Pokątna

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


-Skup się! - rozkazała dziewczyna, próbując nauczyć Harry'ego oklumencji. Jednak minęły trzy tygodnie, a jej brat nie poczynił żadnych postępów. Tak samo zresztą jak Ginny, Ron, Fred, George i Hermiona, którzy uparli się wspierać Pottera podczas jego lekcji z siostrą – Przecież to proste. Musicie tylko oczyścić swój umysł.
-Łatwo ci mówić. - prychnął jeden z bliźniaków.
-Jak mam oczyścić umysł, jeśli za każdym razem, gdy próbuję to zrobić mam wrażenie, że chodzi po mnie stado pająków? - zapytał ze złością Ron.
-I McGonagall mówi, że oblałam wszystkie egzaminy. - dodała Hermiona.
-I atakują dementorzy. - dorzucił swoje trzy grosze Wybraniec.
-Dobra, rozumiem. Nachodzą was wasze największe koszmary. Nie mogliście tak od razu? - zapytała z pretensją.
-Przecież powinnaś to wiedzieć. - zauważyła Ginny.
-Nie, jeżeli jedyne czego się boję, to brak pomysłów na kolejne interesy. - stwierdziła dziewczyna. - Teraz możemy temu zaradzić. Ron, przerażają cię pająki? - zapytała, a chłopak potwierdził skinieniem głowy. Nicole zaś przywołała z kąta jednego. - Patrz. - rozkazała i podsunęła mu rękę z pająkiem przed twarz. Chłopak zbladł. Dziewczyna zaś wzięła pająka w dwa palce i go zdusiła.
-Fuu! - krzyknęła Ginny.
-Boisz się czegoś co można pokonać dwoma palcami, bez użycia magii. - rudowłosa zignorowała krzyk Weasley. Ron zaniemówił. - Harry, wyczaruj patronusa. - brunet zdziwił się, jednak posłusznie wykonał rozkaz siostry. Z jego różdżki wystrzelił srebrny jeleń. - Boisz się czegoś, czego pokonanie zajęłoby ci kilka sekund. - podsumowała. Zielonooki patrzył na nią szeroko otwartymi oczami. - Hermiono, czy przez cały twój pobyt w Hogwarcie znalazł się ktoś, kto zdałby lepiej od ciebie egzaminy? - zapytała. Dziewczyna pokręciła głową. - Czyli boisz się czegoś, co pokonujesz każdego roku. - Granger, podobnie jak jej dwaj przyjaciele, oniemiała. - Fred, George, wy boicie się, że jakiś żart wam nie wyjdzie? - zapytała, a rudowłosi pokiwali głowami. - Nie uważacie, że jeżeli kawał nie wychodzi tak jak powinien jest jeszcze śmieszniej? - chłopcy przypomnieli sobie wszystkie sytuacje, gdy coś im się nie udało. Długie, siwe brody, gdy próbowali przekroczyć linię wieku wokół czary ognia, zielone włosy, podczas testowania eliksiru oślepiającego na Flichu, i to, jak całe dormitorium było w błocie, kiedy tworzyli Kieszonkowe Bagno. Po chwili roześmiali się. - No właśnie. - podsumowała. - Ginny, ty boisz się Voldemorta. Wyobraź go sobie z różowymi włosami. - rudowłosa parsknęła śmiechem. - Będziecie się bać tylko wtedy, kiedy na to pozwolicie. Każdy strach tak naprawdę można z łatwością pokonać, co wam przed chwilą pokazałam, więc teraz jeszcze raz spróbujcie oczyścić swój umysł. - powiedziała dziewczyna.
-Mówisz tak mądrze, że mogłabyś śmiało zastąpić Dumbledore'a. -stwierdził Ron. Wszyscy zrobili to, o czym mówiła Nicolę i byli niesamowicie zdziwieni, kiedy nie zaatakowały ich, ich własne koszmary. Nicole zaś po kolei włamywała się do ich umysłów i chociaż wciąż jej się to udawało, teraz było zdecydowanie trudniej. - Świetnie. - pochwaliła ich.
-I pomyśleć, że moglibyśmy to zrobić trzy tygodnie temu. - jęknęła Ginny.
-Teraz musicie ćwiczyć stawianie murów oklumencyjnych, które jednak należy wypracować samemu. - stwierdziła Nicole. - Ale to już na następnej lekcji. Harry, skoro umiesz już oczyścić umysł, to może znowu spróbujesz odkryć swoją zwierzęcą formę? - zaproponowała dziewczyna, a Wybraniec pokiwał głową. Marzył o byciu animagiem, odkąd tylko dowiedział się, że jego ojciec nim był, jednak wciąż mu to nie wychodziło. Nicole pocieszała go, że z czasem mu się uda, ale on powoli tracił nadzieję. Nie przekonywało go nawet to, że skoro jego ojciec był animagiem będzie to dla niego dużo łatwiejsze i na pewno zajmie mniej niż pół roku. Jednak chłopak już wcześniej ćwiczył sam, teraz ćwiczy z Nicole, a efektów nie ma.- Usiądź po turecku, rozluźnij się i oczyść swój umysł. - Harry spełnił każdy z rozkazów dziewczyny. Teraz poszukaj zwierzęcia w głębi siebie. - Potter spróbował to zrobić. Zanurzył się w odmętach swojego umysłu. Czuł jak spada. Nie było to przyjemne uczucie, pokonał jednak potrzebę otworzenia oczu. Po chwili, która dla niego zdawała się być wiecznością, przestał lecieć w dół, chociaż wciąż otaczała go ciemność. Rozejrzał się niespokojnie i, ku jego zdziwieniu, zobaczył czarnego sokoła z zielonymi oczami. Patrzył na niego jak zahipnotyzowany. Chwilę później, sokół wzbił się w powietrze.
-Nie odchodź! - krzyknął zawiedziony Potter, ale sokół nie wrócił na ziemię. Krążył nad jego głową. Jednak po kolejnej chwili, ptak zaczął zniżać lot i usiadł na ramieniu chłopaka, który poczuł że łączy się z nim w jedno.
W pokoju zaś młodzież obserwowała siedzącego od godziny na podłodze chłopaka. Zdziwili się, gdy Wybraniec nagle zaczął się kurczyć, a na jego ciele pojawiły się pióra.
-Merde! Harry, kazałam ci znaleźć zwierzęcą formę, a nie się zmieniać! - krzyknęła Nicole.
-Czy coś mu się stanie? - zaniepokoiła się Hermiona, patrząc na ptaka, który jeszcze przed chwilą był Harry'm.
-Raczej nie. - odpowiedziała. - Co nie zmienia jednak faktu, że to cholernie nieodpowiedzialne z jego strony. - dziewczyna przyglądała jak czarny sokół rozwija skrzydła i nieudolnie próbuje wzbić się w powietrze. Parsknęła śmiechem, gdy ten spadł tuż po tym, jak się wzleciał. - Nie myśl o tym, żeby lecieć, po prostu to zrób! - rozkazała, przemieniając się w orła i pokazując my w czym rzecz. Harry oczyścił umysł i zamachał skrzydłami. Instynktownie układał swoje ciało tak, by leciało w pożądanym przez niego kierunku. Mimo że latanie szło mu coraz lepiej, co chwila zahaczał skrzydłem o szafę czy komodę. Nicole wróciła w tym czasie do ludzkiej postaci.
-Harry, zmień się w człowieka. - powiedziała. Chłopak nie wiedział jednak jak. - Pomyśl o tym, jak wyglądasz. Wybraniec posłusznie przywołał obraz, który widział codziennie w lustrze i skupił się na nim z całych sił. Po chwili jego ciało zaczęło rosnąć, a pióra znikać. Zapomniał jednak wcześniej wylądować, przez co spadł z hukiem na podłogę. Pokój aż zatrząsł się od śmiechu.
-Ej! - krzyknął urażony chłopak, jednak po chwili także zaczął się śmiać.
-Nic ci nie jest? - zapytała w końcu Hermiona.
-Jakoś dziwnie widzę, ale poza tym w porządku. - odpowiedział.
-Wyostrzyły ci się zmysły. Niedługo to wróci do normy. - wytłumaczyła Nicole. - Z każdym kolejnym razem przemiana będzie łatwiejsza. Wystarczy, że przywołasz obraz sokoła. - uśmiechnęła się do niego.
-Dzieci na dół! - usłyszeli krzyk pani Weasley. - Idziemy na Pokątną! - „dzieci" posłusznie zbiegły po schodach.
-Jak się dostaniemy na Pokątną? - zapytała Ginny.
-Fiuu. - odpowiedziała krótko Molly. Po dziesięciu minutach wszyscy byli już na znajomej im ulicy. Nicole rozglądała się dookoła z zaciekawieniem. Była tu co prawda dwa razy, ale goniący ją aurorzy skutecznie uniemożliwili zwiedzanie.
-Muszę iść do Gingotta. - stwierdził Harry.
-Ja też. - dodała jego siostra.
-Zbiórka pod Esami i Floresami za trzy godziny. - zarządziła pani Weasley i odeszła w swoją stronę.  Harry i Nicole ruszyli do banku i stanęli w naprawdę długiej kolejce.
-Czemu panienka Arcenaeu stoi w kolejce? - zapytał się jakiś goblin, pojawiając się znikąd.
-Potter. Już Potter, Gryfku- sprostowała dziewczyna.
-Potter? - zdziwił się goblin. - Jak Harry Potter? - zapytał, ignorując zaskoczonego Wybrańca, który stał u boku dziewczyny.
-Dokładnie tak. - zaśmiała się. - Jestem jego siostrą.
-O! Panienka w takim razie musi porozmawiać z Bagradem. - stwierdził Gryfek.
-Jestem z bratem. - stwierdziła, wskazując na chłopaka, stojącego obok.
-W takim razie Bagrad zaprasza was oboje. - nalegał stwór.
-No dobrze, ale tylko na chwilkę. - zgodziła się dziewczyna. Wzięła oniemiałego Harry'ego za rękę i podążyła za goblinem. Weszli przez jakieś drzwi, a potem przez jeszcze jedne i kolejne, aż wreszcie ich oczom ukazał się dość spory gabinet, urządzony w staroświeckim stylu. Za masywnym biurkiem siedział goblin w garniturze i okularach.
-Kto śmie mi przeszkadzać? - zapytał chłodnym tonem. Harry'emu przeszły ciarki po plecach.
-Nicole Potter. - powiedział goblin, który ich tu przyprowadził. - Wcześniej Nicole Arcenaeu.
-To ty, Nicole! Witaj. Dawno cię nie widziałem. - powiedział, a Gryfek wyszedł z gabinetu.
-Wiele się ostatnio działo. - tłumaczyła się dziewczyna. - Bagradzie, poznaj mojego brata, Harry'ego Potter'a, Harry, poznaj przywódcę goblinów, Bagrada. - przedstawiła ich sobie. Harry ucisnął rękę goblina, chociaż wciąż zastanawiał się jak to możliwe, że te wredne zazwyczaj stwory są tak miłe w stosunku do jego siostry. Co prawda wspominała, że im pomogła kiedyś tam, no ale bez przesady!
-Harry, wiem o czym myślisz. - powiedział Bagrad, pocierając swój goblinów podbródek. - Pamiętasz może aferę z tamtego roku, gdy Alopay włamał się kilka razy do naszego banku? - zapytał. Chłopak skinął głową. - To nie my go ujęliśmy tylko twoja siostra. Ponadto pomogła nam ulepszyć system bezpieczeństwa. Gdyby nie ona, ludzie straciliby do nas zaufanie. - stwierdził.
-Nie przesadzaj. - Nicole zarumieniła się.
-Nie przesadzam. - stwierdził goblin, nalewając herbaty do trzech filiżanek. - Skoro Harry to twój brat, to rozumiem, że wybrałaś już po której stronie staniesz?
-Oczywiście po stronie Zakonu. - odpowiedziała. - Chociaż nie do końca mi to odpowiada, szczerze mówiąc.
-Jak to? - zdziwił się Harry oburzony. - Wolisz ideały Voldemorta?
-Chyba źle się wyraziłam. Nie do końca odpowiada mi sposób walki i brak sojuszników. - sprecyzowała nastolatka, trzymając w ręku filiżankę z herbatą.
-Chyba czas najwyższy, aby gobliny zdecydowały kogo wesprą w nadchodzącej wojnie. - westchnął Bagrad. Harry przysłuchiwał się temu uważnie. Wiele razy słyszał, że bez sojuszników nie wygrają z Voldemortem, jednak dotychczas wszelkie próby dyrektora nawiązania z kimkolwiek chociażby porozumienia nie powiodły się.
-A kogo wesprą? - zaciekawiła się jego siostra.
-Wiele razy mówiłem ci, że jedyną osobą u której boku gobliny chcą walczyć jesteś ty. - powiedział, a Harry spojrzał zszokowany na swoją siostrę. - Jeszcze dziś porozmawiam z Dubledore'em. - powiedział.
-Bardzo się z tego powodu cieszę. Wasza armia jest jedną z najlepszych na świecie. - powiedziała, a na jej twarzy zagościł szczery uśmiech. - Chyba będę musiała uruchomić wszystkie swoje kontakty.
-Jakie kontakty? - zdziwił się Potter. Siostra za każdym razem go zaskakiwała.
-No są jeszcze smoki, pegazy, jednorożce, chociaż te ostatnie są zbyt niewinne, żeby brać udział w wojnie. - odparła.
-Zawsze mogą leczyć. - zauważył goblin.
-Fakt. - dziewczyna przyznała mu rację.
-A gdyby tak zmobilizować chrapaki? - zastanowił się Bagrad. - Chyba też mają dosyć ukrywania się przed ludźmi.
-Chrapaki? Ale jak to? Przecież one nie istnieją! - zauważył Wybraniec.
-Jest naprawdę wiele ras magicznych stworzeń, ale bardzo wiele ukryło się przed ludźmi, głównie z powodu braku szacunku ze strony czarodziei. Ciężko je znaleźć, bo naprawdę dobrze się ukrywają. - wytłumaczyła mu siostra.
-Pokazują się tylko godnym zaufania czarodziejom. A twoja siostra ma rękę do zwierząt. Ufają jej jak nikomu. Wiedziałem to od kiedy zobaczyłem Ariona, jej konia. Niesamowite zwierzę. - stwierdził Bagrad.
-Dlaczego czarodzieje nie doceniają innych stworzeń? Uczymy się o kilku gatunkach, a z tego co słyszę są ich miliony! - zdziwił się chłopak.
-Bo widzisz, czarodzieje czują, że są lepsi. I tak próbują sobie to udowodnić. - odparł goblin. - Ale prawda jest taka, że bez magicznych stworzeń czarodziej nawet nie wysłałby głupiego listu.
-Ech... Mam nadzieję, że to się kiedyś zmieni. No,ale my musimy już iść. Rozumiesz, zakupy przed szkołą. - powiedziała jego siostra, wstając. Harry również podniósł się z krzesła.
-Miło było poznać. - Bagrad uścisnął rękę Wybrańca i pożegnał się z jego siostrą. Po chwili Potter'owie wypłacili pieniądze bez kolejki i wyruszyli na poszukiwanie przyjaciół.
-Co wy tak długo? - zapytał Ron, kiedy bliźniaki wreszcie odnalazły pozostałych przyjaciół.
-Nie widziałeś jaka kolejka była? - odpowiedziała pytaniem na pytanie Ginny.
-Weszliśmy bez kolejki, ale byliśmy na spotkaniu u Bagrada. - powiedział Harry cicho.
-U tego Bagrada?! Przywódcy goblinów?! - zdziwiła się szeptem Granger. - On nie toleruje czarodziejów. Ba! On ich nie znosi.
-Nicole jakoś uwielbia. - stwierdził Wybraniec. - Ała! - krzyknął, gdy siostra stanęła mu na nodze.
-Porozmawiamy w domu. - powiedziała słodko. Harry zrozumiał aluzję. Na Pokątnej było zbyt wielu ludzi. Przyjaciele weszli więc do Esów Floresów i kupili książki potrzebne do szkoły. Jedynie Nicole nie zrobiła zakupów, gdyż stwierdziła, że nie zamierza iść do Hogwartu, a w Beauxbatons, jako sierota, ma wszystko za darmo. Po księgarni udali się na lody, a na końcu postanowili odwiedzić sklep do quidditch'a.
-Potter, widzę, że sobie dziewczynę znalazłeś! - rozległ się głos pewnego Ślizgona, gdy podziwiali zestaw markowych piłek. Cała piątka (Fred i George poszli na spotkanie z Jordanem) odwróciła się.
-Malfoy. - wycedził przez zęby Harry. Nicole spojrzała na brata zdziwiona. Nie widziała go wcześniej tak wściekłego.
-Pewnie szlama co? - zakpił blondyn, lustrując dziewczynę spojrzeniem.
-Nie. - odpowiedziała aksamitnym głosem dziewczyna, śląc chłopakowi uroczy uśmiech. Harry myślał, że się przewidział. Nicole uśmiecha się do Malfoya! Jak typowa nastolatka! Jego przyjaciele byli równie zaskoczeni i patrzyli na dziewczynę szeroko otwartymi oczami, bojąc się odezwać.
-Powinienem się domyśleć. Żadna szlama nie byłaby taka piękna. - odparł. Ginny zmarszczyła brwi, odnosząc wrażenie, że jego głos jest jakiś inny. Bardziej nieobecny. Harry już otworzył usta, żeby coś powiedzieć, jednak Ginny dyskretnie zasłoniła mu usta, dając znak, żeby się wstrzymał. Odetchnęła z ulgą, gdy się jej posłuchał.
Nicole w tym czasie kokieteryjnie zakręciła kosmyk włosów na palcu.
-Ciekawa jestem co masz w tej torbie z zakupami. - powiedziała Nicole. Hermiona zmarszczyła brwi. Co Nicole chciała tym osiągnąć?
-Takie głupoty do szkoły. A w tej drugiej kilka rzeczy z Nokturnu. Dzisiaj z ojcem kupiliśmy- odpowiedział chłopak.
-Pewnie nie mogę zapytać jakie? - zapytała, posyłając mu uroczy uśmiech.
-Trucizny, kilka przeklętych przedmiotów. - odpowiedział od razu. - Najlepszego jeszcze nie ma. - dodał. - Bez tego póki co jesteśmy unieruchomieni. - dodał. Wszyscy od razu zrozumieli, że mówiąc "my" miał na myśli popleczników Czarnego Pana i zdradził dość istotną informację. Chłopak chyba jednak tego nie zauważył, był za bardzo wpatrzony w Nicole.
-No tak. U Borgina&Borkesa nie ma zbyt ciekawych rzeczy. - zgodziła się, trzepocząc rzęsami.
-Tak nigdy nic nie było. Czekamy na to w tym nowym sklepie, Przeklęty Medalion czy jakoś tak. - zaprzeczył. Dziewczyna uśmiechnęła się jeszcze bardziej słodko.
-Draco! Nie mów jej tego! - powiedział jasnowłosy mężczyzna, szturchając Ślizgona. Ten jakby się wybudził z transu.
-Ty! Pożałujesz tego! - powiedział, gdy się otrząsnął i popychnął dziewczynę na ścianę. - Zaczarowałaś mnie. - dodał, podchodząc i przyszpilając jej nadgarstki do ściany. Żaden przechodzeń nie zwrócił na to uwagi.
-Puść mnie. - rozkazała Nicole, jednak w jej głosie nie było już tej słodyczy, tylko twardy ton. Jej brat ruszył na ratunek, jednak starszy Malfoy wyjął różdżkę i skierował ją w Harry'ego.
-Potter, dajmy im to rozstrzygnąć sam na sam, honorowo, tak jak lubią Gryfoni. A następnym razem to po prostu pilnuj siostry. - powiedział złośliwie. Chłopak stanął w miejscu, jednak był gotowy zareagować w każdej chwili. Jego przyjaciele stanęli za nim murem.
-Malfoy, puść mnie bo się wkurzę. - zażądała Nicole. Chłopak roześmiał się jej w twarz i mocniej ścisnął jej nadgarstki.
-Podaj mi choć jeden racjonalny powód? - zapytał ze zwycięskim uśmiechem.
-Bo nowy kształt twarzy ci się raczej nie spodoba. - stwierdziła. Malfoy jeszcze mocniej zacisnął pięści na jej nadgarstkach. Dziewczyna syknęła z bólu. Harry naprawdę mocno powstrzymywał się przed rzuceniem na Malfoya. Gdyby Ginny nie trzymała go uspokajająco za ramię pewnie by to już zrobił.
-Masz mnie przeprosić. - rozkazał. - Liczę do trzech.
-A ja do pięciu. - prychnęła z pogardą dziewczyna. Wyswobodziła jedną rękę i przywaliła w twarz chłopaka. Ten był tak zaskoczony, że puścił jej drugi nadgarstek. To był błąd. Po chwili leżał na ziemi, okładany przez dziewczynę. Lucjusz dopiero po dłuższej chwili otrząsnął się z szoku i podbiegł do walczących. Złapał Nicole za rękę i odciągnął ją od swojego syna. Ta ledwo zauważalnie skrzywiła się z bólu.
-Mięczak. - syknęła w jego stronę.
-To jeszcze nie koniec, Potter. - odpowiedział groźnie Lucjusz i odszedł.
-Lepiej naucz się nie podskakiwać silniejszym, Malfoy! - odkrzyknęła dziewczyna, rozcierając sobie prawy nadgarstek. Był zaczerwieniony i spuchnięty. - Kretyn. - mruknęła pod nosem.
-A ty nie wytrzymasz pięciu minut bez afery. - usłyszeli rozbawiony głos Felixa.
-A ty co tu robisz? - zapytała Hermiona zdziwiona.
-Mam was zabrać do domu. Fred i George już wrócili, a was ani widać, ani słychać. Wysłali wiec mnie jako, że jestem najmniej użyteczny. - prychnął.
-Bo jesteś. Mogłeś nam pomóc z Malfoy'em. - zauważyła Ginny.
-Zabawniej było popatrzeć. - stwierdził z uśmiechem. - Takiej komedii to dawno nie widziałem. "Liczę do trzech. A ja do pięciu..." - ironizował. - Szkoda, że nie widziałem tego od początku. - westchnął.
-Mieliśmy wracać. - przypomniała im Nicole, wciąż rozcierając obolały nadgarstek. Musiała przyznać, że Malfoy'owie mieli mocny chwyt.

***
To już kolejny rozdział. Wiem, że przez tydzień nic nie dodawałam, ale napisanie tak długiego rozdziału zajmuje trochę czasu, a i wena ostatnio mnie rzadko odwiedza.
Miło byłoby przeczytać wasze opinie na temat tej historii. Co o niej sądzicie? Co należałoby zmienić?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro