Nienaturalny umysł
POV ZAKON FENIKSA
Czwartek nie był dniem odpoczynku dla członków Zakonu. Wszystkie poszlaki wskazywały na plany Śmierciożerców, nikt jednak nie był w stanie powiedzieć, czego dotyczyły. Ich strażnik w Ministerstwie się nie odzywał i wyglądało na to, że nie dochodziło do żadnych ataków.
Rankiem Dumbledore skontaktował się z Remusem, żeby przekazać parze przyjaciół misję. Tonks i Shacklebolt zdjęli ograniczenia z sieci Fiuu, więc Remus wysłał Syriusza, żeby sprawdził Hogsmeade, a sam udał się na patrol na Ulicę Pokątną. Po usłyszeniu zmartwionego Harry'ego, Remus wysłał do kwatery patronusa, prosząc o uważniejszą obserwację Ministerstwa, ale szybko wyleciało mu to z głowy.
Syriusz spędził popołudnie sprawdzając każdy kawałek Hogsmeade oraz siedząc w Trzech Miotłach, słuchając plotek. A usłyszał ich całkiem sporo, tylko nie tych, których potrzebował. Jednak jedna informacja przykuła jego uwagę. Grupa mężczyzn w kapturach rozmawiała o tym, że niedługo to, co potrzebują będzie należało do nich.
Syriusz z niecierpliwością czekał aż mężczyźni zakończą rozmowę. Miał również nadzieję, że ujawnią jeszcze trochę szczegółów. Jak tylko wyszli, Syriusz biegiem skierował się w stronę Hogwartu. Kątem oka zauważył Harry'ego, który nie siedział nad jeziorem tak jak miał to w zwyczaju.
Nie miał czasu na zajmowanie się chrześniakiem, który na chwilę obecną udawał szalonego, więc nie zawracał sobie głowy zmianą jego nawyków. To, że został pojmany przez Czarnego Pana i troska Harry'ego trochę go zaskoczyła, ale nie miał na to czasu. Musieli zdusić atak w zarodku, żeby nic się nie stało Harry'emu.
Zauważając, że Remus jeszcze nie wrócił, Syriusz udał się do kwatery głównej. Szybko się tam aportował, w czas przypominając sobie o konieczności zachowania ciszy.
- On coś planuje – krzyknął w kuchni, gdzie siedziała większość Zakonu.
- Co masz na myśli? - zapytała Jones.
- Czarnemu Panu zależy na przepowiedni – powiedział Syriusz. - Słyszałem, jak Śmierciożercy rozmawiali o dzisiejszych planach. O tym, że ich pan dostanie to, co chce dzisiaj wieczorem.
- Też tak słyszałem – powiedział Remus, wchodząc do pokoju za Syriuszem. - Znaleźliście coś jak sprawdzaliście Ministerstwo?
- Dzisiaj Mundungus ma wartę – odparł Albus. - I on nic nie widział.
- Czy naprawdę możemy mu zaufać? W końcu latem miał obserwować Harry'ego i wiadomo, jak się to skończyło – powiedział Syriusz.
- Nauczył się na swoich błędach – odparł Albus.
- Martwię się – powiedział Remus. - Wiele rzeczy mówi, że to stanie się dzisiaj. Nawet Harry o tym wspomniał.
- Myślał, że zostałem porwany przez Sami-Wiecie-Kogo – powiedział Syriusz. - Wydaje mi się, że to stres tak na niego działa, ale mnie przytulił więc.
- Powiedziałem mu, że by został w zamku i nie szukał Syriusza – powiedział Remus. - Dobrze, że wróciłeś na czas.
- Trochę się spóźniłem, ale na własne oczy widział, że nie zostałem porwany przez Sami-Wiecie-Kogo i kazałem mu być ostrożny – odparł Syriusz.
- To może dlatego Draco Malfoy się o ciebie pytał – powiedział Snape, wchodząc do pokoju. - Był przekonany, że coś się kundlowi stało. Mogłem się domyślić, że to wpływ Pottera.
- Ty mnie naprawdę kochasz – powiedział sucho Syriusz. - Wiesz cokolwiek na ten temat?
- Nie, utknąłem w Hogwarcie na dłużej niż wy – odpowiedział Snape. - Czarny Pan zdaje sobie sprawę z tego, że w szkole coś się dzieje. Możliwe, że próbował nawiązać kontakt z Potterem i za pomocą wizji ściągnąć go do departamentu tajemnic.
- Widzicie? Musimy tam iść – powiedział Syriusz. - Zanim przyjdą Harry'emu jakieś głupie pomysły do głowy.
- Kazałeś mu poczekać w zamku – powiedziała Jones.
- Harry nie należy w tym momencie do ludzi zdrowych na umyśle, nie jestem pewien czy mnie posłucha – odparł Syriusz. - Możemy się jakoś skontaktować z Dungiem?
- Wyślę mu wiadomość – powiedział Dumbeldore, po czym wysłał patronusa.
Syriusz kontynuował wydeptywanie dziury w dywanie, a Snape i Remus usiedli do herbaty. Po dziesięciu minutach otrzymali odpowiedź zwrotną od Fletchera. Było to bardziej mamrotanie niż zrozumiała informacja, ale można było z niej wywnioskować, że Śmierciożercy zaatakowali Ministerstwo.
- Wzięli mnie z zaskoczenia – zakończył głos Dunga i patronus się rozpłynął.
- Możemy pójść? - zapytał Syriusz.
- W porządku – powiedział Dumbledore. - Aportujcie się tam przede mną.
Syriusz, nie czekając na nikogo, zniknął i pojawił się w departamencie tajemnic. Ominął korytarze i windę, ponieważ po drodze znajdowały się sale Wizengamotu. A jak wiadomo, przysporzyły one Syriuszowi wiele złych wspomnień. Pal licho, gdyby były związane z jego procesem. Wszystkie złe wspomnienia związane były z faktem, że tego procesu nie było. Już kierował się w stronę pokoju przepowiedni, gdy usłyszał łomot w drzwi od strony obracającego się pokoju.
Syriusz zatrzymał się i się obejrzał. Nie, ktoś walił nie w drzwi, ale w ścianę obok. Podszedł do drzwi i otworzył je. Pozostali pojawili się na szczycie schodów i ruszyli ku drzwiom do obracającego się pokoju. Okazało się, że ktoś obłożył lustrami wszystkie ściany i nikt nie miał pojęcia jak wyjść. Syriusz wgapiał się z szeroko otwartymi oczami, podczas gdy się przepychali koło niego.
- Gdy ostatnio tutaj byłem, to tak nie wyglądało – powiedział Syriusz.
- No cóż, wygląda to na oczywistą pułapkę – odparł Remus. - Znalazłeś coś?
- Nie, przyszedłem was uratować – powiedział Syriusz. - Ale tam jest jakiś biały proszek.
- Powinniśmy najpierw sprawdzić pokój przepowiedni – powiedział Vance. Ona i Jones skierowały się w stronę pokoju czasu i krzyknęły, gdy znalazły się na suficie.
- To się nie zdarzyło, gdy tu ostatnio byłem – powiedział Syriusz. Przecisnął się przez wąski korytarz biurek do drzwi, które ktoś zostawił otwarte. - Nie pamiętam, żeby pokój przepowiedni był różowy.
- Coś tu się musiało stać – powiedział Moody. Jego oko zawirowało. - Vance, Jones, idźcie do przodu, w tym pokoju jest uwięzionych kilkoro Śmierciożerców. Diggle, idź z nimi.
- Dobra – powiedział Diggle, również lądując na suficie.
- Pozostali są w tę stronę – powiedział Moody. - Razem z jakimiś dziwnymi postaciami.
- Dziwnymi postaciami? - zapytał Syriusz, idąc za Moodym do pokoju śmierci.
- Cześć! - Postać, która wyglądała jakby Voldemort dołączył do klubu klaunów-amatorów wylądowała przed nimi. Miała ona bladą cerę, jaskrawe ubrania, czerwone, puszyste włosy i okrągły, czerwony nos.
- Aaaaaah – krzyknął Syriusz, cofając się.
- Spóźniliście się – powiedziała postać uderzająco podobna do pierwszej. Tylko ta miała pomarańczowe włosy i wysłała im niezadowolone spojrzenie.
- Wieki na was czekaliśmy – powiedziała postać z fioletowymi włosami.
- Coś was powstrzymało? - zapytała postać z żółtymi włosami.
- Czy nie połączyliście wskazówek na czas? - zapytała postać z zielonymi włosami.
- Podoba wam się, co zrobiliśmy? - zapytała postać z niebieskimi włosami. Następnie machnęła niebieską różdżką i zamieniła kolor szat Syriusza na indygo. Jedyną reakcją Syriusza było zamruganie oczami.
- Czym wy, do diabła, jesteście? - wydusił z siebie Syriusz.
- Jesteśmy Voldemortami – powiedziała postać z czerwonymi włosami i z nienaturalnie szerokim uśmiechem.
- Voldemtotami – powiedziała postać z pomarańczowymi włosami.
- Vodelrotami – powiedziała postać z żółtymi włosami.
- Voldmeortami – powiedziała postać z fioletowymi włosami.
- Voeletatorami – powiedziała postać z niebieskimi włosami.
- Voldirotami – powiedziała postać z zielonymi włosami.
- Potter – powiedział Moody, zanim ktokolwiek inny miał okazję się odezwać.
- Skąd wiedziałeś? - zapytała postać z czerwonymi włosami.
- Widzę przez takie zaklęcia – powiedział Moody. - A może już zapomniałeś?
- Moje zaklęcie tylko je wzmocniło na tę jedną noc – powiedziała postać z fioletowymi włosami, wzruszając ramionami.
- Harry? - krzyknął Syriusz.
- To ja – powiedziała postać z czerwonymi włosami.
- Kim są pozostali? - zapytał Remus.
- Ron – powiedziała postać z pomarańczowymi włosami, machając do nich.
- Hermiona – fioletowo włosa postać również im pomachała.
- Neville – powiedziała nerwowo postać z żółtymi włosami.
- Księżycowy blask – powiedziała postać z niebieskimi włosami, wpatrując się w punkt nad ich głowami.
- To jest Luna – powiedziała postać z zielonymi włosami. Nie powiedział nic więcej.
- A ty jesteś Draco – powiedział Remus.
Zielonowłosa postać pokiwała głową.
- Co wy tu robicie? - krzyknął Syriusz. - Kazałem wam przecież zostać w zamku!
- Ja też – powiedział Remus.
- Tak naprawdę to powiedziałeś tylko, żeby nie iść szukać Syriusza i żebym był ostrożny – powiedział Harry. - Nie poszedłem szukać Syriusza, bo on nie był w niebezpieczeństwie i byłem ostrożny. Śladu na mnie nie ma.
- Nie to miałem na myśli – krzyknął Remus.
- Mieliście być ostrożni, zostając w zamku i unikając kłopotów – dodał Syriusz.
- Oj, trudno, stało się – powiedział Harry, wzruszając ramionami. - I nie wpakowałem się w kłopoty, ja je stworzyłem.
- A co jeśli przyszedłby Sam-Wiesz-Kto? - zapytał Syriusz.
- Wtedy popsułby imprezę niespodziankę – powiedział z westchnieniem Harry.
- To nie jest zabawa, Harry – odparł Syriusz.
- Dobra, skupcie się więc na grubej rybie i zapomnijcie o tych Śmierciożercach, których złapaliśmy – powiedział Harry.
- Co, na Merlina, wy im zrobiliście? - zapytał Moody, podchodząc do Śmierciożerców.
- Większość zabawy zaczęła się, gdy tu przyszliśmy – powiedział Harry, uśmiechając się. - Bo widzicie, my wiedzieliśmy, że przygotowali na nas pułapkę.
- W końcu Voldemort nie mógł cię porwać, jeśli wszystko było z tobą w porządku – odezwała się Hermiona.
- Próbowaliśmy przekonać Harry'ego, żeby tego nie robił, ale sami wiecie jaki on jest – powiedział Neville.
- On nigdy nie słucha – powiedział Draco, potrząsając głową.
- Ej, wy przyszliście tu ze mną – zaprotestował Harry. - Nieważne. Wiedzieliśmy, że to pułapka, więc zdecydowaliśmy, że to oni wpadną w nasze sidła.
- Ułożyliśmy pułapki gdziekolwiek mogliśmy – powiedział Ron.
- Więc obracający pokój to wasza sprawka? - zapytał zaskoczony Remus. - Nawet oko Moody'ego nie było w stanie przez nie zobaczyć.
- Musiałam więc dodać więcej mocy ni myślałam – powiedziała Hermiona. - Ale ostrzegło nas, gdy Śmierciożercy się stamtąd aportowali.
- No, już na korytarzu słyszeliśmy trzaski – zgodził się Ron.
- Ale to było później – powiedział Harry. - Ostatnim pokojem był pokój przepowiedni, gdyby Śmierciożercy tam na nas czekali.
- Ale ich tam nie było – wtrącił Ron.
- Poszliśmy więc do przepowiedni i skończyliśmy ustawiać tam pułapki – kontynuował Harry. - Przepowiednia była jakimś zapalnikiem, więc zostawiliśmy dla Śmierciożerców coś od nas.
- I oni się złapali – powiedział Neville.
- Naszymi pułapkami złapaliśmy jedną grupę Śmierciożerców – powiedział Harry. - Następnie wyszliśmy i przeszliśmy obok dwóch innych.
- Mieliśmy przyjemną rozmowę z dwoma innymi Śmierciożercami – powiedziała Luna.
- Wtedy wymyśliliśmy nasze imiona – dodał Draco.
- Czego chyba nie zrozumieli – powiedział Neville.
- Powiedzieliśmy im, że jesteśmy postaciami stworzonymi przez departament tajemnic, więc nie próbowali nas przekląć – powiedział Harry.
- Widzę dlaczego – wymamrotał Syriusz, przyglądając się ich przebraniom.
- Zaprowadziliśmy ich do pokoju planet, który jest nienaruszony – kontynuował Harry. - Jak z niego wyszli, to my na nich czekaliśmy w tym pokoju.
- Więc gdzie oni są? - zapytał Syriusz, rozglądając się.
- Harry, nie zabrałeś ze sobą młodszych uczniów, prawda? - krzyknął Remus, zauważając śpiących nastolatków.
- Nie, chyba, że zaliczasz do tego Lunę – powiedział Harry. Następnie wskazał na nastolatków. - To są odmłodzeni Śmierciożercy.
- Dlaczego ten jeden tylko śpi? - zapytał Remus.
- Proszek na koszmary – powiedział Harry ze wzruszeniem ramion. - Naprawdę, Remus, poradziliśmy sobie. Powinniście to docenić.
- Nie powinno was tu w ogóle być – powiedział Remus. - Chodźcie, zaprowadzę wad do Hogwartu.
- Spokojnie możecie po nas posprzątać – powiedział Harry. - Ale bądźcie ostrożni. Śmierciożercy odpalili chyba wszystkie pułapki, ale nie jestem pewien.
- Będziemy bardzo ostrożni – powiedział Moody.
- Chodźcie – powiedział Remus. Poprowadził grupę przez pokój śmierci i otworzył drzwi do obracającego się pokoju. Następnie Syriusz przytrzymał drzwi, a Remus aportował się na koniec sali, żeby otworzyć drugie drzwi. Wszyscy szczęśliwie wydostali się z departamentu tajemnic i ruszyli w kierunku wind.
Windą pojechali do atrium, gdzie znajdowały się kominki. Ale, że mówimy o Harrym, wszystko musiało pójść nie tak. Słychać było kilka trzasków aportacji, a Syriusz i Remus szybko schowali sześcioro uczniów za fontannę.
Klątwa przeleciała nad ich głowami i trafiła w głowę człowieka z kamienia. Remus rzucił szybką tarczę, osłaniając uczniów przed spadającą głową.
- Ej, co ten posąg ci zrobił? - krzyknął Harry. - Prawda, był okropny, ale to nie oznacza, że możesz odrąbać mu głowę.
- Wyjdź i stań przede mną, Potter – odkrzyknął Voldemort.
- Chyba nie chcesz, żebym to zrobił – krzyknął Harry. Szybko wysłał uśmiech Remusowi. - Mój wygląd raczej go nie rozśmieszy, prawda?
- Wyjdź z ukrycia, Potter – krzyknął po raz drugi Voldemort.
- Czego w słowie „nie" nie rozumiesz? - krzyknął Harry. - Poważnie, gdzie twoje maniery?
- A gdzie twoje? - odparł Voldemort. Wysłał kolejną klątwę w stronę fontanny, tym razem odcinając rękę do łokcia. - Będę niszczył tę fontannę dopóki nie będziesz miał innego wyboru, tylko się ze mną zmierzyć.
- Nadal uważam, że nie chcesz, żebym to zrobił – powiedział Harry. - Poza tym, jeśli zamierzasz pokroić ten posąg na kawałki to trochę ci to zajmie. W tym czasie na pewno pojawi się Dumbledore.
Voldemort wysłał bombardę, która rozwaliła więcej niż tylko głowę czy rękę.
- Chodź tutaj!
- No dobra, rozpuszczony dzieciaku – krzyknął Harry. Uniknął rąk Syriusza i Remusa i wyszedł zza fontanny.
Remus i Syriusz przeklęli pod nosem, ale z trudem powstrzymali pozostałych uczniów od dołączenia do Harry'ego. Remus przytrzymywał ich za fontanną, a Syriusz próbował przekonać Harry'ego, żeby ten wrócił.
- Śmiesz mnie przedrzeźniać? - wysyczał Voldemort na widok stroju Harry'ego.
- Mówiłem, że nie chcesz mnie widzieć twarzą w twarz – powiedział Harry, po czym się zakręcił. - Co myślisz o moim kostiumie?
- Crucio – rzucił w odpowiedzi Voldemort. Harry elegancko odskoczył, a zaklęcie rozprysło się o ścianę.
- To nie było miłe – zrugał Voldemorta Harry. - Nie możesz użyć słów? Poza tym, to nie jest na stałe. - Harry pomachał różdżką i zamiast wspaniałej imitacji Voldemorta, na jego miejscu stał czerwonowłosy Harry w szkolnych szatach. - A oto i ja, jestem gotowy.
- Głupcze – krzyknął Voldemort. Wysłał kolejną klątwę w jego stronę, ale Harry odbił ją jednym protego. - Zobaczmy jak sobie poradzisz z tym.
Czarny Pan nic nie powiedział, ale Harry upadł na ziemię. Czarny Pan się nie ruszał, więc Syriusz wykorzystał okazję i pobiegł do swojego chrześniaka.
- Nie dotykaj go – rozkazał Dumbledore. Syriusz ledwo zauważył obecność dyrektora, bardziej zaślepiała o troska o Harry'ego.
- Co mu jest? - zapytał Syriusz.
- Voldemort próbuje go opętać – powiedział Dumbeldore.
- Czy możemy coś zrobić? - zapytał Syriusz, wpatrując się w Harry'ego, jakby to miało jakoś pomóc.
- Wszystko w rękach Harry'ego – powiedział Dumbeldore, obracając się, żeby móc obserwować Voldemorta. - Jeśli teraz im przerwiemy, skutki mogą być okropne dla każdego z nich. Muszą się obudzić w swoim czasie.
- Nie, nie – wyjęczał Harry, rzucając się po podłodze.
- Walcz z nim, Harry – krzyknął Dumbeldore. - Nie pozwól mu przejąć swojego umysłu.
- Dajesz, Harry – powiedział Syriusz. - Wiem, że potrafisz.
- Wypuście mnie stąd – krzyknął Harry, po czym zemdlał.
Czarny Pan zadrżał i cofnął się o krok.
- Coś jest nie tak z tym dzieckiem. Jego umysł jest nienaturalny.
- Co? - krzyknął Syriusz. - Odszczekaj to!
- Myślałem, że jesteś ponadto, Dumbeldore. Widzę, że się myliłem – powiedział Voldemort. Wysłał ponure spojrzenie Harry'emu, jednocześnie wzdrygając się prawie niezauważalnie. - Skoro ta misja nie powiodła się, a przepowiednia została zniszczona, opuszczę was i waszą żałosną armię. Glizdogon!
Przywitała go cisza. Voldemort rozejrzał się, ale nic nie widział.
- Glizdogon!
- Ups, nie chciałem tego upuścić – powiedział Harry.
Czarny Pan skrzywił się i aportował się, zapewne spisując Pettigrew'a na straty. Harry uśmiechnął się i wskazał na coś na suficie. Syriusz spojrzał do góry i rozdziawił usta na widok Pettigrew'a przytwierdzonego do sufitu za pomocą czegoś, co wyglądało jak guma do żucia.
- Syriusz Black – krzyknął Knot, wchodząc do atrium. - Mogłem się domyślić, że cały ten nonsens z Sam-Wiesz-Kim to twoja sprawka.
- Peter Pettigrew – powiedział Syriusz, wskazując na sufit.
Knot spojrzał do góry.
- Na to wygląda – powiedział Minister, po czym spojrzał z powrotem na Syriusza. - Tym razem się nie wymigasz.
- Ale to jest Peter Pettigrew – powiedział Syriusz, wskazując jeszcze raz na sufit. - To on zabił tych wszystkich ludzi, nie ja. I to on był strażnikiem tajemnicy Potter'ów.
- Włącz gumową armatę – wymamrotał do siebie Harry.
Syriusz wstał i odsunął się od Harry'ego, jednocześnie gestem każąc Remusowi zabrać uczniów do szkoły.
- Posłuchajcie, przesłuchajcie mnie, przesłuchajcie Petera i wszystkich Śmierciożerców złapanych w departamencie tajemnic. Dopiero wtedy zdecydujcie, czy jestem niewinny czy nie.
Aurorzy tylko podeszli i unieruchomili Syriusza. W tym czasie kominek zapłonął zielonym światłem, zabierając pozostałych do Hogwartu. Syriusz wpatrywał się w Knota, oczekując odpowiedzi.
- Zdejmijcie go jakoś z sufitu i odkryjcie, co, na Merlina, się tu dzieje – rozkazał Knot, po czym udał się do wind.
- Zajmiemy się nim – powiedziała Tonks, razem z Shackleboltem chwytając Syriusza.
- Uważaj na nogi – poradził Syriusz. - Jakieś kreatury się wydostały i dały czadu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro