Bob

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wieczorem Harry przybył do gabinetu Snape'a z nienaruszonymi ustami.

- Halooo? – zawołał Harry pukając do drzwi.

- Myślałem, że kazałem ci usunąć usta. – Snape skrzywił się otwierając drzwi.

- Usunąłem je, ale zaraz potem je zastąpiłem – powiedział Harry – i w zestawie dostałem darmowy język!

Harry wytknął język, który – podobnie jak jego usta – był niebieski, przyciągając uwagę Snape'a.

- Dlaczego są niebieskie? – zapytał Snape.

- To jedyny kolor, jaki mieli. – Harry wzruszył ramionami.

Tak naprawdę Harry nie miał wymienionych ust i języka. Po prostu zjadł dużo niebieskiego cukru, ale Snape nie musiał o tym wiedzieć.

- Miejmy to już z głowy – powiedział Snape.

- Tylko dlatego, że poświęciłeś dla nich życie nie oznacza, że ich to nie obchodzi – zauważył Harry.

- Co? – zapytał Snape, wpatrując się w Harry'ego zmieszany.

- Zepsułem pana samochód, przepraszam – odparł nieobecnie Harry.

- Mój co? – zapytał Snape. – O czym ty w ogóle mówisz?

- O kontynuowaniu lekcji, a o czym pan mówi? – zapytał Harry.

- Legilimens – powiedział Snape, nie zawracając sobie głowy próbami zrozumienia toku myślenia Harry'ego.

Harry wyrzucił Snape'a ze swojej głowy za pomocą bosych stóp Dudley'a.

- Obrzydliwe, prawda? – powiedział Harry, podczas gdy Snape usiłował utrzymać swój niewzruszony wyraz twarzy.

Po minucie Snape wrócił do zagłębiania umysłu Harry'ego. Próbował raz za razem, za każdym razem otrzymując obrazy bosych stóp różnych ludzi.

Złamał się po zobaczeniu jedenastu par stóp.

- Nie możesz myśleć o czymś innym? – zapytał Snape ponuro.

- Uważam, że jestem w stanie pomyśleć o innej rzeczy – powiedział Harry.

- Tak więc zrób to – powiedział Snape.

- Okej – odparł Harry.

Snape jak szybko wszedł do umysłu Harry'ego, tak szybko z niego wyszedł, widząc leżących w jednym łóżku i przykrytych kołdrą Voldemorta i Umbridge.

- Potter! – zaskamlał Snape.

- Co? Kazał mi pan pomyśleć o czymś innym – odparł Harry.

- Ale nie o tym – powiedział Snape.

- Myślałem kreatywnie. – Harry wzruszył ramionami.

- To myśl mniej kreatywnie – warknął Snape.

Harry tylko się uśmiechnął i rzucił czyszczące zaklęcie na podłogę Snape'a.

Snape uniósł swoją różdżkę, gdy rozległo się pojedyncze pukanie do drzwi. Chwilę potem, bez pozwolenia Snape'a, do gabinetu weszła Umbridge.

- O szczęśliwy dniu! – wykrzyknął Harry, podczas gdy Snape gwałtownie zbladł.

Harry zaczął tańczyć kręcąc się w kółko, Umbridge tymczasem weszła do biura, a Snape starał się nie zwymiotować.

- Potter! Natychmiast przestań! – powiedziała Umbridge, gdy Harry na nią wpadł.

- Idź puścić latawca – mruknął Harry, przenosząc się ze swoim tańcem w kąt pokoju.

- Potrzebuje pani czegoś? – zapytał Snape, odzyskując nad sobą kontrolę. – Byliśmy w środku lekcji.

- Wiem i chcę wiedzieć, czemu nie zostałam o tym poinformowana. – Umbridge przerwała – i gdzie jest eliksir?

- Nie była pani poinformowana, ponieważ nie musiała pani o tym wiedzieć – powiedział Snape.

- Nie musiała pani o tym wiedzieć – powtórzył Harry ze swojego kąta, tańcząc.

- A gdzie jest eliksir? – zapytała ponownie Umbridge.

- Snape zjadł go – odpowiedział Harry.

- Zażył go? Gdzie jest kociołek? – zapytała Umbridge.

- Powiedziałem, że Snape go zjadł, kociołek i w ogóle – powiedział Harry, nie zaprzątając sobie głowy tym, że mógł po prostu powiedzieć, że skończyli i Harry zbierał się do wyjścia.

- Zjadł kociołek?! – wykrzyknęła Umbridge, patrząc na Snape'a.

- Tak, zrobił to, powiedział, że potrzebuje więcej żelaza – powiedział Harry.

- Żelaza – powtórzyła Umbridge.

- Tak, zapomniał tylko, że to jest cynowy kociołek – powiedział Harry, wpatrując się w Snape'a.

- Zjadł kociołek – powtórzyła Umbridge, oszołomiona.

- Okej, do zobaczenia! – powiedział Harry wkładając do ręki Umbridge kopertę i wypychając ją z pomieszczenia i przymknął drzwi.

- Zjadłem kociołek? – powiedział Snape, dalej wpatrując się w Harry'ego.

- Szzz, Umbridge-bob zaraz ją otworzy – powiedział Harry, obserwując Umbridge.

Umbridge otworzyła kopertę, włożyła w nią rękę i nic z niej nie wyjęła. Następnie obejrzała uważnie pustą kopertę, po czym oszołomiona odeszła w swoja stronę.

- Otworzy co? – zapytał Snape.

- Nic, czym musi się pan martwić, Snape-bob – odpowiedział Harry, zamykając drzwi.

- Jak mnie nazwałeś? – zapytał Snape.

- Och, przepraszam, miałem na myśli profesorze Snape-bob – powiedział Harry.

- Nie miałem na myśli tej części o profesorze – powiedział Snape.

- No cóż, Umbridge-bob już sobie poszła i muszę już niedługo iść, bo Hermiona-bob i Ron-bob będą się martwić – powiedział Harry.

- Możesz wyjść dopiero za pół godziny – powiedział Snape.

- Dobrze, wyjdę wtedy, albo nie nazywam się Harry-bob! – wykrzyknął Harry-bob.

- Legilimens. – Snape rzucił zaklęcie.

Harry zablokował je pływającym słowem bob.

- Jesteś coraz lepszy – powiedział Snape niechętnie – ale musisz mieć osłony cały czas.

- Albo Lord Hipokryzji wejdzie do mojej głowy i rozkaże mi zatańczyć Makarenę! – powiedział Harry.

- Raczej będzie ci kazał kogoś zabić – powiedział Snape.

- Jeśli tak, to mam nadzieję, że rozkaże mi zabić krzak-bob – odparł Harry.

- Krzak-bob? – zapytał Snape.

- Yhym, krzak-bob jest krzakiem – wyjaśnił Harry.

- Chcesz, aby kazał ci zabić krzak – powiedział Snape.

- Albo Lorda Hipokryzji-bob we własnej osobie – odparł Harry.

- Myślisz, że Czarny Pan każe ci go zabić? – zapytał Snape z niedowierzaniem.

- Mam nadzieję, że tak – odpowiedział Harry.

Snape westchnął, po czym zaczął ponownie maraton bosych stóp.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro