❤Wasz pierwszy pocałunek❤ cz.2/2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

🐕🐕🐕

Syriusz Black

— Czyli ten cały "magiczny świat" rzeczywiście istnieje? — po raz kolejny zadałaś to pytanie w obecności Syriusza, który od momentu waszego pierwszego spotkania regularnie Cię odwiedzał, a pewnego dnia postanowił powiedzieć Ci wszystko o świecie magii, mimo że mógł za to słono zapłacić. — Przecież to przeczy wszelkim prawom natury. — westchnęłaś, czując się przytłoczona tym całym nadmiarem nadprzyrodzonych wydarzeń.

— W skrócie tak to wygląda. — wymamrotał Syriusz, drapiąc się po karku. — A wiesz, co jest w tym wszystkim najlepsze? — spytał, nie mogąc powstrzymać się od delikatnego uśmiechu.

— Wszystko? — spytałaś retorycznie, unosząc brwi ku górze. — Syriusz, twój świat jest niesamowity i trudny do pojęcia. To doprawdy fascynujące.

— Nie do końca o to mi chodziło. — chłopak zmarszczył brwi, wytrącony nieco z wątku. — Chodzi o to, że jeżeli ktokolwiek dowie się o tym, że o wszystkim ci powiedziałem, będę miał niezłe kłopoty. Nie to, że już ich nie mam, ale tamte mogą być gorsze o tysiąc razy. — dodał, aż nazbyt entuzjastycznie co do sytuacji, o której właśnie Ci opowiedział.

— Słucham? — z tego wszystkiego aż zatrzymałaś się w miejscu, na samym środku leśnej ścieżki, którą podążaliście. — Syriusz, jesteś idiotą. — wypaliłaś. — Skoro za to wszystko grozi ci jakaś kara, to po co tak właściwie mi to mówiłeś? Czy z tobą jest coś nie tak?

— Informacja potwierdzona już dawno temu. — wzruszył ramionami. — A o wszystkim powiedziałem ci dlatego, ponieważ zależy mi na tobie. — dodał wzruszając ramionami, jakby to była najzwyczajniejsza rzecz pod słońcem. — Myślałem, że sama do tego dojdziesz, ale najwyraźniej mugole już tak mają. — dodał.

— Mugole? — powtórzyłaś tylko, ponieważ stać Cię było jedynie na takie słowa, po wcześniejszej deklaracji chłopaka.

Nim jednak zdążyłaś powiedzieć cokolwiek innego, Syriusz złapał Cię za ręce, tym samym przybliżając do siebie, a następnie wpił się w Twoje usta, nie zwarzając zbytnio na konsekwencje, jakie mogły go spotkać.

🐕🐕🐕

🐐🐐🐐

James Potter

— Nie podoba mi się to. Nie wiem, czy mogę ci zaufać. Chociaż, jednak wiem - ja nie chcę ci zaufać. — mamrotałaś pod nosem, kiedy James prowadził Cię w jakimś nieznanym kierunku, trzymając dodatkowo dłonie na Twoich oczach, abyś niczego nie mogła dostrzec.

— Czy chociaż raz mogłabyś mnie nie obrażać? — spytał, marszcząc brwi, jednak Ty nie mogłaś tego zauważyć. — Po prostu uwierz mi na słowo. Spodoba ci się. — dodał entuzjastycznie.

— Jasne. — mruknęłaś do siebie, pełna obaw, ponieważ doskonale wiedziałaś, że pomysły chłopaka najczęściej nie kończą się zbyt dobrze.

— Jesteśmy. — stwierdził nagle, zabierając dłonie z Twoich oczu. Potrzebowałaś kilku sekund, aby Twój wzrok przyzwyczaił się do jasności otoczenia.

Znajdowaliście się na zielonej polanie, z dala od murów Hogwartu, Zakazanego Lasu i wszystkiego, co było związane z magią. Na samym środku łąki leżał koc, na którym porozstawiane zostały różnorakie dania i napoje. Przez moment stałaś w bezruchu próbując zrozumieć, o co tu chodzi.

— Wow. — wydusiłaś nagle. — Sam to wszystko zrobiłeś? — spytałaś zdumiona, rozglądając się dyskretnie, czy aby gdzieś pośród traw nie chowa się Syriusz bądź Remus, a także Peter pod postacią szczura.

— Pewnie, że sam. — odparł dumnie, chwytając Cię za rękę i odwracając w swoją stronę tak, że teraz wpatrywałaś się w jego oczy. — Słuchaj, muszę ci coś powiedzieć. — dodał, czując lekkie zmieszanie.

— Syriusz tu jest, tak? — wypaliłaś.

— Nie. — odparł lekko się uśmiechając, jakby Twoje słowa go rozbawiły. — [Imię], ja... — zaczął, nie mogąc odpowiednio dobrać słów. — Jesteś dla mnie naprawdę ważna. — dodał w końcu, bacznie śledząc Twoją reakcję.

— Ty też jesteś dla mnie ważny, James. — odparłaś. — Przecież się przyjaźnimy, nie? — dodałaś ochoczo, jednak w głębi duszy coś Ci podpowiadało, że nie do końca o to mu chodziło.

— Powiedzmy. — mruknął tylko i nie mówiąc już nic więcej, po prostu złączył wasze usta w czułym pocałunku.

Wbrew temu, co mówiłaś kilka sekund wcześniej, wcale nie miałaś ochoty przerywać tego "przyjacielskiego" pocałunku.

🐏🐏🐏

🐺🐺🐺

Remus Lupin

— Jak dobrze, że to już koniec tego dnia. — westchnęłaś, padając na kanapę w pokoju prefektów. — Padam z nóg. — dodałaś.

— Prawda. — potwierdził Remus. — Te pierwszaki nie mają w sobie za grosz dobrego wychowania. Mam ich dość. — dodał, rzucając się na fotel.

— I po co nam był ten cały tytuł prefekta? — mruknęłaś, czując, jak Twoje powieki robią się ciężkie. 

Nim jednak całkowicie opadły, usłyszeliście huk, który zerwał was na równe nogi.

— Co to było? — spytaliście prawie w tym samym czasie. — Nie wiem, ale chyba powinniśmy to sprawdzić. — jęknęłaś, nie mając najmniejszej ochoty tego robić. Jednak doskonale wiedziałaś, że było to Twoim obowiązkiem.

Obydwoje udaliście się na korytarz, skąd dobiegały coraz to wyraźniejsze hałasy. Aż trudno pojąć, że dzieciaki z pierwszego roku potrafią być tak rozbrykane, o ile w ogóle to były one.

— Przysięgam, że jeśli nikt nie będzie patrzył, osobiście złoję im skórę. — mruknął Remus, który na codzień był bardzo opanowany, jednak zmęczenie dało się we znaki, nawet w jego przypadku.

Nagle odgłosy ucichły, lecz po chwili tłum duchów z Irytkiem na czele, który prawdopodobnie przewodził całej ekipie przebiegła tuż nad waszymi głowami, robiąc niewyobrażalny hałas. Ich nagłe pojawienie się, a także tępo, którym podążali było tak nieoczekiwane, że straciłaś równowagę, kierując się wprost na spotkanie z podłogą. W ostatniej chwili uratował Cię jednak refleks Remusa, który złapał Cię zaledwie kilka centymetrów nad ziemią.

Sytuacja ta była dość niezręczna, jednak po chwili powróciliście do normalnej pozycji. Kiedy jednak wasze twarze dzieliły centymetry, oboje nie wytrzymaliście tego całego napięcia. Przywarliście do siebie, łącząc się w spontanicznym pocałunku.

🐺🐺🐺

🍶🍶🍶

Severus Snape

— I jeszcze trzy krople jadu skorpiona. — powiedział Severus, zajęty mieszaniem wywaru na lekcję eliksirów, który wspólnie mieliście przygotować w domu. Jako że Severus posiadał cały asortyment potrzebny do działania, pracę domową wykonywaliście u niego. To znaczy - on wykonywał. Mimo chęci Tobie pozostało tylko podawanie mu potrzebnych składników, podczas gdy on zajmował się całą resztą. — Pomieszaj przez chwilę, dobrze? Muszę coś sprawdzić. — dodał nagle, a Ty tylko skinęłaś głową, spełniając jego prośbę.

— Jak myślisz. — zaczęłaś nagle. — Czy eliksir miłosny to dobre rozwiązanie? — spytałaś beztrosko, mimo że wasze zadanie było z zupełnie innej bajki niż eliksir miłosny.

— Myślę, że to bujdy. — stwierdził, szukając czegoś w jakiejś księdze, ktorą wyciągnął z biblioteczki. — A co? Chciałaś to na kimś wypróbować? — spytał, udając obojętności, jednak w głębi duszy trochę go to ukłuło.

— Jest taki ktoś, na którym chciałabym to przetestować. — westchnęłaś, nadal mieszając wywar i tęskno spoglądając przed siebie. — Jednak nie wiem, czy nawet to zmiękczyłoby jego lodowate serce. — dodałaś wracając do rzeczywistości.

— Cóż. — zaczął, zamykając księgę i wyszukując odpowiedniego składnika, a następnie podchodząc w Twoją stronę i dodając ów składnik do roztworu. — Zawsze warto spróbować. — dodał niby obojętnie.

— Myślisz? — mruknęłaś, czując coraz to większe poirytowanie jego brakiem spostrzegawczości. — W takim razie, czy jesteś w stanie sam go przygotować i wypić? — dodałaś.

— Myślę, że dałbym radę. — odparł. — Zaraz, co? — dodał, kiedy zrozumiał drugą część zdania, odwracając się w tym czasie tak, że wasze ciała dzieliło zaledwie kilka muszek owocówek. — Chodziło ci o mnie? Myślisz, że moje serce jest lodowate? — zmarszczył brwi, wpatrując się wprost w Twoje oczy.

— A o kogo, głuptasie. — mruknęłaś. — I tak, właśnie tak sądzę. — dodałaś. — Uważam również... — zaczęłaś, jednak nim zdążyłaś dokończyć, chłopak złączył zaczął Cię całować. Za to wywar, który przygotowywaliście przez pół dnia i który właśnie przestałaś mieszać zamienił się w gęstą galaretę. I tyle z tej miłości.

🍶🍶🍶

🍬🍬🍬

Cedric Diggory

Z Cedric'kiem znałaś się od małego, kilka lat przed tym, jak oboje dostaliście się do Hogwartu. Kiedy okazało się, że jesteście w różnych domach, było wam trochę przykro, jednak wasza przyjaźń na tym nie ucierpiała. Kryzys zaczęliście przechodzić dopiero wtedy, kiedy Cedric zaczął chodzić z Cho Chang z tego samego domu. Wasz kontakt się nieco osłabił, mimo że prawie codziennie widzieliście się w szkole. Jednak kiedy para ze sobą zerwała, wasze stosunki nadal pozostały dość oziębłe, żeby nie powiedzieć - prawie w ogóle nie utrzymywaliście kontaktu.

— Hej, [imię]. — zaczął pewnego razu, kiedy minęliście się na korytarzu podczas przerwy. — Co porabiasz dziś wieczorem? — spytał, jakby nigdy nic.

— Pewnie nic ciekawego. — odparłaś. — A co? — zmarszczyłaś brwi, nieco zdziwiona faktem, że chłopak do Ciebie zagadał, mimo że nie rozmawialiście ze sobą od kilku tygodni.

— Hufflepuff robi dziś małą imprezę dla ostatnich klas. Może chciałabyś wpaść? — spytał.

— A Filch? Przecież wszyscy od razu się dowiedzą. Nie boicie się konsekwencji? — zauważyłaś.

— Wszystko jest ustalone z Dumbledorem. To tylko mała impreza, oficjalnie bez alkoholu. — dodał, puszczając oczko w Twoją stronę, co chyba miało oznaczać, że z tym alkoholem to nie do końca prawda.

— Jeszcze się zastanowię. — odparłaś. — Ale dzięki za zaproszenie. — dodałaś.

— Mam nadzieję, że jednak się zdecydujesz. — powiedział, uśmiechając się.

***

Kiedy w wieczornych godzinach leżałaś bezczynnie na łóżku i zastanawiałaś się, co takiego robić ze swoim życiem, przypomniało Ci się poranne zaproszenie od Cedrica. Co jak co, ale przecież kiedyś byliście najlepszymi przyjaciółmi i stwierdziłaś, że podczas tego spotkania wasze teraźniejsze relacje mogłyby powrócić do tamtych lat, kiedy rozmowy nie polegały tylko na krótkim "cześć" na korytarzu.

Koniec końców już po piętnastu minutach znajdowałaś się pod drzwiami komnaty Hufflepuffu, cytując hasło, które Cedric zdradził Ci na początku roku, gdy jeszcze przychodziłaś do niego na wieczorne ploteczki.

— [Imię]! — wykrzyknął, kiedy zobaczył Cię pośród tłumu, który początkowo miał być tylko kilkoma osobami. — Jednak jesteś. Cieszę się, że wpadłaś. — podszedł do Ciebie zamykając Cię w uścisku, zaś Ty poczułaś, że nie jest do końca trzeźwy. — Chodź do nas, właśnie gramy w mugolską butelkę, dołączysz się. — zaproponował, na co w końcu się zgodziłaś.

Koniec końców nie uśmiechało Ci przebywać wśród ludzi z procentami we krwi, podczas gdy byłaś całkowicie trzeźwa, dlatego też nie odmówiłaś sobie kilku kieliszków Ognistej Whisky, tak dla odwagi. Kiedy jednak już poczułaś się trochę lepiej, gra w mugolską butelkę nie wydawała się już takim złym i nudnym pomysłem.

— Cedric. — zaczęła dziewczyna z Hufflepuffu z kręconymi, ciemnymi włosami. — Pytanie czy wyzwanie?

— Niech będzie pytanie. — odparł dumnie.

— Czy kiedykolwiek byłeś zakochany w osobie, z którą się przyjaźniłeś? — powiedziała po chwili namysłu, a Tobie coś podpowiadało, że miała na myśli właśnie siebie.

— Myślę, że... Tak. — powiedział po krotkiej chwili zastanowienia, a Tobie wydawało się, że w chwili udzielenia odpowiedzi patrzył wprost na Ciebie. Szybko jednak wymazałaś to z pamięci.

***

Po skończonej grze, impreza nadal trwała w najlepsze. Byłaś już trochę zmęczona, dlatego też udałaś się do pokoju, w którym kiedyś wraz z Cedric'kiem siadaliście i wymienialiście się plotkami z Hogwartu. Pokój był pusty, dlatego też w końcu mogłaś chociaż przez chwilę odpocząć.

— Tu jesteś. — usłyszałaś nagle, kiedy to ze zdziwieniem wpatrywałaś się w zdjęcie, ustawione na szafce nocnej chłopaka, tuż obok jego łóżka. Przedstawiało ono Ciebie i Cedric'ka z czasów, kiedy jeszcze nie trafiliście do szkoły magii. Dzieci na zdjęciu wesoło podskakiwały, trzymając się za ręce i śmiejąc do siebie. — Nigdzie nie mogłem cię znaleźć. — dodał, podchodząc w Twoją stronę. — Pamiętasz to zdjęcie? — spytał, kiedy zauważył, co tak bardzo przykuło Twoją uwagę. — Zrobiliśmy je, gdy jeszcze byliśmy nierozłączni. — dodał, nostalgicznie się uśmiechając.

— Właśnie. — odparłaś w końcu, odwracając się. — Czemu już nie jesteśmy. Co się z nami stało? — spytałaś, wpatrując się wprost w jego oczy.

— Myślę, że... — westchnął, spuszczając wzrok. — To moja wina. — dodał. — Odsunąłem się od ciebie w chwili, gdy coś zrozumiałem.

— Niby co takiego? — prychnęłaś, zakładając ręce na piersi.

— Że nie chcę, abyśmy byli tylko przyjaciółmi. — powiedział nagle, zbijając Cię z tropu.

— Co takiego? — zmarszczyłaś brwi, wpatrując się w niego ze zdziwieniem, natomiast on tylko chwycił Twoją twarz w dłonie, przybliżając przy okazji swoją.

— Kocham cię,  [imię] — powiedział, łącząc wasze usta w pocałunku.

🍬🍬🍬

*****

Mam też nadzieję, że spodobała Wam się druga część :D

Pozdrawiam, Melody.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro