Rozdział 25: Święta

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Na kawałku pergaminu zapisana była wskazówka. Nie była ona jednak zbyt jasna.


- „Gdy Posejdon swego brata spotka, którego zobaczyć nie sposób, krąg starożytny swe otworzy bramy. Choć przez ludzi zapomniany, tylko piekielny pies tajemnice dojrzy, by poznać śmierci prawdziwą moc". - Przeczytał marszcząc brwi.*


Harry postanowił, że nie będzie się na razie tym zadręczał. Był zbyt zmęczony, by sklecić zdanie, a co dopiero rozwiązywać jakieś piekielne łamigłówki.


Następnego dnia obudził się dopiero koło godziny 13:00 czasu Londyńskiego. Była wigilia Bożego Narodzenia. Z przyjaciółmi umówiony był na 17:00, a z gospodynią przygotowującą jedzenie o 16:00. Wszystko według czasu Greenwich, bo nie chciał mylić się przy zmianach czasu, więc nie przestawiał zegarka. Bez zbędnego pośpiechu doprowadził się do stanu używalności i uporządkował notatki, a tajemniczą wskazówkę miał cały czas przy sobie.


Uprzątnął pokój i wyszedł. Nie wracał samolotem, ponieważ był już w wynajętym domku i nie musiał szukać bezpiecznego schronienia. Przeniósł się w góry. Tam pogoda była niesamowita. Padał gęsty śnieg, a słońca prawie nie było widać. Wiał też lekki wiatr. Chłopak skierował się szybkim krokiem w kierunku chatki. Wyjął klucze, ale zauważył, że drzwi są otwarte. Ostrożnie wszedł do środka i skierował swoje kroki w kierunku kuchni, z której dochodziły jakieś dziwne odgłosy. Z ulgą stwierdził, że to tylko gospodyni. Miała około dwadzieścia trzy lat, nazywała się Maria i była wnuczką właściciela.


- Dzień dobry. - Przywitał się grzecznie Harry. - Co pani robi tu tak wcześnie? Umawialiśmy się na 16:00, a jest dopiero 14:50.


- Jak to? U mnie jest 15:50. - Zdziwiła się dziewczyna, ale zaraz się zaśmiała. - No tak, nie uzgodniliśmy jakiego czasu! W Polsce mamy czas środkowoeuropejski, czyli 1+. Nic dziwnego, że się nie zgraliśmy. - Uśmiechnęła się. - Ale nic straconego. Przygotowałam barszcz z uszkami...


- Uszkami? - Tym razem to Harry się zdziwił. - Czyimi?


- Hahaha, nie, to tradycyjna potrawa wigilijna, a uszka to takie pierogi z grzybami.


- Aha. - Odparł Harry inteligentnie. - Rozumiem, że to będą tylko potrawy polskie?


- Nie tylko, ale przede wszystkim. - Zgodziła się dziewczyna i zaczęła wymieniać. - Są jeszcze gołąbki z podrobionymi rybami, karp smażony, ryba po grecku, rolada czosnkowoziołowa, groch z kapustą, pierogi ruskie, pierogi z kapustą i grzybami, piernik z bakaliami, makowiec, keks i kutia. Do tego kompot z suszu.


Harry patrzył na nią nieco błędnym wzrokiem.


- Przepraszam, ale mogłabyś powtórzyć? - Zapytał niepewnie.


Ta tylko się uśmiechnęła i wyjaśniła co to za potrawy. Stół był już przygotowany. Biały obrus, opłatek, żywa choinka, którą mieli dopiero ubierać i ogień trzaskający w kominku. Właśnie nim miały przybyć dziewczyny. Harry akurat zdążył pożegnać dziewczynę, kiedy płomienie stały się szmaragdowozielone i wyskoczyły z nich najpierw Hermiona, a później Amy.


- Jesteś! - Krzyknęła ta druga i rzuciła się na swojego chłopaka prawie zwalając go z nóg. - Tak strasznie tęskniłam!


- Wiem, wiem. Ja też. - Powiedział i mocno przytulił dziewczynę. - To co? Zaczynamy ubierać choinkę?


- Zawsze i wszędzie! - Uśmiechnęła się Hermiona i również uściskała przyjaciela.


Obie dziewczyny wyglądały pięknie. Amy miała czarne kozaczki i asymetryczną spódnicę oraz białą, haftowaną bluzeczkę. Hermiona za to ubrana była w długą ciemnofioletową sukienkę z głębokim rozcięciem sięgającym połowy uda. Mieli mnóstwo zabawy z udekorowaniem świątecznego drzewka. Na pierwszy ogień poszły wyczarowane przez nich światełka o najróżniejszych kształtach, od mikołajów począwszy, poprzez bałwanki, zwierzątka, a na innych dziwadłach kończąc. Później zaczęli wyczarowywać bombki i dopiero wtedy zaczęła się zabawa, ponieważ bardzo spodobało im się nie tyle wieszanie ich, ale również tłuczenie ich. Oczywiście całkowicie „niechcący". Choinka była gotowa dopiero około 15:40.* Akurat wtedy, gdy zaczęło się ściemniać.


- To, co? Zaczynamy? - Zapytała Amy patrząc na pięknie zastawiony stół.


- Czekamy jeszcze na kogoś? - Zdziwiła się Hermiona.


- Nie. To puste miejsce, według tradycji, czeka na zabłąkanego wędrowca. - Wyjaśnił Harry.


Machnął ręką, a wszystkie potrawy zostały przeniesione z kuchni na stół. Wtedy chłopak zgodnie z wcześniejszymi instrukcjami Marii, wziął opłatek i już chciał wyjaśnić wszystko dziewczynom, kiedy płomienie znów zrobiły się zielone i wyszedł z nich nie kto inny, jak David.


- Znajdzie się jeszcze miejsce? - Uśmiechnął się, a jego twarz była lekko zarumieniona od mrozu.


- Jasne! - Uśmiechnął się Harry. - A co cię tu przygnało?


- To, co zwykle. Nie mogłem wytrzymać z rodzinką. - Chłopak wzruszył ramionami i ściągnął kurtkę. - No to zaczynaj, gospodarzu!


Potter szybko wyjaśnił im tradycję opłatka.* Najpierw złożył życzenia ogólne, a później podszedł do Amy.


- Życzę ci, byśmy przetrwali wszystkie przeciwności, przeżyli tę piekielną wojnę i mieli masę dzieci. - Uśmiechnął się, a oczy mu zabłysły. - Kocham cię, wiesz?


- Oczywiście.*


Amy przytuliła się do niego mocno i pocałowała namiętnie, a tę cudowną chwilę przerwał pisk. Obejrzeli się za siebie i zauważyli Hermionę wisząca na szyi rozpromienionego David'a.


-Tak!


- Tak, że co? - Zapytała zdziwiona Amy.


- Tak, że z nim zamieszkam! - Krzyknęła dziewczyna.


Parze szczęki opadły do ziemi. Co prawda podejrzewali, że ich przyjaciele mają się ku sobie, ale nie podejrzewali, że to tak szybko pójdzie.


- No stary, ale zaszalałeś! - Uśmiechnął się do przyjaciela i poklepał go po plecach obok ściskających się dziewczyn. - No to w takim razie życzę wam wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia. - Podał rękę David'owi i szepnął mu na ucho. - Tylko grzecznie mi tam, dobra?


Ten tylko się uśmiechnął i podszedł do Amy.


- No, Modliszka, mam nadzieję, że mi przyjaciela nie ukatrupisz. - Zaśmiał się gospodarz, przytulając rozpromienioną dziewczynę. - Niech wam się wiedzie.


Kiedy wszyscy się już wyściskali i wycałowali, wspólnie zasiedli do stołu, który wprost uginał się pod ciężarem różnorakich pyszności. Najbardziej przypadł im do gustu barszcz z uszkami, pierogi ruskie, ryba po grecku i kutia. Po kolacji byli opchani do granic możliwości, więc ułożyli się wygodnie na kanapie i przed nią, na miękkim futrzastym dywaniku obok kominka.


- Jak mi miło. - Westchnęła Amy po kilkudziesięciu minutach bezczynności, mocniej wtulając się w tors swojego narzeczonego. - Idziemy spać?


- Bardzo chętnie... - Ziewnął David.


- Wy z Hermioną zaopiekujecie się parterem, a ja i moja Róża idziemy na górę.


- Powiedział Harry i podniósł się z podłogi pomagając swojej dziewczynie. - Dobranoc wam.


- Cześć!


Uśmiechnęła się Amy i z gospodarzem za rękę ruszyła po drewnianych schodach. Tam zauważyła trójkę drzwi.


- Zostaniesz ze mną? - Szepnął jej Harry do ucha.


- No nie wiem... - Dziewczyna postanowiła się z nim trochę podroczyć. - Tak tam daleko, do mnie bliżej...


- A ja cię z chęcią zaniosę. - Zaofiarował się chętnie chłopak, poznając zachowanie dziewczyny.


Zanim zdążyła coś powiedzieć wziął ją w ramiona i zgrabnie zaniósł do dużego pokoju. Stała tam mała sofa, dwa fotele, telewizor i wielkie łóżko przykryte puszystą kapą. Tam właśnie chłopak rzucił Amy.


- Aaa! Ty brutalu! - Oburzyła się na żarty dziewczyna, chociaż łóżko było bardzo miękkie. - Nie odzywam się do ciebie!


Ostentacyjnie odwróciła się w druga stronę. Harry pochylił się i zaczął ją przepraszać. I to był jego błąd. Amy zgrabnie pociągnęła go na łóżko i usiadła na nim okrakiem.


- I tu cię mam!


Zaśmiała się i zaczęła łaskotać swojego chłopaka, ponieważ wiedziała, że ten strasznie jest na to wrażliwy. Chłopak po kilkunastu minutach był cały czerwony i tylko błagał o litość.


- Będziesz już grzeczny? - Zapytała Amy.


- Taaaak! - Krzyknął Potter między jednym atakiem śmiechu a drugim.


Dziewczyna postanowiła się nad nim zlitować, więc zeszła z niego i opadła na poduszki obok. On jeszcze chwilę dyszał ciężko, ale kiedy tylko jego oddech się unormował przewrócił się na bok i z zachwytem wpatrywał w swoją dziewczynę.


- Co się tak gapisz? - Zapytała ta po chwili, choć pozornie cały czas wpatrywała się w sufit.


- Podziwiam. - Szepnął chłopak.


Zaczął całować swoją dziewczynę, ale nie tak zwyczajnie. Najpierw zajął się jej twarzą, czołem, nosem, policzkami. Do ust się nawet nie zbliżył. Ona leżała tylko i z niecierpliwością czekała na dalszy rozwój wypadków, coraz bardziej się niecierpliwiąc, ale Harry nie miał zamiaru się spieszyć. Później zajął się jej uszami, szyją i dekoltem. Potem znowu powędrował w górę i pocałunkami zaznaczył obwód jej ust. Amy była tak podniecona, że nie mogła się doczekać kiedy wreszcie pocałuje ją naprawdę. Próbowała lekko przechylić głowę, żeby ich usta się spotkały, ale chłopak tylko się uśmiechnął. Wreszcie zaczął delikatnie muskać jej wargi. Stopniowo zwiększał natężenie aż połączyli się w głębokim, namiętnym pocałunku. Jednak te nieśmiałe pieszczoty nie mogły ich zaspokoić, więc zaczęli nawzajem się rozbierać. Po chwili całkowicie zatopili się w swoich ciałach. Nie liczyło się dla nich nic innego, tylko doprowadzić to drugie na szczyty rozkoszy. W końcu stali się jedną duszą i jednym ciałem. Wreszcie mogli sobie okazać jak bardzo się kochają. Dlatego zasnęli szczęśliwi wiedząc, że ukochany jest obok.


***


Do kuchni jak burza wpadli Amy i Harry, oboje już kompletnie ubrani.


- Cześć wam!


W środku zastali całującą się parę.


- Yyy, to my może przyjedziemy później? - Uśmiechnął się Harry.


Hermiona i David nawet ich nie zauważyli. Wycofali się do salonu i zasiedli na miękkiej kanapie.


- Kochanie? - Zapytał Harry.


- Hm? - Amy leżała tyłem, opierając się o jego tors.


- Czy ty nie żałujesz tego co się stało? - Zapytał wprost chłopak.


- A ty żałujesz? - Dziewczyna nerwowo odwróciła się w jego stronę.


- Nie, skąd! To była najwspanialsza rzecz, jaka mnie w życiu spotkała. - Powiedział natychmiast chłopak i ponownie przytulił Amy. - Ale myślę, że postąpiliśmy nierozsądnie, nie zabezpieczając się.


Wtedy o dziwo dziewczyna uśmiechnęła się szeroko i ponownie spojrzała w oczy swego ukochanego.


- Muszę ci się do czegoś przyznać. Podejrzewałam, że taka sytuacja prędzej czy później nastąpi, więc już od połowy listopada biorę tabletki.


- A więc ty to już wcześniej uknułaś?! - Na żarty oburzył się Potter, choć tak naprawdę kamień spadł mu z serca. - Ty mała intrygantko!


Już wstawał, żeby pokonać ją jej własną bronią, łaskotkami, ale nieszczęśliwie pośliznął się na dywaniku, wywinął orła i z impetem uderzył o podłogę.


- O cholera!


Amy nie mogła wytrzymać i zaczęła pokładać się ze śmiechu, a wtórowali jej Hermiona i David, którzy w tym momencie weszli do salonu.


- Rzeczywiście, bardzo zabawne... - Mruknął Harry, rozcierając sobie plecy, ale sam się uśmiechnął. - No dobra, koniec przedstawienia. Jakieś śniadanko bym zjadł.


- Proszę bardzo. - Uśmiechnęła się Hermiona ocierając łzy.


Machnęła różdżką, a na stole pojawiły się cztery nakrycia, dzbanek kawy i półmisek z jajecznicą na pomidorach.


- Pycha. - Mruknęła Amy.


Wszyscy zajęli się jedzeniem.


- To może nam powiesz, co znalazłeś w tej bibliotece? - Zaczął rozmowę David.


Potter opowiedział im ze szczegółami wydarzenie z ostatniego dnia pobytu w Reykjavik. Później przeczytał im kilka razy wskazówkę i zrobili burzę mózgów.


- No to zacznijmy od początku. - Powiedziała Hermiona. - Przeczytaj jeszcze raz pierwsze dwa wersy.


Harry posłusznie spełnił życzenie przyjaciółki.


- Posejdon miał dwóch braci, Zeusa i Hadesa. - Powiedział David. - I myślę, że chodzi o tego drugiego. On miał hełm, który czynił go niewidzialnym.


- No to początek już mamy. - Uśmiechnął się Harry. - Teraz szukamy „Starożytnego Kręgu", ale wiele jest takich kręgów. No i co my teraz zrobimy?


- Czekaj, czekaj. - Zamyśliła się na chwilę Hermiona. - Opisz mi jeszcze raz tego ducha.


Zdziwiony chłopak przywołał odpowiednie wspomnienie i telepatycznie przekazał je przyjaciółce.


- O, jeszcze lepiej. Chyba wiem, kto to mógł być. Thor, jeden z nordyckich Bogów. Widziałam jego podobiznę w jakiejś książce. Musimy szukać w okolicach Skandynawii.


- A może spytamy Szatana? - Zaproponował Harry.


Nie czekając na odpowiedź ściągnął zaklęcie maskujące z przedramion i połączył znak.


- Cześć dzieciaki! - Uśmiechnął się murzyn. - Mniemam, że potrzebujecie mojej pomocy?


- Jakbyś zgadł. - Uśmiechnął się Potter i pokazał przodkowi zagadkę. - Pierwszą część już mamy, tylko teraz szukamy „Starożytnego Kręgu".


- Wiesz, że jestem neutralny i nie mogę za bardzo pomagać? - Powiedział mężczyzna. - Już i tak nagiąłem zasady, kiedy ratowałem cię z niewoli Toma.


- Wiem, wiem, ale może chociaż jakąś wskazówkę?


- Skup się na Wyspie. - Mruknął Lucyfer i zniknął.


- Na wyspie... A może Stonehenge!? - Olśniło Amy.


- Kochanie, jesteś genialna! - Uśmiechnął się Potter. - Piekielny pies to na pewno ponurak, ale musimy wiedzieć, co oznacza spotkanie Posejdona z Hadesem.


- Myślę, że to ma związek z mitologią i koniunkcją planet. - Powiedział David, czując, że bliski jest rozwiązania.


- No jasne! - Harry uderzył się otwartą dłonią w czoło. - Posejdon nazywany był Neptunem, a Hades Plutonem, ale takie spotkanie może zdarzać się raz na kilkaset lat!


- Zaraz sprawdzimy. - Powiedziała Amy.


Przywołała jakąś grubą księgę i pergamin. Po piętnastu minutach żmudnych obliczeń znalazła wynik.


- Następna taka koniunkcja będzie miała miejsce...




★♡★♡★♡★♡★

Kilka słów ode mnie, jako nieoficjalnej bety:

*Autorka dała całość w formie linijka pod linijką, więc uznałam, że brakuje tam formy normalnie czytanej, dlatego to zmieniłam i dodałam „Przeczytał marszcząc brwi" dla lepszej zrozumienia, że było to czytane, a nie ściana tekstu walnięta bez sensu.

*Oryginalnie pisało, że zaczęło się ściemniać o 18, ale ktoś trafnie wytknął, że w górach Polskich, ciemno robi się już o 16. Sprawdziłam dokładnie, o której robiło się ciemno w 2006/7 roku i wyszło, że 15:40, więc zmieniłam.

*Oryginalnie tego zdanie nie było, ale uznałam, że jest potrzebne, bo przecież Harry nie wyjaśnił im, na czym polega tradycja składania życzeń z opłatkiem, a autorka chyba zapomniała.

*Amy powiedziała tu „Jasne", więc zmieniłam na „Oczywiście", bo dla pierwotna odpowiedź wydawała mi się płytka i bez życia. Nie wiem, może to tylko moje wrażenie, no ale...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro