W Hogsmeade

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

W połowie grudnia, dzień po meczu Quidditch'a pomiędzy Slytherinem, a Hufflepuffem (Ślizgoni wygrali), zaplanowane było wyjście do Hogsmeade. Z tego też powodu Hermiona obudziła tego dnia przyjaciółkę już o siódmej.
-Wstawaj, idziemy do Hogsmeade! Musimy kupić prezenty na święta! - zawołała entuzjastycznie szatynka. Nicole przewróciła się tylko na drugi bok. - Ugh... Wstawaj w końcu! - krzyknęła najgłośniej jak potrafiła Granger.
-Zaraz. - mruknęła rudowłosa, nie otwierając nawet oczu.
-Nie zaraz, tylko teraz! - upierała się przyjaciółka.
-Jesteś okrutna. - powiedziała tylko Nicole. Po chwili jednak posłusznie podniosła się z łóżka.
-Chodź, będzie super, zobaczysz. Hogsmeade przed świętami jest przepiękne. Te wszystkie ozdoby świąteczne i prezenty na wystawach... To jest po prostu magiczne. - rozpływała się dziewczyna, przymykając oczy.
-Może dlatego, że tam mieszkają sami czarodzieje? - zauważyła przytomnie Potter. Hermiona spojrzała na nią wilkiem.
-Nie masz w sobie ani krzty wrażliwości. - zarzuciła z pretensją w głosie.
-O siódmej rano, w sobotę na pewno nie. - zgodziła się z nią Nicole.
-Przestań w końcu narzekać i się szykuj. - zakończyła Hermiona, wchodząc do łazienki. Rudowłosa westchnęła, ale posłusznie zaczęła się szykować.

W czasie śniadania, tak jak zawsze, Wielką Salę zalał deszcz sów. Jedna z nich wylądowała przed Hermioną, trzymając w nóżce gazetę.
-Nadal prenumerujesz to ścierwo? - spytał Harry, krzywiąc się na wspomnienia artykułów z poprzedniego roku.
-Wiesz, Harry, że ja w to nie wierzę, ale wolę wiedzieć na jaki temat wszyscy plotkują. - odparła, biorąc do ręki gazetę. Spojrzała na pierwszą stronę, a z jej gardła wydobył się zduszony okrzyk. - Zobaczcie.
Trójka przyjaciół nachyliła się nad gazetą, czytając artykuł na pierwszej stronie

CZARNA SIOSTRĄ WYBRAŃCA!!!
Niedawno światem czarodziejów wstrząsnęła wiadomość, że Harry Potter ma siostrę, jednak słynny Wybraniec ukrywał przed światem fakt, że to właśnie Czarna, znana francuska gangsterka, która trzyma w szachu niemalże całą Francję! Na jej koncie są setki przestępstw, m.in rozboje, napady z bronią w ręku, nielegalne prowadzenie mugolskich pojazdów, uczestnictwo w strzelaninach, udział w nielegalnych wyścigach, przewodzenie gangom przestępczym czy fałszowanie dokumentów! Krążą plotki, że została podesłana przez Sami-Wiecie-Kogo. Tylko czy Wybraniec zdaje sobie sprawę, że jego siostra jest śmierciożerczynią? Tego nie udało nam się jeszcze dowiedzieć. Więcej na ten temat na stronie 3.

Rita Skeeter

-Co za kłamstwa! Jak ta baba mogła coś takiego napisać?! - krzyknęła oburzona Nicole, wstając z krzesła. Oczy wszystkich obecnych zwróciły się na nią. Co prawda nie było ich wielu, ze względu na wczesną godzinę. Tylko kilkunastu uczniów, Seymour, McGonagall, Flitwick, Lupin i Snape.
-Ale przecież ty jesteś tą Czarną, która trzyma w szachu całą Francję. - zauważył Ron cicho.
-Nie o to mi chodzi. Można by znaleźć na mnie dużo gorsze rzeczy. - odpowiedziała spokojnie, po czym znowu wybuchła - Ale jak ta kretynka może sugerować, że mogę służyć Sami-Wiecie-Komu?! Jak mogła sugerować, że mogę służyć komukolwiek?! - krzyknęła wściekła. - Cholerna baba, kompletna idiotka, pieprzona... - z jej ust wypłynął potok francuskich przekleństw. Nauczyciele, którzy w większości znali ten język popatrzyli na dziewczynę szeroko otwartymi oczami.
-Potter! Co to za słownictwo?! - krzyknęła w końcu karcąco McGonagall. - Minus dziesięć punktów!
-Już ja pokażę tej babie, że trzymam w szachu nie tylko Francję. - powiedziała mściwie, ignorując nauczycielkę, i wybiegła z Wielkiej Sali, odprowadzana przez ciekawskie i nieco przestraszone spojrzenia uczniów. Harry od razu wybiegł za siostrą. Po chwili wahania dołączyli do niego Ron i Hermiona.
Nicole zniknęła im z zasięgu wzroku już kilka minut później. Mimo to biegli do Hogsmeade, domyślając się, że dziewczyna podąży prosto do redakcji Proroka Codziennego. Minęli obóz Wolnych Aurorów, Miodowe Królestwo i pocztę, po czym wpadli do niepozornego budynku, w którym mieściło się biuro gazety. To, co tam zobaczyli, przebiło ich najśmielsze wizje.
Rita Skeeter siedziała przy biurku z przerażeniem wymalowanym na twarzy. Na jej czole lśniły kropelki potu, kobieta jednak nie zwracała uwagi ani na to, ani na nic innego. Zajęta była pisaniem. Nad nią zaś stała uśmiechnięta Nicole z trochę rozwichrzonymi włosami. Niby od niechcenie czyściła tuż obok szyi dziennikarki, wyjęty z wewnętrznej kieszeni kurtki, sztylet, który dostała od brata na urodziny.  Pozostali pracownicy gdzieś zniknęli.
-Gotowe. - powiedziała, albo raczej pisnęła, w końcu Rita.
-I bardzo się cieszę z tego powodu. A jeżeli jeszcze raz mi podpadniesz to możesz przez przypadek potknąć się, spaść ze schodów i skręcić kark albo spłonąć w budynku podpalonym przez jakiegoś nieostrożnego czarodzieja. Tak więc radzę uważać. - syknęła jej prosto do ucha. I z niepokojącym uśmieszkiem ruszyła do drzwi. - Nie idziecie? - spytała przyjaciół, którzy stali oniemiali w progu redakcji.
-Snape przy tobie to pikuś. - wykrztusił w końcu Ron i zaczął iść za rudowłosą.
-Zawsze się zastanawiałem jak to możliwe, że w wieku czternastu lat byłaś przywódczynią gangu. Teraz chyba już wiem. - dodał Harry.
-Przynajmniej ta Skeeter nie napisze już nic przeciwko nam. - stwierdziła Nicole optymistycznie.
-Ale nie musiałaś się uciekać do takich środków. - zauważyła Hermiona z naganą w głosie.
-Przestańcie narzekać i chodźmy wreszcie szukać tych prezentów. - powiedziała zirytowana dziewczyna. - A potem możemy zajrzeć do obozu Aurorów. - zaproponowała.
-Nie wpuszczają tam obcych. Wejść może tylko rodzina i osoby zaproszone. - poinformowała Hermiona.
-Wszystkich innych wywalają na zbity pysk. - dodał Ron.
-A skąd wy o tym wiecie? - zaciekawił się Harry.
-Czytałam o tym. - wytłumaczyła Hermiona.
-Rodzice opowiadali. - odpowiedział Ron.
-Szkoda. - podsumował Wybraniec, po czym powlekli się w stronę sklepów.

Po wybiegnięciu czwórki uczniów w Wielkiej Sali zapanowało poruszenie. Wszyscy sięgnęli po swoje gazety, a ci, którzy nie prenumerowali Proroka Codziennego, zaglądali przez ramię do przyjaciół.
-To prawda? - spytał Flitwick, odkładając gazetę.
-A co nie wiedziałeś? - zdziwił się Lupin, przyglądając się reakcji uczniów. Ci póki co toczyli żywą dyskusję i informowali o zaistniałej sytuacji nowoprzybyłych. - Przecież na początku roku mówiła o tym co nieco.
-Myślałem, że to żarty. - odpowiedział speszony nauczyciel.
-To nie jest nawet połowa tego, co ona wyprawiała we Francji. - rzucił beztrosko Felix i wrócił do jedzenie śniadania.
-Powinno się ją zamknąć w Azkabanie. - stwierdził Flitwick przejęty nowymi informacjami. - Ona może być niebezpieczna.
-Najpierw musiałby się znaleźć ktoś kto by się podjął złapania jej. - stwierdził Seymour.
-No przecież ty jesteś aurorem. - zauważył profesor zaklęć.
-Aurorem, a nie samobójcą.  Już raz próbowałem i wołałbym tego nie powtarzać. - stwierdził gorzko i wyszedł.
-Teraz jest grzeczniejsza. - stwierdził Lupin. - Chociaż niepokojące jest to, że tak wybiegła.
-Ja też się martwię. - przyznała McGonagall.
-Wiecie dobrze, że da sobie radę. - prychnął Snape.
-Ja się martwię o Skeeter. - sprostowała kobieta. - Myślicie, że przeżyje?

Seymour szedł uliczką pełną uczniów w stronę obozu aurorów. Musiał powiadomić dyrektora o zmianie formy swojego patronusa. Nie uśmiechała mu się ta rozmowa, zwłaszcza, że jego formą była małpa. Nie tak jak kiedyś majestatyczny tygrys, który był jego dumą, tylko głupiutka kapucynka. Pozostali aurorzy, a w szczególności jego przyjaciele, na pewno się o tym dowiedzą i zaczną się pytania oraz docinki, a to było ostatnią rzeczą, na którą miał ochotę.
Mimo że nie spieszył się za bardzo, już po kilku minutach stał przed namiotem, pełniącym funkcję gabinetu dyrektora Wolnych Aurorów. Zebrał w sobie całą swoją odwagę, po czym szedł pewnym krokiem i spojrzał na swojego przełożonego. Słynny Jack Thermopolis. Pogromca Śmierciożerców. Najlepszy z aurorów. Postrach ludzi, stojących na bakier z prawem. Stał pod oknem, a ręce złączył z tyłu.
-Co cię tu sprowadza, Felixie? - spytał poważnym, jak zawsze, tonem. Czy ten człowiek się kiedykolwiek wyluzował?
-Chciałbym poinformować, że mój patronus zmienił postać. - powiedział cicho. W towarzystwie tego mężczyzny mówienie głośno wydawało się wręcz niestosowne.
-Och, więc pokaż mi go. - w głosie starego aurora była wyczuwalna nutka zainteresowania. Mężczyzna posłusznie uniósł różdżkę i wypowiedział słowa zaklęcia. Tak jak się spodziewał i jak miał nadzieję, że się nie stanie, z jego różdżki wyleciała srebrna małpka. Wtedy stało się coś niezwykłego. Poważny zazwyczaj czarodziej wybuchł szczerym i głośnym śmiechem. Felix stał osłupiały, patrząc na swojego szefa z szeroko otwartymi oczami. Kilka chwil później do namiotu wpadło troje aurorów - przyjaciół nauczyciela.
-Co się stało? - spytała zdezorientowana Lucy. Jack od razu się uspokoił, jednak na jego twarzy widniał szeroki uśmiech.
-Seymour, zmienię zaraz to w papierach, możesz iść. Poćwicz sobie trochę.- powiedział. - I wy też. - dorzucił w stronę pozostałej trójki. Ci kiwnęli jedynie głowami i wyszli. Gdy tylko opuścili gabinet, Felix, tak jak się spodziewał, został obsypany pytaniami. Jako, że ukrywanie tego przed jednymi z najlepszych aurorów w kraju nie miałoby sensu, niechętnie odpowiedział na te pytania. Chwilę później współpracownicy mężczyzny ryknęli śmiechem.
-Kapucynka! Hahha! - śmiała się Lucy. Jej twarz była czerwona, a oczy lśniły od łez.
-Małpa... Szkoda, że nie pawian z czerwonym zadkiem. - parsknął Will. Śmiech ustał dopiero po kilku minutach. Seymour ciągle posyłał im mordercze spojrzenia.
-Oj, nie patrz się już tak, jakbyśmy zatłukli ci chomika gazetą. Przecież każdemu może się zmienić patronus i, no wiesz... - powiedziała Mia i znowu parsknęła śmiechem.
-Już skończyliście? - spytał zirytowany profesor.
-Oj, Feluś, nie denerwuj się już. - powiedziała Lucy słodkim tonem.
- A teraz powiedz, co się takiego stało, że się zmienił. - rozkazał Will. - Czyżbyś wyrwał jakąś uczennicę. - zażartował, poruszając sugestywnie brwiami. Felix starał się ukryć wszystkie swoje uczucia, jednak tak dobrze wyszkolony auror, jakim był Will dostrzegł cień zawstydzenia na twarzy mężczyzny.. - Bez jaj! Która to? - spytał z podekscytowaniem.
-Spadaj. - odburknął jedynie. Trójka pozostałych aurorów wymieniła się spojrzeniami. Po chwili kiwnęli głowami. Wyglądało to tak, jakby porozumiewali się bez słów. Może nawet tak było. W końcu cała czwórka spędziła całe dwa lata razem na szkoleniu aurorskim. To właśnie wtedy poznali się i zaprzyjaźnili.
-To może chodźmy poćwiczyć tak, jak kazał Thermpolis. - powiedziała Mia. Tak też zrobili.

Harry, Ron, Hermiona i Nicole dość szybko poradzili sobie z kupnem prezentów. Gdy wyszli z ostatniego sklepu, stanęli bezradnie na zaśnieżonej ścieżce i zastanawiali się co dalej robić.
-Nie wiem jak wy, ale ja idę na pocztę. - powiedziała w końcu Nicole. - Może chłopaki z Francji mi coś wysłali. - dodała.
-Przecież to mugole. - zauważył Weasley.
-Nie wszyscy. - sprostowała rudowłosa i ruszyła w stronę poczty. Przyjaciele z braku innych pomysłów ruszyli za nią, rozmawiając o sposobach komunikacji między członkami gangu. W końcu weszli do przytulnego, niewielkiego budynku, w którym mieściła się poczta. Niewielu czarodziejów z niej korzystało, ponieważ łatwiej było wysłać sowę bezpośrednio do odbiorcy. Klientami poczty byli tylko ci, którzy sowy nie mieli albo chcieli zataić tożsamość, ponieważ, jak wytłumaczyła im Nicole, każda sowa jest zarejestrowana w Mnisterstwie i z łatwością można dowiedzieć się o jej nadawcy wszystkiego.
-Dzień dobry. Czy jest coś dla Nicole Potter? Albo Arceneau. -zapytała uprzejmie. Kobieta za ladą wydała zduszony okrzyk. Najwyraźniej przeczytała już artykuł w Proroku Codziennym. - To jest coś, czy nie? Bo nie mam dużo czasu, wolałabym więc by pani się pospieszyła. - powiedziała grzecznie, jednak z niebezpiecznym błyskiem w oku. Kobieta miotała się chwilę, pomiędzy sięgnięciem po różdżkę i wezwaniem pomocy, a obsłużeniem dziewczyny. - Ile jeszcze mam czekać? - spytała, wyjmując od  niechcenia różdżkę. Kobieta w końcu podjęła decyzję. Poszła na zaplecze i wróciła z jednym listem w ręku, który rzuciła pospiesznie na ladę, tak, jakby była to co najmniej bomba.
-Dzięki. - odpowiedziała nastolatka, chwytając do ręki przesyłkę, a niegrzeczny uśmieszek błądził po jej twarzy. Dziewczyna niespiesznie wyszła z budynku, a jej przyjaciele, jak cienie, za nią.
-Mogłabyś trochę odpuścić. - powiedział Harry. - Psujesz mi reputację. - dodał lekko rozbawiony.
-Oj, przecież powstrzymałam się od czytania tam tego listu. - odparła nastolatka z uśmiechem na twarzy.
-I dobrze, kobieta by zawału dostała. - stwierdziła trochę karcąco Hermiona.
-Ja tylko chciałam odebrać mój list. - odpowiedziała niewzruszona i otworzyła kopertę. W miarę czytania listu, jej oczy otwierały się coraz szerzej.
-Merlinie, będzie się działo. - powiedziała jedynie.
-Ale co? - zainteresował się Ron.
-Wintersowie ponoć wracają do Anglii.  - odpowiedziała powoli. Ron zagwizdał przeciągle.
-Zakon raczej się nie ucieszy. - stwierdził.
-No raczej! - zgodziła się z nim.
-Kto to Wintersowie? - spytał Harry zainteresowany.
-Winters to największy złodziej wszechczasów. Wszyscy na niego klną, bo cię obrobi, a ty nawet nie wiesz kiedy. - wyjaśnił rudzielec.
-Ma córkę i syna, którzy mu pomagają. - dodała Nicole. - Wkurzają mnie, bo po ich wizycie zawsze ginie mi mnóstwo rzeczy. - powiedziała, a po chwili uśmiechnęła się mściwie. - Może wreszcie się odpłacę. Tu się mnie w końcu nie spodziewają.
-Nie sądzicie, że powinniśmy o tym komuś powiedzieć? - spytała Hermiona.
-Chyba powinniśmy. - przyznał Weasley. - Wintersów nikt nie widział od lat. Ich powrót może trochę zachwiać ludźmi, więc lepiej żeby byli przygotowani.
Hermiona otworzyła szerzej oczy ze zdumienia.
-Ron, czy ty właśnie przyznałeś mi rację?! - spytała, wciąż nie wierząc w to co usłyszała. Chłopak spłonął rumieńcem.
-Och, no dobra, chodźmy więc do obozu aurorów. - powiedziała Nicole.

***
Rozdział wstawiony tak, jak obiecałam pierwszego września. Jak tam pierwszy dzień w szkole? Ile jutro macie lekcji? U mnie raczej pozytywnie, chociaż mam lekcje do 14.40. Ale dwie matmy! (Tak, lubię matematykę)
Dziękuję wam baaardzo za 6k wyświetleń! Jesteście najlepsi :D Mam do was dwa pytania:
1)Który z wątków najbardziej was interesuje?
2)Chcecie pytania do bohaterów?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro