Rozdział 6

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

NATHANIEL

Hazel Prescott...

Kiedy pierwszy raz zobaczyłem ją na uczelni podczas zajęć, wiedziałem, że ta dziewczyna wywróci moje życie do góry nogami i zakłóci panujący w nim spokój. Było w niej coś tajemniczego, fascynującego i zarazem coś, co chciało mnie przed nią ostrzec. Wydawała się niewinna, zagubiona, niepewna, jednak posiadała niezwykłą zdolność, którą gdy okiełzna będzie bardzo potężna. Czułem, że Hazel nie odkryła przede mną wszystkich kart, bo niewystarczająco mi ufała. Miała co do tego rację. Pragnąłem zatopić w niej kły i posmakować jej słodkiej krwi, której zapach wyczułem tuż po przekroczeniu progu sali. Od razu wiedziałem, że pojawił się ktoś nowy. Nie miałem tylko pojęcia, że ten ktoś obudzi we mnie takie pragnienia. Musiałem być jednak ostrożny, by historia się nie powtórzyła. Miałem powody, by podejrzewać, że Hazel nie pojawiła się tu przypadkiem, że została nasłana przez moich rywali żeby mnie zniszczyć. Nie zdziwiłoby mnie to, bo już to przechodziłem z Noelle. Trzy lata temu w połowie semestru w Shadowbrook pojawiła się Noelle. Z początku nie miałem żadnych podejrzeń, wydawało mi się, że wszystko było w porządku, jednak Noelle udawała, że ma nadprzyrodzone zdolności, by wpasować się w naszych studentów. Dziewczyna była bardzo śmiała, nie miała żadnych oporów, żadnych zahamowań, otwarcie mówiła, czego chce, a ja skorzystałem z okazji. Kiedy wszystko wyszło na jaw, Noelle została natychmiast usunięta z uczelni, a ja byłem zawieszony. W tym czasie odkryłem, że tak naprawdę została nasłana przez mojego rywala. Dostać się do kadry nauczycielskiej Shadowbrook było niesamowitym prestiżem, tak samo jak być studentem tej uczelni. Na to stanowisko zgłosiło się kilka osób i niemal wszyscy mieliśmy równe szanse. Wygrałem uczciwie, ale jeden z moich przeciwników nie mógł pogodzić się z porażką. Minęły dwa lata, sytuacja się uspokoiła, a on nagle nasłał na mnie tę dziewczynę. Miała mnie uwieść i doprowadzić do tego, bym nie tylko w Shadowbrook był skończony, ale nie do końca tak się stało. Niektórzy twierdzili, że byłem nietykalny, jednak dziekan zdawał sobie sprawę z tego, że posiadam nie tylko ogromną wiedzę, ale niezwykłe umiejętności. Byłem cennym nabytkiem Shadowbrook. Nawet z wątpliwą reputacją, nie miałbym problemu ze znalezieniem nowej pracy, ale Shadowbrook było bezkonkurencyjne. Ta sytuacja nauczyła mnie ostrożności, dlatego nie do końca ufałem Hazel. Obawiałem się, że konkurencja nie śpi i nadal chce mnie zlikwidować.

Poza Sebastianem Chatterley'em i Rosalie Sterling nikt inny na uczelni nie wiedział, że jestem wampirem. Oczywiście musiałem trochę popracować nad nimi, by byli po mojej stronie. Chatterley dzięki mnie żył jak pączek w maśle, a Sterling dostawała to, czego chciała najbardziej – mojego fiuta. Pozostali zaś wierzyli, że używam magicznych mocy, które sprawiały, że czas się dla mnie zatrzymał. Nasza rasa nieuchronnie wymierała, głównie dzięki łowcom, którzy na nas polowali. Odwdzięczaliśmy się im tym samym. Nie mogliśmy współistnieć. Zabiję każdego łowcę, który stanie na mojej drodze. Albo oni albo my.

Miałem dziwne przeczucie, że wizja Hazel dotyczyła mnie, jednak pomyślałem również, że w tej sytuacji, by mi powiedziała. Choć pewnie to zależało od tego, co w niej zobaczyła.

– Załatwiłeś sprawę? – Moje rozmyślania przerwała Rosalie, wchodząc do gabinetu.

– Tak.

– Jak możesz być taki spokojny? – wyrzuciła mi.

– Bo nie ma się czym martwić. Hazel nic nie powie.

– Hazel... Co tak naprawdę o niej wiesz?

– A co mam wiedzieć? – Wzruszyłem ramionami. – Wszystko jest w aktach, zapoznałem się z nimi.

– I nie zastanawia cię, dlaczego ta dziewczyna zmieniła tożsamość?

– Widocznie tego potrzebowała.

– Ale dlaczego? – drążyła zaciekawiona.

– Nie wiem, Ros.

– Nathanielu, powinieneś być bardziej ostrożny.

– Przecież nie robię nic niewłaściwego.

– Jeszcze. – Rzuciła mi ostrzegawcze spojrzenie. – Widzę jak patrzysz na tę dziewczynę.

Przejrzała mnie?

– Takiego pożądania i takiej fascynacji nigdy nie dostrzegłam w twoich oczach. Pragniesz jej, prawda? – Zmniejszyła dystans między nami i przyglądała mi się z uwagą.

Nie miałem zamiaru się jej tłumaczyć. Hazel obudziła we mnie pragnienia, o których nie powinienem mówić głośno, a już tym bardziej nie powinienem mówić o nich Rosalie.

– Bądź ostrożny. Nie wiemy, kim tak naprawdę ona jest.

– Myślę, że nie jest groźna. Dopiero uczy się swoich mocy, nie panuje nad nimi.

– Więc my możemy to wykorzystać.

– Co masz na myśli? – zapytałem celowo. Wiedziałem, że ma jakiś plan i musiałem go poznać.

Rosalie podeszła do mnie i oparła dłonie na moim torsie. Najpierw przesunęła je w górę, poprawiając mój kołnierzyk a potem w dół, zahaczając palcami o krawędź moich spodni.

– Skoro prowadzisz z nią zajęcia indywidualne, masz idealną okazję, by się do niej zbliżyć – zasugerowała. – Wykorzystaj swój urok osobisty, który i tak już na nią działa, i dowiedz się, dlaczego tak naprawdę pojawiła się w Shadowbrook.

– Zdajesz sobie sprawę, że może mnie przejrzeć? W końcu ma wizje.

– Oj przecież wiesz, jak sobie z tym poradzić. Nie możesz po prostu udawać, że jej pomagasz?

Już miałem jej powiedzieć, że Hazel miała przy mnie wizję, jednak w ostatniej chwili ugryzłem się w język. Nie byłem pewny, czy Rosalie nie wykorzysta tego przeciwko Hazel. Może i chciałem ją sprawdzić, ale czułem, że powinienem też ją chronić.

– Dobrze, ogarnę to.

– W takim razie może przejdźmy do przyjemniejszych spraw? – Spojrzała na mnie zalotnie. – Ta mała nam przerwała, a wciąż mam na ciebie ochotę. – Oblizała wargi, ale ja jakoś nie mogłem się skupić.

– Więc wiesz, co robić – rzuciłem, licząc, że Rosalie sprowadzi moje myśli na właściwy tor.

Kobieta uklękła i zaczęła rozpinać mi spodnie. Łobuzerski uśmiech na jej twarzy mówił wszystko, była gotowa spełnić każde moje pragnienie.

– Jeśli będziesz miała dość, podnieś rękę – powiedziałem, na co przytaknęła. – Otwórz usta.

Wsunąłem główkę fiuta w jej pełne wargi, powoli wciskając się coraz głębiej, aż zanurzyłem się w niej cały.

– Ja pierdolę... – Odchyliłem na moment głowę, bo nawet, jeśli myślami byłem przy mojej studentce, to uczucie ust Rosalie obejmujących mnie było naprawdę nieziemskie.

Lizała mnie i ssała, a ja wsuwałem się w nią tak głęboko, że uderzałem o tylną ścianę jej gardła. Nie podniosła jednak dłoni. Przyjmowała mnie ochoczo, aż jej oczy zachodziły łzami. Złapałem ją za głowę i poruszając nią rytmicznie, coraz mocniej pieprzyłem jej usta. Przymknąłem oczy, a wtedy wyobraziłem sobie piękną szatynkę, o magicznych szmaragdowych tęczówkach, usłyszałem jej hipnotyzujący głos i poczułem jej zniewalający zapach. Za cholerę nie wiedziałem, jak to było możliwe, ale naprawdę tego teraz doświadczyłem.

Energicznie pchałem w usta Rosalie, w głowie mając obraz Hazel. To wszystko doprowadziło mnie do ostateczności. Docisnąłem ją do swojego krocza i z głośnym rykiem doszedłem wytryskując do jej gardła. Gdy się z niej wysunąłem, Rosalie z zadowoleniem oblizała wargi. Kobieta podniosła się z kolan i zaczęła rozpinać bluzkę, ja jednak nie miałem ochoty na dalszą zabawę.

– Wystarczy, Ros – wydyszałem.

– Co takiego? – Była zaskoczona tym, że nagle przerwałem.

– Koniec na dziś. – Podciągnąłem spodnie.

– Ale...

– Idź już! – warknąłem nieco głośniej.

Oburzona poprawiła ubranie i wyszła z mojego gabinetu trzaskając nerwowo drzwiami. Mnie nadal nie dawała spokoju sprawa z Hazel. Wyczułem, że Chatterley jest sam i szybko się do niego przemieściłem.

– Kurwa, Nathaniel! – syknął, wystraszony moim pojawieniem się. – Używaj drzwi, do cholery, mogłem być tu z kimś.

– Wiedziałem, że jesteś sam.

– To, co cię do mnie sprowadza? – zapytał niechętnie.

– Hazel Prescott.

Przewrócił oczami i pokręcił głową.

– Nie wolno ci jej tknąć – zakazał surowo.

– Nie będziesz mi mówił, co mi wolno a czego nie! – Podniosłem ton głosu. Pławił się w luksusie dzięki mnie i jeszcze miał czelność wydawać mi rozkazy? Niedoczekanie jego.

– Nie ochronię cię, nawet nie wiem, czy bym chciał.

– Nie będziesz musiał tego robić. Powiedz wszystko, co wiesz o Prescott.

– Ma wizje.

– A coś, czego nie wiem? – zacząłem się irytować. – Dlaczego przyjąłeś ją w trakcie semestru?

– Właściwie to została przyjęta dużo wcześniej. Jej ciotka złożyła papiery w terminie, ale od razu uprzedziła, że dziewczyna nie będzie mogła chodzić od początku ze względu na kiepski stan zdrowia – opowiadał. – Już wtedy powiedziała mi, że młoda jest w trakcie leczenia i gdy tylko psychicznie będzie gotowa przyjdzie na zajęcia.

– I zgodziłeś się na to?

– Opłaciła od razu czesne za cały rok, dlaczego miałbym się nie zgodzić? – Wzruszył ramionami.

– No jasne! – prychnąłem.

– A zapytałeś, dlaczego Hazel zmieniła tożsamość?

– Tylko nazwisko. Nowy początek, nowe miejsce, nowe nazwisko. No wiesz. – Machnął ręką od niechcenia.

– Jak się nazywała wcześniej?

– O nie, nic ci nie powiem.

– Mam to wyciągnąć z ciebie swoimi sposobami?

Sebastian wiedział, że ja zawsze dostaję to, czego chcę i naprawdę nie było sensu mi odmawiać. Odwrócił się i podszedł do regału. Przejrzał kilka segregatorów, po czym wyciągnął dokumenty z jednego z nich i rzucił je na biurko.

– Nie wiesz tego ode mnie – dodał i zajął miejsce w fotelu.

W tych dokumentach nie znalazłem tak naprawdę nic ciekawego. Kilka dokumentów z poprzedniej szkoły, opinia od psychologa, ale to nie było nic nadzwyczajnego, nic, co by przykuło moją uwagę. Jej poprzednie nazwisko to Benson – nic mi to nie mówiło, nie znałem raczej nikogo o tym nazwisku.

– Dlaczego wychowywała ją ciotka? – zapytałem, przeglądając jeszcze papiery.

– Jej matka zmarła, a ojciec jest nieznany.

– Na co zmarła? – dociekałem.

– A skąd ja mam to wiedzieć?

– No tak, przecież ciebie nic poza kasą nie obchodzi – podsumowałem go, co w ogóle mu się nie spodobało.

– A czego ty tak naprawdę szukasz? To zwykła dziewczyna, która przyszła tu by się uczyć.

– To się jeszcze okaże – rzuciłem, po czym równie szybko wróciłem do siebie.

Hazel wcale nie była taką zwykłą dziewczyną. Bez problemu potrafiłem kogoś zauroczyć, jednak przy niej miałem wrażenie, że to ona rzuciła na mnie urok. Być może faktycznie nie było się, czym przejmować. Wszystko wskazywało na to, że jej historia była jak najbardziej prawdziwa i nie była podstawiona. Mimo tego i tak powinienem zachować czujność.

***

No to mamy perspektywę profesora 😈😈

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro