#1 ❤ Kiedy spotykacie się po raz pierwszy.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

👓👓👓

❤ Harry Potter

- Gdzie on u licha jest?! Jeszcze chwila i zagramy bez szukającego. Co on sobie myśli? Że jest panem świata?! - wściekle mamrotałaś pod nosem, siedząc na swojej ukochanej miotle kilka cali nad ziemią.

Odkąd poprzedni szukający drużyny Gryfonów ukończył ostatni rok nauki, pozostawił was na lodzie. Z pomocą przyszedł jednak Wybraniec, czyli niejaki Harry Potter. Wcześniej mijałaś go tylko kilka razy na korytarzu, nie zamieniając z nim nawet słówka. W tamtej chwili byłaś jednak tak na niego wściekła, że Twoje zaciśnięte na kiju dłonie o mało go nie połamały.

W pewnym momencie coś śmignęło Ci przed oczami, a już po chwili usłyszałaś głośne wiwaty i okrzyki dobiegające z trybun. Spoglądając za siebie dostrzegłaś chłopaka o dość drobnej budowie ciała z czupryną kruczoczarnych włosów na głowie, które opadały równomiernie we wszystkie strony świata.

- Cóż to za zaszczyt nas spotkał, że szanowny pan P. raczył obdarzyć nas swą obecnością w dodatku spóźniając się tylko o kilkanaście minut. - syknęłaś ironicznie, podlatując tuż przed jego nos.

- O co ci chodzi? Wcale się nie spóźniłem. W ogóle kim ty jesteś? Znamy się? - odpowiedział chłopak, wcale nie tracąc pewności siebie.

- [ Imię i nazwisko ], od jakichś 2 lat ścigająca drużyny Gryfonów, ale skąd ty możesz mnie znać, skoro jesteś Wybrańcem i nikt poza tobą samym cię nie obchodzi. - prychnęłaś, po czym odleciałaś zostawiając zdezorientowanego chłopaka samego.

👓👓👓

🐍🐍🐍

❤ Draco Malfoy

Tamtego dnia miał rozpocząć się swój 6 rok w szkole Magii i Czarodziejstwa - Hogwarcie. Właśnie stałaś na peronie numer dziewięć i trzy czwarte i rozmawiałaś z jedną z dziewcząt z Twojego rocznika. Kiedy punktualnie o wyznaczonej godzinie z jednej strony nadjechał Hogwart - Ekspres, wszyscy rzucili się w stronę drzwi, aby zająć jak najlepsze miejsca. Tobie jednak zbytnio na tym nie zależało, ponieważ wiedziałaś, że jedna z Twoich przyjaciółek zajmie Ci takowe.

W tym roku tłok zdawał się być jeszcze większy niż w poprzednich latach. Stało się tak zapewne za sprawą pierwszoroczniaków, których było naprawdę sporo.

Kiedy stojąc w drzwiach wejściowych można było już swobodnie oddychać, weszłaś do środka, po czym wąskim korytarzem skierowałaś się w końcowe rejony pociągu, gdzie zwykle prsesiadywały osoby z Twojego domu, czyli Slytherinu. Co chwilę mijałaś młode, wystraszone twarze, które widziałaś po raz pierwszy.

Z powodu tak dużej ilości osób, wokół zrobiło się bardzo duszno, toteż jak najszybciej starałaś się dotrzeć do swojego przedziału.

Kiedy byłaś już wystarczająco blisko z ulgą stwierdziłaś, że Twoja przyjaciółka siedzi przy jednym ze stolików, jednak trochę się spięłaś, kiedy obok niej dostrzegłaś ciemnoskórego chłopaka, a na miejsce na przeciwko też nie było już co liczyć.

W tamtym momencie bardzo się na nią wściekłaś i posłałaś jej tylko pytające spojrzenie, na co tamta zacisnęła usta w wąską linię i pokiwała przepraszająco głową. Przerwóciłaś oczami, po czym zabrałaś się za szukanie choć jednego wolnego miejsca.

Jak ogromna była Twoja radość, kiedy dostrzegłaś nie jedno, ale aż 4 wolne miejsca na końcu przedziału. Pognałaś do nich czym prędzej, po czym zadowolona rozsiadłaś się w najlepsze. Byłaś tak zadowolona, że nawet nie zdziwiło Cię to, czemu miejsca te cały czas są wolne.

Uśmiech z Twojej twarzy zniknął dopiero wtedy, kiedy w drzwiach oddzielających wagony stanął chłopak o blond włosach, a za nim pewna ciemnowłosa dziewczyna i jeszcze jeden chłopak o ciemnej karnacji.

Kojarzyłaś ich tylko i wyłącznie z posiłków w Wielkiej Sali, jednak doskonale znałaś pogłoski na ich temat. Pomyślałaś, że lepiej byłoby, gdyby nie usiedli przy jedynym wolnym stoliku wraz z Tobą, toteż chciałaś jak najszybciej się wycofać i iść poszukać szczęścia gdzie indziej.

Nim jednak zdążyłaś się ruszyć, drogę zagrodził Ci chłopak, z którym nie miałaś nawet najmniejszej ochoty nawiązywać jakiejkolwiek konwersacje.

- No proszę, ktoś już sobie przywłaszczył nasze miejsca, ale myślę jednak, że zmieścimy się tu wszyscy. - usłyszałaś tuż nad swoim uchem złośliwy głos, którego miałaś nadzieję nigdy nie usłyszeć.

Nie wiedząc co robić, uśmiechnęłaś się krzywo i szybko odwróciłaś głowę w kierunku okna, udając, że bardzo interesuje Cię widok za nim.

- Co taka speszona? Przestraszyliśmy cię czy co? - dodał chłopak, a dziewczyna, która siedziała naprzeciwko zachichotała.

- Pff, a niby czym? Miałabym bać się tchórzofretki, której włosy z kilometra odbijają się tak, jakby ktoś wylał na nie litr białej farby? - sama nie wiedziałaś, czemu to powiedziałaś. Nie miałaś najmniejszego zamiaru wypowiadać tego na głos, to były tylko Twoje myśli, jednak chyba skryta natura Slytherinu przejęła nad Tobą kontrolę.

Chłopak lekko się skrzywił, a reszta jego towarzyszy wydała z siebie coś przypominającego donośne "uuu".

- Nie pozwalaj sobie za dużo, smarkulo. - syknął tylko blondyn, po czym skrzyżował ręce na piersi, a Ty czerwona ze wstydu, ponownie wlepiłaś wzrok w okno i nie miałaś najmniejszego zamiaru odezwać się jeszcze choć słówkiem podczas tej podróży. A swoją sznowną "przyjaciółkę" miałaś ochotę udusić na śmierć podczas najbliższej nocy w dormitorium.

🐍🐍🐍

🐭🐭🐭

❤ Ron Weasley

Stałaś przy barierce zabezpieczającej i cała dygotałaś z podniecenia. Mecz quidditcha, na który tak długo czekałaś, miał zacząć się za kilka chwil. Od góry do dołu, ubrana w barwy Bułgarii, z wuwuzelką w ustach i ogromnym kapeluszem czekałaś, aż Twoji ulubieni zawodnicy w końcu wlecą na arenę.

W jakieś 15 minut przed rozpoczęciem, tuż obok Ciebie zjawili się kolejni kibice, którzy automatycznie wypełnili cały wasz rząd. Kątem oka zauważyłaś kilku, jak nie kilkunastu czarodzieji, wszyscy o rudej barwie włosów. Barwy, które mieli na sobie symbolizowały, że kibicują tej samej drużynie.

Nie zwracałaś na nich szczególnej uwagi do momentu, kiedy dwójka wysokich rudych chłopaków zaczęła się przepychać tak, że inny z nich, tym razem trochę niższy został popchnięty w Twoją stronę, tym samym o mało nie zwalając Cię z nóg. Wymamrotałaś tylko coś pod nosem i zmierzyłaś go wzrokiem spode łba i nie chcąc psuć sobie w żadnym stopniu wieczoru, ponownie powróciłaś do wgapiania się w obraz przed sobą.

***
Mecz trwał już od kilkunastu dobrych minut, a Bułgaria prowadziła nad rywalami tylko 10 punktami. Jako wierny kibic quidditcha, starałaś się wykrzyczeć jakieś wskazówki w stronę swoich idoli, jednak były to tylko krople w oceanie hałasu, jaki panował na stadionie.

W pewnym momencie, tuż przy swoim uchu usłyszałaś świst, jak gdyby to znicz właśnie przeleciał obok siebie. Nim zdążyłaś się jednak odwrócić, tuż przed Twoim nosem ujrzałaś szybujący w Twoją stronę kafel, za którym leciało kilku zawodników, jednak nie byli wystarczająco blisko, aby zdążyć przed momentem, kiedy piłka wleciała wprost w Twoje ręce.

Tak Ci się przynajmniej wydawało. Ponieważ, kiedy tylko otworzyłaś oczy, by sprawdzić, czy rzeczywiście nie śnisz, poczułaś, jakby ktoś wyrywał Ci zdobycz z uścisku. Okazało się, że to stojący tuż obok Ciebie chłopak, który wcześniej wpadł na Twoją osobę, trzyma kafla równie mocno i nic nie wskazywało na to, aby był gotów zrezygnować z takiej szansy.

- Puszczaj! Byłam pierwsza! - krzyknęłaś w jego stronę, cały czas próbując wyrwać swoją zdobycz.

- Po moim trupie! To ja pierwszy tego dotknąłem! - odkrzyknął i również nie dawał za wygraną.

- Daj spokój, Ronuś, wstyd bić się z dziewczyną o głupi kafel. - z tyłu dobiegł kolejny głos, którego właściciela od razu obdarzyłaś sympatią.

- To nie jest głupi kafel! Mam to gdzieś, to ja powinienem go trzymać! - odparł wściekły, jak wynikało z wypowiedzi poprzedniego, Ronuś.

- Hej, możecie mi to oddać? Jakbyście nie zauważyli, gramy tutaj mecz, a ta piłka jest jedną z ważniejszych, o czym chyba wiecie, prawda? - tuż przy was rozległ się zachrypły głos, na co obydwoje w tym samym czasie zwróciliście uwagę na jego właściciela.

- Tak, jasne, przepraszam. - wybąkałaś, natychmiast podając mężczyźnie rzecz, nie zwarzając nawet na to, że pociągnęłaś za sobą ów chłopaka, który chyba nie chciał oddawać piłki z powrotem. Na Twoje policzki wdarł się rumieniec z powodu zbłaźnienia się w obecności jak zauważyłaś, Bułgara. W normalnej sytuacji po prostu zrobiłabyś sobie z nim zdjęcie i poprosiła o autograf, jednak ta do zwyczajnych nie należała.

- Dzięki. - mruknął zawodnik, po czym wyrwał kafla z uścisku Rona, przez przypadek musając Twoją dłoń. Kiedy po chwili dotarło do Ciebie, że właśnie Cię dotknął, omal nie straciłaś przytomności.

🐭🐭🐭

💵💵💵

❤ Fred Weasley

Był środek Twojego 5 roku w Hogwarcie. Zgodnie z tradycją, uczniowie od trzeciego rocznika wybierali się do Hogsmeade, aby wydać trochę galeonów. Jednak kiedy byliście już w połowie drogi zdruzgotana stwierdziłaś, że saszetka, w której zwykle trzymałaś monety została na szafce nocnej, tuż przy Twoim łóżku w dormitorium Ravenclaw. I choć już przyzwyczaiłaś się do sytuacji, że takie rzeczy często Ci się przy trafiają, byłaś potwornie wściekła.

Jakby tego było mało, schody, które lubiły się przemieszczać, tradycyjnie już przy Twoich odwiedzinach poruszyły się akurat wtedy, gdy znajdowałaś się na środku nich. Przewróciłaś oczami i w miejscu, gdzie wysadziły Cię owe schody, chciałaś poszukać innej drogi do wieży zachodniej, w której znajdowało się dormitorium Krukonek.

Kierując się na zachód weszłaś w korytarz, w którym jeszcze nigdy nie udało Ci się przebywać. Twoje przerażenie wzrosło jeszcze bardziej, kiedy usłyszałaś szmer, jakby ktoś przesuwał ciężką, granitową płytę. Gdy przyjrzałaś się bliżej okazało się, że posąg, na który wcześniej nie zwróciłaś większej uwagi, jakby zmienił swoje położenie.

Kiedy podeszłaś bliżej, dostrzegłaś rudą czuprynę, która wydobyła się zza tułowia jakiejś czarownicy.

- Głupi George, dlaczego to zawsze na mnie spada najwi... - zaczął chłopak, jednak przerwał, widząc Twoją zdezorientowaną minę. - Eee... - bąknął, po czym w pośpiechu wyjął jakiś świstek papieru, w który po chwili utkwił wzrok. - No tak... To wszystko wina Georga...- wyszeptał jakby do siebie, po czym spojrzał w Twoją stronę uśmiechając się z zakłopotaniem.

Ty jednak wciąż wpatrywałaś się w niego zdziwionym wzrokiem, w duchu myśląc, co on takiego właśnie odpiernicza.

- Nie jesteś prefektem, co? - wypalił nagle.

- Ee, nie. - odpowiedziałaś, kiedy trochę się już ocknęłaś.

- Uff, w takim razie błagam cię, nikomu ani słowa o tym, co tutaj zobaczyłaś dobra? - z jednej strony jakby mu trochę ulżyło, jednak z drugiej nadal był mocno zakłopotany.

- Dobrze, ale...Kim ty jesteś i co tam właściwie robiłeś? - spytałaś po chwili namysłu, na co chłopak wyraźnie się rozluźnił.

- Jestem Fred Weasley oraz należę do Gryffindoru. A to, to eee, nie obraź się, ale i tak nie zrozumiesz. - powiedział, a uśmiech cały czas widniał na jego twarzy, jakby tym chciał się usprawiedliwić.

- Aha, w takim razie...Ja chyba sobie już pójdę... - wydukałaś, bo poczułaś się bardzo niezręcznie w tej całej sytuacji. Po czym szybkim krokiem ruszyłaś w kierunku schodów, aby tym razem spróbować szczęścia w dostaniu się do swojej wieży.

💵💵💵

💶💶💶

❤ George Weasley

Wiele słyszałaś o słynnych bliźniakach, którzy to uciekli z Hogwartu i spróbowali szczęścia zakładając własny biznes na ulicy Pokątnej. Toteż, kiedy zakupiłaś już wszystkie potrzebne książki oraz gadżety, które były Ci potrzebne, aby zacząć ostatni rok w Szkole Magii i Czarodziejstwa, postanowiłaś zajrzeć do słynnego sklepu o nazwie "Magiczne Dowcipy Weasleyów".

Już na samym progu przywitał Cię ogromny gwar i tupot setek stóp, który odbijał się od drewnianych desek. W środku budynku panował taki tłok, jakby cała ulica Pokątna nagle zebrała się w jednym miejscu. Mimo tego, co rusz ktoś wychodził lub wchodził, przez co panowało tam nie lada zamieszanie.

Nie wiedząc, od czego zacząć, postanowiłaś rozejrzeć się, bo być może coś samo wpadłoby Ci w oko. Przechodząc przez rozmaite regały z setkami wymyślnych gażdżetów byłaś pełna podziwu dla ich wynalazców. Twoją uwagę przykuły jednak wielkie, złote półmiski na kolumnach, które po brzegi wypełnione były flakonikami w różowym kolorze. Na samym ich środku widniało ogromne serce.

- Eliksir miłosny. Jedna kropla w herbacie, a mężczyzna twojego serca zakocha się w tobie bez opamiętania. - usłyszałaś za sobą głos i zorientowałaś się, że od dłuższego czasu wpatrujesz się w to miejsce.

Odwracając się, zauważyłaś wysokiego chłopaka, nie wyglądającego na więcej niż 20 lat.

- Chwila...ty jesteś Fred Weasley, prawda? - spytałaś, a Twoją twarz przyozdobił szeroki uśmiech.

Chłopak również się uśmiechnął, po czym podszedł w Twoją stronę.

- George, jestem George. O nic cię nie obwinian, ale jest mi jednak trochę przykro, że myślisz mnie z moim mniej przystojnym bratem. - dodał rozbawiony wyciągając przy tym dłoń w Twoją stronę.

- Ojć, przepraszam. - wyszczerzyłaś zęby, jakbyś chciała uniknąć jakiejś kary. - Jestem [ imię ] i niezmiernie mi miło, że mogę poznać tego przystojniejszego z dwójki tych słynnych na cały Hogwart bliźniaków. - dodałaś ściskając jego dłoń i wyraźnie akcentując słowo "przystojniejszego".

💶💶💶

🌕🌕🌕

❤ Remus Lupin

Był to Twój przedostatni rok w Hogwarcie, a zarazem pierwszy jako nowego prefekta. Gdy poprzednia prefekt z Twojego domu zrezygnowała z tej roli, wszystko spadło na Ciebie. Byłaś trochę zestresowana, jednak nie chciałaś dać po sobie tego poznać.

Właśnie wracałaś z Twojego pierwszego spotkania prefektów, kiedy dwójka chłopców przemknęła obok Ciebie tak szybko, że nim się ocknęłaś już ich nie było i nie mogłaś nawet zwrócić im uwagi. Nie miałaś zamiaru gonić ich po całym Hogwarcie, dlatego postanowiłaś przymknąć na to oko.

Nim jednak postawiłaś kolejny krok, zza ściany z naprzeciwka wyłonił się kolejny chłopak, jednak tym razem nie biegł on tak szybko.

- Chwila, stój. - podniosłaś głos, na co blondyn spojrzał w Twoją stronę. - Jest po 10, czy to nie przypadkiem już cisza nocna?

- Cisza nocna? - powtórzył drwiąco, czym nieco Cię zirytował. - A kim przepraszam jesteś, aby mi o tym przypominać? - dodał.

- Jestem prefektem. - powiedziałaś spokojnie, ale w głębi duszy miałaś ogromną ochotę mu dopiec.

- Chyba że. - stwierdził krótko, jednak można było wywnioskować że jest chyba trochę zszokowany. - Słuchaj lala, tak się składa, że ja również jestem prefektem, jednak... - przerwał, czując się chyba trochę niezręcznie. - Coś mi wypadło i nie mogłem przybyć na spotkanie. Tych dwójka głupków, których widziałaś przed chwilą są moimi przyjaciółmi i jeśli pozwolisz, to ja się nimi zajmę. - dodał już spokojnie, Twoim zdaniem sztucznie się uśmiechając.

- Powiedzmy, że ci wierzę... - wymamrotałaś mrużąc oczy, ponieważ nie chciałaś wdawać się z nim w dłuższe konwersacje.

- I bardzo dobrze. Tak więc do zobaczenia. - powiedział szybko, po czym Cię wyminął.

Westchnęłaś głęboko, przerwacając przy tym oczami, a następnie ruszyłaś w kierunku dormitorium, prosząc w duchu, aby nikogo więcej nie spotkać.

🌕🌕🌕

🐾🐾🐾

❤ Syriusz Black

W pewne deszczowe popołudnie jak zwykle wracałaś z liceum do swojego domu. Mieszkałaś na obrzeżach, toteż trochę czasu minęło, zanim dotarłaś na miejsce. Gdy od celu dzieliło Cię zaledwie kilka ulic, omal nie wyszłaś z siebie, kiedy okazało się, że jedna z nich jest zamknięta, a żeby dostać się do domu, mogłaś przejść albo dwa razy dłuższą trasą, albo też przejść przez pobliski zagajnik. Było zimno i padało, więc dla własnego zdrowia wybrałaś las. Mimo, że trochę się bałaś, musiałaś przejść przez niego jak najszybciej.Postanowiłaś nieco umilić sobie czas podróży i zaczęłaś nucić piosenkę, której ostatnimi czasy dość często słuchałaś.

W pewnym momencie zauważyłaś, jakby coś w mgnieniu oka przebiegło przez drogę jakieś 15 metrów przed Tobą. Serce omal Ci nie wyleciało, a nogi same chciały zacząć biec przed siebie. Jednak coś podkusiło Cię zbadać całą sytuację. Powoli, ale jednak na nogach z brzoskwiniowej galaretki, podeszłaś do miejsca, w którym owe coś zniknęło. Schowałaś się za jednym z drzew i ostrożnie wyjrzałaś w głąb lasu.

Na leśnej ściółce, tuż za dość dorodnymi paprociami, stał czarny jak węgiel, duży pies. Serce podskoczyło Ci do gardła, ale coś podpowiadało Ci, abyś nie uciekła. Pies otrząsnął się, jakby chciał wyrzucić ze swej sierści wszystkie kropelki wody, a następnie zaczął...no właśnie... Co on do cholery zaczął robić? Nim zdążyłaś cokolwiek załapać, na miejscu czworonoga stanął...człowiek?

Szybkim ruchem przetarłaś oczy, nawet nie zauważając, że do Twojej otwartej buzi zmieścił by się bochenek chleba. Uszczypnęłaś się, jednak ku Twojej rozpaczy to nie był sen.

Tego było już za wiele. Musiałaś stamtąd odejść i to jak najszybciej. Szybkim, a zarazem ostrożnym i jak najcichszym ruchem zaczęłaś się wycofywać, aby później jak najszybciej zacząć biec przed siebie.

Kiedy jednak odwróciłaś się, aby wcielić swój plan w życie, przed oczami wyłonił się wysoki mężczyzna wyglądający na ok. 19 lat, z dość długimi włosami koloru czerni. Zakręciło Ci się w głowie, przez co upadłaś na pośladki, uprzednio wydając z siebie dźwięk przerażenia.

- Ile widziałaś? - rzekł chłopak i ku Twojemu zdziwieniu brzmiał, jakby był jeszcze bardziej przerażony od Ciebie, o ile taki stan w ogóle istniał.

- Ja...nic! Nic nie widziałam...Przechodziłam i... - zaczęłaś się jąkać, a w duchu już przyzwyczajałaś się z myślą, że za chwilę Twoje istnienie na tej planecie dobiegnie końca.

- Czyli wszystko. - stwierdził, a jego twarz przybrała wyraz, jakby za chwilę miał wyzionąć ducha. - Ministerstwo mnie zabije, nie mam nawet po co wracać do domu... - zaczął mamrotać sam do siebie, łapiąc się przy tym za głowę.

- Ale ja nikomu nie powiem, przysięgam! Tylko proszę, nie zabijaj mnie! - pisnęłaś na jednym wydechu, zaciskając przy tym oczy, jakby ktoś zaraz miał Cię wrzucić do basenu pełnego wody.

- Zabijać cię? Po co niby miałbym to robić? Prędzej to ja zostanę zabity, jeśli ktokolwiek dowie się, że mnie zobaczyłaś. - powiedział spanikowany, przez co trochę, ale tylko trochę, poczułaś się bezpieczniej.

- Wstań, bo się przeziębisz. - wymamrotał, podając Ci dłoń, którą z lekkim zawahaniem przyjęłaś czując od razu ogromnego sińca z tyłu.

- Obiecuję, nikomu nie powiem. Nic nie widziałam, nie wiem, kim jesteś, a teraz proszę wybacz, muszę już iść. - ponownie pisnęłaś na jednym wydechu, a następnie chciałaś jak najszybciej wyminąć chłopaka i udać się do domu, aby przeżywać dzisiejszy dzień w samotności.

- Ale... Nie interesuje cię nawet, dlaczego... - zaczął, nim zdążyłaś wykonać planowaną wcześniej czynność.

- Nie, naprawdę nie chcę tego wiedzieć. Przepraszam, muszę iść. - wymamrotałaś, a następnie w końcu udało Ci się go wyminąć.

Szłaś jak najszybciej, starając się nie zacząć biec. Nie chciałaś się też odwracać, aby zobaczyć czy chłopak czasem za Tobą nie idzie.

Kiedy byłaś już na ulicy, z której wcześniej zboczyłaś, aby pójść przez las, odetchnęłaś z ulgą. Okazało się również, że nikogo za Tobą nie było.

Oddychając płytko, postanowiłaś pójść jednak dłuższą trasą i już zawsze omijać lasy. Wszystkie.

🐾🐾🐾

🍶🍶🍶

❤ Severus Snape

Był to Twój piąty rok nauki w Szkole Magii i Czarodziejstwa - Hogwarcie. Zarazem była to też pierwsza w tym roku lekcja Eliksirów wraz ze Ślizgonami. Przez poprzednie lata, Wasz dom połączony był wraz z [ Ravenclaw / Hufflepuffem / Gryffindorem ], jednak wraz z końcem roku wasze grupy trochę się skłóciły i na lekcji panowało nie małe zamieszanie, toteż dyrekcja natychmiastowo zareagowała, łącząc was wraz ze Ślizgonami. Nie było Ci to na rękę, bo musiałaś przyznać, że nie za bardzo lubiłaś ten dom, jednak nie chciałaś spierać się z osobami wyższej rangi.

- Witam was, drodzy uczniowie, na pierwszej w tym roku lekcji eliksirów. - oznajmił uroczystym głosem profesor Horacy Slughorn.

W klasie dało się słyszeć jedynie ciche odpowiedzi bardzo "entuzjastycznie" nastawionych uczniów, dlatego też mężczyzna nic więcej nie mówiąc, usiadł za swoim nauczycielskim biurkiem i zaczął zapisywać coś swoim białym piórem.

- Chyba wiecie, że spotykamy się dziś i przez resztę roku w takim, a nie innym składzie, prawda? - bardziej stwierdził niż spytał, obdarzając wszystkich spojrzeniem. - Dlatego też dzisiejszą lekcję chciałbym poświęcić na rozwijanie waszych koleżeńskich stosunków. - oznajmił. - Dzisiejsza lekcja polegać będzie na przyrządzeniu przez was w parach Eliksiru Wiggenowego, używanego do leczenia ran. - dodał po chwili widząc miny uczniów, wyrażające więcej niż tysiąc słów.

Waszym pierwszym zadaniem było wylosowanie karteczki z imieniem i nazwiskiem jakiegoś Ślizgona. Na Twojej widniał napis : Severus Snape.

Nie miałaś pojęcia, kim jest owy Severus, ponieważ nie zagłębiałaś się zbytnio w nowe znajomości, zwłaszcza z domu Ślizgonów. Kiedy jednak profesor Slughorn udzielił Ci rad, w którym kierunku masz pójść, odnalazłaś swojego partnera.

- Cześć. - powiedziałaś niby obojętnie, jednak w Twoim głosie można było wyczuć nutkę niechęci.

- Cześć. - odpowiedział nieco nieśmiało chłopak o kruczoczarnych włosach, kończących się mniej więcej na wysokości nosa.

- Dobrze. - przerwał profesor Horacy. - Cały przepis znajduje się na stronie 64 w waszych podręcznikach. Życzę powodzenia, a para, która sporządzi najlepszy eliksir, zostanie przeze mnie nagrodzona. Zaczynajcie. - oznajmił, po czym ponownie przysiadł za swoim biurkiem.

Szczerze, to lekcja Eliksirów nigdy nie była Twoją mocną stroną, toteż jako pierwsza otwarłaś podręcznik i zaczęłaś analizować listę składników, podczas gdy Twój towarzysz ku Twojemu zdziwieniu wszystkie przyniósł już na wasz stolik.

Popatrzyłaś na niego przez chwilę, próbując wyrazić swoje zdziwienie, jednak chłopak chyba w ogóle się tym nie przejął.

- Znasz to na pamięć czy jak? - zaczęłaś, czym w końcu zwróciłaś jego uwagę.

- Nie. To po prostu oczywiste, że do tego eliksiru potrzebne są takie, a nie inne składniki, prawda? - odpowiedział jakby to było bardzo oczywiste, kwitując wszystko lekkim uśmiechem.

- Jaasne. - odpowiedziałaś nieco zakłopotana, a w głębi duszy zastanawiałaś się, czy tylko Ty tego nie wiedziałaś. Jednak rozglądając się po klasie z ulgą stwierdziłaś, że wszyscy jeszcze wpatrzeni są w stronę nr 64.

Chłopak wydawał się być naprawdę niezły, w tym co robił, a Tobie zrobiło się trochę głupio, ponieważ jedynym Twoim udziałem w przyrządzeniu Eliksiru było ćwiartowanie, a czasami również rozgniatanie składników. Severus również czasami robił coś nie tak, jak napisane było w podręczniku, jednak kiedy po kilku uwagach, zawsze twierdził, że masz mu zaufać, po prostu się zamknęłaś.

Kiedy czas na to przeznaczony upłynął, ze zdziwieniem stwierdziłaś, że jesteście jedną z nielicznych par, których płyn nie wybucha ani nic złego się z nim nie dzieje. Twoje zszokowanie wzrosło jeszcze bardziej, gdy profesor Horacy ogłosił, że wasz Eliksir Winnegowy jest najlepszy i to właśnie wy dostaniecie po flakoniku Płynnego Szczęścia.

Kiedy dzwonek oznaczający koniec lekcji dał sygnał, stwierdziłaś, że pomimo tego, iż Severus Snape był Ślizgonem, chyba mogła byś uznać go za naprawdę w porządku osobę i miałaś również cichą nadzieję, że kolejny eliksir również przyrządzicie razem.

🍶🍶🍶

Hejka!

(,,๏ ⋏ ๏,,)

Czy ja właśnie napisałam rozdział na ponad 3500 słów O.O

Nie wiem, czy zauważyłyście, jednak nie pojawił się tu scenariusz z Jamesem, ponieważ żaden, nawet najmniejszy pomysł z nim w roli głównej nie wpadł mi do głowy, za co bardzo Was przepraszam :(

Nie wiem również, czy dobrze napisałam pozostałe scenariusze, ponieważ jest to moja pierwsza książka tego typu i boję się, że nie podołałam temu zadaniu :/

Piszcie, co sądzicie na ten temat, a ja z chęcią przyjmę każdą krytykę.

Rozdział chciałam dodać już wczoraj, w Dniu Kobiet, jednak nie miałam jeszcze dokończone go rozdziału z Severusem, więc premierę musiałam przełożyć na dzisiaj xD Chciałabym Wam życzyć (spóźnionego), ale wszystkiego najlepszego z okazji tego Święta :D

P.S. Scenariusz z Harrym jest bardzo krótki, za co bardzo przepraszam >.< Jednak w kolejnym postaram się napisać dłuższą historię :)

Pozdrawiam

Melody ;***

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro