Honorowi Puchoni

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Luna i Harry wprowadzili wszystkich do wielkiej sali. Pansy i Draco za nimi. Następnie Ron z Hermioną, Parvati z Goylem, Lavender z Crabbem i Tracey z Nevillem. Wiedzieli, że uczniowie przyzwyczaili się do dziwnych zachowań Harry'ego, gdy ci powitali ich głośnymi oklaskami. Egzaminatorzy tylko wpatrywali się w widowisko, od razu zauważając zmianę płci. Umbridge zaczęła się krztusić, gdy tylko zdała sobie sprawę kim są ci uczniowie i co mają na sobie.

Nagle zaczęła grać muzyka i pary zaczęły tańczyć. Dziewczyny prowadziły chłopaków w wspaniałym pokazie walca. Pozostali uczniowie przyglądali się i dodawali im odwagi oklaskami. Nauczyciele szeptali sobie na ucho, ale pozwolili na ten niespodziewany ciąg wydarzeń. Uznali to za wspaniały sposób, żeby rozluźnić napiętą atmosferę egzaminów, która panowała wśród piątego rocznika.

Remus i Syriusz pokładali się ze śmiechu, widząc swojego chrześniaka przebranego za kobietę. Remus, jak tylko zdał sobie sprawę z tego, kim jest ta piękna zielonooka, czarnowłosa dziewczyna, przywołał aparat. Następnie odszedł od stołu nauczycielskiego i zaczął robić wszystkim i wszystkiemu zdjęcia.

Obecność Snape'a w sali była bardzo krótka. Profesor tylko zabrał swoje jedzenie i od razu wyszedł. Syriusz zaczął snuć plany o zrobieniu plakatu „Króla i Królowej Slytherinu" i przyklejeniu go do drzwi prowadzących do gabinetu Snape'a. Może zapyta się Stworka o to zaklęcie trwałego przylepca, które użył na kochanym portrecie matki? Miałoby to jeszcze jedną zaletę – nie tylko mógłby trwale przyczepiać rzeczy do ścian Snape'a, tym samym go denerwując, ale też miałby więcej informacji na temat zaklęcia i może w końcu mógłby się pozbyć znienawidzonego portretu.

Piosenka, która nastąpiła po walcu, była znacznie szybsza. Pansy ogłosiła, że kto chce, może do nich dołączyć i niektórzy skorzystali z propozycji. Fred i George szybko się wczuli w sytuację i sami zaczęli proponować zmiany wizerunku. George również został pomalowany jak dziewczyna i jak tylko skończyli z innymi uczniami, sami poszli w tan.

Jak tylko wszyscy uczniowie dołączyli się do zabawy, Harry i Luna mogli się zrelaksować i cieszyć się chwilą. Luna nadal prowadziła w tańcu, co nie przeszkadzało Harry'emu. Cieszył się, że jego brak zdolności tanecznych nie przeszkadza, kiedy to nie on kieruje partnerką. I mimo sukni balowej, Harry dobrze się bawił. Zaczął się nawet przyzwyczajać do swojego stroju, jednak limitem dla niego były fałszywe piersi, które przeszkadzały mu w normalnym funkcjonowaniu.

Harry i Luna noc spędzili na rozmowach. Począwszy od rozmów o mitycznych stworzeniach, kończąc na teoriach co by było, gdyby wielka sala była zapełniona bańkami. Harry próbował zachęcić Lunę do otwartego mówienia o tych stworzeniach, a Luna podsunęła mu dużo nowych pomysłów do wypróbowania na Umbridge.

- Chyba będę za nią tęsknił jak już jej nie będzie – wyznał Harry podczas wolnego tańca. - Nie jest tak zła. Tylko trzeba ją dobrze poznać i wiedzieć, jak ją doprowadzić do szaleństwa.

- Nadal, nie jest zbyt dobrą osobą. Przyciąga dużo negatywnej energii, a nigdy nie chcesz poznać potwora, którego taka energia przyciąga. - Luna przekrzywiła głowę i uśmiechnęła się. - Ale, na szczęście, odkąd zacząłeś ten twój bunt, poziom negatywnej energii znacząco zmalał. Wykopałeś pod nią dół, Harry. Teraz musisz ją do niego wepchnąć.

- Też mi się tak wydaje – wymamrotał Harry. - Nie możemy pozwolić, żeby jej się poprawiło w czasie wakacji.

- Poza tym, zawsze pozostanie ci Snape. Jemu też kopiesz dół, ale z nim nie będzie tak łatwo – pocieszyła Harry'ego Luna.

- Planuję coś wielkiego dla Umbridge, ale na razie nie chcę nic o tym mówić – powiedział Harry.

- Sufity mają nosy – zgodziła się Luna.

- Dawno się tak dobrze nie bawiłem. - Harry uśmiechnął się do Luny. Sam nie był pewien, czy ma na myśli bal, czy cały rok.

- Ostatnio bawiłam się tak dobrze z tatusiem na polowaniu chrapaków. - Luna odwzajemniła się uśmiechem.

- Opowiedz mi więcej? Może namówię moich chrzestnych na takie polowanie w te wakacje – powiedział podekscytowany Harry.

- Możesz jechać ze mną i tatusiem. Jedziemy na nie każdego lata – zaproponowała Luna.

- W porządku – odparł Harry. Przez resztę balu rozmowa dotyczyła chrapaków krętorogich, sposobów na ich zwabienie i metod, jakich Lovegoodowie zamierzają użyć tym razem.

Pansy ogłosiła, że bal był sukcesem. Umbridge wielokrotnie próbowała przerwać zabawę, ale innym nauczycielom udawało się ją powstrzymać. Zaoferowali się nawet wszystko nadzorować. Dla uczniów od czwartego roku wzwyż zabawa trwała do jedenastej. Jednak młodsi nie mieli tyle szczęścia i nakazano im się udać do pokoi wspólnych już o dziewiątej. Harry pożegnał się z całą grupą Pansy i razem z innymi Gryfonami udał się do siebie. Nie było to do końca to, co planował, ale i tak stwierdził, że to był sukces.

Następnego dnia, Harry zszedł na dół z makijażem, który siłą został nałożony przez Rona i Neville'a. Czerpał za to radość z faktu, że nie był jedynym chłopakiem z długimi włosami. Był za to jedyny, który zdecydował się je związać. Głównie dlatego, że były absolutnie wszędzie i działało mu to na nerwy.

Pozostali chłopacy podeszli do Hermiony, która z powrotem przedłużyła swoje włosy. Lavender i Parvati również wróciły do poprzedniej długości włosów i teraz pomagały Hermionie. Harry był ostatni w kolejce do ścięcia włosów, ale musiał przeżyć trzy dziewczyny śmiejące się z jego makijażu, na co Harry wydął wargi i skrzyżował ramiona.

- Ron i Neville mi kazali i nie sądzicie, że jestem ładny?

- Oczywiście, że jesteś piękny, Harry – zapewniła Lavender, klepiąc go po głowie. Pociągnęła za kucyk i przeczesała go ręką. - A teraz, co powinniśmy zrobić z tymi włosami?

- Nadal są rozczochrane – zauważyła Parvati, obserwując jak kosmyk włosów wylądował na oku Harry'ego.

- Ale całkiem je lubię. Jak myślisz, Hermiono? - zapytała Lavender.

- Pasuje mu – odpowiedziała Hermiona, przekrzywiając głowę. - Tylko może, żeby nie były aż tak długie.

- Hmmm – zadumała się Lavender, wpatrując się w Harry'ego. - Może skrócimy je tak do karku?

- Brzmi świetnie – krzyknęła Parvati, klaszcząc w ręce. - Nadal będą długie, a nie będzie wyglądał jak Snape czy Malfoy.

- W porządku – zgodziła się Hermiona, przygotowując się do cięcia. - Nie ruszaj się, Harry, albo utnę ci głowę.

- Nie zrobiłabyś tego, prawda? - zapytał Ron, z troską przejeżdżając ręką po swoim karku. Co prawda, Hermiona obcięła mu włosy wcześniej, ale teraz Ron miał wątpliwości czy dobrze postąpił, pozwalając jej na to. Nieważne, że jego głowa nadal była na swoim miejscu.

- Jeśli umrę, mam nawiedzać Umbridge czy Snape'a? - zapytał Harry, posłusznie nie ruszając się.

- Wykurz Umbridge z zamku i skup się na Snapie – odpowiedziała Lavender.

Hermiona wymamrotała zaklęcie i włosy Harry'ego zaczęły spadać. Pięć minut zajęło jej ucięcie włosów do idealnej długości i Harry wyskoczył z siedzenia jak oparzony. Podczas gdy Harry stał przed lustrem, Lavender i Parvati rozwodziły się nad jego włosami. Ale Harry tylko zmarszczył brwi.

- Nie podoba ci się, Harry? - zapytała Hermiona zmartwiona.

- Nie, uwielbiam je. - Harry potrząsnął głową, rozrzucając włosy na wszystkie strony. Kiedyś już miał tak długie włosy, ale grzywka była czymś nowym. I, mimo że jej kosmyki wpadały mu do oczu, to i tak nowy stal bardzo mu się podobał. - Zastanawiałem się tylko, czy powinienem przemalować na biało i udawać ducha, czy nie.

- Dlaczego nie? Chyba znam jeno czy dwa zaklęcia – zaoferowała Hermiona, przyzwyczajona do dziwnego zachowania Harry'ego. Zajęło jej to trochę czasu, ale przynajmniej Harry jest szczęśliwy. Od początku tego roku Harry chodził wiecznie ponury, a i obecność Umbridge niewiele pomagała. Ale wychodzi na to, że udawanie szalonego pomagało mu odreagować stres. Oczywiście, Harry nadal był szalony i Hermiona była w trakcie tworzenia portretu psychologicznego, ale niewiele się zmieniło. Przynajmniej przestał bezsensownie ratować ludzi i skupił się na doprowadzaniu ich do szaleństwa.

- Ale jeśli pomaluję się na biało, nie będzie widać, że mam makijaż – zauważył Harry. Może i został do niego zmuszony, ale polubił ten ciemnozielony cień do powiek wokół jego oczu.

- Możemy cię pomalować na biało, nie naruszając makijażu. - Hermiona zmarszczyła brwi, zastanawiając się, jakie zaklęcia będą do tego potrzebne.

- Zostaw oczy takie, jakie są – zaproponowała szybko Lavender.

- I włosy – dodała Parvati.

- W porządku. - Hermiona potrząsnęła głową, ale wymówiła formułkę i Harry powoli stał się perliście biały. Nie wyglądał na przeźroczystego, jak inne duchy, ale taki był plan. W końcu, czy szalone osoby nie zachowywały się jakby ich plan był perfekcyjny, mimo że wszyscy inni widzieli, że było w nim coś nie w porządku.

- Wspaniale! Dzięki, Hermiono – powiedział Harry, kierując się w stronę wyjścia.

Harry poprowadził grupę do wielkiej sali, gdzie spotkali się z Ślizgonami i Luną. Fryzury Ślizgonów wróciły do poprzedniego stanu z wyjątkiem Draco, który odrobinę skrócił włosy. Harry aż zamrugał zdziwiony, że dostrzegł tak drobny szczegół. Jednak było to na tyle widoczne, ponieważ ciężko na co dzień zobaczyć Draco z prawie wygoloną stroną głowy.

Luna zachowała swoją dziwną fryzurą, która prawie pasowała do fryzury Draco. Prawa strona była trochę krótsza niż u Draco, a włosy po lewej tronie sięgały jej ucha. I widząc fryzurę Draco, Luna klasnęła z radości w ręce.

- Wyglądasz wspaniale, Draco. Ta fryzura pasuje ci bardziej niż poprzednia.

- Widzę, że zdecydowałaś się zachować włosy z balu – odparł Draco.

- Wyglądacie jak bliźniaki. Tylko włosy po prawej stronie muszą ci trochę odrosnąć, Draco – zauważył Neville.

- Moje włosy to platynowy blond, Luny to bardziej jasny blond – zaprzeczył Draco. Harry przyjrzał się uważnie, ale nie widział większej różnicy. Może tylko to, że włosy Draco w słońcu były srebrzyste. Włosy Luny wydawały się pochłaniać światło słoneczne, a te Draco wydawały się je odbijać.

- To świetny pomysł, Neville. Cieszę się, że gnębiwtryski opuściły twój umysł. Odrobina szaleństwa jest w stanie uleczyć wszystko. - Luna wyjęła zza ucha różdżkę i zamachała nią w kierunku Draco. Draco cofnął się, ale szkody zostały już wyrządzone. Teraz długość włosów po jego prawej stronie była taka sama jak u Luny po lewej. Następnie Luna zaczęła nucić piosenkę i udała się do stołu Puchonów.

- Co ona mi zrobiła? - zapytał Draco, klepiąc się po głowie.

- Masz. - Pansy podała Draco lusterko i zaciągnęła Rona na stronę, żeby z nim porozmawiać. Pozostali nie zwrócili na to uwagi, podążając za Luną.

Puchoni wpatrywali się w grupę Gryfonów i Ślizgonów, którzy usiedli razem z piątym rokiem przy ich stole. Ernie jako pierwszy zabrał głos, wykorzystując przerwę w narzekaniach Draco.

- Chyba wiecie, że to jest stół Puchonów, co?

- Oczywiście – odpowiedziała Luna.

- Więc dlaczego tu siedzicie? - zapytał niegrzecznie Zachariasz Smith.

- Ponieważ stoły Gryfonów i Ślizgonów są w żałobie – odpowiedział Harry.

- W żałobie? - zapytała Susan Bones.

- Nie słyszeliście? - Harry otworzył szeroko oczy. - Harry Potter nie żyje.

- Co? - wrzasnęła Hannah Abbot.

- Zdajesz sobie sprawę, że tu siedzisz i z nami rozmawiasz? - zapytał zdezorientowany Ernie.

- Jestem duchem Harry'ego Pottera – odparł Harry. - Chcecie zostawić wiadomość?

- Ale, czy nie jesteś Harrym, nawet jeśli jesteś duchem? - zapytał Ernie.

- Można by tak pomyśleć, ale dzisiaj się nie czuję jak Harry. - W tym momencie Harry zmarszczył brwi, zastanawiając się nad tą sytuacją. - Może poczuję się jak Harry jutro.

- Może. - Ernie rzucił w stronę Harry'ego dziwne spojrzenie, ale odpuścił. - Więc, czy wszystkie posiłki teraz będziecie jeść z nami?

- Prawdopodobnie – odpowiedziała Luna.

- W porządku. - Ernie potrząsnął głową i wrócił do swojego posiłku. Wkrótce reszta Puchonów podążyła jego śladem, a goście zajęli się swoimi sprawami.

Harry i przyjaciele spędzili większość dnia przy stole Puchonów. Denerwowało to Umbridge, która nic nie mogła z tym zrobić. Egzaminatorzy uwielbiali ten pokaz integracji między domami, a Umbridge nie mogła się im sprzeciwić. Pozostali nauczyciele po prostu stwierdzili, że troje uczniów z różnych domów przy jednym stole to norma.

Nie mając nic innego do roboty, Puchoni odważnie zintegrowali się z tą dziwną grupą. Nie mogli ich przecież wyprosić, więc postanowili się dołączyć. Porównując wybryki z dnia poprzedniego, grupa Ślizgonów i Gryfonów zachowywała się całkiem dobrze. Luna była zajęta papugowaniem Draco, a pozostali powtarzali do egzaminów z eliksirów i innych, dodatkowych przedmiotów jak opieka nad magicznymi stworzeniami czy mugoloznawstwo, które odbędą się o tej samej godzinie w poniedziałek.

Po kolacji, Harry śledził Snape'a, wyjątkowo pozostając poza zasięgiem wzroku i słuchu. Poczekał z pukaniem do drzwi, aż profesor wejdzie do gabinetu. Nie czekał długo i Snape otworzył mu drzwi z groźną miną.

- Co ty tu robisz? - zapytał Mistrz eliksirów.

- O tej godzinie mamy zwykle lekcje z oklumencji. Chyba, że ich nie mamy ze względu na egzaminatorów? - Harry rozejrzał się, jakby Marchbanks miała wyskoczyć zza rogu.

- Nie będziemy mieć tych zajęć, Potter – warknął Snape.

- Dlaczego nie? Czy to popiersie Harry'ego Wielkiego jest profesorem Dumdumsem w przebraniu? - Harry uważnie przyjrzał się statui z makaronu, która znalazła się przed biurem Snape'a. Nie, żeby miał coś z tym wspólnego. To była wina Rona.

- Wśród egzamiatorów nie ma profesora Dumdumsa. Nie mamy więcej zajęć, pamiętasz, Potter? - Snape miał nadzieję, że Harry spontanicznie wybuchnie i zostawi go w spokoju, co nie omieszkał przekazać spojrzeniem.

- Wyraźnie pamiętam egzaminatora z nazwiskiem na literę D. Sprawdzał mnie w cukierniczych sumach. - Harry zmarszczył brwi próbując sobie przypomnieć. - Mam! Dumbledore! Tak mu było!

- Dumbledore jest dyrektorem Hogwartu, Potter i nie ma klas cukierniczych – poprawił Snape.

- Myślałem, że dyrektorem jest ropucha o nazwisku Umbridge, ale wcale się nie dziwię, że wyparł ją pan z pamięci. Bardzo brzydka z niej kobieta. - Harry uśmiechnął się do Snape'a. - I ma pan rację, w Hogwarcie nie ma klas o cukiernictwie. Na szczęście Miodowe Królestwo ma takie zajęcia za darmo.

- O matko – westchnął Snape. - Potter, posłuchaj, nie będę cię uczył oklumencji, nawet jeśli Dumbledore rzuci cytrynowe dropsy i pójdzie na odwyk. A teraz, precz z moich oczu.

- Z oczu Voldemorta – poprawił Harry.

- Co? - zapytał zdezorientowany Snape.

- Voldemort przebił się dzisiaj przez moją obronę. Kazał mi przekazać, że brudne skarpetki ohydnie smakują. - Harry zmarszczył nos. - Naprawdę powinien postarać się o lepszą obsługę. Te skarpetki miały być czyste.

- I tym akcentem, blokuję ci dostęp do mojego gabinetu. - Snape zatrzasnął drzwi i Harry usłyszał dźwięk zasuwanego zamka. Następnie usłyszał dwa pierwsze zaklęcia zamykające, ale po zaklęciu wyciszającym nie usłyszał nic więcej.

Harry wzruszył ramionami, po czym wrócił do stołu Puchonów. Miał nadzieję, że Snape doceni flamingi, które udało mu się przemycić do gabinetu w czasie kolacji. Wieki zajęło Hermionie przebicie się przez wszystkie bariery ochronne. Szkoda, że rok się kończył. Snape będzie miał całe wakacje na uspokojenie się. Harry zastanawiał się również, czy Puchoni pozwolą im na spędzenie nocy w ich pokoju wspólnym. Warto spróbować!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro