Porządek rzeczy

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przez cały wtorek, Bunt nie stwarzał żadnych problemów, co ogromnie martwiło Snape'a. W przeciwieństwie do Umbridge, która nadal próbowała naprawić klasę po zmianach zaprowadzonych przez Bunt i Kociaki Wojny. We wtorek nikt z buntowników nie miał zajęć z dwójką profesorów, więc Snape spodziewał się, że spróbują czegoś podczas posiłku. Czekał na marne.

Jego dzienne jabłko dostarczane było przez sowy, nie zmieniał kolorów, nie otrzymywał dziwnych paczek, co do tej pory miało miejsce. Umbridge również nic się przytrafiało, tylko potykała się o powietrze. Zamiast tego, Snape był uważnie obserwowany przez sześć par oczu.

A było to zmęczone, ale uważne spojrzenia, które tylko czekały na jego wybuch. Tak jakby miał zaraz wstać i zacząć mordować ludzi. Denerwowało go to straszliwie. Nie miałby nic przeciwko, jeśli te dzieciaki naprawdę się go bały, ale wiedział, że ich spojrzenia nie oddawały ich uczuć.

Coś było na rzeczy. Snape siłą woli powstrzymywał się od wzdrygania się, czując na plecach ich ciężkie spojrzenia. Wpatrywali się w niego nawet gdy jedli i rozmawiali, co było zupełnie inną rzeczą, ponieważ wiedział, że rozmawiali o nim. Gadali o nim po cichu, spiskując przeciwko niemu.

W drodze do swojego miejsca w Wielkiej Sali przeszedł obok tej grupy Gryfonów z jedną Krukonką siedzącą nie przy swoim stole, którzy szybko zamilkli. W miarę jak odchodził od nich, ich głosy nabierały na głośności. Wydarzyło się to już dwa razy. Raz podczas śniadania, a raz podczas obiadu.

Bez wątpienia coś planowali. Po raz pierwszy odczuwał ulgę, że dzisiaj odbywało się spotkanie Zakonu. Będzie mógł uciec po swoich ostatnich zajęciach i zjeść w spokoju kolację. Uciec od tych rozmów i spojrzeń i zostawić Umbridge na ich łasce.

Tak naprawdę to czwórka Gryfonów i Krukonka nie rozmawiali ani o Snapie, ani o Umbridge.

Gdy wpatrywali się w stół nauczycielski, rozmawiali o nowym artykule w Żonglerze, który nie miał nic wspólnego z Snapem. Miał za to trochę wspólnego z Umbridge. A był on napisany przez ich własną Lunę Lovegood. W tym artykule opisane były jedne zajęcia z Umbridge i transkrypcja jednego z ostatnich wykładów. Niektóre wybryki Buntowników były w nim zawarte, ale głównym tematem artykułu był jeden z ich ataków.

Według tego artykułu, Umbridge wyjawiła uczniom o wiele więcej sekretów. Jak na przykład o jej krótkiej przygodzie jako tancerka w klubie nocnym, z którego została wyrzucona, bo za bardzo wyglądała jak ropucha. Jak i również fakt, przekazany uczniom z siódmego roku, że uwielbia kąpiele w błocie. Jeszcze wiele innych „sekretów" zostało ujawnionych w tym artykule i całkiem spora ich ilość była, ku zdumieniu Buntowników, prawdą.

Artykuł w Żonglerze cieszył się dużą popularnością. Głównie dlatego, że Umbridge nie miała pojęcia o jego istnieniu. I, mimo że Umbridge nie wprowadziła zakazu posiadania tej gazety, wszystkim uczniom podobał się fakt, że mogli śmiać się z nauczycielki za jej plecami. Snape też o nim nie wiedział, i to dlatego Buntownicy wwiercali się spojrzeniem w jego osobę.

Snape z radością uniknął całego zamieszania, udając się do Kwatery Głównej Zakonu. Dopiero gdy wszedł do budynku zdał sobie sprawę z tego, że będzie musiał zrelacjonować wszystkie wydarzenia z Hogwartu. Tak bardzo skupił się na ucieczce, że zapomniał o tym, że tylko nauczyciele w Hogwarcie wiedzieli o szaleństwie, które teraz działo się w szkole.

Nie miał za dużo kontaktu z Zakonem, odkąd Dumbledore uciekł z Hogwartu. Nawet jego ostatni raport ze spotkania Śmierciożerców przesłał sową, tak więc inni nie mieli pojęcia o wydarzeniach w szkole. Po raz pierwszy i jako jedynemu, udało się umknąć czujnemu oku Umbridge.

Oczywiście, z radością przekaże Kundlowi i Wilkowi informację o szaleństwie ich chrześniaka. Znając tę dwójkę będą z niego bardzo dumni. Snape wypędził z głowy te myśli i starał się niezauważenie przedostać się do kuchni.

Niestety, jego czarna maska nie wystarczyła, żeby odciągnąć uwagę od jego osoby. Różowe flamingi na jego szatach na pewno mu w tym nie pomagały. Ale to głównie ciekawość członków Zakonu, którzy zaczęli bombardować go pytaniami na temat sytuacji w Hogwarcie.

- O co chodzi z tymi flamingami? - Pytanie Syriusza przebiło się przez wszystkie inne.

- Chcesz wprowadzić nowy trend? - dodał Remus, patrząc krzywym okiem na flamingi.

- Flamingi? - Snape spojrzał na swoje szaty i warknął. - Przeklęty Potter.

- Co z Harrym? - Wszyscy skupili swoją uwagę na Snapie, mimo że pytanie zadał Syriusz.

- Wcale nie jest mi przykro, Black, ale twój chrześniak jest szalony – stwierdził Snape, czekając na rezultat tych rewelacji.

Zdziwienie, a nie przerażenie, odmalowało się na twarzach obecnych. Członkowie Zakonu nie mieli pojęcia, o czym Snape mówi. Nawet ci, po których Snape spodziewał się, że będą coś na ten temat wiedzieli – bliźniacy Weasley, mieli zdziwienie wypisane na twarzach. Oczywiście, opuścili jeszcze przed szaleństwem Pottera, a teraz Dumbledore wysyłał mu zmartwione spojrzenie.

- Co, Harry coś ci zrobił? - zapytał Remus.

- Jak na przykład obejrzenie wspomnień z Myśloodsiewni, o której tyle słyszałem? - dodał Syriusz.

- Jest bardziej denerwujący niż to. - Snape spojrzał spode łba na tę dwójkę.

- Chamskie odzywki na zajęciach? - zapytał Remus, próbując rozgryźć, co takiego Harry zrobił.

- Przeinaczał twoje słowa? - Syriusz nie mógł się powstrzymać przed pomyśleniem o kilku sytuacji, w których mogło się to przytrafić.

- Jeszcze gorzej. Mówię wam, wasz chrześniak jest szalony. - Nie docierało to do nich, prawda?

- Co nazwałbyś szaleństwem? - zapytał Syriusz.

- Jeśli nie przeciwstawianie się tobie – dodał Remus.

- W przeciągu tygodnia, pan Potter zamienił moją klasę w klub nocy, nalega, że czwartoklasistka jest jego partnerką na eliksirach już od pierwszej klasy, obchodził coroczne święto „wydrapywania sobie drogi przez drzwi, oddychając przy tym jak potwór", jak i wiele innych rzeczy. - To powinno ich przekonać o szaleństwie Wybrańca.

- Zamienił pana klasę na klub nocny? - Fred i George zastanowili się nad tym pomysłem.

- Dlaczego o tym nie pomyśleliśmy – zapytał jeden bliźniak drugiego.

- Ciekawe, czy potrzebują personelu?

- Czy myślisz o tym, c ja myślę?

- Jeśli ty myślisz o tym, co ja myślę. - Drugi bliźniak pokiwał głową potwierdzająco.

- Zatem ustalone. - Bliźniacy uścisnęli sobie dłonie i zwrócili się w stronę pozostałych.

- Święto „wdrapywania sobie drogi przez drzwi, oddychając przy tym jak potwór" ma ładny wydźwięk, nie sądzisz, Lunatyku? - powiedział Syriusz, pocierając brodę w zastanowieniu.

- Rzeczywiście, Łapo – zgodził się Remus.

- Musimy je kiedyś uczcić – zaproponował Syriusz.

- Następna pełnia? - zapytał Remus z podniesionym brwiami.

- Dobra. - Syriusz i Remus ścisnęli sobie dłonie, naśladując bliźniaków i odwrócili się twarzą do Snape'a. - To co, Snape, powiedz nam, co jeszcze Harry zrobił?

- Jeśli macie dużo czasu? - zapytał Snape, mimo że nienawidził rozmawiać z tą dwójką.

- Nie wyszedłem z tego domu od miesięcy, jak myślisz? - Syriusz z uśmiechem czekał na tę historię.

- Nie jestem jedyną osobą, którą Potter torturuje. Na jego liście jest też Umbridge – dodał Snape.

- I jak ona zareagowała? - zapytał zmartwiony Remus.

- Co ona mu zrobiła? - zapytał Syriusz.

- Tak, powiedz nam, jak Dolores zachowuje w Hogwarcie – wtrącił Dumbledore po raz pierwszy, zastanawiając się, jak Hogwart radzi sobie pod jej panowaniem.

- Umbridge jest już blisko granicy szaleństwa z rzeczywistością i, szczerze mówiąc, nie zabrało jej to wiele czasu. Ja mam się dobrze, dzięki, że wszyscy pytacie. - Snape z radością obserwował wyraz twarzy Dumbledore'a, który nie wiedział jak ma przyjąć tę wiadomość.

- Szaleństwa? - dopytał Dumbledore.

- Najwyraźniej Potter wziął sobie za cel, doprowadzić do skraju wytrzymałości cały Hogwart. Nie jest sam, dołączyła do niego grupa uczniów, którzy są równie szaleni jak on. - Realizacja tej straszliwej prawdy powoli spłynęła na członków Zakonu. I był to całkiem ciekawy widok.

- Od początku, jeśli możesz – poinstruował Dumbledore, zastanawiając się, w jakim stanie jest jest jego zamek.

- Kto mu pomaga? - zapytał od razy Syriusz.

- Założę się, że Ron i Hermiona – dodał Remus.

- Mogę? - zapytał Snape Dumbledore'a, nie wiedząc, czy może odpowiedzieć na pytanie Kundla.

- No dobrze, powiedz nam, kto się składa na grupę Harry'ego – pozwolił Dumbledore na zejście z głównego toku historii.

- Do Pottera dołączyli Weasley i Granger. Krukonka z czwartego roku, Luna Lovegood. Neville Longbottom też się inaczej zachowuje. I ostatni, Draco Malfoy. - Snape uśmiechnął się do siebie, oczekując reakcji na ostatnie nazwisko.

- Malfoy? - zaskamlał Syriusz.

- Draco Malfoy, książę Slytherinu? - dodał Remus, który znał tego ucznia.

- Malfoy z własnej woli dołączył do grupy Harry'ego? - zapytał George.

- I Harry go zaakceptował? - dodał Fred.

- Dlaczego Malfoy pomaga Harry'emu? - zapytała Molly, martwiąc się o chłopaka, który był dla niej jak siódmy syn.

- Severusie? - ponaglił Dumbledore, gdy atmosfera się trochę uspokoiła.

- Wszystko zaczęło się, gdy byłeś zmuszony opuścić Hogwart, Dyrektorze. - Snape zaczął od początku historii, tak jak nakazał mu Dumbledore. Nie było to oczywiście to, co chcieli usłyszeć wszyscy inni, ale taki był jego zamysł. - Następnego dnia wszystko się zaczęło. Na następnych zajęciach z Oklumencji, Potter zaczął się dziwnie zachowywać, ale nie zwróciłem na to większej uwagi. A na kolejnych Eliksirach, podpisał swoją pracę domową dziwnym nazwiskiem twierdząc, że diabeł na jego ramieniu wygrał walkę z aniołem na drugim i kazał mu się w ten sposób podpisać.

- Co to ma wspólnego z Malfoy'em? - wyjęczał niecierpliwie Syriusz.

- Spokojnie. Na początku Potterowi pomagał tylko Weasley, a Granger trzymała się od tego z dala. Jednak w końcu też do nich dołączyła. Lovegood, Longbottom i Malfoy przyłączyli się niedawno. Mam pewną teorię dotyczącą Malfoy'a i Longobottoma, ale nadal nie wiem dlaczego Lovegood to zrobiła. - Snape powiedział im fragment tego, co chcieli usłyszeć.

- Mów dalej, Snape – krzyknął Syriusz, nie mogąc doczekać się dalszej części.

- No dobrze. - Snape zaczął opowiadać im całą historię. Począwszy od zachowania Harry'ego na zajęciach z Oklumencji i Eliksirów, spotkania Umbridge z Voldemortem, oskarżanie go o kradzież fajnych skarpetek, problemy Umbridge z wybuchającymi drzwiami i znikającymi listami akceptującymi, po eliksiry szaleństwa, wizytę Knota w Hogwarcie, spotkanie z Voldemortem i wszystkie pozostałe wydarzenia, które nastąpiły potem.

Powtórzenie wszystkiego, co zrobił Wielki Bunt Hogwartu zajęło większość popołudnia i zastało wszystkich na podłodze, wijących się ze śmiechu. Snape popatrzył spode łba na leżących na ziemi Kundla i Wilka, oczywiście dla nich to było śmieszne. Snape nie chciał się do tego przyznać, ale w głębi duszy uważał te wszystkie żarty za całkiem rozrywkowe. Jednak nawet pomyślenie o tym mogłoby zniszczyć jego reputację.

- Harry to wszystko zrobił? Nasz Harry? - wydyszał Syriusz, otrząsając się z swojego wybuchu śmiechu.

- I udało mu się to bez otrzymania żadnych szlabanów? - zapytał Remus.

- Godzien jest nazywać się Huncwotem – dodał Syriusz.

- Oczywiście – zgodził się Remus.

- Przydzieliłem mu szlaban, ale nie udało mi się go jeszcze złapać. I nie wydaje mi się, żeby Umbridge obchodziły szlabany. Wasz chrześniak jest po prostu szalony – odpowiedział Snape. Szczerze chciał złapać Pottera i kazać mu się zjawić na szlabanach, ale za każdym razem coś wyskakiwało. Albo jego klasowe drzwi zmieniały kolor na jaskrawy róż, albo Potter reżyserował jakąś scenkę albo, co gorsza, zalewał jego biuro falą jabłek. Tak więc Snape się poddał, stwierdzając, że nie może walczyć z szaleństwem tego chłopaka.

- A kto nie jest szalony? - zapytał Syriusz.

- Na pewno nikt z nas – dodał Remus.

- Jak idzie Harry'emu w Oklumencji, Severusie? - zapytał Dumbledore, gdy już otrząsnął się po całej historii. Jego biedny Hogwart otrzymywał porządne lanie.

- Kiepsko. Skupia się na tym, żeby zablokować mnie jednym obrazem, który nawet nie utrzymuje się pod moim atakiem, a co dopiero Czarnego Pana – odpowiedział Snape myśląc, że to prawda.

- To są złe wiadomości – wymamrotał do siebie Dumbledore.

- A mnie się nadal wydaje, że powinieneś powiedzieć Harry'emu, dlaczego powinien brać te lekcje – wtrącił Syriusz.

- Już ci to mówiłem, Syriuszu. Jeśli mu powiemy, nie będzie mógł się dostatecznie zrelaksować – odpowiedział Dumbledore.

- Wątpię, żeby Potter mógł się nauczyć Oklumencji, nawet jeśli będzie wiedział dlaczego – dodał Snape.

- Czy Harry nadal ma te sny przesłane przez Voldemorta? - zapytał Dumbledore.

- Nie wydaje mi się. Ostatnim razem, gdy o nich rozmawiał, powiedział mi, że odkrył, co jest w tym pokoju. - Snape specjalnie zatrzymał się w tym miejscu.

- Voldemort jest już tak daleko? - wysapał Dumbledore, mając w głowie pewne wyobrażenie o tym, co Voldemort planował.

- Powiedział mi, że pokój jest pełen półek – Snape zatrzymał się na kolejną sekundę – gumowych kaczek.

- Voldemort chce gumową kaczkę? - zapytał zdziwiony Syriusz.

- Gumowe kaczki są użyteczne – skomentował Remus.

- Wątpię, żeby Voldemort doszedł tak daleko, jak myśleliśmy. - Dumbledore szybko otrząsnął się.

- Też mi się tak zdaje, umysł Pottera jest niebezpieczny, nawet dla Czarnego Pana – odparł Snape.

- Czy Voldemort cokolwiek podejrzewa? - zapytał Dumbledore, zmieniając temat. - Twoja wiadomość mówiła, że zebranie przebiegło w porządku.

- Tak było, i nie wyglądało na to, żeby coś podejrzewał. Na pewno wie o tym, że Potter sądzi, że powinien przejść na emeryturę – odpowiedział Snape.

- Na emeryturę? - wykrztusił Syriusz.

- i żeby mógł grać w shuffle-board i bingo – dodał z lubością Snape, czerpiąc z tego większą radość niż powinien.

- Czy Voldemort się zgodził? - zapytał gorliwie Syriusz.

- Powiedz, że tak – dodał Remus.

- Niestety, nie był za bardzo podekscytowany tą myślą. - Snape sam był tym zawiedzony.

- Czy poza tym dzieje się coś ważnego w Hogwarcie? - Dumbledore zadał kolejne pytanie z listy.

- Poza szaleństwem? Powtarzamy do S.U.M.ów, a egzaminatorzy mają przybyć w tę niedzielę – zdał swój raport Snape.

- To dobrze – powiedział z ulgą Dumbledore. Przynajmniej S.U.M.y się odbedą.

- I studenci wiernie stosują się do Dekretów Edukacyjnych od 33 do 55 – dodał Snape.

- Jeszcze więcej Dekretów? - zapytał Syriusz.

- I tyle od razu? - dodał Remus.

- Czy oni próbują zabić te dzieciaki? - kontynuował Syriusz.

- Uczniowie z radością jedzą ciasto zamiast chleba, robią wianki z kwiatków, farbują włosy pod kolor ich domu, mówią jak piraci albo ninja i wpędzają wszystkie ropuchy do Wielkiej Sali – wymienił Snape.

- Ile razy Umbridge została eskortowana do Wielkiej Sali? - zapytał Remus, rozpoznając słowo klucz.

- Wiadomo mi o trzydziestu razach – odpowiedział Snape, pozwalając małemu uśmiechowi na wkradnięcie się na jego twarz.

- Eskortować wszystkie ropuchy do Wielkiej Sali. – Syriusz wybuchnął śmiechem, gdy w końcu złapał o co chodzi.

- No dobrze, Severusie, powinniśmy ci pozwolić wrócić do szkoły zanim Umbridge zorientuje się, że cię nie ma – wtrącił Dumbledore. Nie mógł znieść tego, co mówili o jego ukochanym zamku.

- Miałem nadzieję, że może jest dla mnie jakaś misja, na którą będę mógł się udać? Tak na kilka tygodni – spróbował Snape.

- Za kilka tygodni szkoła się skończy – zauważył Dumbledore.

- Dokładnie – odpowiedział Remus za Snape'a.

- Coś się stało, Snape? Nie możesz poradzić sobie z synem Rogacza? - zapytał Syriusz.

- Mogę. - I z tym na ustach wyszedł z pokoju. Nie chciał wracać do szkoły, ale też nie chciał dawać Kundlowi dodatkowej broni przeciwko samemu sobie.

I tak Snape powrócił do Hogwartu, pięć godzin po opuszczeniu Kwatery Głównej. Umbridge nie zauważyła, że go nie było, za bardzo przejęta swoimi problemami. Buntownicy mieli dużo rozrywki, nawet jeśli brakowało im Snape'a. Dumbledore udał się do swojego pokoju, żeby w spokoju przetrawić wszystkie informacje. Czwórka kłopotów podzieliła się na pół, z którego każda para czarodziei wymyślała plany na własną rękę. Pozostali członkowie Zakonu obecni na zebraniu zebrali się razem i omówili wydarzenia tego wieczora. To była długa noc.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro