Rozdział 16: Sprawdzian i pierwszy trening

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Macie miotły? - Zapytała po raz kolejny pani Hooch.


- Tak. - Odparli uczniowie znudzonym głosem.


- Jak jeszcze raz o to spyta to walnę ją miotłą. - Mruknął Harry do stojących obok niego Erika i David'a.


- Najpierw poproszę do siebie kandydatów na stanowiska ścigających.


Sprawdzian polegał na przeleceniu kilku kółek wokół boiska, żeby sprawdzić, czy kandydaci w ogóle potrafią poruszać się na miotłach i próbowaniu strzelić nauczycielce jak największą liczbę goli. Ścigającymi zostali Ernie McMillan, Dean Thomas i była Ślizgonka, Marta Greek, która nie była wcześniej w drużynie, ponieważ miała na pieńku z Malfoy'em. Później wybrano obrońcę, którym została Hanna Abbot, po zaciętej walce z Ronem. Kiedy przyszła kolej na pałkarzy, ostatni do egzaminu podeszli Erik i David.


- Pojedynczo proszę. - Zwróciła się do niech nauczycielka.


- Ale my jesteśmy w pakiecie. - Powiedział Erik.


Wszyscy, którzy to usłyszeli zachichotali cicho.


- Jak to w pakiecie?


- Gramy razem albo wcale. - Wyjaśnił David.


- No...dobrze, na miotły!


Chłopcy wykonali polecenie i zrobili przedstawione im zadania. Ponadto pokazali kilka swoich popisowych zagrań, które ćwiczyli wieczorami.


- Jestem pod wrażeniem. - Stwierdziła nauczycielka. - Jesteście lepsi od braci Weasley'ów. Macie miejsca.


Chłopcy przybili sobie piątki i poszli na trybuny, skąd dopingowały ich dziewczyny i Harry.


- Szukający, proszę!


Na stadion wyszła tylko czwórka kandydatów, Draco Malfoy, Susan Bones, Padma Patil i Harry Potter. Malfoy poradził sobie nieźle, złapał znicza po trzynaście minutach, Susan zajęło to szesnaście minut, a Padmie dziewięć. Wreszcie przyszła pora na Potter'a. Wsiadł on na swoją Błyskawicę, oczyścił umysł, wyostrzył zmysły i skinął głową na znak, że jest gotowy. Kiedy pani Hooch wypuściła znicza, zgodnie z zasadami odczekał trzy minuty i wzbił się w powietrze. Poszybował na okło 50 stóp i zaczął wypatrywać złotego błysku. Dostrzegł go po czterech minutach i ruszył za nim w pogoń.


Kiedy miał go na wyciągnięcie ręki, zniżył trochę lot, był na okło siedmiu stopach nad ziemią, stanął na drążku miotły i nie spuszczając z oczu trzepoczącej piłeczki odbił się, złapał znicza w locie, wykonał zgrabne salto i wylądował na ugiętych nogach. Amy, Hermiona, David i Erik zaczęli wiwatować, więc bohater przedstawienia skłonił im się z uśmiechem i podał oszołomionej nauczycielce, wyrywającą się piłeczkę.


- Chyba nikt nie ma wątpliwości. Szukającym zostaje pan Potter! - Oznajmiła kobieta z uśmiechem. - Oto skład drużyny szóstego roku. - Powiedziała, uprzednio wzmacniając sobie głos zaklęciem. - Ścigający, Ernie McMillan, Dean Thomas i Marta Greek, obrońca, Hanna Abbot, pałkarze, Erik Veith i David Bartholdy oraz szukający, Harry Potter. Gratuluję wszystkim i proszę drużynę o pozostanie chwilę.


Wśród pomruków niezadowolenia odrzucona młodzież wyszła ze stadionu, a wybrani zawodnicy weszli na murawę.


- Jeszcze raz wam gratuluję. - Uśmiechnęła się do nich pani Hooch. - Pozostaje nam wybrać kapitana. Kto chce nim zostać? - Nie zgłosił się nikt. - No, nie bądźcie tacy skromni. Wiem, że to niewdzięczne zajęcie, ale ktoś musi objąć to stanowisko. To jak? - Zachęciła ich.


- A może Harry? - Zaproponował Ernie, a Potter posłał mu zabójcze spojrzenie.


- Myślę, że to wspaniały pomysł! - Zachwycił się teatralnie David.


Harry zanotował w pamięci, żeby go zabić później.


- Kto jest za? - Uśmiechnęła się panie Hooch. Ręce podnieśli wszyscy, oprócz samego zainteresowanego. - A więc ustalone. Gratuluję, panie Potter. - Podała mu odznakę kapitana, którą ten przyjął niechętnie. - Musi pan ustalić terminy treningów i taktykę...


- To nie będzie konieczne. - Powiedział Harry i uśmiechnął się wrednie. - Pierwszy trening zaplanowałem na jutro na 4:30.


- Po południu? - Uśmiechnęła się ponownie nauczycielka.


- Co za pytanie? Oczywiście, że nie!


Wszystkim kopary opadły do ziemi, poza Erikiem i David'em, którzy poznali skłonności Potter'a do dziwnych pór treningu. Reszta była niezwykle poruszona.


- No...dobrze. - Zawahała się lekko pani Hooch. - Mam tylko nadzieję, że nikt nie zaśpi.


- Dopilnuję tego. - Złośliwy uśmiech ponownie wpłynął na twarz kapitana.


- W takim razie przyjdę popatrzeć. A więc do jutra.


Kobieta pożegnała się i szybko oddaliła się w stronę szkoły. Za nią poszła reszta drużyny, pozostawiając trójkę przyjaciół samych.


- Mam nadzieję, że nie zmęczysz nas za bardzo, bo jutro wszyscy będą nieprzytomni. - Uśmiechnął się Cień i chłopcy skierowali się w stronę czekających na nich dziewczyn.


- I jak było? Kogo wkopali w kapitana?


Potter pokazał im odznakę, schowana w kieszeni, a dziewczyny popatrzyły na Erika i David'a ze współczuciem.


- Czyli trening jutro o świcie? - Upewniła się Hermiona.


- Nie, o 4:30. - Sprostował Potter. - A wy skąd wiecie?


- Chyba wszyscy, którzy byli w Twierdzy podczas twojego szkolenia wiedzą, że lubisz męczyć się o dziwnych porach.


- To nie moja wina! To przez Aurelię! - Oburzył się.


Wszyscy zachichotali, gdy Harry próbował się usprawiedliwić.


- A co przeze mnie? - Zapytała kobieta, stojąca pod wrotami zamku.


- Dziwne pory treningu. - Wyjaśnił David.


- Jakie dziwne!? - Zdziwiła się Aurelia. - 4:00 to najlepsza część dnia...


- ...raczej nocy. - Mruknął Erik.


- ...na trening! A co? Wkopali cię w kapitana?


- No... - Mruknął chłopak ze zbolałą miną, ale zaraz uśmiechnął się złośliwie. - Jeszcze tego pożałują.


- Uuu, Szatanek się napalił. - Mruknął Erik i musiał szybko się uchylić, żeby nie dostać zaklęciem od Harry'ego. - Tak się bawimy?! Dobra...


Korytarz, przed chwilą pełen uczniów, momentalnie opustoszał.


- To zobaczymy się później...


Aurelia wycofała się, bo jako nauczycielka powinna im przeszkodzić, ale nie miała serca psuć im zabawy.


- Może przystopujecie? - Zaproponowała nieśmiało Hermiona.


Patrzyła jak jej przyjaciele ze skupieniem i uśmiechami na twarzach rzucają coraz to groźniejsze zaklęcia. Ona, Amy i David schronili się za tarczą wyczarowaną przez tego ostatniego. Zgodnie z prośbą Modliszki, chłopcy w jednej chwili schowali różdżki i zaczęli walczyć drewnianymi mieczami dla dzieci, wzmocnionymi, by się nie rozpadły. Wykonywali profesjonalne ruchy, ale z różowymi zabawkami wyglądali komicznie. Trójka ich przyjaciół zwinęła się pod ścianą i zaczęła chichotać szaleńczo.


Nagle zza zakrętu pojawili się Dumbledore i Snape.


- Co to ma znaczyć?!


Chłopcy pospiesznie schowali za siebie zabawki.


- No pięknie... - Mruknęła Amy, opanowując śmiech. - Wiedziałam, że tak się to skończy.


- My... - Zaczął Erik.


- Żadne my! - Zezłościł się Dumbledore. - Do mojego gabinetu, natychmiast!


Piątka przyjaciół powlekła się za dwoma profesorami.


- No to będzie kazanie. - Przekazał Harry telepatycznie reszcie.


Wbrew temu, co pokazywali, to średnio ich obchodziło, jaką karę dostaną.


- Pan dyrektor, pan Snape! - Uśmiechnęła się Aurelia na ich widok. - Coś się stało?


- To, co zwykle. - Wyjaśnił Nietoperz. - Pan Potter za nic ma sobie cały regulamin.


Szatan pokazowo zacisnął pięści, wyobrażając sobie, co by powiedział Mistrz Eliksirów, gdyby dowiedział się, kim chłopak tak naprawdę jest.


- Co ty razem? - Zapytała kobieta znudzonym tonem.


- Pan Potter i pan Veith walczyli na korytarzu drewnianymi mieczami. - Wyjaśnił Dumbledore, kiedy wszyscy usiedli w jego gabinecie. - A reszta skręcała się ze śmiechu! - Nauczycielka ledwie opanowała uśmiech, kiedy zobaczyła „narzędzia zbrodni". - Sądząc z wyglądu ścian, wcześniej doszło do ostrej wymiany zaklęć!


- Czy wy wiecie, co mogliście sobie zrobić?! - Zaczęła kazanie, po chwili uspokojenia. - A gdyby tamtędy przechodził jakiś inny uczeń? Mogliście go zranić! Pokażcie różdżki! - Dodała, wyciągając rękę.


- Wszyscy? - Zdziwiła się Amy.


- Nie. Tylko mądrzy walczący panowie.


Erik i Harry z ociąganiem podali jej różdżki, a Potter przekazał jej jeszcze telepatycznie:


- Tylko nie rzucaj na nią „Priori incantatem", bo coś ci się może stać. Poza tym ona jest platynowa i tylko właściciel może rzucić na nią jakiekolwiek zaklęcie bezbolesnych konsekwencji.


- Pamiętam, mówiłeś mi. Patrz, jak pracuje mistrz w kłamstwie, blefie i mistyfikacjach. - Odchrząknęła. - Zaraz dowiemy się, jakich zaklęć użyli ci kawalerowie, ale niestety tylko ja je zobaczę, bo chcę użyć starego Japońskiego zaklęcia, które ukarze mi szerszy punkt widzenia niż „Priori incantatem".


Dyrektor skinął głową i z uwagą przyglądał się poczynaniom kobiety. Po chwili ta uśmiechnęła się złośliwie i zwróciła do chłopców, którzy znakomicie udawali źle ukrywane przerażenie.


- No panowie, zachciało wam się zabawy.


- Co? - Zapytał od razu Snape.


- Kilka zaklęć zmiany koloru, lustrzanych*, wydłużających...jednym słowem cała paleta do pojedynku dla dowcipnych.


- Macie szczęście, że to nie było coś poważnego. - Zwrócił się do nich Dumbledore. - Ale mam do was parę pytań.


- Oho, będzie przesłuchanko. - Przekazała reszcie telepatycznie Hermiona.


- Po tym ostatnim wybryku Paczki z Piekła Rodem, ty Harry, wybiegłeś z Wielkiej Sali z krzykiem, że zabijesz ICH, a później panna Brown krzyknęła, że naprawdę możesz coś IM zrobić.


- Patrzcie, jaką staruszek ma pamięć! - Zadrwiła Amy, przytakując głową.


- Stąd można wywnioskować, że znacie tych dowcipnisiów osobiście. Waszym obowiązkiem jest powiedzieć mi, kto to. - Walnął dyrektor prosto z mostu.


- Niestety nie możemy panu powiedzieć. - Powiedział spokojnie Harry.


- Jak to nie?


- Ponieważ utrzymujemy z nimi bardzo bliskie kontakty i nie możemy im tego zrobić. - Przejął inicjatywę David.


- W takim razie cała wasza piątka zostaje zawieszona w prawach ucznia na dziesięć dni począwszy od jutra, chyba że zmienicie zdanie.


Zgodnie pokręcili głowami, a Dumbledore'wi ręce zadrżały ze złości.


- Możecie być pewni, że za chwilę wyślę odpowiednie pismo do waszych rodziców...to znaczy opiekunów. - Poprawił się. - Możecie już iść.


Młodzież zostawiła dorosłych samych.


- A to nam się dostało. - Mruknęła Hermiona. - Ja MUSZĘ przechwycić ten list, inaczej moi rodzice wykorkują jak to przeczytają!


- Trzeba ci pomóc. - Powiedział Harry. - Ty, o ile wiem możesz zmieniać się w panterę. - dziewczyna przytaknęła. - A ja w sokoła, więc polecę i przechwycę sówkę. Tylko będzie musiał mi ktoś pomóc, bo sam nie sprawdzę wszystkich.


- Ja jestem słowikiem. - Powiedział David.


- Ja papugą, a Amy sroką. - Odparł Erik. - My polecimy, a ty czekaj na nas w pokoju.


Hermiona przytaknęła i otworzyła im okno. Pierwszym listem na jaki trafił Harry był ten do ojca Erika, właśnie leciał w kierunku drugiej sowy, kiedy usłyszał w głowie głos Amy.


- Ok, mam go, wracamy!


Zgodnie z poleceniem dziewczyny zaczął lecieć w stronę otwartego okna. Na korytarzu szybko zmienił się w człowieka i zaczął rozcierać sobie ręce. Po chwili wpadli Amy, David i Erik.


- O cholera, ale zimno. - Mruknął ten ostatni.


Całą czwórką ruszyli do kwatery, gdzie czekała już na nich Hermiona, która mądrze pomyślała, że noc jest zimna.


- Wreszcie! Macie koce i gorącą czekoladę.


Wzięła trzymaną przez Amy kopertę i zaczęła czytać. Wrzuciła pergamin do kominka.


- Standard.


- Ja idę spać. - Oznajmił Harry. - W końcu jutro mamy trening. Dobranoc.


Zignorował jęknięcie chłopaków i chichot dziewczyn.


***

Harry pdobnie jak Erik i David ubrany był w czarne spodnie od dresu, koszulkę bez rękawów i bluzę z kapturem.


- Wszyscy są? - Zapytał Potter.


Drużyna mruknęła zbiorowo. Prawie wszyscy byli zaspani, łącznie z panią Hooch, która zgodnie z obietnicą przyszła popatrzeć.


- A więc na początek moje wymagania. Żadnego obijania się, spóźnień i wybryków. Na początek biegniemy wół boiska, trzy kółeczka.


- Co?! - Krzyknęła Marta.


- To, co słyszałaś. - warknął Harry w odpowiedzi. - Trzy kółeczka. Dla obijających się mam przygotowaną całą paletę kar. Jazda!


Po wykonaniu ćwiczenia większość drużyny padła na mokrą ziemię, ale kapitan krzyknął:


- Wstawać! Możecie odpocząć, ale musicie na stojąco oprzeć ręce na kolanach. Jeśli unieruchomicie się to już nie wstaniecie.


Niechętnie, ale wykonali jego polecenie.


- To będziemy teraz latać? - Zapytał Dean.


- Nie. Teraz poćwiczymy refleks, później mięśnie brzucha, a na koniec pobiegamy jeszcze trochę. Jak wystarczy czasu to polatamy. - Wyjaśnił im Potter.


Cały trening skończyli o 7:00 i mieli pół godziny do śniadania.


- Idźcie się umyć i przebrać. - Powiedział Harry do dyszącej drużyny. Sam też był już lekko zmęczony. - Termin następnego treningu powieszę na tablicy ogłoszeń.


Kiedy wszyscy, włącznie z panią Hooch, opuścili murawę, Erik powiedział:


- Nieźle, ale nie zmęczyłeś nas za bardzo.


- Przecież nie mogłem im zafundować naszego standardu, bo nie zrobiliby nawet połowy tego.


- No fakt. - Przyznał David. - Ścigamy się do zamku?


- Zawsze. Na trzy. Raz...dwa...Trzy!


Po drodze minęli niesamowicie zdziwioną resztę drużyny. Nauczycielka pokiwała głową z uznaniem.


- Że też oni mają tyle siły.


- Pierwszy! - Krzyknął Potter, dotykając dębowych drzwi.


- Miałeś fart. - Sapnął Erik.


- Chodźcie się przebrać. - Odetchnął zwycięzca.


Równo o 7:30 zeszli na śniadanie całkowicie odświeżeni. Tam czekały już na nich dziewczyny.


- Cześć. Jak trening? - Zapytała Hermiona.


- Fajnie. Mówił już Drops...?


- Drodzy uczniowie... - Dyrektor wstał.


- O wilku mowa. - Uśmiechnął się Potter.


- Z przykrością muszę was zawiadomić, że wczorajszego wieczoru zawiesiłem w prawach uczniów pewną piątkę. - Spojrzał znacząco na paczkę. - Zostają im również odebrane punkty, dlatego będą zaczynać od zera. Dziękuję.


- Co tam. - Machnęła ręką Amy.


- Patrzcie! Lecą upomnienia! - David wskazał ręką na lecące w ich stronę cztery sowy.


- I co piszą? - Zainteresowała się Hermiona, kiedy każdy otworzył swój list.


- Mój tatuś gratuluje mi tak szybkiego wkroczenia w konflikt ze szkolnym prawem. - Mówił Erik. - Wyklął mnie tylko za to, że dałem się złapać.


- A ja mam klasyczne kazanie. - David podniósł trzy rolki pergaminu.


- A opiekun mojego sierocińca się nie przejął. - Amy wzruszyła ramionami. - Wiecie przecież, że moi rodzice zginęli w walce.


- O, jaki ja mam ciekawy list, posłuchajcie.


Drogi Harry

Otrzymałem list od dyrektora, w którym zawiadomił mnie, że zostałeś zawszony w prawach ucznia na dziesięć dni. Wysłał to do mnie, bo po śmierci Syriusza to ja jestem twoim prawnym opiekunem.

No cóż, nie powiem, żeby mi się to podobało, ale nie umiem wygłaszać kazań. Rogacz i Łapa zazwyczaj zasypiali w ich trakcie, ale Molly kazała mi coś napisać do ciebie, więc piszę.

Pobiłeś rekord swojego ojca. On dostał pierwsze zawieszenie 63 dni po 1 września, również w szóstej klasie.

Lunatyk

PS: Nie mów do mnie „pan", bo przy najbliższej okazji dostaniesz po głowie.


- Wow, nie wiedziałam, że ten Lupin to taki luzak. - Zagwizdał David.


- Ja też jestem zdziwiony. - Oświadczył Harry, podpalając list z siły przyzwyczajenia. - To, co robimy?


- Ja bym się jeden dzień tak legalnie poopieprzał. - Wygłosił swoje zdanie Erik.


- Ja jestem za!


- No to chodźmy. - Uśmiechnęła się Hermiona.


Tak jak zaplanowali, nie zrobili autentycznie nic. Podobnie minął im tydzień kary.


- Dzisiaj jedziemy do Londynu. - Zarządził Harry.


- A po co? - Ziewnęła Amy.


- Chcę kupić trochę sprzętu.


- Typu...? - Erik zachęcił go do rozwinięcia odpowiedzi.


- Laptop, dostęp do internetu, odtwarzacz mp3* i chyba tyle. - Wyliczył chłopak.


- No to lecimy!



★♡★♡★♡★♡★

Zaklęcie lustrzane - zamienia przeciwnikowi miejscami ręce i nog. Tam, gdzie powinien mieć prawe, ma lewe. [Jest to akturoskie zaklęcie, które Enigma sama wymyśliła]

Odtwarzacz mp3 - Było to małe urządzenie wielkości pendrive, które w latach '90 i aż do 2006-20010 (o ile nie dłużej), było bardzo popularnym urządzeniem do odtwarzania muzyki. Jego pojemność na rok 2006 wynosiła maksymalnie 8gb najlepszej marki, a mniejszych i bardziej dostępnych około 1-4gb. Zazwyczaj miało końcówkę usb i wbudowaną pamięć, a z czasem powstały wersje na kartę microSD, którą nadal można nabyć ze względnej nostalgii. Działały jedynie ze słuchawkami na kabel i wpięcie mini jack.


Kilka słów ode mnie, jako nieoficjalnej bety:

Chciałam tylko napomknąć, że zdaję sobie sprawę, jakie pewne opisy czy sytuacje wydają się obsceniczne i nietaktowne, ale! Zaznaczmy, że Harry i jego ekipa to gówniarze, nie muszą i nie chcą szanować nauczycieli, bo tak uważają, więc po części ich zachowanie rozumiem. 

Kolejne, co chcę nadpomnieć, bo sporo chyba zpaomniało lub po prostu zignorowało:

Ja jedynie koryguję to opowiadanie (patrz pierwszy wpis) i nie jestem autorką, nie mam też pozwolenia od autorki, bo z nią nie ma kontaktu od 2009, więc nie, nie zmienię opisów, dialogów czy ogólnego stylu tego opowiadania.  

Nie podoba się tobie to opowiadanie? Nie musi. Możesz je wyłączyć i pójść dalej szukać szczęścia, naprawdę.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro