Impreza śmierciożerców

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

POV Śmierciożerców.

Lucjusz Malfoy zdziwił się widząc, że alarm, który ustawił na kuli z przepowiednią został uruchomiony. Nie sądzili, że Potter będzie w stanie wymknąć się z zamku jeszcze przed wieczorem. Dobrze wiedzieli, że Hogwart był zamknięty na cztery spusty i nie tylko. Ale jak tylko rozległ się alarm, Ministerstwo zostało zamknięte, pozwalając na przejście tylko piątoklasistom.

Lucjusz zebrał swoich ludzi i aportował się do pokoju przepowiedni. Planował pojawić się tuż za chłopakiem, który miał się wpatrywać w przepowiednię, ale coś się mu nie zgadzało. Chłopaka tam nie było i wszystko wyglądało na nienaruszone.

- Rozdzielcie się i go poszukajcie – rozkazał Lucjusz. Następnie zmarszczył brwi i z uwagą przyjrzał się półce z przepowiedniami. Wszystko wydawało się być na swoim miejscu, nawet gumowa kaczka. - Gumowa kaczka? - powiedział głośno. Zamiast przepowiedni, przy imieniu Czarnego Pana i Pottera znajdowała się gumowa kaczka.

- Mają przepowiednię – krzyknął Lucjusz, podnosząc kaczkę. W następnej sekundzie z sufitu spadł żółty śluz, który pokrył zarówno podłogę jak i Śmierciożerców. Chwilę później do mazi dołączyły pióra.

Malfoy warknął i machnął różdżką. Niestety, śluz zmienił kolor na różowy, a pióra zamieniły się w kwiaty.

- Co na Merlina? - ktoś krzyknął.

- Może nie wyszedł ci ten alarm, co? - ktoś inny zapytał Lucjusza.

Lucjusz skrzywił się i wysłał klątwę w stronę tego, który odważył się zadać to pytanie.

- Mój alarm zadziałał dobrze. Musieli wziąć tę przepowiednię, inaczej alarm by się nie uruchomił.

- Jestem pokryta różowym czymś i kwiatami – powiedziała Bellatrix. Rzuciła wokół siebie pochmurne spojrzenie, próbując wydostać się z mazi. - Wyjdźcie, wyjdźcie gdziekolwiek jesteście!

- Gdzie oni są? - zapytał McNair. Poślizgnął się na śluzie i wpadł na regał. Następnie pisnął jak mysz, a Lucjusz uniósł jedną brew. - Pisk, pisk, pisk. Pisk!- kontynuował McNair, a jego głos stawał się jeszcze bardziej piskliwy.

- Nie dotykajcie półek – ostrzegł Lucjusz, ale było już za późno.

Kilkoro innych poślizgnęło się lub potknęło się o śluz i poszukali wsparcia w regałach. Wydawało się, że specyficzne regały dawały specjalne głosy, ponieważ każdy, kto dotknął regału McNair'a zaczął piszczeć jak mysz.

Bellatrix próbowała wywęszyć Buntowników, ale straciła równowagę. Nie chwyciła się żadnej półki i pozwoliła sobie upaść na ziemię. Niestety, nie wyglądało jakby mogła się podnieść. Najwyraźniej jeśli dopadł cię śluz, dopadła cię też podłoga, która za żadne skarby nie chciała puścić.

Lucjusz rzucił zaklęcie utwardzające na śluz i spróbował dojść do drzwi. Niestety, jedną z właściwości śluzu było twardnienie po wysuszeniu i Bellatrix utknęła w stwardniałej części mazi. Jedynym sposobem na wydostanie się było złapanie się za półkę, ale Lucjusz za nic w świecie nie chciał stracić swojego głosu.

Pierwsza fala Śmierciożerców została w taki czy inny sposób unieszkodliwiona. Albo utracili głos, zostali przytwierdzeni do podłogi, albo mieli wiadra na głowach. Lucjusz podejrzewał, że to ostatnie to też jakieś zaklęcie, bo po co pokój przepowiedni miałby mieć wiadra?

Wszystko się uspokoiło, nie licząc zwierzęcych odgłosów i klątw. Wtedy pojawiły się dziwne stworzenia. Wyglądały jak z okładki Żonglera, nie żeby Lucjusz czytał tę gazetę. Była to karykatura jego Pana, to było widać, ale nie mógł z tym nic zrobić. Te dziwne, kolorowe stworzenia pomachały Śmierciożercom i opuściły pomieszczenie. Lucjusz nie mógł rzucić za nimi klątwy, bo śluz wokół niego stwardniał, uniemożliwiając jakikolwiek ruch.

Ostatnią rzeczą, która przeszła przez myśl Malfoy'owi był ból, który na pewno zazna, gdy Czarny Pan dowie się o jego niepowodzeniu. Nieważne czy te dziwne stworzenia należały do departamentu tajemnic, czy byli to piątoklasiści. I tak jego grupa została schwytana w pułapkę.

***

Nott był częścią drugiej fali Śmierciożerców. Mieli zaatakować Pottera całym zespołem, ale Crabbe i Goyle musieli iść do łazienki, więc Malfoy zabrał tylko połowę oddziału. Poza tym, to był tylko piątoklasista, któremu udało się uciec z cmentarza tylko dzięki olbrzymiemu szczęściu. Czy naprawdę potrzebowali ich tam wszystkich?

W oczekiwaniu na tryumfalny powrót Malfoy'a, Nott głęboko się zamyślił. Jak bardzo chciał zmyć ten szyderczy uśmieszek z twarzy Malfoy'a. Po kilku minutach był przekonany, że będzie miał ku temu okazję.

- Założycie się, że Malfoy dał się złapać? - zapytał Nott pozostałych Śmierciożerców.

- Nie ma mowy – powiedział Jugson.

- Jasne – powiedział Goyle. - Pięć galeonów?

- Pięć galeonów – powiedział Nott.

Crabbe tylko chrząknął, popierając zakład.

- No dobra, pora się zebrać i ratować tyłek Malfoy'a – powiedział Nott. Czekali u szczytu schodów, więc tylko po nich zeszli i udali się do pokoju, który się obraca.

Nott do pokoju wszedł jako pierwszy i stanął w szoku na widok zmian, jakie w nim zaszły. Wszędzie były lustra i nie był w stanie rozróżnić ścian od drzwi.

- Czekajcie, nie zmykajcie drzwi – krzyknął Nott. Jednak w tym samym momencie rozległ się odgłos zamka.

- Ups – powiedział Crabbe, patrząc na drzwi, które zlały się z tłem.

- To co teraz zrobimy? - zapytał Jugson.

- Musimy tylko znaleźć drzwi – powiedział Nott. - Znaczy, to tylko piątoklasiści, iluzja to maks na co ich stać.

Nott i Jugson zaczęli szukać jakichkolwiek śladów po drzwiach. Nie znaleźli niczego na nieskazitelnej tafli lustra. Nieważne jak daleko sięgli rękami, nie byli w stanie wyczuć niczego.

- Nie mogę znaleź żadnych drzwi – powiedział Jugson, wysyłając pochmurne spojrzenie Nottowi.

- Muszą tu być – warknął Nott. - Poza iluzją musieli nauczyć się trochę zaklęć. Finite Incantatem.

Jednak zaklęcie nic nie zrobiło, nie było wystarczająco silne, żeby zdjąć uroki z skrzywił się i rzucił zaklęcie Confringo na ścianę. Zaklęcie odbiło się od lustra i zaczęło krążyć po pokoju odbijając się od pozostałych luster. Jugson w pewnym momencie musiał się uchylić, żeby zaklęcie nie uderzyło w niego.

- To na pewno nie pomogło – warknął Jugson.

- W porządku, najwyraźniej Hogwart zmienił się bardziej niż sądziłem – powiedział Nott. - Mój syn nic mi nie mówił, że uczą takich rzeczy.

- Kogo obchodzi twój syn? - powiedział Jugson. - Musimy się stąd wydostać.

- Aportujemy się – krzyknął Nott.

- Ale dokąd, przywódco? - zapytał sarkastycznie Jugson.

- Do pokoju obok, do pokoju czasu – powiedział Nott.

Jugson nic na to nie odpowiedział, tylko zniknął. Nott zrobił to samo chwilę później, aportując się w wejściu do pokoju czasu. Z zaciekawieniem zaczął się przyglądać pokojowi, ignorując Crabbe'a i Goyle'a, którzy się aportowali.

- Jak na razie wszystko jest okej – powiedział Jugson. Zrobił jeden krok i nagle znalazł się na suficie. - Zdejmijcie mnie stąd!

- Crabbe, pomóż mu – rozkazał Nott.

Crabbe ruszył na pomoc i wylądował w tym samym miejscu co Jugson – na suficie. Udało mu się wstać i pomóc Jugsonowi. Następnie popatrzył w dół na biurka i zamrugał.

- To jest dziwne.

- To jest zaklęcie, które wywraca ludzi do góry nogami, – powiedział Jugson – ale niezwykle silne.

- Idź sprawdź, co się dzieje w pokoju przepowiedni – powiedział Nott.

- Może sam się tam przejdziesz, co? - wymamrotał Jugson.

- Nie pójdę, bo może ktoś będzie potrzebny, żeby ciebie ściągnąć na dół – powiedział Nott.

Jugson zaczął narzekać pod nosem, ale ruszył się do przodu. Droga do drzwi była ciężka i mozolna, ale w połowie trasy otworzyły się drzwi.

Jugson i Crabbe zatrzymali się w szoku, a sześć dziwnych stworzeń weszło do pokoju. Te postacie wyglądały tak dziwnie, że nikt nie próbował ich zatrzymać. Nawet jeśli wyglądały jak ich Pan, to pozwolili im przebiec po suficie.

Nott wpatrywał się w postacie, które zatrzymały się tuż przed nim.

- Czym jesteście?

- Chyba kim jesteście? - zapytała postać z czerwonymi włosami.

- Kim jesteście? - zapytał Nott.

- Chyba czym jesteście? - zapytała postać z pomarańczowymi włosami.

- To było moje pierwsze pytanie – warknął Nott.

- Więc dlaczego nie zadasz go jeszcze raz? - zapytała postać z fioletowymi włosami.

- Bo już zapytałem – powiedział Nott.

- Powiedzieliśmy, że powinieneś zadać je jeszcze raz – powiedziała postać z żółtymi włosami.

- Nie zapytam jeszcze raz, więc kim, czym jesteście? - powiedział Nott.

- Zapytałeś – zauważyła postać z niebieskimi włosami. - A powiedziałeś, że tego nie zrobisz.

- Odpowiedzcie mi – powiedział Nott, wysyłając im pochmurne spojrzenia zza maski.

- Jesteśmy Vodmetotami – odpowiedziała postać z zielonymi włosami.

- Kim, na Merlina, są Vodmetoci? - zapytał Nott.

- Vodletoci to rasa stworzona do obrony przez Departament Tajemnic – odpowiedziała postać z czerwonymi włosami.

- Czekaj, myślałem, że jesteście Vodmetotami – powiedział Nott.

- Jesteśmy Voldemrotami – powiedziała postać z pomarańczowymi włosami.

- Znowu zmieniliście imię – oskarżył Nott.

- Vodlemroci życzą udanego pobytu w departamencie tajemnic – powiedziała postać z fioletowymi włosami.

- Ta obrona została stworzona specjalnie dla was przez Voldemortów – powiedziała postać z żółtymi włosami.

- Twoi towarzysze są tam – powiedziała postać z niebieskimi włosami. - My, Voldetatorzy, już się z nimi zaprzyjaźniliśmy.

- My, Vodlemorci, jesteśmy bardzo przyjaźni – powiedziała postać z zielonymi włosami.

- Ale teraz my, Voldemorci, musimy iść – powiedziała postać z czerwonymi włosami. - Powodzenia.

Powiedziawszy to, sześć postaci pobiegło do następnego pokoju. Nott zaklął, zdając sobie sprawę, że dał im uciec.

- Dlaczego ich nie złapałeś? - krzyknął Jugson ze środka pokoju czasu.

- Nie pomyślałem o tym – powiedział Nott.

- Myślisz, że mówili prawdę? - zapytał Jugson.

- Że zostali stworzeni przez departament tajemnic? - zapytał Nott. - Kto wie? Może pójdź i uwolnij pozostałych, a ja pójdę ich poszukać.

- Tym razem postaraj się ich złapać – krzyknął Jugson. - To może być Potter i jego spółka.

- Potter nie jest aż tak dziwny – zaprotestował Nott.

Jugson odwrócił się i udał się w stronę pokoju przepowiedni, a Nott odwrócił się w stronę wyjścia.

- Musimy za nimi iść? - zapytał Goyle. - Oni mnie przerażali.

- Nie bój się ich – powiedział Nott. - To tylko magicznie stworzone postacie, zrobione przez ludzi z tego departamentu. Nie mogą nas skrzywdzić.

- Może jest powód, dla którego ludzie tutaj pracujący są szaleni – powiedział Goyle.

- Chodźmy – powiedział Nott i wszedł do pokoju planet. Od razu musiał się schylić, żeby żadna planeta go nie uderzyła, ale chwilę potem wszedł w głąb pokoju. Przez krótki czas otaczała go nieprzenikniona ciemność, ale po prostu szedł dalej, czekając aż te dziwne postacie się pojawią. Ale nic takiego się nie działo.

Nalegał na sprawdzenie całego pokoju, ale nic w nim nie było, a zwłaszcza tych dziwnych stworzeń. Wychodząc z pokoju, Nott był w stanie załamania nerwowego, podskakując na najmniejszy dźwięk. To, że nic się nie zdarzyło jeszcze bardziej doprowadzało go do paranoi. Jak tylko wyszli z pokoju, na niego i Goyle'a spadła chmura mąki.

Goyle zaczął kichać i nie mógł przestać. Złapał się za Notta, który również zaczął kichać. W końcu Goyle wydał z siebie wyjątkowo głośne kichnięcie i przestał. Nott chwilę później wydał z siebie równie głośne kichnięcie i spojrzał na Goyle'a.

- Z nosa wystają ci kwiaty – zauważył Goyle.

- Z twojego też – powiedział Nott.

- To chyba są róże – kontynuował Goyle. Kwiaty ugryzły go w usta. - Gryzące róże.

- Widzę, ała – krzyknął Nott, gdy jedna z róż ugryzła go w wargę. Druga zaczęła żuć jego nos. - Jak się ich pozbyć?

- A jak je dostaliśmy? - zapytał Goyle.

- Mąka? - zasugerował Nott.

- Może możemy je odciąć? - zapytał Goyle, sięgając po różdżkę.

- To nie wydaje się być dobrym pomysłem – powiedział Nott, powstrzymując czarodzieja przed ucięciem własnego nosa. - Musimy poczekać aż wypadną. Ała.

Nott poszedł do następnego pokoju, klnąc pod nosem. Zajrzał jeszcze do pokoju czasu, żeby zobaczyć Jugsona i Goyle'a wchodzącego do najwyraźniej różowego pokoju przepowiedni. Następnym pokojem był pokój śmierci i Nott omijał w swoich poszukiwaniach podium. Z każdym krokiem coś łamało mu się pod stopą. Na ziemi ni było niczego, ale dźwięk i tak rozbrzmiewał. To samo było z Goyle'em.

Nott czekał aż coś się przytrafi, ale nic się nie działo. Jedynie pokój stawał się coraz większy. Nott wrzasnął, zdając sobie sprawę, że to on robi się coraz mniejszy.

- Co, na Merlina. Ja chcę różowego kucyka.

- Naprawdę? Ja zawsze chciałem być potworem – powiedział Goyle. - Te róże w twoim nosie są bardzo ładne.

- Wcale nie, a twoja twarz wygląda jakby jakiś potwór na nią zwymiotował – powiedział Nott.

- Nie mów tak – krzyknął Goyle.

- A bo co? - zapytał Nott.

- Bo powiem mamie – powiedział Goyle.

- Och, boję się – powiedział Nott, udając przestraszonego. - Ha, nie boję się, ale wątpię, żebyś potrafił to rozróżnić.

- Jesteś niemiły – powiedział Goyle, po czym z całej siły uderzył Notta w nos.

Nott upadł na ziemię, wyglądając jak dwunastolatek. Goyle zaczął płakać, wyglądając jak trzynastolatek. Usiadł na ziemi i płakał dopóki nie uderzyło go zaklęcie i nie poszedł spać.

- No cóż, to było żałosne – powiedziała postać z zielonymi włosami.

- Nie będę w stanie patrzeć na twoich kolegów w ten sam sposób – powiedziała postać z żółtymi włosami.

- Nie musisz mi tego mówić – zgodziła się postać z pomarańczowymi włosami.

- To chyba wszyscy – powiedziała postać z czerwonymi włosami.

- Z wyjątkiem tych dwóch, którzy weszli do pokoju przepowiedni, ale już pewnie utknęli – powiedziała postać z fioletowymi włosami.

- Powinniśmy pójść sprawdzić – powiedziała postać z niebieskimi włosami.

- I zaczekać na Zakon? - powiedziała postać z czerwonymi włosami.

- Jestem zaskoczona, że ich tu jeszcze nie ma – powiedziała postać z fioletowymi włosami. - Powinni już tu być.

- Musieli mieć coś innego do roboty – powiedziała postać z pomarańczowymi włosami. - W końcu kiedyś się pojawią.

- Czy naprawdę powinniśmy na nich zaczekać? - zapytała postać z żółtymi włosami.

- Tu jesteście – powiedział Lucjusz Malfoy, wchodząc do pokoju. Różowe skorupy odpadały z każdym jego krokiem.

- O kurczę, śluz musiał się wyczerpać – powiedziała postać z niebieskimi włosami.

- Ale przynajmniej zadziałał na większość – powiedziała postać z pomarańczowymi włosami.

- Może zaklęcia na półkach są nadal aktywne – powiedziała postać z fioletowymi włosami.

- Jesteście Potterem z przyjaciółmi, prawda? - zapytał Malfoy, stawiając jeden chrupki krok.

- Jesteśmy Voldmerotami – powiedziała postać z czerwonymi włosami.

- Vodlmeroci to stworzenia stworzone do obrony przez departament tajemnic – powiedziała postać z pomarańczowymi włosami.

- My, Volemeorci, zajmujemy się tym miejscem – powiedziała postać z żółtymi włosami.

- I chronimy przed takimi jak ty – powiedziała postać z fioletowymi włosami.

- Są lepsze sposoby spędzenia czasu niż zabawa z Voldmerotami – powiedziała postać z niebieskimi włosami.

- I nie może to być dobre dla interesów – powiedziała postać z zielonymi włosami.

- Co zrobiliście Nottowi i Goyle'owi? - zapytał Jugson.

- Goyle uderzył Notta – powiedziała postać z czerwonymi włosami.

- Niedobry – powiedział Crabbe.

- Niedobry? - zapytał Malfoy, odwracając się i wpatrując się z niedowierzaniem w Crabbe'a. Zamrugał, gdy zobaczył, że Crabbe wyglądał teraz jak trzynastolatek. - Co, na Merlina, zrobiliście?

- Kto powiedział, że coś zrobiliśmy? - zapytała postać z czerwonymi włosami. - Może twój kolega, kosiarz kanibal lubi się odmłodzić od czasu do czasu.

- Ja się staram to robić co niedzielę – powiedziała postać z niebieskimi włosami.

- Pozostali powinni byli patrzeć gdzie wchodzą – powiedziała postać z fioletowymi włosami. - To nasza sprawka, teraz są kartonem, ale kiedyś powinni wrócić do swojej normalnej postaci.

- A co ze mną? - zapytał Lucjusz. - Co zamierzacie zrobić ze mną?

- Powiedz ser – krzyknęła wesoło postać z czerwonymi włosami i rzuciła w Lucjusza odrobiną pyłu.

Lucjusz zachichotał.

- Waszą tajną bronią jest pył?

- Poczekaj, aż poczujesz kopa – powiedziała postać z czerwonymi włosami. - Co powinno być... Teraz.

Lucjusz zamknął oczy i się schylił, chrapiąc jak tylko dotknął podłogi.

- Kolorowych snów – powiedziała postać z pomarańczowymi włosami.

W innych pokojach rozbrzmiał hałas i sześć postaci zniknęło. I z wyjątkiem chrapania, w departamencie tajemnic panowała cisza.

>>>>>.<<<<<

I mamy pierwszą część wydarzeń z ministerstwa, jeszcze dziś wieczorem pojawi się również część druga POV Buntu.

Dziś również powinien pojawić się rozdział w ff Zmieniacz czasu i Huncwoci 2.0

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro