Rozdział dziewiętnasty
POV Snape
Jak Dumbledore mógł tego nie zauważyć. Nawet nie sprawdził nigdy, gdy mu mówiłem, że coś jest nie tak z Potterem. Jeszcze pewnie powie, że to moja wina. - z tymi myślami szybko udałem się do gabinetu Dyrektora, by przekazać mu, to czego się dowiedziałem.
›››‹‹‹
- Przecież jasno im w liście napisałem, dlaczego chłopiec musi z nimi zamieszkać. - Dumbledore już pół godziny chodzi w kółko i powtarza jedno i to samo.
- Ależ Albusie i co teraz będzie? - McGonnagall oczywiście się martwi o dzieciaka. W końcu to syn jej ulubieńców.
- Severisie. A czy pytałeś wujostwa Harry'ego, gdzie go umieścili?
- Oczywiście. W jednym z mugolskich sierocińców w Londynie. Byłem w nim sprawdzić, czy chłopiec tam się znajduje. Lecz okazało się, że owy sierociniec spłoną pięć lat temu.
- A co w takim razie z chłopcem? - głos zabrała teraz opiekunka puchonów.
- Możemy byc pewni, że był na pokątnej po swoich jedenastych urodzinach. Olivander sam mnie o tym poinformował, gdy tylko Harry zakupił swoją różdżkę.
- Nie sądzisz, chyba że porwali go nieschwytani śmierciożercy? - zapytał swoim piskliwym głosem, Flitwick.
- Wykluczone. Gdzie Harry teraz nie jest, możemy być pewni że jest bezpieczny.
- A może Black wie coś o miejscu pobytu Pottera? - zapytałem w końcu, o to, co chodziło mi przez myśl, już odkąd okazało się, że dzieciak nie dotarł do Hogwartu.
- Nie sądzę, by Syriusz wiedział, gdzie jest chłopiec. Wielokrotnie prosił mnie bym mu powiedział, gdzie mieszkają Dursleyowie.
- Tyle razy ci powtarzałem, że mam wrażenie, że Pottera tam nie ma. Ty upierałeś się, że na pewno tam jest. Nie chciałeś nawet tego sprawdzić. - nie wytrzymałem w końcu i postanowiłem powiedzieć mu co o tym sądzę. Najpierw chciał, bym mu przysiągł, że będę dzieciaka chronił. Co uczyniłem ze względu Lily. A teraz okazuje się, że sam nawalił.
- Popełniłem błąd. Powinienem zaufać twojej intuicji lub pozwolić Syriuszowi na spotkanie z Harrym. - Dumbledore, momentalnie zaczął wyglądać, jakby w ciągu kilku minut, postarzał się o kilka lat.
- Albusie i co teraz? - zapytała McGonnagall.
- Będę szukał chłopca.
Kilka minut później, dyrektor zakończył spotkanie. Zatrzymał tylko mnie i Minerwe, by poinformować nas, o reaktywowaniu Zakonu Feniksa, który będzie miał za zadanie odnaleźć chłopaka.
POV Syriusz
Siedziałem właśnie na spotkaniu podziemia. Wczoraj, a raczej dziś nad ranem, wróciłem ze spotkania zakonu Feniksa, na którym byłem wraz z Remusem. Dumbledore w końcu przyznał się do zgubienia Harry'ego. Co dało mi doskonały powód do tego, aby powydzierać się na niego, i jego bezmyślność. W końcu nie raz chodziłem do niego z prośbą o spotkanie z Harrym.
Głupiec nawet nie jest blisko poznania prawdy, tego co, stało się z Harrym i gdzie, obecnie się znajduje.
- Tak. Dumbledore mocno wypytywał mnie Harry'ego. Próbował równiez włamać się do mojego umysłu. Oczywiście bez powodzenia.
- A mówił coś o planach Zakonu? - zapytał się jeden z członków podziemia.
- Ma zamiar szukać początkowo w innych szkołach magicznych. Tylko, że będzie próbował, zrobić to tak, by dyrektorzy szkół, nie zorientowali się, o co dokładnie chodzi. - odpowiedział Remus.
- Najpierw chce wyznaczyć kilku członków zakonu, którzy udadzą się na spotkania z dyrektorami poszczególnych szkół, pod pretekstem zapisania bądź przeniesienia tam swoich dzieci. Mają poprosić o możliwość rozejrzenia się po szkolez zwłaszcza wśród najmłodszych uczniów, wśród których próbowaliby odnaleźć Harry'ego. - dodałem.
- Wielkiego wyboru raczej nie ma. Niewielu członków zakonu ma rodziny, aby mogli tego pretekstu użyć. - odezwał się tym razem mój brat.
- I to właśnie komplikuje mu sprawę. Prawdopodobnie innym sposobem ma być, pretekst do zorganizowania wymiany uczniów miedzy szkołami. Lecz na to będzie potrzebował zgody ministerstwa. - Remus podał inny pomysł starego Dropsa.
- Więc obecnie, Dumbledore z jednej strony ma jakiś plan, lub udaje, że go ma. Ale, tak naprawdę nie wie co ma zrobić. To daje nam sporą przewagę i większą szansę na wprowadzanie go w błąd. - głos zabrał przewodniczący podziemia.
Spotkanie trwało jeszcze ze trzy godziny, podczas których omawialiśmy różne warianty i wysłuchiwaliśmy raportów, różnych członków, którzy docierało do nowych informacji lub przekazwyali co sami zaobserwowali.
Spotkania podziemia były o tyle. Przyjemniejeze, że nikt nie był zmuszany do wykonywania jakiś konkretnych misji czy nie byli wysyłani musowo do zadań.
Jak było trzeba coś zrobić zgłaszali się chętni. Niektórzy dostawali propozycje zrobienia czegoś. A same spotkania były w wiele przyjemniejszej atmosferze niż to bywa podczas spotkań Zakonu.
Chociaż ja dla ochrony Harry'ego i Ivy jestem w stanie zrobić wszystko. Nawet jeśli musiałbym oddać za to własne życie.
→→→→→♪←←←←←
Wiem że obiecałam wam wcześniej rozdział, ale dzień po tym jak dodałam notkę o nim, zmarła moja babcia i nie miałam głowy do napisania czegokolwiek.
Obecny rozdział może nie powala ale, nie chce was dłużej trzymać bez rozdziału więc postanowiłam dopisać to czego nie napisałam wcześniej i go dodać. Mam nadzieję, że nie będziecie mocno rozczarowani.
Przepraszam z góry za błędy, które zapewne przeoczyłam.
Do następnego..
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro