Klub nocny Eliksiry

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

W poniedziałkowy poranek drzwi do klasy eliksirów były jak zwykle zamknięte. Z cierpliwością czekali na profesora Snape'a, który miał im te drzwi otworzyć. Im bliżej było do czasu rozpoczęcia, tym więcej uczniów zauważało, że brakowało ich kolegów. Przy ścianie stał Draco Malfoy, ale Złotej Trójcy nigdzie nie było widać.

Nikogo nie zdziwiła nieobecność Harry'ego i Rona, ale ta Hermiony zaskoczyła wszystkich. Ona nigdy się nawet nie spóźniała, a co tu dopiero mówić o nieobecności.

- Wygląda mi na to, że Potter w końcu się poddał i poszedł do Świętego Munga - stwierdziła Pansy Parkinson.

- Harry nie jest u Munga, widzieliśmy go pół godziny temu - krzyknął Seamus. Mimo, że w Gryffindorze nikt nie podzielał szaleństwa Harry'ego, nadal był jednym z nich i zamierzali go bronić.

- To nadal dużo czasu, żeby go tam wysłali - odparła Parkinson.

- To pewnie kolejna jego sztuczka - powiedział Dean.

Widok nadchodzącego Snape'a uciął wszelkie dyskusje. Absolutna cisza wzbudziła jego podejrzenia. W poszukiwaniu Harry'ego przeczesał wzrokiem tłum, krzywiąc się, gdy go nie znalazł.

- Gdzie Potter?

- Nie wiemy, panie profesorze - odezwał się Seamus.

- No dobrze. - Snape nie miał nic przeciwko jednej normalnej lekcji, więc nie robił szumu wokół tej sprawy. Nadal jednak zastanawiał się, jakie plany miał Potter, bo na pewno coś knuł.

Snape rzucił zaklęcie otwierające drzwi. Podchodząc do nich, nie zauważył Draco, który delikatnie stuknął drzwi swoją różdżką, które od teraz były zamknięte. Profesor ponownie rzucił zaklęcie, ale ono nie zadziałało.

Snape próbował wszystkiego, żeby otworzyć te drzwi. Próbował wszystkich znanych mu zaklęć otwierających, nie pomagały nawet wściekłe spojrzenia rzucane w ich stronę. Członkowie Buntu odrobili swoją pracę domową, znajdując zaklęcie, które będzie otwierać drzwi tylko na hasło.

Po kilku minutach przeklinania drzwi przez Snape'a, Draco z westchnieniem odsunął się od ściany.

- Profesorze, czy mogę?

- A jak ty możesz pomóc? - zapytał Snape, mimo wszystko odsuwając się od drzwi.

- To niespodzianka, profesorze – odparł Draco. Ku zaskoczeniu innych, nie wyjął swojej różdżki. Co zamierzał zrobić, wyważyć te drzwi? Na korytarzu usłyszeć można było śmiechy na widok oczywistego szaleństwa Malfoya.

Draco zapukał głośno w drzwi i odsunął się. Po chwili, podczas które uczniowie wymienili między sobą spojrzenia, w drzwiach otworzyło się małe okienko, zza którego widać było tylko parę zielonych oczu. I zaskakując wszystkich, z klasy wydobywała się głośna, klubowa muzyka.

- Hasło? - zapytał poważnym głosem Harry.

- Nocna sowa – odpowiedział Draco, używając tego samego tonu, co Harry. Drzwi otworzyły się, wpuszczając Draco do środka. Na nieszczęście pozostałych, drzwi zamknęły się, zanim ktokolwiek wyszedł się z szoku.

Snape otrząsnął się jako pierwszy i zaczął uderzać pięścią o drzwi.

- Potter, natychmiast otwórz te drzwi.

Okienko otworzyło się po raz kolejny i ponownie ukazały się spokojne oczy Harry'ego.

- Hasło?

- Wpuść nas, Potter! - Snape spiorunował Harry'ego wzrokiem, z nadzieją, że ten się przestraszy i ich wpuści.

- Złe hasło, spróbuj ponownie – odparł Harry.

- Potter! - warknął Snape.

- To nie hasło. - Harry zamknął okienko, ucinając tym samym rytmiczną muzykę.

Snape ponownie zaczął uderzać z całej siły w drzwi dopóki Harry nie otworzył okienka.

- Hasło? - zapytał Harry tak, jakby Snape nie próbował wcześniej wejść do środka.

- Nocna sowa. - Snape w końcu się poddał i wypowiedział zasłyszane od Draco słowa.

Okienko zamknęło się i Snape zawarczał jak wściekły pies. Jednak po chwili drzwi powoli otworzyły się, ponownie zagłuszając wszystkich muzyką. Snape popchnął drzwi do klasy tak, żeby rozchyliły się całkowicie i wszedł do klasy po to, że stanąć jak zamurowany. Tym razem drzwi nie zamknęły się, więc inni piątoklasiści mogli w końcu wejść do środka.

Jedynym źródłem światła były różnokolorowe lasery, które migały w dźwięk muzyki. Muzyka była na tyle szybka, że klasa nigdy nie pozostawała w ciemnościach. Mimo tego, wszyscy mieli trudności z dostrzeganiem szczegółów. Za to dokładnie widzieli Rona, Hermionę, Neville'a, Draco i Lunę, którzy tańczyli na środku klasy. Harry był za biurkiem Snape'a podrzucając butelkę i tym samym tworząc skomplikowany wzór. Wszyscy zauważyli, że Harry uznawał biurko profesora za bar.

- Nie bądźcie tacy sztywni, chodźcie do nas na parkiet – krzyknął Draco wiedząc, że będzie jedynym z Buntu, któremu ujdzie to na sucho.

- Potter, co się tu dzieje? - zagrzmiał Snape, podchodząc do Harry'ego, który rozlewał drinki do szklanek.

Gryfoni widząc, że Snape nie zwraca na nich uwagi, dołączyli do swoich znajomych. Draco złapał Pansy i zaciągnął ją na parkiet, gdzie zaczęła z nim tańczyć.

- Drinki są na koszt firmy – stwierdził Harry, stawiając przed Snapem szklankę.

- Dlaczego moja klasa jest w takim stanie? - zażądał odpowiedzi Snape, nie zwracając uwagi na postawioną przed nim szklankę.

- Klub nocny „Eliksiry" jest szanowaną placówką, proszę pana, proszę się nie martwić. Niech pan spróbuje swojego drinka – odparł Harry, nie udzielając zadowalającej odpowiedzi.

- Co to? - zapytał Snape, w końcu dostrzegając szklankę. I mimo że przez migające kolory nie mógł dokładnie stwierdzić, jakiego koloru jest napój, był prawie pewien, że był on koloru bursztynowego. Czyżby Potter przemycił alkohol na jego zajęcia?

- „Eliksiry" to bar bezalkoholowy. Jednak drinkiem dnia jest sok jabłkowy. - Harry z całych sił starał się ukryć swoje rozbawienie, nadal udając właściciela baru.

- Sok jabłkowy – powtórzył Snape, wpatrując się w szklankę.

- Słyszałem, że to płynna ochrona przeciwko doktorom. - Harry wziął do ręki szkło i zaczął je wycierać szmatką.

- Potter, dlaczego moja klasa została zamieniona w bezalkoholowy bar? - zapytał groźnie Snape.

- To doskonały czas i miejsce na taką placówkę. Najwyraźniej mieszkańcy okolicy z jakiegoś powodu są bardzo zestresowani. Więc taki klub jak „Eliksiry" jest pozytywnie przez nich odbierany. - Harry odłożył czyszczoną przez niego szklankę i zabrał się za następną.

- A wiesz może dlaczego są tak zestresowani? - Snape rzucił Harry'emu ostre spojrzenie dobrze wiedząc, że nie wróży to nic dobrego.

- Obawiam się, że nie wiem – odpowiedział Harry, przestając na chwilę pracę, żeby posłuchać odpowiedzi profesora.

- Powodem, dla którego wszyscy są tutaj jest fakt, że powinienem teraz prowadzić zajęcia z eliksirów. I wszyscy są zestresowani dlatego, że to ja prowadzę zajęcia. Byłbyś więc tak miły, Potter, i zmienił to pomieszczenie z powrotem w moją klasę. - Snape z nadzieją prosił, żeby Harry chociaż raz go posłuchał.

- No cóż, jeśli pan nalega. „Eliksiry" mogą nie prowadzić swojej działalności na czas trwania pana zajęć. Niestety obawiam się, że nie mogę nic zrobić z wystrojem sali, ponieważ nie mogę sobie na to pozwolić. - Harry wpatrywał się pusto w profesora.

- Niech ci będzie, nie mam czasu na użeranie się z tobą i tym bałaganem. Tylko wyłącz światła i muzykę. - Przez tę kłótnię minął już kwadrans zajęć i zamienianie wszystkiego z powrotem zajęłoby za dużo czasu.

- No dobrze – zgodził się Harry, rzucając zaklęcie wyłączające muzykę i światła. Przez to lasery zatrzymały się na kolorze, którym migały, oświetlając klasę na jaskrawy fiolet. Brak muzyki i dziwny kolor światła zdziwiły uczniów, którzy przestali tańczyć, żeby zobaczyć, co się dzieje.

- Wracać na swoje miejsca, natychmiast – powiedział Snape, odwracając się od Harry'ego.

Harry prześlizgnął się koło Snape'a i usiadł na swoim normalnym miejscu. Chwilę później Luna podążyła za nim. Zarówno Gryfoni, jak i Ślizgoni z niechęcią zajmowali swoje miejsca, bawiąc się o wiele lepiej na parkiecie niż siedząc w ławkach.

- Wyciągnijcie książki i otwórzcie je na 352 stronie – poinstruował Snape. Podczas gdy uczniowie wyjmowali swoje książki, Snape palcem wskazującym odsunął szklankę z sokiem najdalej jak to możliwe. - Dzisiaj omówimy Eliksir Mądrości Mędrca, który sprawi, że przynajmniej raz w życiu staniecie się inteligentniejsi.

Na słowo „mędrzec" kolor świateł zmienił się na jaskrawy zielony. Snape zignorował to i dalej kontynuował swój wykład. A na słowo „życie" ponownie rozległa się głośna, klubowa muzyka, która zagłuszała wszystko i wszystkich.

- Nic nie zrobiłem – oznajmił Harry, zanim Snape miał szansę oskarżyć go o ponowne włączenie muzyki. Siła spojrzenia profesora mówiła za siebie, więc Harry uznał, że lepiej będzie dla niego, jeśli odezwie się pierwszy. Poza tym, to Hermiona rzuciła zaklęcie, które używało losowych słów jako haseł do włączania i wyłączania muzyki.

- Dlaczego więc muzyka przerywa mój wykład? - zapytał Snape. Muzyka wyłączyła się na wyraz „wykład"

- Nie słyszę żadnej muzyki? - Harry przechylił głowę udając, że się wsłuchuje.

- Dlatego, że właśnie ją wyłączyłeś, Potter. - Kolejne wściekłe spojrzenie zostało wysłane w jego stronę.

- Grała muzyka? - Harry zamrugał zdezorientowany.

- A teraz widzicie klasyczny przykład spojrzenia 52. Oficjalne tłumaczenie to „Mam zamiar wydłubać twoje wnętrzności zardzewiałą łyżką" - oznajmił nagle Draco, pochylając się do przodu, żeby mieć lepszy widok na Snape'a.

- Słucham, panie Malfoy? - Snape skierował swoje spojrzenie na Draco.

- A to jest spojrzenie 56, „Już nie chcę cię zabić, zamierzam cię tylko trzymać w moim składziku na eliksiry do końca twojego naturalnego życia". - Draco pokiwał z uznaniem głową.

- Wiecie co, zdecydowanie wolę Malfoy'a kiedy jest szalony – skomentował Seamus, który zamarł, gdy jego ostatnie słowo włączyło muzykę.

- Wyłączcie w końcu tę muzykę – rozkazał Snape. Nie wiedział do kogo mówi, ale nie bardzo go to obchodziło. Chciał, żeby ktoś w końcu wyłączył tę muzykę.

- Niech pan powie magiczne słowo? - zasugerował Harry.

- Incendio? - Snape rzucił swoją sugestią.

- Nie, podpalanie rzeczy nigdy nikomu nie pomogło, przynajmniej nie w tym przypadku. - Harry wstał i zwrócił się do kolegów z klasy. - No dobrze klaso, czy ktoś może mi powiedzieć, jakie jest magiczne słowo?

- Proszę – odpowiedziała szybko Luna. Muzyka skończyła się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.

- Dokładnie, klaso. Za proszę dostaniecie wszystko, z wyjątkiem piły mechanicznej – poprowadził wywód Harry.

- Co pani tu robi, pani Lovegood? - zapytał Snape, zauważając w końcu Krukonkę z czwartego roku.

- Zbieram informacje do Żonglera na temat najnowszego dodatku do Hogwartu, a mianowicie klubu nocnego „Eliksiry" - odpowiedziała Luna.

- A jakie zajęcia opuszczasz, żeby pozyskać materiał o nieistniejącym klubie? - zapytał Snape. Wiedział, że gdyby któreś z uczniów opuściłoby zajęcia McGonagall lub Flitwicka, ci urwaliby mu głowę.

- Nic ważnego, tylko Obronę Przed Czarnymi Przecięciami Papieru. - Luna dopasowała się pochmurnemu spojrzeniu Snape'a, swoim nieobecnym.

- Jeśli byłaby pani taka łaskawa i wróciła na swoje zajęcia, panno Lovegood, to mółbym w końcu zacząć swoje zajęcia. - Snape miał nadzieję, że Potter i reszta zrozumieją aluzję i pozwolą mu w końcu poprowadzić lekcję.

- Czyli wywala pan moją partnerkę na eliksirach? - zapytał Harry ze łzami w oczach.

- Panna Lovegood nie jest pana partnerką, panie Potter – odparł Snape.

- A wcale że nie. Jest moją partnerką od minus pierwszego roku – zaprotestował Harry.

- Hogwart nie ma negatywnych lat, Potter. - Snape po raz kolejny zwrócił swoje spojrzenie na nastolatka.

- Poważnie, Harry powinien być już spalony na wiór – krzyknął Draco.

- A co z rokiem zerowym? Bo dokładnie pamiętam mój rok zerowy – powiedział uparcie Harry.

- Hogwart ma tylko siedem lat nauki dla ucznia. - Snape nie chciał myśleć o tym, co by Harry pomyślał, gdyby opuścił te dwa ostatnie słowa.

- Niech wam będzie, Luna jest moją partnerką od pierwszego roku. - Harry zmienił swoje zdanie po raz trzeci.

- Panna Lovegood jest na czwartym roku – zauważył Snape.

- No i? - Harry wpatrywał się tępo w Snape'a, nie rozumiejąc, co miał na myśli stwierdzając ten fakt.

- Jako czwartoklasistka, nie ma mowy, żeby panna Lovegood znajdowała się w Hogwarcie w czasie pana pierwszego roku, a tym bardziej, żeby była pana partnerką. - On chciał tylko poprowadzić swoją lekcję i odejmować punkty Gryfonom. Czy wymagał zbyt wiele? Najwyraźniej tak. Snape westchnął cicho.

- Była ze mną duchem. - Harry machnął palcem, podkreślając swój argument.

- Niech ci będzie, panna Lovegood może zostać na zajęciach pod warunkiem, że nie będziecie przeszkadzać. - Snape wpatrywał się w Harry'ego dając mu do zrozumienia, kogo miał na myśli.

- Nie mogę gwarantować absolutnej ciszy, ponieważ oczekuje pan nieprawidłowych odpowiedzi na pytania – poinformował Snape'a Harry.

- Mi wystarczy. - Snape wrócił do swojego biurka by w końcu pozwolić sobie na dokończenie wykładu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro