Syriusz Black w Hogwarcie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Egzaminy następnego dnia odbyły się trochę inaczej. Zamiast najpierw pisemnych rano i praktycznych popołudniu, egzamin teoretyczny z astronomii rano, a praktyczny w nocy. Oczywiście dlatego, żeby można było zobaczyć gwiazdy, ale i tak dało to uczniom chwilę odpoczynku. Niestety, zamiast tego odbyły się sumy z wróżbiarstwa, więc Harry nie miał czasu wolnego.

Harry nie spodziewał się oszałamiających wyników z pisemnego egzaminu z astronomii. Nigdy nie przykładał mu większej uwagi, ale obstawiał, że zaliczy. Po zakończonej części, Hermiona wyciągnęła wykresy gwiazd i zaczęła ich z nich odpytywać.

Ron z jękiem opadł na siedzenie przy stole.

- Po południu mamy sumy z wróżbiarstwa. Nie powinniśmy przygotowywać się najpierw do tego? - zapytał.

- Jakbyście musieli się do tego uczyć – pociągnęła nosem Hermiona. Sprawiło to jednak, że na chwilę odłożyła wykresy. - I tak pewnie wszystko pozmyślacie.

- Ale to są nasze sumy – zaprotestował Ron. Przyciągnął do siebie uwagę Harry'eg i mrugnął. Nie planowali nauki na ten egzamin, ale wiedzieli też, że nie będą mogli przepowiadać dziwnych śmierci. Na szczęście powstrzymało to Hermionę od dalszego nękania.

Hermiona jeszcze raz pociągnęła nosem i zaczęła nakładać sobie jedzenie. Harry uśmiechnął się do Rona i po chwili zrobił to samo. Czuł, jakby to był typowy, nieszalony dzień w Hogwarcie. Cały dzień nie widział Snapea i Umbridge, ale teraz oboje siedzieli przy stole nauczycielskim.

Po chwili drzwi do wielkiej sali otworzyły się, i ktoś zza nich upadł na ziemię. Harry spodziewał się, że ta osoba zacznie mówić coś o trollach, ale na szczęście szybko się pozbierała.

- Ała. Przepraszam za to, ludzie. Potknęłam się.

- Tu nic nie ma – powiedział Shacklebolt, wchodząc za nią do sali.

Łokieć Hermiony zaatakował żebra Harry'ego.

- Co robią tu Tonks i Shacklebolt? - wysyczała Hermiona.

- Huh? Nie sądziłem, że oni naprawdę przyjdą to zbadać – odparł Harry. Szczerze, Harry uważał, że go zlekceważą, uznając go za szalonego. Może jest jakaś szansa, że uda im się coś zrobić z Umbridge. W końcu nadzieja umiera ostatnia.

- Khem, khem – Umbridge zakasłała, wstając ze swojego miejsca. - Co tu się dzieje? Co w Hogwarcie robią aurorzy?

- Słyszeliśmy plotkę, że Syriusz Black był widziany w Hogwarcie – odpowiedział Shacklebolt. - Zeznanie zostało złożone kilka miesięcy temu, ale dopiero teraz mogliśmy się temu przyjrzeć.

- Zostaliśmy zalani falą zeznań, odkąd ukazał się ten artykuł w Żonglerze – powiedziała Tonks. - Ale jesteśmy tu teraz.

- Syriusza Blacka nie ma w Hogwarcie – powiedziała Umbridge. Następnie zmarszczyła brwi. - Nic o tym nie słyszałam.

- Przepraszamy, pani Umbridge, ale musimy to zbadać. Nawet jeśli to fałszywy trop. - Shacklebolt wzruszył ramionami. - Minęło sporo czasu i może już go tu nie być, ale może zostawił jakieś poszlaki.

- Czy mamy zgodę na przesłuchanie uczniów? - zapytała Tonks.

Umbridge nadal miała zmarszczone brwi.

- Skoro taka jest wymagana procedura. No dobrze. Róbcie, co uważacie za stosowne.

- Dziękujemy. - Shacklebolt i Tonks rozdzielili się, krążąc po wielkiej sali i przepytując grupy ludzi.

Żaden członek Buntu nie został przesłuchany. A tak naprawdę, to dwoje aurorów unikało Harry'ego jak ognia. Krukoni mówili fakty i tylko fakty. Puchoni nie wymyślali niczego, ale współgrali z Harrym na tyle, żeby opowiadać o rzeczach, które zrobił Bunt. Ślizgoni odmówili składania zeznań, ale przyznali, że Syriusz Black mógł być w Hogwarcie.

Tonks i Shacklebolt przeprosili wszystkich przed zakończeniem obiadu i poszli przeprowadzać śledztwo w innych częściach zamku. Wielka sala opustoszała, ale Harry i Ron kręcili się w okolicy w oczekiwaniu na ich egzamin z wróżbiarstwa. I jako, że były to jedne z popularniejszych zajęć, większość pięciorocznych czekała razem z nimi.

Cały egzamin minął Harry'emu na zmyślaniu odpowiedzi i unikaniu przepowiadania śmierci. Nie mógł jednak nic poradzić na fakt, że według linii życia Marchbanks, powinna ona nie żyć od zeszłego wtorku. Tak mówiła jej linia życia i nic z tym nie można zrobić.

Postarał się jednak zachowywać w miarę normalnie i dać z siebie wszystko. Jej fusy przepowiedziały spotkanie przemoczonego nieznajomego. W przypadku Trelawney powiedziałby, że ten nieznajomy jest seryjnym mordercą, ale nie przeszłoby to z Marchbanks.

Na koniec egzaminu, Harry nie był pewien swoich wyników. Marchbanks utrzymała pokerową twarz, nawet, gdy Harry powiedział jej, że jest jakimś rodzajem zombie. Harry wzruszył tylko ramionami i wyszedł z wielkiej sali. W końcu to tylko wróżbiarstwo.

Po egzaminie mieli czas wolny aż do późnej nocy, kiedy trzeba było rozpocząć egzamin z astronomii. Zamiast wybrać się na jezioro, jak to już mieli w zwyczaju, grupa pięciorocznych przyglądała się dwojgu aurorom. Shacklebolt i Tonks ponownie rozpoczęli swoje przesłuchania, próbując złapać pięciorocznych wychodzących z wielkiej sali po skończonym egzaminie.

Wcześniej wszyscy zajęci byli nauką do egzaminu, ale teraz mieli kilka godzin wolnego czasu. Niektórzy, głównie Krukoni i Ślizgoni, którzy nie byli w grupie Harry'ego, poszli dalej się uczyć. Na szczęście Puchoni zostali porozmawiać.

Harry uważał wszystkie plotki za fascynujące. Śmiesznie było usłyszeć o rzeczach, które zrobił z zupełnie innej perspektywy. Nie zdawał sobie sprawy z tego, jak daleko docierały jego wpływy. Oczywiście, mógł przewidzieć, że ogłoszenie kradzieży jego fajnych skarpetek przez Snape'a wpłynie w taki czy nie inny sposób na pozostałych uczniów.

Shacklebolt i Tonks przestali przepytywać uczniów tuż przed kolacją i podeszli do stołu nauczycielskiego. Harry i przyjaciele nadal mieli ich na oku. Z jakiegoś powodu Remus i Syriusz nie pojawili się na obiedzie, ale pojawili się za to na kolacji.

Przy stole pojawiły się dwa siedzenia dla dzielnych stróżów prawa i dopiero po bliższym podejściu zobaczyli Łapę leżącego na podłodze.

- Remus – krzyknęła Tonks, zauważając mężczyznę. - Co ty tu robisz?

- Jem kolację – odparł Remus, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie.

- Ale dlaczego? - zapytała Tonks. - Myślałam, że jesteś zajętym czymś innym.

- Oddelegowałem kogoś innego – powiedział Remus.

- Zna pani profesora Lupina, aurorze Tonks? - zapytała Marchbanks, zasiadając do stołu.

- Um, tak – odparła Tonks. Następnie zwróciła się ponownie do Remusa. - Profesora?

- Zostałem ponownie zatrudniony na stanowisko nauczyciela OPCMu, żeby profesor Umbridge mogła przyzwyczaić się do nowych obowiązków – powiedział Remus.

- Może więc znać pan odpowiedź na to pytanie bardziej, niż ktokolwiek inny – powiedziała Tonks. - Czy Syriusz Black jest w Hogwarcie?

- Na pewno jest to możliwe – powiedział Remus, który złożył przed sobą ręce. - W rzeczywistości, wszystkie te żarty mogą był jego dziełem. Niezły był z niego żartowniś za młodu.

Harry lekko warknął słysząc Remusa, który przypisał jego osiągnięcia Syriuszowi. To musiała być zemsta za dźganie go idealnymi patykami do dźgania. Jednak, przez większość czasu udawał tylko szalonego. Czy można to nazwać przypisywaniem osiągnięć?

- Za tym wszystkim stoi Syriusz Black? - krzyknęła Umbridge. - Ale, co z Potterem?

- Co ze mną? - zapytał się Harry, podchodząc do stołu.

- Ty jesteś nieważny. Co ze mną? - zażądał odpowiedzi Ron. - Dlaczego nigdy nie chodzi o mnie?

- Bo nikogo nie obchodzisz – krzyknął Draco, który został w tyle przy stole Ślizgonów?

- Ale dlaczego? - zapytał Ron. - Dlaczego nie jestem tak uwielbiany jak Harry?

- Bo nie jesteś tak wyczepisty jak Syriusz Black – powiedział Harry, poklepując Rona po ramieniu.

- Syriusz Black lubi naśladować wyczepistych ludzi – powiedział bez mrugnięcia Remus. - Tak mówią fakty.

- Więc Harry Potter może być Syriuszem Blackiem w przebraniu? - Umbridge wpatrywała się w Harry'ego z przerażeniem. Następnie wskazała na Tonks i Shacklebolta. - Bierzcie go!

- Pani Umbridge – powiedziała Marchbanks. - Pan Potter przez całe popołudnie zdawał swoje sumy, a potem był doskonale widziany w wielkiej sali. Nie ma mowy, żeby był Syriuszem Blackiem.

- Ale nadal jest to możliwe – powiedziała Umbridge. - A co jeśli przez cały ten czas to był Syriusz Black?

- Naprawdę, niech już pani przestanie – zbeształa ją Marchbanks. - Dlaczego, na Merlina, Black chciałby przebywać w otoczeniu dwóch aurorów, którzy go szukają? Dlaczego chciałby powtarzać swoje sumy? Z tego, co pamiętam to je nienawidził.

- To na pewno – dodał Remus. Łapa szczeknął potwierdzając. - Wątpię, żeby chciał się podszyć pod Harry'ego, żeby móc je powtórzyć.

Marchbanks pokiwała głową.

- Zgadzam się z możliwością, że Black mógł się tu pojawić. Ale zdecydowanie wątpię w to, że udawałby ucznia tej szkoły.

- No, to naprawdę ja, profesor Umbridge – powiedział Harry. Mimo że zabawnie byłoby udawać Syriusza, Harry stwierdził, że ludzie nie zareagowaliby na to zbyt pozytywnie. Umbridge nerwowo trzymała w dłoni różdżkę, zdenerwowana po raz pierwszy od wizyty Knota. Harry, oczywiście, był jednym z głównych powodów, dla których Umbridge zaczęła popadać w paranoję, co podsunęło mu pewien pomysł. - Czy jest pani pewna, że jest pani sobą?

- O czym ty mówisz? - zapytała Umbridge. Nie była w stanie zrozumieć wypowiedzi swojego ucznia.

- Czy jest pani pewna, że jest pani sobą? - powtórzył Harry. - Równe dobrze może być pani Syriuszem Blackiem.

- Nie jestem Syriuszem Blackiem – krzyknęła Umbridge, wstając.

- Właśnie to powiedziałby Syriusz Black – powiedział Harry. Jego słowa nie miały najmniejszego sensu. Starał się przekonać Umbridge do tego, że jest Syriuszem Blackiem, nie wiedząc, że nim jest.

- Nie, jestem przekonana, że nim nie jestem. - Umbridge poklepała się po twarzy, upewniając się co do tego faktu.

- To dobrze – powiedział Harry. Poczekał chwilkę, pozwalając Umbridge na uspokojenie się. - Ale kto wie, co może być z panią nie tak, skoro Syriusz Black jest w Hogwarcie.

Wiedział, że stąpa po cienkim lodzie z Marchbanks w zasięgu słuchu. Próbował przekonać egzaminatorkę, że to Umbridge jest niepoczytalna, a nie on.

- Masz rację. - Gwałtownie obróciła się do Tonks i Shacklebolta. - Złapcie go, nieważne jak. Macie moje pozwolenie.

- Damy z siebie wszystko – powiedział Shacklebolt, unikając wzrokiem Łapę.

- Wybaczcie – powiedziała Umbridge po czym pospiesznie się oddaliła. Na sali słychać było śmiechy, ale nikt nie był w stanie ich dopasować do jednej osoby.

Harry starał się nie pokazać żadnych emocji wracając do stołu Gryfonów. Jednak Hermiona nadal wysłała mu spojrzenie pełne dezaprobaty.

- Mówiłam, żebyś był ostrożny. To nie było ostrożne.

- Nie mogłem się powstrzymać – powiedział Harry, pochylając głowę. - Przepraszam.

- Zdajesz sobie sprawę z tego, że pani Pomfrey może nie być zadowolona rozkazem zbadania Umbridge? - Hermiona zmieniła temat.

- Wyślę jej później kosz z słodkościami – powiedział Harry. Umbridge nie miała na sobie żadnych zaklęć, więc miał nadzieję, że Pomfrey nie będzie na niego zła.

Hermiona westchnęła.

- Musisz pomyśleć, zanim wciągniesz w swój Bunt kogoś, kto nie chce mieć z tym nic wspólnego. Oni są tak samo zestresowani jak my. Zresztą, zaraz mamy nasze sumy z astronomii.

- I muszę się na niego uczyć – uprzedził ją Harry.

- Skoro tak mówisz – odparła Hermiona. Na jego wkurzone spojrzenie odpowiedziała szerokim uśmiechem.

- Za dużo czasu spędzasz z Ślizgonami – powiedział Harry, potrząsając głową. - Zwłaszcza z dziewczynami.

- To ty je do nas przyprowadziłeś – powiedziała Hermiona. - To niesamowite jak bardzo Bunt się rozprzestrzenia po całej szkole. Zanikają nawet bariery międzydomowe.

- Szkoda, że to jeszcze nie złamało Umbridge – powiedział Harry. Za każdym razem, kiedy myślał, że już jest blisko, ona chwytała się ostatniej nitki zaprzeczenia i mocno się jej trzymała. A koniec roku się zbliżał.

- Ale co byś wtedy zrobił, nie mając nikogo do denerwowania? - zapytała Hermiona. Uniosła brew i podsunęła mu pod nos jeden wykres.

- Oszalałby jeszcze bardziej – odparł Ron – i zacząłby denerwować nas wszystkich.

- Zawsze zostaje Snape i na pewno znalazłbym jakieś inne sposoby na uwolnienie mojej energii – powiedział Harry. Następnie skrzyżował ramiona i unikał patrzenia na wykres.

- Albo mógłbyś pójść i znowu dźgać profesora Lupina – powiedziała Hermiona, wysyłając mu spojrzenie z ukosa.

- To nie taki zły pomysł – powiedział Harry, zastanawiając się nad tym. - Tylko, że nie dałby sobie tego robić za darmo. Wymyśliłby coś gorszego niż przypisanie mojej pracy Syriuszowi.

- Coś w tym jest, w końcu on też był Huncwotem – powiedział Ron.

- No, więc to nie jest najlepszy pomysł, żeby robić mu żarty – powiedział Harry. Miał przeczucie, że Remus uważał to wszystko za zabawne i na pewno pozwoliłby sobie zrobić odrobinę więcej.

- Cieszę się, że masz jeszcze jakieś limity – powiedziała Hermiona. Sięgnęła ręką i wskazała na wykres gwiazd. - A teraz lepiej zabieraj się do nauki.

- Tak jest – odparł Harry, przyciągając do siebie wykres i powtarzając konstelacje.

Umbridge nie wróciła do wielkiej sali i Harry przestał o niej myśleć. Mieli ostatni egzamin tego dnia i musieli się do niego przygotować. Harry wiedział, że tak powinno być, ale ciężko było mu się przestawić z astronomii na wróżbiarstwo i z powrotem na astronomię. Ale musiał się skupi, żeby Hermiona go nie zabiła.

Praktyczna część egzaminu odbyła się w wieży astronomicznej. Był to jeden z dwóch egzaminów (poza opieką nad magicznymi stworzeniami), który nie odbywał się w wielkiej sali. Ale potrzebowali do tego teleskopów, więc nikt nie narzekał.

Egzamin się rozpoczął i Harry zaczął nanosić gwiazdy na czysty wykres. Nauka podczas kolacji trochę mu pomogła, ale nadal nie był pewien pewnych konstelacji.

Krzyk jednego z uczniów sprawił, że Harry zamiast patrzeć w niebo, zaczął obserwować ziemię. Umbridge skończyła denerwować Pomfrey i planowała coś złego. Z pewną zaciekłością maszerowała w kierunku chatki Hagrida.

Tofty nakazał uczniom skupienie się na egzaminie, ale sam wydawał się zainteresowany wydarzeniem. Uczniowie go zignorowali, bardziej przejęci tym, co się działo na dole niż ich sumami.

Umbridge mówiła tak głośno, że można było rozróżnić pojedyncze słowa. Próbowała wyrzucić Hagrida twierdząc, że to on wpuścił Syriusza Blacka do Hogwartu. Cały piąty rok wstrzymał powietrze, gdy Umbridge skierowała swoją różdżkę na Hagrida.

Zanim zdążyła wypowiedzieć zaklęcie, uderzył ją czerwony promień. Shacklebolt i Tonks pojawili się na błoniach i oszołomili Umbridge. Następnie aurorzy porozmawiali z Hagridem i zabrali nieprzytomną Umbridge z powrotem do zamku.

- No cóż, teraz, gdy to się skończyło, chciałbym przypomnieć, że jest to egzamin na czas – powiedział Tofty, skupiając uwagę wszystkich na egzaminie. Potem usiadł na swoim krześle z ciężkim westchnięciem.

Harry odwrócił swój teleskop z powrotem do gwiazd, ale nie był w stanie się na nich skupić. Z głową w chmurach znalazł Marsa i odnotował, że tego wieczoru świecił on wyjątkowo jasno. Test zakończył się zanim Harry był w stanie z powrotem się skupić.

Harry wybrał inną niż wszyscy drogę do dormitorium, poświęcając ten czas na zastanowienie się, czy to, co robi jest właściwe. Nigdy nie zastanawiał się nad konsekwencjami swoich czynów, ale teraz Umbridge prawie przeklęła Hagrida. To on podsunął jej pomysł, że Syriusz może być w Hogwarcie, za to ona dopowiedziała sobie resztę. Czy było to właściwe?

Dzień się skończył, ale Harry nie mógł przestać myśleć o tym pytaniu. Czy powinien nadal zachowywać się jak szaleniec, czy powinien zakończyć Bunt zanim ktoś zostanie ranny?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro