Pajęcza sieć

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przez całą środę Harry, Ron, Neville, Draco i nawet Hermiona dyskretnie rozsiewali plotki o Severusie i Umbridge. Plotki każdego rodzaju, począwszy od tych zwykłych, że Snape jest wampirem kończąc na tych, że Umbridge poprowadzi ankietę dotyczącą tego, jak bardzo chrząszcz brzmi w trzcinie.

Harry mimochodem zasugerował Draco i Neville'owi, że ciekawie było by zobaczyć do jakiego stopnia uczniowie są w stanie uwierzyć w plotki. Tym samym dodając chłopaków do buntu. Ron zadowolony dalszą częścią planu, poszedł dalej rozgłaszać bajki o dwóch profesorach. Hermiona, gdy po raz pierwszy usłyszała wymysły, które tworzył Ron, również dołączyła do zabawy. I tak z niepokornej dwójki zrobiła się piątka nieokiełznanych rebeliantów.

Uczniowie nie wierzyli w większość plotek, które rozsiewała piątka, ale kto miałby uwierzyć w to, że Snape jest pająkiem w przebraniu? Ale niektóre z nich, zwłaszcza te stworzone przez Hermionę, przemawiały do umysłów innych.

Uczniowie spędzili śniadanie i obiad rozmawiając między sobą i porównując zasłyszane plotki. Większość nauczycieli była w stanie wydobyć niektóre teorie z fali szeptu. Jedynym nauczycielem, który nic nie słyszał była Umbridge. Była za bardzo zajęta głośną rozmową z kolegami po fachu, żeby zauważyć niepokojące oznaki wśród studentów. I tak bardzo przejęta swoim monologiem o wielkości Ministra Knota, nie zwróciła uwagi na dziwny smak jej jedzenia.

- Muszę ci coś powiedzieć! - powiedział Neville głośno tuż nad uchem Harry'ego, powodując, że Harry się wzdrygnął.

- Co? - zapytał Harry, odsuwając się od Neville'a pocierając ucho.

- Nie tutaj, chodź ze mną. - Neville wstał i gestem wskazał na Harry'ego. Harry przeprosił Rona i Hermionę i podążył za Nevillem.

- Co jest? - zapytał Harry, gdy byli już w Korytarzu Głównym. Zauważył też, że za nimi podążył Draco Malfoy, który już na nich czekał.

- Kojarzysz ten eliksir, który wypiliśmy? - zapytał Neville, jego oczy świecące w porannym blasku.

- No i? - zapytał Harry. Miał już pewne przypuszczenie i starał się nie okazać swojej radości.

Neville, jak i Draco uśmiechali się szeroko, wyjawiając sekret.

- Udało się nam uwarzyć więcej – oznajmił dumnie Draco.

- I to tylko po pięciu próbach – dodał Neville.

- Użyliśmy tych nieudanych, żeby stopić klamki w drzwiach Bumbridge – poinformował Harry'ego Draco.

- Fajniej by było, gdybyś to zobaczył. - Neville pokiwał gwałtownie głową.

- Dobra robota. - Uśmiech pojawił się na twarzy Harry'ego na wieść o tym, czego dokonali chłopcy.

- Zrobiliśmy coś lepszego. - Uśmiech Malfoy'a powiększył się. – No dalej, powiedz mu.

- Udało nam się dolać poprawną wersję eliksiru do jej dzisiejszego posiłku. - Neville klasnął w dłonie, czekając na reakcję Harry'ego.

- Dolaliście eliksir Obłędności do jedzenia Umbridge? - zapytał Harry. Neville i Draco entuzjastycznie pokiwali głowami. - Sprawiliście, że Umbridge będzie szalona?

- Przepraszam, Harry – przeprosił Draco, nie czując się na tyle winny, żeby opanować szeroki uśmiech na twarzy.

- Za co? - zapytał Harry. Nie mógł przestać myśleć o nadchodzącej zabawie.

- Wiemy, że to ty chciałeś być tym, który doprowadzi ją do granic wytrzymałości – odpowiedział Neville.

- Który sprawi, że oszaleje – powiedział Draco z lubością.

- I jeśli poprawi ci to humor, był to raczej sztuczny sposób na zrobienie tego – powiedział Neville.

- Wy... to jest wspaniałe – krzyknął Harry. - Moim jedynym celem jest wyrzucenia stąd Umbridge.

- Och, to się nam jeszcze nie udało – odparł Neville.

- Zatem bierzmy się do pracy, co nie? - zapytał Harry.

- Tak jest – powiedzieli razem Neville i Draco. Następnie marszem ruszyli w stronę Wielkiej Sali. Harry wzruszył ramionami i pomaszerował za nimi.

Neville i Draco pomaszerowali prosto do stołu nauczycielskiego, gdzie Umbridge siedziała na swoim „krześle". Umbridge urwała swój wywód o kretach, lubiących kopać jej dziury w gabinecie, żeby krzywo spojrzeć na chłopców.

- Mogę w czymś pomóc?

- Czy mogę zobaczyć pani różdżkę? - zapytał słodko Draco. Słychać było wyraźnie, że jego ton był fałszywy, ale Umbridge nabrała się.

- A po co? - zapytała Umbridge, szukając w pośpiechu swojej różdżki.

- To test – odpowiedział Neville.

- Test na co? - Udało się jej w końcu wyjąć różdżkę z kieszeni, nie zauważając, że przy okazji robi śliczną dziurę w swoim sweterku.

- Czy nadal może nią pani rzucać zaklęcia. Powinno to zająć tylko kilka dni – powiedział Malfoy. Zabrał jej różdżkę i włożył ją do torby, zanim ktokolwiek mógł coś powiedzieć. Nauczyciele dookoła Umbridge obserwowali najnowszy wyczyn z ciekawością, ale nie chciało im się go przerywać. Umbridge mogła zadbać o siebie, ale fakt, że oddała im różdżkę mówił sam za siebie.

- Dlaczego moja różdżka miałaby nie działać? - Umbridge wetknęła następną porcję jedzenia do ust. Przeżuwając, zaczęła rozmyślać nad nową przyprawą w jej jedzeniu i dlaczego domowe elfy nie dodawały wcześniej.

- Z różnych powodów – odezwał się po raz pierwszy Harry.

- Zła hydraulika jest najczęstszym czynnikiem zakłócającym pracę różdżek – dodał Draco.

- Wczoraj byłam w łazience – powiedziała Umbridge.

- Proszę się nie martwić, za kilka dni pani różdżka będzie jak nowa – powiedział Neville.

- Życzymy miłego dnia! - zawołał Draco na odchodnym.

Umbridge wróciła do swojego jedzenia, mrucząc z zadowolenia. A nauczyciele znajdujący się w jej pobliżu musieli odejść od stołu, żeby nie wybuchnąć śmiechem.

-o-

Następny wielki wyczyn zaplanowany został na kolację. Jednak to nie znaczy, że cały dzień nic się nie działo. Przez cały dzień wszyscy uczniowie namawiali zwariowaną Umbridge do wykonywania głupich rzeczy. Jednej osobie udało się namówić ją na taniec na stole podczas obiadu. W większości, uczniowie używali chwilowej niedyspozycji Umbridge do unikania zajęć.

Draco i Neville kontynuowali bieganie po szkole jak oszalałe wiewiórki. Zdumiało to nauczycieli, ponieważ tego dnia działanie eliksiru powinno się skończyć. Nie wiedzieli jednak, że oboje mieli ukryty zapas eliksiru i systematycznie go zażywali. Mimo usilnych prób pani Pomphrey, profesora Snape'a i profesor McGonagall, nie udało im się zatrzymać tej dwójki. Poprzestali więc na wnikliwej obserwacji, wypatrując oznak pogorszenia się ich stanu.

Podczas kolacji Harry, Ron i Hermiona dyskretnie zaczęli tworzyć nad stołem nauczycielskim ogromną, pajęczą sieć. Większość osób była bardziej zainteresowana Draco Malfoy'em, który strzelił focha, ponieważ jego koledzy kazali mu zjeść normalny posiłek zamiast słodyczy. Pozwoliło to Złotemu Trio na stworzenie wspaniałej sieci, która rozrastała się na całą Wielką Salę.

Pierwszą osobą, która zwróciła uwagę na sieć był Draco Malfoy. Krzyknął, wskazując na sieć. Wszyscy odwrócili się wiedząc, że będzie to coś dobrego.

Wszyscy z wyjątkiem Slytherinu zaczęli się śmiać. Na sieci napisane było „Własność Snape'a". Może było ziarnko prawdy w plotce, że Snape jest pająkiem.

Nauczyciele również spojrzeli w górę na sieć, ale nic z tym nie zrobili. Wszyscy zgodnie stwierdzili, że była to kolejna rzecz, z którą Snape i Umbridge mogą dać sobie radę. Niestety, Umbridge tylko zachichotała, rozbawiona pajęczą siecią. Snape próbował zniszczyć się, ale nic nie działało. Zirytowany nauczyciel rzucał klątwę za klątwą, ale cokolwiek trio zrobiło, nie dało się tego odwrócić przypadkowym zaklęciem. Było tylko jedno przeciwzaklęcie, ale Snape o tym nie wiedział.

Snape wstał i wyszedł z Wielkiej Sali. Dobrze wiedząc, że następnym ruchem Snape'a będzie oddalenie się od źródła irytacji, Harry umiejscowił się niedaleko wejścia. Pozwolił mu przejść koło niego, po czym zaczął za nim iść.

- Niech pan poczeka – krzyknął Harry, gdy dzieliły ich tylko metry. - Niech pan na mnie poczeka, niech mnie pan nie zostawia.

Jedyną odpowiedzią Snape'a było warknięcie na Chłopca-Który-Przeżył. Nie chciał w tym momencie mieć do czynienia z szalonym chłopakiem, nawet jeśli zgodził się na udzielanie mu lekcji. Poza tym, miał jeszcze godzinę do ich rozpoczęcia. Nie wiedział też, dlaczego Potter go śledzi.

- Niech pan zaczeka – zawył Harry. Wymachiwał rękami do tego stopnia, że prawie uderzył nimi w plecy profesora.

Snape w dalszym ciągu ignorował głośnego nastolatka. Harry dalej wymachując rękami prosił Snape'a o zaczekanie na niego. Obrazy, które znajdowały się po drodze ze zdumieniem obserwowały dwóch czarodziejów, którzy robili tyle hałasu. Hogwart był teraz o wiele bardziej interesujący.

Kiedy dotarli do gabinetu profesora, Snape pomyślał o zatrzaśnięciu drzwi przed nosem Pottera. Niestety Harry był za blisko niego, żeby mogło się to udać. Mimo, że przywalenie Potterowi drzwiami byłoby satysfakcjonujące, nie chciał mieć do czynienia z ludźmi, których by to rozwścieczyło. Skończyło się na tym, ze Snape zostawił drzwi otwarte, które zamknął Harry. Następnie Harry zajął swoje miejsce przed biurkiem.

- Miejmy to już z głowy, Potter! - Snape westchnął, nie chcąc okazać słabości. Jednak, na tym etapie, było mu wszystko jedno. Nie ważne jak bardzo chciał nauczyć tego chłopaka, to i tak robił w kółko to samo. sądząc po tematycznych obrazach podsyłanych podczas zajęć, Snape był pewien, że Harry posiadał podstawowe zrozumienie zasad działania jego umysłu. Mimo to, Snape nadal nie uważał, ze Harry w zupełności pojął sztukę ochrony umysłu. Zdaniem Snape'a to właśnie było powodem dla którego kazano mu nauczać nastolatka. Niestety, był już zmęczony szalonym zachowaniem Harry'ego.

- Może chce pan się najpierw zdrzemnąć? - zapytał ni z tego ni z owego Harry. Mógł z cała pewnością powiedzieć, ze Snape chciał go mieć z głowy.

- Po prostu się przygotuj - powiedział Snape, wyciągając różdżkę.

- Jeśli jest pan pewien, ze nie chce się pan zdrzemnąć. Ja nie miałbym nic przeciwko. Sam bym się mógł zdrzemnąć. Zjedzenie kolacji zabiera dużo energii. - Harry kołysał się na piętach, również wyciągając różdżkę.

- Legilimens - powiedział Snape, nie dając Harry'emu więcej czasu na przygotowanie się.

Harry spodziewał się tego, wiec szybko zablokował atak i zaprezentował Snape'owi obraz chrapiącego Rona na jednej z kanap w pokoju wspólnym Gryffindoru.

- Założę się, że nie wie pan, o czym myślę - wesoło powiedział Harry.

- Potter, właśnie byłem w twoim umyśle, jak mogłem nie wiedzieć o czym myślałeś? - zapytał zdumiony Snape.

- Ale czy wie pan, o czym myślałem? - naciskał Harry.

- Nie zdrzemnę się, wiec możesz o tym zapomnieć. - Snape ponownie wyciągnął różdżkę.

- Sądząc po pana wyglądzie, przydałaby się panu - wyjaśnił Harry. - Mógłby pan wyśnić sobie rozwiązanie wszystkich pana problemów.

- Masz na myśli to, ze jeśli będę śnił, to wymyślę sposób na pozbycie się ciebie? - zapytał Snape, opuszczając na chwilę różdżkę.

- Niech pan tylko pamięta, że logika w snach jest inna niż w prawdziwym życiu. Uwolnienie całej hordy gumowych kaczuszek nie uratuje pana.

- Gumowych kaczuszek? - zapytał Snape z podniesionymi brwiami, słysząc tą absurdalną propozycję.

- Czy miał pan kiedyś sen, ze Voldemort atakował pana wielką, drewnianą łyżką? - zapytał Harry.

- Wielką, drewnianą łyżką? - powtórzył Snape. Czasami naprawdę zastanawiał się nad zdrowiem psychicznym Pottera.

- Wielka, drewniana łyżka. - Harry pokiwał uroczyście głową. - Ale, jedyną odpowiedzą na atak w śnie, jest uwolnienie wszystkich gumowych kaczuszek.

- To jest bezcelowe - powiedział Snape do siebie, po czym ponownie rzucił zaklęcie.

Harry zablokował to zaklęcie obrazem swojego łóżka, a następne sceną z Historii Magii. Tematem na tych zajęciach było spanie, wiec właśnie tego dotyczyły obrazy blokujące profesora. Co było trudne, zważając na fakt, że zaklęcia leciały bez przerwy. Snape wydawał się za bardzo wkurzony, żeby przerwać i wpaść w jedną z pułapek Harry'ego.

Gdy Harry wyczuł, że Snape zaczyna się męczyć nieprzerwanym rzucaniem zaklęć, zdecydował się spróbować czegoś nowego. Stwierdził, że podejmie prawdziwą próbę zablokowania Snape'a. Wiedział, że najprawdopodobniej mu się nie uda, ale trzeba przynajmniej spróbować, prawda? I żeby dać sobie więcej czasu na przygotowanie, Harry z uśmiechem powiedział pierwszą rzecz, jaka przyszła mu do głowy.

- Pana włosy są niebieskie - powiedział Harry, od razu próbując wyczyścić swój umysł.

Snape spojrzał podejrzliwie na Harry'ego, ale przerwał, żeby sprawdzić kolor swoich włosów. Tak jak sadził, jego włosy nie były niebieskie, ale z Potterem nigdy nie było wiadomo i istniała szansa, że jego włosy w magiczny sposób staną się niebieskie. Widząc, że jego włosom nic się nie stało, Snape powrócił do lekcji.

- Legilimens! - krzyknął Snape.

Ta krótka przerwa pozwoliła Harry'emu na wyczyszczenie umysłu, więc gdy zaklęcie Snape'a uderzyło go, w jego głowie była pustka. Skupił się na dźwiękach otoczenia, na swoim oddechu. W tym momencie liczyło się tylko to. Snape nadal parł na jego umysł. Harry spróbował zablokować go nicością, ale Snape'owi udało się przebić. Natychmiastowym tego efektem był obraz chłopaków chrapiących w pokoju wspólnym Gryffindoru.

Snape urwał połączenie i opuścił różdżkę.

- Wystarczy na dzisiaj.

- Jak mi poszło? - zapytał Harry. Zaskoczył go fakt, że jego oddech pozostał miarowy, jakby blokowanie ciemnością było tak samo męczące, jak blokowanie obrazami.

- Jak zwykle żałośnie, Potter - odpowiedział Snape, kończąc zajęcia.

- Nie wygrałem nagrody - powiedział smutno Harry, wpatrując się w podłogę w ewidentnej rozpaczy.

- Jedyną nagrodą, którą możesz wygrać na tych zajęciach jest opanowanie tej sztuki na tyle, żebym nie musiał cię już więcej oglądać – odparł Snape.- Ma pan na myśli, że jeśli nauczę się Oklumencji, to będę też wszystko wiedział o Eliksirach? - zapytał Harry o ukryte znaczenie w słowach profesora.

- Nadal będziesz musiał uczęszczać na zajęcia Eliksirów, ale nie będę cię musiał widzieć w moim gabinecie. - Snape obszedł biurko, żeby usiąść na swoim krześle, piorunując Harry'ego wzrokiem.

- Czyli mogę odwalać podczas zajęć i nie będę upominany? - Harry ponownie znalazł ukryte znaczenie w słowach profesora.

- Wynoś się stąd! - rozkazał Snape, zmęczony zachowaniem chłopaka.

- Ale tak dobrze się bawiliśmy – zaprotestował Harry.

- Następne zajęcia odbędą się o normalnej porze w niedzielę, nie spóźnij się. - Snape odwrócił się plecami do Harry'ego z nadzieją, że ten sobie pójdzie.

Jednak odwracanie się plecami do wroga nigdy nie jest dobrym pomysłem. Mistrz Eliksirów był jednak bardzo zmęczony, ponieważ poprzedniego dnia został do późna zdając sprawozdanie z spotkania z Voldemortem. Ale, z plecami odwróconymi w stronę Harry'ego, nie mógł uniknąć rzuconego na niego zaklęcia. Gdy Harry wyszedł z gabinetu, włosy Snape'a były naprawdę niebieskie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro