Za maskami

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

I ZAPRASZAM NA POV BUNTU (POV ŚMIERCOŻERCÓW DODANE WCZEŚNIEJ)

Harry z ekipą ukryli się w kącie, oczekując na rozpoczęcie zabawy. Dziewięciu Śmierciożerców pojawiło się w chwili, w której Harry dotknął kuli. Zaczekanie do ostatniej chwili z dotykaniem jej było dobrym pomysłem. Był całkiem ciekawy treści przepowiedni, ale to, co zraz będzie się działo zapowiadało się jeszcze ciekawiej.

- Rozdzielcie się i go poszukajcie – rozkazał przewodzący Śmierciożerca. Harry wyobrażał sobie, że był on zawiedziony, że nie ma go przed sobą. Draco zaczął się nerwowo ruszać, co potwierdziło przypuszczenia Harry'ego. Lucjusz Malfoy dowodzi tą akcją.

Śmierciożercy rozproszyli się i zaczęli, bez powodzenia, szukać Harry'ego. Lucjusz oglądał półki. Harry uśmiechnął się pod nosem, widząc reakcję Lucjusza na to, co zostawił na miejscu przepowiedni.

- Gumowa kaczka? - powiedział głośno Lucjusz. - Mają przepowiednię!

Lucjusz podniósł kaczkę i w ten sposób zaczęła się zabawa.

Kaczka działała jak zapalnik. W chwili, gdy Lucjusz ją podniósł, z sufitu spadł żółty śluz. Zaklęcie ochronne Hermiony wytrzymało napór śluzu, jednocześnie nie zdradzając ich pozycji Śmierciożercom.

Następnie z sufitu poleciały pióra, które pokryły Śmierciożerców, którzy też wyglądali jak kurczaki. Z ich grupy usłyszeć można było więcej niż ciche chichotanie pod nosem.

Lucjusz warknął i zrobił najgłupszą rzecz jaką można było w tej sytuacji zrobić: tę najbardziej przewidywalną. Próbował wyczyścić śluz za pomocą magii. Niestety, to tylko sprawiło, że śluz zmienił kolor na różowy, a pióra zamieniły się w kwiaty. Nie była to łatwa rzecz do zaczarowania, ale Harry uważał, że lepiej wyglądało to na Śmierciożercach niż na Umbridge.

- Co na Merlina? - krzyknął jeden z Śmierciożerców, próbując pozbyć się śluzu z różdżki.

- Może nie wyszedł ci ten alarm, co? - ktoś inny zapytał Lucjusza. Harry pokiwał do siebie głową. Dobrze, że zaczekał z wzięciem tej kuli.

Lucjusz wysłał klątwę w stronę tego, który odważył się zadać to pytanie.

- Mój alarm zadziałał dobrze. Musieli wziąć tę przepowiednię, inaczej alarm by się nie uruchomił.

Harry spojrzał na kulę w jego dłoni, zastanawiając się, co to tak właściwie jest. Następnie wzruszył ramionami i schował ją do kieszeni, zostawiając takie rozmyślania na później. Mógłby zostawić ją na półce, ale był to nie tylko dobry sposób na wezwanie Śmierciożerców, ale też na sianie więcej chaosu.

- Jestem pokryta różowym czymś i kwiatami – powiedziała kobieta. Neville zacisnął pięści, patrząc jak kobieta mozolnie próbuje się wydostać z mazi. Jednak bez skutku. - Wyjdźcie, wyjdźcie gdziekolwiek jesteście!

- Może jednak nie – wymamrotał w odpowiedzi Harry.

- Gdzie oni są? - zapytał McNair. Poślizgnął się na śluzie i wpadł na regał, tym samym aktywując jedno z zaklęć. Żadna kula nie ruszyła się z swojego miejsca, a McNair wydawał z siebie piski, brzmiąc jak mysz.

Nikt nie zwrócił uwagi, dopóki McNair nie zaczął piszczeć w panice. Lucjusz szybko połączył fakty i ostrzegł, żeby nie dotykać półek. Niektórzy Śmierciożercy nie uniknęli tego losu i w pokoju słychać było różne odgłosy zwierząt.

Kobieta Śmierciożerca dalej próbowała wywęszyć Buntowników, ale w pewnym momencie straciła równowagę. Nie chwyciła się żadnej półki i pozwoliła sobie upaść na ziemię. Neville szybko zareagował i rzucił zaklęcie podgrzewające, utwardzając śluz, który pokrył kobietę. Załączyła się trzecia właściwość śluzu i Bellatrix nie była w stanie się poruszyć.

Lucjusz rzucił zaklęcie na podłogę i spróbował zrobić ścieżkę do drzwi. Harry uśmiechnął się i czekał aż Lucjusz zrobi krok. Gdy tylko to zrobił, śluz zaczął się taki i powstrzymał jakikolwiek ruch. Lucjusz zatrzymał się, co było błędem, i śluz zaczął twardnieć. Jeszcze trochę i maź wejdzie w końcową fazę i unieszkodliwi Lucjusza.

Harry rozejrzał się po pokoju, upewniając się, czy jeszcze ktokolwiek im zagraża. Większość osób była unieruchomiona przez śluz, albo ich głosy były zmienione w tki czy inny sposób. Pozostali, którym udało się uciec mieli teraz wiadra na głowie, co przeszkodzi w celowaniu.

- Chyba możemy już wyjść – powiedział Harry.

- Wydaje się, że jest czysto – odparła Hermiona.

- Szkoda, że wszyscy dali się tak łatwo pokonać. Chciałbym, żeby wpadli w inne pułapki – powiedział Harry z smutną minką.

- Wiesz, że Śmierciożercy mogą cię zabić i lepiej, żeby cię nie gonili, prawda? - zapytał Draco.

- No chyba tak – powiedział Harry. Wstał, kończąc zaklęcie Hermiony. Szybkie zaklęcie na buty zapobiegło jakimkolwiek problemom ze śluzem. Harry pomachał i przeszedł koło Malfoy'a, zadowolony z jego reakcji.

Harry otworzył drzwi do pokoju czasu. Zauważył kilkoro Śmierciożerców na suficie, więc zaczął biec. Normalnie ścieżka przez pokój była bardzo wąska, bo drogę zagradzały rzędy biurek, ale na suficie wyglądało to zupełnie inaczej. Z łatwością mogli przebiec koło dwóch zamaskowanych Śmierciożerców. Gdy dotarli do końca pokoju, Harry zrobił salto i wylądował stopami na podłodze. Zaklęcie, które znalazła Hermiona, sprawiały, że osoba, która znała odpowiednie przeciwzaklęcie do podwyższonej grawitacji na suficie, miała zapewnione idealne lądowanie. Śmierciożercy nie będą mieć miłego lądowania, ale Buntownicy już tak.

Dwóch Śmierciożerców wpatrywało się w szoku na ich przebrania.

- Czym jesteście? - zapytał jeden z nich.

- Chyba kim jesteście? - zapytał Harry.

- Kim jesteście? - powtórzył Śmierciożerca.

- Chyba czym jesteście? - zapytał Ron.

- To było moje pierwsze pytanie – warknął Śmierciożerca.

- Więc dlaczego nie zadasz go jeszcze raz? - zapytała Hermiona.

- Bo już zapytałem – powiedział uparcie Śmierciożerca.

- Powiedzieliśmy, że powinieneś zadać je jeszcze raz – powiedział Neville, dołączając się do zabawy.

- Nie zapytam jeszcze raz, więc kim, czym jesteście? - powiedział Śmierciożerca.

- Zapytałeś – zauważyła Luna. - A powiedziałeś, że tego nie zrobisz.

- Odpowiedzcie mi – powiedział Śmierciożerca, wysyłając im pochmurne spojrzenia zza maski.

- Jesteśmy Vodmetotami – odpowiedział Draco, podsuwając Harry'emu pomysł.

- Kim, na Merlina, są Vodmetoci? - zapytał Śmierciożerca, nie łącząc tego z imieniem swojego Pana.

- Vodletoci to rasa stworzona do obrony przez Departament Tajemnic – odpowiedział Harry. Pomyślał, że jeśli oni wezmą ich za stworzenia departamentu tajemnic, to nie pomyślą, że jest Harrym Potterem. Mimo wszystko chciał jeszcze żyć.

- Czekaj, myślałem, że jesteście Vodmetotami – powiedział Śmierciożerca, nadal nie łącząc faktów.

- Jesteśmy Voldemrotami – powiedział Ron, rozumiejąc pomysł Harry'ego.

- Znowu zmieniliście imię – oskarżył Śmierciożerca.

- Vodlemroci życzą udanego pobytu w departamencie tajemnic – powiedziała Hermiona.

- Ta obrona została stworzona specjalnie dla was przez Voldemortów – kontynuował zabawę Neville.

- Twoi towarzysze są tam – powiedziała Luna, wskazując pokój czasu. - My, Voldetatorzy, już się z nimi zaprzyjaźniliśmy.

- My, Vodlemorci, jesteśmy bardzo przyjaźni – powiedział Draco, a szeroki uśmiech gościł jego twarz.

- Ale teraz my, Voldemorci, musimy iść – powiedział Harry, zastanawiając się czy Śmierciożerca w końcu zrozumie aluzję. - Powodzenia.

Harry poprowadził swoją grupę do następnego pokoju. A był to bardzo dziwny pokój, wypełniony planetami i, w niektórych miejscach, pustką. Zdecydowali więc, że ten pokój zostanie nienaruszony. Czasami sama myśl o żarcie jest żartem sama w sobie.

Przez drzwi można było usłyszeć przeklinanie. Śmierciożerca na środku pokoju był za daleko, żeby można go było usłyszeć, ale mogli usłyszeć odpowiedź drugiego Śmierciożercy.

- Nie pomyślałem o tym – powiedział Śmierciożerca na korytarzu. Odczekał chwilę, słuchając odpowiedzi. - Że zostali stworzeni przez departament tajemnic? Kto wie? Może pójdź i uwolnij pozostałych, a ja pójdę ich poszukać.

Drugi Śmierciożerca odpowiedział coś.

- Potter nie jest aż tak dziwny – zaprotestował Śmierciożerca.

Harry i jego ekipa zaczęli się śmiać, z ulgą zdając sobie sprawę, że Śmierciożercy niczego nie podejrzewali.

- Musimy za nimi iść? - zapytał drugi, potężny Śmierciożerca na korytarzu. Następnie niechętnie dodał - Oni mnie przerażali.

- Nie bój się ich – powiedział Śmierciożerca, powodując uśmiech u Buntowników. - To tylko magicznie stworzone postacie, zrobione przez ludzi z tego departamentu. Nie mogą nas skrzywdzić.

- Może jest powód, dla którego ludzie tutaj pracujący są szaleni – powiedział potężny Śmierciożerca.

- Chodźmy – powiedział w odpowiedzi drugi Śmierciożerca. Buntownicy uciszyli się w chwili, gdy Śmierciożerca wszedł do pokoju planet. Musiał się schylić przed planetą, która następnie podążyła w kierunku Buntu. Następnie poszedł w głąb pokoju.

Harry i pozostali przez krótki czas obserwowali tę dwójkę, po czym wyszli z tego pokoju.

- To ich na trochę zajmie. Poczekamy na nich przy naszej kolejnej pułapce? - zapytał Harry.

- Pozwól mi tylko dodać to przed pójściem – powiedział Ron. Przyczepił torbę nad drzwiami i rzucił na nią zaklęcie – To kolejny eksperymentalny produkt Freda i George'a. To miała być Kwiatowa Mąka, która sprawia, że z ciasta wyrastają kwiaty, ale coś im nie wychodzi.

- Jak to? - zapytała Hermiona.

- Kwiaty wyrastają z wszystkiego czego dotkną, zwłaszcza z nosów – powiedział Ron. - Poza tym udaje im się tylko stworzyć kwiaty, które gryzą, dlatego mi je dali.

- Dobry pomysł – odparł Harry. I wskazując głową na pokój śmierci powiedział – idziemy?

- Ten pokój mnie przeraża – wymamrotał Ron, ale poszedł za Harrym.

Harry i pozostali poświęcili czas na sprawdzenie wszystkich zaklęć na podłodze. Zwrócili swoją uwagę z powrotem na drzwi, gdy usłyszeli przeklinanie.

- To chyba nie jest możliwe – zauważył Harry.

- Nie jeśli użyjesz magii – odparł Draco.

- Fuj – powiedział Harry.

Po raz drugi schowali się pod wyczarowaną przez Hermionę kopułą, a dwaj Śmierciożercy weszli do pokoju śmierci. Strzelający proszek, którym pokryta była podłoga, pękał pod stopami Śmierciożerców. Był to kolejny eksperyment bliźniaków, co oznaczało, że cienka warstewka kurzu miała jakieś specjalne właściwości.

Śmierciożercy ostrożnie weszli do pokoju. Widać było, że czekają aż coś się stanie. I coś było na rzeczy, ale jeszcze tego nie widzieli. Śmierciożercy zaczęli się zmniejszać, a dokładniej mówiąc – odmładzać. Coś bliźniakom nie poszło z składem proszku i każdy krok odmładzał Śmierciożerców o rok.

Z proszku wydobył się również dym, który sprawił, że jeden z Śmierciożerców krzyknął, że chce różowego kucyka.

- Naprawdę? Ja zawsze chciałem być potworem – powiedział już nie tak duży Śmierciożerca. - Te róże w twoim nosie są bardzo ładne.

- Wcale nie, a twoja twarz wygląda jakby jakiś potwór na nią zwymiotował – powiedział drugi, brzmiąc jak dwunastolatek, którym był.

- Nie mów tak – krzyknął już nie tak duży Śmierciożerca.

- A bo co? - zapytał dwunastolatek.

- Bo powiem mamie – powiedział Śmierciożerca, wyglądając jak trzynastolatek.

- Och, boję się – powiedział dwunastolatek, udając przestraszonego. - Ha, nie boję się, ale wątpię, żebyś potrafił to rozróżnić.

- Jesteś niemiły – powiedział trzynastolatek, po czym z całej siły uderzył drugiego w nos.

Dwunastolatek upadł na ziemię, a trzynastolatek zaczął płakać. Następnie usiadł na ziemi i płakał dalej. Hermiona zlitowała się nad nim i uderzyła go zaklęciem usypiającym.

- No cóż, to było żałosne – powiedział Draco, patrząc na zapłakanego trzynastolatka.

- Nie będę w stanie patrzeć na twoich kolegów w ten sam sposób – powiedział Neville. Podczas odmładzania Śmierciożercom spadły maski i ich oczom ukazała się twarz albo Goyle'a, albo Crabbe'a. Harry był za to pewien, że pod drugą maską ukrywał się ojciec Notta.

- Nie musisz mi tego mówić – zgodził się Ron.

- To chyba wszyscy – powiedział Harry, nie widząc żadnych ludzi chodzących w maskach.

- Z wyjątkiem tych dwóch, którzy weszli do pokoju przepowiedni, ale już pewnie utknęli – powiedziała Hermiona, pewna zaklęć rzuconych na pokój.

- Powinniśmy pójść sprawdzić – powiedziała Luna, trącając Crabbe'a albo Goyle'a stopą.

- I zaczekać na Zakon? - powiedział Harry. Zastanawiał się, czy nie lepiej po prostu zniknąć i pozwolić Zakonowi zastanawiać się, co się tu wydarzyło. Ale z drugiej strony, nie chciał, żeby Śmierciożercy wydostali się z pułapek i uciekli.

- Jestem zaskoczona, że ich tu jeszcze nie ma – powiedziała Hermiona. - Powinni już tu być.

- Musieli mieć coś innego do roboty – powiedział Ron ze wzruszeniem ramion. - W końcu kiedyś się pojawią.

- Czy naprawdę powinniśmy na nich zaczekać? - zapytał Neville.

- Tu jesteście – powiedział Lucjusz Malfoy, wchodząc do pokoju. Różowe skorupy odpadały z każdym jego krokiem, ale zignorował je i dźwięki, które wydawał z siebie z każdym krokiem.

- O kurczę, śluz musiał się wyczerpać – powiedziała zawiedziona Luna. To ona pomagała Harry'emu stworzyć ten śluz, który miał trwać przez dług czas. Wychodziło na to, że wymagał jeszcze trochę pracy.

- Ale przynajmniej zadziałał na większość – powiedział Ron, zauważając, że z jedenaściorga Śmierciożerców pojawiło się tylko pięcioro.

- Może zaklęcia na półkach są nadal aktywne – powiedziała Hermiona, przypominając im, że te zaklęcia unieszkodliwią pozostałych Śmierciożerców.

- Jesteście Potterem z przyjaciółmi, prawda? - zapytał Malfoy, stawiając jeden chrupki krok.

- Jesteśmy Voldmerotami – powiedział Harry.

- Vodlmeroci to stworzenia stworzone do obrony przez departament tajemnic – powiedział Ron.

- My, Volemeorci, zajmujemy się tym miejscem – powiedział Neville.

- I chronimy przed takimi jak ty – powiedziała Hermiona.

- Są lepsze sposoby spędzenia czasu niż zabawa z Voldmerotami – powiedziała Luna.

- I nie może to być dobre dla interesów – powiedział Draco, krzywiąc się na widok ojca.

- Co zrobiliście Nottowi i Goyle'owi? - zapytał Śmierciożerca, którego spotkali po drodze do pokoju czasu.

- Goyle uderzył Notta – powiedział Harry, teraz pewien tożsamości nastolatków.

- Niedobry – powiedział Crabbe. Eliksir na podłodze musiał zadziałać również na niego, ponieważ teraz był w mniej więcej tym samym wieku co Goyle.

- Niedobry? - zapytał Malfoy, odwracając się i wpatrując się z niedowierzaniem w Crabbe'a. - Co, na Merlina, zrobiliście?

- Kto powiedział, że coś zrobiliśmy? - zapytał Harry. - Może twój kolega, kosiarz kanibal lubi się odmłodzić od czasu do czasu.

- Ja się staram to robić co niedzielę – powiedziała Luna.

- Pozostali powinni byli patrzeć gdzie wchodzą – powiedziała Hermiona. - To nasza sprawka, teraz są kartonem, ale kiedyś powinni wrócić do swojej normalnej postaci.

- A co ze mną? - zapytał Lucjusz widząc, że na niego to nie zadziałało. - Co zamierzacie zrobić ze mną?

- Powiedz ser – krzyknął wesoło Harry i rzuciła w Lucjusza odrobiną pyłu, którego użył również na Umbridge.

Lucjusz zachichotał, nie wiedząc co zrobił Harry.

- Waszą tajną bronią jest pył?

- Poczekaj, aż poczujesz kopa – powiedział Harry. - Co powinno być... Teraz.

Lucjusz zamknął oczy i się schylił, chrapiąc jak tylko dotknął podłogi.

- Kolorowych snów – powiedział Ron wiedząc, co Harry zrobił.

W innych pokojach rozbrzmiał hałas i Bunt zniknął, żeby sprawdzić co to. Za sobą zostawili cichy pokój. Wszyscy Śmierciożercy zostali pokonani.

>>>>.<<<<

Teraz kto miał jakie włosy:
Harry - czerwone
Ron - pomarańczowe
Hermiona - fioletowe
Luna - niebieskie
Draco - zielone
Neville - żółte

I przypominam że jutro również też będą dwa rozdziały jeden z POV Buntu i drugi z POV Zakonu Feniksa


❤️❤️  198 miejsce w FANFICTION ❤️❤️

Dziękuję wszystkim czytelnikom tego tłumaczenia. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro