Po walce

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Od razu ostrzegam, że miałam dziwnie dobry humor podczas pisania tego rozdziału, dlaczego czasami zakrawa on o parodię :)
Następny rozdział pojawi się, gdy będzie 5 gwiazdek :D *śmieje się złowieszczo*
***
-Gdzie oni są? - spytał po raz kolejny już tego wieczora Harry.
-Najprawdopodobniej w Dolinie Godryka. - odpowiedział Fred zadziwiająco spokojnie. Bliznowaty obdarzył go spojrzeniem pod tytułem: „No co ty nie powiesz?!"
-Ale dochodzi północ. - jęknął po chwili Potter. - Powinni już wrócić.
-Skąd wiesz, że powinni, skoro nigdy nie byłeś na takiej bitwie? - zapytała logicznie Hermiona, chociaż sama z niepewnością wymalowaną na twarzy wpatrywała się w zegar.
-I ty przeciwko mnie? - Wybraniec spiorunował ją wzrokiem. Miał dosyć bezczynnego siedzenia w kuchni, podczas gdy inny walczyli i, być może, umierali za czarodziejski świat.
-Harry, musisz wierzyć, że będzie dobrze. - powiedziała Ginny, łapiąc go za rękę. - Wiesz jaka jest Nicole, nie da sobie krzywdy zrobić. - dziewczyna prędko odgadła, że chłopak najbardziej przejmuje się swoją niedawno odnalezioną siostrą, nie chciał jej stracić, szczególnie kilka dni po poznaniu jej.
-No tak, ale... - zaczął chłopak.
-Nie ma żadnego ale. - przerwał mu Fred.
-A jak ona tam umiera? Leży gdzieś w kałuży krwi i potrzebuje pomocy? - siedząca niedaleko pani Weasley, zbladła.
-Jestem pewna, że sobie dobrze radzi. W końcu to Czarna. - stwierdziła Ginny. - O niej krążą legendy.
-Powiadają, że jest gorsza od Sami-Wiecie-Kogo. - dodał George.
-Chyba wolałbym walczyć z nią niż z Voldemortem. - stwierdził po chwili namysłu Harry.
-A widziałeś jej pojedynek ze Snape'em? - zapytał Ron.
-W sumie... - bliznowaty podrapał się po głowie.
-No dzieci, idźcie już spać. - zaproponowała pani Weasley, ale w jej głosie nie było pewności.
-Oj mamo, wiesz przecież, że nie zaśniemy dopóki nie wrócą. - odpowiedziała Ginny, po czym w kuchni zapadła cisza. Uciążliwa dla wszystkich, niepokojąca cisza. Dopiero po około dwudziestu minutach przerwał ją dźwięk otwieranych drzwi.
-Wrócili! - krzyknęła Hermiona. Wszyscy w kuchni podnieśli głowy i przyglądali się wchodzącym do pokoju. Jedni wyglądali lepiej, inni gorzej, jednak wszyscy rzucali smutne i zaniepokojone spojrzenia w kierunku Chłopca-Który-Przeżył. Syriusz wszedł załamany, podszedł do ściany i zaczął w nią uderzać głową.
-Głupi, głupi, głupi, głupi, głupi... - powtarzał pod nosem.
-Palant. - potwierdziła, wchodząca za nim Tonks.
-...głupi, głupi, głupi, głupi... - mówił ciągle Syriusz.
-Idiota. - dodał Lupin.
-...głupi, głupi, głupi, głupi... - nie przerywał Łapa i ciągle uderzał głową w ścianę.
-Niemyślący, nieodpowiedzialny i... - zaczął Moody.
-Dosyć! - krzyknął w końcu Harry. Wszyscy, oprócz Syriusza, który nieprzerwanie atakował ścianę głową, powtarzając „głupi, głupi, głupi", spojrzeli na chłopaka. - Co się stało?! Przegraliśmy? Gdzie Nicole i... Snape? - Wybraniec zasypywał przybyłych pytaniami.
-Wygraliśmy. Snape jest na zebraniu u Voldemorta, a Nicole... To dłuższa historia. - odpowiedział Dumbledore, patrząc na Gryfona smutnymi oczami.
-Mamy czas. - stwierdził uparty chłopak, obdarzając każdego po kolei pytającym spojrzeniem. Nikt jednak nie kwapił się odpowiedzieć.
-Pokonaliśmy Śmierciożerców, a właściwie to ich rozgromiliśmy, w dużej mierze dzięki Nicole. - powiedział w końcu Felix. - Śmierciożercy nie byli przygotowani na walkę po mugolsku, którą ona stosowała. Szło nam tak dobrze, że ten kretyn, idiota, palant...
-Do rzeczy. - rozkazał twardo Harry, a młody auror westchnął.
-Szło nam tak dobrze, że Syriusz rzucił się, aby zabić Voldemorta. - dokończył, a wszyscy spojrzeli na mężczyznę, który wciąż uderzał głową w ścianę, powtarzając w kółko tylko jedno słowo. - Oczywiście mu się to nie udało, a Czarny Pan wziął go jako zakładnika.
-To jakim cudem on tu jest? - zapytała Hermiona, marszcząc brwi.
-Nicole... - Felix spojrzał Harry'emu w oczy. - ...oddała się w niewolę zamiast Syriusza. - dokończył cicho.
-CO?! - zdziwili się wszyscy, którzy nie byli w Dolinie Godryka. Harry usiadł na krześle i ukrył twarz w dłoniach.
-Ale zrobiła to z taką pewnością siebie, że na pewno ma jakiś plan. - dodał Lupin. To jednak nie pocieszyło Harry'ego.
-To moja wina. - powiedział Syriusz, który wreszcie przestał się katować. - Nigdy sobie tego nie wybaczę. - dodał i usiadł obok Harry'ego. Pozostali popatrzyli na nich ze współczuciem, niektórzy poklepali pocieszająco po plecach. Jednak już po chwili zaczęli rozmawiać o korzyściach i stratach odniesionych w bitwie.
-Zachowujecie się jakby ona już umarła. - rzucił Fred w stronę Harry'ego. - A ona jest tylko w niewoli.
-Znając ją, to ucieknie i jeszcze dokopie tej żmii. - dodał George. Nikt tego nie skomentował.
-Idźcie spać. Już późno. - powiedziała pani Weasley do młodzieży stanowczym tonem. Jej dzieci oraz Hermiona grzecznie udały się do łóżek. - Harry, kochaneczku, ty też. - powiedziała z troską w oczach, widząc, że chłopak nawet nie drgnął
-Zostanę. - odpowiedział twardo. Molly chciała coś powiedzieć, ale Lupin pokręcił głową i przysiadł się do chłopaka. Kobieta zaś dołączyła do rozmawiających dorosłych.
Trzy godziny później sytuacja w kuchni wyglądała tak samo. Dorośli dyskutowali na temat bitwy, a Harry, Syriusz i Lupin wciąż siedzieli przy stole, z tą różnicą, że dwoje Huncwotów spało z głowami na stole. Nagle drzwi otworzyły się i weszli przez nie... Nicole i Snape. Nikt nie zwrócił na to uwagi, więc Harry był pewny, że ma zwidy. Przetarł oczy, jednak przybysze nie zniknęli.
-To ja wracam z niewoli u Voldemorta, a tu takie przywitanie? - zapytała, udając obrażoną, dziewczyna na tyle głośno by zwrócić na siebie uwagę wszystkich. - Tam poświęcano mi więcej uwagi. - stwierdziła butnie.
-NICOLE! To naprawdę ty!?- krzyknął Wybraniec, pobiegł do siostry i mocno ją przytulił.
-Taaa... - potwierdziła dziewczyna, uśmiechając się promiennie - Udusisz mnie. - mruknęła po chwili. Twarze prawie wszystkich, obecnych rozpromieniły się. Dobrze było widzieć tę dwójkę znów razem, wszyscy wiedzieli, że pomimo krótkiej znajomości, byli ze sobą bardzo zżyci, czego głównym powodem był brak rodziców. Mimo tego, że oni byli samotni od dawna, to każdy potrzebuje rodziny, szczególnie w tak ciężkich czasach jakie nastały. Atmosfera w pomieszczeniu uległa zdecydowanej poprawie. Na wielu twarzach malowała się ulga i szczęście.
-Co się stało? - zapytał nieprzytomnie Lupin, który obudził się, słysząc okrzyki radości.
-NICOLE WRÓCIŁA!!! - odpowiedzieli mu krzykiem młodzi rudowłosi oraz Hermiona, którzy właśnie zbiegli ze schodów i wylewnie przywitali rudowłosą.
-Łapo, wstawaj, Nicole wróciła! - szczęśliwy wilkołak próbował obudzić przyjaciela.
-Jeszcze pięć minut, mamo. - mruknął jedynie Syriusz. Kuchnia zatrzęsła się od śmiechu.
-Aquamenti! - krzyknęła Nicole, kierując swoją różdżkę na mężczyznę.
-AAA!!! - krzyknął ten, gdy strumień zimnej wody zmoczył mu głowę. - Zabiję tego, kto to zrobił! - krzyknął.
-Voldemort nie dał rady, a ty dasz? - powątpiewał Felix, uśmiechając się do dziewczyny.
-Co? Nicole, ty żyjesz! - ucieszył się i przytulił dziewczynę.
-Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz. - odpowiedziała szczęśliwa.
-A teraz Snape opowiadaj, jak ją uratowałeś? - zapytał pan Weasley.
-On to najchętniej by mnie dobił, a nie ratował! - oburzyła się dziewczyna.
-Za tego cruciatusa na pewno. - odparował Severus.
-Rzuciła na ciebie crucio?! - zdziwiła się Molly.
-Pośrednio. - potwierdził nauczyciel.
-No co? Nie lubię go. - stwierdziła lekko nastolatka, siadając na jednym z krzeseł. Molly spojrzała na nią karcąco, jednak nikt więcej nie oburzył się słysząc słowa dziewczyny, bo nie dość, że Snape nie był najbardziej lubianym członkiem Zakonu Feniksa, to jeszcze wszyscy byli ciekawi zdarzeń, które miały miejsce w więzieniu Voldemorta.
-Jak można pośrednio rzucić zaklęcie? - zdziwiła się jedna z niewielu żeńskich reprezentantów Wolnych Aurorów, Amy.
-Normalnie. - odpowiedziała jedynie Nicole.
-W takim razie jak ci się udało uciec? - wtrąciła się Ginny.
-Ona nie uciekła, Voldemort kazał mi ją dostarczyć do kwatery. - sprostował jej opiekun.
-Ale dlaczego? - Albus zadał pytanie, które dręczyło wszystkich obecnych.
-Żeby wzmocnić moją pozycję z Zakonie. - odpowiedział Snape.
-A tak na serio? - zainteresował się Felix.
-Nie mógł z nią wytrzymać i stwierdził, że lepiej, aby Zakon się z nią męczył. - wytłumaczył. Niektórzy wybuchnęli śmiechem, inni spojrzeli na nią z uznaniem, a pozostali stali jak słup soli.
-A nie mówiłem! - krzyknął George.
-Ale... jak? - zapytał Ron.
-A więc było tak... - zaczął opowieść Snape, a wszyscy obecni z przejęciem czekali na opowieść nauczyciela.

Wspomnienie 

Nicole została wprowadzona przed oblicze Voldemorta. Dziewczyna weszła, z jej twarzy nic nie można było wyczytać, doskonale maskowała swoje uczucia. Przybrała dumną pozę, spojrzała wyzywająco na Czarnego Pana i... zaczęła się śmiać.
-Hahaha... Ty... hahha... nie masz.... Hahaha... nosa! - wydusiła przez śmiech. Śmierciożercy spojrzeli zdziwieni na nastolatkę. Voldemort się wściekł. Co prawda nie było tego widać na jego twarzy, ale jego czerwone oczy mówiły wszystko.
-Avada Kedavra! - krzyknął głosem pełnym wściekłości, celując różdżką w dziewczynę. Zielony promień trafił w jej głowę. Na chwilę wszystko umilkło, a po chwili nastolatka ponownie zaczęła się śmiać.

W kuchni

-Jak zdołałaś przeżyć Avadę? - zdziwił się Felix, siadając obok dziewczyny.
-Wiesz, u nas to rodzinne. - zaśmiała się Nicole i mrugnęła do Harry'ego, który wybuchł śmiechem.
-A tak na serio? - zapytała Amy.
-A skąd ja mam to wiedzieć? - odpowiedziała pytaniem na pytanie. Młoda aurorka jedynie wzruszyła ramionami.
-Mniejsza o to, co było dalej? - dopytywał się Fred. A może George. Zresztą, co to za różnica?
-Dalej... - nauczyciel niechętnie kontynuował swoją historię.

Ciąg dalszy wspomnienia

-Oj Tomuś, wcześniej nie mogłeś zabić rocznego chłopczyka, teraz czternastoletniej dziewczyny. Kiepsko z tobą. - zakpiła. Czarny Pan, o ile to możliwe, zrobił się jeszcze bardziej wściekły.
-Crucio! - krzyknął. Czerwony promień trafił dziewczynę, która, ku zdumieniu zgromadzonych, nie pisnęła nawet słówka, ba, ona zdawała się być ty, znudzona. Zdziwiony Voldemort przerwał zaklęcie.
-No, skoro to już mamy za sobą to możemy pogadać. - stwierdziła dziewczyna. Przywołała, za pomocą magii bezróżdżkowej, swój magiczny patyk, który był w rękach Malfoy'a, wyczarowała krzesło i odesłała różdżkę z powrotem. - Skrzacie! - zawołała, a przed nią pojawił się mały, stwór.
-Tak, pani? - zapytał skrzat.
-Poproszę herbatę, Ealr Grey z kostką cukru, Tomuś chcesz coś? - zapytała uprzejmie. Czarny Pan był tak zszokowany, że nic nie odpowiedział. - Tomusiowi to samo. - zdecydowała za niego. Kilka sekund później, dziewczyna, tak samo jak Voldemort, trzymała w ręku filiżankę z parującym napojem.
-Jak tam po przegranej stronie? - zapytała z lekką kpiną w głosie.
-Nie po przegranej. - zaprotestował Voldemort.
-Nawet nie wiesz jakie Zakon ma plany. A powiem ci, że plany są ambitne i na najlepszej drodze do realizacji. Jeszcze trochę i będziesz wąchał kwiatki od dołu. - stwierdziła, ostrożnie dobierając słowa.
-Wiem więcej niż ci się wydaje, mam szpiega. - jego wężowa twarz zamarła w zwycięskim uśmiechu.
-Doprawdy? Tego tam – wskazała na Snape'a – nazywasz szpiegiem? - prychnęła - Po pierwsze niedługo ma być poddany próbie z veritaserum, po drugie wszystkie ważniejsze zebrania odbywają się bez niego, po trzecie...
-A skąd ty tyle wiesz o Zakonie? - przerwał jej Voldemort.
-Ściany mają uszy, wystarczy się z nimi dogadać. - odpowiedziała, pokazując na obrazy. - A po trzecie Snape traci swoją pozycję i to nie tylko w Zakonie Feniksa. - dokończyła dziewczyna.
-Severusie... - Czarny Pan zwrócił się do Snape'a.
-To są brednie, mój panie. - stwierdził służalczo nauczyciel i pokłonił się przed Voldemortem.
-Możliwe, możliwe. Ale przypomnę ci lepiej dla kogo służysz. Crucio! - czerwony promień sięgnął Snape'a, który padł na podłogę  i krzyknął z bólu. Dziewczyna skorzystała, z tego, że uwaga Voldemorta była rozproszona, rzuciła czar na filiżankę Czarnego Pana. Nikt tego nie zauważył.
-Piękne przedstawienie. - pochwaliła Nicole i wzięła łyk herbaty. Voldemort zrobił to samo. Po chwili widoczne były już skutki czaru.

Koniec wspomnienia

-Sto galeonów dla tego, kto zgadnie co zrobiła Czarnemu Panu. - powiedział nagle Snape, uśmiechając się na wspomnienie tamtej chwili. Tak, u ś m i e c h a j ą c się. - Ale jeden galeon za próbę. - po chwili w kierunku Snape'a poleciały pierwsze monety.
-Czasowy czar torturujący? - zapytał ktoś.
-Nie. - nauczyciel pokręcił głową.
-Czar prawdy?
-Czar zapomnienia?
-Czasowy czar śmierci? - na każdą z kolejnych propozycji Snape odpowiadał przecząco.
-Czar wyostrzający poczucie humoru? - spróbował George. Wszyscy spojrzeli na niego jak na idiotę, co prawdopodobnie było prawdą.
-Nie. - odpowiedział krótko Snape, licząc galeony.
-Czar transmutujący go w Harry'ego? - rzucił Fred. Jego ojciec tylko popukał się w czoło.
-Genialne! - zachwyciła się dziewczyna. - Dlaczego wtedy o tym nie pomyślałam? - zapytała samą siebie.
-67 galeonów. - policzył Mistrz Eliksirów. - Interesy z wami to przyjemność.
-Czar na porost włosów. Różowych. - powiedziała w końcu Nicole. Felix, który akurat pił sok, zachłysnął się, młodzież, Lupin, Black, Dumbledore i Tonks zaczęli się śmiać, a reszta spojrzała na dziewczynę jakby co najmniej zmieniła się w jednorożca.
-Mogłaś go zabić. - stwierdził Moody.
-Podejrzewam, że zaklęcie, które ma barwę ktoś by zauważył. To akurat nie miało Zresztą tak było zabawniej. - wzruszyła ramionami.
-Chciałbym zobaczyć Sami-Wiecie-Kogo z różowymi włosami. - stwierdził Fred.
-Spójrz na to z drugiej strony. Zyskaliśmy nową osobę do spółki. Pomyśl o tych wszystkich numerach, które wykręcimy... - rozmarzył się drugi bliźniak.
-Takich dwoje jak nas troje, Hogwart jeszcze nie widział. - powiedział bez sensu rudzielec.
-Huncwoci mogą się schować. - dorzucił George.
-Ej! Czuję się... staro! - poskarżył się Syriusz.
-I bardzo dobrze. - stwierdzili bliźniacy. - W Hogwarcie nastanie nowa era żartów.
-Przypominam, że to my przemalowaliśmy Pokój Wspólny Slytherinu w piątej klasie. - powiedział Syriusz. - Żaden Gryfon oprócz nas się tam jeszcze nie włamał. - Złota Trójca wybuchnęła śmiechem.
-A was co tak bawi? - zapytał podejrzliwie Lupin.
-To, że Pokój Wspólny Slytherinu to my zwiedziliśmy na drugim roku. - powiedział Ron. Nicole i bliźniacy zaczęli się śmiać.
-Ale... jak? Wiesz ile my to planowaliśmy. Dwa lata! Dwa lata zajęło nam wymyślenie jak tam wejść!
-Wymyślenie zajęło nam może godzinę, tylko przygotowania trwały miesiąc. - powiedział Harry z wyższością.
-Ale... jak? - zapytał ponownie Black.
-Wielosokowy. - odpowiedziała tylko Hermiona.
-I cały miesiąc czekaliście aż skończy się warzyć?! - zdziwiła się Nicole.
-Lepiej miesiąc niż dwa lata. - odparował Ron.
-A ty co byś niby zrobiła na naszym miejscu? - zapytała lekko obrażona Granger.
-Harry jest wężousty, a każdy wężousty może wejść do Pokoju Wspólnego Slytherinu, jeśli powie coś w wężomowie. Wystarczyło zwykłe otwórz się. - powiedziała, kręcąc przy tym głową.
-To prawda. - potwierdził dyrektor. A Złota Trójca spojrzała po sobie.
-No dobra, ale o tym porozmawiacie sobie jutro. Jest czwarta rano, najwyższy czas spać. - powiedziała pani Weasley. Wszyscy udali się do swoich łóżek.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro