Święta

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nicole obudziło coś na swoim ramieniu. Nie otwierając oczu zepchnęła owe coś i przewróciła się na drugi bok, aby znowu zasnąć.
Położyła się późno spać z powodu kolacji świątecznej, w czasie której było naprawdę bardzo miło. Wszyscy kulturalnie ze sobą rozmawiali i śmiali się. Obyło się nawet bez ani jednej awantury. Jej rozmyślania przerwało coś na jej nodze. Dziewczyna jęknęła i otworzyła oczy, szukając wściekłym spojrzeniem tego, co nie pozwala jej pogrążyć się w błogim śnie. Gdy zobaczyła, co ciągle budzi ją ze snu, otworzyła szeroko oczy.
-Hermiono! Małpa! - krzyknęła, odskakując w kąt łóżka.
-Rany, Nicole, ja wiem, że ci się podoba, ale, na Merlina, bez przesady.- odparła dziewczyna przez sen.
-Hermiona! Małpa! Tutaj! - krzyknęła ponownie. Tym razem Gryfonka od razu podniosła się do pionu.
-Co? Co pan tu robi? - zapytała, rozglądając się nieprzytomnie po otoczeniu, jednak nie znalazła nigdzie Seymoura. Zmarszczyła brwi i rozejrzała się uważniej. Dopiero wtedy zobaczyła może półmetrową i bardzo słodką małpkę kapucynkę, która biegała jak szalona po pokoju. Hermiona wybuchnęła śmiechem.
-To nie jest śmieszne! - zaprzeczyła, wcale nierozbawiona Nicole.
-No tak. - wykrztusiła przez śmiech przyjaciółka rudowłosej. - Zobacz, na kokardce ma liścik. Przeczytaj go. - powiedziała, wskazując na błękitną kokardę, zawiązaną na szyi zwierzęcia, która tylko dodawała mu uroku.
-Tak, przeczytaj, łatwo powiedzieć. - mruknęła rudowłosa. Zazwyczaj zwierzęta były do niej przyjazne nastawione i potulne. Dziewczyna czuła jednak, że z małpką nie będzie jednak tak łatwo.
-No zawołaj ją jakoś albo coś. - Hermiona ciągle ledwo powstrzymywała się od śmiania się na głos.
-Eee... Kici kici... cip cip? Do nogi? Merlinie, jak ja mam zawołać małpę?! - Nicole w końcu nie wytrzymała i wstała, podchodząc do małpki. Hermiona wybuchnęła szczerym śmiechem, widząc jak jej przyjaciółka skrada się do zwierzęcia. Kiedy była już blisko małpki, ta po prostu uciekła na drugi koniec pokoju. Nicole zmarszczyła brwi ze zdziwieniem i skoczyła w stronę szafki, na której właśnie siedziało zwierzę. To jednak znowu ją przechytrzyło.
-Ugh... - warknęła zdenerwowana i znów spróbowała złapać zwierzę. Jednak skutek był taki sam jak przy wcześniejszych próbach. Taka zabawa w "kotka i myszkę" trwała dobre dziesięć minut, aż w końcu Nicole teleportowała się przed zwierzę, czym je przechytrzyła.
-Ha! Mam cię! - zawołała tryumfalnie.
-Brawo! Złapałaś półmetrową kapucynkę. - powiedziała Hermiona sarkastycznie.
-Ciekawe ile czasu tobie by to zajęło. - wytknęła jej nastolatka. Granger jednak postanowiła milczeć. - Zobaczmy więc co masz tu napisane. - stwierdziła, zrywając karteczkę i rozkładając ją. - "Mam nadzieję, że polubisz małpy. F. S." - przeczytała ze zmarszczonymi brwiami. Jednak prędko w jej spojrzeniu można było dostrzec błysk zrozumienia. - Na brodę Merlina, Seymour! - domyśliła się. Hermiona śmiała się w najlepsze. - No i co ja mam teraz zrobić? - jęknęła Nicole, która nie wiedziała czy ma się śmiać, czy płakać.
-Przebrać się i zejść na śniadanie. - doradziła Hermiona, wstając z łóżka, aby samej zrobić to, co doradziła przyjaciółce.
Hermiona czekała na Nicole na korytarzu. Kiedy rudowłosa wyszła do niej, Granger odchrząknęła, dając jej znać, że o czymś zapomniała. Nicole westchnęła, jednak otworzyła drzwi do pokoju i powiedziała:
-Eee... Idziesz, czy zostajesz? - małpce nie trzeba było dwa razy powtarzać. Ochoczo podążyła za Nicole.
Przemierzały korytarze powoli, aby nie zgubić prezentu gwiazdkowego Nicole. Kiedy weszły do jadalni, stół był już nakryty, jednak nikogo tam nie było. Skierowały się więc do salonu, skąd dochodziły odgłosy rozmów. Kiedy tam weszły zobaczyły większość domowników, kilku aurorów, Dumbledore'a, McGonagall oraz z dziesięciu członków zakonu Feniksa. Nicole zauważyła jednak, że brakowało pana Weasley'a, NImfadory Tonks oraz jej matki - Andromedy.
-Nicole... Co to jest? - spytał Fred, wskazując na małpkę, która wybiegła zza nóg dziewczyny i zaczęła skakać po meblach.
-Małpka. - rudowłosa starała się powiedzieć to pewnie, jednak brzmiało to trochę jak żałosny jęk.
-O Merlinie. - stwierdziła Hestia Jones. Jednak większość osób zaczęła się śmiać. A zwłaszcza Mia, Will, Felix, domownicy Grimmlaud Place oraz uczniowie.
-Skąd ty wytrzasnęłaś tą małpę? - zapytała przez śmiech Ginny. Nicole zawahała się na chwilę, jednak powiedziała zgodnie z prawdą.
-Dostałam na święta. - odparła.
-Nie jest głodna? - zapytała z troską i rozbawieniem w głosie pani Weasley.
-Mam nadzieję, że ofiarodawca się na razie o to zatroszczył. - stwierdziła Nicole, karcąc się w myślach, że nie zadbała o to wcześniej.
-A kim jest ofiarodawca? - zapytał Harry. Nicole spięła się lekko. Powinna powiedzieć, czy może jednak nie?
-Nie domyśliłeś się? - spytała zdziwiona. - Nie no, ja nie wiem jak my możemy być ze sobą spokrewnieni. - rzuciła w formie żartu. - Bardzo jednak chcę wiedzieć skąd, u licha, wytrzasnąłeś małpę? - zapytała, kierując swe słowa do Seymoura.
-Z Ameryki. W końcu tam one żyją. - opowiedział spokojnie auror.
-Przecież wiesz, że nie o to mi chodzi! - fuknęła Nicole, tupiąc nogą. Małpka stojąc tuż obok niej zrobiła to samo, co wywołało salwę śmiechu. - Zdrajca. - dziewczyna zwróciła się do zwierzęcia.
-Zdrajczyni. - poprawił ją Seymour spokojnie. - To dziewczynka.
-Mniejsza z tym, powiedz ty mi lepiej co ja mam z tą małpą zrobić?! - zapytała Nicole, patrząc jak ta skacze radośnie po podłodze.
-Jak chcesz mogę ją odesłać. - zaoferował auror. Rudowłosa chciała już przytaknąć, jednak jej wzrok zatrzymał się na zwierzaku, które spoglądało na nią niemal błagalnie, jakby wiedziało, że właśnie rozgrywa się jej być albo nie być w Anglii. Dziewczyna nie umiałaby się tak po prostu jej pozbyć.
-Myślicie, że pozwolą mi trzymać małpę w Hogwarcie? - spytała nagle. Syriusz i Remus wybuchnęli szczerym śmiechem. McGonagall zaś spojrzała niepewnie na dyrektora, który uśmiechał się szeroko.
-Ze szczurem nie było większego problemu, to z małpą też nie będzie. - stwierdził Dumbledore. - Akurat ta zasada jest tak często łamana, że nikt jej nie traktuje poważnie. - dodał.
-Super! - dziewczyna była coraz szczęśliwsza z powodu dostania zwierzaka. Spojrzała na nie. Małpka wpatrywała się w nią swoimi czarnymi oczami. - No i co się tak na mnie patrzysz, mała? - zapytała, biorąc ją na ręce. - Pewnie chcesz się jakoś nazywać? - zapytała czule. - Może Brenda? - spytała. Kapucynka jednak nie była zadowolona z wyboru imienia, bowiem pociągnęła za rude kosmyki swej właścicielki. - Ała! Dobrze, zrozumiałam, że ci się nie podoba. - warknęła Nicole. - To może... Gwendy? - zaproponowała. Małpce jednak nie spodobało się i to imię, więc uderzyła swoją łapką w policzek dziewczyny. - Będziesz Gwendy. - uparła się nastolatka. Małpka spojrzała na nią z wyrzutem i założyła ramię na ramię, tak jak to robią ludzie, gdy się obrażają.
-Gwendy? Tak możesz sobie nazwać psa, ale nie małpę. - powiedział Seymour.
-Ty tu nie masz nic do gadania! - zauważyła nastolatka.
-I tak będę mówił do niej jak będę chciał. - stwierdził auror.
-Nie, bo nie będziesz się z nią spotykał. Chcę potem móc przebywać z nią przez dłuższy czas w jednym pomieszczeniu. - upierała się Nicole, co wywołało śmiech innych.
-Ale Gwendy jej się nie podoba. - stwierdził auror. - W sumie nic dziwnego. - dodał po chwili.
-To niby jak miałaby się nazywać? - zapytała, głaszcząc małpkę. Auror chwilę się zastanawiał.
-Tolo. - rzekł po chwili. Aurorzy parsknęli śmiechem. Nicole spojrzała na nich pytająco.
-To znaczy szalona. - podpowiedziała posłusznie Amy. Rudowłosa natychmiast się oburzyła.
-Gwendy nie jest szalona! - zaprzeczyła. Nagle z kominka wyszedł zaaferowany pan Weasley, a tuż za nim Tonks.
-Nie zgadniecie co się stało! - zawołała aurorka.
-Wintersowie wrócili. - powiedziała Hermiona, Nicole i Harry chórem. Ron pokiwał głową.
-I co z tego? - zapytała już sama rudowłosa Gryfonka. Kilkanaście zdumionych okrzyków wyrwało się obecnym.
-To wy wiedzieliście? - spytał zaskoczony pan Weasley.
-Dostałam list od kumpli z Francji. - odpowiedziała, nie przejmując się niczym, nastolatka, dalej głaszcząc kapucynkę.
-Ładni kumple. - mruknęła pod nosem McGonagall.
-I nikomu nie powiedzieliście? - spytał trochę groźnie dyrektor.
-Chciałam powiedzieć, ale ktoś mnie nie chciał słuchać. - odpowiedziała szczerze Gryfonka. Felix w tym momencie zrozumiał o co chodzi i zaczął się powoli wycofywać. Will i Mia również wyglądali tak, jakby już zrozumieli całą sytuację. Kobieta uśmiechnęła się pocieszająco do Seymoura, zaś Will z uśmiechem pokręcił w jego stronę głową, co zapewne miało znaczyć: "Stary, już nie żyjesz".
-Kto? - zainteresował się Syriusz.
-Niech ja go dorwę w swoje ręce, to, słowo aurora, długo nie pożyje. - dowódca aurorów zacisnął pięść. - Mów kto to! - rozkazał.
-Nie. - powiedziała nastolatka.
-Co nie?! - zapytał rozwścieczony auror.
-Nie powiem. Niech ta osoba sobie jeszcze trochę pożyje. - stwierdziła. - Ale niech wie, że ma u mnie dług wdzięczności. - Felix z trudnością ukrywał ulgę, którą poczuł.
-Podoba mi się twoje podejście. Wykorzystać ile się da. - auror wydawał się już kontrolować swoje emocje trochę bardziej. - Ponawiam zaproszenie do naszego grona po skończeniu szkoły.
-Ale co z Wintersami? - dopytywał się Lupin.
-Wpadli dzisiaj do Ministerstwa Magii. - odpowiedziała przejęta Tonks.
-O Merlinie, i co? - dopytywał Will. Nicole zwróciła uwagę na to, że Syriusz wydaje się być nieobecny. Postanowiła jednak na razie nie zadawać mu żadnych pytań.
-Henry robi awanturę Darksiede'owi, Sara wpadła do Umbridge, a jakiś dzieciak dorwał się do zapasu broni aurorów, którzy zabarykadowali się w swoich biurach. - relacjonowała Tonks.
-Jak dobrze, że mnie teraz tam nie ma. - powiedział wyraźnie ucieszony Kingsley.
-Czekaj. Jaki dzieciak? - spytał nagle Syriusz. Nimfadora wzruszyła ramionami, dając do zrozumienia, że nie ma pojęcia.
-Syn Sary. Strasznie wkurzający. Zarywa do każdej dziewczyny w promieniu kilometra. Nie lubię go. - powiedziała Nicole, głaszcząc śpiącą małpkę, która leżała na oparciu sofy. - A ty co się taki blady nagle zrobiłeś? - zapytała, nie umiejąc już powstrzymać swojej ciekawości.
-Emm... Syriusz chodził z Sarą, zanim zamknęli go w Azkabanie. Wtedy ona wyjechała. - wytłumaczył jej szeptem Lupin.
-Co? - zdziwił się Harry.
-To by się nawet zgadzało, bo Daniel... - zaczęła Nicole.
-Daniel? - spytał głupio Syriusz.
-Tak, tak ma na imię. Jest ode mnie jakiś rok młodszy. - odpowiedziała Nicole. - Straszny z niego buc. - dodała.
-Chwila, chwila. To ty ich znasz? - zdziwiła się Mia. - Przecież wszyscy aurorzy szukają Henry'ego Wintersa od jakiś piętnastu lat.
-Znam, znam... Odwiedził mnie kilka razy ze swoją rodzinką, kilka razy bez. Tą Sarę to nawet polubiłam, Daniela bym przeżyła, ale zaczął mnie podrywać i nie skończyło się to dla niego za dobrze, a Henry'ego nie znoszę. Zawsze po jego wizycie ginie mi mnóstwo rzeczy, co mnie strasznie wkurza. - powiedziała.
-Nic dziwnego, że go nie znosisz, w końcu to Winters. Ten koleś jest nienormalny. - stwierdziła Jones.
-Co? Czemu? - zdziwił się Harry.
-Nigdy nie dał się zaprowadzić do Azkabanu. Zawsze jakimś cudem znajdował sposób żeby się zwinąć zanim tam dojdziemy. - przyznała Tonks.
-To nie znaczy, że jest nienormalny, tylko raczej genialny. - stwierdził Fred.
-No... Ten koleś to żywa legenda. - przyznał George.
-Ja wam dam legenda! To zwykły zbir! - krzyknęła oburzona Molly. - Bandyta!
-Mama jest chyba trochę do niego uprzedzona. - mruknął Ron.
-Nie dziwię się jej. - stwierdziła Ginny. - Ten koleś jest chyba drugim najbardziej poszukiwanym człowiekiem na świecie.
-Drugim? - spytała Nicole zdziwiona.
-No, jest jeszcze Sama-Wiesz-Kto. - przypomniała jej Weasley.
-No tak. Voldemort. Jakże mogłabym zapomnieć. - powiedziała. - Eee... ale nie powinniście iść łapać Wintersów, żeby z Ministerstwa Magii zostało coś więcej niż kupka gruzu? - zapytała.
-Czy my wyglądamy na samobójców? - Kingsley wydawał się być przerażony samą myślą stawienia czoła Wintersom.
-Boicie się ich? Pff... Już wiadomo dlaczego nigdy nie zostali złapani. - prychnęła z pogardą w głosie. - Henry się mnie boi od kiedy przyłapałam go na próbie kradzieży mojego ulubionego porshe. Myślał, że wytnie mi drugi raz ten sam numer, kretyn. Ale dałam mu nauczkę i dopóki nie wyjechałam, moi ludzie nie widzieli go ani razu we Francji. - powiedziała dumnie.
-Teraz Andromeda z nimi rozmawia. - powiedział pan Weasley. Dopiero teraz wszyscy zorientowali się, że nie ma z nimi pani Tonks.
-Eee... Nie wiem, czy chcę to wiedzieć, ale jak wygląda ta rozmowa? - spytała ostrożnie McGonagall.
-Próbuje nakłonić ich do przyjścia tutaj. - odpowiedział powoli Artur.
-Co?! Czy ona do reszty zwariowała?! - przeraziła się pani Wesaley. - Największego krętacza i oszusta?! Do siedziby Zakonu Feniksa?!
-Hej! Mówi pani o mojej mamie! - oburzyła się Tonks. Molly jednak się tym nie przejmowała, pobiegła chować kosztowności, którymi ich właściciel zdawał się nie interesować. Syriusz siedział na kanapie z nieokreślonym wyrazem twarzy. Obok niego usadowił się Remus, chcąc dać wsparcie przyjacielowi. Inni jednak nie byli tak spokojni. Część członków Zakonu Feniksa, zbyt przerażona perspektywą przybycia Henry'ego Wintersa, spanikowała i uciekła. Aurorzy ustawili się w szyku bojowym, jednak widać było, że nawet oni starają się raczej trzymać na uboczu i nie wychodzić przez szereg, bliźniacy dyskutowali podekscytowani i układali listę pytań, Harry, Ron, Hermiona i Ginny patrzyli zaciekawieni, stojąc pod ścianą, a Nicole patrzyła na nie potrafiących się zorganizować, ale chcących wyglądać groźnie czarodziei.
-Ale heca! Ciekawe, co by było, gdyby Voldemort się tu zjawił! - powiedziała, po czym się zaśmiała, za co oberwała kilka niezbyt przychylnych spojrzeń. Kapucynka zaś, obudzona przez, próbujących się zorganizować aurorów, skakała po wszystkim, po czym dało się skakać. Nagle ogień w kominku zawirował.
-Zaraz będą! - krzyknął trochę piskliwym głosem jeden z aurorów.

***
Jak szybko napisałam kolejny rozdział! Zupełnie jak nie ja, prawda? :D
W komentarzach pisaliście głównie, że chcecie grupę na facebooku i snapchata, więc postanowiłam, że założę oba i zobaczę, gdzie będę miała z wami lepszy kontakt. Więc
snapchat --> clevleen101
Na grupę musicie poczekać, aż wymyślę jakąś ciekawą nazwę. No chyba, że wy macie jakieś pomysły?

Do następnego rozdziału, który postaram się wstawić w przyszłym tygodniu!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro