Geniusz zła

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Po szkole krążyły różne plotki na temat nieobecności nauczyciela obrony przed czarną magią i uczennicy Gryffindoru. Każda z nich była tak nieprawdopodobna i tak odbiegająca od prawdy, jak to tylko było możliwe. Jedna z ciekawszych mówiła, że profesor i Gryfonka polecieli na jednorożcu pokonać Voldemorta. Hermiona, leżąc wieczorem w łóżku wciąż chichotała, przypominając sobie moment, gdy Lavander wysunęła taką teorię na obiedzie. Była sama w dormitorium, więc mogła pozwolić sobie na chwilę hałasowania i niekontrolowanego śmiechu. Gdy dziewczyna już się uspokoiła i sięgnęła po książkę, drzwi do dormitorium otworzyły się. Zaciekawiona szatynka spojrzała, która z jej współlokatorek przyszła.
-Nicole! - krzyknęła, gdy zobaczyła znajomą rudą czuprynę. - Myślałam, że dłużej będziesz tam siedzieć.
-Widocznie Hogwart się już znudził. -powiedziała dziewczyna. - To jak dziecko, które dostanie nową zabawkę. Pobawi się chwilę i wyrzuci.  Auu! - krzyknęła nagle, bo poczuła, że coś spada jej na głowę. Spojrzała na podłogę, na której leżała książka od historii magii.
-Chyba Hogwartowi nie spodobało się to porównanie. - zaśmiała się Hermiona.
-No to ma problem. Au! - krzyknęła, gdy poczuła na głowie kolejną książkę. - Dobrze, już dobrze. Przepraszam. - mruknęła, poddając się. Książki same wróciły na swoje miejsce. Hermiona wybuchnęła śmiechem, a Nicole spojrzała na nią z politowaniem.  Gdy przyjaciółka roześmiała się jeszcze bardziej dziewczyna zrezygnowana położyła się na łóżku. Jednak wstała jak poparzona, gdy tylko go dotknęła. Z grymasem na twarzy rzuciła kilkanaście zaklęć na mebel i znowu się położyła. Tym razem na jej twarzy widniał szeroki uśmiech. Granger zauważyła tę zmianę, więc zapytała:
-Co zrobiłaś z tym łóżkiem?
W jej głosie słychać było autentyczną ciekawość.
-A takie tam... Kilka rzeczy. - odpowiedziała. Hermiona prychnęła ze złością.
-Wiesz o co mi chodzi. - powiedziała z pretensją.
-Domyślam się. - odparła z szerokim uśmiechem na twarzy. - Ale najpierw idę do łazienki. Potem pogadamy. - dziewczyna liczyła, że odwlekając odpowiedź zdenerwuje przyjaciółkę. I się nie pomyliła. Chociaż nie przewidziała, że gdy sama wyjdzie, zaintrygowana Granger położy się na jej łóżku, aby samej przekonać się o zaklęciach na nie rzuconych.
-O jaaa... - jęknęła Gryfonka, gdy tylko jej plecy dotknęły mebla i zamknęła oczy i zaczęła dryfować wśród swoich myśli.
-Złaź! - z rozmyślań wyrwał Hermionę głos przyjaciółki. Dziewczyna była już w piżamie, a włosy miała mokre.
-Nie ma mowy. - odpowiedziała Granger. - Nawet siłą mnie nie stąd nie ściągniesz.
-To moje łóżko. - zauważyła z pretensją i złapała dziewczynę za rękę, próbując ją ściągnąć z łóżka.
-I nie wiem co z nim zrobiłaś, ale jest nieziemsko wygodne. - przyznała Hermiona, trzymając się ramy mebla i nie dając się ściągnąć. - Zrób to też z moim. - poprosiła. Nicole westchnęła, ale posłusznie rzuciła zaklęcia, widząc w tym jedyną szansę na odzyskanie swojego miejsca do spania.
-Teraz złaź. - rozkazała rudowłosa. Granger przeniosła się na swoje łóżko i z błogim wyrazem twarzy się na nim ułożyła.
-Co cię tak nagle wzięło na taką wygodę? - zainteresowała się szatynka.
-Bo Seymour miał tak wygodne łóżko...
-Seymour? Spałaś w jego łóżku? - spytała zdziwiona Gryfonka. - Może jeszcze powiesz, że z nim. - dodała, śmiejąc się na samą myśl o takiej ewentualności. Potter nie odpowiedziała, jednak jej policzki oblane szkarłatnym rumieńcem mówiły same za siebie. - Bez jaj! - krzyknęła zaskoczona Hermiona.
-Ciszej. - zganiła ją rudowłosa. - A gdzie miałam spać? On sam mieszka w tych kwaterach i nie był przygotowany na czyjeś nocowanie. - próbowała tłumaczyć się nastolatka.
-Merlinie! Jesteście czarodziejami, mogliście coś transmutować. I wiem, że nie przerabialiśmy jeszcze tego zaklęcia, ale Seymour już tak! - wybuchła.
-Transmutował, ale się załamało. - powiedziała spokojniej dziewczyna. - Albo on jest nieukiem, albo Hogwart coś sobie ubzdurał. - wzruszyła ramionami. Hermiona miała szeroko otwarte oczy, a po chwili parsknęła śmiechem.
-Opowiadaj co jeszcze robiliście. - rozkazała. Rudowłosa zaczęła relacjonować, co działo się, gdy dowiedzieli, że Hogwart ich razem zamknął. Potem Nicole porozmawiała jeszcze z bratem.

Następnego dnia wstali, tak jak zwykle, przed piątą, aby zdążyć na lekcję obrony.  Na błoniach stawili się wszyscy, chociaż większość osób wciąż była duchem w ciepłych łóżkach.
-Zrób dzisiaj luźniejszą lekcję. - poprosiła Parvati.
-Wczoraj mieliście dzień przerwy. - odparł auror. Uczniowie jęknęli. - Nie moja wina, że pomimo wolnego dnia biegaliście jak ci idioci, a teraz prosicie o odpoczynek. I co jeszcze? - prychnął na koniec. Nicole rozbawiona, pokręciła głową z nie dowierzaniem.
-Wiedziałem, że lepiej było zostać w dormitoriach. - powiedział Ron z wyższością.
-Nauczyliście się wszyscy zaklęć z listy? - spytał Seymour, tak jak to robił na każdej lekcji. Potter podniosła dłoń. - Dobrze, ktoś jeszcze oprócz panny Potter? - spytał. Nikt się nie zgłaszał, ponieważ auror rzadko kiedy sprawdzał ich wiedzę. Raczej obserwował czy w czasie ćwiczeń korzystają z zaklęć, których kazał się nauczyć. - Ach tak, to może zapytamy kogoś... Zabini, zaklęcie jednenaste, Dlilimendio. - rzucił. Chłopak zbladł. A Nicole ledwo powstrzymała się od śmiechu.
-Akurat tego nie umiem. - wyjąkał.
-Powiedziałem wam przecież na pierwszej lekcji, że jeżeli nie umiecie jakiegoś zaklęcia to macie mi powiedzieć. - zauważył nauczyciel groźnym głosem. Blaise tylko przełknął ślinę. - Corner! To samo! - krzyknął.
-Ja... się nie nauczyłem. - przyznał się szybko Krukon. Powiedział to jednak zbyt cicho, by ktokolwiek zrozumiał o co mu chodzi.
-Jeszcze raz Corner. Tylko mów wolniej i dużymi literami. - rozkazał złośliwie auror. Rudowłosa Gryfonka mocno zacisnęła usta, byle tylko nie wybuchnąć śmiechem. Nikt jednak nie zwracał na nią uwagi, ponieważ uczniowie byli zbyt przerażeni, by robić cokolwiek innego niż błagać, aby nauczyciel ich nie zapytał.
-Nie nauczyłem się. - powiedział trochę pewniej Michael, jednak jego głos i tak był drżący. Prawie wszyscy pomyśleli, że to jeden z tych gorszych dni, kiedy to auror się na nich wyładowywał.
-Ciekaw jestem, dlaczego tego nie zgłosiłeś. Ale chyba się tego nie dowiem... - powiedział, rzucając okiem na trzęsącego się ze strachu ucznia. - To kto dalej? Parvati? - dziewczyna tylko pokręciła głową. - Też nie? Abott? Granger? Weasley? Boot? Malfoy? Parkinson? - wszyscy wymienieni albo robili kilka kroków do tyło, albo kręcili głowami. - KTOKOLWIEK?! - zapytał w końcu nauczyciel, podnosząc głos. Uczniowie spoglądali po sobie niepewnie, nikt jednak nie wyraził chęci zademonstrowania działania tajemniczego zaklęcia numer jedenaście z listy Seymour'a.
-Czyli mam rozumieć, że nikt nie zna tego zaklęcia i tylko jednak osoba to zgłosiła?! - zapytał z wściekłością w głosie. W tym momencie Nicole nie wytrzymała i wybuchnęła śmiechem.a Dopiero teraz uczniowie zwrócili uwagę na nietypowe zachowanie koleżanki, a jej przyjaciele przypomnieli sobie, że przedwczoraj miała iść zapytać o nie nauczyciela.
-A ty z czego się tak śmiejesz? - spytała Bones z niechęcią wypisaną na twarzy.
-Bo to zaklęcie... haha... To jedna, wielka ściema! - wykrztusiła przez śmiech. Młodzież spojrzała na nią z zaskoczeniem, a po chwili, gdy już dotarło do nich, co powiedziała ich koleżanka, przenieśli wściekłe spojrzenia na profesora.
-To było nie fair! - zarzuciła mu Lavander. Uczniowie mruknęli, zgadzając się z koleżanką.
-Chciałem sprawdzić, czy się przyznacie. - wytłumaczył Felix. - Dobry czarodziej powinien umieć przyznać się, że czegoś nie potrafi, szczególnie, gdy nie poniósłby wtedy żadnych konsekwencji. -Z tobą to nie można być tego pewnym. - odburknął Ron.
-A teraz, skoro to już sobie wytłumaczyliśmy, to przebiegniecie trzydzieści kółek wokół jeziora, tak, aby lekcja wam się utrwaliła. - zakończył z szatańskim uśmiechem, ignorując uwagę rudzielca. Ze strony uczniów rozległ się zbiorowy jęk. - Wczoraj jakoś nie mieliście problemów z bieganiem. - zauważył złośliwie.
-Małpa. - stwierdziła Padma.
-Potter, ty się przyznałaś, więc masz wolne. - dokończył. Reszta osób spojrzała z zazdrością na rudowłosą, ale posłusznie zaczęli biegać. Nicole zaś usiadła na dość sporym kamieniu i obserwowała biegających. Po chwili dosiadł się do niej Felix.
-Zepsułaś mi zabawę. - powiedział z pretensją. - Chciałem, żeby dzisiaj ćwiczyli to zaklęcie.
-Jesteś okrutny. - stwierdziła ze śmiechem nastolatka. - I tak przegiąłeś z tymi kółkami. Powinieneś chociaż zmniejszyć im ich liczbę.
-Teraz będziesz mnie strofować? - zakpił nauczyciel. Jego błękitne oczy przeszywały spojrzeniem dziewczynę.
-Ktoś musi. - odparowała nastolatka, lustrując aurora spojrzeniem. Mężczyzna był dobrze zbudowany, błękitne oczy patrzyły na wszystko czujnie, a brązowe włosy opadały mu kosmykami na czoło. Nic dziwnego, że połowa dziewczyn w Hogwarcie dałaby się pokroić za jeden jego uśmiech.
-I tą osobą ma być akurat słynna Czarna, postrach Paryża, a może i nie tylko? - zapytał kpiącym tonem, podnosząc jedną brew do góry.
-No jasne. Kto inny dałby radę skopać ci tyłek, gdybyś coś przeskrobał? - zapytała przez śmiech.
-Przeskrobał? I mówi osoba, która mogłaby przesiedzieć w mugolskim więzieniu ładnych parę lat. - zakpił.
-Mogłaby. - zgodziła się. - Gdyby ktokolwiek odważyłby się ją tam wysłać. Wiesz... Poprzednie kilkanaście prób nie skończyło się najlepiej dla tych, którzy mieli taki zamiar. - zaśmiała się.
-Ciesz się, że w Hogwarcie o tym nie wiedzą. Może ktoś zdobędzie się na odwagę i zaprosi cię na bal. - powiedział trochę złośliwie mężczyzna. Dziewczyna jednak nie zwróciła wagi na ironię w jego głosie.
-Jaki bal? - spytała podejrzliwie, marszcząc brwi.
-Cholera, znowu się wygadałem. - zaklął zdenerwowany.
-Więc skoro się wygadałeś, to możesz już powiedzieć wszystko. - zauważyła logicznie Nicole.
-Dumbledore mnie zabije jak się dowie. - stwierdził auror.
-Już nie dramatyzuj. - rudowłosa przewrócił oczami.
-Nie dramatyzuję, tylko mówię jak będzie. - stwierdził jeszcze bardziej dramatycznie szatyn.
-Przysięgam, że jeżeli nie powiesz mi zaraz tu wszystkiego, to... powiem Lavander, że w szkole będzie bal. A ty nawet nie wiesz jaka straszna z niej plotkara. - zagroziła mu Potter.
-Szantażystka. - mruknął auror. Dziewczyna spojrzała na niego rozbawiona z pytaniem w oczach. - No, dobra. - powiedział w końcu Seymour. - Dumbledore dzisiaj nam powiedział, że zorganizuje Bal Walentynkowy. Obecność obowiązkowa, przy czym każdy będzie musiał kogoś zaprosić. Każdy, rozumiesz? Nawet nauczyciele. - powiedział w końcu taki tonem, jakby dyrektor planował co najmniej podbicie świata.
-Geniusz zła po prostu. - śmiała się dziewczyna.
-Śmiej się, śmiej, ale zobaczysz, że z tego będą same problemy. Jeszcze wspomnisz moje słowa. Zobaczysz. - zapowiedział.
-Uważaj, bo jeszcze zmienisz się w Trelawney. - ostrzegła go przez śmiech nastolatka, udając, że ma przed sobą kryształową kulę i z niej wróży.
-Ty sobie ze mnie nie żartuj. - powiedział trochę naburmuszony nauczyciel, przez co dziewczyna wybuchnęła jeszcze głośniejszym śmiechem. - Dobra, dzieciarnia, koniec biegania, znajcie moje dobre serce! - krzyknął auror, gdy dziewczyna wciąż śmiała się jak opętana, a go zaczęło to denerwować.
-A ona czemu tak się śmieje? - zainteresował się Neville.
-Nie wiem, jej się spytaj. - odburknął profesor. - Ale jak się zaraz nie uspokoi, to Gyrffindor nie wygrzebie się z dolnych rejonów klepsydry. - drogie zdanie powiedział zdecydowanie głośniej.
-Przepraszam. - powiedziała dziewczyna, zaciskając mocno usta, aby tylko nie wybuchnąć śmiechem.
-Skoro już wszyscy są w stanie kontynuować lekcje, zajmiemy się zaklęciem patronusa. Ktoś je potrafi? - spytał. Zgłosił się jedynie Harry i Nicole, która wciąż walczyła z silną potrzebą parsknięcia śmiechem. Hermiona spojrzała na nią pytająco, Nicole jednak machnęła tylko ręką, dając znak, że opowie jej o wszystkim później. - Mogłem się tego domyślić. Więc tak, zaklęcie patronusa... - auror kontynuował, wykładając teorię zaklęcia Expecto Patronum. Harry i Nicole wynudzili się strasznie w ciągu tych kilkunastu minut. - A teraz popatrzcie jak to wygląda w praktyce. Expecto Patronum! - krzyknął nauczyciel, myśląc, tak jak zawsze, o chwili, w której został aurorem. Jednak zamiast srebrno-błękitnego tygrysa, ujrzał, tego samego koloru, małpę. Uczniowie wybuchnęli śmiechem, najbardziej jednak śmiała się Nicole. Auror zaś stał przez chwilę, patrząc zszokowany w swojego patronusa. Myśli galopowały przez jego głowę. Dlaczego to nie jest tygrys? Dlaczego mój patronus zmienił kształt? Dlaczego to jest akurat małpa? Spokojnie, Felix, spokojnie. Patronus zmienia kształt po silnych przeżyciach emocjonalnych. Miłości, nienawiści, strachu i takich tam... Ale ja przecież żadnego z nich nie doznałem od czasów Haloween, a wtedy moim patronusem był ciągle tygrys. A na szkoleniu mówili, że jedynym co może nieświadomie zmienić formę patronusa jest miłość. Ale przecież ja nie znam nikogo, kto by miał takiego patronusa! Chyba, że... Chyba, że... O Merlinie! Jego myśli szalały, chociaż twarz nie wyrażała niczego. I jeszcze będę to musiał zgłosić szefowi. O Merlinie! 
-Od zawsze wiedziałam, że to zwierzę do ciebie pasuje. - zaśmiała się Potter. Raczej to, że tak myślałaś, pasuje mi, poprawił ją w myślach z cierpkim uśmiechem. Przynajmniej nie zapamiętała, że w Haloween to był tygrys.
-Tak, tak. A teraz koniec tych śmiechów. - zarządził auror. Po chwili wszyscy próbowali przywołać swoich obrońców. Wielu osobom się to udało, może ze względu na dobry humor, który zapanował wśród uczniów, po zobaczeniu patronusa nauczyciela?
Wieczorem Nicole i Hermiona znów były same w dormitorium, więc położyły się na swoich łózkach, wyjęły czekoladowe żaby i zaczęły rozmawiać.
-Z czego ty się tak śmiałaś na tej obronie? - spytała od razu szatynka.
-Ale obiecaj, że nikomu nie powiesz. - zastrzegła rudowłosa.
-Obiecuję.
-No więc, Felix się wygadał, że z okazji walentynek będzie w szkole bal... - zaczęła i zrobiła krótką przerwę, aby rozpakować czekoladową żabę.
-Faktycznie, przezabawne. - prychnęła złośliwie Granger.
-Daj skończyć, od kiedy ty jesteś taka niecierpliwa? - powiedziała Potter. - No i dyrektor wymyślił, że każdy ma przyjść z drugą osobą. Nawet nauczyciele. Nawet nie wiesz, jaką on z tego aferę robił.
Przyjaciółka wybuchnęła szczerym śmiechem.
-Merlinie, wyobrażasz sobie, żeby Dumbledore kogoś zaprosił? - zapytała szatynka, ocierając łzy, które poleciały jej ze śmiechu. Rudowłosa zachichotała.
-Pewnie przyjdzie przyjdzie z McGonagall. Ja się raczej pytam kogo przyprowadzi Snape? - zapytała, a jej śmiech stał się głośniejszy. Podobnie zresztą jak Hermiona.
-Pewnie przyprowadzi ze sobą kociołek. - zaśmiała się.
-A Hagrid z kim? - spytała Nicole. - Ze sklątką tylnowybuchową? - zapytała, a śmiech obu dziewczyn stawał się coraz głośniejszy, słychać go było nawet w Pokoju Wspólnym Gryffindoru.

***
I kolejny rozdział. Hermiona się trochę rozszalala ;) Możecie zgadywać komentarzu kto z kim pójdzie na bal, ciekawa jestem czy zgadniecie. ;3
Rozdział niewiele wnosi do historii (oprócz rozmyślań Seymoura), ale mam nadzieję, że was nie zanudziłam.
Nie wiem, kiedy będzie następny, bo przygotowuję się do przeprowadzki. Znaczy takiej półprzeprowadzki :D
Miłego dnia/wieczora/nocy etc.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro