W zamknięciu

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Harry był bardzo zdziwiony, gdy do Pokoju Wspólnego Gryffindoru przyszła McGonagall i poinformowała go, że profesor Dumbledore chce z nim porozmawiać. Ron i Hermiona wyglądali na równie zaskoczonych.
-Ciekawe o co chodzi. - zastanowił się Ron.
-Nie mam pojęcia. - odparła Hermiona, odprowadzając Harry'ego spojrzeniem aż do portretu Grubej Damy.
Harry szedł niepewnie przez hogwarckie korytarze. W końcu, z McGonagall u boku, stanął przed chimerą chroniącą wejście do gabinetu dyrektora.
-Czekoladowe babeczki. - powiedziała nauczycielka transmutacji. Chimera posłusznie odsunęła się, a profesorka pewnym krokiem weszła do środka. Harry wsunął się do środka tuż za nią.
-O co chodzi, Albusie? - spytała,przeszywając nauczyciela spojrzeniem. Harry spojrzał na nią zdziwiony. Czyżby nauczycielka nie wiedziała co chce mu przekazać dyrektor? I czy ona też musi to wiedzieć? Chłopak był coraz bardziej zaintrygowany całą sytuację.
-Panna Potter przez pewien czas nie będzie mogła uczestniczyć w zajęciach. - powiedział w końcu Dumbledore.
-Co? Czy coś jej się stało? Jest w Skrzydle Szpitalnym, tak? - zaniepokoił się Harry.
-Nie, jest cała i zdrowa... a przynajmniej mam taką nadzieję. - powiedział z lekkim wahaniem,ale i rozbawieniem Dumbledore.
-W sensie? - Potter nie wyglądał na uspokojonego.
-Nicole udała się do profesora Seymoura i Hogwart uznał za stosowne ich tam zostawić. -wytłumaczył dyrektor. McGonagall najpierw spojrzała na twarz dyrektora, żeby upewnić się, że ten nie kłamie, a potem wybuchnęła szczerym śmiechem.
-Nie rozumiem. - przyznał zdezorientowany Gryfon, patrząc szeroko otwartymi oczami na dorosłych.
-Hogwart to bardzo potężny zamek. W jego murach płynie magia czterech założycieli i czasami ma swoje... fanaberie. To nie pierwszy raz, gdy zamek zamknął dwoje uczniów ze sobą. - odpowiedziała przez śmiech McGonagall. -ostatni przypadek był, gdy twoi rodzice zostali zamknięci w schowku, gdy byli na piątym roku.
-Moi rodzice?
-Tak... Szukaliśmy ich dwa dni, aż w końcu Hogwart ich wypuścił, gdy się pogodzili. Od tamtego czasu byli przyjaciółmi, a potem się pobrali. - odpowiadała McGonagall.- Wcześniej Lily nie chciała nawet spojrzeć na Jamesa. Dokładniej opowie ci o tym Syriusz, on zna wszystkie szczegóły.
-I teraz Nicole jest zamknięta z Sey... profesorem Seymourem? - spytał Harry zszokowany wszystkimi informacjami, które usłyszał.
-Na to wygląda. Jeżeli chcesz z nią porozmawiać, to chętnie udostępnię ci mój kominek na chwilę. -zaproponował Dumbledore wspaniałomyślnie. Harry pokiwał jedynie głową. Wrzucił w kominek proszek Fiuu i wypowiedział imię i nazwisko aurora, słysząc, jakby w oddali, śmiech McGonagall.
-Nicole! - krzyknął, gdy zobaczył siostrę, która kłóciła się o coś zażarcie z aurorem.
-O! Cześć, Harry. - przywitała go,gdy zobaczyła jego głowę. - Już wiesz co się stało? - spytała.
-Tak. To... dość dziwne.
-Ten zamek nie ma w ogóle instynktu samozachowawczego. Zamyka mnie i jego – wskazała na towarzysza swojej niedoli - w jednym pomieszczeniu na dłużej niż godzinę. Przecież stąd nie zostanie nawet kamień.
-Tak, to musi być próba samobójcza Hogwartu. - prychnął auror.
-Z tobą nie rozmawiam. -zbagatelizowała jego uwagę Nicole.
-Mówisz to osobie z którą spędzisz najbliższe kilka godzin i która jest lepsza w czarach od ciebie.
-Ale ja jestem mądrzejsza i umiem te czary lepiej wykorzystać. - odpyskowała.
-Hogwart chyba naprawdę nie wiedział co robi, zamykając was razem. - zaśmiał się Harry. - Ale przynajmniej nie będziemy mieć obrony.
-Spokojnie, Potter. Wyjdę stąd wreszcie to sobie na was odbiję. - stwierdził auror. - Zresztą po przebywaniu z nią przyda mi się ktoś na kim będę mógł odreagować.
-O rany. - chłopak niemalże przewrócił oczami. - Mam nadzieję, że to nie z nami będziesz miał pierwszą lekcję. Oho, dyrektor już każe mi wracać. Postaram się zafiukać jutro. - zakończył chłopak i jego głowa zniknęła. Po chwili był znów w gabinecie dyrektora.

-Żartujesz? - spytała, nie dowierzając Hermiona, gdy Harry wrócił do Pokoju Wspólnego i przekazał wieści przyjaciołom. Ron oczywiście od razu zaniósł się niemalże szaleńczym śmiechem.
-No nieźle. - parsknął Weasley. -Ale przynajmniej nie będziemy musieli wstawać skoro świt i biegać po błoniach.
-Ron! - powiedziała z oburzeniem w głosie Hermiona.
-Ciekawy jestem co zostanie z komnat Seymoura. - zastanowił się Harry. - Zafiukałem i od razu zobaczyłem jak się kłócą.
-Seymour ma kwatery na samej górze,nawet jak je rozwalą to zamek się nie zawali. - stwierdził Ron. -Kurczę, Hogwart mógłby zamknąć też Snape'a.
-No, chociaż na tydzień. - zgodził się z nim Harry.
-Musimy się uczyć do SUMów. Każda lekcja jest ważna. - zauważyła Hermiona.
-Nudzisz. - zbagatelizował to Ron. -SUMy są dopiero w czerwcu.
-To szybko minie. - odparła Granger. -A jak już o tym mówimy, to powinniśmy zacząć powtarzać. Do ciszy nocnej jeszcze pół godziny. Możemy pójść do biblioteki od razu.
-Nie, raczej nie. Ummm... Zmęczony jestem. Chodź, Harry, pójdziemy się położyć. - powiedział szybko rudzielec i udał się do dormitorium ciągnąc za sobą przyjaciela. Hermiona pokręciła głową z politowaniem, jednak sama również udała się do dormitorium.

-Głodna jestem. - powiedziała Nicole zaraz po tym jak głowa Harry'ego zniknęła z kominka.
-Nie mój problem. - prychnął Seymour w odpowiedzi. Mężczyzna usiadł w fotelu i zaczął sprawdzać wypracowania pierwszoklasistów. Rudowłosa zmarszczyła brwi i wezwała Zgredka.
-Zgredku, przynieś proszę coś do jedzenia. - poprosiła. Skrzat usłużnie skinął głową i zniknął. Nastolatka rozsiadła się wygodnie w drugim fotelu. Po chwili przybył skrzat z tacą na której stał kubek ciepłej herbaty, koszyk z pieczywem i talerz z porcją jajecznicy. Rudowłosa zaczęła jeść. Po pół godzinie taca była w większości opróżniona. Dziewczyna wzięła jeszcze łyk herbaty i wstała.
-Chce mi się spać. - powiedziała. Auror obdarzył ją ciężkim spojrzeniem i westchnął.
-Chodź. - rozkazał, po czym podszedł do jednego z regałów z książkami. Nicole chciała już rzucić złośliwą uwagę, jednak Felix wyciągnął jedną z książek, a regał się przesunął. Mężczyzna przepuścił dziewczynę w drzwiach, a ta rozejrzała się zaciekawiona po wnętrzu. Duże,wręcz ogromne łóżko, stało na środku niezbyt dużego pokoju. Poza nim był tu jeszcze stolik z czterema krzesłami i jedna szafa. Na lewo znajdowały się drzwi, prawdopodobnie do łazienki. Dziewczyna od razu rzuciła się na łóżko.

-Spodziewałam się czegoś lepszego. -mruknęła, rozwalając się jeszcze bardziej na łóżko. - Chociaż to – wskazała na mebel pod sobą – jest nieziemsko wygodne.
-Bycie Wolnym Aurorem oznacza rezygnację z luksusów. - odpowiedział profesor.
-To łóżko świetnie temu zaprzecza.- odparła nastolatka.
-No, podrasowałem je trochę. -przyznał Seymour. - Problem jest taki, że łóżko jest jedno, a nas dwoje.
-Transmutuj sobie krzesło. -odpowiedziała półprzytomnym tonem Nicole.
-Ale transmutowane łóżko nie będzie nawet w połowie tak wygodne jak to. - zauważył z pretensją w głosie.
-Przypomnisz sobie trochę swój Aurorski Kodeks, a zwłaszcza fragment, mówiący o braku luksusów.- zaśmiała się złośliwie. Felix mruknął coś pod nosem, jednak po chwili machnął różdżką nad jednym z krzeseł, które zmieniło się w łóżko. Nie wyglądało ono nawet w połowie na tak wygodne jak to, na którym leżała teraz Nicole, wydawało się jednak być porównywalne do tych w dormitoriach. Auror z ulgą położył się na meblu, które... załamało się. Nicole wybuchnęła śmiechem.
-Chyba potrzebujesz korków z transmutacji. - zachichotała. - McGonagall na pewno ci pomoże.
-Zaklęcie było wykonane bezbłędnie.- zarzekał się mężczyzna.
-Jasne, jasne, tłumacz sobie. -zakpiła rudowłosa. - Po prostu jesteś słaby w te klocki i tyle.
-Zrób to lepiej. - odburknął mężczyzna. Dziewczyna pokręciła głową.
-Nie znam zaklęcia. - wzruszyła ramionami rozbawiona.
-To co teraz? - spytał mężczyzna,zakładając ramię na ramię.
-Nie wiem. Śpij na podłodze. -powiedziała Nicole, ledwo powstrzymując się od śmiechu. Auror popatrzył na nią tak, że połowie dziewczyn na jej miejscu zmiękłyby kolana. - Och, nie wiem dlaczego to robię, ale się kładź. - powiedziała w końcu, przesuwając się na jedną stronę łóżka. - Ale między nami ma być poduszka. - zastrzegła od razu,kładąc największą z poduszek na środku.

-Harry, Harry wstawaj, bo spóźnimy się na obronę. - Potter poczuł jak ktoś go ciągnie za ramię.Jak przez mgłę przemknęły mu w głowie wydarzenia z wczorajszego wieczora.
-Śpij, Neville. Obrony nie będzie. -mruknął na wpół przytomny.
-Jak to nie będzie? - zdziwił się chłopak. - Och, wstawaj, bo Seymour zaraz tu przyjdzie i będziemy mieć problemy.
-Nie przyjdzie. - upierał się Harry.
-Skąd niby wiesz? - spytał Longbottom. Potter stwierdził, że nie powinien wspominać o decyzji zamku, a nie pomyślał o żadnej wymówce skąd wie o nieobecności nauczyciela. - No widzisz! - zawołał tryumfalnie Neville, gdy Harry milczał już dosyć długo. - Wstawaj, jeszcze tylko Ron został do obudzenia. - powiedział. Harry westchnął i usiadł na łóżku.
-Zobaczysz, że wyjdzie na moje. -powiedział Harry, wstając niechętnie. Pucołowaty Gryfon pokiwał bez przekonania głową i wziął się za budzenie Weasley'a. Rudzielec po kilku minutach dyskusji, również skapitulował. Dwójka przyjaciół, niechętnie i z przekonaniem o swojej racji, powlokła się na błonia. W drodze dostrzegli grupkę Gryfonek, wśród nich również Hermionę. Widocznie ona też nie dała rady przekonać współlokatorek o nieobecności aurora.
-Też nie daliście rady ich przekonać, co? - spytała, ziewając Gryfonka.
-Nie. Uparci jak osły. - odparł Harry.
-Ale za piętnaście minut będziemy mogli wrócić do łóżek i dospać. - dodał optymistycznie Ron. Po kilku minutach marszu dotarli na polankę, na której mieli zazwyczaj lekcje obrony. Wszyscy uczniowie byli obecni, tylko nauczyciela nigdzie nie było widać.
-Seymour'a jeszcze nie ma? - spytała zdziwiona Parvati.
-Mówiłam. - mruknęła Hermiona.
-Pewnie się spóźni. - stwierdziła Lavander, nie zwracając w ogóle uwagi na Granger. Uczniowie rozmawiali ze sobą, jednak widać było, że czują się nieswojo.Przyzwyczajeni byli do musztry i wysiłku fizycznego każdego ranka.
-Może i faktycznie go nie będzie. -przyznał Dean, gdy po piętnastu minutach wciąż nie było widać nauczyciela.
-W sumie to lepiej, bo i tak nie umiem wszystkich zaklęć z tej jego listy. - dodał Dean optymistycznie.- To co? Wracamy?
-Kurczę, przebiegłabym z okrążenie wokół jeziora. - powiedziała Pansy. Kilka osób posłało w jej stronę zdziwione spojrzenia. - No co? Schudłam dzięki temu już dwa kilo. - wyjaśniła.
-Naprawdę? - zainteresowała się Lavander. Dziewczyny w grupce zaczęły rozprawiać na temat zbawiennego wpływu porannych ćwiczeń na figurę. Ron zauważył, że wśród nich była także, o zgrozo, Hermiona.
-Ej, bo tak szczerze, to ja też trochę mięśni zrobiłem. - powiedział nagle Seamus. - Może ta obrona nie jest taka zła? - zastanowił się.
-No i mamy lepszą kondycję. -zauważył Neville.
-Czyli, że mamy biegać? - spytał załamany Ron.
-Co nam szkodzi zrobić kółeczko czy dwa. - odparła Parvati i wraz z kilkoma innymi osobami zaczęła biegać. Harry trochę sceptycznie nastawiony do tego pomysłu zaczął biec. Ron, gdy został sam na polanie, niechętnie dołączył do swoich kolegów. 

Nicole obudził głośny śmiech nauczyciela obrony przed czarną magią. Przez dłuższą chwilę zastanawiała się, gdzie w ogóle jest, bo bardzo wygodne łóżko nie pasowało jej do tych w dormitoriach, brakowało również pytań typu: Gdzie są moje skarpetki?, a promyki słońca nie skakały po jej twarzy, dając znać, że czas już wstawać. Kiedy uprzytomniła sobie gdzie jest i dlaczego tam jest, rozejrzała się w poszukiwaniu aurora, który śmiał się do rozpuku, wyglądając przez okno. 
-Aty z czego tak się śmiejesz? - spytała zaciekawiona, przeciągając się.
-Wszystkie lekcje ze mną są odwołane. - wykrztusił przez śmiech. - A ci idioci biegają wokół jeziora.
-Jacy idioci? - dziewczyna zmarszczyła brwi. - Czekaj, teraz mój rocznik powinien mieć obronę. - przypomniała sobie. Auror pokiwał głową, wciąż się śmiejąc. - Żartujesz? - spytała i doskoczyła do okna, aby przekonać się na własne oczy, że uczniowie dobrowolnie wykonują ćwiczenia o szóstej rano. Nicole przetarła oczy, jednak nie zmieniło to widoku za oknem. Ludzie ze wszystkich czterech domów biegali wokół jeziora.
-Niech oni mi jeszcze narzekają na poranne ćwiczenia. - powiedział trochę złowieszczo Felix.
-Małpa z ciebie. Oni ćwiczą, mimo że nie mają lekcji, a ty sobie kpisz.- zbeształa mężczyznę z lekkim wyrzutem w głosie.
-Aty ciągle mówisz na mnie małpa. - zauważył Seymour. - Wiesz jakie to wkurzające?
-Sorry, ale to za dobrze do ciebie pasuje. -odparowała nastolatka. Auror parsknął śmiechem.
-Do innych też tak mówisz? Harry, ty słoniku, może czas spotkać się z wiewióreczką Ginny? - zakpił.
-To nie jest śmieszne! - krzyknęła dziewczyna przez śmiech.
-No wiesz. Po raz pierwszy spotykam gangsterkę, która tak mówi. -powiedział z uśmiechem na twarzy. 
-To widać jeszcze mało wiesz o życiu. - zripostowała Nicole. - Jestem głodna. - powiedziała nagle. 
-Znowu?Jesz tyle co olbrzym, jak nie więcej. - stwierdził auror, przekomarzając się z nastolatką.
-No wiesz co? - spytała oburzona dziewczyna, rzucając w mężczyznę poduszką. Seymour uchylił się. - Po prostu rosnę.
-Chyba wszerz. - mruknął pod nosem Felix.
-No wiesz ty co! - krzyknęła rozbawiona dziewczyna. - Już nie żyjesz!- zawołała i rzuciła kolejną poduszką. Auror znów wykonał unik, ale dzięki sprytnie ukrytemu zaklęciu poduszka trafiła swój cel.
-To nie fair! - krzyknął auror. Dziewczyna prychnęła i rzuciła kolejną poduszką. I kolejną. I jeszcze jedną. W końcu auror zaczął oddawać i bitwa na poduszki rozegrała się na dobre, która skończyła się dopiero pół godziny później. 

Gdy Seymour i Potter przywrócili się do porządku po bitwie na poduszki, zasiedli do śniadania, które przyniósł im Zgredek. Rozmawiali się i śmiali tak, jakby znali się od lat.
-A teraz musisz mi powiedzieć jakich zaklęć użyłeś na to łóżko. Dawno tak dobrze nie spałam. - powiedziała dziewczyna. Auror zagłębił się w rozprawianiu o zaklęciach zmiękczających i dostosowujących materiał do upodobań czarodzieja. Nicole słuchała zaciekawiona, rzucając co jakiś czas swoimi pomysłami na lepszy sen. Od tego tematu przeszli do zaklęć obronnych, potem rozmawiali o polityce. Następnie rozegrali kilkanaście partii szachów, dyskutując o akcjach aurorskich, a zwłaszcza taktykach w nich stosowanych. Przy obiedzie wymieniali się doświadczeniami z pościgów policyjnych. Po południu, żartując i rozmawiając o niczym, grali w eksplodującego durnia, którego Seymour okazał się wielkim fanem. Nie przegrał ani jednej rozgrywki. Świetnie bawili się w swoim towarzystwie, a dzień minął im naprawdę szybko. Może właśnie dlatego zapomnieli o ważnej sprawie, o której przypomniał im dopiero Zgredek.
-Pan Dumbledore pyta się czy drzwi się już otworzyły. - powiadomił ich, przywitawszy się uprzednio. Czarodzieje wymienili się spojrzeniem i doskoczyli do drzwi. Nicole była przy nich pierwsza, nacisnęła więc klamkę, a ta gładko ustąpiła. Drzwi stały przed nią otworem.
-W końcu. - powiedziała bez żadnej radości w głosie Nicole.
-Tak.- potwierdził równie entuzjastycznie auror. - Jeśli byś chciała,to możesz wpaść jutro na herbatę o piątej. - zaproponował Felix. Dziewczyna pokiwała głową i wyszła.

***
I to jest już piętnasty rozdział. Wow :D
Wiecie, że jest już ponad 4k wyświetleń i jednej gwiazdki brakuje do 300? Dziękuję bardzo za to!
Zdradzę wam, że piszę powoli kolejne opowiadanie. Tym razem o Huncwotach. Być może opublikuję je we wrześniu, ale wtedy o tym napiszę.
Życzę wam miłego dnia/wieczora/nocy (w zależności kiedy czytacie). 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro