał cię w ostatnim momencie przed upadkiem, wywołując rozbawienie na twarzach uczniów wokół.
— Wszystko w porządku? — zapytał, starając się pohamować śmiech.
Zawstydzona tylko skinęłaś głową i poprawiłaś sukienkę.
— Pięknie wyglądasz — szepnął ci do ucha, łapiąc twoją dłoń.
Czułaś, że cały dzień przygotowań był wart tych słów. Mocniej uścisnęłaś jego dłoń, była przyjemnie ciepła. Przytuliłaś go, chowając twarz w zagłębieniu jego szyi by nie widział rumieńca, który zakradł ci się na twarz. Razem ruszyliście na salę.
Tańce mieli rozpocząć uczestnicy turnieju. Z uśmiechem oglądaliście jak Harry nieśmiało wkracza na parkiet, kompletnie nie wiedząc co robić. Wiedziałaś, że Fred będzie mu to jeszcze długo wypominał. Rozejrzałaś się. W rogu sali stała Octavia dość mocno zaangażowana w rozmowę z Oliverem. Może jednak się dogadali? Sybil przyszła z nieznanym ci chłopakiem z Durmstrangu, tak zwanym byczkiem jakby to ujął Fred. Aila natomiast przyszła z młodszą Susan Bones, która o ile dobrze pamiętałaś, była w wieku Pottera.
Z transu wyrwał cię Fred.
— Chodźmy tańczyć!
Muzyka zrobiła się o wiele bardziej żywiołowa. Oboje strasznie się wygłupialiście, podskakując dookoła. Nie obchodziło cię co pomyślą inni, z nim wszystko było takie proste... Zdałaś sobie sprawę, że z całego serca kochasz Freda Weasleya.
Nagle zaczęła lecieć wolna piosenka. Fred niepewnie wyciągnął dłoń w twoją stronę. Był taki uroczy kiedy się zawstydzał... Przytuleni wręcz bujaliście się w rytmie muzyki. Jego dłonie, które położył na twojej talii przyciskały cię do siebie delikatnie.
— Przez to zamieszanie z moim upadkiem zapomniałam ci powiedzieć, że wyglądasz świetnie — posłałaś mu szeroki uśmiech. — Lepiej nie rozmawiaj z innymi dziewczynami, bo pewnie nie będą mogły się powstrzymać.
Fred zaśmiał się wesoło.
— Kocham cię — szepnął.
Zatopiłaś się w jego oczach, były takie piękne. Pełne dobroci.
— Ja ciebie też.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro