Halucynacje

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dziś pomyłkowo pojawił się ponownie rozdział ten sam co i wczoraj, błąd został naprawiony. Dziękuję Arya_Green za zwrócenie uwagi 😊😊

++++++++++++++++++++++++++

Wtorkowy wieczór minął podobnie jak poniedziałkowy, tyko tym razem piąty rok przygotowywał się do egzaminu z zielarstwa, a nie z transfiguracji. Stworzone przez Hannę Abbot i Bunt flamingi utrzymywały Umbridge zajętą, ponieważ znajdował się na nich czar, który zmuszał je do powrotu do jej gabinetu.

Profesor Marchbanks z powrotem znalazła się przed wejściem do gabinetu Dumbledore'a, przepytując znajdujące się w okolicy portrety. Syriusz zajął się Snapem. Namówił Remusa, żeby ten rzucił na niego czar iluzji, który potrzebny mu był do umykania bystremu oku Snape'a. Utrzymywał za to powietrzną postać, której Harry nakazał męczyć Snape'a.

I tak historia zatoczyła koło. Piąty rocznik uczył się podczas śniadania, po czym grupą wymaszerował na korytarz, żeby następnie zostać zaprowadzonym do szklarni przez egzaminatorów. Zaczęli trochę wcześniej niż wczoraj, ponieważ nie musieli czekać na przemeblowanie wielkiej sali.

Dla odmiany mieli pierwszy egzamin praktyczny. Zostali przypisani do egzaminatorów, którzy kazali im poradzić sobie z różnymi roślinami. Harry nie był obecny duchem, co kosztowało go ugryzieniem zębate geranium. Jego przypisany egzaminator wydawał się mu trochę współczuć, więc nie sądził, że obleje ten egzamin.

Zastanowił się, co by się stało, gdyby wysłał kilka tych roślinek do Umbridge. Z trudem powstrzymał śmiech, wyobrażając sobie całą sytuację. Będzie musiał jej wysłać jedno, żeby zobaczyć, czy udałoby mu się zmusić zębate geranium do zwiśnięcia z nosa Umbridge.

Podczas obiadu profesor Marchbanks krążyła wśród studentów i zadawała im pytania. Poinstruowani przez Bunt, uczniowie w znacznym stopniu opowiadali prawdę o Umbridge. Z lubością opisywali jej reakcje na żarty nie wspominając, że te żarty zdarzyły się naprawdę. Większość nie miała pojęcia, gdzie jest Dumbledore, ani dlaczego Umbridge jest dyrektorką. Jednak wszyscy zgadzali się w jednym: Umbridge załamała się i jest absolutnie szalona.

- Niedługo zacznie nas poświęcać bogowi chaosu -powiedział Draco egzaminatorce. - Nawet mój ojciec się jej boi.

Pod koniec obiadu profesor usiadła i zaczęła uważnie obserwować Umbridge. Niestety Harry nie miał czasu przyglądać się jej rosnącej paranoi, ponieważ Hermiona wetknęła mu do ręki książkę do zielarstwa i spojrzeniem nakazała mu ją czytać. W tym czasie zaczęła przepytywać Neville'a z jego ulubionego przedmiotu.

I to właśnie ona zaciągnęła wszystkich z wielkiej sali, nadal mamrocząc pod nosem właściwości roślin. Przeczekali te piętnaście minut potrzebnych na przemeblowanie sali i weszli do niej z powrotem. Harry odkrył, że pisanie teorii po egzaminie praktycznym nie czyniło z niego znawcy przedmiotu, ale pozwalało na lepsze zrozumienie tematu, przez co egzamin wydawał się prostszy.

Harry nie skończył ani jako jeden z pierwszych, ani jako jeden z ostatnich. Chociaż było mu bliżej do tej drugiej opcji, ponieważ zastanawiał się nad każdą odpowiedzią. Nie skończył jako ostatni, bo raz napisawszy rozwiązanie, nie wracał do tego pytania. Mimo że nie był to test wielokrotnego wyboru, nie był w stanie przypomnieć sobie więcej informacji niż to, co zapisał. Nie miało więc dla niego sensu wracanie do tych pytań. Mając na uwadze swoje przeżycie nie wspomniał o tym Hermionie.

Po egzaminie, piątoroczni Gryfoni wyszli na dwór i padli pod pierwszym lepszym drzewem przy jeziorze. Po kilku minutach dołączyli do nich Draco, Tracey i Pansy, na co nikt nie zaprotestował. Wszyscy byli psychicznie wyczerpani i protesty przeciwko obecności Ślizgonów i chwilowe szaleństwo Draco nie miały większego sensu. Luna, Ginny i Colin dołączyli do tej cichej grupy pół godziny później. Ginny usiadła koło swojego brata i z zaciekawieniem obserwowała grupę. Colin usiadł koło Ginny i zaczął bawić się swoim aparatem, nie zawracając Harry'emu głowy zrobieniem zdjęć. Luna usiadła koło Harry'ego i oparła się o jego ramię. Wszyscy zachowywali się, jakby to było normalne, więc nikt nic o tym nie mówił.

- Dlaczego jesteśmy tak cicho? - zapytała w końcu Ginny.

- Czy w pobliżu jest wąż książkowy? - zapytała Luna. - One zjadają słowa.

- Nie, to tylko sumy – odpowiedział Harry. - One zjadają mózgi.

- Wiedziałam – odparła Luna.

- Musicie przyznać, że to dziwne zobaczyć piąty rok Gryfonów i Ślizgonów nie rzucających się sobie do gardeł – powiedział Colin nie odrywając wzroku od swojego aparatu.

- Tylko piąty rok? - zapytał leniwie Draco.

- No cóż, siódmy rok też czasami przesadza, ale młodsi nie skaczą na siebie przy każdej możliwej okazji – odpowiedział Colin podnosząc głowę.

- Co masz na myśli? Myślałem, że przez moje nieporozumienia z Harrym, młodsi będą jeszcze gorsi – zapytał zszokowany Draco.

- Jest zupełnie na odwrót. Wasza dwójka kłóci się za nas wszystkich. W dodatku Felicity Montgomery po Hogwarcie chce zostać modelką. - Colin wzruszył ramionami i powrócił do swojego aparatu.

- Nie byliśmy aż tak źli. - Draco wydął wargi.

- Draco, kochanie, Ślizgoni nie wydymają warg. - Pansy przewróciła oczami.

- Wy naprawdę macie zasady dotyczące takich rzeczy? - zapytał nieobecnie Neville, bardziej skupiając się na kwiatach, które wyrastały koło drzewa.

- Umiesz mówić bez jąkania? - zapytała w odpowiedzi Pansy, patrząc na Neville'a w udawanym szoku. Neville wymamrotał coś w odpowiedzi, a Pansy westchnęła nie otrzymując żadnej reakcji. - Czy ktoś mi powie, co my tu robimy z Gryfonami?

- Uciekamy przed sumami – odparła Luna.

- Alibi – odpowiedział Harry sekundę po Lunie.

- Na co nam alibi? - zapytał Draco.

- Co zrobiłeś tym razem, Potter? - zapytała Pansy.

- Dlaczego uważasz, że to ja coś zrobiłem? - Harry wydął wargi. - Tym razem to mógłby być Draco.

- Ślizgoni nie potrzebują alibi, ponieważ Ślizgoni nie dają się złapać. - Pansy wyniośle pociągnęła nosem.

- Ślizgoni mają dziwne zasady – powiedział Neville do roślinki i zignorował gałązkę rzuconą przez Pansy.

- W porządku. Istnieje prawdopodobieństwo, że przeczytałem pamiętnik Umbridge o jej uczuciach do Hagrida, wiedziałem, że bliźniaki Weasley wrócili do Hogwartu i możliwe, że dodałem Umbridge eliksir, który spowoduje halucynacje – powiedział Harry. I mimo że ostatnią część powiedział bardzo szybko, to i tak wszyscy odwrócili się w jego stronę z niedowierzaniem. Wszyscy z wyjątkiem Luny, która była w trakcie pisania artykułu do Żonglera.

- Dlaczego podałeś Umbridge napój halucynogenny? - zapytał Seamus.

- Ponieważ chcę, żeby wierzyła, że Dumbledore nadal jest w zamku. - Harry uśmiechnął się niewinnie do nich wszystkich.

- Dlaczego chcesz, żeby w to uwierzyła? - zapytała Lavender.

- Dlaczego nie? - Harry wzruszył ramionami. - To zabawne i zajmuje jej to czas.

- Jesteś szalony. - Pansy potrząsnęła głową i wysłała groźne spojrzenie Draco. - Pomóż nam w nauce obrony, to wybaczymy ci, że zrobiłeś z nas swoje alibi.

- W porządku. Powiedzcie mi pięć znanych wam obronnych zaklęć. - Harry uśmiechnął się rozpoczynając lekcję.

<>.<>.<>.<>.<>.<>.<>.<>.<>

Podanie eliksiru Umbridge było zaskakująco proste. Wystarczyło, że wręczył fiolkę Zgredkowi, a ten załatwił całą resztę. Zmieszany z innymi składnikami herbaty, Umbridge nawet nie poczuła, że coś jest nie tak z jej napojem. Zauważyła, że coś jest nie tak, gdy Dumbledore wszedł do jej gabinetu.

- Ty! Co ty tu robisz? - krzyknęła Umbridge dziko wymachując ramionami, wskazując w ogólnym kierunku Dumbledore'a.

- Wszystko w porządku, Dolores? Chciałabyś może cytrynowego dropsa? - zapytała wykreowana przez eliksir postać. Ten eliksir był nowym wynalazkiem i był zaprojektowany tak, że wyciągał jeden temat z głowy ofiary, a następnie dokładał do postaci informacje wyciągnięte ze wspomnień. W ten sposób powstawało prawie idealne odwzorcowanie tematu zajmującego myśli. Prawie idealne, ponieważ ludzkie umysły nie są perfekcyjne. Mikstura częściowo temu zapobiegała, wspierając się podświadomością. Jeśli dana osoba naprawdę w to wierzyła, i nawet jeśli było to fałszywe, stawało się prawdą jej oczach. Wyjaśniało to, dlaczego Dumbledore był w zbroi z wielką torbą cytrynowych dropsów.

- Nie powinieneś być w Hogwarcie – powiedziała Umbridge, nie zauważając nawet, co on miał na sobie. - Uciekłeś i teraz ja jestem dyrektorką.

- Bardzo dobrze, Dolores. Chciałabyś cytrynowego dropsa? - zaproponował jeszcze raz fałszywy Dumbledore.

- Dlaczego jesteś w Hogwarcie? - zapytała Umbridge, nadal wskazując palcem na fałszywego Dumbledore'a.

- Przybyłem, żeby zebrać moją armię. Jak tylko skończą się sumy, zaatakujemy Ministerstwo – odpowiedział Dumbledore, używając myśli Umbridge. - Chciałabyś cytrynowego dropsa?

- Muszę ostrzec Ministra – wydusiła Umbridge. - Jesteś aresztowany, Dumbledore.

- W porządku. Chciałabyś cytrynowego dropsa? - Tym razem Dumbledore nie zaoferował swojej torby, tylko odwrócił się i spokojnie wyszedł z sali. Umbridge z trudem wydostała się zza swojego biurka.

- Dokąd idziesz? Zostałeś zaaresztowany – krzyknęła Umbridge, idąc za fałszywym Dumbledorem.

- Wojna na nikogo nie czeka, moja droga, obawiam się, że nie mam czasu na pogaduszki. Chciałabyś cytrynowego dropsa? - powtórzył Dumbledore po raz kolejny, prowadząc Umbridge do gabinetu prawdziwego Dumbledore'a. Dla Umbridge wyglądało to jakby Dumbledore wjechał po schodach, po czym chroniący wejście gargulec wrócił na swoje miejsce. W rzeczywistości gargulec w ogóle nie ruszył się z miejsca i wpatrywał się w Umbridge.

Profesor Marchbanks szła za Umbridge, będąc na tyle blisko, że była w stanie przypilnować dokąd szła. Niestety nie była na tyle blisko, żeby widzieć i słyszeć, co się stało. Gdy Umbridge doszła do wejścia do gabinetu, Marchbanks była w stanie usłyszeć chaotyczne mamrotanie Umbridge. Tyrada Umbridge do nieistniejącego Dumbledore'a potwierdziła podejrzenia starej profesor. I gdy Umbridge zniknęła za zakrętem, ona została próbując zgadnąć hasło do gabinetu.

Halucynacja Dumbledore'a mogła zniknąć z oczu Umbridge, nie znaczy to jednak, że eliksir zniknął z jej organizmu. Dumbledore był pierwszą halucynacją, którą zobaczyła Umbridge. Zignorowała wszystkie dziwne rzeczy, które pojawiły się w zasięgu jej wzroku w drodze do jej gabinetu. Niestety, nie mogła zignorować ciemnej postaci, która opierała się o drzwi do opcmu.

Umbridge wciągnęła głośno powietrze na widok czerwonych oczu i bladej skóry.

- Ty, ty nie możesz tu być!

- A to dlaczego? - zapytała halucynacja Voldemorta, dumnie się prostując. Niezauważony przez Umbridge, dokładnie w tym samym czasie Remus otworzył drzwi do klasy obrony. Otworzył swoje usta, żeby coś powiedzieć, ale w porę zauważył, że Umbridge nie patrzyła na niego.

- Nie wróciłeś, nie mogłeś wrócić, nawet jeśli cię już tyle razy widziałam – powiedziała Umbridge do Czarnego Pana, którego tylko ona mogła zobaczyć.

- Zabolało mnie to, kochanie. Po tych wszystkich podarkach, czy nie mogę cię obdarować prezentem w postaci mojego wolnego czasu? - Fałszywy Voldemort wyciągnął rękę.

- Muszę zawiadomić Ministra – krzyknęła ponownie Umbridge i pobiegła, nie zauważając Remusa. Fałszywy Voldemort spokojnie podążył za nią, wygłaszając peany na temat jego miłości do niej. Wszystkie zasłyszane od niego wersy poezji połączyły się w jedno wielkie monstrum. Remus uniósł brew i zdecydował się poszukać Harry'ego, zanim pójdzie wysłać list do prawdziwego Dumbledore'a.

Umbridge pospieszyła do swojego gabinetu, ignorując miłosne poematy od fałszywego Voldemorta i uklękła przed kominkiem.

- Korneliusz Knot, Minister Magii! Ministrze, Dumbledore jest w zamku i zbiera swoją armię, żeby po sumach zaatakować Ministerstwo. Musimy się przygotować! Niech pan wyśle kilku aurorów, żeby go złapali, gdy będzie wychodził ze swojego gabinetu. Ja zamknę szkołę, żeby nie był w stanie uciec.

- Świeżo marynowana ropuszko, połączona sercem i nieznaną wcześniej mocą, zbierającą się w stopach – recytował fałszywy Voldemort, gdy Umbridge chciała zaczerpnąć oddech.

Umbridge spojrzała w stronę swojego ukochanego Ministra, żeby zobaczyć jego reakcję, oczekując dalszych instrukcji, ale nie mogła go zobaczyć. Zajrzała we wszystkie zakątki kominka, szukając jego głowy, ale nigdzie jej nie było. Wtedy Umbridge zorientowała się, że nie dodała proszku Fiuu do kominka. Zaświergotała strachliwie, ponieważ Voldemort zaczął się rozwodzić na temat jej nóg, które pod pewnym kątem wyglądały jak świńskie golonki. Wrzuciła garść proszku do ognia i czekała na efekt. Jakimś cudem płomienie zabarwiły się na zielono, mimo że większość prozku zamiast do ognia wylądowała na jej szatach.

- Korneliusz Knot, Minister Magii – krzyknęła Umbridge i tym razem jego głowa pojawiła się w kominku. Umbridge zignorowała rogi na jego głowie, zwalając to na ogień i zaczęła mówić z podwójną prędkością. Przez pierwsze pięć minut Knot nie był w stanie niczego zrozumieć. Nie miał szansy przerwać jej i powiedzieć, żeby zwolniła. Gdy przerwała na chwilę, żeby zaczerpnąć oddech, praktycznie od razu zaczęła ponownie mówić. Tym razem mówiła trochę wolniej, ale to, co udało mu się zrozumieć zszokowało go.

- Sam- wiesz-kto jest w moim gabinecie i recytuje poezję miłosną – oznajmiła Umbridge.

- Atakuje szkołę, masz na myśli? - zapytał Knot z szeroko otwartymi oczami.

- Nie, recytuje mi poezję miłosną. Mówi, że mnie kocha. I jest to jedyne, do czego się przyznaje, gdy go przepytuję.

- Krew jest czerwona, zielony jest las, wyglądasz jak żaba, ale jesteś w sam raz – zaoferował Voldemort, gdy Umbridge na niego spojrzała.

- Mówisz, że jest w gabinecie razem z tobą? - zapytał Knot.

- Tak – krzyknęła Umbridge. Sięgnęła ręką, żeby złapać fałszywego Voldemorta za szaty i pociągnąć go na dół, żeby pokazać go Knotowi, ale udało mu się uniknąć tego marnego losu.

-Wyślę kilku aurorów, żeby upewnili się, że wszystko jest w porządku – powiedział Knot, podczas gdy Umbridge goniła fałszywego Voldemorta. Nikt go nie usłyszał i niedługo potem ogień wygasł.

----------------------------------------------

Harry nie martwił się czwartkiem. Poprzedniego wieczora Umbridge dostarczyła znakomitej rozrywki, w dodatku był to egzamin z obrony. Był przekonany, że on i jego uczniowie poradzą sobie doskonale, ale nadal przeprowadził sesję powtórkową z kilkoma studentami. Będąc nadzorującym spotkanie, czas do egzaminu minął szybko i wkrótce potem znaleźli się na korytarzu, czekając na wywołanie ich na pisemną część egzaminu.

Harry stwierdził, że teoria z obrony była łatwa i jako jeden z pierwszych oddał arkusz. Tak jak wcześniej, nie sprawdził żadnej odpowiedzi. Tym razem wiedział, że napisał wszystko z wystarczającymi szczegółami. Uśmiechnął się do Umbridge i poszedł do kuchni po coś do jedzenia. Nieważne, że śniadanie było godzinę temu, Harry miał ochotę na przekąskę. Poza tym, musiał wręczyć Zgredkowi kolejną porcję eliksiru halucynogennego dla Umbridge. Zastanawiał się nad podaniem tego napoju całej szkole, ale wiedział, że w takim przypadku Hermiona by go zabiła.

Po otrzymaniu swojej przekąski, Harry wyszedł i poczekał aż pojawi się reszta grupy. Hermiona była pierwsza i od razu zaczęła omawiać jak jej egzamin poszedł. Ku zaskoczeniu Harry'ego, następna pojawiła się Pansy. Nie powiedziała do niego ani słowa, tylko od razu zaczęła rozmowę z Hermioną. Powoli pozostałe osoby doszły do grupy i Harry zaprezentował kosz piknikowy darowany mu przez Zgredka.

Zjedli obiad na zewnątrz, gdzie przeprowadzili małą powtórkę przed praktycznym z obrony. Po raz kolejny czas upłynął w zaskakującym tempie, nie zauważywszy kiedy Harry znalazł się w głównym korytarzu czekając na wywołanie swojego imienia. McGonagall pokierowała go do tego samego egzaminatora, profesora Tofty'ego, a Umbridge wysłała mu szkliste spojrzenie. Egzamin poszedł mu dobrze i Harry nie mógł się powstrzymać przed spoglądnięciem co jakiś czas na Umbridge. Na szczęście ta go nie zauważyła, ponieważ była zajęta rozmową z postacią Voldemorta, która znowu się pojawiła.

Przed wyjściem, profesor Tofty zatrzymał Harry'ego prosząc go o pokazanie swojego patronusa. Harry uśmiechnął się rzucając zaklęcie. Widok zwierzęcia uformowanego przez jego szczęśliwe wspomnienia wypełniał go determinacją. Starszy profesor był wniebowzięty, co odwróciło jego uwagę od faktu, że jego patronus zaszarżował na Umbridge. Harry opuścił wielką salę pozwalając męczącego Umbridge patronusowi zniknąć na własnych siłach. Harry stwierdził, że miał gwarantowane W na tym egzaminie, więc pełen radości dołączył do Rona przy jeziorze. On i Ron skończyli swoje sumy na ten tydzień, ale wiedział, że Draco i Hermiona mają jutro egzamin z starożytnych runów. Przynajmniej będzie mógł się skupić na planach na nadchodzące zajęcia oklumencji, a nie na nauce.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro