Rozdział 17: Spotkanie w Hogsmeade

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Wszystko przygotowane? - Zapytał blady mężczyzna, a krąg czarnych postaci poruszył się niespokojnie. - Tak? - Powtórzył pytaniem, a wszyscy zgodnie odparli:


- Tak, panie.


- Znakomicie. Macie mi go dostarczyć żywego. Jeśli będzie z nim ktoś to go zabijcie. - Mruknął Lord. - Idźcie już!


- Panie...a co pan właściwie zamierza? - Zapytał Glizdogon, widząc, że jego władca ma dzisiaj wyjątkowo dobry humor.


- Co? Mam zamiar porwać tego nędznego mieszańca, pomęczyć go trochę i przy okazji odegrać się na naszym Złotym Chłopcu. - Wyjaśnił, a na jego wężową twarz wpłynął błogi uśmiech.


- No tak, ale jeśli Potter nie...? - Zaczął kolejne pytanie mężczyzna, ale mu przerwano.


- Niemożliwe! Ten plan jest idealny! Pożałuje, że w ogóle kiedykolwiek wszedł mi w drogę! Ostatnio przez niego straciłem piętnastu ludzi! A może i nasz Książę zaszczyci nas swoją obecnością? I wtedy pozna, co znaczy gniew Lorda Voldemort'a! - Krzyknął na koniec i zaśmiał się tak, że słudze włosy stanęły dęba.


***


Zarzucili czarne peleryny, ukryli twarze pod kapturami i przenieśli się na ulicę Śmiertelnego Nokturnu. Najpierw skierowali się do banku, gdzie Harry wypłacił 1/3 swojego majątku i zamienił go na funty. Zwartą grupą przeszli w stronę wyjścia na niemagiczną część Londynu. Czarodzieje, których mijali wpatrywali się w nich ze strachem w oczach i schodzili z drogi. Kiedy znaleźli się przed Dziurawym Kotłem zrzucili kaptury.


- Widzieliście, jak się na nas gapili? - Uśmiechnęła się Hermiona, przeczesując włosy rękami.


- No...dałbym sobie rękę uciąć, że mieli ochotę wezwać Ministerstwo. - Zachichotał Erik.


- To gdzie idziemy? - Zapytał David.


- Najpierw do banku, muszę założyć konto. - Powiedział Harry.


Skierowali się do marmurowego budynku. W pół godziny załatwili wszystkie formalności i Potter wyszedł z budynku z plastikową karta w portfelu.


- Teraz gdzie? - Zaprał Erik.


- Z tego, co pamiętam to niedaleko jest Dixons.* - Powiedział Harry.


- No to prowadź. - Uśmiechnęła się Amy.


Dziesięć minut później stanęli przed dużym centrum handlowym. Szybko odnaleźli duży sklep ze sprzętem i weszli do środka.


- To, od czego zaczynamy? - Zapytał David, patrząc na kilkanaście rzędów regałów.


- Od znalezienia jakiegoś miłego pana, który nam pomoże. - Zdecydował Potter.


Ruszył w kierunku sympatycznie wyglądającego mężczyzny.


- Dzień dobry, w czym mogę państwu pomóc? - Zapytał, uśmiechając się uprzejmie.


- Potrzebujemy kilku rzeczy. - Wyjaśniła Amy i zaczęła wyliczać. - Laptop, modem internetu i odtwarzacz mp3.


- Ach, to może zacznijmy od muzyki. - Poprowadził ich w kierunku ostatniego rzędu. - Tu macie państwo największy wybór odtwarzaczy mp3 i mp4.


- Ten mi się podoba. - Harry wskazał mały, czarny odtwarzacz Sony.


- Świetny wybór! - Zachwycił się sprzedawca, zdejmując z pułki małą paczuszkę. - 8gb, zdolny pomieścić ponad 2 000 utworów, bateria wystarcza na około 20 godzin. Prawdziwe cacuszko!


- Świetnie, a słuchawki? - Zapytał Erik.


- W komplecie. Pasmo przenoszenia 10-20,000Hz, efektywność 112dB SPL/1mW...


- Dobrze, dobrze, a cena? - Zapytała Hermiona.


- 149,99 £.


- Nie jest tak źle. - Mruknął Harry. - Teraz laptop.


- Proszę za mną.


Skierowali się trzy rzędy dalej, gdzie stało kilkanaście najróżniejszych komputerów bezprzewodowych. Przeszli koło nich kilka razy aż mężczyzna odezwał się w końcu.


- Jeśli mógłbym coś doradzić, to proszę spojrzeć tutaj. Standardowy komputer Apple. Procesor 1,83GHz, 512MB RAM i tylko 749,99 £.


- A internet? Byle bezprzewodowy.


- Orange, abonament roczny w wysokości 250 £, 100 Mb/s, decyduje się pan?


- Tak. Coś jeszcze? - Zwrócił się chłopak do reszty.


- No...chyba tyl...o kurwa! Widzimy się później. - Hermiona mruknęła i szybko oddaliła się w stronę wyjścia.


- Co jej się stało? - Zdziwił się David, a Harry szybko się rozejrzał.


- Widzicie tamtą parę, tę wybierającą mikser? - Mruknął w ich stronę.


- No, a co? - Zapytała Amy.


- To są właśnie jej rodzice.


Zaśmiali się, a mężczyzna, który im pomagał popatrzył na nich dziwnie.


- No pięknie. Pierwszy nasz wypad na miasto, a ona już natknęła się na rodzicieli. - Zaśmiał się Erik. - Dobra, płać i lecimy.


- Dobrze, to będzie wszystko. - Uśmiechnął się Harry i wyciągnął kartę.


- Proszę za mną.


Przeszli do kasy, gdzie Harry otrzymał trzy zgrabne pudełka i umowę do podpisania. Wszystkie formalności zajęły im kwadrans, po którym wyszli szybko z centrum handlowego. Tam spotkali przyczajoną Hermionę.


- Jezu, ale ja mam pecha! Pierwszy wypad i od razu się musiałam na starszych natknąć!


Hermiona mruczała do siebie przez całą drogę do Dziurawego Kotła. Tam zarzucili kaptury i szybkim krokiem skierowali się na Nokturn skąd mogli się bezpiecznie deportować.


- No, trzeba to teraz poskładać. - Uśmiechnął się David, kiedy Harry wypakował wszystkie zakupy. - I zaczarować, żeby działały, kiedy tu jest tak dużo magii.


- Laptop jest już zaprogramowany, wystarczy włączyć.


Przez resztę dnia bawili się z poznawaniem tego skomplikowanego urządzenia aż w końcu zmęczeni zasnęli.


- Podnosić tłuste tyłki!


Cała piątka zerwała się jak oparzona.


- Aurelia! Ja ci kiedyś coś zrobię! - Krzyknął Potter, podnosząc się z ziemi.


- A czemu zawdzięczamy tą jakże rozkoszną wizytę o poranku? - Zironizował Erik.


- Dzisiaj idziecie do Hogsmeade. Kwadrans błagałam dyra, żeby was puścił! - Odparła po prostu kobieta.


- Nareszcie jakaś miła wiadomość! - Uśmiechnął się Erik.


- A ja nie idę. - Mruknęła Amy. - Strasznie boli mnie brzuch.


- Co? A może wczoraj coś zjadłaś nieświeżego? - Zaczął panikować Harry. - A może się przeziębiłaś? Nie masz gorączki?


- Nic minie jest. - Powiedziała dziewczyna. - Mam tak zawsze.


- Nie mów mi, Potter, że jesteś aż tak tępy. - Wtrąciła Hermiona.


- Jak zawsze? Co zawsze?


Chłopak był zdziwiony, ale pod ostrzałem trzech, morderczych, kobiecych spojrzeń szybko poskładał wszystko do kupy.


- A...a....aha...to ja ten...no...ja sobie pójdę! - Zaczął się motać i zniknął w łazience.


Pół godziny później wszyscy byli gotowi, więc wyszli z zamku.


- To, co robimy? - Zapytał Harry.


- My z David'em idziemy na zakupy. Widzimy się tutaj o...15:00. - Uśmiechnęła się Hermiona.


- A ja...idę poszukać Isabel. - Rozmarzył się Erik i również zniknął.


- No pięknie. - Mruknął Potter.


Już chciał wrócić do zamku, ale usłyszał wołanie.


- Harry!


W jego stronę zmierzał Lupin.


- Remus! Miło cię widzieć. - Uśmiechnął się szczerze chłopak. - Przejdziemy się?


- Właśnie na to liczyłem.


Rozmowa z każdą chwilą nabierała rumieńców. Okazało się, że Lupin, kiedy nie jest w zasięgu pani Weasley, jest naprawdę w porządku. Opowiadał młodemu chłopakowi o czasach Huncwotów, a Harry łapczywie chłonął każde słowo. Niektóre numery jego ojca, były naprawdę warte naśladowania. Potter opowiedział swojemu opiekunowi o Grupie z Piekła Rodem i tych kilku jej występach. Oczywiście ominął fragment, że to on ją stworzył i jest jej członkiem, a Remus taktownie nie pytał. Tak się zagadali, że nawet nie zauważyli, że wyszli poza obręb wioski.


Nagle wokół nich deportowało się kilka zamaskowanych postaci z różdżkami w rękach. Harry chciał natychmiast przywołać swój miecz, nie zważając, że nie ma maski i jest z nim ktoś z Zakonu, ale nie zdążył. Trafiło go kilka oszałamiaczy.


Zemdlał...


***


- A co myślisz o tych? - David ściągnął zwieszaka białe biodrówki.


- Białe? Chyba żartujesz. - Uśmiechnęła się dziewczyna i sięgnęła ręką po czarno białe spodnie moro. - Te byłyby lepsze.


Sięgnął po czarną bluzeczkę z głębokim dekoltem, odsłaniającą pępek. Dziewczyna chłodno oceniła podany jej ciuszek.


- Przymierz. - Zarządził chłopak.


- Robię to tylko dla ciebie. - Mruknęła.


Po kilku minutach wyszła z przebieralni i wyglądała zjawiskowo. Spodnie leżały idealnie, wystarczyło je jedynie nieco skrócić, a bluzeczka...po prostu extra. Rąbek czerwonego stanika, wystający za sprawą głębokiego dekoltu dopełniał obraz seks bomby, według David'a.


- Wow... - Tyle tylko wykrztusił chłopak.


Modliszka uśmiechnęła się z zadowoleniem.


- Biorę. - Zapłacili za zakupy i wyszli na zewnątrz. - Jest 14:50, za chwilę powinien pojawić się Harry.


- To poczekamy. - Uśmiechnął się David.


Po kwadransie ich przyjaciela dalej nie było.


- Cześć! Książątko już wróciło? - Podszedł do nich rozmarzony Cień.


- Właśnie nie... On tak nie lubi spóźnień. Zaczynam się niepokoić. - Stwierdziła dziewczyna. - Spróbuje się z nim połączyć telepatycznie...Nic! Jakby spał...


- ...albo był nieprzytomny. - Dodał Erik i natychmiast spoważniał. - Wracamy do zamku.


Szybkim marszem wrócili do szkoły i coraz bardziej się denerwowali. Do komnaty wpadli biegiem. W środku siedziała Aurelia i Amy.


- A gdzie jest Harry? - Spytała ta pierwsza z uśmiechem na twarzy, ale widząc miny trójki przyjaciół natychmiast spoważniała. - Co jest?


- No właśnie o to chodzi, że nie mamy pojęcia! - Powiedziała Hermiona. - Zostawiliśmy go z Lupin'em i umówiliśmy na 15:00, ale on nie przyszedł, więc czekaliśmy no i nie odzywa się również telepatycznie!


- Pójdę zobaczyć, czy Lupin też zniknął. - Powiedziała Aurelia i wyszła.


Wróciła po dziesięciu minutach z jeszcze poważniejszą twarzą. Amy, która denerwowała się najbardziej zapytała natychmiast:


- I co?


- Niestety, on również przepadł.


- Kurwa! - Mruknął Erik i ukrył twarz w dłoniach.



★♡★♡★♡★♡★

Kilka słów ode mnie, jako nieoficjalnej bety:

*Dixons - był jednym z największych sprzedawców elektroniki użytkowej w Europie. W Wielkiej Brytanii firma zarządzała Currys, Currys Digital, PC World, Dixons Travel i jej marką usługową Knowhow.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro